Nie bywam w przestrzeni kolorowych
pisemek i telewizji, jednak nie żyję też pod kamieniem. Co nieco
do mnie dociera. Od pewnego czasu obserwuję, jak zapanowała nam miłościwie moda
na spektakularne „nawrócenia” tak zwanych „gwiazd”. Zjawisko to powołało do życia
nowe określenie: katocelebryta.
 |
| Radosław Pazura |
Katocelebryci machają publicznie
różańcami, oficjalnie obnoszą się ze swoją pobożnością, opowiadają o tym,
jak niegdyś się kurwili i ćpali, a teraz „chodzą na randki
z Jezusem”, wyjawiają inne swoje grzechy (spośród których prawie zawsze najważniejszymi są seks, alkohol i autoerotyzm). Z lubością udzielają wywiadów, w których królują
intymne zwierzenia, bicie się w piersi, opowieści o Bogu i szatanie,
aniołach, Panu Jezusie i Najświętszej Panience (dziewicy, rzecz jasna). Nawet
niepolski Justin Bieber przyznaje, że przeszedł wewnętrzną przemianę (niczym
Kmicic) i dzięki wierze stał się lepszym człowiekiem (jak – nie przymierzając
– sam Jacek Soplica). Ponoć Sylvester Stallone też. |
| Cezary Pazura |
W kraju mamy całą plejadę
nawróconych. Najbardziej znane/znani katocelebrytki i katocelebryci to
przykładowo Agnieszka Chylińska, Małgorzata Kożuchowska, Cezary Pazura,
Radosław Pazura, Edyta Górniak, Misiek Koterski, Adam Woronowicz, Roksana
Węgiel, Kuba Błaszczykowski… Jest ich naprawdę sporo i nie sposób
wszystkich wymienić. Specjalną wisienką na torcie jest niejaka Patrycja
Hurlak, podobno aktorka. Ktoś ją zna? Nazywa siebie nawróconą wiedźmą i opowiada,
jak to „odzyskała czystość”.
 |
Niejaka Patrycja Hurlak, rozpoznaję nawet, że to u nas, w kościele bernardynów (Bazylice Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny)
|
Jak na moje oko, fala nawróceń
rodem z „Vivy!”, „Życia na gorąco” czy „Pudelka” ma swoje
uzasadnienie. Powszechnie wiadomo, jak trudno się przebić i wybić w aktorstwie,
muzyce i sporcie, a konkurencja jest bezwzględna. Religijne coming
outy i opowiadanie o własnych grzechach (jakie to ciekawe! 🤣) pozwalają zabłysnąć czymś nowym, do niedawna
niemodnym, niemal szokującym, olśnić publiczność i – pomijając gremium
zniesmaczonych – podbić ją na swoją korzyść. Moda „na Jezusa” do mnie nie przemawia,
jakoś nie wierzę w szczerość tych „nawróceń” i wiarygodność
opowieści katocelebrytów. Ot, znaleźli sobie niszę, do której wejście
toruje drogę do zasięgów, promowania siebie, odświeżenie sławy. |
| Misiek Koterski |