21 kwietnia 2024

112. Kościół katolicki to nie sekta (?)

Niektórzy uważają, że nie i mają do tego prawo.

Niepodważalną wykładnią wiary katolika, wbrew pozorom nie jest na pierwszym miejscu Biblia, a „Katechizm Kościoła Katolickiego”. Prawda jest taka, że w myśl Biblii wzorcowy kościół założony przez Jezusa tworzyli apostołowie, co opisane zostało w Nowym Testamencie, szczególnie w Dziejach apostolskich. W tym miejscu dochodzimy do zgrzytu. Kościół katolicki powstał dopiero w IV wieku i natychmiast dał sobie prawo do jedynie słusznej interpretacji Biblii, czyli jej fałszowania poprzez łączenie jej ze zwyczajami pogańskimi, kombinowanie przy dekalogu przez usunięcie przykazania o niesporządzaniu obrazów i rzeźb, kult maryjny, kult świętych, kult obrazów, chrzest niemowląt.

Jedną z cech sekty jest autorytarne sprawowanie władzy przez jej przywódcę. I co my tutaj mamy? Nieomylnego jak sam Bóg papieża, który ma niczym nieskrępowaną władzę nad resztą kościoła („Nieomylnością tą z tytułu swego urzędu cieszy się Biskup Rzymu, głowa Kolegium Biskupów, gdy jako najwyższy pasterz i nauczyciel wszystkich wiernych”, Katechizm Kościoła Katolickiego 891).

Sekty wpajają ludziom przekonanie, że tylko w nich znajdą prawdę i że są grupami elitarnymi. Wystarczy cytat z KKK: „Misja pasterska Urzędu Nauczycielskiego jest ukierunkowana na czuwanie, by Lud Boży trwał w prawdzie, która wyzwala. Do wypełniania tej służby Chrystus udzielił pasterzom charyzmatu nieomylności w dziedzinie wiary i moralności.” No i mamy, co mamy.

Przywódcy sekt czerpią ewidentne korzyści materialne kosztem szeregowych członków. Chyba nie muszę się rozpisywać o Banku Watykańskim, Muzeach Watykańskich, matce Teresie, nieopodatkowanej tacy, o milionach z kasy państw takich jak Polska, o setkach tysięcy nieruchomości na całym świecie i innych cudownych, kasodajnych źródełkach.

W sektach istnieje zjawisko zwodzenia duchowego. Co to znaczy? Otóż św. Paweł apostoł przestrzegał przed wypaczeniami Ewangelii. Jak powszechnie wiadomo, kościół wypaczył je w wielu aspektach. Weźmy choćby ewangeliczną, tak „chętnie praktykowaną” cnotę ubóstwa, ustalenie przykazań kościelnych i egzekwowanie ich przez uznanie ich naruszenia za grzech śmiertelny, samowolną przeróbkę dekalogu, chrzest niemowląt…

Przywódcy sekt dążą do tego, aby całkowicie uniezależnić się od czynników kontroli. Owszem. W XI wieku został sporządzony przez papieża Grzegorza VII dokument „Dictatus Papae”, który legł u podstaw doktryny papocezaryzmu, czyli zwierzchnictwa papieża nad władzami świeckimi. Pachnie znajomo, co nie? I kto podskoczy nieomylnym?

Sekty zwracają uwagę na wszelkie niedoskonałości ludzkie i obiecują uczynienie człowieka jednostką pełnowartościową. Temu celowi służy w kościele np. „sakrament pokuty”, czyli spowiedź, po której delikwent staje się czyściutki jak łza. „Praktyka ta pomaga penitentowi kształtować sumienie, walczyć ze złymi skłonnościami, poddawać się leczącej mocy Chrystusa…” (ks. dr Robert Ptak) … Chrystusa, który NIE ustanowił spowiedzi. Dobre, co? Kontrola umysłów musi trwać.

Członkowie sekt są gotowi zrobić wszystko, co nakazuje im lider i każde zdanie odmienne od tego, które on reprezentuje, jest odrzucane. No, w kościele katolickim nawet z hukiem, poprzez nieudzielenie rozgrzeszenia, przypisywanie herezji (i puszczenie z dymem na stosie), wydalenie ze stanu duchownego.

Cechą sekt jest oczywiście organizacja hierarchiczna. Proszę bardzo: papież, arcybiskupi, biskupi diecezjalni, wikariusze generalni i biskupi, dziekani, proboszczowie, wikariusze parafialni. No i na szarym końcu plebs, czyli wierni.

Przywódcy sekt dławią wszelką indywidualność. Kościół katolicki odrzuca indywidualizm i głosi, że tylko we wspólnocie i przez wspólnotę można osiągnąć zbawienie. Narzuca wiernym pogląd, że jednostka jest odpowiedzialna za całą wspólnotę (a ja ją „zraniłam”, wypisując się z niej). Potępia wszelkie przejawy indywidualizmu jako rzekomego egoizmu i postawy skierowanej przeciwko wspólnocie. Kto się wychyla, jest odpowiednio stawiany do pionu.

Sekty posługują się manipulacją, dostarczając fałszywych informacji, zniekształcają lub zatajają istotne rzeczy, bazują na emocjach, ograniczają samodzielne myślenie członków. O, to prawda stara jak ten łez padół. Spróbuj, człowieku, być katolikiem i myśleć samodzielnie, mieć własne poglądy i na domiar złego je wyrażać, stawiać niewygodne pytania i domagać się przekonujących odpowiedzi! Powodzenia życzę. Giordano Bruno miałby tutaj coś do powiedzenia.

Sekty poprzez indoktrynację narzucają jednostkom „nową tożsamość”. Cóż, kościół katolicki chrzci niemowlęta, nadając im tym samym nową tożsamość katolika bez pytania o zgodę zainteresowanego (co byłoby zgodne z Biblią, ale nie jest, bo jak zapytać noworodka?) i bez możliwości wymiksowania się z tego. Potem pierze się klientowi mózg i voilà! Oto „nowy człowiek”.

Sekty izolują swoich członków od otoczenia. W kościele katolickim namiętnie zachwalana jest przynależność do różnych „wspólnot” (takich podsekt w danej parafii). W im większej liczbie wspólnot się udzielasz i im więcej biegasz do kościoła, tym mniej czasu poświęcasz rodzinie i przyjaciołom. Oczywiście nie jest to przymusowe, ale osiągane innymi metodami, takimi jak indoktrynacja, czyli zwykłe pranie mózgu i straszenie piekłem. Nie przynależąc do żadnej wspólnoty, narażasz się na posądzenie o indywidualizm i podejrzenie, że jesteś tylko katolikiem niedzielnym. Taką podróbką. Wielokrotnie podkreśla się, że najpierw Bóg, a potem żona, dziecko, rodzice. A kościół to Bóg (podobnie jak „państwo to ja” Ludwika XIV).

Amen.