23 września 2024

133. Kotłownia

Pamiętacie, jak pisałam o ostatnich dniach wakacji? Chodziłam jak struta, bo od iluś tam lat znoszę powroty do szkoły coraz gorzej, aż do prawdziwej traumy. Na sto procent na emeryturze będę cierpieć na PTSD. Tak mnie i innym dała do wiwatu gestapówka. Nie znoszę już tych murów i tych ludzi, i uczniów…

Musiałam zapobiec stanowi rozklekotania, więc robiłam to, co zawsze ma na mnie dobry wpływ, czyli przebywałam wśród zwierząt. A że jedna Fanta i śledziowie to za mało, szłam na przykład do Kotłowni – kociej kawiarni. Można tu nie tylko zjeść deser, wypić kawę, obserwować koty, głaskać je, bawić się z nimi. Są to podopieczni Fundacji „Felineus” i w każdej chwili można któregoś kociaka adoptować. Już spora liczba futerek znalazła w ten sposób swoje domki. Podoba mi się zakaz wstępu dla cholernych bąbelków, które nie tylko robią nieznośny hałas, ale i mogą krzywdzić lub stresować zwierzaki. Pełen szacun dla właścicieli Kotłowni!























70 komentarzy:

  1. Jaka to jest cudowna akcja. w słupsku tez jest ale jeszcze nie byłam, boje sie tam iść, bo wrócę ...ekhm nie sama.
    [cos napisz więcej o tej gestapówie. robi wam mobbing czy jest zwyczajnie gupia. niekompetentna, mściwa, ideowa:-DDD jeśli możesz oczywiście. a może pisałaś już, to odeślij mnie linkiem, żebyś sie nie powtarzała] Trzymaj się, robię co mogę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co? Najlepiej poświęcę jej oddzielny post, to wtedy będzie więcej.

      Usuń
    2. Już nawet zaczęłam go klecić 😉

      Usuń
    3. Dołączam się do prośby, chętnie poczytam :D

      Super jest taki pomysł na kawiarnię, rzeczywiście można przyjść, coś wypić, miło spędzić czas, przy okazji może zaprzyjaźnić się z jakimś kotem. Zwierzęta w domu mnie odstresowują i czuję, że nasz dom potrzebuje kota. Ryszard wprowadził się do nas niespełna rok po tym, jak przyjechałam do Irlandii na stałe. Teraz jesteśmy już kilka miesięcy bez niego i żal nie mija.

      Usuń
    4. Pustki po kocie nie zapełni nic, chyba że jego następca. One wracają, wiesz? Tylko w innych futerkach.

      Usuń
    5. Jestem z natury niewierząca, FrauBe ;) Wiadomo, że każdy kot jest jedyny w swoim rodzaju i że jakikolwiek by nie był, jest wspaniały. Ale nadal mam złość, że to nie będzie Ryszard. Widzę po mężu, że ma to samo. Rozglądam się, ale bez przekonania.

      Usuń
    6. Nic na siłę, pewnego dnia będziecie wiedzieli, że to właśnie TEN.

      Usuń
  2. Wspaniała idea i powinna być rozpowszechniana w innych miejscowościach, nie tylko w Rzeszowie i Słupsku. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są takie kawiarnie jeszcze w Krakowie, Katowicach i Gdyni, o ile się nie mylę. Na pewno jeszcze gdzieś.

      Usuń
  3. Mi też zwierzęta poprawiają humor i pomagają odstresować. Nawet pogłaskanie zwykłej domowej kury działa zbawiennie... Właściciele wiedzą co robią. Bąbelki zaraz by te zwierzęta zaczęły nosić i tarmosić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybym miała kurę, też bym ją głaskała. A mojej córce marzy się kaczka.

      Usuń
    2. Kaczki też są fajne tylko trzeba uważać jak sie bierze na ręce bo potrafią bryznąć po ubraniu 😂 Wiem co mówię, bo kaczkę też posiadam w stadzie 😅 Zwierzęta są kochane i obcowanie z nimi koi codzienność.

      Usuń
    3. Nosisz kaczkę na rękach? 🦆
      Uważam, że jaki człowiek jest dla zwierząt, taki będzie dla ludzi.

      Usuń
  4. Idea pierwszorzedna i bardzo pochwalam niewpuszczanie cholernych bombelkow. Mialam wczoraj dzien rodzinny z dwojgiem moich wnukow, ktore kocham oczywiscie, ale po tych kilku godzinach mialam ich powyzej uszu, sa glosne, maja motorki w dupach i sa jak perpetuum mobile, twory samonapedzajace. Toyke tak zajechaly rzucaniem patyczkow, ze po powrocie do domu nastapil kilkugodzinny zgon, zanim sie zregenerowala. Ja juz stara jestem, halas mnie zabija.
    Nie slyszalam o takiej kawiarni tutaj, ale byc moze gdzies sa takie, a skoro wiele kotkow zostalo z tych przybytkow wyadoptowanych, to tylko przyklasnac temu pomyslowi. I rozpowszechniac!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. W kilku innych miastach byłam w podobnych, a myślę, że będzie ich coraz więcej. Naprawdę, gdy się patrzy na zdjęcia tych wyadoptowanych, to aż serce rośnie.

      Usuń
    2. Czy stamtad masz swoje dzieciaki?

      Usuń
    3. Moje są z "Felineusa", czyli z tej samej fundacji, tylko że nie z kawiarni.

      Usuń
    4. Aaa...
      Moge sobie wyobrazic, ze siedzenie przy kawie czy ciastku w takiej kawiarni mocno czlowieka uspokaja. Czy koty podchodza do ludzi, jakos ich sobie wybieraja, czy to raczej ludzie chodza za kotami?

      Usuń
    5. Albo śpią, albo łażą pod sufitem, albo urzędują w budkach, albo podchodzą do ludzi, albo łażą po stołach... Kotom wolno wszystko. Są u siebie, pozostali to tylko goście.

      Usuń
  5. Wiesz, to naprawdę fajna sprawa, żeby mieć taki sposób na siebie, kiedy człek przebodźcowany, albo przygnieciony tymi wszystkim ludźmi, co cały czas coś od ciebie chcą i wtedy wkracza taka "Kotłownia", a w zasadzie Ty wkraczasz i głowa od razu gdzie indziej 👍😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo wkraczam do Hunny Bunny. Też działa 👌

      Usuń
  6. Jakie fajne miejsce, podobno w Toruniu tez jest podobna kawiarnia, ale jeszcze nie znalazłam, a desery kuszące bardzo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam, zwłaszcza sfrustrowanym i zmęczonym 😊

      Usuń
  7. z kocio-kawiarniami jest pewien kłopot, bo z jednej strony są atrakcją dla (ludzkich) dzieciaków i różne mamuśki chętnie tam z nimi chodzą, ale te dzieciaki stanowczo nie są atrakcją dla kotów... kiedyś gadałem z panią, która miała w takiej kawiarni cholernie trudną funkcję: selekcjonerki na bramce i porządkowej na sali, dotarło do mnie jaka to odpowiedzialna robota... można rzecz jasna pójść na skróty i zrobić kafejkę z limitem wieku "nie dla smrodów', ale grozi to zgubieniem pedagogicznego sensu takiej kafejki: nauki ludzi, jak współ-przebywać z kotem...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas właśnie jest kocia kawiarnia z wejściem nie dla bąbelków i uważam, że to bardzo dobrze. Nie było tak od początku, ale niestety, były problemy z bachorami. Jak ktoś gówniarza w domu nie wychowa, to nikt inny tego nie zrobi.

      Usuń
    2. ta rozmowa miała miejsce trochę lat temu, nie wiem, jakie tam są teraz reguły...
      kiedyś, jeszcze w Wawie, w co drugi weekend zawsze nocował u nas kot sąsiadki, w łóżku w nogach, bo u niej nocowała córka z dziećmi, więc czuję temat...
      ale...
      dochodzimy do dziwnej sytuacji:
      - chcę adoptować kota...
      - masz dzieci w domu?...
      - mam...
      - to wynocha...
      LOL...

      Usuń
    3. p.s. ale jedno jest pewne:
      gdy chce się oddać kociaki w dobre ręce, to trzeba być strasznie czujnym w okresie komunijnym, bo to stanowczo nie jest dobry moment na takie akcje...

      Usuń
    4. Bardzo mi się ta sytuacja podoba. O ile bachory są rozwydrzone. Jeżeli rodzice je wychowują, a nie hodują, to jest ok.

      Usuń
    5. Nie tylko w okresie komunijnym, ale i mikołajkowym, i bożonarodzeniowym...

      Usuń
    6. zgadza się, w okresie prezentowym tak ogólnie, ale w tym komunijnym jakoś szczególnie ludzie się upierają na zwierzaki w prezencie, strasznie mnie wkurza ten głupi zwyczaj...
      ale jest w tym pewien paradoks, że rodzice fundują dzieciakowi zwierzaka żeby uczyć go odpowiedzialności, ale często im się to nie udaje, bo im samym tej odpowiedzialności brakuje...
      już tak na skróty jadąc, to są ludzie, którzy w ogóle nie powinni mieć dzieci, ale z tym raczej trudno coś robić...

      Usuń
    7. Bardzo dobrze rozumiem ten skrót.

      Usuń
  8. Adopcja zwierzęcia to odpowiedzialność. Moje dzieci na szczęście to wiedzą. Nie mamy kota ale mamy psa i królika.Planujemy świnkę morską, bo mama się niedługo od nas wyprowadza i zabiera królika ze sobą. Chcemy jeszcze aksolotla w akwarium. XD to dopiero piękne zwierzę.
    Pozdrawiam i zapraszam do obejrzenia mojego nowego obrazu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odkąd sięgam pamięcią, w naszej rodzinie zawsze były zwierzęta. Niekończące się zastępy wielu pokoleń ludzi i zwierząt, które były zawsze bardzo kochane i szanowane.

      Usuń
  9. Świetny pomysł z ta kocią kawiarnia, ale z psami by to nie wyszło. Koty mają ten plus, że jak im się drugi nie podoba, to go raczej ignorują- pies niekoniecznie tak się zachowa. Myślę, że takie miejsce to jest dobry sposób na wyciszenie i złapanie dystansu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie dobre. Znam jeszcze inne i o tym będzie w ciągu dalszym.

      Usuń
    2. tego pomysłu w takiej formule nie można przenosić na psiaki bo mają inną psychikę i inaczej funkcjonują w grupie, więc taka kawiarnia by nie działała dobrze, już jeden pies jako maskotka lokalu to niekoniecznie dobry pomysł, a co dopiero cała zgraja...

      Usuń
    3. p.s. "psie kawiarnie" /i także sklepy/ to najwyżej takie, gdzie pies może wejść razem z opiekunem, choć nie we wszystkich rodzajach lokali to się sprawdza, w dużych marketach byłby już raczej kłopot...

      Usuń
    4. Zauważyłam, że psy zaczynają mieć wstęp do niektórych sklepów i lokali.

      Usuń
    5. Psy nie nadają się do "psich kawiarni", ale już w dogoterapii spełniają się wzorcowo.

      Usuń
    6. właściciel sklepu, czy kawiarni zakłada, że pies się będzie "zachowywał", a opiekun tego przypilnuje i w wielu sklepach/kawiarniach to działa... ale duży market jest już mocno stresujący dla psa i taki pomysł traci sens...
      ...
      dogoterapia, czyli indywidualny kontakt z psiakiem... fajna sprawa, to działa, ale nie w warunkach kawiarnianych, gdzie psiak jest poddany zbyt wielu bodźcom z otoczenia...

      Usuń
    7. Oczywiście, że nie. W końcu nie na tym dogoterapia polega 🐶

      Usuń
    8. Ostatnio dowiedziałam się, ze już są w Polsce markety, w których można psy (do 30 kilo) wozić specjalnymi wózkami. Pchasz wózek z psem, tam jest też miejsce na zakupy i pies sobie siedzi spokojnie. Ryzyko, że ktoś go ukradnie, albo odepnie ze smyczy sprzed sklepu, przestało istnieć.

      Usuń
    9. Bardzo nie lubię zostawiania psów pod sklepami. Ludzie są lekkomyślni i nieodpowiedzialni. Umarłabym chyba, gdyby ktoś ukradł mi zwierzę.

      Usuń
  10. https://www.suwalki24.pl/article/1,lord-kot-kawiarnia-ktora-przejely-koty-zdjecia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. I to jest słuszna koncepcja sztuki. Więcej takich!

      Usuń
  11. Kiedyś widziałem japońską kawiarnię z kapibarami. Ale jakoś mnie to nie przekonało. Za duże zwierzaki moim zdaniem jednak. Niby mają gdzieś na zapleczu miejsce do życia, mogą wejść do budynku i wyjść kiedy chcą, nie mniej jakoś wolę mniejsze zwierzęta w takich miejscach.

    Już nie mamy komarów. :D

    Ja wiem czy Yerba Mate jest fikuśna. W Ameryce Południowej ludzie piją ją litrami. Ba, nawet hektolitrami.

    Betonoza to badziewie najgorsze. Powinno się zmuszać urzędników do smażenia jajek na betonie gorącym (nie muszą być ich, mogą być od kur).

    W sumie mam coś z szalonych Cezarów.

    Pozdrawiam!
    https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda herbata nie czarna, zwyczajna, jest dla mnie "fikuśna". Ale to i tak nie ma znaczenia, bo żadnej nie piję.

      Usuń
    2. :-0 Ja to co najmniej trzy herbaty dziennie muszę wypić. Jak to się mówi, coś trzeba mieć. Widocznie ja chcę zardzewieć. :D

      Usuń
    3. A od herbaty się rdzewieje? 😃

      Usuń
  12. Ciekawe, nie jestem jednak generalnie miłośnikiem kawiarni ani kotów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli chodzi o mnie, wolę koty od kawiarni, ale 2 w 1 nie jest złe.

      Usuń
  13. To ci dopiero koci przybytek... :)

    OdpowiedzUsuń
  14. To dla mnie trudny temat, odkąd musieliśmy oddać Kotę :( A tak w ogóle, to nie wyobrażam jej sobie w takiej scenerii. Chyba nie wszystkie koty się do niej nadają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wyobrażam sobie, co by było, gdybym musiała oddać kota...

      Usuń
    2. Poczucie winy, żal i dziura w sercu :(

      Usuń
    3. Nie mogłabym spać spokojnie...

      Usuń
    4. I nie śpię.
      Kota była wyjątkowo dużym kotem. Nie otyłym, ale zwyczajnie dużym. Nie dałabym jej rady podnieść, że już o umieszczeniu np. w nosidle, nie wspomnę. Do tego nieufnym, ostrożnym. Kochała tylko Starszego, od reszty wolała się izolować. Sama z siebie nie atakowała, wolała czmychnąć i się schować. Chyba, że ktoś się narzucał z pieszczotami, wtedy potrafiła mocno drapnąć. W dzień jakby jej nie było. W nocy polowała, nie wiem na co? Zrywała żaluzje, a to dla mnie byłby dramat - mieszkam na parterze. Gdy syn zamykał ją w jakimś pomieszczeniu, tak waliła w drzwi, że aż się trzęsły. Nie poradziłabym sobie z nią, a na Młodszego nie mogę liczyć, bo zwyczajnie często go nie ma.
      Wszystko to przemyślałam. Bardzo chciałam ją mieć u siebie. Tyle, że jak się samej wymaga pomocy... :( Poszła do rodziny, która już miała dwa koty i duży ogród.Mam nadzieję, że jest jej tam dobrze.

      Usuń
    5. W takiej sytuacji pewnie musiałabym zwyczajnie umrzeć, ale Tobie odradzam oczywiście.

      Usuń
    6. Straciłam syna i przeżyłam. Straciłaś ojca i żyjesz. Człowiek to jest silne bydlę, choć nie bezduszne. Niestety.

      Usuń
    7. Właśnie - niestety.

      Usuń
  15. Boskie miejsce! Też bym tam przesiadywała. Cudne te kociaczki, uwielbiam... I ... chyba wezmę jeszcze jedno pod swoje skrzydła, choć boję się o reakcję Nikusia i Balbiny, bo one bywają zazdrosne o siebie, a co dopiero o nowe futerko...
    Co do zespołu stresu - to ja już go mam. Ale z powodu toksycznych "przyjaźni". :(

    OdpowiedzUsuń
  16. Fajne miejsce i tylko mam nadzieję, że kotom jest tam w miarę dobrze, że nie są przebodźcowane z powodu ilości odwiedzających. Takie skupisko cudnych stworzeń i do tego strefa całkowicie wolna od kaszojadów - no po prostu najlepiej 🫠

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koty mają doskonale wywalone, widziałam to wiele razy. Z psami by się tak nie dało.

      Usuń
  17. Jest też taka cudna kawiarnia we Wrocławiu.
    A co do pracy... dlatego właśnie uważam, że słowo "urlop" jest najpiękniejsze na świecie zaraz po słowie "emerytura" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Praca to najpodlejsza kara, jaką wymyślił szatan.

      Usuń
  18. Uroczy lokal. Szkoda, że w mojej okolicy nie natchnęłam się na taki. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń