Zbieram
się do życia. Zakupiłam nowy, większy domek dla śledzi i jestem na etapie
zamawiania do niego różnych rzeczy: osprzętu, aktywnego podłoża, żwiru,
kamieni, korzeni itp. Mam w związku z tym dylemat: czy
zakupienie i posadzenie roślin z hodowli in vitro jest grzechem?
Czy posiadanie grzesznych roślin skazuje mnie na potępienie?
Grzech
grzechem, ale zrobiłam też cud. Mam tyle lat, ile mam, a mimo to nigdy w życiu
niczego nie wyhodowałam od ziarenka. Zresztą, ogrodniczka ze mnie jak z koziej
d… trąba. Aż tu nagle mnie natchnęło, kupiłam doniczkę i ziemię,
wsypałam tę drugą do tej pierwszej, zrobiłam rowki rękojeścią łyżki (nie ma
mowy, żebym ręcznie grzebała w ziemi!), wsypałam nasionka kwiatków,
przyklepałam łyżką i odstawiłam na parapet, bo balkonu nie mam. Sprawa
poszła w zapomnienie na kilka dni, a tu nagle patrzę – wyłazi z ziemi
zielone. Cud! Spuchłam z dumy i taka spuchnięta chodzę sobie po tym
średnio pięknym świecie.
cud życia, normalnie. Tylko teraz nie abortuj przez przypadek, bo cie kaja srajagodek wytropi. pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńO, kurde! Nie pomyślałam o tym! Mam w doniczce życie napoczęte i żeby przypadkiem go nie wyplewić...
UsuńWsiowa jestem, więc już jako dziecko miałam plantację palm (które po prawdzie były onętkami), a nawet założyłam w pobliżu cmentarz dla mrówek i biedronek. Za to małżonek miastowy, syn państwa inżynierstwa, co nawet chomika w domu nie mieli. Wygląda na to, że ja go raz dwa przerobiłam, nie wiem jak i kiedy - w pandemii zaczął mi kwiatki sadzić w rabatce, tak po prostu. Teraz mamy mnóstwo zieleniny przed domem i pewnie większość ludzi sądzi, że mu kazałam (tymczasem mojemu mężu nie da się nic kazać, taki jest wolnościowiec). Tak więc, FrauBe, rozwój, i brawo Ty :D
OdpowiedzUsuńJesu, a co to sa onętki?
UsuńInaczej kosmos podwójnie pierzasty, u nas nazywany po prostu bocianem. To bardzo charakterystyczna roślinka, więc już jak miałam 5 lat to bawiłam się w swoim "ogrodzie" (rodzice wydzielili mi poletko metr na metr w miejscu dawnej piaskownicy) w pikowanie roślinek i architekturę krajobrazu :D
UsuńCiekawa jestem, kto wymyśla te nazwy botaniczne. To jakiś kosmos, nomen omen.
UsuńJa zamierzam przerobić domek dla makreli :) ale tu zderzam się z murem, czyli kasą :-/ Nie masz może pomysłu, gdzie można ją dostać w większej ilości? ;)
OdpowiedzUsuńGdybym miała pomysł, już dawno nie mieszkałabym tu, gdzie mieszkam, a moje śledzie miałyby 400 litrów kubatury... Zauważyłam, że strasznie drogie są korzenie mangrowca.
Usuńnie wiem, nie rozumiem, o co pytasz, o co w ogóle się rozchodzi, bo "grzech" nie jest słowem istniejącym w słowniku obowiązującym w mojej bajce... a na moje cuda czekam do maja, w sumie to nasion jeszcze nie kupiłem, a cuda dlatego, bo zawsze są cudne, gdy wzejdą i wyrosną...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Taaaak, kiepska wiosna na uprawy...
Usuń@Szarabajka...
Usuńjak się ma kasę i warunki lokalowe, to się olewa pory roku i zakłada growbox w domu... a jak nie, to z porami roku trzeba się liczyć, ale w tym przypadku zero paniki, bo cała zabawa zaczyna się wtedy dopiero w maju, który może być bardzo przyjazny...
Liczę na to, że maj będzie łaskawy. Chcę widzieć moje maluchy, jak rosną :-)
UsuńBrawo Ty! Zioła czy nawet pomidorki koktajlowe też można hodować w doniczce na parapecie, a uwierz, kontakt z roślinami uspokaja a i satysfakcja jaka, że coś się udało własnoręcznie od nasionka uhodować 😉 Cieszę się przede wszystkim że wracasz do życia, oby tak dalej.
OdpowiedzUsuńZioła chromolę, ale pomidorków koktajlowych spróbuję na przyszły rok. Teraz już chyba za późno, co...?
UsuńFakt, troszkę za późno, ale pomysł na przyszły rok już masz 😉
UsuńTo proszę Cię, przypomnij mi odpowiednio wczesniej, żebym zdążyła we właściwym momencie.
UsuńOk, jak nie zapomnę, to Ci przypomnę 😅
UsuńZobowiązanie jest zobowiązaniem, pamiętaj! :-))
UsuńOk, postaram się dać znać 😅
UsuńZapisz sobie w kalendarzu :-)))
UsuńZ moją sklerozą to najlepsze wyjście 😂
UsuńAlbo zrób akcję na blogu: "Wszyscy przypominamy Frau Be o pomidorach!" :-)))
UsuńZ tego co widzę tylko nieliczni bawią sie w ogrodnictwo, więc może być krucho, ale nie martw, postaram się nie zawalić.
UsuńBawią się, bawią. Każdy coś ma, jak nie ogródek, to balkon.
UsuńPS: Na potępienie skazuje tylko i wyłącznie głosowanie na złajdaczoną prawicę, a Tobie to nie grozi, więc sie nie martw 😉
OdpowiedzUsuńUuuff... Uspokoiłeś mnie!
UsuńCieszę się 😉 Masz zbyt dobre serce byś zasłużyła na potępienie 😉
UsuńAle in vitro...
UsuńTo grzech tylko i wyłącznie dla części kleru 😉
UsuńO, przepraszam - jeszcze dla większości elektoratu 80+.
UsuńCzyli grupy która i tak z zabiegu nie skorzysta 😂
UsuńJak zwykle. Najwięcej do powiedzenia mają ci, których problem nie dotyczy.
UsuńMam wrażenie że to również nasza cecha narodowa.
UsuńJako naród mamy same piękne cechy ;-)
UsuńTaaaaaaaaaaaaaa, pewnie dlatego jesteśmy tacy lubiani w świecie 😂
UsuńPiękne dowody tego lubienia miewam poza granicami naszego obłąkanego kraju.
UsuńNo po prostu pekam z dumy razem z Toba, choc nie pojmuje, jak mozna zyc bez jakiejkolwiek zieleniny w doniczkach, nawet nie majac balkonu. Predzej pozbylabym sie meza, gdyby mialo zabraknac miejsca, a zostawilabym doniczki, bo ja MUSZE miec zielone w domu. Tym bardziej wyhodowane na wlasnym memlonie od ziarenka. Hoduj zatem wiecej, skoro tak dobrze Ci idzie, jeszcze kiedys to polubisz.
OdpowiedzUsuńMoże polubię, nie wiem tego jeszcze. Ja bym chętnie miała w domu zielone, ale najpierw wszystko zjadał Niuniuś, a teraz już go nie ma i dałoby się coś uchować, ale nie mam gdzie. Nie mogę zastawić parapetów, bo okna trzeba otwierać. Otwartych półek nie mam, kąta na kwietnik nie mam...
UsuńGratulacje. Brak balkonu zgłoś na policję. Może ukradli i rzucili na prywatny rynek... 😀
OdpowiedzUsuńBardzo dobry pomysł. Mogę od razu złożyć doniesienie do prokuratury.
UsuńA kto miałby Cię potępić?
OdpowiedzUsuńCo to domek dla śledzi?
Takie małe ziarenka, a tyle radochy, ja posiałam zioła w 3 donicach, które dostałam, ale nie wiem co wyłazi z ziemi, bo mnie w domu nie ma, a nie wiem czy mąż podlewa...
Domek dla śledzi to akwarium. Zmieniam z mniejszego na większe :-) To dla mnie większa radocha niż ogrodnictwo, ja zdecydowanie zoologiczna jestem. Chociaż przy tym trzeba uprawiać ogrodnictwo wodne :-)
UsuńSą i tacy, co w akwariach tylko rośliny hodują, też fajnie:-)
UsuńTo się nazywa akwarium holenderskie.
UsuńGratuluję Ci powołania nowego życia :) ;) słowem "grzech" się nie przejmuj, bo cóż to jest grzech? Coś ktoś, kiedyś wymyślił i kto chce, niechaj weń wierzy, a reszta ma po prostu sumienie. Albo i go nie ma.
OdpowiedzUsuńNiech Ci się zatem Twoje parapety zazieleniają obficie i cieszą oko :)
Zdecydowanie nie mam sumienia - przynajmniej tak twierdzi moje dziecko :-)))
UsuńW kwestii grzechu najlepiej spytać proboszcza.
OdpowiedzUsuńDziękuję, nie pójdę. Ostatni raz byłam u plebana, gdy się wypisywałam z instytucji.
UsuńI po co, skoro jesteś tak przywiązana do koncepcji grzechu?
UsuńOchchch... łańcuchem przykuta!
Usuńi to właśnie świętujemy! <3
OdpowiedzUsuńCzyli co...?
UsuńMnie też coś tam kiełkuje i wzrasta. Najbardziej zaś jestem dumny z "zasiewów" sprzed paru dekad.
OdpowiedzUsuńCiągle rosną?
UsuńZ opisu przedmiotów zakupionych do domku dla śledzi, wnoszę, że założyłaś akwarium. Gratuluję, bo to świetny uspokajacz. Nigdy nie siałam roślin, ale z ukorzenionych pędów rozsadzałam niektóre. Też boleję nad brakiem balkonu, bo to "okno na świat". Gdy myślałam o wynajęciu mieszkania, szukałam takiego z balkonem, ale póki co siedzę w swoich 30 m2. Pozdrawiam gorąco, bardzo się ciesząc z Twojego wpisu i powrotu do blogosfery.
OdpowiedzUsuńIwonko, dobrze kombinujesz, z tym, że nie założyłam, a przenoszę obsadę do nowego, większego. Tylko najpierw muszę je urządzić.
UsuńJesteś miłośniczką kotów, a te zawsze mi się "kłóciły" z posiadaniem akwarium. Nie wiedziałam, że powiększasz, a nie zakładasz. Ty, rybki i cała reszta rodziny, trzymajcie się ciepło i radośnie. Buziaki.
UsuńO kurczaczki, jestem z Ciebie dumna! I cieszę się, że jesteś.
OdpowiedzUsuńJa też jestem dumna ze mnie :-)))
UsuńDobrze, że jesteś
OdpowiedzUsuńPozdrawiam kwietniowym słońcem, które tak lubisz
Właśnie zaświeciło :-)
UsuńJa mam radochę zawsze ze szczypiora i rzeżuchy...Szczypior z rosnącej cebuli (w kubeczku z wodą) i już. Nic tylko oblizywać się czekając z utęsknieniem na wzrost. Rzeżucha bardziej wymagająca, ale gra warta świeczki . :)
OdpowiedzUsuńO, co to, to nie! Mama usiłowała zaszczepić we mnie sianie rzeżuchy, ale jej nie cierpię. Rzeżuchy, nie mamy :-)
UsuńNajpierw muszę się przybrać do zrobienia porządku na balkonie, a potem, po zimnej Zośce będą tam mieszkały pelargonie. I cieszę się, że jesteś :)
OdpowiedzUsuńA kim jest zimna Zośka i dlaczego mieszka u Ciebie na balkonie?
UsuńZimna Zośka przychodzi 15 maja po trzech ogrodnikach: Pankracym, Bonifacym i Serwacym, Zwykle w te dni bywa zimno i stąd kwiatki sadzę dopiero po 15 maja :D
UsuńUff. Myślałam, że trupa hodujesz na balkonie!
UsuńMiałam kiedyś na parapecie ogórki gruntowe, pomidorki koktajlowe i czerwona paprykę. I trochę ziół do ususzenia potem na herbatki. Fajna sprawa, można sobie puchnąć potem jeszcze bardziej, jak plon zbierasz. :)
OdpowiedzUsuńPmidorki już planuję. Ogóreczki i papryka... No, mniam!
UsuńTen cud wyłażący z ziemi dodaje powera. Zajrzyj do mego ogrodu - https://wkuchniwpiwnicywogrodzie.blogspot.com/2016/07/nie-ma-jak-to-wasne-czyli-ogrodkomania.html - i inne kolejne posty
OdpowiedzUsuńJaśku, gdzie mnie się z Tobą równać z tą malutką doniczką!
UsuńA kto Ci każe się równać. Po prostu chciałam Ci pokazać ;*. Jaśka.
Usuń