Kiedyś człowiek miał w głowie jedynie „Ojcze nasz”, przepis na zarąbisty żurek i może numer telefonu do ciotki z Kielc. Dziś każdy z nas to chodząca pamięć, w której muszą zmieścić się dziesiątki, jeśli nie setki haseł, PIN-ów i kodów.
Zaczyna się niewinnie: e-mail.
Tworzę hasło, najlepiej „bezpieczne”. System prosi: „Minimum 8 znaków, duża litera, mała litera, cyfra, znak specjalny, najlepiej fragment eposu sumeryjskiego o Gilgameszu i Bogurodzica. Tworzę, zapamiętuję, a potem przychodzą: druga skrzynka, konto bankowe, Netflix, Spotify, Player, forum miłośników akwarystyki i za ciasnych butów. Muszę ogarnąć PIN do karty płatniczej, PIN do karty bibliotecznej, PIN do karty czytelni pedagogicznej, hasło do konta bankowego (które system każe zmieniać co trzy miesiące), hasło do komputera w pracy, hasło do drukarki, hasło do hasła. Żeby wejść do cyfrowego zamku, muszę podać zaklęcie. Ale jeśli pomylę się trzy razy, system zionie ogniem i blokuje mi konto.
Najgorzej, gdy zmieniam hasło w pracy. Wpisuję nowe, zapamiętuję. Następnego dnia, stojąc w kolejce do kasy, próbuję się zalogować do dziennika. „Niepoprawne hasło”. Próbuję znowu. „Niepoprawne hasło”. Po trzeciej próbie okazuje się, że system nie przyjął mojej zmiany, ale za to zablokował mi konto. Dzwonię do informatyka, a on informuje mnie na luzie (bo w ogóle jest wyluzowany): „Niech pani używa menedżera haseł”. Tylko że do tego menedżera trzeba znać hasło główne, a ono akurat wypadło mi z głowy, bo kasjerka spytała o kod BLIK.
Świat haseł rozciąga się też na życie domowe. Chcę obejrzeć film na platformie streamingowej na konto znajomych. Potrzebuję hasła. Będąc w mieszkaniu mamy, chcę włączyć telewizor, żeby obejrzeć „Ranczo” i „Ojca Mateusza”. Wymaga logowania. Chcę zamówić pizzę – system każe mi stworzyć konto i podać hasło.
![]() |
Logowanie do Pyszne.pl |
W tym tempie to jeszcze trochę i żeby otworzyć lodówkę, będziemy musieli wpisywać PIN, a żeby zaparzyć kawę – logować się do czajnika odciskiem palca. Problem leży w tym, że jeśli kiedyś złamię sobie palec, system mnie nie rozpozna i będę musiała udowodnić, że naprawdę jestem sobą, recytując alfabet od tyłu albo podając imię swojego pierwszego chomika (pamiętam, Stanisław).
Gdy już jakoś ogarnęłam setki haseł, przychodzi kolejny cios: autoryzacja dwuetapowa. To jak dodatkowy egzamin poprawkowy, tylko że zdaję go codziennie. Muszę jakoś logować się do dziennika, a Urząd Miasta (Wydział Edukacji) wpadł na taki fikuśny pomysł.
![]() |
Logowanie do dziennika |
Loguję się do banku. Udało się, pamiętałam hasło, cud! Ale żebym nie ucieszyła się za szybko – bank mówi: „Wyślemy kod SMS na twój numer telefonu”. Telefon oczywiście leży w kuchni i jest rozładowany. Idę po niego, podłączam do prądu, włączam, czekam na kod. Przychodzi: „Twój kod to 47382954, ważny przez 30 sekund”. Zanim zdążę go wpisać, kończy się ważność. Powtarzam proces. Tym razem kod to 93852271. Wpisuję – i nie działa, bo przez pomyłkę przepisałam ósemkę jako trójkę. Konto zablokowane. Niektóre systemy idą jeszcze dalej i proszą: „Wybierz zdjęcia, na których są mosty”. Klikam. „Niepoprawnie – spróbuj ponownie”. Teraz „wybierz hydranty”. Potem rowery. Potem samochody ciężarowe. Po 15 minutach czuję się jak przymusowy uczestnik kursu prawa jazdy na czołg.
![]() |
Logowanie do banku |
Niebawem, żeby kupić bułkę i masło, trzeba będzie przejść weryfikację trzyetapową, podać kod z SMSa, hasło do aplikacji i wybrać obrazki z sygnalizacją świetlną. W razie pomyłki system każe „spróbować za 24 godziny”.
Prawdziwy horror zaczyna się, gdy system postanawia „dla mojego bezpieczeństwa” zadać mi pytanie dodatkowe. Brzmi to niewinnie: „Jak miał na imię twój pierwszy kanarek?” Problem w tym, że nigdy nie miałam kanarka. Ale coś wpisać trzeba. W przypływie desperacji wpisuję „Pippie”. Rok później próbuję się zalogować, a system pyta: „Jak miał na imię twój pierwszy kanarek?”. Odruchowo wpisuję „Śpiewak”, bo to najbardziej pasuje do wyimaginowanego kanarka, którego nigdy nie miałam. Odpowiedź niepoprawna. Konto zablokowane.
I tak oto hasła zabezpieczające, zamiast chronić moje dane, doprowadzają mnie na skraj frustracji. Zanim wreszcie uda mi się zapłacić rachunek za prąd, przechodzę przez rytuał: „wpisz hasło”, „kliknij kod”, „potwierdź w aplikacji”, „przyłóż palec”, „zeskanuj twarz”, „pokonaj smoka” i „odtańcz taniec deszczu”.
![]() |
I hasło do hasła... |
W ten sposób bezpieczeństwo danych zostaje ostatecznie zapewnione 😂. I teraz mogę żyć długo, szczęśliwie i bezpiecznie, dopóki karteczki z hasłami nie poodpadają z monitora.
![]() |
Haha! Tak! Ale są miejsca, gdzie nawet jak zapiszę hasło, to zapomnę. I nie ma bata, za każdym razem jest to samo. A najbardziej mnie stresuje jak płacę kartą i muszę pin. Który znam, ale chwilowo mam zaćmienie umysłu. I nie ma opcji, żebym sobie przypomniała w kasie z kolejką za mną. To jest dopiero masakracja.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze Cię rozumiem. Zwłaszcza ta kolejka z tyłu...
UsuńDlatego nie mam onlajnowego bankingu, wszyscy sie ze mnie smieja, a ja sobie zalatwiam wszystko na piechote, wypelniam formularze przelewow, a na stale oplaty robie zlecenia. I mam swiety spokoj. W banku biore sobie gotowke i tak place, nikt nie musi wiedziec co, gdzie i za ile kupuje, a wydaje tylko tyle, ile mam w kieszeni.
OdpowiedzUsuńAle faktycznie kazde byle co wymaga logina i teraz dodatkowo passkey´a, daje odcisk palca albo czerocyfrówke latwa dla mnie do zapamietania. To wszystko mnie przeraza, bo zamiast ulatwiac, bardzo utrudnia mi zycie.
Tak, to jest przerażające, a przeraża mnie to, że w końcu wszyscy dostaniemy pierdolca. Niestety, nie da się ominąć niektórych rzeczy i logować się trzeba 🫤
UsuńSuper! Pulapka jak nic. Kazdy tak ma. Wnet zbzikujemy calkowicie. Gdy pamiec zacznie szwankowac na potege to moze bedzie latwiej. Jedno haslo, jedna karta a reszty nie bedzie i bedziemy sie tlumaczyc: nie potrzebyje, nie lubie, daje rade bez tych cudow...
OdpowiedzUsuńPrzypomnialas mi jeden przypadek z Krakowa z okresu przed haslami. W Krakowie autobusy mialy oznakowania wtedy literami alfabetu a nie numerami. Stalam na przestanku i czekam, i czekam na swoj autobus. Nagle pojawila sie nawa czekajaca na autobus. Pokrecila sie troche i zagadnela: Hasło? Pomyslalam, ze kobieta, z ubioru, spod Krakowa ale dlaczego pyta o haslo? Podjechal moj autobus, wskoczylam na schodki i krzyknelam "czerwony kapturek". Nie wiem czy uslyszala ale ja smialam sie z sytuacji czala droge, a potem sama z siebie na widok autobusu H.
Rozbiłaś bank tym hasłem, oplułam się ze śmiechu.
UsuńNatomiast te hasła, piny i podwójne uwierzytelnienia doprowadzą nas wszystkich do pierdolca jak nic!
Autobus H - mój kolega miał dokładnie taką samą przygodę na dodatek było to w Warszawie na przystanku pod Domem Partii tak że pytanie Ha - szło? - było bardzo na miejscu.
UsuńMnie tylko zwaliło z nóg pytanie: "Hermanowa leciała?", przy czym rzecz działa się na dworcu autobusów lokalnych, a Hermanowa to nazwa wsi. Moja wyobraźnia ruszyła z impetem...
Usuńto ja, też w Warszawie, gdzie pospieszne faktycznie były wtedy literowanie, miałem tak, że do jakiejś pani na przystanku podszedł nagle jakiś wujek i kluczowe pytanie zadał z hukiem: HASHUO?!!, pani pisnela "wariat", potem w bek, wtuliła się nagle we mnie i mi kurtkę zaryczala tuszem do powiek...
Usuńp.jzns 🙂
PK...
Bardzo mądrze postąpiła - wariatów to i ja się boję. A męskie kurtki są, jak najbardziej, od tego, żeby w nie ryczeć 😀
Usuńnie praktykuję anonimowania, jeśli jednak się zdarzy, bo temat wyjątkowy, to wracam zaznaczyć, żeby się ktoś nie podszył, tak więc No 3.10.2025, 15:56 było moje...
Usuńakurat stałem najbliżej, więc rzuciła się do mnie, niczym kot do najbliższego drzewa, a ja sam w pierwszej chwili nie załapałem, o co wujkowi chodzi, dopiero gdy odszedł na bok, nikogo więcej już nie zapytał, tylko coś burczał pod nosem, za to paniunia wsiadła ze mną do mojego autobusu, podjechała przystanek, pewnie czekała na inny, swój, ale widać bała się z typem zostać sama, aczkolwiek parę osób jeszcze było...
Spoko, domyśliłam się, że to Ty po tym "p.jzns 🙂 PK..."
UsuńSkoro było jeszcze parę innych osób, to mogła nie podjeżdżać tego jednego przystanku, tylko znaleźć inne drzewo. Tfu! Kurtkę do zaryczenia.
Oj, tez mnie to wkurza. Teraz w trakcie remontu chciałam cos zamówić online, bo szkoda czasu, ale żeby zamówić mam się zalogować lub zarejestrować lub jedno i drugie. Nawet hasło do domofonu trzeba mieć, więc chodzę z kluczem, bo ustawili takie długie, że kto by spamiętał.
OdpowiedzUsuńNiektóre hasła mam na kartkach.
Najgorzej, że telefon otwieram na dotyk kciuka, a teraz mam zniszczone ręce i telefon kciuka nie poznaje...
A nie mówiłam? Utniesz palec i po telefonie! 🤣
UsuńU nas hasło do domofonu jest czterocyfrowe, dzięki czemu łatwiej jest pomylić z PINem do karty 🫤
Jestem nudna, hasła po prostu zapisuję w jednym, konkretnym miejscu :)
OdpowiedzUsuńTo ma sens, tylko że przy ciągłych monitach systemów o zmianę hasła mogłabym nie nadążać z wpisywaniem 😉
UsuńMam podobny ból dupy z hasłami. Doprowadzają mnie do szału. Najbardziej mnie irytuje to, że przez to super-mocne bezpieczeństwo, muszę mieć wszystkie hasła spisane w superchujowozabezpieczonym kajecie i byle fiut, który mi go zajumi, ma wszystko w garści, a ja nawet nie wiem, co mam zahasłowane, bo tyle tego jest. I może to nie na temat, ale identyczny wkurw mam z ładowarkami do urządzeń elektrycznych i elektronicznych. Każda inna, każda ma inną końcówkę i każda firma pali głupa, że nie można tego znormalizować, a ja gubię to ustrojstwo, nie wiem gdzie tego potem szukać i generalnie robi to ze mnie bardzo złego człowieka, który może powiedzieć nawet "kurwa mać" i nie mieć wyrzutów sumienia.
OdpowiedzUsuńWolandzie, notesy rządzą! :-)) Ja też mam jeden z hasłami i ostatnio myślałam właśnie o tym, że trzeba być skończoną idiotką, żeby wszystko mieć w jednym, no ale jak zacznę mieć różne, na różne hasła to... o kant kuli, bo zaś w notesach się nie połapię 😵💫
UsuńKable i ładowarki mam poopisywane - po chamsku markerem, albo poprzyklejane etykietki.
@Wolandzie, mnie ładowarki też robią w bambuko, chyba się temu przyjrzę. Nawet nie znam nazw tych wejść, bo jak uczniowie się mnie pytają, czy mam ładowarkę typu jakiegoś tam (zdaje się, że litery alfabetu czy coś takiego), to ja nie mam bladego pojęcia. Ale nawet gdyby pasowała, nie pożyczyłabym, to nie czas i nie miejsce na smartfony.
Usuń@Aśka, ja mam notes z adresami. Na samym końcu, gdzie są kartki już nieoznaczone literami alfabetu, zaczęłam zapisywać hasła. Znając swoją systematyczność, mogłam przypuszczać, że szybko o tym zapomnę. Nie przypuszczało, ale tak właśnie się skończyło. Kiedyś to znalazłam. Stanęło, oczywiście, na hasłach dawno już nieaktualnych.
UsuńTe wszystkie hasła, PIN-y, kilkukrotne uwierzytelnienia itd. doprowadzaja mnie do szału. Zwłaszcza teraz, z moją mgłą mózgową i neuropatią w palcach to już w ogóle totalna tragedia. "Hasło"? A „w d..ie trzasło"! Może czasem trzeba podejść do tego humorem.
OdpowiedzUsuńNo tak, ja w pracy się wściekłam i w końcu wpisałam hasło: "Pocalujciemniewdupe100%", ale już się zdezaktualizowało, bo to było dawniej niż trzy miesiące temu.
UsuńHaha! A ja myślałam, że z tym hasłem to tylko żart, żeby ubarwić notkę:-)
UsuńNie, naprawdę się wściekłam na to ciągłe zmienianie hasła do dziennika.
UsuńA pomyśl teraz o staruszkach, które mają kłopoty z pamięcią, słaby wzrok i nie są mobilne, więc jakby skazane na korzystanie z udogodnień (?) internetowych. Starszy miał jedno hasło do wszystkiego. Szkoda, że zawczasu nie skorzystałam z jego rady. Postanowiłam z czasem naprawić ten błąd, ale jakoś ciągle nie mam dość spokojnych nerwów, żeby to pozmieniać.
OdpowiedzUsuńMoja mama ma 78 lat i śmiga na komputerach, ajfonach i innych takich jak F-16. Z tym, że hasła też ma gdzieś pozapisywane. Ale tacy faktycznie starzy staruszkowie tak, mają wielki problem i tak nie powinno być. Trzeba by zostawić dla nich i niechcących się w tym paprać jakąś normalną ścieżkę załatwiania spraw.
UsuńTiaa... a już totalny ubaw po pachy kiedy otwierasz jakaś stronę, a oni Ci robią kuku i piszą, że kod weryfikacyjny podeślą na maila, a żeby go odebrać musisz zamknąć poprzednią stronę. Kiedy na nią wracasz, ten kod już jest nieaktualny. I tak się można bujać do usranej śmierci... Pół biedy kiedy masz pod ręką drugie urządzenie z internetem, jeśli nie, to doopa zbita 🤦♀️🤪
OdpowiedzUsuńAle po co zamykać poprzednią stronę? Wystarczy zminimalizować.
UsuńNa smartfonie nie umiem 🤦♀️😂
UsuńNa smartfonie służy do tego taki malutki kwadracik na dole. A jak chcesz przywrócić, to trzy kreseczki obok kwadracika. Inaczej, zamykając strony, nie załatwisz sprawy.
UsuńHmm... Tuman ci ja i prosta kobita. Muszę się douczyć 🫣 Kreseczki mam, kwadracika nie. A to nie zależy od telefonu? 🤔
UsuńMożliwe, że masz kółeczko zamiast kwadracika. Powinno być na środku. Różne są modele telefonów, ale każdy ma te trzy znaki na dole.
UsuńNumer telefonu do ciotki z Kielc...
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, mieszkałem w Kielcach 16 lat i nie zauważyłem żeby ktokolwiek miał tam telefon, chyba że ostatnio SI coś namieszała.
Swoją drogą poruszyłaś wyjątkowo istotny temat, nad którym w każdej minucie naszej rzeczywistości głowią się miliony ludzi.
Nie dodam już ani słowa bo a nuż ujawnię jakieś hasło albo pin.
No popatrz! Moja ciotka mieszka tam od urodzenia i moje kuzynki się tam urodziły... Telefon był i jest do dzisiaj ☎📞 ale nie zdradzę PINu do niego 😉
UsuńBardzo to wszystko denerwujące, ale niestety przez liczbę debili, którzy hobbystycznie kradną konta nawet takie mało ważne, a robią to dla hecy; ludzie systemu zabezpieczają nas jak mogą. Jednakże uważam, że tworzenie kont do sklepów internetowych czy strony z zamawianiem żarcia, jest już przesadą.
OdpowiedzUsuńTo jest gruba przesada. Po jaką cholerę mi konto na Pyszne.pl, kiedy zamawiam tam coś raz od wielkiego dzwonu? W Empik.pl też mam konto, bo muszę. Chociaż moja miłość do książek i Empiku w tym wypadku wybacza wszystko 😆
UsuńChyba nas wszystkich dobija ta ilość haseł i konieczność ich zapamiętywania.
OdpowiedzUsuńRewelacyjnie to opisałaś...
Szacuneczek
Dziękuję bardzo 😘
UsuńCiekawe, kiedy trzeba będzie podać hasło, żeby porozmawiać z drugim człowiekiem twarzą w twarz. Bo na blogach to już dawno musimy się logować do odpowiednich kont.
Wspomnisz moje słowa, że za dekadę lub dwie, nawet gacie będą miały hasło i nim sobie je człowiek przypomni, to się zdąży zesrać...😅 Jeśli chodzi o hasła komputerowe, to mam spisane wszystko na karteczce, bo choć pamięć mam dobrą, to krótką, a kont tyle, że spamiętać tego bym nie był w stanie...
OdpowiedzUsuńWiesz, co jest najgorsze w tym wszystkim? To, że jak będziesz miał trzy pary gaci jednakowych, to im też trzeba nadać oddzielne hasła, a jak potem rozpoznać, które są które ❓🤣
UsuńWitaj już październikowo
OdpowiedzUsuńHasła, do tego w pracy dwa, które trzeba zmieniać co miesiąc.... Można rzeczywiście się w tym wszystkim pogubić. Jak zawsze świetnie to opisałaś.
Dzisiaj święto Aniołów Stróżów.
Niech Twój podąża zawsze z Tobą przez ścieżki codzienności.
Może podeślesz nowe anielskie wiersze, o ile są takie...
Chyba nie mam za dużo nowych.
UsuńCiekawe, czy do nieba albo piekła też trzeba będzie podać hasło 🤣
Dobre pytanie....
UsuńJak nie będziemy znały, to lipa...
UsuńA tak z innej beczki.... Czytałaś moją odpowiedź na Twój komentarz u Stokrotki? Ten o Stalinie...
UsuńTak, czytałam 🤣
UsuńNie znam na pamięć ŻADNEGO hasła. Wszystko skrupulatnie zapisane w notesie. Na szczęście laptop większość haseł pamięta, ale jak kiedyś padnie, to będzie roboty... Natomiast gdy trafiam na te mosty czy hydranty to nie szlag trafia.
OdpowiedzUsuńMnie też trafia. Zwłaszcza, że hydranty są moimi prywatnymi wrogami 😀
UsuńMnie uczono, że najlepsze hasło polega na wybraniu refrenu ulubionej piosenki i zapisaniu pierwszych liter. Problem w tym, że zapominam, która piosenka podobała mi się pół roku temu...
OdpowiedzUsuńZasyłam serdeczności
No, to też niezła pułapka 🤣 Pierwszy raz słyszę o takiej metodzie i coś mi się wydaje, że jest mocno przekombinowana.
UsuńMasz absolutną rację! Za dużo tych haseł, kodów, o tylu rzeczach (bzdurnych) musimy pamiętać!
OdpowiedzUsuńI ciągle jest tego więcej i więcej.
UsuńDobre. Myślałam, że tylko ja się tak gubię 🤣🤣🤣.
OdpowiedzUsuńZ tym odciskiem palca to ja miałam tak, że komórkę odblokowywałam w ten właśnie sposób. Raz siekałam pietruchę do gara i sobie w opuszek kciuka siekłam .Nie pytaj jak ja to zrobiłam. Stało się. Komórki przez jakieś 9 dni mnie mogłam odblokować, bo System nie rozpoznawał odcisku palca.
Dlatego ja takich rzeczy nie robię. Niech sobie palec odrąbię albo gębę pomaluję i co? Już nie rozpozna. A po cholerę mi to?
UsuńDokładnie; nie używam też twarzy do odblokowania, bo strzelam takie miny, że żadne urządzenie mnie dwa razy nie rozpozna
UsuńA jakby tak mi ktoś gębę obił i byłaby cała w plastrach i bandażach?
UsuńKiedyś byłem tak zakręcony że chciałem wpisywać kod na klawiaturze mikrofalówki.
OdpowiedzUsuńWcale Ci się nie dziwię. Gdyby nie to, że moja mikrofalówka ma pokrętła, a nie wyświetlacz, pewnie też bym się tak zapędziła 🙂
UsuńJa mam konto w przeglądarce, której używam (u mnie to Opera) i tam są zapamiętane wszystkie hasła. Hasło do konta mam natomiast skopiowane w pliku txt na OneDrive. Operę mam też na telefonie i pozostaję na niej zalogowana, a hasła na bieżąco się synchronizują. Mogę się do nich dostać i skopiować je w każdej chwili wg. potrzeby. :)
OdpowiedzUsuńA jak ktoś woli tradycyjnie, to warto kupić sobie jeden zeszyt/notes i tam to wszystko na bieżąco zapisywać. :)
Pozdrawiam!
Matko cudowna! Ile chytrych rozwiązań! Dla pewności najlepiej zastosować wszystkie naraz.
UsuńTak - i mówię to bez ironii.
UsuńJa też, spodobało mi się rozwiązanie.
UsuńAle fajny wpis! Uśmiałem się nieźle, mam podobnie bo w Departamencie haseł od groma!
OdpowiedzUsuńTak po prostu jest w naszym świecie 😀
Usuńżyczę Ci wszystkiego analogowego.
OdpowiedzUsuńpłatności gotóweczką i tym podobnych.
i poczty analogowej także. był czas, kiedy listy były święte i świętem.
Dziękuję, aż się wzruszyłam.
UsuńNadal piszę papierowe listy, kartki i preferuję płatność gotówką. Niestety, wszystkiego jednak nie obejdę.
perypetie z hasłami zawsze są jakoś tam zabawne, ale mnie najbardziej śmieszy, gdy pani za kasą próbuje mnie uczyć, wręcz czasem demonstrować, jak się płaci kartą zbliżeniowo, a ja jestem uparty i płacę po męsku, po prostu wsadzam i pinuję, pozbliżać to ja się mogę z tą panią na zapleczu co najwyżej... zwykle jest przy tym trochę śmiechu, ale potem ogarnia mnie taka dziwna refleksja, czy ja naprawdę wyglądam na takiego czerstwego buraka, który dopiero co zlazł z drzewa, pierwszy raz ma w ręku kartę bankową i pojęcia nie ma, że służy ona nie tylko do dzielenia białych kresek na lusterku?...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Obawiam się, że tak właśnie jest. Tj. że panie kasjerki biorą Cię za buraka 🤣 Chyba każdy ma trochę poczucie wyższości nad plebsem, gdy jest specem w swojej dziedzinie 🤣
UsuńDlatego nie stosuje pierdyliarda zabezpieczeń. Jak mi się włamią na konto i tak pożyczki nie wezmą, bo nie mam zdolności pożyczkowej (o kredycie nie wspominając), oszczędności brak (chyba, że sobie wydrukuję, ale to ponoć nielegalne i mona iść siedzieć); a jak przejrzą historię moich transakcji, to jeszcze tysiaka wpłacą z pytaniem w tytule: jak można tak żyć? Też się zastanawiam
OdpowiedzUsuńChyba każdy przeciętny szarak w tym kraju zadaje sobie takie pytanie. Zastanawia mnie ciągle, gdy widzę te piękne domy i samochody, dkąd ludzie mają tyle pieniędzy? No ale pewnie znają jakieś hasło, którego my nie znamy.
UsuńDokładnie, mam wrażenie, że się jakieś dwa wymiary przenikają. Tak samo jak słyszę, że oszust wyciągnął od seniora kilkadziesiąt tysięcy złotych (lub więcej) - pomijając naiwność, to okazuje się, że obok siebie żyją seniorzy żyjący od 1. do 1. lub w ostatnim tygodniu mający złotówkę na dzień na przeżycie i bogacze, którzy też narzekają, że mają mało
UsuńJakbym to skądś znała. Mam koleżankę, która codzienie chodzi w nowych ubraniach i nowej złotej biżuterii. Mają z mężem dwa samochody po 200 tysięcy, nóweczki. I ona codziennie płacze, że taka u niej nędza, że do pierwszego nie dożyje... A ja muszę łatać od pierwszego do pierwszego, żeby przetrwać o tej żenującej pensji. Światy równoległe? Dziesiąty wymiar?
UsuńOj, zamieniłabym się na miesiąc z tymi znajomymi. Wtedy nie dość, że przestaliby bluźnić, to by jeszcze co miesiąc zaczęli biednych wspomagać
UsuńNie. Ja kiedyś właśnie to powiedziałam. W odpowiedzi było jakieś niemrawe szemranie, że "No ja wiem, rozumiem, ale wiesz..." Nie wiedziałam, ale nie dopytywałam. A zobacz tu: https://szprotki-we-wlosach.blogspot.com/2023/06/68-bo-ja-sie-nie-ubieram.html
UsuńNo to Cię na goło zrobiła :/ A swoją droga ja się nienawidzę "stroić". Ubieram się w to, w czym mi jest wygodnie. Nienawidzę marynarek i całych "zestawów biznesowych", sukienek i spódnic. Do tzw. "markowych" sklepów nawet nie wchodzę. A w ostatnich 3 latach kupiłam dwie pary markowych sportowych nutów w najbliższym ciucholandzie - każda kosztowała mnie zawrotne 35 zł. I nie, nie kupiłam ich, bo były markowe, po prostu lubię sportowe buty, a te pasowały na moją szeroką stopę o wysokim podbiciu :/
UsuńMam to samo, choćby z najprostszego powodu: nie mam pieniędzy. To po co mam łazić od sklepu do sklepu? Lizać rzeczy przez szybę?
UsuńLubię sukienki i kocham te moje, ale żadnych garniturów nie. Precz.
Zawsze powtarzam, że każdy powinien chodzić tak ubranym, jak mu wygodnie, bo inaczej czujesz się źle. Masz swoje ciuchy i co komu do tego, jeśli są wyprane i zawsze świeże?
UsuńU nas pierzemy maniakalnie 😀
UsuńJejuuuu nic mi nie wspominaj o tych pieprzonych hasłach, autoryzacjach i całej reszty. Mam milion skrzynek emailowych, bo szkolna, bo studencka, bo prywatna, bo mamy. Jeszcze ten cholerny Librus, ciągle zawieszający - też mamy weryfikacje dwuetapową. Nienawidzę tego!
OdpowiedzUsuńJak tam na pokładzie? Ja już mam dosyć i niestety nie widzę światełka w tunelu... dokopali mi ostatnio. ehh
Mam nadzieję, że u Ciebie jakoś w miarę stabilnie. Pozdrówki!
A dupa tam stabilnie! No chya żeby chujowo, ale stabilnie. Ale nie, u mnie niestabilnie, jestem w najczarniejszej dupie od piątku, chociaż w czwartek jeszcze żyłam nadzieją na niezatruty weekend. W naszym popierdzielonym zawodzie nigdy nic nie wiadomo.
UsuńJedyna pociecha, że nie tylko ty tak masz. A obiecywali, że będzie wszystko proste?
OdpowiedzUsuńNooo... Nie wiem, czy to jest pociecha.
UsuńOooo matko i córko!!
OdpowiedzUsuńPisałaś o mnie...
Chyba o wszystkich...
UsuńŚwietny wpis! Ja w Departamencie mam podobnie, wszędzie jakiś piny, hasła i kody 😡
OdpowiedzUsuńPrawdopodobnie wszyscy tak mamy, niestety.
Usuń