15 listopada 2023

85. Duperele i inne duby

Pora na kolejną porcję etymologii codziennych powiedzeń.

1. Miesiąc miodowy – To oczywiste, słodkie dni miłosne, sam miód!

A wcale nie. Miesiąc miodowy nie został wywiedziony od słodyczy miłości i trwałości związku od miodu. Wyrażenie to pochodzi z XVIII wieku i ma związek z alkoholem – miodem pitnym. Podawano go parze nowożeńców przed nocą poślubną, aby wspomóc miłosne uniesienia.

2. Smalić cholewki – broń Boże nie „smolić”! W dawnych czasach, gdy nie znano jeszcze pasty do butów ani jej poprzednika – czernidła, noszono wysokie, eleganckie buty używane tylko na wyjątkowe okazje. Żeby nabrały fasonu, osmalano je ogniem. No i oczywistym jest, że gdy kawaler wybierał się do panny, chcąc, aby zwróciła na niego uwagę, smalił cholewy swoich wyjściowych butów i glansował je szmatką.

3. Uderzać (sadzić, iść, stroić) w koperczaki – nie, nie, to nie ma nic wspólnego z koprem. W dawnej polszczyźnie czasownik „kopertać się” znaczył „przewracać się” (dzisiaj mówimy, że ktoś się wykopyrtnął), a wyraz „koperczaki” oznaczał koziołki, podskoki i inne akrobacje. W pewnym okresie pojawiło się inne znaczenie: „komplementy”, „umizgi”, „zaloty”, „konkury”.

4. Pleść duby smalone – duby to w dawnej polszczyźnie gałęzie dębowe, które próbowano opalać (smalić) nad ogniem, aby stały się bardziej giętkie i nadawały się do wyplatania sprzętów domowych. Praca ta jednak nie miała większego sensu, bo była bezowocna – duby nie dawały się zmiękczyć.

5. Duperele – wiecie, co to takiego, prawda? Ale skąd się owe duperele wzięły? Otóż ze Lwowa. Pracował onegdaj w Namiestnictwie Austriackim urzędnik francuskiego pochodzenia, który lubował się w wypisywaniu długich, zawiłych i szczegółowych obwieszczeń dotyczących spraw błahych i nieważnych. Nazywał się… du Pereille. I wszystko jasne.

6. Od deski do deski – znaczenie tego porzekadła chyba każdy zna. Najstarsze księgi oprawiane były w drewniane „okładki” powlekane skórą i ozdabiane. Przeczytanie czegoś od deski do deski to przeczytanie od pierwszej do ostatniej strony.

7. Wylać dziecko z kąpielą – kolejny przejaw okrucieństwa rodziców?

Otóż nie. W czasach, gdy kąpiel była luksusem, przeobrażała się w swoisty rytuał. Do balii z wodą wchodzili kolejno: pan domu, inni mężczyźni, kobiety według starszeństwa, a na końcu dzieci. Kąpały się już w zimnych pomyjach. Małe dziecko łatwo było „zgubić” w dużej balii i brudnej cieczy, można było je zatem przez pomyłkę „wylać z kąpielą”.

8. Szewska pasja – a dlaczego nie np. krawiecka albo piekarska?

Dlatego, że w Polsce utarło się przekonanie o porywczości i niezrównoważeniu szewców. Skąd się wzięło? Sądzono mianowicie, że szewcom miesza się w głowach od wdychania kleju i innych substancji, używanych np. do konserwacji obuwia.

9. Ciemny jak tabaka w rogu – w rogu czego?

Otóż w rogu zwierzęcym, przeważnie wołu. W czasach mody na zażywanie tabaki noszono przy sobie tabakiery, ale w domu trzymano ją w ozdobnych rogach. Z natury ciemna tabaka w rogu wydawała się jeszcze ciemniejsza.

10. Bez liku – czyli bez czego?

Ów „lik” to XVIII-wieczny archaizm oznaczający liczbę. „Bez liku” mówimy więc wtedy, gdy czegoś jest tak dużo, że nie potrafimy określić konkretnej liczby.

11. Czerwony jak upiór – bo opity krwią?

Nie. Powiedzenie to jest reliktem po pradawnej wierze, że ludzie, którzy mają rumianą twarz, są kandydatami na przyszłe upiory.

12. Baśka pracuje! – Gdzie? Ile zarabia?

Ano nigdzie. „Baśka” dotarła do nas z Turcji poprzez Rosję i Ukrainę. Głowa po turecku to basz, po rosyjsku (z kirgiskiego) башкá, po ukraińsku бáшкá. W Polsce skojarzyło się ze zdrobnieniem imienia Barbara.

157 komentarzy:

  1. Ad 12. W insiejszym jezyku wymawia sie to imie przez "p" bo nie lubia wymawiac "b" i nie jest to ladny wyraz. Nr 3 nie znalam pochodzenia, sadzilam, ze to "Uderzac w konkury". Prosze wiecej dla przypomnienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, to właśnie znaczy. Może nie dość jasno to wyartykułowałam, bo skupiam się na pochodzeniu.

      Usuń
  2. gicio, fajnie że piszesz takie teksty,pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo interesujące, lubię ten Twój cykl.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba trzeba będzie go zakończyć, bo kończą mi się pomysły.

      Usuń
    2. Na pewno coś znajdziesz, wiem to. :D

      Usuń
    3. Nie jestem niewyczerpaną krynicą :-)

      Usuń
    4. Czy to o szewskiej pasji?? :D

      https://www.youtube.com/watch?v=3Li4YcfjndI

      Usuń
    5. Matko kochana, tego się nie da ani słuchać, ani oglądać! Ale zawsze pozostają wierni, poczciwi "Szewcy" Witkacego :-)

      Usuń
  4. Przy dzisiejszych cenach wody takie kąpiele znów powrócą do łask 😂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daj spokój, mało się nie porzygałam, pisząc to. Bleee...

      Usuń
    2. My nie jesteśmy do takiego życia przyzwyczajeni, ale gdyby PiS porządził jeszcze jedną kadencję to byśmy mieli to samo 😂 Pleść duby smalone... Pierwszy raz sie z tym spotykam... Ale nie wszystko wszędzie przecież funkcjonuje...

      Usuń
    3. Tfu! Wypluj to! Chyba przestałabym się kąpać.

      Usuń
    4. Na szczęście ominie nas ta "przyjemność".

      Usuń
    5. Oby. Pisiarnia zostawiła po sobie tyle pomyj, że niebawem będą w kranach lecieć.

      Usuń
    6. Niewiele brakowało a byśmy sie w nich potopili.

      Usuń
    7. Dokładnie tak, masz rację. Niewiele brakowało.

      Usuń
  5. Miód pitny na odwagę, przed nocą poślubną? Dziś to juz na szczęście nie jest konieczne, choć nadal sporo poczęć jest efektem napojów wyskokowych 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, to nie na odwagę. To afrodyzjak.

      Usuń
    2. Miodu pitnego nigdy nie piłem, ale wątpię czy by mi pomógł. Z moim podejściem do miłości musiałbym go wypić tyle, żeby paść 😂

      Usuń
    3. Zdaje się, że "paść" to odwrotność miłosnych uniesień 😂 😂 😂

      Usuń
    4. 😂😂😂😂 Faktycznie, jak padnie to po imprezie 😂

      Usuń
    5. No i czysta kompromitacja.

      Usuń
    6. Na szczęście są jeszcze środki na płonący konar. Byle by z nimi nie przesadzić jak ci z Dąbrowy Górniczej 😂

      Usuń
    7. Ciekawe, czy w takim na przykład średniowieczu były jakieś środki. Na pewno były, jakieś sproszkowane skrzydło nietoperza, wyciąg z rzodkiewki albo wywar z kości ogonowej bawołu.

      Usuń
    8. Kiedyś były czarownice i potrafiły sprawić żeby różdżka stała dęba 😂

      Usuń
    9. O, faktycznie! :D :D :D

      Usuń
    10. Dziś czarownice też są, tyle że w PiSowskich ławach i raczej nie sprawia że różdżka drgnie 😂

      Usuń
    11. Jakie czarownice, takie różdżki...

      Usuń
    12. Dlatego lepiej trzymać sie z dala od czarów i korzystać z dobrodziejstw medycyny 😉

      Usuń
    13. Albo miodu pitnego 😂😂😂

      Usuń
    14. I każdego innego alkoholu, bo nawet jeśli nie jest afrodyzjakiem, to humor poprawi zawsze 😉

      Usuń
    15. Czasami zostaje tylko poprawa humoru.

      Usuń
    16. Dobre i to, szczególnie gdy nic innego nie skutkuje.

      Usuń
    17. Do poprawy trzeba dwojga... tralala... mnie i buteleczki...

      Usuń
    18. Niedługo będziesz w Ciechocinku balowała 😉 Choć tam to chyba jakieś lecznicze wody piją 😉😅

      Usuń
    19. Wody lecznicze są niepijalne - już lepsza byłyby woda z kanalizacji miejskiej. I coś mi się wydaje, że będę balowała - z książką w łóżku.

      Usuń
    20. Niezłe takie balowanie z książką. Zwłaszcza gdy za oknem pogoda taka, jak u mnie teraz. Świszczy, wiszczy, piszczy, huczy, wyje, ryczy. Wiaterek.

      Usuń
    21. To znaczy że zostajesz w domu, czy tam nie masz zamiaru korzystać z atrakcji jakie zapewnia uzdrowisko? 😅

      Usuń
    22. Raczej to drugie. W ogóle nie mam ochoty na żadne atrakcje. Ty najlepiej wiesz, jak to jest.

      Usuń
    23. Ja nawet bym nie wyjechał, więc Ty i tak masz więcej w sobie samozaparcia. Dla mnie takie atrakcje były by koszmarem.

      Usuń
    24. Potrzebuję tego wyjazdu. Wiesz.

      Usuń
    25. Wiem i mocno trzymam kciuki żeby był udany. Polskie sanatoria to ciekawe miejsca więc nie powinnaś sie nudzić 😉

      Usuń
    26. Się zobaczy. Podobno Ciechocinek jest piękny, ale w grudniu to chyba słabo z tą urodą.

      Usuń
    27. Jeżeli sypnie śniegiem to przywieziesz wiele pięknych zdjęć 😉 Choć faktycznie, termin nieciekawy...

      Usuń
    28. Już sama nie wiem, czy chcę śniegu, czy nie.

      Usuń
    29. Lepszy śnieg niż deszcz i błoto.

      Usuń
    30. Ale jeszcze lepszy suchy chodnik.

      Usuń
    31. Tego to dopiero latem można sie spodziewać, a teraz trzeba zdać się na łaskę aury. Deszcz by Ci ten wyjazd popsuł...

      Usuń
    32. Śnieg też popsuje, spoko :-)

      Usuń
    33. W śniegu łatwiej o ładne zdjęcia. Zimowa aura w obiektywie zawsze pięknie wygląda 😅

      Usuń
    34. Ale jest ślisko, a tego bardzo nie lubię.

      Usuń
    35. No cóż, obawiam się że tym razem już i tak zadecydowano za Ciebie, dając taki a nie inny termin. Ale zawsze to szansa by uciec od codzienności.

      Usuń
    36. Będę się starała uciec. Zobaczymy jak wyjdzie.

      Usuń
    37. Mam nadzieję że jednak fajnie Ci ten czas minie i podładujesz baterie... Choć aż się prosi słońca, bo ciężko mieć dobry nastrój gdy na dworze taka szarówa...

      Usuń
    38. Ja też mam taką nadzieję. W końcu po to tam jadę.
      Dzisiaj u nas jest słońce, bardzo ładny dzień, ale i tak chce mi się spać. Jak się jest w pracy, to jest masakra...

      Usuń
    39. Motywuj się tym że wyjazd widać majaczący na horyzoncie 😉 No i pamiętaj spakować wygodne buty, bo tam ponoć są "dansingi" 😅

      Usuń
    40. Taaa... Dancingi. Dziadki o laskach i babki z różańcami w ręku :D

      Usuń
    41. Te dziadki jeszcze werwy nie raz maja więcej niż nie jeden młody 😅

      Usuń
    42. Niech mają, co chcą, byle ode mnie trzymali się daleko.

      Usuń
    43. Dasz sobie radę gdyby któryś z nich po kilku głębszych zaczął prosić do tańca 😉

      Usuń
    44. Po prostu ucieknę :-)

      Usuń
  6. no, skoro cykl kręci się dalej, to znaczy Ciotka w pełnej formie :)
    kiedyś próbowałem wykoncypować, o co chodzi z tymi cholewkami (punkt 2.) i wykombinowałem, że to jest wtedy, gdy kawaler galopuje na koniu do panny i wali się podczas jazdy szpicrutą po cholewach butów, tak z niecierpliwości i dla humanitarności, bo co zwierzak winny, a i kosztuje sporo, a skutkiem tego dym (kurz?) z tych cholewek leci... trochę naciągane, właściwie bez sensu, ale wtedy takie wyjaśnienie mi wystarczało... był jeszcze drugo wariant, gdy chłopina walił z buta, ale wtedy dym szedł z podeszew, a nie z cholewek, więc jeszcze gorzej...
    co do punktu 8, to jako wnuk szewca, mistrza tego fachu, zawsze byłem zawziętym wrogiem "szewskich" stereotypów, bo w dziadka przypadku nic się nie zgadzało... dziadek nigdy nie klął, największy hardkor w jego wykonaniu to było "psiakrew!" raz na kwartał, bo to był niespotykanie spokojny człowiek, wiecznie pogodny i przyjaźnie nastawiony do świata... dziadek nigdy nie był pijany "jak szewca", bo właściwie w ogóle nie pił, całe jego "picie" to była mała lufeczka domowej nalewki na okoliczność większych imprez rodzinnych... za to butaprenu w jego warsztacie w ogóle się nie czuło, bo każdym użyciu dziadek zamykał starannie puszkę, żeby materiał nie wietrzał i się nie marnował tym sposobem... w warsztacie czuło się jedynie zapach skóry i wosku... skóra - wiadomo, zaś woskiem nacierało się końcówki dratwy, a także powlekało na gorąco brzegi, krawędzie świeżo przybitych zelówek... naćpać się oparami tego wosku było nie sposób, zresztą popatrzmy na pszczoły: one mieszkają w wosku od maleńka, wręcz tarzają się w nim podczas pracy na plastrze i są trzeźwe do bólu, a jak mają kogoś upierdzielić, to zrobią to zawsze we właściwym momencie i z nienaganną precyzją...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja znałam jednego szewca. Było to w dzieciństwie, gdy bawiłam się na podwórku z moim pierwszym przyjacielem Maćkiem. Ów szewc był jego dziadkiem. Bawiliśmy się dookoła domu, ale ja z jakiegoś powodu Maćkowego dziadka się bałam, choć prawdopodobnie wcale nie był groźny. Niewiele było takich razów, gdy odważyłam się wejść do małego domku dziadków Maćka. Zapach był taki sam jak opisujesz, dziadek Maćka miał swój warsztat w przedpokoju. Do dzisiaj nie rozwiązałam zagadki mojego panicznego strachu.

      Usuń
    2. Nie bez powodu w "Dzieciach z Bullerbyn" szewc był postrachem wszystkich naokoło 😂

      Usuń
    3. jakby nie było, to kiedyś pewien szewc zabił smoka naparzając go baranem, czy jakoś tak, ale to niech smoki się boją, a nie ludzie, LOL...

      Usuń
    4. Nie, to smok sam naparzał siebie owieczką :-))

      Usuń
  7. Z dawna wyczekiwany wpis - dziękuję i jestem pewien, że znajdziesz materiał na następny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coraz bardziej w to wątpię - nie jestem niewyczerpalnym źródłem :-)

      Usuń
  8. używam ale nikt mnie już nie rozumie ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo na takim poziomie mamy oświatę. Plus "elektorat" wiadomej.

      Usuń
  9. I znow sprawilas, ze jestem nieco madrzejsza. Znaczenie wszystkich tych powiedzonek znalam, ale z ich pochodzeniem gorzej, nie wszystkie moglabym zdefiniowac. Fajna ta staropolszczyzna i szkoda, ze wiekszosci juz sie w ogole nie uzywa, za mojego dziecinstwa wiele z nich krazylo w potocznym jezyku, pozniej poznikaly.
    Zastanawia mnie tylko ten miesiac miodowy, bo np. w jezyku angielskim honeymoon to miodowy ksiezyc (miesiac), a tam raczej nie znano pitnego miodu, wiec przypuszczam, ze jednak chodzilo o slodycz tych pierwszych dni malzenstwa. W jezyku niemieckim jest Flitterwochen czyli tydzien blyskotek, ani slowa o miodzie :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. poza tym miód = honey, zaś miód pitny (trunek) = mead, więc faktycznie coś tu jest nie tak z tą etymologią... dodajmy jeszcze delikatną kwestię, że zbyt dużo miodu (pitnego) przed nocą poślubną może się zakończyć fiaskiem dla tej nocy, za to miód (zwykły, spożywczy) chętnie podawano panu młodemu (na Bałkanach np. z orzechami), w ramach afrodyzjaka, co ma już pewien sens... zresztą teraz panują inne obyczaje, noc poślubna ma miejsce już dawno przed ślubem i niekoniecznie w nocy, a znakiem tego pan młody często podczas wesela ugęgala się do stanu nieużywalności, bo niby dlaczego nie?... bynajmniej nie zarzucam FB niekompetencji, ale cała sprawa wydaje się być bardziej skomplikowana...
      p.jzns :)

      Usuń
    2. Weźcie pod uwagę, że w czasach bardzo dawnych nie było globalnej wioski i każda kultura rozwijała się w swom kierunku.

      Usuń
    3. niop... w niektórych kulturach wcale miodu nie znali, tylko słodzili syropem daktylowym, a w pałę dawali skisłą cieczą, to jak oni to wtedy nazywali?... w niektórych to nawet ślubów nie było, to oni mieli najlepiej, bo nie musieli nic wymyślać... i komu to przeszkadzało?...

      Usuń
    4. No właśnie. Drzewiej wszystko było jak trzeba, a potem przyszła "Solidarność" i wszystko zepsuła.

      Usuń
    5. wszystko przez Tuska, to on to ukartował z iście niemiecką precyzją, LOL...

      Usuń
    6. I teraz będą otwierać obozy koncentracyjne dla Polaków!

      Usuń
    7. Kto będzie te obozy otwierał? Bo już się troszkę pogubiłam w ilości wrogów naszej ukochanej ojczyzny... Niemcy? Afrykanie? Muzułmanie? Izraelczycy? Amerykanie? Czesi? Słowacy? Z pewnością nie ruskie, ony nasze druzja som.

      Usuń
    8. No jak to? Te Miemce, moja droga, te Miemce.

      Usuń
  10. Dziecko z kąpieli... o matko cudna, aż mnie dreszcz przeszedł 😵‍💫

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie sie niedobrze zrobiło, gdy to pisałam.

      Usuń
    2. Mi o tą breje szło. Nie mogli najpierw dzieciaka wykąpać? Bo moja znajoma najpierw dopuszczała do wanny syna, potem wchodziła ona a na końcu- w ramach oszczędności wody- z kąpieli mógł skorzystać stary.
      Widać, źe hierarchia w rodzinach przeszła poważne przeobrażenia.

      Usuń
    3. Mnie też o breję. Aż nie mogę o tym myśleć.

      Usuń
    4. Wydaje mi się, że te przeobrażenia dokonały się tylko w niektórych rodzinach.

      Usuń
    5. tu raczej chodzi o dziecko, miało być czyste, a wyszło jeszcze bardziej upaprane... i jeszcze karbinadla nie dostało, bo wszystko ojciec zeżarł...

      Usuń
    6. Cud, że przeżyło narodziny, a potem jeszcze musiało mieć wiele szczęścia w życiu, żeby jakoś egzystować. Stąd średniowiecze cudami stoi!

      Usuń
    7. Ale bylo odporne na caly syf swiata i rodziny. Nie trzeba bylo szczepic.

      Usuń
    8. No nie, bo i tak ledwo trzydziestki dożywało.

      Usuń
    9. Właśnie czytam w weekend.gazeta.pl, że Dąbrowska pozwalała się swojej powojennej służącej kąpać. Tłumacząc jej, że teraz są inne czasy i może się p. służąca kąpać kiedy chce. Nie musi korzystać z wody po pracodawczyni, ale służąca się uparła że powinno być tak, jak dawniej.
      W średniowieczu mogli faktycznie owi ludzie dożyć późnej starości, ale wykańczały ich Infekte zaniedbania higieniczne, choć....znali ci ludzie ponoć miejskie łaźnie. Z drugiej strony średniowiecze to była dość długa epoka, więc i na przestrzeni tej epoki działo się różnie.

      Usuń
    10. Medycyna, zarazy, wojny, tortury, zbóje na drogach...

      Usuń
  11. 3 i 5 - pochodzenia tych dwóch nie znałam. Człowiek uczy się przez całe życie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...i głupi umiera.
      Za mało czasu, za dużo wiedzy :-)

      Usuń
    2. Już nie chciałam dokańczać.
      Świadomość tego rodzaju "głupoty", czasem bywa frustrująca.

      Usuń
  12. No zawsze czymś zaskoczysz, teraz także, a niby myślimy, że wszystko znamy!
    Te koperczaki mnie naprawdę zdziwiły!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, popatrz. W sumie mnie to cieszy, bo nie piszę sobie a muzom, tylko sobie a mózgom :-)

      Usuń
  13. 1. Jeżeli do miłosnych uniesień potrzebowali alkoholu, to chyba dlatego, że się sobie w ogóle nie podobali.

    5. Nie znalazłam w słowniku tego "du Pereille", to pewnie potoczny frazes.

    8. Na pewno mieszało się kapelusznikom. Ktoś kiedyś nawet badania zrobił na temat tego co tam wdychali.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. słuszna uwaga ad.1., być może to było tak, że kiedyś ludzie byli ogólnie brzydsi i gdy nie ten alkohol to by gatunek nie przetrwał...
      p.jzns :)

      Usuń
    2. Brzydsi - nie brzydsi, ale małżeństwa aranżowane (czyli na przymus) mogły rodzić coś, że tak ładnie ujmę, co sprawiało, że mieli ochotę przed sobą spierniczać :-)

      Usuń
    3. A wystarczylo tylko zgasic swiatlo lub zdmuchnac swiece. :)))

      Usuń
    4. Cholera ich wszystkich wie!

      Usuń
    5. Ponoć dawniej ładna panna to ta z czystą cerą. Nie miano zbytnich oczekiwań w związku z urodą. Twarz bez wyprysków, więc urodziwa.
      No cóż ... trzeba było chyba wtedy pić aby zobaczyć partnerów we właściwym świetle.

      Usuń
    6. Czyli miód pitny w pewnym sensie był afrodyzjakiem - jak zamroczył, to już się chciało :-)

      Usuń
    7. Albo... odechcialo sie "niechciec".

      Usuń
    8. Co chyba na jedno wychodzi :-)

      Usuń
    9. Strach pomyslec, Oni dzieci po pijaku plodzili, czy w zwiazku z tym dawne spoleczenstwo bylo normalne i zdrowe psychicznie?

      Usuń
    10. Normalne stanowczo nie, biorąc pod uwagę choćby pomysłowość w dziedzinie torturowania innych i rozliczne wojny.

      Usuń
  14. Prawdopodobieństwo, że się sobie nie podobali, jest duże. Małżeństwa były przecież aranżowane przez rodzinę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba była największa tragedia dziejów kobiet, bo facetom to raczej wszystko jedno. Aranżowane małżeństwa i gorsety.

      Usuń
    2. Tak. Matko cudowna, gorsety deformowały im żebra i w ogóle klatkę piersiową. Masakra.

      Usuń
  15. Mądrego to warto posłuchać ( poczytać) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  16. Znam, ale fajnie było sobie przypomnieć. Jaskół miał dziadka szewca, ponoć nadzwyczaj spokojnym był człowiekiem.
    Natomiast ja mam szewskie poniedziałki z tą różnicą, że ich przyczyna nie jest taka, jak w definicji. Nawet nie mam pojęcia, dlaczego poniedziałki są u mnie takie "słabe".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może została Ci trauma sprzed emerytury? Ja ledwo przędę w ogóle, a co poniedziałek (i niedzielne popołudnie) zażywam piekła.

      Usuń
    2. Sprzed emerytury to mi deprecha została:):):) Przestałam się tymi poniedziałkami przejmować, biorę za normę i przeżywam.
      Pracowałam przez pół życia w soboty i niedziele, ale myśl o poniedziałku ( całym tygodniu) w podstawówce dobijała mnie. Chyba nie zabrzmiało to wyniośle?????

      Usuń
    3. Szkolna poniedziałkowa depresja to ja rozumiem 🤣 Jakoś zawsze się zostawało w niedzielę wieczorem z nieodrobionymi lekcjami... W telewizji leciał serial, a tu trzeba było siedzieć nad zeszytem. Mama zamykała drzwi do pokoju z telewizorem, gdzie oni sobie spokojnie oglądali "Lalkę", a ja podglądałam przez dziurkę od klucza, zgięta w pół 😂

      Usuń
    4. @Jaskółka
      podajmy sobie łapki. Deprechę mam jak stąd do Szczecina.

      Usuń
    5. @To przeczytałam
      "Lalka" jest cudowna. Kocham ją!

      Usuń
    6. Dlatego napisałam pod tamtym postem jak to jest. I nadal jest, bo to niewyleczalne. Teraz jest taki czas, kiedy trzeba trzymać pion, bo o "upadek' łatwo przy takiej pogodzie.
      To Przeczytałam- tak, poniedziałki dla ucznia to zmora, bo faktycznie niedzielny wieczór był do "nadrabiania". Przez dwa lata mieszkałam w internacie i w niedzielę po południu byłam już w drodze do niego. W poniedziałek trudno było się przestawić z mojej domowej wolności do tych cholernych szkolno-internatowych ryzów.

      Usuń
    7. U nas też jest internat. Współczesna młodzież nie garnie się do domu, najchętniej by zostali na weekend.

      Usuń
    8. Wczesne lata 70. internat- 3 piętro, pokój narożny- zimą w pokoju 10 stopni, nieszczelne okna, brak ciepłej wody w kranach, w pokoju 4 osoby, jeden mały stolik, 2 krzesła i dwie stare szafy. "Łaźnia" w piwnicach, kąpiel raz w tygodniu, jajecznica z mąką, herbata z bromem, kosteczka masła, pół serka tylżyckiego i łycha dżemu( chleba skolko ugodno) zamiennie na śniadanie oraz na kolacje. Dobra, było minęło, ale wracać do internatu po pobycie w domu to było coś strasznego. Weź pod uwagę, że mieszkałam w leśniczówce i miałam swój pokój oraz solidne jedzenie- może nie bogate, ale też nie takie wyliczane :) Natomiast do zimna byłam przyzwyczajona:):):):)

      Usuń
    9. Teraz już rozumiem.
      Ale ta leśniczówka... Rozmarzyłam się.

      Usuń
    10. No... można się rozmarzyć, ale wierz mi nie zawsze było mi do śmiechu i wiary w szczęście z powodu mieszkania w leśniczówce. Dużo plusów, ale mnóstwo minusów też, bo i gospodarstwo było, i obowiązków w trzy d...y, i ciężka praca też. A do szkoły ponad 3 kilometry, w tym jeden przez las:):):).
      Za to wszelkie przywileje mieszkania przy lesie i mój ukochany las powiernik:)

      Usuń
    11. Co tam trzy kilometry! Królestwo za las!

      Usuń
  17. Mój ulubiony typ "czytanki" u Ciebie.
    Faktycznie, przyczyna szewskiej pasji mogła być wziewna ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedobrze. Przestaję mieć pomysły, więc może to być ostatni odcinek "czytanki". Ale może Muza mnie natchnie nowymi pomysłami językowymi.

      Usuń
  18. Witaj typowym listopadem
    Bardzo lubię te Twoje duperele...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ismeno, listopad i styczeń to dwa najgorsze miesiące roku!

      Usuń
    2. Uśmiechaj się nadal do świata, uśmiechaj się do siebie... Pomimo kapryśnego listopada.
      Na szczęście jeszcze tylko tydzień

      Usuń
    3. Gdyby nie to, że w grudniu wyjeżdżam do sanatorium, byłoby cieniutko i z grudniem.

      Usuń
  19. Niektóre znałam, ale większość genezy zwrotów była dla mnie nowością, a nawet i zaskoczeniem. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  20. sądzę, że nowe pomysły pojawią się - tylko patrzeć. funkcjonuje sporo takich określeń z dalekiej przeszłości. tylko wpaść na to.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coraz więcej z nich uleciało z mojej głowy. Nie wiem, czy jeszcze coś wydłubię.

      Usuń
    2. Wydłubiesz, wydłubiesz, nie mam wątpliwości.
      Fajowskie te wszystkie objaśnienia.

      Usuń
    3. Jak nie to, to może coś innego wydłubię.

      Usuń
    4. Byle nie kozy z nosa. :-D
      I widzisz, już można się zastanawiać jak to możliwe, żeby kozy mieszkały w nosie? Nos to nie stajnia czy obora, co nie?

      Usuń
    5. No właśnie - gdzie powinny mieszkać kozy? Konie w stajni, krowy w oborze, świnie w chlewie, owce w owczarni, a kozy gdzie?!

      Usuń
    6. Kozy? ... w liceum. :) Koty za plotami, kury domowe w kuchni, konie mechaniczne pod maska...

      Usuń
    7. No to wszystko jasne :-)

      Usuń
    8. Koziarnia! Przypomniało mi się. A owce przecież w owczarni. Koty w kociarni, psy w psiarni.

      Usuń
    9. Koty i psy to w domu na wersalce :-)

      Usuń
  21. ...i tak najbardziej podobają mi się duperele ( a właściwie pochodzenie tegoż słowa ) - ha ha ha !!! Szewska pasja - noo, to już brzmi groźnie , zwłaszcza z tym klejem :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdę mówiąc, mnie też urzekają duperele :-)

      Usuń
    2. Mnie też. Cudowne. Wyobrażam sobie od razu tego pana urzędnika, jak to siedzi gęsim piórem wodząc po papierze i wysmaża swoje skomplikowane biurokratyczne teksty. A jego podwładni psioczą i przeklinają, bo nic wyrozumieć nie mogą.

      Usuń
    3. Myslę, że podwładni produkują kolejne duperele.

      Usuń
  22. O kurczę blade!!! Kawał roboty odwaliłaś!!!
    Szacuneczek:-)

    OdpowiedzUsuń
  23. Te duperele mnie zaskoczyły, chociaż chętnie korzystam z ludowych mądrości w swoich rymowankach.

    OdpowiedzUsuń
  24. Super! Bardzo się cieszę, że kolejny raz mogłem się u Ciebie czegoś nauczyć. Zapisałem sobie w moich notatkach 4 pojęcia i wykuje na blache! ;) (Czemu wykuje na blache? :X)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo żelazo i inne metale kuje sie na blachę :-)

      Usuń