Na
wstępie muszę rozczarować wszystkich politykierów – wbrew tytułowi nie będzie
o polityce. W tym jestem granitowo konsekwentna. Będzie za to
o takim zjawisku językowym, jakim jest (powinna być) znana wszystkim
jeszcze ze szkoły średniej homonimia. Krótko i na temat:
homonimy to wyrazy, które brzmią jednakowo, jednak mają różne znaczenia.
Klasycznym przykładem homonimów są wyrazy „bóg”, „Bug” i „buk”. Brzmią
tak samo, ale każdy z nich oznacza co innego. Podobnie
„może” i „morze”. Oprócz warstwy semantycznej różnią się one często
(ale nie zawsze!) sposobem zapisu. W podanych przykładach jest to
doskonale widoczne.
Ale
nie pojedynczymi homonimami chcę się dzisiaj zająć, a tak zwaną
homonimią tekstową. Z tym zjawiskiem mamy do czynienia, jeśli
homonimia obejmuje nie jeden, a kilka wyrazów. Wtedy zaczyna się
prawdziwa zabawa. Do homonimów tekstowych możemy zaliczyć np. zdanie,
a właściwie dwa identycznie brzmiące zdania: „Mam piec” i… „Mam piec”.
Jedno z nich oznacza, że jestem posiadaczką pieca, a drugie, że planuję
piec, np. ciastka. Fajnie, nie?
Pokażę
Wam garstkę homonimów tekstowych, a może i Wy mi coś nowego podrzucicie?
Który spodobał się Wam najbardziej? Mnie ten ostatni.
1.
Ona nie myśli tak jak ty.
2.
Ona nie myśli, tak jak ty.
1.
Dobra zmiana.
2.
Dobra, zmiana!
1.
Ułaskawić, nie zabić!
2.
Ułaskawić nie – zabić!
1.
Moja stara piła leży w piwnicy.
2.
Moja stara piła, leży w piwnicy.
1.
Mama ma nas troje.
2.
Mama ma nastroje.
3.
Mama ma na stroje.
1.
Żyd karabin niesie.
2.
Żydka rabin niesie.
1.
Zjedzmy, dzieci!
2.
Zjedzmy dzieci.