27 lutego 2023

52. Nienawidzisz?

Czy zdarzyło Wam się kogoś nienawidzić?

Czy jest ktoś, kogo nienawidzicie?

Nienawiść jest emocją, a może lepiej – kombinacją emocji, które pojawiają się w związku z osobą albo grupą osób. Jako ludzie cywilizowani (może czasem aż za bardzo) niekoniecznie chcemy się do niej przyznawać, a przecież jest stanem naturalnym.

Nienawidzimy człowieka, którego zachowanie wywołało w nas silne poczucie krzywdy, zranienia, bólu. Pragniemy wówczas zemsty, odwetu albo żeby tę osobę spotkało coś złego. Można nienawidzić również jakiejś grupy ludzi.

Wbrew pozorom nienawidzić nie jest łatwo. Nie udało mi się znienawidzić, męża, który stosował wobec mnie przemoc psychiczną. Nie udało mi się znienawidzić człowieka, którego kochałam w życiu najbardziej, ale odszedł bez uprzedzenia (choć podobno od miłości do nienawiści jest tylko jeden krok). Nie udało mi się znienawidzić szwagierki i jej męża, którzy nieźle nas wyrolowali. Mogę powiedzieć, że kogoś nie znoszę, nie cierpię, nie lubię, ale to wszystko nie jest jeszcze nienawiścią.

Czy jest więc ktoś, kogo udało mi się znienawidzić?

Tak. Jest taka osoba. Zupełnie otwarcie życzę jej jak najgorzej i pewnie bym ją zamordowała z zimną krwią w dowolny sposób, gdyby nie konsekwencje prawne. Jest to osoba z mojego realnego życia, więc pozwolicie, że nie napiszę, kto to jest.

Odkrycie, że jednak potrafię kogoś nienawidzić, było zdumiewające.

Jest jeszcze grupa ludzi, której nienawidzę z siłą tajfunu. Są to wszyscy ci, którzy w jakikolwiek sposób krzywdzą zwierzęta. Z takich darłabym skórę pasami i posypywała solą.

Czy jesteście gotowi równie szczerze odpowiedzieć na pytania, które postawiłam na początku?

19 lutego 2023

51. Sratadrata apostata

Wbrew tym, którzy apostatów uważają za osoby z piekła rodem, racja nie leży po ich stronie. Dość powszechne w kręgach dewocyjnych stało się twierdzenie, jakoby nastała „moda na apostazję”.

Tymczasem apostata to nie człowiek uwiedziony modą, lecz jednostka uczciwa. Uczciwa wobec siebie i wobec społeczeństwa. Hipokryci tkwią nadal wszystkimi kończynami w krk, choć są katolikami niedzielnymi, niepraktykującymi albo już dawno im z kościołem nie po drodze. Nabijają instytucji skupiającej przestępców i ich ochroniarzy kabzę i statystyki, sztucznie podtrzymując mit o katolickiej Polsce.

Nie wiem, co mają w głowach ci, którzy przestrzegając przed apostazją, posługują się takimi argumentami: „nie będziesz mogła być matką chrzestną”, „nie dostaniesz ślubu kościelnego”, „nie będziesz świadkiem na ślubie”, „nie będziesz mieć katolickiego pogrzebu”. Podobno apostacie nie wolno sprawować nawet sakramentaliów, np. biec w Wielką Sobotę z koszyczkiem pełnym dobrze naczosnkowanej kiełbasy do poświęcenia i z pieniążkiem do wrzucenia przy okazji na tacę. Ratunku! Dlaczego komuś wydaje się, że osoba wypisująca się z kościoła marzy o katolickim pogrzebie lub o byciu chrzestnym?! No, żal taki, że aż odwłok ściska!

Przy okazji nasunęła mi się na myśl kolejna powtarzana w nieskończoność przez kręgi kadzidlane mądrość: „Co świętują ateiści w Boże Narodzenie/Wielkanoc?”. Służę uprzejmie: wolne świętujemy! Wolne od pracy i pustych rytuałów. Dlaczego mielibyśmy iść do roboty, skoro wierzący w absurdy mają z tego tytułu fajrant?

Jeżeli komuś nasuwają się oczywiste pytania, to odpowiadam z całą szczerością: tak, nie jest tajemnicą, że jestem ateistką i apostatką. Nie jest to ani powód do wstydu, ani do ukrywania. Wstydzić się powinni ci, którzy wspierają przestępczość zorganizowaną.

15 lutego 2023

50. Nawiasem mówiąc

Pora na małe co nieco, czyli na kolejną porcję etymologii popularnych frazeologizmów.

1. Mieć z kimś na pieńku – Gilotynować?

Nie. Frazeologizm ten powstał w czasach, gdy na dworach i w szkołach stosowano kary cielesne. Delikwent musiał oprzeć się na pieńku grzbietem do góry, a wychowawca bił go rzemieniem, skórzanym pasem albo rózgą.

2. Nawiasem mówiąc – Nie mówi się nawiasami, tylko ustami!

Ów nieszczęsny nawias pojawił się w tekstach językowych już w XVI wieku, ale nie oznaczał dzisiejszego znaku pisarskiego. Przed wiekami funkcjonował on w znaczeniu „nawis”, „coś, co porusza się po krzywej linii”. Używając takiego „nawisu w mowie”, dodajemy treści dodatkowe, zbędne, dygresje, kluczymy.

3. Nie omieszkać – Przecież nie istnieje czasownik „omieszkać”!

Nie istnieje, ale istniał do XVII wieku. Oznaczał „zaniedbać”, „opóźnić”, „odwlec”.

4. Paniczny strach – Czyli jaki?

Przymiotnik „paniczny” pochodzi od greckiego bożka o imieniu Pan. Był to bóg lasów, który lubił wzniecać strach w ludziach. Starożytne „panikos” oznacza „odnoszący się do Pana” i takie też znaczenie ma w języku polskim.

5. Rak nieborak – „Nie, bo rak”? „Rak z nieba”?

Nic z tych rzeczy. Wyraz „nieborak” lub „nieboraczek” pochodzi jeszcze z prasłowiańskiego „ne boriti se” – „nie walczyć”, „nie zmagać się”. „Nieborakiem” zaczęto nazywać człowieka słabego, niemającego siły.

6. Być na tapecie – Czyli na ścianie?

Nie. W tym powiedzeniu nie chodzi o tapetę, a o „tapet”. Słowo to oznacza obrus. Takim tapetem z zielonego sukna przykrywa się na przykład stoły, przy których odbywają się obrady.

7. Trafić do mamra (siedzieć w mamrze) – Czyli gdzie?

„Mamer” to słowo o rodowodzie starożytnym. Pochodzi od łacińskiej nazwy „Carcer Mamertimus”. „Carcer Mamertinus” (Mamertinum) to nazwa najstarszego więzienia w Rzymie znajdującego się w podziemiach kościoła San Giuseppe dei Falegnami. Rzekomo przetrzymywani byli w nim apostołowie Piotr i Paweł.

8. Wystrychnąć na dudka – archaiczny czasownik „wystrychnąć” znaczył „sprawić, że ktoś stał się jakimś”, wykierować kogoś”. Z kolei ptak dudek ze względu na czub z piór i podskakiwanie budził skojarzenia z głupotą, błazenadą.

9. Zalać robaka – zanim zaczęliśmy się myć i dbać o higienę osobistą, żyliśmy w nieodłącznym towarzystwie wszy, pcheł i pluskiew, które gryzły dniami i nocami. Jedyną metodą na ich wytępienie w miejscu, w którym szczególnie dokuczały, było zalanie ich wrzątkiem. Dziś zalewamy to, co nas gryzie od wewnątrz, wodą ognistą.

10. Zagiąć parol – Co zagiąć?!

„Parole” to po francusku „słowo”, „tekst”. Słowem „parol” nazywano dawniej obstawianą w grze kartę. Gdy na nią stawiano i wygrywała, a potem stawiano na nią po raz drugi, zaginano jej róg. Stąd „zagiąć parol” to „uparcie stawiać na tę samą kartę”.

12 lutego 2023

49. Leszcze i padalce

Czy zwróciliście kiedykolwiek uwagę na to, jak wiele zwierząt rozgościło się w naszym języku? I czy nie zastanowił Was fakt, że zazwyczaj wydźwięk związków frazeologicznych z udziałem zwierzaków ma wydźwięk pejoratywny? We mnie budzi to sprzeciw. No bo spójrzcie, ile tego jest: bazgrać jak kura pazurembiedny jak mysz kościelna, czarna owca, dostać małpiego rozumu, dumny jak paw, farbowany lis, drzeć z kimś koty, gapić się jak sroka w kość, kaczka dziennikarska, kaczy chód, kocia muzyka, kociokwik, koń trojański, końskie pieszczoty, końskie zaloty, kozioł ofiarny, krecia robota, krokodyle łzy, kukułcze jajo, kupować kota w worku, lisek chytrusek, łabędzi śpiew, mieć muchy w nosie, mieć węża w kieszeni, niebieski ptak, niedźwiedzia przysługa, owczy pęd, parszywa owca, pieskie życie, pijany jak świnia, pijawka, płakać jak bóbr, podła świnia, podłożyć komuś świnię, psia pogoda, ptasi móżdżek, rządzić się jak szara gęś, słoń w składzie porcelany, spływać jak po kaczce, ślepy jak kret, ślimaczyć się, święta krowa, uparty jak osioł, uświnić się, wilczy bilet, wieszać na kimś psy, wybierać się jak sójka za morze, wyrósł jak brzoza, a głupi jak koza, ześwinić się, zrobić kogoś w konia, żółwie tempo, żyć jak pies z kotem

Ile inwektyw skierowanych pod adresem człowieka opiera się na świecie zwierzęcym, ilustruje fragment poematu Edwarda Stachury "Kropka nad ipsylonem":

„ty glisto, ty cetyńcu, ty zarazo pełzakowa, ty gadzie, [...] ty pasożycie, ty trutniu, [...] ty hieno, ty szakalu, [...] ty larwo, ty kleszczu!, ty mszyco!, ty szkodliwa naliścico, ty korniku zrosłozębny, ty korniku bruzdkowany, ty koński bąku, ty końska pijawko [...] 

Ludzi, których z jakichś powodów nie lubimy, nazywamy krową, flądrą, małpą, baranem, gadem, klępą, suką, capem, leszczem, padalcem...

Nawet części ciała i czynności bywają bywają "odzwierzęce": łeb, pysk, ptaszek, żreć, zdychać...

Z pewnością nie wyczerpałam puli, niektóre powiedzenia są też pozytywne (jak np. sokoli wzrok), ale tych jest jakby dużo mniej.

Co Wy na to? Język rozwija się w czasie. Czyżby nasi przodkowie i praprzodkowie tak bardzo nie lubili zwierząt?


09 lutego 2023

48. Imię ojca i syna

Dzisiejszy wpis będzie krótki, ale – mam nadzieję – owocny. Przyszło mi bowiem do głowy w czasie różnych rodzinnych pogawędek, że w każdej chyba rodzinie zdarzają się imiona przeciętne, piękne, brzydkie, zdumiewające lub obciachowe. Tak konkretnie zamyśliłam się nad tą czwartą kategorią, bo to bardzo ciekawe. Osobiście uważam, że do dziwnych imion w mojej rodzinie należą

Lubomir, Wyszomir, Kastor i Abelard.

Dwaj pierwsi to moi wujkowie, dwóch drugich to ja jestem ciotką. I co Wy na to? Bardzo bym chciała, byście podzielili się ze mną swoimi rodzinnymi doświadczeniami w tej materii. Może jakiś plebiscyt urządzimy, co? Z rzetelnym głosowaniem na najdziwniejsze imię i z nagrodami (na razie nie mam pomysłu na nagrodę, ale może wspólnymi siłami coś wymyślimy).

To jak z tymi imionami u Was?


05 lutego 2023

47. Jagowisko

Wpadłam w cholerny diabelski młyn. Nie, nie w miłą rozrywkę wesołomiasteczkową, ale w jakiś upiorny kierat związany z tym, czego tygrysy nienawidzą najbardziej, to znaczy z pierdzieloną pracą zawodową.

Ostatni fajny dzień miał miejsce ponad tydzień temu – za sprawą blogerki-ziomalki Jagi. Tak piliła i tak przyciskała do muru, aż powiedziałam jej sakramentalne… no nie, chyba się zagalopowałam, sakramentalne to nie było, ale w każdym razie „tak”. I spędziłam radośnie czas w Jagowej siedzibie.

Na „dzień dobry” byłabym się zabiła, spadając ze schodów za sprawą cudownej amstaffki Holly, która witała mnie z takim entuzjazmem. Naprawdę nie wiadomo, która z nas jest większą wariatką: Jaga, Holly czy ja, ale myślę, że po równo.

Jaga, jak wiemy, jest Babą Jagą. Słynie z tak wstrząsającej urody, że kto żyw, usiłuje ją portretować. A to siostrzenica...

...a to mąż…

Nie, nie przywidziało się Wam i dobrze przeczytaliście: wykonawcą tego portretu jest Jagi małżonek.

Liczne podobizny zdobią Jagowy taras, a jedna nawet łazi po drzewach i patroluje teren, pilnując w ten sposób włości.




Ale, ale, znalazło się i coś dla mnie.

W menu dziennym pojawiły się i spacerek...


...i wymiana piekarnika na nowy, i rozliczne kawusie. Na obiadek jadłam pierwszy raz w życiu przepyszne włoskie pierożki nadziewane ricottą i limonką. Oesu, jaki odlot!

Na deser kotki i rybki…






Nie, nie spożywaliśmy zwierzątek, podziwiałam je tylko i ukochiwałam. A, no i uległam niemal zalizaniu na śmierć przez jakże groźną Holly.

Tęsknię za takimi dniami jak tamten. Te, które aktualnie są moim udziałem, śmiało mogę nazwać beznadziejnymi.

Dzięki, Jaga!