10 grudnia 2025

207. Miłość publiczna jak szalet

Miłość nie potrzebuje wielkich poematów ani czerwonych dywanów. Lubi zostawiać ślady, co widać na każdym kroku. Wystarczy most, kawałek metalu i determinacja zakochanych, by zamienić zwykłą przestrzeń w galerię uczuć. Metalowe świadectwa relacji miłosnych – jedne świeżutkie i błyszczące, inne już zardzewiałe, jakby zdradzały prawdę o trwałości niektórych obietnic. Można zobaczyć całe kolekcje kłódek – od maleńkich, serduszkowych, czerwonych albo różowych po solidne, jakby ktoś zabezpieczał uczucie na wypadek wichury stulecia. Czasem pojawia się nawet wygrawerowana data ślubu albo inicjały splecione jak herb rodowy. Zwyczaj ten, sprowadzony z zachodnich miast, przyjął się i u nas – bo w końcu czy jest coś bardziej romantycznego niż ciężka kłódka na zimnej stali? Dla turystów – beton i stal. Dla par – katedra uczuć, do której wchodzi się z kłódką w dłoni i nadzieją w sercu. Każda kłódka to deklaracja: „Razem na zawsze”. A potem – jak to bywa w życiu – pary wracają po cichu z piłką do metalu, bo jednak „zawsze” trwało tylko dwa miesiące. Niekiedy cudzą miłością częstują się zbieracze złomu.

 
Ławki w parkach również mają swoje wyznania. Opowiadają swoje miłosne historie pełne serduszek, inicjałów i dat. Niektóre są tak wyżłobione, że drewno wygląda jak kartka pamiętnika, która dawno przestała mieścić wszystkie wyznania. Wycięte nożem serduszka, namalowane białym korektorem inicjały splecione jak ręce zakochanych, to swoiste miejskie archiwum namiętności. Czasem obok serca pojawia się przekreślona markerem data – ślad po uczuciu, które nie przetrwało próby czasu. Ławeczka zakochanych w alei pod drzewami – niby zwykła, ale to tam co wieczór odbywają się najważniejsze rozmowy o przyszłości: „To gdzie idziemy na kebaba?” i „Ale serio, dlaczego znowu nie odpisałeś przez dwie godziny?”. Gdyby drewno mogło mówić, pewnie napisałoby kilka tomów poradnika o relacjach. Ale milczy, jak na dyskretny mebel przystało. Ławki to świadkowie pierwszych randek, pierwszych cichych dramatów i pierwszych prób wyznania miłości – czasem skutecznych, czasem kończących się ciszą, w której słychać tylko brzęczenie komarów. To właśnie tutaj niejedno „kocham cię” brzmiało głośniej niż piosenka grana z głośnika w telefonie.

Nie brakuje i miłosnych graffiti, od prostego „Kocham Cię, Vanesso” na murze przy dworcu PKP po wielkie, kolorowe napisy na garażach czy blokach, ozdobione futurystycznymi ilustracjami. Miłosne graffiti pojawia się nie tylko na murach garaży przy osiedlach, ale też na schodach i betonowych ścianach. Tam miłość jest bardziej krzykliwa – w jaskrawych kolorach, z wyznaniami tak odważnymi, że czasem aż dziw bierze, że nikt nie posądził autorów o kampanię reklamową. Wystarczy spacer po osiedlach, by znaleźć graffiti, które zamiast politycznych haseł deklaruje wieczną miłość: „Kasia + Tomek = forever”. Z biegiem lat dopisano pod spodem: „Jednak nie”. Mury to najlepszy dowód na to, że nawet beton ma poczucie humoru.

Miasto oddycha tymi deklaracjami, czasem szczerymi, czasem kiczowatymi, ale za to bardzo ludzkimi. Miłość, z natury intymna, tutaj zostaje wystawiona na widok publiczny. Tyle że krzyk na murze czy kłódka na moście bywają zazwyczaj trwalsze niż samo uczucie.

Wiele z tych „pomników” miłości dawno już straciło swoją aktualność, jednak wciąż przypominają, że miłość nie zna granic – ani prywatności, ani dobrego smaku.

Czy zauważyliście, jaką historię tworzą te zdjęcia zrobione na poręczy kładki na odwodnionym Wisłoku?



20 komentarzy:

  1. Klodke mozna odpilowac/otworzyc, jesli zachowalo sie kluczyk, malowidla scienne mozna zamalowac, ale gorzej, gdy wyznania upublicznia sie w postaci tatuazu. Potem trzeba kombinowac, zeby zatatuowac stare nowym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A takich mądrych inaczej, którzy tatuują sobie imiona ukochanych na wieki (trwające jakieś pół roku), jest całkiem spora liczba.

      Usuń
    2. Akurat tatuaż mógłby być -- bo jest na ciele osoby, która chce coś wyznać, a nie niszczy się mienia publicznego. I to już wtedy problem tych osób, co zrobić z takim tatuażem, jak "dozgonna miłość" jednak skończy się przed zgonem przynajmniej jednej osoby z danej pary. Choć można zrobić tatuaż z henny, o czym już napisałam niżej w komentarzach. Tak naprawdę mniej mnie obchodzi, co kto sobie robi z własnym ciałem, niż z mieniem publicznym, które po trosze należy do każdego z nas

      Usuń
  2. warto poczytać te rozmaitości, bo czasami trafi się rodzynek. ja czytuję, choć nie podoba mi się bazgranie po czymkolwiek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja czytuję (nie zawsze), mimo że też nie lubię bazgrania po murach, rurach i mostach.

      Usuń
  3. Żeby tylko ławki czy fasady domów, wyznania widuje na wiaduktach, na chodnikach odciśnięte w betonie i porośnięte już mchem, na drzewach w lesie nawet.
    Pół biedy , gdy są to wyznania miłosne, równie dużo jest rysunków genitaliów i wulgaryzmów!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najwięcej rysunków genitaliów znajduje się w zeszytach uczniów 😅

      Usuń
  4. Ani mnie to nie wzrusza, ani nie irytuje. Sama nigdy nie miałam potrzeby komunikowania światu swoich sympatii lub antypatii, ale pewnie innym to coś daje. Pytanie co?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może nie mają komu się wygadać? Niektórym ciśnienie każe obwieścić urbi et orbi rozmaite sensacje.

      Usuń
  5. Jestem przeciwna temu dziadostwu, to zwykły wandalizm.

    Kiedyś alarmowano, że jeżeli nie przestaną z przywieszaniem kłódek, to ten malutki mostek w parku wkrótce się zawali. Barierka już miała przechył.
    Ale gdzie tam, kłódek przybywało.
    Barierkę więc wymieniono na nową i co? I są już nowe kłódki.

    Pisanie po miejskiej infrastrukturze też jest dnem. Może ja pójdę do mieszkania tej pary i podpiszę im się na stole i na ścianach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to jest dno i zgadzam się, że zwykły wandalizm.
      Była już taka historia z mostem chyba we Wrocławiu (ale głowy nie dam), że groził zawaleniem z powodu jakichś absurdalnych ilości kłódek, czyli żelastwa.

      Usuń
  6. Kłódki - przekuć je na broń.
    Rżnięcie na ławkach... proszę nie używać ostrych narzędzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Absolutnie nie zgadzam się na broń! Nienawidzę zabijania i wszelkich militariów. Co do rżnięcia na ławce... Nie próbowałam 😅

      Usuń
  7. Miłość jest tyle samo warta co te "pomniki" miłości 😉 Choć one częściej niż same związki wytrzymują próbę czasu... 🙄

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam dobre związki i dobre, wieloletnie małżeństwa. Ale też mi się wydaje, że to mniejszość ginąca w tłumie związków do d***y.

      Usuń
    2. Rosnące liczby rozwodów w corocznych statystykach pokazują jednak, że ta prawdziwa miłość zdarza się równie często co dwugłowe kurczęta... No może przesadzam, ale faktem jest, że żeby trafić na taka trzeba mieć prawdziwe szczęście.

      Usuń
    3. Moja przyjaciółka tak trafiła, moi rodzice, dziadkowie, ciotka z wujkiem, koleżanka, druga ciotka z drugim wujkiem, druga koleżanka, trzecia koleżanka, całkiem sporo mi się tych dwugłowych kurcząt znalazło 😂 Tylko ja taka upośledzona... 😥😢

      Usuń
  8. Z tymi wieloletnimi udanymi małżeństwami to czysta legenda. Jasne, były i takie, ale równie rzadko jak obecnie. Po prostu nie było społecznej akceptacji dla rozwodów i tyle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam trochę tych udanych, zwłaszcza w rodzinie i wśród przyjaciół. Za to mnie upośledziło na całego.

      Usuń
  9. Uczuciowy ekshibicjonizm :D już lepiej by sobie robili takie tatuaże z henny w widocznym miejscu na ciele - takie coś samo w razie czego zniknie po jakimś czasie

    OdpowiedzUsuń