06 czerwca 2024

120. Zawód: ksiądz

W maju nasz uczeń został wyświęcony na księdza. 7 lat w seminarium mu najwyraźniej posłużyło, rozrósł się wszerz i dookoła. Inny, mój wychowanek ze zwariowanej klasy, skończył studia świeckie i poszedł do seminarium. Utył. Mają chłopaki głowy na karku, wybrali najbardziej intratny zawód w Polsce.

Gdy powiedzieć o kapłaństwie, że to zawód, duchowni i ich czciciele dostają piany na ustach. Natychmiast uruchamiają cały arsenał frazesów o „powołaniu”, „posłudze” i „sakramencie”. Żaden z tych sloganów nie jest, oczywiście, w najmniejszym stopniu argumentem. Malinowski bowiem miał powołanie do „posługi” kapłańskiej, więc został księdzem i za to mu ludzie płacą, Kowalski zaś z Nowakiem mieli powołanie do małżeństwa – i jakoś nikt im za to kasy nie daje, choć muszą teraz czymś zapchać nienażarte gęby swoich powołań. Kowalskiemu i Nowakowi płacą za to, że jeden przez 8 godzin poci się na budowie, a drugi użera się w urzędzie z rozjuszonymi petentami. Powołanie powołaniem, ale za coś żyć trzeba. To, co przynosi nam dochód, z czego żyjemy i utrzymujemy się, jest naszym wykonywanym zawodem. Jeżeli księża żyją z czegoś innego niż bycie księdzem, to proszę mnie oświecić, jeżeli zaś nie – przestać wyplatać farmazony.

Czciciele kleru podnoszą również, że kapłaństwo to sakrament. Ba! Czy ja zaprzeczam? Ależ skąd. Dodaję tylko, że taki np. chrzest również jest sakramentem, a dziwne, jakoś nikt nie chce mnie utrzymywać tylko z tego powodu, że jestem ochrzczona! A nawet bierzmowana. Niezorientowanym przypominam – bierzmowanie to też sakrament!

Pora spojrzeć prawdzie w oczy: ksiądz to taki sam zawód, jak każdy inny – tyle, że bardziej intratny i uprzywilejowany. Dochody duchownych nie są w żaden sposób możliwe do skontrolowania – wypłata odbywa się z ręki do ręki. Obłudnie twierdzą, że Bóg jest dla każdego, ale czynią z Niego towar rynkowy, każąc sobie płacić za msze, sakramenty, obrzędy. Za to tak zwane realizowanie powołania strzygą potulne owieczki bez żenady i ograniczeń – nawet te najbiedniejsze, bo zaszantażowane emocjonalnie oddadzą i dwie renciny, żeby godnie pochować staruszka małżonka. Nie pracują na siebie, bo każdej sytuacji wyciągają łapę po cudze pieniądze, prowadzą więc najzwyczajniej w świecie pasożytniczy tryb życia. Jakby i tego było mało, obdzierają z resztek pieniędzy permanentnie niedoinwestowaną, ledwo zipiącą oświatę. A czy taki np. nauczyciel biologii pcha im się do kościoła z płatnym wykładem o rozmnażaniu eugleny zielonej i czerpie za to garściami z ich budżetu?!

Obrońcy pokrzykują, że ksiądz też człowiek i jeść musi, mieszkać musi, przemieszczać się musi... Zgoda! Kowalski i Nowak też muszą – i to z całymi rodzinami. Czy wobec tego wyciągają rękę z tacą? Nie, Kowalski i Nowak zachrzaniają do pracy i nieraz ćwierć wieku im schodzi, żeby uwolnić się od mieszkania w 10 osób na 45 metrach kwadratowych.

Powołani do ewangelizowania najpierw niech się wezmą do jakiejś uczciwej pracy i na siebie zarobią, a potem głoszą Dobrą Nowinę – wtedy uwierzę, że ksiądz to nie zawód.