W
tym miejscu miały się dziś znaleźć dwa smętne wiersze, ostatnio bowiem moja
kondycja psychiczna nie należy do najlepszych (prawdę mówiąc, jest
całkiem do dupy). Miały się znaleźć, ale się nie znalazły,
ponieważ w prezencie od losu dostałam dwoje ludzi, którzy podarowali
mi cudny dzień.
Otóż
będąca w podróży dwójka blogerów, których do tej pory znałam z czytania,
wpadła do mojego miasta, bo było im po drodze. Poza tym zgłodnieli 😃 Umawialiśmy się od dwóch dni, a ja tak się ucieszyłam
z propozycji spotkania, że nawet do pracy szło mi się dzisiaj lżej i w dobrym
nastroju. Potem nie mogłam się doczekać. O 14.00 wyprułam
z przybytku mordęgi jak pershing i aż mnie trzęsło z niecierpliwości
na kolejnych światłach, bo oczywiście wyskakiwały mi po drodze same
czerwone. A oni czekali, zapewne konając z głodu!
I było
tak, jak się spodziewałam, to znaczy cudownie. I dzięki nim
miałam naprawdę dobry dzień! Nie mogło być inaczej w towarzystwie
ludzi inteligentnych, uśmiechniętych, ciepłych, bardzo pozytywnych i bardzo…
normalnych 😃
Szerokiej
drogi, Moniko i Wolandzie, a potem wysokich i bezpiecznych lotów! Dziękuję
Wam za wspólnie spędzony czas, za doskonałe towarzystwo, za pyszny obiadek
(tylko czy Ty, Wolandzie, nie zgłodniałeś później za szybko po tych
warzywkach?) i za to, że okazaliście się tacy, jakimi Was
sobie wyobrażałam.
A reszta blogerów niech nam zazdrości! 😃
No wiec prawie umieram z zazdrosci i nie trace nadziei, ze Ta Para w swoich wojazach zawadzi rowniez o moje miasto. Bede sluzyc za bedekera i dobry obiad zafunduje, a jesli lubia tez psy, to Toyka sluzy towarzystwem spacerowym.
OdpowiedzUsuńZ bardzo wiarygodnego źródła wiem, że lubią i to bardzo!
UsuńMój Kochany już u teściów swych zmiótł pierogów zwanych ruskimi cały talerz. Jeszcze raz dziękuję za Twoje towarzystwo. Pozdrawiamy z Dolnego Śląska ^..^
OdpowiedzUsuńCzyli dojechaliście szczęśliwie - i o to chodziło :-)
Usuń@FrauBe, dojechaliśmy i padliśmy jak kawki :)
UsuńI o to chodziło. Nie tyle, oczywiście, żebyście padli, co żebyście dojechali. A padliście, bo jednak podróż była długa.
UsuńOd czasu do czasu nadal mnie zaskakuje jak nicnierobienie potrafi zmęczyć.
UsuńMnie nie zmęczyło jeszcze nigdy.
UsuńCzy ja dobrze patrzam? Co te sztućce na suficie robią? Dziwne tam macie obyczaje. 🤔 A to rzeszowskie-meksykańskie to dobre chociaż? 🤔
OdpowiedzUsuń* rzeszowskie-śródziemnomorskie 😁🤭
UsuńTe sztucce wiszace zwykle nazywa sie ozdupkowym zwisem :).
UsuńNie, te sztućce to lampy. Abażury znaczy się. Zwisają, ale z sufitu.
UsuńA żarełko zawsze mają tam dobre, tylko czasem dziwne.
@Echo - ozdoba - ozdóbkowy - jak już.
Usuń@Frau, dlaczego dziwne?
No bo jakieś ośmiorniczki, krewetki i inne rzeczy niejadalne.
Usuń@MaB To moze powinnam ujac w cudzyslow "ozdupkowe". Wybacz! Mea culpa! Oczywiscie, ze abażur, uroczy zreszta i bardzo pasuje do "jadlodajni". To prawdziwy " design". Wybacz mi Frau Be uczycie tego wyrazu :).
UsuńOh: nie "uczycie" ale ... zastosowanie, napisanie, ... uzycie.
UsuńWybaczam oczywiście, jestem okazem wspaniałomyślności! :-)
Usuń@Frau co Ty w ogóle jesz? Jesz coś? I czy Twoja dieta jest zdrowa?
UsuńJem , bardzo dużo rzeczy jem (kocham jedzonko) i nie oglądam się na to, czy to jest zdrowa dieta. Zresztą już od samego słowa "dieta" dostaję nerwicy lękowej :-)
UsuńDiety w zasadzie często są nieskuteczne i niezdrowe. Ale ostatnio dowiedziałam się o ciekawym podejściu: mianowicie powinniśmy obserwować swoje reakcje po spożyciu. Jeżeli po zjedzeniu posiłku czujemy się zmęczeni i senni, to nie jest to dla nas dobre jedzenie. Dobre jedzenie powinno dodawać energii, powinnišmy, czuć się po nim pobudzeni. Myślę, że mało się sobie przyglądamy. 🤔
Usuń@MaB, dzieki diecie ja bezbolesnie funkcjonuje, czyli jednak zdrowa i skuteczna mam diete. Dlatego nie zgadzam sie z Twoim zalozeniem "Diety w zasadzie często są nieskuteczne i niezdrowe. " Mozesz uscislic czy piszesz o "diecie" jako sposob zywienia czy o "diecie odchudzajacej"? Zgadzam sie natomiast z Twoim ostatnim zdaniem: " ...malo sie sobie przygladamy". Wiecej przygladamy sie innym :)))).
UsuńWe wcześniejszym komentarzu wspominałaś/eś, że nigdy nie wiesz co będziesz jadł(a)? To jaka to dieta? Przypadkowa? - Co kucharz ugotuje? Czy to w ogóle jest dieta? Świadome i zaplanowabe spożywanie posiłku można nazwać dietą.
UsuńDiety są nieskuteczne i niezdrowe, kiedy ktoś chce szybko zejść z wagi i sięga po jakieś drastyczne diety, albo programy, po skończeniu których pojawia się efekt jojo.
Zaciekawiła mnie Frau, bo pisała, że jest wegetarianką. Chciałam podpytać o to.
@MaB. Rozumiem teraz, chodzi Ci o diete alternatywna np wege czy inne diety eliminacyjne.
UsuńCo do mojej wczesniejszej wypowiedzi, jestem na diecie leczniczej co oznacza, ze nie jestem zwiazana z produktami zywieniowymi z powodow etycznych czy "modowych" lub na potrzeby kaloryczne. Dieta moja nie jest przypadkowa ale w roznych warunkach moga byc trudnosci w wykonaniu posilku ze wzgledu na dostepnosc produktow. Wtedy nie jem. Dlatego kucharz jest waznym elementem (slowo kucharza mozna zamienic na rodzaj restauracji, czystosc linii czy miejsca zaopatrzenia w produkty).
Co to za dieta? Na czym polega?
Usuń@MaB To juz slodka moja tajemnica. :)
UsuńA to nie, ja słodkiego nie powinnam. :D
UsuńPewnie, że lepsze dwoje pozytywnych ludzi niż dwa smętne wiersze.
OdpowiedzUsuńFajnie, że się spotkaliście. Życzę Ci więcej dobrych chwil.
Zdecydowanie dwa smętne wiersze nie dorównują też dwójce :-)
Usuńno cóż, w zacnym towarzystwie to i kluski z kluskami niekraszone będą smakować, a już na pewno, gdy dla tej pewności wcześniej się przedtem przegłodzimy, przegonimy, na czerwonych postoimy, włosy zmierzwimy, szatę splugawimy i makijaż rozmazimy...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Moje kluski były zacnie okraszone :-) A ja kluseczki luuubię, więc wszystko gra (i buczy).
Usuńno i ja zazdroszczę ...
OdpowiedzUsuńzdarzyło mi sie tez poznać 2blogerów dawno temu w mieście ŁOdz gdzie byłam z teatrem na gościnnych występach i było cudownie, potem jeszcze widzieliśmy się w Ustce...a to jest dla mnie duża sprawa, bo czasowo albo mnie nie ma, albo jestę zarobiona.
a lampa widelcowa przecudna bardzo,
UsuńUwielbiam te lampy!
UsuńSpotkanie z blogowymi znajomymi.
OdpowiedzUsuńBardzo miłe. Generalnie blogerzy dość dobrze prezentują swój charakter i zainteresowania więc nie powinno być niemiłych niespodzianek.
Moje doświadczenie to zjazd blogerów zorganizowany przez Agorę dla bloxowców. Tam też nie było niespodzianek, zaskoczyło mnie tylko, że kilku najpopularniejszych blogerek wyznało, że prowadzą również bardziej osobiste blogi, o których nie wie nikt z ich znajomych.
Ja miałam jeszcze takie spotkanie z blogerką Jagą, bo okazało się, że jesteśmy ziomalkami. No i do dzisiaj się kumplujemy.
UsuńZazdrościmy, to znaczy ja na pewno, ale wszystko może się zdarzyć!
OdpowiedzUsuńA kiedy zawitasz w moje strony?
To teraz czekam na wiersze!
Masz je w tomiku "36 wariatek" :-)
UsuńNie mam pojęcia, kiedy mnie do Was zaniesie, ale nigdy nic nie wiadomo. Uśmiechnęłam się na myśl o naszym spotkaniu - byłybyśmy jak Flip i Flap :-)))
Witaj wrześniowo
OdpowiedzUsuńDwa smętne wiersze mogą poczekać. Miłe chwile są ważniejsze. Obyś takich jesienią miała jak najwięcej. Trochę zaniepokoiły mnie bowiem Twoje słowa u mnie.
Pozdrawiam uciekającym już powoli latem
Ismeno... Jest jak jest i lepiej nie będzie, bo lepiej to już było.
UsuńCzasem też tak myślę
UsuńPozdrawiam snującymi się nitkami babiego lata
I to się nazywa ciekawie spędzony dzień :). Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTak. Ciekawie i fajnie ;-)
UsuńZazdrosc jest mi ponoc obca wiec nie zazdroszcze:) Wierze, te mialas udany dzien:)
OdpowiedzUsuńOch, to musi Ci być cholernie dobrze w życiu...
UsuńDlaczego? Moga przeciez istniec inne sfery zycia, w ktorych cos mi doskwiera? W zyciu nie ma tak latwo: A z tym, ze nie jestem zazdrosna juz dorobilam sie paru wrogow, no bo jak tak nie zazdroscic, kiedy wlasnie trzeba zazdroscic?
Usuń"Trzeba" to nie jest właściwe słowo. Tylko że człowiek zawsze ma jakąś dziedzinę zycia, w której chciałby mieć lepiej, tak jak ktoś tam... Zazdrość nie jest niczym złym.
UsuńZgaduje: zazdrosc jest sila motywujaca do dzialania. Wazne tylko w jakim kierunku dziala: budujacym czy rujnujacym :/.
UsuńTo zależy, w jakiej kto jest kondycji psychicznej.
UsuńNie zazdroszczę. Nie chcę wykonywać zamachu na samą siebie jakimiś chusteczkowymi uczuciami, ale się cieszę, że Ty jesteś zadowolona ze spotkania. :)
OdpowiedzUsuńKiedyś jeszcze i my sie spotkamy :-)
UsuńWierzę w to całym serduchem!
UsuńNo to dobrze, że chociaż Ty w coś wierzysz :-)
UsuńW coś chyba muszę wierzyć, oprócz dobra i poezji.
UsuńNo nie wiem... Wydaje mi się, że ja już nie wierzę w nic.
UsuńTakie spotkania są zawsze super, też lubię ten blogerski świat przenosić w realizm.
OdpowiedzUsuńTak mi się wydaje, że super, choć zawsze można się co do człowieka pomylić.
UsuńSię wtrącę... Bo macie rację obie. Wiele osób z internetu, z Bloggera, NK, FB, Filmwebu i innych portali - stało się moimi dobrymi znajomymi a nawet przyjaciółmi. Raz jednak bardzo mocno się zawiodłam i rozczarowałam. Spotkałam się z kilka lat młodszym chłopakiem (kilka lat temu) z NK, z Twoich okolic Be. Spotkaliśmy się w Krakowie. Byłam tam akurat i on dojechał, bo bardzo chciał mnie zobaczyć. No i szok przeżyłam totalny. Grzecznie powiedziałam, że nie chcę więcej spotkań... I się zaczęło. Obrażał mnie gdzie tylko mógł, łaził za mną po necie, zakładał jakieś durne konta. I gdy o nim zapomniałam, bo go skasowali NK, a na FB go zablokowałam - znalazł mnie na insta... Szkoda gadać, ale ludzie są różni i naprawdę można się pomylić... A o jednej "psiapsi" napisałam post, po którym w wakacje (post był z kwietnia na moim blogu), dostałam takiego maila, że otworzyłam oczy jak na obrazach Witkacego... jednak to mnie utwierdziło w słuszności decyzji o zerwaniu z ową panią.
Usuńco tam dużo gadać, w blogowisku jest jak w realu, spotyka się osoby na poziomie i spotyka się dzbany, które od razu mogą być nierozpoznawalne jako dzbany, tylko dopiero podczas spotkania dziób w dziób... różnica jest tylko taka, że poznajemy tego kogoś w nieco innej, odmiennej "kolejności" tego, co się zwykle poznaje via real... co jest lepsze?... nie wiem, nawet nie próbuję tego oceniać i porównywać... opowieści wielorybnicze o swoich spotkaniach sobie daruję, tyle tylko, że bilans mam dodatni, a na czele tabeli dwa udane związki (jeden trwa do dziś) i jedna znajomość, którą mogę nazwać semi przyjaźnią, ale to nie znaczy, że nie było przypadków, gdy coś poszło nie tak, jednak nigdy tak drastycznie, żeby doszło potem do jakichś mocno niefajnych akcji... ale gdy spojrzę na znajomości czysto realowe, to też mam podobnie, więc znowu mam podstawy sądzić, że specjalnych, wielkich różnic tu nie ma... jakby nie było, blogosfery nie tworzą jacyś Proximianie, tylko tacy sami ludzie, jacy tworzą realosferę, mają takie same ręce, nogi, myśli, uczucia i w ogóle...
Usuńp.jzns :)
Właśnie tak. Za monitorami siedzą tacy sami ludzie jak w świecie realnym. I dobieramy ich sobie tak, jak nam to odpowiada, a raz na ileś tam się mylimy...
UsuńOd wielu lat obiecuję sobie, że będę spotykała się z blogerami z własnego miasta, z Krakowa, Wrocławia. Ciebie też miałam w planie. Mnie uczucie zazdrości też jest właściwie obce, choć jak czytam o wycieczkach czy innych osiągnięciach blogerów, to ogarnia mnie żal i smutek, że nie mogę im dorównać. Twoje wiersze(z jakiegokolwiek tomiku by nie pochodziły), nie są smętne tylko refleksyjne i głęboko mądre. Bardzo mnie cieszy Twoje spotkanie z ciekawymi ludźmi. Uściski.
OdpowiedzUsuńIwonko, kiedyś może wreszcie u Ciebie się poukłada i jeszcze się spotkamy.
UsuńNo proszę, jak niewiele trzeba by dzień był dobry. Utrzymaj to.
OdpowiedzUsuńJak? Nie co dnia zdarzają się takie rzeczy.
UsuńMożna żyć nadzieją od wizyty do wizyty
UsuńFajnie, że mieliście okazję się spotkać :D A wiersze to zawsze możesz napisać i opublikować :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Jasne.
UsuńMy również cieszymy się ze spotkania, dziękujemy i do zobaczenia.
OdpowiedzUsuńNa marginesie: Czytałem kiedyś o wynikach obserwacji i wywiadów z ludźmi stojącymi na krawędzi śmierci. Na pytanie "wymień 5 rzeczy, których żałują" jedna odpowiedź powtarzała się u zdecydowanej większości: "Żałuję, że zbyt rzadko spotykałem się z rodziną i przyjaciółmi." Zatem spotykajmy się z przyjaciółmi, to robi dobrze każdemu.
No to mamy postanowienie i teraz tylko trzeb zacząć je wcielać w życie :-)
UsuńZapomniałem dodać, że jeśli chodzi o jedzenie, to moja rodzina ma tradycję dającą się streścić słowami: ŁATWIEJ ICH UPIĆ, NIŻ NAKARMIĆ. Nie dopuszczam do sytuacji braku pożywienia, ale wegetariańskie żarcie mi w ogóle nie przeszkadza, wybieram je coraz częściej, bo i potrawy bezmięsne dostępne w Polsce są coraz lepsze. W Irlandii zresztą też.
UsuńZazdroszczę im spotkania z Tobą.
OdpowiedzUsuńCóż, byłeś pierwszy i tak :-) Ale to nie oznacza, że już nigdy!
UsuńTeż miałem ostatnio podobne spotkanie, z moją Siostrą Blogową i jej dziećmi. I też było super do sześcianu. :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę takiego spotkania. Ale z drugiej strony kiedyś miałem plan, żeby zorganizować mniejszy lub większy zlot ludzi, których znam z blogów. Wtedy nikt za bardzo nie chciał, chociaż oczywiście rozumiem wszystkie ,,za" i ,,przeciw".
W sumie może tak być. Pszczelarstwo chyba jest podzbiorem pszczelnictwa, albo coś w tym guście. Ogólnie pszczelnictwo jest chyba szerszą kategorią i mieści się tam jeszcze coś więcej, może obróbka produktów od pszczół?
:) W sumie rozumiem. Zwłaszcza jak zdarzają się osoby, które historię chciałyby na nowo napisać, z uwzględnieniem swojej postaci najlepiej.
Pozdrawiam!
https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/
Ja na senioriadzie też spotkałem dawno nie widziane osoby. Radość wielka. Niebawem o tym na moim blogu.
OdpowiedzUsuń