Lubicie wspominać dzieciństwo? Ja bardzo. Najbardziej.
Rosłam sobie otoczona puchową kołderką miłości rodziców, babć, dziadków,
cioteczek i wujaszków. Nie chodziłam do przedszkola, zawsze ktoś
organizował mi czas lub organizowałam go sobie sama. Wieczorami, przed
zaśnięciem… No właśnie. Czy gdy byliście mali, mamy śpiewały Wam kołysanki?
Pamiętacie klasyki z dzieciństwa? W mojej pamięci pozostały i często
łapię się na tym, że nucę je podświadomie. W końcu kto
nie lubi sobie pośpiewać trochę przed snem? Albo w kuchni nad
garnkiem zupy?
Pierwszą kołysanką, jaką pamiętam z najodleglejszego
dzieciństwa, jest Aaa… kotki dwa. Zapewne jest to stara piosenka
ludowa, bo jej pochodzenie spowite jest nimbem niewiedzy.
Aaa, aaa,
były sobie kotki dwa,
aaa, kotki dwa,
szaro-bure, szaro-bure obydwa.
Ach, śpij, bo właśnie
księżyc ziewnął i za chwilę zaśnie,
a gdy rano przyjdzie świt,
księżycowi będzie wstyd,
że on zasnął, a nie ty.
Aaa, aaa,
były sobie kotki dwa,
aaa, kotki dwa,
szaro-bure, szaro-bure obydwa.
Uwielbiałam iskierkę-oszustkę, o której śpiewała mi mama:
Na Wojtusia z popielnika
iskiereczka mruga.
Chodź, opowiem ci bajeczkę,
bajka będzie długa.
Była sobie raz królewna,
pokochała grajka,
król wyprawił im wesele
i skończona bajka.
Była sobie Baba Jaga,
miała chatkę z ciasta,
a w tej chatce same dziwy,
cyt! Iskierka zgasła.
Patrzy Wojtuś, patrzy, duma,
łzą zaszły oczęta,
czemu żeś mnie oszukała?
Wojtuś zapamięta.
Już ci nigdy nie uwierzę,
iskiereczko mała.
Najpierw błyśniesz, potem zgaśniesz,
ot i bajka cała.
oraz mrożącą krew w żyłach historię o królewnie, królu i paziu:
Już księżyc zgasł,
naparły mgły,
sen zmorzył twą laleczkę,
więc oczka zmruż
i główkę złóż,
opowiem ci bajeczkę.
Był sobie król,
był sobie paź,
i była też królewna.
Żyli bez burz
w krainie róż,
to rzecz zupełnie pewna.
Kochał się król,
kochał się paź,
kochali się oboje,
i ona też
kochała ich,
kochali się we troje.
Lecz straszny los,
okrutna śmierć
w udziale im przypadła,
króla zjadł pies,
pazia zjadł kot,
królewnę myszka zjadła.
Lecz żeby ci
nie było żal,
dziecino ma kochana,
z cukru był król,
z piernika paź,
królewna z marcepana.
W późniejszym czasie poznałam kołysankę o gwiazdce z nieba:
W górze tyle gwiazd,
w dole tyle miast,
gwiazdy miastu dają znać,
że dzieci muszą spać.
Ach, śpij, kochanie!
Jeśli gwiazdkę z nieba chcesz – dostaniesz.
Czego pragniesz, daj mi znać,
ja ci wszystko mogę dać,
więc dlaczego nie chcesz spać?
Ach śpij, bo nocą,
kiedy gwiazdy się na niebie złocą,
wszystkie dzieci, nawet złe
pogrążone są we śnie,
a ty jedna tylko nie.
Ta Dorotka, ta malusia, ta malusia,
tańcowała dokolusia, dokolusia,
tańcowała ranną rosą, ranną rosą
i tupała nóżką bosą, nóżką bosą.
Ta Dorotka, ta malusia, ta malusia,
tańcowała dokolusia, dokolusia,
tańcowała i w południe, i w południe,
kiedy słonko grzało cudnie, grzało cudnie.
Ta Dorotka, ta malusia, ta malusia,
tańcowała dokolusia, dokolusia,
tańcowała i z wieczora, i z wieczora,
gdy szło słonko do jeziora, do jeziora.
Teraz śpi już w kolebusi, w kolebusi,
na różowej, na podusi, na podusi.
Chodzi senek koło płotka, koło płotka:
cicho bądź, bo śpi Dorotka, śpi Dorotka.
Dlaczego "tfu"? Śpieszę z wyjaśnieniem. Otóż przez wiele lat bardzo podobało mi się to imię, aż w końcu przyszło mi pracować z jedną taką. Wyjątkowy kałmuk! W końcu odeszła z pracy, do której nadawała się jak ja do baletu, ale wstręt do imienia pozostał.
Jakie macie fajne wspomnienia z dzieciństwa?
Te kołysanki są ponadczasowe. Mnie również je śpiewano i podejrzewam że robi się to po dzień dzisiejszy.
OdpowiedzUsuńBardzo możliwe. A kto Ci śpiewał?
UsuńNajczęściej babcia. Ale ja byłem głównie przez dziadków wychowywany, tak sie złożyło... 🙄
UsuńMnie wychowywali wszyscy 😎
UsuńAaa, kotki dwa, jedyne, co zapamiętałam jako kołysankę, resztę poznałam później, Wojtusia szczególnie polubiłam
OdpowiedzUsuńTo tak jak ja z tym Wojtusiem.
UsuńTe kołysanki z gwiazdkami i kotkami pamiętam ze starych filmów, chyba z Eugeniuszem Bodo. A ja śpiewam te kołysanki wnuczkowi, choć głosem i talentem nie grzeszę. A najbardziej rozśmiesza mnie, kiedy prosi o zaśpiewanie w charakterze kołysanki "wio, koniku", ale oczywiście da się, odpowiednio modulując głos, przerobić ten wiekopomny utwór na kołysankę :-)
OdpowiedzUsuńNo, powiem Ci, że wyzwanie jest nie lada 😀
UsuńDorotkę (tfuuuu!) śpiewano mi do wypęku i jeszcze kazano tańczyć! Do dziś jej nie cierpię. Kołysanek nie pamiętam, za to ja śpiewałam moim dzieciom prawie wszystkie, które pokazałaś.
OdpowiedzUsuńAle imienia też nie cierpisz? Mnie się podobało, aż mi je kałmuczyca obrzydziła. Mam po prostu złe skojarzenia.
UsuńImię lubię. Polubiłam, kiedy poznałam jego znaczenie w tłumaczeniu z łaciny albo z innego języka...
Usuń"Dorothea" znaczy "Doro thea", a to znaczy "dar Boży" :)
A, to się nie dziwię. Ma piękny wydźwięk.
UsuńPrzeciętnie lubię. Grubawy, chorowity i w okularach. Zawsze z tego powodu na marginesie grupy. Lepiej zaczęło mi być gdy się tym przestałem przejmować..
OdpowiedzUsuńNiestety, w pewnym wieku bardzo trudno jest się nie przejmować. Zwłaszcza w okresie dorastania.
Usuń"Nic nie będą robiły, tylko ciebie bawiły"...
OdpowiedzUsuńte kotki dwa znaczy się...
pamiętam większość tych kołysanek, choć może niekoniecznie pełne teksty...
a że chodziłem do przedszkola, do urszulanek zresztą, bo ojcu jako prywaciarzowi państwowe nie przysługiwało, to wbiły mi się do głowy takie piosenki z dziewczyńskich zabaw w kółko, jak "Ole-olejanko" i "Stoi różyczka", bo to siłą rzeczy jakby grało w tle chłopackich zabaw, ciągle brzęczało w uszach...
p.jzns :)
O, przypomniałeś mi "Olejankę" ("Ulijankę")! Siostra babci mi to śpiewała. "Różyczki" chyba nie znam. Ciekawe, że te urszulanki nie nauczyły Was wesołych pieśni kościelnych 😂
Usuń"Stoi Różyczka w czerwonym wieńcu
UsuńMy się kłaniamy jako książęciu
Ty różyczko dobrze wiesz
Dobrze wiesz
Dobrze wiesz
Kogo kochasz, tego bierz"
po czym Różyczka wybiera kogoś z kółka, zamienia się z nim miejscami i apiać od nowa to samo... zabawa była dziewczyńska, ale czasem jakiś chłopak wkręcał się do niej, jak mu się jakaś dziewczyna nagle spodobała, poczuł chwilową miętę i tak manewrował, żeby któreś kogoś wybrało...
...
jakoś mało chyba nas uczyły pieśni kościelnych /są jakieś wesołe, tak w ogóle?/, mnie przynajmniej żadnej nie nauczyły, ale za to pamiętam, jak "Siostra" uczyła nas "Jadą jadą misie, śmieją im się pysie", dreptała wtedy w miejscu i robiła kołowrotek rękami, a że była to dość spora kobieta, to w tym swoim habicie i czepku wyglądała sama jak taki miś, strasznie mnie to bawiło wtedy...
"Jadą, jadą misie" to ulubiona piosenka mojego brata. I pamiętam jeszcze "Mały miś do lasu bał się iść".
UsuńOczywiście nie znam wesołej pieśni religijnej, to była ironia.
"Mały miś" kojarzę, nie mylić z "Białym misiem", bo to późniejsze czasy, znaczy wiek już inny i jeszcze było "Małe pieski dwa chciały iść nad rzeczkę"...
Usuńwesołe są być może pieśni protestanckie, niektórych denominacji, gdy się widzi filmy z ich obrzędów, to robi wrażenie, jakby ci ludzie naprawdę dobrze się bawili...
Ha! Przypomniała mi się wesoła piosenka kościelna! "Pan jest pasterzem moim"! "Pieski małe dwa" znam oczywiście.
UsuńMoje dobre wspomnienia z dziecinstwa skonczyly sie, kiedy musialam wrocic do rodzicow od babci. Nie znam zadnych innych piosenek oprocz tych podanych przez Ciebie, nikt mi nie spiewal do snu.
OdpowiedzUsuńDlaczego byłaś u babci?
UsuńBo podobno nie nadawalam sie do przedszkola, stale chorowalam.
UsuńAha. Ja też nie chodziłam do żłobka ani do przedszkola, bo dziadek powiedział, że "nie da dziecka na zmarnowanie". No ale mieszkaliśmy wszyscy razem.
UsuńJa bylam najpierw z dziadkami w Krakowie, pozniej w Warszawie i tam chcialam zostac, ale mi nie pozwolono.
UsuńO matko, tak daleko od rodziców!
UsuńPrzypomniałaś mi kołysankę o Dorocie... ja jeszcze śpiewam wnukowi "Idzie niebo ciemną nocą, ma w fartuszku pełno gwiazd"
OdpowiedzUsuńWspomnień fajnych mam mnóstwo: wakacje u dziadków, wyjazdy do rodziny na wieś, wycieczki z ojcem, który organizował je w pracy, oj sporo tego, niektóre zapisałam na blogu w Okruchach pamięci, ale cos nie mogę skończyć, a pamięć dziurawa się robi.
"Idzie niebo ciemną nocą" to chyba wierszyk Ewy Szelburg-Zarembiny. Znany, ale ja akurat go nie pamiętam.
UsuńMoje wspomnienia z dzieciństwa są cudowne i spisałam je, ilustrując zdjęciami, w fotoksiążce, którą potem obdarowałam bliskich.
Mnie nikt nie spiewal do poduszki ale za to przerabialismy (cudnie opowiadane) tomiska Kraszewskiego, Sienkiewicza... na przemian z basniami i bajkami wszelkiego rodzaju. Sama bylam zywa biblioteka: wystarczylo podac tylul a ja lecialam tekstem :))) Nawet nie wiedzialam w dziecinstwie, ze mozna komus spiewac.
OdpowiedzUsuńZnam wszystkie te piosenki, więc cieszę się, że je przywołałaś. Wspomnienia to cenna rzecz, dlatego do wspomnień należy często wracać, szczególnie do miłych chwil.
UsuńSerdeczności
@Echo, na litość boską, jak Ty to wytrzymałaś?!
Usuń@Ultro, wspomnienia z dzieciństwa są jednymi z najpiękniejszych w moim życiu.
UsuńMasz na mysli tego Sienkiewicza? Nie musialam go w szkole czytac. A tak to nie umien spiewac, nawet na lekcjach spiewu przepytywali mnie tylko z tekstu, a do choru nalezalam, bo sie ladnie usmiechalam (podobno). Na pierwszym zimowisku, w drugiej klasie, opiekunka ambitnie zaczela nas uczyc spiewac: ...buwsiegda budiet slonce..." i spiewalismy: "bug wsie da, bude i slonce" :))) a to podobno bylo w obcym jezyku.
UsuńTak naprawdę to "Pust' wsiegda" itd. Uwielbiam rosyjski, jest taki miękki i śpiewny...
UsuńOczywiście chodziło mi o psychopatę Sienkiewicza i o śmiertelnego zamulacza Kraszewskiego.
Pamiętam te piosenki w wykonaniu mojej matki - miała bardzo silny głos.
OdpowiedzUsuńUtkwiły mi w pamięci słowa ... "Na Wojtusia z popielnika iskiereczka mruga.." - następnego dnia zaglądałem do popielnika w naszej kuchni. Popiół był czasem jeszcze ciepły, ale żadnej iskierki już nie było.
U nas nigdy nie było popielnika, nawet nie bardzo kojarzę, co to jest, ale piosenkę o iskiereczce uwielbiałam. Podobała mi się szczególnie chatka Baby Jagi 😀
UsuńPopielnik - w naszej kuchni węglowej pod żeliwną płytą z fajerkami był pojemnik na paliwo - węgiel, drewno. Dnem tego pojemnika był ruszt, pod rusztem był popielnik i tam spadały niespalone resztki.
UsuńAaa... Popatrz, że człowiek przez całe życie się uczy i głupi umiera.
UsuńWitaj już wiosennie
OdpowiedzUsuńPrzywiałaś i moje dzieciństwo. To także moje kołysanki
Pozdrawiam słonecznie żółtym uśmiechem forsycji
Tak, forsycje są cudownymi zwiastunami wiosny!
UsuńMój synku, uśnijże mi,
OdpowiedzUsuńjuż ptaszek w gniazdku swym śpi.
Słońce zagasło gdzieś hen
i świerszczyk nuci przez sen.
Księżyc zza okna we mgle
srebrną poświatę ci śle,
przybył z daleka aż tu.
Zmruż oczka, synku, do snu.
Dzień dawno odszedł już stąd
i usnął każdziutki kąt,
w norce cichutko śpi mysz,
śni jej się tam, że już śpisz.
Cisza wokoło i wtem
westchnął ktoś ciężko przez sen,
snadź troska dokucza mu.
Zmruż oczka, synku, do snu.
Któż jest szczęśliwszy niż ty?
Cichutkie tulą cię sny.
Bajkę odwiedzasz co noc,
tam krasnoludków jest moc.
Wszystkie czekają u drzwi,
patrzą, czy synek mój śpi,
zaraz przybiegną co tchu.
Zmruż oczka, synku, do snu.
Do snu... do snu.
Tato i mama śpiewali mi to w wersji o córeczce.
Właśnie miałam pytać, kto miał synka, Ty czy Twoi rodzice 🤣 Na szczęście wyjaśniłaś 😊
Usuń"Na Wojtusia z popielnika....." wymiata. Do dzisiaj sobie to śpiewam jak mi smutno.
OdpowiedzUsuńA syneczkom /teraz już stare chłopy/ i wnukom też o tym Wojtusiu spiewałam....
Żebyś wiedziała, że wymiata! To była moja ulubiona kołysanka.
Usuńbyłam tu wczoraj i uciekłam...ten troll mnie zabił.
OdpowiedzUsuńA ja Cię wskrzesiłam 😅
UsuńNa Wojtusia, Był sobie król, był sobie paź i jeszcze Zielona rutka modry kwiat oraz Gdzie strumyk płynie z wolna, to były moje ukochane mamine nazaśnianki, a jak mnie rodzeństwo zabierało do akademika i później do mieszkania mojej siostry najstarszej, to gitarowe wszystko, co śpiewała wtedy studencka brać opozycyjnie do PRLU, na imprezach rodzinnnych ludowe i patriotyczne, w święta świąteczne. Jestem wychowana na pieśniach, piosenkach, piosneczkach. I tańcu. Teraz z rodziną i przyjaciółmi dalej się to dzieje, więc kocham! <3
OdpowiedzUsuń"Strumyka z wolna" nauczyłam się dopiero w podstawówce, a "Zielonej rutki" nie znam do dzisiaj. "Strumyka" nie cierpiałam, bo była o harcerzu, a ja od zawsze miałam wstręt do harcerstwa i w ogóle byłam aspołeczna. Pieśni ludowych i patriotycznych też nie cierpię, że nie wspomnę o pitoleniu na gitarze. To całe "bardowanie" w tamtych czasach do dzisiaj budzi we mnie wtręt. Parz, jak się różnimy, bardziej chyba się nie da.
UsuńA ja byłam taka "małpa", że nie lubiłam śpiewania na dobranoc. Wolałam, jak mi ktoś opowiadał bajkę albo czytał na "dobranoc" :)
OdpowiedzUsuńPS Ale zacytowane piosenki / kołysanki znam z płyt dla dzieci
UsuńCzytanie na dobranoc to norma, ale po czytaniu szły kołysanki.
UsuńP. S. Dlaczego zaraz małpa?
UsuńPrzypuszczam, że mogę uchodzić za małpę u osób, które kołysanki praktykowały / praktykują. Po prostu nie lubiłam śpiewania na dobranoc. Bynajmniej nie dlatego ,żeby ktoś z mojego otoczenia jakoś fałszował :D
UsuńOj, no przecież każdemu wolno lubić i nie lubić!
UsuńNie miałam żadnej babci , dziadka ani cioteczek. Miałam starszą siostrę o 7 lat i w.czasach dzieciństwa trudno było mówić o miłości siostrzanej.
OdpowiedzUsuńPiosenki mojego dzieciństwa to te, które ojciec przywiózl wojska, a raczej z wojny. Smutne, przejmujące żołnierskie pieśni o tęsknocie, niepewności, samotności.
Nie rozumiałam ich, ale pamiętam do dzisiaj.
Długo wierzyłam w istnienie krasnoludków. Moja siostra je widziała, ja nigdy nie zdążyłam zobaczyć. Uciekały. :))))
Oj, strasznie nie lubiłam krasnoludków! Chciałam je nawet torturować, ale też żadnego nie spotkałam.
UsuńZnam inna bardziej mrożącą krew w żyłach, nikt jej nam nie śpiewał, kojarzę ją z jednej bajki, a szło to tak;
OdpowiedzUsuńStękaj w mękach pęka szew
mózgu dziurka ciurka krew.
Zombi obgryzają kości
krzyczysz lecz nie mają dość.
Stękaj w mąkach pęka szew
wydaj swój ostatni dech
O, to jest super!
UsuńTeż tak myślę, dlatego śpiewam to przez cały rok na przemian z "Pada śnieg"
UsuńJa tam wolę lepszy hit. Jak sobie nie posłucham rano, to potem jestem nieżywa.
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=ZAg4yLRBX80
Hyhyhyhyhyhyhy na rany Chrystusa :D nie wiem czemu myślałam, że to będzie coś w stylu "wiła wianki" więc dobrze, że nie sprawdzałam w pracy :D
UsuńMatko cudowna, ja i folklor...! Zgroza!!!
UsuńDzieki Bogu nikt mi kolysanek nie spiewal, bo mogloby to wywolac niemala traume w zyciu, jako ze zdolnosciami wokalnymi bozia nikogo w rodzinie raczej nie pokarala 🤪 Ale znam kilka kolysanek i innych piosenek przeznaczonych dla dzieci. Za to moj Dziadek opowiadal mi zawsze bajki przed snem kiedy bywalam u Nich. Najbardziej lubilam “Dziada i babe, bardzo starych oboje” i moglam sluchac tego kazdego wieczora, do znudzenia 😄🤦♀️ Ale Dziadek tez czasem w ciagu dnia podspiewywal mi “Ta-ra-dom, ta-ra-dom, pojade za Radom”, “Umarl Maciek, umarl i lezy na desce”, “Tancowaly dwa Michaly” czy “Poszedl Marek na jarmarek” 😁😁
OdpowiedzUsuńBINGO! "Dziad i baba, bardzo starzy oboje”, "Umarł Maciek, umarł", “Tańcowały dwa Michały” i "Poszedł Marek na jarmarek” to również moje dzieciństwo! 😋😍🥰
UsuńTeraz jeszcze sobie przypomnialam, ze moja Babcia tez mnie nauczyla “Czekaj, chamie, powiem mamie, zes ty podarl suknie na mnie!” i “Oj ty-ty, oj ty-ty, za koszyczek zaplac mi!” 😄 Za tego “chama” nawet Mama miala pogadanke z przedszkolanka, ze co to za slownictwo u nas w domu funkcjonuje 😂😂 Bo ja do przedszkola chadzalam, od przypadku do przypadku, bo tez mnie Babcia na zmarnowanie nie chciala puszczac 😉
OdpowiedzUsuń