25 czerwca to data, która przewija się
przez moje życie naznaczona szczególnymi emocjami, niosąc wyjątkowe wydarzenia.
Odbijają się one głośnym echem – tak głośnym, że do dziś pamiętam słowa,
zapachy, poruszenia, afekty…
Mój pierwszy znaczący 25 czerwca
przypadł na rok 1992. Wtedy to obroniłam na ocenę bardzo dobrą pracę
magisterską na temat „Metaforyzacja języka publicystyki”. Egzamin trwał 7 minut
(pod drzwiami liczyłyśmy czas każdej wchodzącej) i z trzech
otrzymanych pytań dziś, po 30 latach, pamiętam jedno: „Która wersja
powiedzenia jest poprawna – zasypywać gruszki w popiele czy zasypiać gruszki
w popiele i dlaczego?” Dziś uśmiecham się do tego wspomnienia. Mój profesor
był wielką osobistością, wybitnym erudytą (który m.in. wpłynął na młodego
studenta Jana Miodka), a do tego takim oryginałem, że można było go tylko
kochać albo nienawidzić. Ja należałam do tej pierwszej, zdecydowanie mniej
licznej grupy. Od lat systematycznie odwiedzam jego grób. Wspomnienia z nim
związane mam wspaniałe.
|
Nieodżałowanej pamięci Profesor Stefan Reczek, językoznawca, badacz polszczyzny historycznej, dialektolog, onomasta, człowiek o nieprzeciętnej inteligencji, wielki erudyta. Mój kochany wykładowca, egzaminator i promotor. |
Drugi szczególny 25 czerwca to w moim
życiu absolutna, totalna katastrofa. W 2006 roku świat runął mi na
głowę, a raczej pewien mocarny heros zwalił na mnie sklepienie niebieskie
i kilka wagonów kamieni. Ów bohater wykazał się przy tym bezprzykładnym
męstwem: rozpirzył w drzazgi mój kosmos za pomocą jednego SMSa. W tamtą
noc o mało nie zginęłam pod kołami rozpędzonego samochodu. Dzielny rycerz
przydeptał dzieło zniszczenia obcasem, wsiadł na konia i po prostu
odjechał w siną dal.
|
Nawet niebiosa rozpłakały się nade mną |
Kolejny ważniejszy spośród mniej ważnych
25 czerwca przypada dzisiaj. W 2022 roku. Być może czytacie teraz ten post,
podczas gdy ja, oddalona od miejsca zamieszkania o 300 kilometrów,
odbieram kolejną ważną nagrodę zdobytą w jednym z ogólnopolskich
konkursów poetyckich. Stoję na podium, macham do Was dyplomem, pozuję do zdjęć
i rozdaję autografy (oraz numer konta). Przez chwilę jestem gwiazdą, co
znakomicie urozmaica szare zazwyczaj życie. No, cholera, co tu dużo mówić –
lubię to! Pisać, brać udział, wygrywać, przebywać przez chwilę w świecie
kultury. Z przyjemnością kolekcjonuję dyplomy. Mam świadomość, że coś
potrafię i że coś w życiu osiągnęłam.
25 czerwca zawsze napływają wspomnienia.
Nie napiszę, które pchają się zawsze pierwsze.