Wracamy do frapujących zagadnień etymologicznych 😃
1.
Szwedzki stół – A
dlaczego nie niemiecki lub francuski?
Powstanie tego wyrażenia związane jest z
wydarzeniem historycznym. W czasie „potopu” szwedzkiego król szwedzki Karol X
Gustaw zapragnął zdobyć Zamość. Wprosił się do Jana Sobiepana Zamoyskiego na
ucztę, podczas której chciał skłonić go do poddania miasta. Zamoyski owszem,
urządził wystawną ucztę, ale poza murami miasta i dla upokorzenia Karola
Gustawa do stołów nie dostawiono krzeseł. Kto chciał jeść, musiał to robić na
stojąco.
2.
Niech cię licho porwie!
– Tak właściwie to co to jest to licho?
Licho to demon ze słowiańskich wierzeń.
Ukazywał się pod postacią chudej staruchy z jednym okiem. Licho podpalało domy,
zsyłało zarazy (no i mamy winnego covida!), podpiłowywało szczeble w drabinach.
W żaden sposób nie dało się go pozbyć i trzeba je było znosić, dopóki się nie
znudziło i samo się nie odczepiło. No i… licho nie śpi.
3.
Pleść androny – A to co
znowu?
Androny nie mają nic wspólnego z
wyrazami rozpoczynającymi się przedrostkiem „andro-” (np. andropauza, android).
W języku polskim pojawiło się już w okresie staropolskim, a przeniknęło do
naszego prawdopodobnie z włoskiego „androne”, oznaczającego kręte uliczki,
zaułki, plątaninę korytarzy.
4.
Wziąć kogoś na barana –
No właśnie, a dlaczego nie na krowę albo konia?
Otóż jeżeli któryś z baranów w stadzie nie
mógł z jakiegoś powodu iść o własnych siłach, pasterz niósł go, jednak nie na
rękach, a na plecach. Sadzał go brzuchem w dół, przednie łapki trzymał jedną
ręką, a tylne drugą.
5.
Niech to dunder świśnie!
– Co to za „dunder”?
Słowo „dunder” pierwotnie brzmiało
„donder” i wzięło swoje pochodzenie od niemieckiego „Donner” (piorun, grzmot).
Dawniej używano go jako przekleństwa. Mówiło się też „donderować”, czyli
krzyczeć na kogoś, gromić go, ochrzaniać.
6.
Mieć duszę na ramieniu
– A dlaczego nie tak jak Niemcy – na języku?
Wbrew pozorom nie jest to
naśladownictwo, a oba powiedzenia powstały niezależnie od siebie. pochodzą od
wierzenia, że dusza, opuszczając ciało, zanim odleci, zatrzymuje się jeszcze
chwilę, aby ostatnim spojrzeniem pożegnać umierającego.
7.
Esy floresy – No
właśnie, to już całkiem nie ma sensu!
A jednak ma. „Es” to nazwa litery „s” i
kształt, który ją przypomina. „Floresy” natomiast to z łaciny kwiaty. „Flores”
to w łacinie liczba mnoga, natomiast „floresy” doczekały się jeszcze polskiej
końcówki „-y”.
8.
Goły jak święty turecki
– Czy święci muzułmańscy są nadzy?
Niezupełnie, a w każdym razie nie
wszyscy. W XVII wieku za „tureckie” uważano całe terytorium Imperium
Osmańskiego. Święty turecki to ascetyczny mnich muzułmański, lecz… czy każdy
musiał być goły? Otóż niekoniecznie. Jednak staropolski podróżnik, pisarz i
arystokrata, Mikołaj Krzysztof Radziwiłł „Sierotka” przedstawił w swojej
relacji z podróży do Damaszku ludzi, którzy byli uważani za świętych już tutaj,
na ziemi. Bez względu na porę roku chodzili oni nago i golili głowy oraz brody.
Autor, spotkawszy takiego osobnika po raz pierwszy, pomyślał, że to człowiek
obłąkany. Uświadomiono mu jednak, że to święty prowadzący anielski żywot.
9.
Gonić w piętkę – Biec
na piętach?
Nie, nie. Wyrażenie to przeniknęło do
codziennej polszczyzny z XIX-wiecznego języka łowieckiego. Mianowicie mówiono o
psach, że gonią zające w piętkę, czyli z odwrotnej strony niż prowadził trop.
Odwracają się wówczas do tyłu, w stronę pięty.
10.
Łut szczęścia – Łut,
czyli co?
Łut to dawna jednostka masy wynosząca
12-13 gramów, a więc odrobinkę, bardzo niewiele.
11.
Mieć kiełbie we łbie –
Ryby w głowie?
Tak. W dawnych czasach rozpowszechniony
był pogląd, że głupi ludzie mają w głowie wodę. Ba! – mają jej tyle, że
swobodnie mogą pływać w niej ryby.