Co do Jajcusia, od dawna mam sprecyzowane zdanie.
Gówniarz i lekkoduch, Piotruś Pan.
Zagadkę stanowi dla mnie od paru lat Agatka.
Jajcusia znam jeszcze z osiedla, na którym się
wychowywaliśmy. Chodził z młodszą ode mnie o rok sąsiadką z mojej
klatki. Później nasze drogi się rozeszły, oboje pozakładaliśmy rodziny i wyprowadziliśmy
się z osiedla.
Spotkałam go po latach, gdy oboje byliśmy już po rozwodach.
Ucieszył się i poszliśmy na piwo. Okazało się, że znowu mieszka rzut
beretem ode mnie. Zaczęliśmy się odwiedzać, oglądać moje i jego
fotografie. Co istotne, Jajcuś mieszkał z ciocią, która żywiła go i opierała.
Nie muszę chyba dodawać, że było to jej mieszkanie. Zaczął mi się ochoczo zwierzać
z wszystkiego, co go aktualnie zaprzątało. W tamtym czasie pracował w sklepie
z elektroniką, ale gdy komornik zajął mu konto za niepłacenie alimentów na
niepełnosprawną córkę, co zrobił nasz geniusz? Otóż zwolnił się z pracy,
żeby nikt mu niczego nie zabierał. Pomysł iście godzien Eisteina. Będąc bezrobotnym
(utrzymywanym przez rodziców i ciotkę emerytkę), nudził się, więc zakładał
konta na wszystkich portalach randkowych po kolei. Tak poznał między innymi
Helenkę, miłą, dobrą dziewczynę, bezgranicznie mu oddaną. To ona uruchomiła mu
pracę – wziął w ajencję bardzo dobrze usytuowany kiosk Ruchu: z jednej
strony Politechnika, z drugiej gimnazjum. Ruch jak w ulu. Przez kilka
miesięcy prosperował jako tako, Helenka przywoziła mu towar (bowiem prawa jazdy
ani tym bardziej samochodu Jajcuś nie posiadł), myślała nad zaopatrzeniem i niemal
odwalała za niego całą robotę, sama mając po uszy swojej. W końcu Jajcuś,
który zawsze podkreśla, że jest „zdrowym mężczyzną” i „ma swoje potrzeby”,
powierzył mi mrożącą krew w żyłach tajemnicę: Helenka nie chciała iść z nim
do łóżka, bo była gorliwą katoliczką i na dodatek dziewicą, więc bez ślubu
nie było szans. Z jej strony było jeszcze gorzej. Chodziłyśmy razem na siłownię
i zrozpaczona Helenka wyjawiła mi, że taaak go kooocha, myślała, że jest
inny, tymczasem (zbrodniarz jeden) chciał zaciągnąć ją do łóżka (zgroza!). Ponadto,
gdy pewnego dnia poszli razem do filharmonii (ona fundowała bilety oczywiście),
w damskiej toalecie podeszła do niej obca kobieta i zapytała obcesowo:
„Ty też jesteś w ciąży z Jajcusiem?” Helenka o mało nie zeszła na
zawał i natychmiast zerwała z czyhającym na jej cnotę niewieścią
brutalem.
Po tym, jak Helenka odstawiła Jajcusia, delikwent
natychmiast zamordował kurę znoszącą złote jajka i kompletnie położył
biznes, bo już nie było frajera, który by za niego wszystko robił. Resztki
zjadł komornik, a Jajcuś wyszedł z tego z długiem o niebagatelnej
sumie 8000 zł i ponownie został bezrobotnym. Dług spłacili rodzice.
Tymczasem na horyzoncie pojawiła się Marzenka. Z zapałem
opowiadał o niej to, co wcześniej o Helence: że samodzielna, z własnym
mieszkaniem, samochodem, robiąca pyszne kolacyjki… Jak się okazało, Marzenka
była moją koleżanką po fachu i pracowała w LO Dzieciątka. Miłość trwała
czas jakiś, dzielna nauczycielka załatwiła Jajcusiowi jakąś pracę, z której
po dwóch miesiącach wyleciał. Będąc z Marzenką, nasz playboy opowiadał mi
równocześnie, jaka fajna jest Anka procująca na lotnisku, która (oczywiście) ma
dom, samochód, robi pyszne kolacyjki i jest dobra w łóżku. Z tych
powodów Jajcuś, niepomny na Marzenkę, od czasu do czasu zostawał u niej na
noc. Marzenka zaś nie kretynka, połapała się w sytuacji i z przytupem
odeszła z nowym gachem. Na krótką chwilę Anka z lotniska wysunęła się
na czoło peletonu, ale szybko okazało się, że na tapecie jest jakaś anglistka o imieniu
Ewelina, a równocześnie z nią urzędniczka sądowa o tym samym
imieniu. Obie miały mieszkania, samochody, robiły pyszne kolacyjki… Nie mogłam
już tego słuchać, więc opieprzyłam Jajcusia jak święty Michał diabła za jego
sposób patrzenia na kobiety i zaczęłam robić uniki. Pracę zmieniał nasz
bohater w tym czasie kilkakrotnie, z każdej wylatywał po 2-3 miesiącach.
Pewnego dnia dostałam SMS o treści: „Zapraszam do
kiosku przy alei Szlacheckiej ileś tam”. Poszłam obejrzeć to nowe cudo i zdębiałam.
Jajcuś wziął w ajencję kolejny kiosk, w jeszcze lepszej lokalizacji, pomiędzy
galerią handlową a uniwersytetem, w dodatku przy przystanku
autobusowym, przez który przewijały się tłumy. Nic, tylko garściami czerpać
korzyści. Pewnego razu uzyskałam wstrząsające nowiny. Jajcuś poznał nową laskę.
Opisał ją jako nauczycielkę w szkole muzycznej, niebieskooką blondynkę o imieniu
Agatka. W głowie błysnęła mi żaróweczka. Jakiś czas temu śpiewałam z taką
w dużym chórze i w chórze kameralnym. Ile ich w końcu mogło
być? Rzuciłam nazwiskiem i Jajcuś zrobił oczy jak ping-pongi. Zapytał tylko,
skąd wiedziałam. Za jakiś czas oświadczył z dumą, że wynajęli wspólnie
mieszkanie naprzeciw jego miejsca pracy i mam zaproszenie na parapetówkę.
I
SIĘ ZACZĘŁO!
W ciągu 10 (!) lat:
1. Jajcuś zdradzał Agatkę na prawo i na lewo,
kłamał, wykręcał się i kombinował jak koń pod górkę.
2. Nasz Piotruś Pan, siedząc w kiosku, bawił się
smartfonem, flirtując z panienkami, w efekcie wyszedł z mankiem
i zakończył działalność z długami większymi niż poprzednio.
3. Bohater niezłomny chyba ze 30 razy zmieniał w ciągu
tych 10 lat pracę.
4. Wykryłyśmy z Agatką, że Jajcuś ma też nieślubne
dziecko, chłopczyka, co do którego dwoje skurwysynów zrzekło się praw rodzicielskich
(chce mi się wyć, gdy o tym myślę, jak można tak zrobić z własnym
dzieckiem!). Dotarłyśmy zarówno do zdjęć, jak i do dokumentów.
5. Jajcuś wpadł na pomysł przemycania samochodów.
6. Jajcusiowi trafiło się kilka spraw w sądzie, bo nie
płacił rat.
7. Pracuś znalazł robotę marzeń, w której nie musiał
nic robić. Oficjalnie pełnił rolę ochroniarza w jaskini gry (potem okazało
się, że nielegalnej), co polegało na tym, że całymi dniami siedział ze smartfonem
i flirtował z panienkami.
8. Playboy od siedmiu boleści zdążył poinformować
rozmaitych znajomych, że Agatka jest do niczego w łóżku, a w ogóle
to jak ją poznał, była dziewicą.
9. Agatka zaczęła dostawać do skrzynki na listy
anonimy od nieznanych (niepodpisanych) nadawczyń. Jedne informowały, inne
ostrzegały, do tego doszły SMS-y. Totalne combo.
Ukoronowaniem działalności naszego herosa była scena
jak z „Killera”. Jajcusia i Agatkę obudzili pewnego dnia uzbrojeni po
zęby panowie, zrobili kipisz w całym mieszkaniu, pozabierali wszelkie
urządzenia elektroniczne i – pozostawiając osłupiałą Agatkę między
sponiewieranymi częściami bielizny wywalonej z szuflady – wyprowadzili Jajcusia
w kajdankach. Było to zwieńczenie długoletniego dochodzenia służb
rozpracowujących mafię, w której posiadaniu były sieci jaskiń hazardu.
Mafiosi się wybronią albo uciekną na koniec świata, a takie głupiutkie
Jajcusie zostaną wystawione i rzucone prokuratorom na pożarcie. Cymbał nie
siedzi w areszcie, bo brat wpłacił za niego kaucję. W oczekiwaniu na
rozprawę Jajcuś melduje się 4 razy w tygodniu na komendzie, beztrosko oglądając
meczyki, chrupiąc chipsiki i od czasu do czasu, za plecami Agatki,
przelatując jakąś panienkę. Ma chyba system nerwowy z tworzyw sztucznych,
bo każdy normalny człowiek na jego miejscu porobiłby się w gacie przed czekającym
go procesem.
W TYM MOMENCIE DOCHODZIMY DO SEDNA ZAGADKI: dlaczego
Agatka już 10 lat tkwi w tym związku?! Miłość? Naiwność? Przyzwyczajenie? Strach
przed byciem samą?
Od niej się tego nie dowiem, bo wielokrotnie odgrażała
się, że wystawi mu walizki i usadzi kopa na pożegnanie, ale na pogróżkach
się kończy. Agatka jest dla mnie wielką zagadką.
„Albo
go kocha, albo się uparła.
Na dobre, na niedobre i na litość boską.”?