Do napisania tego tekstu zainspirował mnie „incydent” facebookowy. Pantera wie, o co chodzi, bo to ona zamieściła czyjś tekst, a ja go skomentowałam. Chodziło o to, że autor tego tekstu na początku zwrócił uwagę na powszechny błąd językowy, a kilka linijek niżej popełnił inny. Nie czepiam się tego akurat faceta, bo nie on pierwszy i nie ostatni popełnia błąd, jednak generalnie język polski uległ zrakowaceniu, a społeczeństwo – niemal powszechnemu analfabetyzmowi wtórnemu. Już nawet w mediach bez żenady stosuje się tak przaśny język, że czytać/słuchać hadko. Ortografia, interpunkcja, składnia, leksyka, gramatyka, frazeologia, stylistyka, słowotwórstwo, fleksja, a nawet fonetyka leżą i kwiczą. Społeczną zapaść umysłową widać jak na dłoni dlatego, że po roku 1989 rozpoczęło się systematyczne psucie oświaty, a także dlatego, że panuje moda na bylejakość i tylko tipsy oraz sztuczne rzęsy muszą być zrobione porządnie. Dziwi mnie nieustannie, jak można nie panować nad własnym językiem, który zna się od niemowlęctwa. Argument, że „nie każdy jest polonistą” do mnie nie trafia, a to dlatego, że na filologii polskiej nie uczy się czytać, pisać i mówić, tylko zgłębia się wiedzę daleko bardziej zaawansowaną niż codzienne użytkowanie języka.
Być może większość ma na to wywalone, ale mnie rozmaite
„kwiatki” rażą i wkurzają. Nie mam na to wpływu, tak mam od dzieciństwa.
Uważałam za jakieś dziwne i podejrzane dzieci, które mówiły „okieć” i „opatka”,
„prawom rączkom”, „brzydkom lalkom”, „kakało” itd. Na wszelki wypadek się odsuwałam.
Dzisiaj natomiast kipię wewnętrznie, gdy dorosła i wykształcona osoba
prosi mnie, żebym zamieściła na stronie internetowej „te loga”. Normalnie złamałam się
w kibici (której nie mam), bo szarpnęło mi kiszkami. A panie
polonistki (sic!) twierdzą, że „pracowni” pisze się przez dwa „i” na
końcu, akademia odbędzie się „na auli”, a uczniowie „są zaopiekowani”.
Zęby i śledziona wypadają, jak się tego słucha.
Wstrząsu doznałam niegdyś, gdy na ogromnym billboardzie
zobaczyłam słowo „trochu”, którego – niestety – używa przerażająca liczba
ludzi. Noż wszyscy święci! A, właśnie: „noż”, a nie „nosz”. „Trochę”, „po
trosze”, ale nigdy „trochu”! To jest taki językowy nowotwór, jak
rozpowszechnione przez kręgi kościelne „ubogacać”.
Nagminnie słychać: „kroić torta” czy „pisać bloga”, podczas
gdy powinno się „kroić tort” i „pisać blog”.
Pojąć nie mogę, skąd ludziom bierze się to nieszczęsne „a”
w słowie „lubiałem”. Nigdy nie powinno się tam pojawić.
Niezwykle popularne słowo „koleś” przybrało w dopełniaczu
formę „kolesi”, od której cierpnie skóra na pośladkach.
Popularne „włanczać”, „wziąść”, „w cudzysłowiu” i „bynajmniej”
używane zamiast „przynajmniej” to płotki w porównaniu z „teatrem
imieniem”, „szkołą imieniem” oraz „miesiącem majem” i „rokiem
dwutysięcznym dwudziestym”.
Cała kupa narodu „ubiera spodnie” albo już „ubrała buty, podczas
gdy ubrać to sobie może choinkę.
W pisowni nastały wszelkie plagi egipskie, wśród których najbardziej
szatańskim pomysłem jest oddzielanie przedrostków „super”, „mega-”, „mini-”, „ekstra-”,
„eks-” od wyrazów, których są cząstką. Druga, równie piekielna, to
nieodróżnianie „także” od „tak że”.
O żenującej modzie na mizdrzenie się poprzez wadliwe
wymawianie spółgłosek miękkich już pisałam, więc nie będę się powtarzać.
I jeszcze to nieszczęsne „-kł-” zamiast „kw”! Toczę pianę z pyska,
gdy słyszę „akła” zamiast „akwa”.
Polska języka za trudna jest? To co powiedzieć o chińskim,
hebrajskim, fińskim czy węgierskim? Uczniom już wytłumaczyłam, że nie mówi się
„tutaj pisze”, tylko „jest napisane”. Bardzo skutecznie, posługując się
pytaniem: idziesz, widzisz na chodniku kupę i co wtedy myślisz: „sra” czy „jest
nasrane”? Pojęli w stu procentach i twierdzą, że nie zapomną do końca
życia. Czyli jednak da się.
Aha, no i jestem winna Wam wyjaśnienie tytułu. Żeberka
wzięły się z formy „żebra” zamiast żebrze.
Dziękuję Czytelnikom za uwagę, rączki całuję, do nóżek padam
i polecam się na przyszłość.
Mistrzynią w posługiwaniu się językiem polskim nie jestem, ale przynajmniej chyba nie popełniam tych wszystkich błędów, które wymieniłaś (bo popełniam gorsze, huehehehahehuhehu). Staram się pisać i mówić poprawnie, ale wychodzi mi to różnie.
OdpowiedzUsuń"Kakałko" wypowiadane przez inne dzieci obrzydzało mnie do tego stopnia, że po dzień dzisiejszy mam jakiś problem z tym napojem. Choćby było najlepsze na świecie, to z tyłu głowy zawsze pojawia się pewne wspomnienie... Wspomnienie boleśnie przeżerającego się przez mózg "kakałka". I nie jestem w stanie go wypić.
Gdy słyszę "w cudzysłowiu" zamiast "w cudzysłowie", zdarza mi się pytać rozmówcę, czy mówi też "w dupiu", zamiast "w dupie".
Potężne raczyska tu zebrałaś. W związku z tym, coś stworzyłam i wysłałam to do Ciebie. Taki tam, drobny mem :D
No, ja również mam kakałkowstręt. Nie lubię kakao, a co za tym idzie, wyrobów czekoladowych z czekoladą na czele. Ale już białą tabliczkę wpierniczę jak małpa kit :-)
UsuńU mnie cała - szeroko pojęta - rodzina używa argumentu z "dupiem" :-)
Z widełem jest podobnie jak z kakałem, ktore jakos nieodmiennie przywodzi mi na mysl kał.
UsuńJa dostaje szalu sluchajac podcastow, bo wszyscy gadajacy zapraszaja na koniec na instagrama, fejzbuka, bloga.
Zaczal sie 24-ty rok nowego wieku, a niektorzy jeszcze nie nauczyli sie prawidlowego nazywania roku. Swoja droga ciekawe, ze nie mowili wczesniej tysieczny dziewiecsetny dziewiecdziesiaty osmy.
To ubieranie sukienek i butow tez mnie zwala z nog.
No i slynne pokazalem sie kolegą w nowym plaszczu.
Ale zaopiekowanie mnie zaskoczylo, myslalam, ze to nic takiego zlego.
Logika nie jest najwyraźniej najmocniejszą stroną Polaków. A wystarczy pomyśleć. Gramatyka jest konsekwentna jak matematyka.
Usuńmiałem kiedyś kolegę, który właśnie mawiał "trochu", nikt mu tego nie wytykał, uważaliśmy to regionalizm, bo gość pochodził z jakiegoś zapizdowa pod tytułem "Nowa Dęba", ale na tyle się tym wyróżniał, że wyłapał ksywę "Trochu", choć czasem mieliśmy kłopoty z jej odmianą przez przypadki i dochodziło do takich kwiatków, jak "zapytaj Trocha" lub "gadałem z Trochem"... ale rozumiem, że obecnie Nowa Dęba rządzi na billboardach?...
OdpowiedzUsuńno właśnie, "wyżebrzył (na piwo)", czy "wyżebrzał"?... odkąd istnieje zamiennik "(wy)sępić", to chyba nie ma już zagadnienia...
ja za to mam taką manierę, że nie toleruję za bardzo "napisać u kogoś (komentarz) na blogu"... znaczy to jest wykonalne, gdy się zna login, hasło, czy jakieś tricki hakierskie {hakowskie?}, ale komentuje się "na forum (blogowym)", do gwałconego w popielnik czarneka mizeryji!...
p.jzns :)
Piotr, piszesz komentarz pod postem, czyli zamieszczasz na blogu- nie ma tam etykiety forum, a po to są pola pod postem, by wpisać komentarz bez znajomości hasła i loginu. Tak ja uważam, ale mogę się, rzecz jasna, mylić.
Usuń:)))) Slownik jezyka polskiego: "po trochu
Usuń1. «w małej ilości»
2. «niewielkimi porcjami, co jakiś czas»
3. «w pewnym stopniu»
• po troszku, po troszeczku"
@Jaskółka...
Usuńi tak, i nie... bo z jednej strony "blog" to faktycznie całość: i posty, i forum (oznaczone jako "komentarze"), ale z drugiej strony "napisać na blogu" dość jasno oznacza, że chodzi o treść posta... dlatego też z podszedłem z pewnym dystansem do sprawy i użyłem słowa "maniera" :)
@Echo...
on nie używał słowa "po", ale nie w ramach skrótu, tylko mawiał "trochu za mało (np.) zapłacili" albo "trochu się zmęczyłem (zdziwiłem, źle się czuję, etc)"... wstaw tam "po" na początku i sobie przeczytaj, co by wyszło...
@J...
Usuńp.s. przy okazji jakże idiotycznie brzmi "pisać bloga", albo jeszcze gorzej "pisać posty na blogu", bo znika to wszystkie blogi muzyczne lub graficzne, czy jakieś hybrydowe... bo bloga lub posty na tym blogu się tworzy, albo ewentualnie komponuje i to jest najlogiczniejsze...
Dlaczego źle "pisać posty na blogu'? Twoja argumentacja mnie nie przekonuje. Jak pisze tekst w poście ( mój autorski), to piszę post, jak robię grafikę, czy muzykę, to tworzę (tu masz racje) post pod warunkiem, że jest to moja twórczość, a nie wklejki odtwórcze (wtedy jednak piszę post z wklejkami). Natomiast, kiedy edytuję cały wygląd bloga, to tworzę blog:)
Usuń@J...
Usuńtworzenie kolażu to też jest twórczość, autor niekoniecznie musi być twórcą jego elementów...
No nie wiem:):) Ja, w każdym razie, chyba nie zmienię przyzwyczajeń i będę pisała, że "piszę post". W końcu, gdybym trzymała stała poprawność, zanudzilibyście się , a tak zawsze będzie można napisać "Sorry, ale strzeliłaś babola":):):)
Usuńja mawiam czasami "ukręcić posta" i też działa :)
Usuń@PKanalia
UsuńTo pisanie na blogu jest skrótem myslowym, a nie błędem językowym. Jaskółka ma dobre spojrzenie na tę kwestię.
@Echo
UsuńW gramatce jak w matematyce - nie oszukasz. Rzeczownik "trocha" jest rodzaju żeńskiego, więc nie może przybierać w odmianie męskich końcówek. Nie wiem, jakiego słownika dopadłaś, ale najprawdopodobniej jednego z nowszych. Obecna rada Języka robi cuda z dupy, zezwala na najdziwniejsze kombinacje alpejskie, zamiast chronić język przez zniszczeniem.
@F.B...
Usuńokay, stąd też mój wspomniany wcześniej dystans do sprawy i brak uporu, aby czepiać się "pisania na blogu"...
de facto, to ja się czepiam tylko wtedy, gdy chcę komuś przysrać rewanżowo, gdy ktoś zaczyna przysrywać się do mnie, a w trakcie rozmowy przypadkiem wręczył mi taki właśnie młotek do przysrywania :)
W takiej sytuacji o przysranie aż się prosi :-)
UsuńCzęść z tych błędów to powielanie tego jak mówi rodzina. Są też takie, które wynikają z jakichś dziwacznych pomysłów różnych grup. Ostatnio jakaś nie znana mi bliżej grupa wymyśliła, że wojna za naszą wschodnią granicą jest w Ukrainie, a nie na Ukrainie. Dla mnie to nieco dziwne przekręcanie istniejących od wielu lat zasad.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że po prostu szkoła uczy tych wszystkich zasad w anachroniczny sposób. Do dziś nie rozumiem po co na gramatyce musiałem uczyć się rodzajów zdania, rozpisywać ich części na tablicy itp. Nie nauczyłem się wtedy właściwie nic z gramatyki i jej zasad. Do tego nauczycielka wywoływała u całej klasy paraliż jak tylko padało hasło ,,dziś zajmiemy się gramatyką". No ale może po prostu nie rozumiem i nie zrozumiem pewnych rzeczy i ich przyczyn. :)
Pozdrawiam!
Mozaika Rzeczywistości.
Obie formy są poprawne gramatycznie ale jak powiesz wojna w Polsce czy na Polsce? Wiec dlaczego na Ukrainie, która jest integralnym państwem. A nie częścią ZSRR. Na Slasku ale gdy Slask oddzieli się od Polski to będziemy mówić W. .
UsuńForma grzecznościowa i szacunek.
Usuń@T. Jednak do momentu wybuchu wojny słyszałem tylko o zwrocie, że coś dzieje się ,,na" Ukrainie. Zmiana na ,,w" pojawiła się w moim odczuciu nagle, co więcej mówienie w taki czy inny sposób wcale nie musi nieść ze sobą szacunku czy innych pozytywnych emocji.
Usuńjakoś nikt nie płacze, gdy się mówi "na Węgry", "na Węgrzech", choć politpoprawnie powinno być "do Węgier", "we Węgrach", LOL...
UsuńPP - formy NA zazwyczaj występują w kontekście historycznym, podległym lub wewnętrznym. w przypadku wojny o niepodległość, podkreślamy tę niepodległość, i tyle. możesz mówić na Ukrainie, nikt ci za to głowy nie urwie...
Usuń@Piotr Piętowski
Usuń@PKanalia
Bezsprzecznie obaj macie rację. Jeden pierdnął, dziesięciu podało dalej i tak zrodziła się niestrawana moda językowa.
z tego wszystkiego można odnieść wrażenie, że jak powiem "idę do piwa", a nie "na piwo", to bardziej cenię to, co chcę wypić, a gdy wrócę, to komunikat "byłem na piwie" oznacza, że jestem mniej usatysfakcjonowany, niż gdybym powiedział "byłem w piwie", LOL...
Usuń"Byłem w piwie" to brzmi jak zjedzona golonka w piwie, z tym, że zamiast golonki wystąpiłeś Ty :-))))
Usuńi na koniec zagadka: co to znaczy mieszkać POD Warszawą?... czyli gdzie?... w Wołominie?... w Pruszkowie?... a może w metrze, albo w kolektorze miejskim?...
UsuńSpokojnie, to wchodzi w zakres normy językowej. Ale że w metrze (lub kolektorze) to świetne skojarzenie!
Usuńbył kiedyś jakiś taki film, gdzie gość na Śląsku się założył, jak szybko wypije ileś tam piwa... rozebrał się do galotów i wlazł do beczki z gorącą wodą, którą podczas próby, pijąc halbę za halbą magicznym sposobem zamienił w "popiwek"...
Usuńtak mi się jakoś skojarzyło :)
Dobre, he, he.
Usuńjeszcze raz, bo się popieprzyło:
Usuńtak poważniej, to chyba są zamienne formy: "metro jeździ w Warszawie" i "metro jeździ pod Warszawą"? /czyli w Wołominie lub Pruszkowie zresztą?/... za to tramwaj/autobus jeździ W Warszawie lub PO Warszawie, a dlaczego nie NA Warszawie, co byłoby przecież nawet logiczne...
ale za to (w gwarze warszawskiej) jakiś wujek jeździ NA taksówce, czyli pracuje jako taksówkarz... okay, czyli jeśli auto jest marki "Warszawa" /były kiedyś takie/, to on jeździ NA warszawie, tak?... otóż nie... on jeździ WarszawĄ!!!... weź tu nie zgłupiej od tego :)
To tak jak z tym "na auli" i "na stołówce". No i jeszcze: jak mi uczniowie mówią: "Pani profesor, chodźmy na pole", to im odpowiadam, że na polu to się buraki sadzi. I część kuma, a część nie...
Usuńmam kobitę spod Krakowa, więc permanentnie już mówię "na pole"/"na polu" zamiast po ludzku "na dwór"/"na dworzu"/U, nie E :)/...
UsuńTak, Małopolska jest opętana z tym polem i jeszcze nas po sąsiedzku zaraża :-)
Usuńza to na Śląsku (Górnym) mówi się "na plac"/"na placu", ale to raczej jest zamiennik do "na podwórze" albo "na dziedziniec", coś w tym stylu...
UsuńTego już nie zgłębiam. Nie lubię gwar.
UsuńFajnie brzmi "Nie jeżdżę po alkoholu" . No. ja też nie, wolę go wypić:)
Usuńniegwarowo pewnie(?) brzmi "na otwarty teren", czy też "na świeże powietrze", tylko to strasznie długie, niepraktyczne, może dobre dla różnych tekstów literackich, ale nie do gadania common...
UsuńMówię zamiennie: "na pole", "na dwór" no i poinstruujcie mnie, jak powiedzieć poprawienie o wyjściu z domu na zewnątrz.
UsuńA jeszcze taka perełka nagminnie stosowana- ukroiłam/zjadłam torta (dobrze, że nie po śląsku dorta)
Ja to samo twierdzę, gdy mam przed sobą butelkę piwa. Szkoda je wylać pod koła samochodu, wolę wypić :-)
UsuńNorma językowa jest taka, że poprawne jest "na dwór", ale ja tego w ogóle unikam (bo mi się nie podoba), konkretyzując miejsce, np. "na podwórze", "do ogrodu", "na ulicę", "na zewnątrz".
Z tym tortem to włosy wychodzą i pełzną po chodniku! To jakaś makabryczna plaga!
A te głoski bezdźwięczne zamiast dźwięcznych: fszystko zamiast wszystko? A spróbuj zwrócić uwagę, to usłyszysz, mój blog, mój dom, moja strona na Facebooku i "mogę robić fszystko co chcem". Co ciekawe, ludzie odbierają takiego kogoś jako oryginał i przyzwalają na takie pisanie.
OdpowiedzUsuńNatomiast "ubieram", "wkładam", "zakładam" (ubiór)- nie uznaję takich błędów, bo to są naleciałości regionalne takie jak "wyjść na pole", czy "wyjść na dwór".
Spotkałam się też z obśmianiem ( fajne słowo- wyśmianiem) mojego bloga, że takie "poprawne pisanie, chachacha...że zrzygać się można".
Przy czym wcale nie uważam, iż piszę jakoś hiper poprawnie, a wręcz często mam językowe wpadki.
Myślę, że czasem trzeba jakoś językowo post ubarwić, by blog nie stał się nudny, ale gdy się nadużywa jakiejś maniery, to staje się on nieznośny.
No i chyba strzeliłam byka, a dałaś przykłada na NIE- hiperpoprawnie, prawda?
Usuń"Przykład", oczywiście "przykład". Popatrz Frau, co się dzieje, zaraz dostanę fobii, a to zwykła literówka mi uciekła przed poprawą. Chyba zaraz się zapłaczę bo zwykła literówka miesza przypadki.
UsuńNie płacz, Jaskółko, ja Cię pocieszę :-)) Literówka to nie koniec świata :-)
UsuńSpecjalne przyjmowanie jakiegoś stylu lub tworzenie neologizmów to nie błędy, lecz zabiegi celowe. Tylko że najpierw trzeba umieć mówić/pisać poprawnie, a dopiero potem brać się za twórczość radosną :-)
kiedyś miałem zboczenie zawodowe poprawności z czasów, gdy pracowałem jako operator DTP /taki komputerowy zecer/, teraz już mi przeszło i mam wyrąbane, gadam i piszę jak chcę, "na Intuicję", tylko zostało mi jedno: szlag mnie trafia, gdy wyjustuję pisany tekst i za bardzo mi słowa rozstrzeli, jakoś moje poczucie estetyki wyje... jak napiszę posta, to potem dużo czasu mi zabiera poprawianie, zamiana słów na krótsze lub wstawianie jakichś krótszych jako wypełniacz, co trochę rzutuje na styl... i jest to chore, bo wystarczy inny komputer, inny monitor, czy wyświetlacz, a cała robota do dupy, bo wszystko się sypie :)
UsuńNajlepiej ustawić sobie konkretne zagęszczenie liter w menu czcionki.
UsuńNawet po ustawieniach komputer rządzi i robi swoje:):):)
Usuńnie sposób przewidzieć do końca, jak cudzy komputer zinterpretuje takie czy inne ustawienia innego grata, więc ta moja dłubanina przy kosmetyce tekstu to wciąż głupiego robota... no, ale czy tak naprawdę wszystko muszę robić mądrze?, LOL...
UsuńJa po napisaniu pierwszego zdania daję "zaznacz wszystko" i od razu ustawiam wyjustowanie, interlinię, wielkość i rodzaj czcionki, ale jak wklejasz cytat, to musisz go zostawić. Nie wiem dlaczego dużo tekstów jest ustawionych do prawej strony i po wyjustowaniu słowa się rozłażą.
UsuńJaskółko, przecież cytat też możesz sformatować.
UsuńWydaje mi się, że są one ustawione do prawej dlatego, że są wstawiane przed tekst właściwy i wtedy idą na prawą stronę.
Albo nie wiem, niezbadane są wyroki Microsoftu!
No tak, są odpowiednie ustawienia, sęk w tym, że one szwankują. Bloger robi , co chce, na Facebooku też się cuda dzieją, mój komputer nagle zamyka mi stronę, którą przeglądam, komentarze wchodzą, albo nie.
UsuńTo wszystko sprawia, że coraz bardziej mi się nie chce zwalczyć.
U mnie blogger zasadniczo nie szwankuje. Wkurza mnie tylko to wrzucanie komentarzy do spamu. A Facebook to już w ogóle teksańska masakra piłą mechaniczną.
Usuń:):):):):)
UsuńNo to mnie bardzo zmartwilas tym "blog". Myslalam, ze "wypowiada sie na blogu", "nie pisze bloga"... myslalam, ze blog jest odmienny bo to ani radio, ani biuro. Uwierz rowniez, ze jezyk finski jest duzo latwiejszy od polskiego, jest bardzo logiczny, otwarty na nowe slowa, zdania mozna czytac od przodu do tylu i od tylu do przodu, nie wszystnie oczywiscie. Czyta sie tak jak sie pisze i nie ma zbitek "szczebrzynskich ani wrzeszczowych". Dobry tekst i dajacy duzo do myslenia :)))
OdpowiedzUsuńNie w tym rzecz, Echo. Zapraszac na (kogo, co) blog, instagram, fajzbuk, a nie bloga, instagrama, fejzbuka jak sie powszechnie mowi. Natomiast nie pisze sie (kogo, czego) bloga wlasnie. Nie ma sie instagrama. To jest jak najbardziej odmienne. A radio z biurem i studiem sa juz od dawna odmienne.
UsuńOk. Chodzi wiec o "zapraszam" ktory wymaga rzadu biernikowego. Wybór rządu biernikowego może też sugerować, że traktujemy wyrażony w bierniku obiekt całościowo, podczas gdy użycie dopełniacza znamionuje cząstkowość...
UsuńEcho, tutaj nie czai się nadzwyczajnego. Biernik wymaga biernika, Pantera bardzo przystępnie Ci to wyjaśniła.
UsuńBiernik zawsze byl problematyczny. Moze jakies wyjatki tez wystepuja? Tesknie do jezykow, ktore maja tylko cztery przypadki choc uzywam jezyka, w ktorym tych przypadkow jest 15 w uzyciu i to tylko prezyzuje wypowiedz a nie utrudnia komunikacji jezykowej. Daje tylko mozliwosc wyboru sposobu wypowiedzi w zaleznosci od okolicznosci. Uczy sie koncowek 15 przypadkow i do tego kilka wyjatkow a nie jak w polskim; wyjatek za wyjatkiem choc przypadkow mniej. Jezyk potoczny, do zwyczajnej komunikacji miedzyludzkiej jest bardziej elastyczny. I dobrze bo przeciez o przekazanie pewnych tresci chodzi a "polonisci i inni znawcy jezyka" niech poprawiaja jak jest taka potrzeba. Nalecialosci gwarowe tez mozna traktowac jako wzbogacanie jezyka a nie jego zasmiecanie. "Pisac blog" czy "pisac bloga" znaczy, ze jednak ktos umie pisac i ma ochote dzielic sie z innymi wlasnie w tej formie. Samo slowo "blog" jest troche obce: pochodzi od ang. "weblog" (web+log)=dziennik sieciowy , pierwszy raz uzyte w 1999 roku. Z sieci wziete: "Blog ma rodzaj męski nieżywotny, w dopełniaczu blogu, w bierniku blog. Potocznie słowo to funkcjonuje w rodzaju męskozwierzęcym i wówczas ma dopełniacz bloga, równy biernikowi.
UsuńA zatem pisze Pani i czyta blog, potocznie bloga. Post pisze Pani na blogu, ale wysyła go na blog, a potocznie na bloga." (Slownik jezyka polskiegoPWN)
"Pisac blog czy pisac bloga znaczy, ze jednak ktos umie pisac". CHRYSTE PANIE!!!!!
UsuńNo chyba że chodzi o to, że ktoś umie wciskać klawisze. Małpę od biedy też dałoby się nauczyć :-)))
Chryste Pani! Zmienmy "umie pisac" na "ma odwage pisac". Z wszystkimi konsekwencjami. :)
UsuńZamieńmy na "nie ma samoświadomości" lub na "ma wygórowane mniemanie o sobie".
UsuńNie zgadzam sie! Blogerki posiadaja samoswiadomosc i wcale nie musza miec wygorowanego mniemania o sobie. Choc czasem maja ale albo jedno, albo drugie. Raczej nie obydwie cechy razem.
UsuńZgadza się, niektóre mają samoświadomość i nie mają wygórowanego mniemania o sobie. Ale jest i kupa barachła.
UsuńZeby otrzymac czyste ziarno, nalezy przez sito przesiac rowniez plewy. Szkoda, ze juz cepow sie nie uzywa.
UsuńNo co Ty? Cepów ci u nas dostatek! :-)))
UsuńNo to dziwne... hmmm.
UsuńStaram sie, ale czasem i mnie cos sie zdarzy.
OdpowiedzUsuńKażdemu się zdarzy, bo nikt nie jest absolutnym geniuszem.
UsuńKoleżanka z liceum miała wzdychającego, ale niezbyt jej się podobał. Zapytana przez nas - ale o co Ci chodzi, dlaczego nie - odrzekła:
OdpowiedzUsuń- Bo nosi koszulki polo i mówi "troszku".
🤣🤣🤣
Też odprawiłabym go z kwitkiem!
UsuńA czemó nakle masz takom małom tżcionkem na blogu? Kuwa, nic nje widzem! I to jest troszeczku nienormalne, że tak masz.
OdpowiedzUsuńA jak pisałam np. superbohater, to mi podkreślało, że robię byczki znad Trzebyczki.
Sorry, chora jestem, więc wybacz.
Serio mam małą? Nie wiem. Postaram się poprawić. Blogger zrobił mi to sam (z Adamem Słodowym)!
UsuńZawsze mówię, żeby nie słuchać podkreśleń komputera, bo to ograniczony debil.
PS I jeszcze jedno: kocham swoje sztuczne rzęsy, jakem matka polonistki. :)))
OdpowiedzUsuńI dobrze, ikochaj! U Ciebie są one tylko upiększającym dodatkiem do osobowości, a nie istotą człowieka, jak w wypadku pustogłowych.
UsuńKurde jasne - zmieniłam laptop i czcionka normalna - magia! Ale fakt, drugi mam mały, taki do torebki, może dlatego?
UsuńA kit mu w uszy - nie lubię laptopów i korzystam z nich tylko w razie jakiejś straszliwej konieczności. Mój leży w szafie z ubraniami pod... stosem bluzek.
UsuńSerio? A ja tylko laptopy. W domu, dla siebie mam dwa. W klasie też mam laptop. Łatwiej mi się z nim przemieszczać. Mały kupiłam, bo brałam go na zajęcia do szpitala (teraz już jest tam tablica interaktywna) i w podróż.
UsuńA co do bluzek - rozumiem doskonale, też mam stos, jak Aśka z Arcu (płaski dowcip, wiem).
Nie martw się płaskością, ja i tak nie wiem, kto to Aśka z Arcu :-)
UsuńInteresujace. Kto ma stos ubran? Ten, kto sie lubi przebierac... w inna plec, rowniez? Aska to Joanna urodzona w Ars i zwana d'Arc czyli Aska z Arcu :))))
UsuńAaa, tak mi mówcie! Że też nie skojarzyłam...
UsuńPisać bloga i posiadać pilota do telewizora - w jakimś programie w TV Polonia bodajże, pan od zawiłości języka objaśniał widzów, że te formy w języku potocznym są dopuszczalne.
OdpowiedzUsuńBłędy w ustach przeciętnego Kowalskiego, to Pikuś, w radiu czy w wywiadach telewizyjnych zdarzają się takie kwiatki, że włos siwieje - pan redaktor speniał się (czyli strach go obleciał); czy panu palma nie odbije?- pytanie do polityka itp.
Jotko, współcześnie Rada Języka schodzi na psy i dopuszcza byle łajno.
UsuńTo prawda Rada Języka to już tragedia, dopuszcza wszystko, co durne i czego nie powinno być. Niebawem kakałko będzie prawidłowe.
UsuńNie wiem, czy mądrzy ludzie już wymarli i nie ma kogo tam posadzić? Przecież język jest chroniony prawnie, a tymczasem robi sie z niego ściek.
UsuńOd dawna krew mnie zalewa jak słyszę o ubieraniu ubrania.
OdpowiedzUsuńTę lekcję o nasraniu zapamiętam i będę nauczać dalej.
Powinno się ten tekst opublikować szerszej publiczności. Brawo!
Takie tajniki nauczania :-)))
UsuńTo ja już nic nie napiszę :(
OdpowiedzUsuńAle dlaczego?!
UsuńBo okazuje się, że nie umiem po polsku. Ale może dlatego, że zmęczona jestem.
UsuńDziwy prawisz, Kobieto - ale może dlatego, że zmęczona jesteś :-) Czytam Cię od dawna i jakoś jeszcze się nie nadziałam na nic, co podniosłoby mi ciśnienie.
UsuńMam jeszcze tydzień na jakiś odpoczynek, może się uda.
UsuńA po co? U mnie ferie już się skończyły i powrót do mordoru skutecznie pilnuje, żeby ciśnienie mi nie spadło.
UsuńNo połowy nie rozumiem co to napisałaś bo nie używam 😮 i w życiu mym by mi do głowy nie przyszło.
OdpowiedzUsuńOraz blog to blog można się wygłupiać ile wlezie. Pisać uprawiać słowotwórstwo olewać zasady gramatyki. Aleee w publicznych mediach som jakieś granice. Prawdaż.
ach i jeszcze dodam, że język to nie jest kościół katolicki z kanonami wiary, tylko żywa instytucja, która ulega zmianom. i to jest normalne, bo zycie się zmienia szybciutko. tyle, senkju. za uwage.
UsuńŻyje, zmienia się, ale pozbawiony reguł, przestaje być językiem.
Usuńreguły też się zmieniajom ;-)
Usuńale żebyśmy sie zrozumiały i mnie dobijają te potwory językowe i akcent!!!
O, właśnie! O akcencie nie wspomniałam, a to kolejna choroba. I masz rację, też dobija.
UsuńJesteś bardzo surowa w ocenie. Ja lubię czasem poeksperymentować słowami na blogu. Ich zniekształcenie bywa znaczące. I świat się od tego nie wali. Bardziej mnie drażni używanie powiedzeń/przysłów przez znaczące osoby, w sposób świadczący o ich nieznajomości. Np. sypać piach w szprychy lub mówić dookoła. To tylko z ostatniego tygodnia.
OdpowiedzUsuńAleż Szarabajko, świadome eksperymentowanie to zupełnie co innego! Specjalne przyjmowanie jakiegoś stylu lub tworzenie neologizmów to nie błędy, lecz zabiegi celowe. Tylko że najpierw trzeba umieć mówić/pisać poprawnie, a dopiero potem brać się za twórczość radosną :-) Sama mam tendencję do radosnego słowotwórstwa, to świetna zabawa i jakoś tak samo mi wychodzi.
UsuńPodzielam Twój niesmak chociaż oczywiście mieszkając pół życia poza granicami Polski musiałem przywyknąć do wielu zniekształceń językowych. Poza kiepską polszczyzną mam dodatkowo do czynienia do wtrącania wielu słów angielskich i co gorsza do spolszczania słów angielskich a na dodatek, żyjąc w wyjątkowo wielokulturowym społeczeństwie australijskim, mam wokół zupełne języków pomieszanie. Na dodatek, w polskim sklepie, chcieli mi wczoraj sprzedać salceson ozorkowy.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o słowo "trochu" to chyba jest to jakaś regionalna mutacja, używał tego słowa jeden z nauczycieli w szkole podstawowej a był to całkiem kulturalny, przedwojenny nauczyciel.
Pamiętam, że zanim poszedłem do szkoły w niektóre dni byłem pod opieką bardzo kulturalnej starszej pani (ona musiała być urodzona przed I Wojną), która zawsze witała mnie pytaniem: Leszku, czy piłeś już śniadanie?
To doprowadzało mnie do takiej furii, że przez pół godziny byłem dla niej bardzo niemiły.
Tak, to jakiś archaizm, bo używała go i moja "przedwojenna" ciotka (siostra babci). Mam dwie koleżanki (i obie są polonistkami!), które "piją" lekarstwa i nie chodzi o syropy, tylko tabletki. Działa to na mnie tak samo jak owo "picie śniadania".
UsuńJa sam od podobnych kwiatków nie jestem wolny. Podejrzewam że nie raz będąc na moim blogu klęłaś pod nosem, albo czytając może komentarze. Co gorsza czytam książki, więc coś nie coś powinno mi się utrwalać, ale jednak... Dlatego nie będę rzucał kamieniami w ludzi którzy takie kwiatki sieją a jedynie pokornie spuszczę głowę... 😅
OdpowiedzUsuńNiczego nie spuszczaj, masz ogromny potencjał i trzeba z niego korzystać! Będę Cię podtrzymywać na duchu :-)
UsuńDzięki. Ja mam świadomość że nie tworzę tekstów wysokich lotów i zdecydowanie nadużywam przekleństw, ale akurat to wydaje się nikomu nie przeszkadzać 😉 Zresztą lepiej przekląć i dać upust emocjom, niż kogoś z nadmiaru owych zabić😅
UsuńMyślałam o Twoich tekstach przedwczoraj o poranku i doszłam do zupełnie innego wniosku. Tworzysz bardzo zgrabne wypowiedzi. Wulgaryzmy to Twój styl, a że ortografia czasem zapłacze... każdemu się zdarza.
UsuńUwierz, że gdyby komputerowy słownik nie podkreślał to wyglądało by jeszcze gorzej 😂
UsuńNie wierzę, bo sama doświadczam debilnego podkreślania! Ten słownik może przynieść więcej złego niż pożytku.
UsuńNie wiem jak go wyłączyć i dlatego wciąż z niego korzystam 😅 "Byki" się każdemu zdarzają 😉
UsuńW menu "narzędzia" jest sprawdzanie. Ale tam, korzystaj, może Ci nie zaszkodzi :-)
Usuń😂😂😂 Fakt, wyłączając mógłbym tylko pogorszyć. Co prawda nie piszę "kurwa" przez "ó", ale i tak by się kwiatków namnożyło 😉
UsuńA to drugie pisze się przez "ch", ale to już wiesz 😂 😂
UsuńTak, przez "ch" żeby ów chuj był dłuższy 😂 Tylko w przypadku określania nim Jarosława Kaczyńskiego pisze się przez "h" bo to mały huj 😂
UsuńBardzo mały (krótki). Wystarczyłoby nawet samo "uj".
UsuńWystarczyło by go wsadzić w kaftan i wystrzelić na księżyc i było by po uju 😂
UsuńSerio? Chcesz zanieczyszczać kosmos?!
UsuńJak wiesz czasem piszę o naszym języku....Biję się jednak w piersi, bo i mi czasem zdarzają się wpadki, zwłaszcza jak rozmawiam z młodszym pokoleniem...
OdpowiedzUsuńA co do tytułu... Cóż pierwsza reakcja - oj dawno ich nie jadłam:)))
Pozdrawiam żółtym uśmiechem ranników
Ismeno, nikt nie jest wszystkowiedzący. Ja na przykład nie wiem, co to są ranniki :-)
UsuńPiękne, żółte kwiatki kwitnące czasem jeszcze przed przebiśniegami
UsuńPozdrawiam serdecznie
Sprawdziłam - ładne.
Usuństrach notkę skrobnąć... bo przyjdzie pani Frau z bacikiem i skarci bez litości, aż pupka spuchnie.
OdpowiedzUsuńTo będzie taka mała perwersyjka.
UsuńZdarza się, że jakieś wykwity mnie drażnią (np. nieodmienianie słowa radio czy studio), sama robię błędy wynikające z przyzwyczajenia, regionalizmu, z tego, że wcześniej nie wiedziałam, że inna forma jest właściwa. Ale do całej sprawy nie podchodzę aż tak emocjonalnie. Zdarzyło mi się, że zrobiłam kiedyś w notatce błąd ortograficzny, ktoś mi zwrócił uwagę (za co byłam wdzięczna), ale forma tej uwagi była niezwykle emocjonalna. Uśmiechnęłam się, bo osobie przeszkadzało jedno moje potknięcie, a nie przeszkadzał cały własny tekst pisany bez polskich znaków. Tak też bywa. O "pisaniu bloga" oficjalna opinia jest taka, że to forma niestaranna. I wszystko się zgadza. Bo ja właśnie tak piszę bloga :D Pozdrowienia z zaciapanej deszczem Irlandii.
OdpowiedzUsuńJakoś tak mam, że nie umiem przejść nad tymi rzeczami do porządku dziennego. I co ja poradzę, że jestem ładna, fotogeniczna i taka zgrabna? :-)
UsuńNo, toś wygarnęła, aż strach komentować! Ale, tak na poważnie, to wszystko prawda... niestety.
OdpowiedzUsuńKomentuj spokojnie. Nie pożrę Cię :-)
UsuńPrzybiegłam tu do Ciebie z jakiegoś innego bloga, chyba pod wrażeniem Twojego komentarza na temat kościelnego postu. I pewnie dlatego, że jako jedna z niewielu, podzielam Twoje zdanie w tej kwestii.
OdpowiedzUsuńI cóż widzę dodatkowo? Jakiś rzadki widok, bratnia dusza w temacie zasad polskiej pisowni. Tym bardziej, że jest tych dusz tak mało. O mój panie, Pani Ogrodowa lubi to!!! Jak ja kocham takie osoby, które tak jak ja dostają dreszczy na widok dołanczania, włanczania i różnych takich innych grzechów. Tych, którzy mają dzień dzisiejszy i rok czasu. Nie jedzą ów chleba i nie widzą jakiś tam błędów. I jeszcze lubią to show, zamiast ten show. Na zwrócenie uwagi reagują agresją i upierają się, że to przecież wszystko jedno, bo i tak każdy rozumie, o co im chodzi. Wyzywają właśnie od polonistów, a na Facebook'u odsyłają na grupy polonistyczne, bo przecież na grupie np. o kotach można pisać byle jak i niechlujnie. Wrr...
Kiedyś wysmarowałam na swoim blogu podobny post, a może jego fragment, już nie pamiętam. Nie zostałam wprawdzie żywcem zjedzona i mimo, że sporo osób przyznało się do faktu popełniania błędów, poczułam jednak mały niesmak. Zdarzało mi się nieraz w komentarzu pod postem z takimi błędami, użyć tych samych słów co autor, ale napisanych prawidłowo. Tak tylko, żeby w dyskretny i kulturalny sposób dać znać, że coś jest nie tak. Ktoś napisał np. "także niedługo zawita do nas wiosna", ja pisałam w komentarzu "tak że za chwilę zrobi się już cieplej i wiosennie". Nic to jednak nie daje, niczego to nie zmienia. Nie wiem, jak ludzie czytają... Prześlizgują się wzrokiem po tych słowach, nie zwracając w ogóle uwagi na szczegóły??? Dla mnie niepojęte.
Ok, wystarczy. Rozpisałam się niepoprawnie, ale dawno już nie spotkałam nikogo, kogo wkurza to tak samo jak mnie. Za to uwielbiam bawić się językiem i tworzyć różne słowotwory, które mi się podobają. Z tym, że zawsze biorę je w cudzysłów, żeby nie było wątpliwości, że to "moje prywatne słowo".
No cóż, pozdrawiam Cię serdecznie i będę zaglądać, bo w kwestii poprawności naszego języka lubię takie "prosto z mostu"...
Wiesz, skąd bierze się ta agresja? Z braku argumentów i ze wstydu. Krzykiem bronią się idioci.
UsuńPodobnie jak Ty, na blogach czy Facebooku próbuję dyskretnie dać znać delikwentowi, że popełnił błąd, w ten sam sposób, co Ty. Ale to nie zdaje egzaminu, bo ludzie... nie czytają, tylko pobieżnie przebiegają wzrokiem po tekście. To nie ma prawa zadziałać.
Podobnie jak Ty, mam tendencję do bawienia się słowotwórstwem. Jakoś tak samo mi wychodzi. I lubie te moje neologizmy, nie biorę ich w cudzysłów, bo inteligentny wie, o co chodzi, a tłuk i tak nie zauważy.
Dziękuję za pojawienie się i wpadaj, ile chcesz. Poszukam Ciebie także.
A zauważyłaś że bardzo często nie używa się juz zaimka nijakiego ? . “Twoje dziecko , musisz GO kochać”. Zwróć uwagę , ciekawa jestem twojej opinii .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Penna
Zauważyłam - to też jest plaga z gatunku tych egipskich.
UsuńA jednak ! Wiesz, ja mieszkam za granica; dlugo nie mogłam przekonać się do czytania blogów bo naprawdę mnóstwo blogerów , nawet ci którzy piszą książki , popełnia błędy , szczególnie stylistyczne. Pamiętam , że do twojego bloga przyciągnęła mnie właśnie świetna polszczyzna .
UsuńObecnie zaglądam na różne blogi, jakoś polubiłam ludzi którzy je piszą i przymykam oko na formę .
Nie to że jestem ekspertem z polskiego, ale boję się że mi się utrwalą różne błędy i podłapię nowe. Zresztą to chyba nieuniknione bo jak jestem w Polsce to czasem zwracają mi uwagę że tak się nie mówi :))
Penna
Nie wydaje mi się, żeby błędy miały Ci się utrwalić, skoro czytając, dostrzegasz je i wiesz, że są błędami. Czas utrwalania chyba już minął (zakładam, że nie chodzisz do podstawówki) :-))
UsuńNa pewno nie mówię 100% poprawnie.
OdpowiedzUsuńPamiętam, w podstawówce to było, problemy z gwarą warszawską w mojej mowie i przenoszeniem tego na wypowiedzi pisemne:
"parapetamy", " oknamy", " zamkamy"... babcia mówiła jeszcze " bez most przez czapki" .
Oczywiście, odzwyczaiłam się tego, a w sprawie perfekcyjnej mowy uspokoił mnie kila razy wykład profesora Miodka. Tępi ci on niewłaściwości językowe, ale też przystaje na ewoluowanie języka.
O z kompleksu naleciałości gwarowych i wszelakich innych w języku wyleczyły mnie Niemcy. Oni pielęgnują swoje gwary i np.: nie jest żadnym zdziwieniem , kiedy ogląda się program z Bawarii i profesora uczelni w nim występującego posługującego się zamiast hoch deutsch to "hoch gwarą". :)
Poza tym taka ilość obcokrajowców, która przywędrowała do tego kraju ma niemały wpływ na przekształcanie, zniekształcanie tego języka.
Spoko, nikt nie jest doskonały :-)
UsuńAle taka gwara to cudo. Ktos otworzy gebe i juz wiadomo skad pochodzi. Bez zadawania dodatkowych pytan, na ktore czasem nie ma sie ochoty odpowiadac. I nie ma sie ochoty pytac.
UsuńMój brat trafił w Norwegii do miejsca, w którym mówią jakimś cholernym dialektem. Ale nauczył się i tego.
UsuńTez trafilam na cos takiego. Tubylec stwierdzil, ze byl w Pl i zwiedzal duze miasto Gransk. Na widok moich wielkich oczu/oczow :) spytal: Nie znasz Granska? Ja: OK. No, nie znam. Ale wpadka. Pomyslal, zem z jakiejs wsi. Po kilku latach zalapalam, ze on zamiast "d" wymawial "r". Spodobalo mi sie to i w myslach sobie mowilam: Mowcie sobie jak chcecie, ja mam to wszystko w ...rupie!.
UsuńO, widzisz. Rupa brzmi... dumnie!
Usuń