Wojtyła wiedział – bez cienia wątpliwości. Udowadnia to
niezależny holenderski dziennikarz od lat mieszkający w Polsce, Ekke
Overbeek w książce Maxima culpa. Jan Paweł II wiedział. Bezkrytycznych
wielbicieli kościoła katolickiego uprasza się o niepodnoszenie larum,
że to kolejny element nagonki na kościół i podnoszenie ręki na największą
świętość narodową. Jaka to „świętość”, o tym poniżej.
Ks. Józef Loranc z archidiecezji małopolskiej za
pedofilię został wysłany przez Wojtyłę do klasztoru. Niestety, wpadł w ręce
wymiaru sprawiedliwości i spędził dwa lata w zakładzie karnym. Tylko dwa
lata za złamanie życia ofiarom! Po wyjściu z więzienia został przywrócony
do pracy i ciąg dalszy jego kariery wyglądał tak, że był przenoszony z parafii
do parafii, bo doświadczenie z odsiadką niczego go nie nauczyło.
Ks. Bolesław Saduś dopuszczał się nadużyć seksualnych wobec
chłopców na katechezach. Oczywiście był przenoszony z parafii do
parafii. Gdy matki uczniów zaczęły mówić, dostał w nagrodę przeniesienie do
Austrii, na probostwo. Taka spotkała go „kara”! Przenosił go oczywiście
wynalazca sakralnej seksturystyki, Karol Wojtyła, przy czym zataił przed
austriackim kardynałem przyczynę przeniesienia. Jest to klasyczny przykład
zamiecenia sprawy pod dywan, jak w wielu innych przypadkach.
Ks. Eugeniusz Surgent przez kilkadziesiąt lat molestował
dzieci w różnych małopolskich parafiach, będąc przenoszonym z jednej
do drugiej. Wojtyła wiedział o jego przestępstwach, obiecał sprawą się zająć,
no i się zajął – uciszył sprawę.
Wojtyła był informowany o przestępstwach zarówno przez
osoby świeckie, jak i przez księży. Wiedział o zbrodniach pedofilskich
jeszcze na długo przed obraniem go papieżem. Gdy został Janem Pawłem II,
w dalszym ciągu kontynuował politykę zamiatania przestępstw pedofilów pod
dywan. W świetle dokumentów, do których dotarł Overbeek, nie da się
dłużej podtrzymywać bajeczki o dobrotliwym staruszku oszukiwanym przez urzędników
watykańskich. Śledztwo dziennikarskie potwierdziło bez wątpienia, że Wojtyła
używał słowa „przestępstwo”, więc miał całkowitą świadomość, co się dzieje.
Źródła są wielorakie, w tym listy samego „świętego” papy. Mamy do
czynienia ze zjawiskiem masowym, a jednak Jan Paweł II nie odnosił się
do polskich przestępstw w ogóle, a do tych na świecie prawie w ogóle.
Za każdym zdaniem winni byli: społeczeństwo i zepsuta kultura Zachodu. Milczał
też na temat ofiar. Po raz pierwszy wydusił z siebie, że problem istnieje,
w 2001 roku, a więc pod koniec wieloletniego pontyfikatu, pod
naciskiem kardynała Ratzingera. Notabene, papież Franciszek też nie chciał
się zająć tą sprawą w Polsce, która była dla niego wielkim problemem.
Jemu też zależało na tuszowaniu przestępstw.
Można utyskiwać na odbrązowienie postaci naszego „santo subito”,
ale nie ulega wątpliwości, że był on odpowiedzialny za ukrywanie
pedofilii w kościele katolickim. W przeciwnym razie autor już by siedział
za oszczerstwa, pomówienia, upowszechnianie nieprawdy. Za nierzetelność
dziennikarską zaś wypadłby z zawodu.





Można o papieżu, można o życiu kościoła w ogóle. Polecam książki Artura Nowaka. Przygnębiająca lektura.
OdpowiedzUsuńKupiłam parę książek na te tematy i będę zgłębiać. O Nowaku słyszałam, jak przeczytam ten cały stos nowych książek (tak ze 30 egzemplarzy), to i jego sobie kupię.
Usuń