„Nie sraczkuj się tak! Oj, ty taka sraczkowata jesteś
jak moja mama nieboszczka” – mawiała do mnie siostra babci, a moja
ukochana cioteczka. Oznaczało to, że jestem narwana, gorączkuję się jak
prababcia. W każdej rodzinie funkcjonują charakterystyczne dla niej
powiedzonka. U nas „sraczkować się” i „być sraczkowatym” do
takich powiedzeń należą.
Dziadek, który nie pozwolił dać mnie „na zmarnowanie”,
czyli do żłobka i przedszkola, wymyślał dla mnie najlepsze dania. Kiedy grymasiłam,
że tego nie lubię, a tamtego nie będę jadła, zwykł mawiać z czułością:
„nie jedz, zdechnij!”. Dzisiaj dziadkowe „nie jedz, zdechnij!”
stosujemy przy każdej okazji, gdy ktoś wspomni, że czegoś nie lubi, za
czymś nie przepada albo że się odchudza. Wrosło w koloryt mojej
rodzinki na zawsze.
Z czasów przedwojennych pochodzi nasze „albo do sali,
albo do sraki”. Znaczy tyle, co „zdecyduj się, albo w prawo,
albo w lewo”. Wiąże się z tym historia pewnej zabawy tanecznej. W miejscu,
gdzie się odbywała, pojawił się lokalny dygnitarz i widząc stojące
przed budynkiem grupki młodzieży, zakrzyknął: „Albo do sali, albo do sraki!”.
Nasiąkaliśmy tymi słowami przez lata, aż utrwaliły się na wieki.
Głównie męska (ale nie tylko) część rodziny komentuje
dużą pupę stwierdzeniem „dupa jak Horodenka”. Horodenka to miasto na Ukrainie,
które dawno temu było wsią o ogromnych rozmiarach. Leżała niedaleko
miejsca zamieszkania dziadków. Wykorzystujemy ją, wzorem dziadka, do tego prostego
porównania.
![]() |
Kosiarka |
![]() |
Makohon |
Również tato, a wcześniej dziadek, upowszechnili w rodzinie
powiedzenie „kręcić się jak gówno w plumce” i o ile jego
znaczenie jest zrozumiałe (kręcić się po pomieszczeniu albo nie móc
się zdecydować), o tyle znaczenia słowa „plumka” do dziś nie znamy.
Ulubionym powiedzeniem mamy jest „do widzenia, rozumku!”, co jest oczywiste w pewnych (wcale nie rzadkich) sytuacjach.
Z kolei frazę „cekom i cekom” zawdzięczamy byłemu
mężowi mojej przyjaciółki. Pochodził on ze wsi i gdy się zezłościł
albo zdenerwował, włączała mu się gwara. I tak pewnego razu, gdy
któraś z córek zbyt długo zajmowała łazienkę, a on w przedpokoju
przebierał nogami, zaczął warczeć pod drzwiami: „No cekom i cekom. I cekom,
i cekom!”. Rozśmieszyło nas to strasznie, a potem się udzieliło
na dobre.
Bardzo jestem ciekawa oryginalnych powiedzonek będących częścią kolorytu rodzinnego w Waszych domach. Piszcie!