13 marca 2024

105. Jest taka brama...

Jest taka brama, zawsze zamknięta, za którą nieprzerwanie od wielu lat chciałam zajrzeć. To brama, za którą spoczywają ostatni szczęśliwcy, po których nikt nie depcze i nie jeździ samochodem.



Od początku istnienia osady, jeszcze zanim Rzeszów otrzymał prawa miejskie, mieszkali tutaj Żydzi. Przez wieki byli nieodłącznym elementem pejzażu miasta, które stało się bardzo silnym ośrodkiem syjonistycznym. Największy rozkwit społeczności żydowskiej w Rzeszowie przypadł na przełom XIX i XX wieku. Żydów było wówczas trzy razy tyle co rzeszowian, a złośliwi przeinaczali nazwę miasta na „Mojżeszów”. W języku jidysz była to Rajsze.

Niestety, nadszedł czas Zagłady, getto, później jego likwidacja, masowe mordy, wywózki do obozów śmierci Belzec i Auschwitz. Zdewastowaniu uległy kirkuty. Najstarszy, znajdujący się w pobliżu Starej Synagogi, został całkowicie spustoszony przez hitlerowców, którzy wykorzystali kamienne macewy do utwardzania dróg. Dziś w tym miejscu znajduje się parking i trudno sobie wyobrazić, że pod nim spoczywają ludzie.

Kolejny kirkut, położony w pobliżu rzeszowskiego Starego Cmentarza, mierzący 2 hektary powierzchni, został ogołocony z tysięcy zabytkowych macew, które wykorzystano jako surowiec utwardzający drogi, m.in. dzisiejsze ulice Chopina, Targową, Asnyka… Na ogołoconym z nagrobków cmentarzu odbywały się zbiórki mieszkańców getta przed wywózką do obozów zagłady lub prowadzonych na rozstrzelanie. Po 1945 roku wzniesiono tam Pomnik Wdzięczności Armii Czerwonej, wokół którego urządzono park. W czasie prac remontowych jeszcze długo znajdowano tam szczątki ludzkie. Dzieciaki bawiły się w „szukanie Żyda”. Za pomocą dostępnych narzędzi (widelców, łopatek, scyzoryków) zdobywały palce i inne kości, spośród których najcenniejsze były czaszki.

Najnowszy cmentarz żydowski założono u zbiegu dzisiejszej alei Rejtana i ulicy Dołowej, w dzielnicy Czekaj. W czasach Zagłady również został zniszczony. Część macew zużyto do prac melioracyjnych. Na cmentarzu tym miały miejsce liczne egzekucje Żydów. Większość zbiorowych mogił do dzisiaj nie została zlokalizowana. Po wojnie odnaleziono około 800 macew lub ich fragmentów, ale tylko część z nich została ustawiona na właściwych miejscach. Odbudowano trzy ohele (budyneczki chroniące wewnątrz groby), gdzie spoczywają jeden rabin i dwóch cadyków.

Główna brama tego ostatniego, szczątkowego kirkutu od niepamiętnych czasów mnie kusiła.



Buntowałam się, że stoi zamknięty i niszczeje, zarośnięty chaszczami. Tylko raz do roku przyjeżdżają Chasydzi z całego świata, aby modlić się na grobie cadyków. Wtedy nekropolia jest otwierana, ale nie śmiałabym wejść z gośćmi, dla których to miejsce jest tak ważne. Czułabym się jak profan.




Pewnego dnia, przechodząc obok bramy, zobaczyłam, że brak kłódki i łańcucha. Wystarczyło pchnąć lekko skrzydło… Ani przez myśl mi nie przyszło, żeby się zawahać. Po prostu weszłam.




Przemierzyłam wielki obszar, wykręcając sobie nogi na wykrotach, uważnie stąpając pomiędzy szczątkami nagrobków, mając świadomość, że nawet tam, gdzie ich nie ma, pod moimi stopami spoczywają ludzie. Rozglądałam się bezradnie, próbując wybrać jakąś drogę pośród traw, krzewów i zdemolowanych nagrobków. Kilka pomników zostało postawionych na nowo przez ocalałe rodziny.










Dziś chodzimy, siedzimy, jeździmy, parkujemy w miejscach, gdzie pogrzebani są mieszkańcy Rajsze. Nie potrafię pojąć, dlaczego przez tak wiele lat ostatni ocalały kirkut został pozostawiony sam sobie. Bramy znów strzegą łańcuch i kłódka.