A było to tak:
Gdy chodziłam do liceum, czyli tak pi razy oko
w czasach przed powstaniem węgla kamiennego, przyjaźniłam się z Blondynką,
Blondynka zaś zaraz po studiach była uprzejma odnaleźć się
w lepszym świecie „hameryckiego” snu. Należało zatem rozpocząć testowanie rozwiązań
technologiczno-transportowych, oczywiście celem utrzymywania kontaktów
towarzyskich.
Najpierw pisałyśmy do siebie tradycyjne
listy, które – sądząc po tempie ich przesyłania – najprawdopodobniej
samodzielnie pokonywały wpław Atlantyk, po czym pielgrzymowały na kolanach
przez Europę. Tak czy siusiak, raz na parę miesięcy coś do kogoś
docierało.
Kilka lat później przyszedł czas
wspięcia się na wyższy poziom – sięgnięcie po tajniki Internetu.
Korespondencja ożyła i szła jak ta lala, choć nie obywało się
bez niejakich wtop. Z niewiadomych bowiem przyczyn adresy skrzynek
polskiej i amerykańskiej okazywały się niekiedy niekompatybilne i od czasu
do czasu coś do kogoś nie docierało. Może zresztą nie była to
wina skrzynek, a Internetu i maile po prostu nie umiały
pływać, więc spoczywają po dziś dzień na dnie oceanu.
Mimo to świat nie zatrzymał się w miejscu
i sprezentował nam aplikację WhatsApp. O, ta to dała czadu! Można
było klepać na bieżąco, nagrywać wiadomości głosowe, a nawet
rozmawiać z udziałem Internetu i bez udziału dodatkowych pieniędzy. Inne
komunikatory przez długi czas nie wchodziły w grę, bowiem jako
jednostka aspołeczna i uczęszczająca własnonożnie wydeptanymi ścieżkami,
unikałam jak ognia tej kapliczki szatana, jaką bez wątpienia są media
społecznościowe. Pantera mi świadkiem!
Kolejne dwa lata dawna przyjaciółka
Blondynka spędziła na usilnym a namolnym nagabywaniu mnie o założenie
konta na Facebooku. Uległam w końcu przed przemocą i tyle
pięknych lat zarzekania się jak żaba błota poszło w kibini mater.
Do dzisiaj nie zgłębiłam tajników tego
portalu, jawiącego mi się jako chaos i masakra. Zasadniczo wciąż
jaram się nim wybitnie niemrawo, czyli wcale. Dostrzegam w nim
jedynie dwie cechy pozytywne i całe morze gnojówki. Skupmy się na pozytywach:
nareszcie mogę dowolnie często kontaktować się z rodziną porozwalanej
po ojczyźnie od Krakowa po Gdynię, a same kontakty są szybkie
i nienastręczające problemów komunikacyjnych. Jednak to nie jest
moje miejsce. Z blogów powstałam i w blog
się obrócę. Amen.
Pierwszy i najważniejszy powód: tutaj
jest zaciszniej, a ja cholernie nie lubię tłumów, zgiełku, bezhołowia
i krwawej łaźni. Drugi – na Facebooku mam różnych znajomych
i chociaż nie jestem ich kolekcjonerką, to niekoniecznie
chcę przed każdym się uzewnętrzniać. Wystarczy powiedzieć, że wśród
nich są np. moi współpracownicy płci obojej, przy czym ¾ populacji
to dorodne okazy fałszywych gnid, donosicieli i kutafonów. Guzik im
do tego, co piszę, jakie mam poglądy, czy wierzę w bogów
olimpijskich i jak szybko osiągam orgazm. Moim ulubionym świętym jest święty Spokój
(ora pro nobis!) i nie chcę,
żeby mi się byle kto po blogu pałętał. To Was pokochałam i z Wami
chcę obcować intelektualnie.
Matko, jak się wzruszyłam.
Alleluja i do przodu!
"nie chcę, żeby mi się byle kto po blogu pałętał" 🤔
OdpowiedzUsuńTo ja teraz nie wiem.
Wejść, czy od razu wyjść!!
"Byle kto" to z Facebooka. A Ty się czujesz byle kim? Blogerów to nie dotyczy! Siedź więc tu i nigdzie nie wychodź :)
UsuńTo dobrze 😁
UsuńNick mi jakby znajomy.
Tylko nie pamiętam czy ja "tu byłam, czy nie byłam.
A jak byłam "to z pieskiem czy bez"🤣
Mnie Twój nick również wydaje się znajomy, ale nie mam pojęcia, gdzie go widziałam. Chyba zapamiętałabym Cię, gdybyś u mnie bywała.
UsuńNie pamiętam czy bywałam,ale teraz będę bywać.
UsuńNo i bardzo dobrze. W końcu kto bogatemu bywać zabroni?
UsuńJa bede sie paletac, czy chcesz, czy nie chcesz. I co mi zrobisz?
OdpowiedzUsuńA teraz powiedz mi, jak technicznie napisalas takie ladne 3/4, bo jak widzisz, to moje takie perfekcyjne nie jest.
Tajemnica produkcji!
UsuńNo i Ty nie jesteś byle kto.
Jesteś:
a) blogowa,
b) pokochana,
c) obcująca intelektualnie.
P. S. Blogger ma znikome możliwości techniczne, a ja jestem upierdliwa jeśli chodzi o pisanie. Lubię, żeby stopnie były zapisane jako C°, jedna druga jako ½. No to co można zrobić w tej sprawie, jeśli blogger jest do odwłoka? Trzeba sobie pomóc Wordem. Proste jak garb!
No niewiele mi pomoglas, bo na wordach sie nie znam. Trudno, bede pisala nadal brzydko. A °C pisze sie tak, a nie C° :)))
UsuńAaa... no no... dziekuje.
No fakt z tymi stopniami, popełniłam czeski błąd, bo uzywam tylko skrótów klawiaturowych, nie lubię się piep...rniczyć z myszą. Co do Worda, po prostu używam go wściekle dużo :)
UsuńFrau Be, zobaczyłam komentarz u Asenaty i przylazłam do Ciebie. Sprawa tajemnicza, bo blog nowy, post raptem nr 2, a wszyscy radośnie witają Twój POWRÓT. Sama zresztą deklarujesz, że z blogów powstałaś etc. A linka żadnego nietu.
OdpowiedzUsuńNo dobrze, niet tak niet, piszesz fajnie, to sobie będę zaglądać. A co! Stać mnie! Tak że chcesz czy nie, przede mną też się będziesz uzewnętrzniać 😁
Bardzo proszę, nikomu nie zabraniam :) Linka niet, bo i nie ma do czego - poprzedni blog usunęłam trzy lata temu. Kiedyś to może wyjaśnię.
UsuńJa tak lekko ironicznie – trzy lata błogiego spokoju bez Ciebie... Komu to przeszkadzało?
OdpowiedzUsuńJuż na poważnie, zastanawiam się do dziś, co Cię wtedy ugryzło, że przestałaś pisać? Pamiętam, że były jakieś przyczyny emocjonalne, ale dziś po tej notce wydają się zupełnie nierealne.
Od roku zapomniałem, że Facebook istnieje i jest mi z tym dobrze. Jeszcze ta gdzieś konto istnieje, ale tylko ze względu na wzgląd moich znajomych. Ja ich tam za dużo ni miałem, ale tylko dwoje wciąż się mną interesuje telefonicznie (córka i pewien schizofrenik).
Wiesz... nie ugryzło mnie. Walił mi się świat. Natomiast ostatnio zawalił mi się powtórnie i nagle poczułam tęsknotę za blogernią.
UsuńJakieś życiowe tsunami przyciągasz, czy co?
UsuńNie mam pojęcia, dlaczego to wszystko tak się układa. Ale mam tego dość, powyżej uszu. Zmarł ni stąd, ni zowąd mój Tatuś, a ja byłam Tatusiową Córeczką i bardzo trudno mi się po tym pozbierać. To był trzeci najgorszy dzień w moim życiu.
Usuńnie F.I.T.-uję /Facebook, Instagram, Twitter/ i takich tam jeszcze innych w tym guście też nie praktykuję... na maliniak mi to wszystko?... uznaję tylko Sex, Hash @ BLog-em All, i na tym koniec... no nie, stop, wróć, jeszcze Koty, ale Koty to podstawa, dom bez Kotów to stos kłopotów...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Daj spokój, dom bez Kotów to jakaś totalna porażka, cmentarz, grobowiec, zgliszcza, pełne bezdusze... MAKABRA!
UsuńOtoto Frau B, święta racja!:)
UsuńPrawda?...
UsuńA ja se wejdę na tego twojego blogu i się popałętam :))))
OdpowiedzUsuńA pałętaj się, ile chcesz, na zdrowie! Ty jesteś elita, nie byle kto.
UsuńNie chce mi się wierzyć, że "Zdaniem Frau Be" zamknęłaś 3 lata temu. Ja wczoraj 4 razy kasowałam starą nazwę i wpisywałam nowy adres na mojej liście blogów. Ja na Facebooku też istnieję,ale tylko z nazwy, bo nie umiem zamieszczać wiadomości do znajomych, więc za jego pośrednictwem sobie z Toba nie pogadam. Maile piszesz tak rzadko, że to też żadne pocieszenie. Prosiłam wiele miesiecy temu wspólną znajoma rzeszowiankę, by Ci podała moj numer telefonu, ale nie zadzwoniłaś. Bardzo się cieszę, że znów blogujesz, bo bardzo mi Ciebie brakowało. Do następnego postu.
OdpowiedzUsuńIwonko, mam nadzieję, że teraz ruszę do przodu i tak bardziej z kopyta. Wiesz, co się działo ostatnio w moim życiu, to mi na dłgo odsunęło myslenie o czymkolwiek innym niż Tato. Staram się wrócić do życia.
Usuńjuż w treści posta zdawało mi się, że trąca znajomą nutą.
OdpowiedzUsuńmiło, że wróciłaś do żywych. powodzenia.
No toż przecież, że znajomą! Wróciłam i póki co, żyję.
UsuńDlatego na swój FB zaprosiłam wybrańców, a konto jest zamknięte. Też umiem napisać ¾ :D
OdpowiedzUsuńO. Cieszy mnie, gdy ktoś w lot rozumie moje intencje :)
UsuńCiekawe czy dziś mnie wpuści?
OdpowiedzUsuńJupiii! Wpuścił! Fanaberie mu przeszły, czy co? :)
UsuńTo ja też wystąpię z groźbami; będę się pałętać:)
OdpowiedzUsuńLubię Frau B. I tęskniłam...
FB od niedawna mam. Potrzebny mi do obserwowania moich ulubionych pisarzy czyli pana Chmielarza i pana Jakuba Małeckiego oraz dwóch ulubionych doktorów z Przemyśla, czyli doktora Bodnara oraz doktora Radka z kliniki dzikich zwierząt no i jeszcze paru innych. O! Np. Łukasza Supergana, który chodzi. Do niczego więcej mi FB niepotrzebny.
Tatiana
A ja mam pytanie (i kocham tych z Przemyśla od dzikich zwierząt!): naprawdę masz na imię Tatiana?
UsuńSi!:)
UsuńTo przyjmij szczere wyrazy zazdrości.
UsuńGdy się urodziłam, moja mama upierała się przy Tamarze lub Tatianie. Tato nie wiem, co, ale za to dziadek szalał, żeby dziecku nie dawać "ruskich" imion. Noż ludzie!...
Też zastanawiałam się, czy Tatiana to prawdziwe imię.
UsuńWyrazy współczucia z powodu śmierci Taty
Dziękuję, Ismeno.
UsuńZdjęcie, o którym u mnie piszesz, możesz pokazać u siebie lub wysłać mi na maila:))))
UsuńZaraz sprawdzę, czy mam jeszcze Twój adres... O, jest nawet mail! :-) Już szukam zdjęcia.
UsuńTo pałętać się czy nie pałętać? Oto jest pytanie...:-)
OdpowiedzUsuńOdpowiedź jest bardzo prosta: pałętać się, bowiem Ty nie jesteś byle kim! Moje blogowe towarzystwo to elita.
UsuńMoja przygoda z fejsbukiem trwała jakieś pół roku. Zlikwidowałem konto bo uznałem, żeza bardzo mnie śledzi. I nie mam takowego. Tak jak Ty nie mam ochoty uzewnętrzniać się przed całym światem.
OdpowiedzUsuńI bardzo dobrze. Trzeba mieć coś swojego.
UsuńBlondynka blondynką, a fejsowyzbuk zawsze nim zostanie.
OdpowiedzUsuńBywa, że aż korci mnie, coby stamtąd prysnąć, trzymają mnie
wiersze i niektórzy ludzie, a raczej mała garstka takowych, których
naprawdę cenię i lubię i z którymi mam ochotę na kontakt.
Tu na blogu wciąż się rozkręcam, może dlatego, że mam dużo aspiego w sobie
i bywam aspOŁECZNA. :D
Dobrze, że wróciłaś.
A wiesz, że po tym, co ostatnio o aspim napisałaś, to zaczęłam się zastanawiać i wyszło mi parę interesujących wniosków?
UsuńJa też będe trzymac konto na Facebooku, ze względu na tych, którzy są daleko i z którymi mam tylko w ten sposób kontakt.
Zawsze jest jakiś plus dodatni. XD
UsuńNawet przy ujemnych minusach :-)
UsuńZ przerwami jestem w blogosferze, ale jak będę to tyż będę się pałętać.
OdpowiedzUsuńWyrazy współczucia z powodu straty taty... Przytulam...
Moje ostatnie 3 lata, a dwa ostanie szczególnie to jakiś kosmos. Cudem wróciłam do żywych, czy ktoś wierzy w cuda czy nie..
Jestem, jesteś, cieszmy się z każdego dnia mimo i na przekór.
A Facebook mam nieaktywny póki co. Mam pewien plan, by go uruchomić, ale ciągle się waham.
Pozdrawiam styczniowo.
Właśnie przez te trzy lata się nie "spotykałyśmy" w wirtualnym świecie. Chyba przyszedł czas na powrót do żywych.
UsuńBo na blogach jakoś inaczej jest. Fajnie, że wróciłaś :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie inaczej i zdecydowanie fajniej!
UsuńA ja i chcę i nie chcę... I chce mi się płakać :(
OdpowiedzUsuńA czego Ty tak chcesz i tak nie chcesz?
UsuńI dlaczego chce Ci się płakać?
Niesprecyzowałam tego co chcę... Chodziło mi o mego bloga :( A "beksowatość" to mójobecny stan.
UsuńBeksowatość przejdzie, a blog najwyższy czas odkurzyć.
Usuńhmmm.... ponieważ nie jestem "byle kto" po blogu pałętał-a się będę :) po Twoim blogu - żeby nie było niedomówień - mój jest w stanie hibernacji
OdpowiedzUsuńOczywiście, że nie jesteś byle kto! Jesteś moją koleżanką, nie tylko blogową. A ja się zadaję jedynie z wybrańcami :-)
UsuńCieszę się, że wróciłaś, ponieważ Twoje posty to wysokie C, więc chętnie tu będę bywać.
OdpowiedzUsuńZasyłam serdeczności
O, to ja się bardzo cieszę!
UsuńNo ! " Z blogów powstałam i w blog się obrócę" - to też i moje jest !!! To znaczy mogę się pod tym podpisać obiema łapkami. Kocham Cię za to !!!
OdpowiedzUsuńNo to cudnie! Cieszę się ogromnie :-)
UsuńSiędę se wew kąciku i poczytam kilka razy jeszcze Twój wpis, bo tak się cieszę, że znów jesteś, że gdyby nie uszy, to cieszyłam się dookoła głowy ;)
OdpowiedzUsuńA sieńćcie se, kumo i czytajcie.
Usuńto polubiłem z hameryki wow! uwiodłaś mnie morzem mierzwy płynącej na fb
OdpowiedzUsuńNo to czuj się uwiedziony :D
Usuń