No to pokażę Wam jeszcze kawiarnię króliczą, którą również ratowałam się końcem wakacji. Te słodkie zajęczaki są łase na sianko i cudownie wyluzowane. Nie boją się ludzi i mają ogólnie wywalone, czego sobie i Wam z całego serca życzę.
Dla kompletu moge dodac prywatna Orawe (orava to wiewiorka) choc nie w kawiarni ale przy kawie owszem. Wchodze na podworko i wolam: Wiewiorkaaaa. Za chwile galezie na swierku zaczynaja sie mocno hustac i ruda sama jak duszek przebiega zygzakiem prawie miedzy nogami. Jadac na Orawe przystanelismy na przystanku Pole Slonecznikowe. Uzbrojeni w gumowce, sekator i spora torbe kilkanascie slonecznikow stracilo glowe. Potem wiewiorki trzy stracily poczucie ostroznosci, czyli glowy, ze wzgledu na slonecznikowe glowy. Ja z aparatem stracilam glowe dla wiewiorek. Bez glowy podziwiam i kroliki i kaciabry.
tego nie znałem... byłem tylko w Muzeum Żywych Motyli w Krakowie i tam też trzeba patrzeć pod nogi, bo dodatkową atrakcją są króliczki śmigające po sali... p.jzns :)
obyś tylko wtedy nie miała pecha do dziecięcej stonki, która się w tym czasie wmelduje, bo wtedy koniec rozmowy z miłym panem szefuńciem, który opowiada fajne rzeczy i odpowie na ewentualne pytania, gdyż wtedy to on musi mieć oko na tą stonkę, jak się mają zachowywać... nam ta stonka na szczęście wlazła już tak bliżej końca naszego zwiedzania, więc tak wiele nie straciliśmy...
albo chociaż wyznaczyć godziny dla nich, albo dla grup szkolnych na ten przykład. w sumie niech sobie mają jakąś edukację... jak rodzic z jednym kajtkiem przyjdzie, to nic się nie dzieje, jeszcze jakoś się da to ogarnąć, ale taka wycieczka to już padaczka, inni zwiedzający mają przesrane...
Frau - dane mi było bywać w tym "muzeum" co roku przez kilka lat pod rząd za bytności w Krakowie (do dziś zastanawiam się, czemu nie nazwano tego miejsca po prostu motylarnią) i powiem Ci tak - wobec tego, co oferuje, bilety są stanowczo za drogie i to od lat! Możesz mieć szczęście i odwiedzić to miejsce, gdy będzie sporo motyli do podziwiania albo nie mieć szczęścia i trafić na "bidę z nędzą". Jak na taki brak stałości "ekspozycji" to i cena biletów powinna być ruchoma i zawierać się w przedziale 10-25 zł max (tymczasem cena jest stała i wyższa, niż podane przeze mnie maksiimum). Czasem przybytku pilnuje fajna osoba, która opowie to i owo, a czasem umie tylko (słusznie) przypominać, żeby nie brać motylu za skrzydła, bo można uszkodzić.
PKanalia - mam wrażenie, że królisie i ptaszyny (kiedyś były) to taki dodatek, który ma czasem wynagrodzić niedostatek motyli. I tak - pewnie to króliki miniaturki
Jak w każdym tego typu miejscu. Jeszcze w 2019 roku w Krakowie przy Rynku była fajna papugarnia (istniała 2-3 lata chyba). Potem w 2020 napisali na FB, że się przenoszą na Floriańską i cisza zapadła. Szkoda. Tam akurat było fajnie
jak się tylko pojawiły pierwsze kocie kawiarnie, to zafascynowany śledziłem temat, byłem w warszawskiej na Woii /teraz widzę w necie, że są już cztery/, w krakowskiej na Krowoderskiej /teraz są już dwie/, kibicowałem perypetiom lubelskiej, a obecnie te kawiarnie to już normalka, jest ich mnóstwo, temat spowszedniał... ale widzę z tegoż neta, że wszędzie są już ograniczenia wieku dla dzieciaków, są 12+, albo 14+, czyli znaleziono jakiś złoty środek...
Kawał królika, no właśnie. Nawiązujemy przyjaźnie z takimi zwierzętami, a potem one lądują w garnku. To wydaje mi się nielojalne wobec naszych braci mniejszych. Pamiętam jak kiedyś na gorczańskiej wsi pojawiło się cielątko. Dzieci głaskały, nasz boxer bawił się z nim na łące. Nawiązały się sympatie. Ponieważ urodziny cielaka przypadały na 15 maja właściciele ( nie, nie opiekunowie) mówili o nim pieszczotliwie Zośka. Tyle romantyzmu. Kiedy cielę doszło do wagi, chłopski rozum podpowiedział praktyczne rozwiązanie i Zośka dostała w łeb. Słyszeliśmy jak krowa ryczała żałośnie przez kilka dni. Od tamtej pory nie jemy cielęciny. Wiem że od wieków jada się cielęcinę, ale na boga nie potrzeba budować z nim więzi wystarczy wtedy jedynie i aż dobre traktowanie. Aż prosi się tutaj ten znany cytat : ...- Ludzie zapomnieli o tej prawdzie - rzekł lis - lecz Tobie nie wolno zapomnieć. Stajesz się odpowiedzialny na zawsze za to, co oswoiłeś. Jesteś odpowiedzialny za swoją różę. - Jestem odpowiedzialny za moją różę - powtórzył Mały Książę, aby zapamiętać - ... Antoine de Saint-Exupéry, Mały Książę
Co czeka króliki jak przestaną bawić klientów kawiarni?
Wątpię, żeby ot tak sprzedawano każdego przypadkowego królika na "papu". Owszem, głównie na wsiach hoduje się króliki na mięso. Ale takie, jak te z tej kawiarni to prędzej by przekazano do jakiejś organizacji zajmującej się królikami i pośrednictwem w adopcji albo poszukano by nowych właścicieli przez ogłoszenie typu "oddam za darmo"
króliki też nieraz bywają hodowane przy hodowlach drapieżników futerkowych /lisy, norki/. zaś ogrody zoologiczne mają jakichś swoich stałych dostawców, ale też nie sądzę, aby takie kawiarniane króliki trafiały potem pod nóż, tylko idą właśnie adopcji, albo spędzają emeryturę w kawiarni, w końcu nadal mimo wieku są jakąś atrakcją dla gości...
PKamaloia - dokładnie. Taka kawiarnia "jest na świeczniku" - ileś ludzi wie o jej istnieniu i myślę, żeby zlinczowali właścicieli, gdyby z królikami stało się nie wiadomo co
poza tym kwestia techniczna... zoo i hodowle futerkowe potrzebują stałych, regularnych, hurtowych dostawców, nikt się nie bawi z jedną tuszką zmarłego królika pozyskaną od kawiarni... do tego są jeszcze procedury weterynaryjne... i takie tam...
p.s. pamiętam pewien okres, gdy w Polsce we wszystkich knajpach serwowano króliki, bo nie było co podać gościom, był deficyt innego mięsa... teraz nawet można mówić o pewnym tabu żywieniowym, trudno uświadczyć knajpę, która by je miała w menu... ale to nie zmienia faktu, że królik wciąż jest stałym źródłem taniego mięsa dla wspomnianych wcześniej placówek, tylko tego głośno nikt nie mówi... za to gdy poczytać etykietki żarcia dla psów i kotów, to królika też w składzie raczej nie ma... wołowina i kurczak /no, i mięso ryb/, zwykle na tym bazują producenci tej karmy... przynajmniej oficjalnie...
We mnie budzą się mordercze instynkty wobec osób hodujących "prywatnie" zwierzęta, które karmią innymi jeszcze żywymi zwierzętami (np. węże) . W przyrodzie "ofiara" zawsze ma szanse się schować, zwiać, natomiast ładowanie żywego stworzenia do terrarium (zamknięta przestrzeń), żeby wąż "sobie zapolował" powoduje., że majchętniej wsadziłabym właściciela takiego węża do małego pokoju z ogromnym boa dusicielem.
tylko nie wchodź do kawiarni z rekinami ludojadami, albo z piraniami. wolę w lokalach spotykać ludzi niż zwierzęta. nawet te miękkie i niemal pluszowe.
przyszły z Niemiec, z amerykańskich baz wojskowych. w Polsce nie mają naturalnych wrogów i mnożą się na potęgę. Wybierają ptakom jaja z gniazd, zeżrą ryby z wody i drobne gadziny z lasu. nic im nie umknie. na wakacjach widziałem, jak łaziły o klika kroków od ludzi i szperały w prowizorycznych śmietnikach. przez namiot w nocy potrafiły przejść, kiedy przedsionki były otwarte. a jak im poświeciłem latarka w oczy, to fuczały na mnie oburzone wielce.
Jest ich coraz więcej, mają cudne pyszczki, są szybkie i latają po drzewach jak szalone. Były trzy, a ja myślałam, że to biegnie stado dzików. Nie robią krzywdy, pani Czesia (miejscowa kocia mama) mówi, że je dokarmia razem z działkowymi kotami, bo jedzą psie i kocie papu, więc dałam jej worek tego, czego moje wybredniaki nie chciały.
szopy wolnożyjące faktycznie są w Polsce (Pomorze Zachodnie), zaczynają być inwazyjne tak, jak na północy Niemiec (Meklemburgia i poniżej mapy), wypierają nasze europejskie borsuki z ich naturalnych siedlisk i w ogóle demolują środowisko, tak więc od strony eko wcale nie są takie milusie...
W Australii w 1926 roku mieliśmy 10 miliardów królików czyli ponad 3,000 na osobę, ileż kawiarni można było otworzyć? Jakoś nikt nie wpadł na ten pomysł, przeciwnie , w 1949 roku wypowiedziano królikom wojnę bakteriobójczą i zmniejszono ich populację do 14 milionów czyli 2 na osobę. Na farmie naszej córki na osobę przypada pewnie 10-15 królików, okresowo zatrudnia się norki do "opieki" nad królikami. Może jej wnuki doczekają czasów gdy króliki pojawią się w kawiarniach.
Nie lubię królików. Poznałam ich bardzo dużo, jednego nawet miałam w domu, łączy je wredny charakter, którego nie poznasz od razu, na pewno nie z wizytą w kawiarni.
Dla kompletu moge dodac prywatna Orawe (orava to wiewiorka) choc nie w kawiarni ale przy kawie owszem. Wchodze na podworko i wolam: Wiewiorkaaaa. Za chwile galezie na swierku zaczynaja sie mocno hustac i ruda sama jak duszek przebiega zygzakiem prawie miedzy nogami. Jadac na Orawe przystanelismy na przystanku Pole Slonecznikowe. Uzbrojeni w gumowce, sekator i spora torbe kilkanascie slonecznikow stracilo glowe. Potem wiewiorki trzy stracily poczucie ostroznosci, czyli glowy, ze wzgledu na slonecznikowe glowy. Ja z aparatem stracilam glowe dla wiewiorek. Bez glowy podziwiam i kroliki i kaciabry.
OdpowiedzUsuńNie wiesz przynajmniej, gdzie szukać tej głowy? 😁
UsuńPo co szukac jak bez niej tez dobrze.
UsuńA nie, skoro dobrze, to gra gitara, nie ma czego szukać! 😁
UsuńKróliki śliczne ale ich nie rozumiem...
OdpowiedzUsuńPomysł na knajpę znów świetny
Kwestia rozumienia zwierząt jest niezwykle delikatna 😋 Mimo to wolę gadać ze zwierzętami niż z niektórymi ludźmi
UsuńA o takiej kawiarni pierwszy raz słyszę. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMozaikarzeczywistości pisał, że w Japonii są podobno kawiarnie z kapibarami 😍
Usuńkapibara to taka duża kawia (świnka morska), ponoć bardzo łagodna, oswajalna, więc czemu nie?...
UsuńJestem jak najbardziej za!
Usuńtego nie znałem... byłem tylko w Muzeum Żywych Motyli w Krakowie i tam też trzeba patrzeć pod nogi, bo dodatkową atrakcją są króliczki śmigające po sali...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Marzą mi się te motyle. Właściwie to dlaczego ja tam nie pojadę? Godzina piętnaście autostradą i tyle samo pociągiem.
Usuńobyś tylko wtedy nie miała pecha do dziecięcej stonki, która się w tym czasie wmelduje, bo wtedy koniec rozmowy z miłym panem szefuńciem, który opowiada fajne rzeczy i odpowie na ewentualne pytania, gdyż wtedy to on musi mieć oko na tą stonkę, jak się mają zachowywać... nam ta stonka na szczęście wlazła już tak bliżej końca naszego zwiedzania, więc tak wiele nie straciliśmy...
UsuńO, nie! Bąbelki powinny mieć do takich przybytków zakaz wstępu!
Usuńalbo chociaż wyznaczyć godziny dla nich, albo dla grup szkolnych na ten przykład. w sumie niech sobie mają jakąś edukację... jak rodzic z jednym kajtkiem przyjdzie, to nic się nie dzieje, jeszcze jakoś się da to ogarnąć, ale taka wycieczka to już padaczka, inni zwiedzający mają przesrane...
UsuńFrau - dane mi było bywać w tym "muzeum" co roku przez kilka lat pod rząd za bytności w Krakowie (do dziś zastanawiam się, czemu nie nazwano tego miejsca po prostu motylarnią) i powiem Ci tak - wobec tego, co oferuje, bilety są stanowczo za drogie i to od lat! Możesz mieć szczęście i odwiedzić to miejsce, gdy będzie sporo motyli do podziwiania albo nie mieć szczęścia i trafić na "bidę z nędzą". Jak na taki brak stałości "ekspozycji" to i cena biletów powinna być ruchoma i zawierać się w przedziale 10-25 zł max (tymczasem cena jest stała i wyższa, niż podane przeze mnie maksiimum). Czasem przybytku pilnuje fajna osoba, która opowie to i owo, a czasem umie tylko (słusznie) przypominać, żeby nie brać motylu za skrzydła, bo można uszkodzić.
UsuńPS Żeby nie było ,że przesadny centuś jestem - muzeum to sprzedaje tez różne pamiątki związane z motylami i na tym też zarabia
Usuńp.s. a króliczki tam są odjazdowe, bo to jakaś rasa taka bardziej miniaturowa..
UsuńPKanalia - mam wrażenie, że królisie i ptaszyny (kiedyś były) to taki dodatek, który ma czasem wynagrodzić niedostatek motyli. I tak - pewnie to króliki miniaturki
UsuńW papugarni też sprzedają papuzie gadżety.
UsuńJak w każdym tego typu miejscu. Jeszcze w 2019 roku w Krakowie przy Rynku była fajna papugarnia (istniała 2-3 lata chyba). Potem w 2020 napisali na FB, że się przenoszą na Floriańską i cisza zapadła. Szkoda. Tam akurat było fajnie
UsuńW Krakowie znam tylko kawiarnię kocią.
Usuńjak się tylko pojawiły pierwsze kocie kawiarnie, to zafascynowany śledziłem temat, byłem w warszawskiej na Woii /teraz widzę w necie, że są już cztery/, w krakowskiej na Krowoderskiej /teraz są już dwie/, kibicowałem perypetiom lubelskiej, a obecnie te kawiarnie to już normalka, jest ich mnóstwo, temat spowszedniał... ale widzę z tegoż neta, że wszędzie są już ograniczenia wieku dla dzieciaków, są 12+, albo 14+, czyli znaleziono jakiś złoty środek...
UsuńPrawdopodobnie tak.
UsuńPrototypy kocich kawiarni powstały w Japonii, Japończycy mają czasem dobre pomysły.
Nie przepadam za krolikami, nie pytaj. Ta kawiarenka nie bylaby dla mnie, w przeciwienstwie do kociej.
OdpowiedzUsuńDla mnie, podejrzewam, nawet karalusza kawiarnia byłaby ok, natomiast dla Dzieciątka pajęcza 🕷🕸
UsuńBoszszsz... za kim to Twoje dziecko takie zboczone?
Usuń"Za kim"?! 😲
UsuńAle słodko, dosłownie i w przenośni!
OdpowiedzUsuńJa lubię tez kawiarnio-galerie, zawsze można cos pooglądać, a czasem i kupić kawał sztuki...
...lub kawał królika 😄 🐇
UsuńKawał królika, no właśnie. Nawiązujemy przyjaźnie z takimi zwierzętami, a potem one lądują w garnku. To wydaje mi się nielojalne wobec naszych braci mniejszych. Pamiętam jak kiedyś na gorczańskiej wsi pojawiło się cielątko. Dzieci głaskały, nasz boxer bawił się z nim na łące. Nawiązały się sympatie. Ponieważ urodziny cielaka przypadały na 15 maja właściciele ( nie, nie opiekunowie) mówili o nim pieszczotliwie Zośka. Tyle romantyzmu. Kiedy cielę doszło do wagi, chłopski rozum podpowiedział praktyczne rozwiązanie i Zośka dostała w łeb. Słyszeliśmy jak krowa ryczała żałośnie przez kilka dni. Od tamtej pory nie jemy cielęciny.
OdpowiedzUsuńWiem że od wieków jada się cielęcinę, ale na boga nie potrzeba budować z nim więzi wystarczy wtedy jedynie i aż dobre traktowanie.
Aż prosi się tutaj ten znany cytat :
...- Ludzie zapomnieli o tej prawdzie - rzekł lis
- lecz Tobie nie wolno zapomnieć.
Stajesz się odpowiedzialny na zawsze za to, co oswoiłeś.
Jesteś odpowiedzialny za swoją różę.
- Jestem odpowiedzialny za moją różę - powtórzył Mały Książę,
aby zapamiętać - ...
Antoine de Saint-Exupéry, Mały Książę
Co czeka króliki jak przestaną bawić klientów kawiarni?
Nie zjada się przyjaciół!
UsuńWątpię, żeby ot tak sprzedawano każdego przypadkowego królika na "papu". Owszem, głównie na wsiach hoduje się króliki na mięso. Ale takie, jak te z tej kawiarni to prędzej by przekazano do jakiejś organizacji zajmującej się królikami i pośrednictwem w adopcji albo poszukano by nowych właścicieli przez ogłoszenie typu "oddam za darmo"
Usuńkróliki też nieraz bywają hodowane przy hodowlach drapieżników futerkowych /lisy, norki/. zaś ogrody zoologiczne mają jakichś swoich stałych dostawców, ale też nie sądzę, aby takie kawiarniane króliki trafiały potem pod nóż, tylko idą właśnie adopcji, albo spędzają emeryturę w kawiarni, w końcu nadal mimo wieku są jakąś atrakcją dla gości...
UsuńPKamaloia - dokładnie. Taka kawiarnia "jest na świeczniku" - ileś ludzi wie o jej istnieniu i myślę, żeby zlinczowali właścicieli, gdyby z królikami stało się nie wiadomo co
UsuńTeż tak myślę. Sama bym linczowała!
Usuńpoza tym kwestia techniczna... zoo i hodowle futerkowe potrzebują stałych, regularnych, hurtowych dostawców, nikt się nie bawi z jedną tuszką zmarłego królika pozyskaną od kawiarni... do tego są jeszcze procedury weterynaryjne... i takie tam...
Usuńp.s. pamiętam pewien okres, gdy w Polsce we wszystkich knajpach serwowano króliki, bo nie było co podać gościom, był deficyt innego mięsa... teraz nawet można mówić o pewnym tabu żywieniowym, trudno uświadczyć knajpę, która by je miała w menu... ale to nie zmienia faktu, że królik wciąż jest stałym źródłem taniego mięsa dla wspomnianych wcześniej placówek, tylko tego głośno nikt nie mówi... za to gdy poczytać etykietki żarcia dla psów i kotów, to królika też w składzie raczej nie ma... wołowina i kurczak /no, i mięso ryb/, zwykle na tym bazują producenci tej karmy... przynajmniej oficjalnie...
UsuńOd tych tematów zawsze robi mi się gorąco i słabo.
UsuńWe mnie budzą się mordercze instynkty wobec osób hodujących "prywatnie" zwierzęta, które karmią innymi jeszcze żywymi zwierzętami (np. węże) . W przyrodzie "ofiara" zawsze ma szanse się schować, zwiać, natomiast ładowanie żywego stworzenia do terrarium (zamknięta przestrzeń), żeby wąż "sobie zapolował" powoduje., że majchętniej wsadziłabym właściciela takiego węża do małego pokoju z ogromnym boa dusicielem.
UsuńAlbo zgoła z pytonem. Podpisuję się pod tym wszystkimi czterema kończynami!
UsuńJedno nie wyklucza drugiego (jak się wężom nie podoba to kij im w oko)
UsuńNie, wężom kij w oko nie, bo co one winne, że właściciel głupi? Właścicielowi prędzej.
UsuńPodkreślam - jak się 2 wężom nie podoba polowanie w jednym niewielkim pokoju, to kij im w oko, a nie dlatego ,że są wężami
UsuńTak, rozumiem 😎
UsuńAle fajnie!!!
OdpowiedzUsuńPotwierdzam: fajnie! 🥰
UsuńTo już nie trzeba nic słodkiego jeść. ^_^ Te uszy, te nosy, całe króliki są meeega.
OdpowiedzUsuńOd herbaty się rdzewieje. Ale dopiero po 100 latach jej picia. :D
Pozdrawiam!
Mozaika Rzeczywistości.
Prawda? Sama słodycz!
UsuńBardzo przyjemni towarzysze. :)
UsuńI nie piją herbaty! 😀
UsuńDlatego nie rdzewieją. :) Długo mogą cieszyć oko człowieka.
UsuńMoże rzuć tę herbatę?
UsuńW kogo mam rzucać? :)
UsuńWe mnie nie. Może w jakiegoś innego amatora 😎
Usuń:D Ciekawie by to wyglądało. Rzut torebką herbaty na odległość. A potem do celu jakiegoś.
UsuńA może fusami?
Usuńtylko nie wchodź do kawiarni z rekinami ludojadami, albo z piraniami.
OdpowiedzUsuńwolę w lokalach spotykać ludzi niż zwierzęta. nawet te miękkie i niemal pluszowe.
Mam odwrotnie, wolę rekiny niż co najmniej niektórych ludzi.
UsuńSuper. Oglądałam reportaże z Japonii, które pokazywały podobne miejsca. No i proszę- Polacy nie gęsi i swoje króliki też mają.
OdpowiedzUsuńJapończycy mają ponoć kawiarnie z kapibarami 😊
UsuńWychodzi na to, że dla ludzi nie ma rzeczy niemożliwych. Niedługo powstaną kawiarnie ze szczurami... a może już gdzieś tam są?
UsuńMojemu Dzieciątku z całą pewnością przypadłaby do gustu kawiarnia z pająkami.
UsuńO takiej nie słyszałam i nie byłam, ale króliczki są fajne.
OdpowiedzUsuńSpotkałam niedawno w lesie trzy szopy pracze - cudne!!!!
Co Ty powiesz? Nie wiedziałam, że żyją w Polsce!
UsuńŻyją i ponoć są już plagą.
Usuńprzyszły z Niemiec, z amerykańskich baz wojskowych. w Polsce nie mają naturalnych wrogów i mnożą się na potęgę. Wybierają ptakom jaja z gniazd, zeżrą ryby z wody i drobne gadziny z lasu. nic im nie umknie. na wakacjach widziałem, jak łaziły o klika kroków od ludzi i szperały w prowizorycznych śmietnikach. przez namiot w nocy potrafiły przejść, kiedy przedsionki były otwarte. a jak im poświeciłem latarka w oczy, to fuczały na mnie oburzone wielce.
UsuńTeż bym fuczała, gdybyś mi poświecił latarką w oczy!
UsuńJest ich coraz więcej, mają cudne pyszczki, są szybkie i latają po drzewach jak szalone. Były trzy, a ja myślałam, że to biegnie stado dzików. Nie robią krzywdy, pani Czesia (miejscowa kocia mama) mówi, że je dokarmia razem z działkowymi kotami, bo jedzą psie i kocie papu, więc dałam jej worek tego, czego moje wybredniaki nie chciały.
UsuńJestem w przejściowym szoku 😉
Usuńszopy wolnożyjące faktycznie są w Polsce (Pomorze Zachodnie), zaczynają być inwazyjne tak, jak na północy Niemiec (Meklemburgia i poniżej mapy), wypierają nasze europejskie borsuki z ich naturalnych siedlisk i w ogóle demolują środowisko, tak więc od strony eko wcale nie są takie milusie...
UsuńMoże u nas jeszcze nie ma? Wiadomo, południowy wschód zacofany 😂
UsuńKolejny świetny pomysł na kontakt ze zwierzakami przy zapachu dobrej kawy:):)
OdpowiedzUsuńDobry zapach nie jest zły 😋
UsuńSłodkie stworzenia ❤ Nie rozumiem jak można je hodować na pasztet 😥
OdpowiedzUsuńJa też nie rozumiem, podobnie jak wszystkich innych hodowli.
UsuńCóż, świat byłby lepszy gdyby nie było na nim ludzi...
UsuńNiestety, ale tak. Rujnujemy ten świat...
UsuńNo cóż, może kiedyś wzajemnie sie powybijamy i zwierzęta będą mogły żyć na Ziemi szczęśliwie.
UsuńW Polsce to może nawet szybciej niż gdzie indziej, bo rozjuszenie pisiorów i prawdziwie katolicka nienawiść bliźniego sięgają zenitu.
UsuńW Australii w 1926 roku mieliśmy 10 miliardów królików czyli ponad 3,000 na osobę, ileż kawiarni można było otworzyć?
OdpowiedzUsuńJakoś nikt nie wpadł na ten pomysł, przeciwnie , w 1949 roku wypowiedziano królikom wojnę bakteriobójczą i zmniejszono ich populację do 14 milionów czyli 2 na osobę.
Na farmie naszej córki na osobę przypada pewnie 10-15 królików, okresowo zatrudnia się norki do "opieki" nad królikami.
Może jej wnuki doczekają czasów gdy króliki pojawią się w kawiarniach.
No to możecie zakładać inne kawiarnie. Np. z szopami praczami, osiołkami, karaluchami... ☺
UsuńZastanowię się czy może nie otworzyć kawiarni z dziobakami albo z echidnami ==> https://pl.wikipedia.org/wiki/Kolczatka_australijska
UsuńDoskonały pomysł!
UsuńChyba otworzę kawiarnię, skoro taki ruch. Z patyczakami. Rozłażą się wszędzie, ale głównie interesują ich rośliny.
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś patyczaka, miał na imię Antonio. Otwórz!
UsuńNie lubię królików. Poznałam ich bardzo dużo, jednego nawet miałam w domu, łączy je wredny charakter, którego nie poznasz od razu, na pewno nie z wizytą w kawiarni.
OdpowiedzUsuńOj tam, ludzi też łączą wredne charaktery i jakoś z tym żyjemy... 😀
Usuń