Nie wiem, jak mam pisać o tej osobie, więc nazwę ją po prostu Człowiekiem, Którego Spotykam.
Usłyszałam kiedyś, tuż za uchem, że ktoś rozmawia przez
telefon. O fryzjerze, kosmetyczce i innych babskich sprawach. Z form
czasownikowych również dawało się wywnioskować, że to kobieta. Zarejestrowałam
jednocześnie, że mówi dziwnym głosem, trochę jakby skrzekliwym, z nietypową
intonacją. Jednocześnie osoba ta zrównała się ze mną i moje
dedukcje się potwierdziły. Kobieta z szałową burzą ciemnorudych włosów,
pięknymi rzęsami, hybrydami zrobionymi na paznokciach upierścienionej dłoni. Na
obu nadgarstkach pobrzękiwały modne bransolety, których jej aż pozazdrościłam
(uwielbiam bransoletki!). I tylko w twarzy pokrytej starannym
makijażem miała coś osobliwego. Męczyło mnie to przez chwilę, aż w końcu
zrozumiałam: biologicznie był to mężczyzna.
Nie wiem, czy Człowiek, Którego Spotykam jest transwestytą,
czy transseksualistą, ale stawiam raczej na to drugie.
Ostatnie nasze spotkanie miało miejsce wczoraj, w okolicy
zamku. Już z daleka było widać pewną siebie, zadbaną młodą kobietę
emanującą seksapilem. Niestety, przede mną znalazła się grupa nastolatków
wracających ze szkoły. Od tego, co usłyszałam i jak się zachowywali,
pociemniało mi w oczach. Komentowali głośno, wołali „Mariolka”, gwizdali,
krzyczeli „gej”. Człowiek, Którego Spotykam nie zwracał na to uwagi, nadal
szedł pewnie i śmiało w wiosennych ciuszkach. Pomyślałam o tym,
co musi czuć taka osoba, zderzając się na każdym kroku z tego
rodzaju sytuacjami. Ile można znosić wyzwiska i drwiny? Zrobiło mi się
przeraźliwie smutno i właściwie to zachciało mi się płakać. Z żalu
i złości. Z żalu nad Człowiekiem, Którego Spotykam i z wściekłości
na ten tę hołotę, na popieprzony świat i podkarpacki, zapisiały
ciemnogród, w którym nie można być sobą, odstawać w jakikolwiek
sposób od grupy, być innym niż większość, bo płaci się za to bardzo wysoką
cenę. Bo katolickie społeczeństwo z chrześcijańskim miłosierdziem i miłością
bliźniego zaszczuje, zadziobie, zagryzie drugiego człowieka za to, że nie
mieści się w schemacie, tabelce, szufladce, matrycy.
Potwornie mi żal takich osób, to wczorajsze wydarzenie
unaoczniło mi, że mają bardziej pod górkę, niż jestem w stanie sobie
wyobrazić. Ile wody będzie musiało jeszcze upłynąć, żebyśmy jako społeczeństwo
pozwolili wreszcie ludziom żyć tak jak chcą, w zgodzie z samym sobą i bez
dotkliwych szykan?
Człowieku, Którego Spotykam i tysiącu innych – życzę Wam,
abyście mogli żyć w spokoju i znaleźć szczęście.