26 kwietnia 2024

113. Zaradny dynda raz

Wiecie, co to jest palindrom? To taki wyraz albo całe wyrażenie, które brzmią tak samo czytane zarówno od lewej strony do prawej, jak i od prawej do lewej, na przykład Anna, bób, sedes, zaraz, kajak, zakaz, sos.



Schody zaczynają się przy palindromach dłuższych, np. wół utył i ma miły tułów albo Zakopane na pokaz.



Już w czasach antyku Grecy i Rzymianie bawili się palindromami, zwłaszcza ci drudzy tworzyli coraz to dłuższe zespoły wyrazów tworzących palindromy.



Powstał również nowy gatunek literacki - raki. Utwór taki można czytać całymi wersami od lewej do prawej i odwrotnie. Słynne raki stworzyli nasi rodzimi literaci. Przywołam przykład renesansowego poety Jana Kochanowskiego i twórcy barokowego Jana Andrzeja Morsztyna.

 

Jan Kochanowski, Raki

Folgujmy paniom nie sobie, ma rada:

Miłujmy wiernie, nie jest w nich przysada

Godności trzeba nie za nic tu cnota,

Miłości pragną nie pragną tu złota.

Miłują z serca nie patrzają zdrady,

Pilnują prawdy nie kłamają rady.

Wiarę uprzejmą nie dar sobie ważą,

W miarę nie nazbyt ciągnąć rzemień każą.

Wiecznie wam służę nie służę na chwilę,

Bezpiecznie wierzcie nierad ja omylę.

 

Teraz bawcie się, czytając każdy wers całymi wyrazami od tyłu.

 

Jan Andrzej Morsztyn, Raki

Cnota cię rządzi nie pragniesz pieniędzy;

Złota dosyć masz nie boisz się nędzy;

Czystości służysz nie swojej chciwości;

W skrytości mieszkasz nie przywabiasz gości;

Szyciem zarabiasz nie wygrawasz w karty;

Piciem się brzydzisz nie bawisz się żarty;

Matki się boisz, nie chybiasz kościoła;

Gładki to anioł nie zła dziewka zgoła;

Szumnie ważysz mnie nie srebro w kieszeni;

U mnie wprzód rozum niż miłość się zmieni.


Podobno najdłuższy palindrom na świecie został ułożony przez Polaka Tadeusza Morawskiego i liczy 33 000 liter. Chyba nie chciałabym tego czytać, a potem jeszcze sprawdzać od końca.

Macie pomysły na palindromy (takie nie z Internetu)? Trochę dobrych chęci, samozaparcia i może wyjść z tego niezła zabawa.

21 kwietnia 2024

112. Kościół katolicki to nie sekta (?)

Niektórzy uważają, że nie i mają do tego prawo.

Niepodważalną wykładnią wiary katolika, wbrew pozorom nie jest na pierwszym miejscu Biblia, a „Katechizm Kościoła Katolickiego”. Prawda jest taka, że w myśl Biblii wzorcowy kościół założony przez Jezusa tworzyli apostołowie, co opisane zostało w Nowym Testamencie, szczególnie w Dziejach apostolskich. W tym miejscu dochodzimy do zgrzytu. Kościół katolicki powstał dopiero w IV wieku i natychmiast dał sobie prawo do jedynie słusznej interpretacji Biblii, czyli jej fałszowania poprzez łączenie jej ze zwyczajami pogańskimi, kombinowanie przy dekalogu przez usunięcie przykazania o niesporządzaniu obrazów i rzeźb, kult maryjny, kult świętych, kult obrazów, chrzest niemowląt.

Jedną z cech sekty jest autorytarne sprawowanie władzy przez jej przywódcę. I co my tutaj mamy? Nieomylnego jak sam Bóg papieża, który ma niczym nieskrępowaną władzę nad resztą kościoła („Nieomylnością tą z tytułu swego urzędu cieszy się Biskup Rzymu, głowa Kolegium Biskupów, gdy jako najwyższy pasterz i nauczyciel wszystkich wiernych”, Katechizm Kościoła Katolickiego 891).

Sekty wpajają ludziom przekonanie, że tylko w nich znajdą prawdę i że są grupami elitarnymi. Wystarczy cytat z KKK: „Misja pasterska Urzędu Nauczycielskiego jest ukierunkowana na czuwanie, by Lud Boży trwał w prawdzie, która wyzwala. Do wypełniania tej służby Chrystus udzielił pasterzom charyzmatu nieomylności w dziedzinie wiary i moralności.” No i mamy, co mamy.

Przywódcy sekt czerpią ewidentne korzyści materialne kosztem szeregowych członków. Chyba nie muszę się rozpisywać o Banku Watykańskim, Muzeach Watykańskich, matce Teresie, nieopodatkowanej tacy, o milionach z kasy państw takich jak Polska, o setkach tysięcy nieruchomości na całym świecie i innych cudownych, kasodajnych źródełkach.

W sektach istnieje zjawisko zwodzenia duchowego. Co to znaczy? Otóż św. Paweł apostoł przestrzegał przed wypaczeniami Ewangelii. Jak powszechnie wiadomo, kościół wypaczył je w wielu aspektach. Weźmy choćby ewangeliczną, tak „chętnie praktykowaną” cnotę ubóstwa, ustalenie przykazań kościelnych i egzekwowanie ich przez uznanie ich naruszenia za grzech śmiertelny, samowolną przeróbkę dekalogu, chrzest niemowląt…

Przywódcy sekt dążą do tego, aby całkowicie uniezależnić się od czynników kontroli. Owszem. W XI wieku został sporządzony przez papieża Grzegorza VII dokument „Dictatus Papae”, który legł u podstaw doktryny papocezaryzmu, czyli zwierzchnictwa papieża nad władzami świeckimi. Pachnie znajomo, co nie? I kto podskoczy nieomylnym?

Sekty zwracają uwagę na wszelkie niedoskonałości ludzkie i obiecują uczynienie człowieka jednostką pełnowartościową. Temu celowi służy w kościele np. „sakrament pokuty”, czyli spowiedź, po której delikwent staje się czyściutki jak łza. „Praktyka ta pomaga penitentowi kształtować sumienie, walczyć ze złymi skłonnościami, poddawać się leczącej mocy Chrystusa…” (ks. dr Robert Ptak) … Chrystusa, który NIE ustanowił spowiedzi. Dobre, co? Kontrola umysłów musi trwać.

Członkowie sekt są gotowi zrobić wszystko, co nakazuje im lider i każde zdanie odmienne od tego, które on reprezentuje, jest odrzucane. No, w kościele katolickim nawet z hukiem, poprzez nieudzielenie rozgrzeszenia, przypisywanie herezji (i puszczenie z dymem na stosie), wydalenie ze stanu duchownego.

Cechą sekt jest oczywiście organizacja hierarchiczna. Proszę bardzo: papież, arcybiskupi, biskupi diecezjalni, wikariusze generalni i biskupi, dziekani, proboszczowie, wikariusze parafialni. No i na szarym końcu plebs, czyli wierni.

Przywódcy sekt dławią wszelką indywidualność. Kościół katolicki odrzuca indywidualizm i głosi, że tylko we wspólnocie i przez wspólnotę można osiągnąć zbawienie. Narzuca wiernym pogląd, że jednostka jest odpowiedzialna za całą wspólnotę (a ja ją „zraniłam”, wypisując się z niej). Potępia wszelkie przejawy indywidualizmu jako rzekomego egoizmu i postawy skierowanej przeciwko wspólnocie. Kto się wychyla, jest odpowiednio stawiany do pionu.

Sekty posługują się manipulacją, dostarczając fałszywych informacji, zniekształcają lub zatajają istotne rzeczy, bazują na emocjach, ograniczają samodzielne myślenie członków. O, to prawda stara jak ten łez padół. Spróbuj, człowieku, być katolikiem i myśleć samodzielnie, mieć własne poglądy i na domiar złego je wyrażać, stawiać niewygodne pytania i domagać się przekonujących odpowiedzi! Powodzenia życzę. Giordano Bruno miałby tutaj coś do powiedzenia.

Sekty poprzez indoktrynację narzucają jednostkom „nową tożsamość”. Cóż, kościół katolicki chrzci niemowlęta, nadając im tym samym nową tożsamość katolika bez pytania o zgodę zainteresowanego (co byłoby zgodne z Biblią, ale nie jest, bo jak zapytać noworodka?) i bez możliwości wymiksowania się z tego. Potem pierze się klientowi mózg i voilà! Oto „nowy człowiek”.

Sekty izolują swoich członków od otoczenia. W kościele katolickim namiętnie zachwalana jest przynależność do różnych „wspólnot” (takich podsekt w danej parafii). W im większej liczbie wspólnot się udzielasz i im więcej biegasz do kościoła, tym mniej czasu poświęcasz rodzinie i przyjaciołom. Oczywiście nie jest to przymusowe, ale osiągane innymi metodami, takimi jak indoktrynacja, czyli zwykłe pranie mózgu i straszenie piekłem. Nie przynależąc do żadnej wspólnoty, narażasz się na posądzenie o indywidualizm i podejrzenie, że jesteś tylko katolikiem niedzielnym. Taką podróbką. Wielokrotnie podkreśla się, że najpierw Bóg, a potem żona, dziecko, rodzice. A kościół to Bóg (podobnie jak „państwo to ja” Ludwika XIV).

Amen.





17 kwietnia 2024

111. Fobia to czy zwykły pierdolec?

Fobia to lęk powodujący ogromne cierpienie. Jest to zaburzenie psychiczne, często wymagające leczenia (jeśli jest poważne i dezorganizuje życie). Objawia się utrwalonym, powtarzającym się i bardzo silnym lękiem przed jakimś bodźcem. Statystyki pokazują, że na fobie cierpi 7-9% całego społeczeństwa. Towarzyszą im drażliwość, narastający niepokój, trudności ze skoncentrowaniem się, uczucie silnego napięcia. Do somatycznych objawów fobii należą ataki paniki, drżenie rąk, duszności, omdlenia, nudności, wymioty, gęsia skórka, lekkie drgawki, dreszcze, problemy z oddychaniem, tachykardia, pocenie się.

Tak naprawdę fobii może być nieskończona ilość. Niektóre są bardzo rzadkie, a jedna z nich, tych rzadszych, występuje w mojej rodzinie. Otóż moja babcia ze strony mamy cierpiała na lęk przed guzikami i brzydziła się ich okropnie. Przez całe życie nosiła (w miarę możliwości) ubrania bez guzików Nie wiem, jakim sposobem, przeszło to z babci na mojego kuzyna – czyżby fobie były przekazywane genetycznie? Kuzyn od maleńkości darł na sobie ubranka z guzikami albo w ogóle nie dał się w nie ubrać, wrzeszcząc, jakby śmierć ujrzał.



Próbowałam zdiagnozować samą siebie i poległam. Nie wiem, czy to fobia, czy zwykły pierdolec, ale chyba mam chaetofobię. Włosy leżące luzem doprowadzają mnie do szału i natychmiast muszę je usunąć z pola widzenia. W pracy natomiast nabawiłam się mocnej duxofobii i leczę to.

Mam problem ze znalezieniem odpowiedzi, co to jest za fobia, która dokucza mi najwięcej, a nigdzie nie znalazłam jej nazwy ani opisu. Otóż odczuwam ogromny lęk przed rurami (moja ciocia, siostra mamy też to ma – jednak geny to potęga!), konstrukcjami metalowymi, tunelami, parkingami podziemnymi i przechodzeniem pod mostami. W Norwegii u brata męczyłam się niesłychanie, bo tam tunel na tunelu i po prostu jechałam ze ściśle zaciśniętymi oczami. Na Majorce (w czasie pandemii) założyłam sobie maseczkę na oczy. Najstraszniejszy moment przeżyłam w grze Geoguessr. Polega ona na tym, że wrzuca człowieka w dowolny punkt na ziemi i po wszystkim dookoła trzeba zgadnąć, gdzie się jest. Bardzo wciągające. No i pewnego razu przeżyłam szok, który sprawił, że już więcej w tę grę nie zagrałam. Otóż wywaliło mnie gdzieś w centrum Chicago, ale w jakimś tunelu. Bodziec pojawił się bez uprzedzenia. Nie zdążyłam nawet zamknąć oczu. Poczułam, jakby w środku zamarzały mi trzewia, serce zlodowaciało i przestało bić, zaczęłam się dusić i krzyczeć. W domu, przed komputerem. Zdaję sobie sprawę, że to idiotyczne, ale ja wtedy myślałam, że zaraz umrę.

 

Teraz mały przegląd fobii w kolejności alfabetycznej, bo tak lubię. Niektóre z pewnością śmieszą, ale jednak istnieją i dokuczają. Może też się zdiagnozujecie? Wydaje się to śmieszną zabawą, ale jednak… brrr!

Abemarofobia – lęk przed pominięciem przystanku

Ablutofobia – lęk przed kąpielą

Aerofobia – lek przed lataniem samolotem

Aibofobia – lęk przed palindromami

Akrofobia – lęk przed wysokością

Akwinofobia – lęk przed końmi

Alektrofobia – lęk przed kurami

Amathofobia – lęk przed kurzem

Ambulofobia – lęk przed chodzeniem

Androfobia – lęk przed mężczyznami

Ankraofobia – lęk przed wiatrem

Anthropomorfobia – lęk przed zobaczeniem cech ludzkich w nieożywionych obiektach (roboty, figurki, manekiny)

Arachnofobia – lęk przed pająkami

Astrofobia – lęk przed planetami, gwiazdami, wszechświatem

Athazagorafobia – lęk przed zapominaniem, byciem zapomnianym

Basifobia – lęk przed upadkiem

Barofobia – lęk przed grawitacją

Brontofobia – lęk przed burzą

Chaetofobia – lęk przed włosami leżącymi luzem

Chiclefobia – lęk przed gumą do żucia

Colligofobia – lęk przed pakowaniem walizki

Dendrofobia – lęk przed drzewami

Dentofobia – lęk przed wizytami u dentysty

Duxofobia – lęk przed szefem

Ematofobia – lęk przed wymiotowaniem i osobami, które wymiotują

Enneafobia – lęk przed liczbą 9

Eosofobia – lęk przed światłem słonecznym

Erytrofobia – lęk przed zaczerwienieniem się

Fobofobia – lęk przed fobiami i strachem

Fotofobia – lęk przed światłem

Gamofobia – lęk przed małżeństwem

Gefyrofobia – lęk przed przekraczaniem mostów

Genofobia – lęk przed stosunkiem seksualnym

Glosofobia – lęk przed wystąpieniami publicznymi

Gynofobia – lęk przed kobietami

Hafefobia – lęk przed dotykiem

Heksakosjoiheksekontaheksafobia – lęk przed liczbą 666

Hemofobia – lęk przed krwią

Heptadecafobia – lęk przed liczbą 17

Hipnofobia – lęk przed snem

Hipopotomonstroseskwipedaliofobia – lęk przed szczególnie długimi wyrazami, przed tym, że ktoś je wypowie

Ichtiofobia – lęk przed rybami

Jatrofobia – lęk przed pobytem w przychodni albo szpitalu

Kaligynefobia – lęk przed pięknymi kobietami

Kancerofobia – lęk przed chorobami nowotworowymi

Katoptrofobia – lęk przed lustrami

Klaustrofobia – lęk przed zamkniętymi, małymi powierzchniami

Koulrofobia – lęk przed klaunami

Koumpounofobia – lęk przed guzikami

Ksantofobia – lęk przed kolorem żółtym

Kynofobia – lęk przed psami

Lepidopterofobia – lęk przed motylami

Mysofobia – lęk przed brudem

Neofobia – lęk przed zmianami

Nomofobia – lęk przed utratą dostępu do telefonu komórkowego albo smartfonu

Nyktofobia – lęk przed ciemnością

Omfalofobia – lęk przed pępkami

Papyrofobia – lęk przed papierem

Paraskewidekatriafobia – lęk przed piątkiem trzynastego

Pedikulofobia – lęk przed wszami

Pediofobia – lęk przed lalkami

Pekkatofobia – lęk przed popełnieniem grzechu

Pirofobia – lęk przed ogniem

Podofobia – lęk przed stopami

Rimpawofobia – lęk przed staniem na pękniętych płytach chodnikowych

Rytifobia – lęk przed zmarszczkami

Socjofobia (fobia społeczna) – lęk przed stykaniem się z nieznanymi sobie osobami

Tafefobia – lęk przed pogrzebaniem żywcem

Tanatofobia – lęk przed śmiercią

Technofobia – lęk technologią

Testofobia – lęk przed rozwiązywaniem testów

Tetrafobia – lek przed liczbą 4

Triakontenneafobia – lęk przed liczbą 39

Triskaidekafobia – lęk przed liczbą 13

Trypofobia – lęk przed skupiskami dziur

Tokofobia – lęk przed ciążą

Uxorfobia – lęk przed własną żoną.

No to próbujcie – a nuż coś komuś spasuje!

07 kwietnia 2024

110. K… mać, bardzo śmieszne!

Padł mi komputer. Jakoś wcale nie chce mi się śmiać z tego dowcipu. Mam laptop, ale ciul mi po nim – jak mam używać tego badziewia z małym ekranem, ciasną klawiaturą i brakiem myszy, adresów blogów oraz różnych zapisanych haseł, to już wolę sobie w łeb strzelić.

Jestem wściekła i bez kija nie podchodź! Tak, do Ciebie mówię.




03 kwietnia 2024

109. Państwo śledziowie

Woda to od zawsze mój żywioł. Tęsknię za morzami i oceanami, tymczasem przez cały rok (do wakacji) zadowalam się ich słodkowodną namiastką.

Rybałki mieszkają ze mną nieprzerwanie od studiów, czyli od czasów prehistorycznych. Nie są zimne, śliskie i głupie. Pozwalają się głaskać i mają te swoje małe móżdżki, w których znajduje się i niewielki kącik dla pamięci. Bywało, że miewałam po dwa akwaria naraz, a do tego oddzielny zbiorniczek dla narybku. Dochowałam się nawet rybich wnuków.

Gdy byłam bardziej młoda niż jestem teraz, bywało, że dopadała mnie chandra albo jakiś problem. Siadałam wtedy na podłodze przed akwarium (umiejscowionym wtedy na dość niskiej szafce) i gapiłam się. Po godzinnym seansie wstawałam nówka sztuka i mogłam żyć.

W czasie trwania mojego niewydarzonego małżeństwa często płakałam i wtedy także akwarium przychodziło mi z pomocą. Zagłębienie się w podwodny świat stawia na nogi!

Rok temu zmieniłam zbiornik na większy niż miałam. Po raz pierwszy w życiu posadziłam rośliny z hodowli in vitro, które są bardzo maleńkie, dlatego na niektórych zdjęciach są one jeszcze niewyrośnięte.

To moje ukochane rodostomy zwane przeze mnie Czerwonymi Kapturkami. Zapierdzielają jak małe motorki!

Jeden otosek (Otocinclus macrospilus o imieniu Łukasz) pracuje nad rośliną, drugi - Żaborybogad spiernicza w prawo.

Poznajcie Edwarda żaglowca skalara (Pterophyllum scalare). To najszacowniejsza ryba w całej obsadzie, dostojna i w podeszłym wieku, ma już 10 lat.

A to Ryszard - zbrojnik pospolity (Ancistrus sp.). Wiecie, co robi? Pilnuje ikry. Potem będzie się opiekował narybkiem.

Moje śledzie nigdy mnie nudzą, wręcz przeciwnie, przyciągają jak magnes. Nawet gdy robię coś absorbującego, co chwilę odwracam się z fotelem albo podchodzę, by wlepiać wzrok w podwodną TV.

Tutaj rośliny już podrośnięte.

Ryśki majstrują przy korzeniu.

Edwarda już przedstawiać już nie trzeba.

Edek raz jeszcze.
Obserwacja akwarium ma w sobie coś z medytacji. Koi, relaksuje, uspokaja umysł, pełni funkcję terapeutyczną. Pozwala się skupić i pobudza kreatywność. Wywiera pozytywny wpływ na układ nerwowy i psychikę, posiadanie zbiornika zaleca się osobom cierpiącym na depresję (!). Posiadanie akwarium ma również dobroczynny wpływ na organizm: obniża ciśnienie, reguluje puls, stabilizuje rytm serca i pomaga w walce z chorobami układu krążenia. Natomiast w walce z plagą zatoczków (małych ślimaczków mnożących się jak moja szwagierka) pomagają mi moje ukochane drapieżniki – ślimaki z gatunku Clea helena, potocznie zwane Helenkami.

Moje słodkie Helenki

I więcej Helenek.