25 czerwca 2022

23. 25 czerwca

25 czerwca to data, która przewija się przez moje życie naznaczona szczególnymi emocjami, niosąc wyjątkowe wydarzenia. Odbijają się one głośnym echem – tak głośnym, że do dziś pamiętam słowa, zapachy, poruszenia, afekty…

Mój pierwszy znaczący 25 czerwca przypadł na rok 1992. Wtedy to obroniłam na ocenę bardzo dobrą pracę magisterską na temat „Metaforyzacja języka publicystyki”. Egzamin trwał 7 minut (pod drzwiami liczyłyśmy czas każdej wchodzącej) i z trzech otrzymanych pytań dziś, po 30 latach, pamiętam jedno: „Która wersja powiedzenia jest poprawna – zasypywać gruszki w popiele czy zasypiać gruszki w popiele i dlaczego?” Dziś uśmiecham się do tego wspomnienia. Mój profesor był wielką osobistością, wybitnym erudytą (który m.in. wpłynął na młodego studenta Jana Miodka), a do tego takim oryginałem, że można było go tylko kochać albo nienawidzić. Ja należałam do tej pierwszej, zdecydowanie mniej licznej grupy. Od lat systematycznie odwiedzam jego grób. Wspomnienia z nim związane mam wspaniałe.

Nieodżałowanej pamięci Profesor Stefan Reczek, językoznawca, badacz polszczyzny historycznej, dialektolog, onomasta, człowiek o nieprzeciętnej inteligencji, wielki erudyta. Mój kochany wykładowca, egzaminator i promotor.
Drugi szczególny 25 czerwca to w moim życiu absolutna, totalna katastrofa. W 2006 roku świat runął mi na głowę, a raczej pewien mocarny heros zwalił na mnie sklepienie niebieskie i kilka wagonów kamieni. Ów bohater wykazał się przy tym bezprzykładnym męstwem: rozpirzył w drzazgi mój kosmos za pomocą jednego SMSa. W tamtą noc o mało nie zginęłam pod kołami rozpędzonego samochodu. Dzielny rycerz przydeptał dzieło zniszczenia obcasem, wsiadł na konia i po prostu odjechał w siną dal.

Nawet niebiosa rozpłakały się nade mną
Kolejny ważniejszy spośród mniej ważnych 25 czerwca przypada dzisiaj. W 2022 roku. Być może czytacie teraz ten post, podczas gdy ja, oddalona od miejsca zamieszkania o 300 kilometrów, odbieram kolejną ważną nagrodę zdobytą w jednym z ogólnopolskich konkursów poetyckich. Stoję na podium, macham do Was dyplomem, pozuję do zdjęć i rozdaję autografy (oraz numer konta). Przez chwilę jestem gwiazdą, co znakomicie urozmaica szare zazwyczaj życie. No, cholera, co tu dużo mówić – lubię to! Pisać, brać udział, wygrywać, przebywać przez chwilę w świecie kultury. Z przyjemnością kolekcjonuję dyplomy. Mam świadomość, że coś potrafię i że coś w życiu osiągnęłam.

25 czerwca zawsze napływają wspomnienia. Nie napiszę, które pchają się zawsze pierwsze.

60 komentarzy:

  1. Zazdroszczę Tobie, że miałaś okazję być studentką takiego profesora! Ja studiowałam dwa fakultety i na żadnym z nich nie spotkałam się z tak wyjątkowym profesorem. Szkoda...

    OdpowiedzUsuń
  2. Z całego serducha gratuluję owej nagrody!!! :-) I przede wszystkim życzę by w przyszłości ta data kojarzyła się już tylko dobrze :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i dziękuję, czyli dziękuję podwójnie za podwójne zyczenia. Oby się spełniły, bo złych skojarzeń to ja mam jak głupi czapek.

      Usuń
    2. Najwyższa pora powyrzucać te złe skojarzenia z głowy i cieszyć się tym co fajnego Cię spotyka.

      Usuń
    3. Próbuję, a i Tobie to samo radzę.

      Usuń
    4. Obawiam się że ja jestem nieuleczalnym przypadkiem... Z drugiej strony, cuda się zdarzają.

      Usuń
    5. Może się i zdarzają, ale zawsze komu innemu. Mnie się nigdy żaden cud nie zdarzył.

      Usuń
    6. Jeszcze wszystko przed Tobą.

      Usuń
  3. A co do herosa i jego sms... Sprawy nie znam, choć mogę się domyślać o co chodzi...Ale jeżeli ktoś załatwia takie sprawy przez sms to tylko świadczy o tym że dupa z niego a nie heros...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Niestety, ów heros jest nim tylko we własnym mniemaniu. Dał ciała na całej linii i tak ze stanowiska herosa poleciał na stanowisko totalnego zera.

      Usuń
    2. We własnym mniemaniu to mój jamnik jest dobermanem :-) A poważnie, to im ktoś na większego herosa się kreuje, tym większym się potem okazuje chujem. (przekleństwo zamarz markerem, żeby nikt nie widział :-) )

      Usuń
    3. Myślę, że trafiłeś idealnie w punkt. Nie będzie mazania markerem, bo to prawda, co napisałeś, smutna, przykra, ale prawda.

      Usuń
    4. A ja ze smutkiem dodam, że ten mój samczy rod jest daleki od ideału i pełno w nim zakał, które nie powinny tytułować się facetami...

      Usuń
    5. To skoro już ciągniemy ten temat, dodam, że na to wszystko jeszcze brak sprawiedliwości. Napisałeś u siebie, że nie masz niczego do zaoferowania kobiecie i dlatego musisz być sam. A ja wtedy pomyślałam, że to bardzo niesprawiedliwe, co napisałeś, a jednak prawdziwe. Serce i to, co ma prawdziwą wartość, nazywa się dzisiaj "nic". A co jest "czymś"? Uroda, atrakcyjność fizyczna, pieniądze, wypierdzielisty samochód i willa z basenem, czyli to, czego do grobu nie zabierzemy.

      Usuń
    6. Niestety dziś jest mało ważne kto jakim jest człowiekiem, ważne jest ile ma... Niestety takich chorych czasów dożyliśmy... Facet może kobietę napierdalać dzień w dzień, byle by jeździł Porsche, i miał portfel pękający w szwach. No, może trochę przesadzam, ale niewiele... Dziś ludzie maja wyjątkowo spaczone priorytety.

      Usuń
    7. Naprawdę niewiele przesadziłeś, znam kilka osób (to moje koleżanki), które są zdradzane, poniżane, godzą się na różne upokorzenia i krzywdy, byle zatrzymać przy sobie te portki z numerem konta...

      Usuń
  4. Gratuluje i sama pekam z dumy, ze Cie znam, choc oczywiscie wolalabym Cie poznac bardziej osobiscie. Poznalam Twoja tworczosc, zachwycilam sie nia, wiec to dla mnie oczywiste, ze zbierasz nagrody i bedziesz je zbierac nadal.
    A tamten "heros" na osle okazal sie zwyklym tchorzem, wiec mala strata i krotki zal, choc wtedy na pewno bolalo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, że mnie "znałaś" brzmi, jakbym już nie żyła. Tymczasem oddycham wciąż, na złość paru pizdencjom i kilku fiutom oraz ku uciesze rzeszy wielbicieli płci obojej :-))))

      Usuń
  5. Oczywiście gratulacje z okazji nagrody. W temacie "herosa" miałam przypadek nieco podobny, choć nie była to relacja długa. I dzisiaj myślę sobie nie tylko, że dobrze się stało (moi bogowie, jak dobrze!), ale też zdaję sobie sprawę z tego, dlaczego nie mogłam z nim porozmawiać warzą w twarz. Brał mnie za kogoś innego, projektował na mnie swoje wyobrażenie kobiecych reakcji. Teraz jest związany z kobietą która, miejmy nadzieję, zapewnia mu odpowiednią dawkę reakcji histerycznych.

    OdpowiedzUsuń
  6. ten pan wizualnie jakby nieco podobny do pewnego znanego, dobrego aktora...
    też miałem taką ważną postać, co prawda na studiach mnie nie uczył, bo wykładał w sekcji Nauczycielskiej, a ja byłem na Teoretycznej (matematyce zresztą), ale uczył mnie w liceum, geometrii, był w ogóle szefem całego eksperymentu, bo ja chodziłem do takiego elitarnego, eksperymentalnego matematycznego... "nie chodzi o to, abyście umieli matematykę, ale czuli, o co w niej chodzi, od umienia są zegarmistrze kończący politechnikę, a tu jest przedsionek uniwersytetu"... wspaniały człowiek, z nieprzeciętnym poczuciem humoru, szalenie kontaktowy, pisałem u niego w końcu pracę maturalną, którą zresztą obroniłem na piątkę /stara skala 2 - 5/, pamiętam jeszcze temat... zawsze mnie bronił na radach pedagogicznych i innych takich, bo było kilka przymiarek, aby mnie wyrzucić za... powiedzmy delikatnie, że za niesforność... niestety zawiodłem go, nie zrobiłem kariery matematyka, tylko wiecznego studenta, a gdy w końcu wreszcie skończyłem te studia poszedłem pracować do... psychiatrii, LOL...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia, jakiego aktora skojarzyłes z moim profesorem.
      Pytanie brzmi:
      jak to sie stało, że wylądowałeś jako pracownik psychiatrii?

      Usuń
    2. trochę przez przypadek... odwiedziłem kolegę w jego pracy /poradni/, tak po prostu, pogadać... w międzyczasie zadzwonił telefon i gość rozmawiał z jakąś panienką na temat zatrudnienia w nowym zespole nowego ośrodka dla uzależnionych /czyli tzw. "mała psychiatria"/... potem trochę mi więcej o tym opowiedział, a ja go spytałem, pół żartem - pół serio: "dlaczego mnie nie zaproponujesz tej roboty?"... spojrzał na mnie dziwnie i odparł: "może to jest niegłupi pomysł?"... na tym się urwało, zmieniliśmy temat... po kilku dniach telefon z pytaniem, czy ja tak na poważnie z tą pracą?... "bo ja wiem?"... "no, to zajrzyj, poznam cię z (...), pogadacie", chodziło o przyszłego szefa ośrodka... a potem wypadki potoczyły się błyskawicznie... zespół się sformował, ja się formalnie zatrudniłem w S.P.Z.O.Z.-ie, tylko trzeba było czekać kilka miesięcy, aż się skończy remont budynku przyszłego ośrodka... więc na razie pracowałem w poradni, szef poradni przejął mnie do rejestracji "bo najszybciej się wciągnę w temat", potem jakieś staże, szkolenia, wyjazdy do innych ośrodków, różne takie... niby "mała psychiatria", ale jeden staż miałem na oddziale klinicznym "dużej psychiatrii", gdzie byłem podręcznym oddziałowej "od zadań nietypowych", co oznaczało także latanie po ciastka dla piguł... ale było zabawnie... w końcu ośrodek ruszył i zaczęła się poważna robota terapeutyczna...
      (*) "mała" psychiatria to nerwice, depresje i uzależnienia, "duża" to psychozy i inne takie grubsze sprawy...

      Usuń
    3. p.s. to nie jest wielkie podobieństwo, ale w rysach, spojrzeniu, oprawie oczu ten pan jakby miał coś z Chyry :)

      Usuń
    4. Bardzo mi sie podoba, że uporządkowałeś kwestie terminologiczne. Wydaje mi się, że masz ciekawą pracę i chyba też bym tak chciała. Szkoda, że nie trafiła mi się w życiu podobna przypadkowa rozmowa.

      Usuń
    5. P. S. A, to ja tego aktora nawet nie kojarzę.

      Usuń
    6. p.s.2. nadawałem się do tej roboty, bo dobrze znałem środowisko, post-hipisiarsko-narkomańskie, poza tym trenowałem karate, prowadziłem grupy początkujące, życiowo też byłem jakoś otrzaskany, więc wymyślono, że mogę mieć pacjentom coś sensownego do zaproponowania swoją osobą... to tak w skrócie...

      Usuń
    7. ja już tam dawno nie robię... chociaż po wielu, wielu latach i wielu namowach wróciłem do tej pracy, w prywatnym ośrodku, ale na skutek pandemii zostałem zredukowany...
      sama robota łatwa, ja w tym pierwszym etapie mocno się wypaliłem i w końcu odszedłem do poradni, a potem w ogóle... w tym drugim etapie już miałem inne nastawienie, inne podejście do sprawy, zaś w międzyczasie "scena" dragowa mocno się zmieniła, więc wielu rzeczy uczyłem się na nowo...

      Usuń
    8. Chyrę sobie wyguglaj... np. film "Dług", akurat gra tego złego, ale dobrze mu to idzie...

      Usuń
    9. */errata... ma być "sama robota łatwa nie jest"...

      Usuń
    10. 1. To ja bym się nię nadała do tej klienteli, ale już nerwicowcy i depresyjni mogliby być dla mnie.

      Usuń
    11. 2. A masz teraz pracę? W sensie pracy w ogóle, a nie akurat tam.

      Usuń
    12. 3. Wygoogluję, ale nie mam wielkiej nadziei, że obejrzę. Jestem straszliwie "czytata" i równie straszliwie "nieoglądata".

      Usuń
    13. nie dowiadywałem się później, czy jest jakaś opcja mojego powrotu do ośrodka, to ma być ich problem, nie mój, niech oni za mną chodzą, nie ja za nimi... inna sprawa, że mi się tego już nie chce robić...
      a tak w ogóle, to:
      pół roku temu dałem dyla z Wawy na Podgórze Sudeckie i teraz nie warszawiak, tylko wieśniak jestem, ale nie rolnik, tylko rzemieślnik: meble robię, rękodzieło artystyczne i takie tam, firma rodzinna, młodszy brat jest alfą, a ja mam Święty Spokój, jestem coraz gorliwszym wyznawcą tego ostatniego...

      Usuń
    14. */Przedgórze ma być...

      Usuń
    15. I dopiero teraz mi o tym mówisz?! A ja tyle się fachowca do szafy naszukałam!

      Usuń
    16. Święty Spokój to także mój ulubiony święty. A to rękodzieło artystyczne to jakie robisz?

      Usuń
    17. ostatnio pierścionki, takie w słowiańskim stylu, bardzo proste stylistycznie, potem to wszystko idzie na różne imprezy, jarmarki historyczne, z festiwalem na Wolinie na czele...
      szafa... hm... na specjalne zamówienie jest do zrobienia, teraz seryjnie, taśmowo idą takie składane stołki, krzesełka, stoły i takie tam różne... bardzo zmyślne konstrukcje zresztą...

      Usuń
    18. Wcale się nie dziwię - przy współczesnej ciasnocie mieszkań przydałoby się wszystko składane.
      Biżuteria a'la słowiańska jest bardzo piękna. Szkoda, że ten festiwal odbywa się po przekątnej Polski - trochę za daleko mam po pierśconek :D

      Usuń
  7. Witaj letnimi promykami słońca Poetko
    Ja broniłam się 21 czerwca u profesora od algebry, chociaż matematyki nie kończyłam, Sama go wybrałam. Większość zapisywała się do prowadzących przedmioty bardziej kierunkowe i od matematyki i budzącego respekt pana profesora uciekała. Zawsze jednak pamiętam o tej dacie i muszę powiedzieć, że okrągłą rocznicę obchodziłam niedawno.
    Gratuluję sukcesu, jeszcze raz dziękuję za wiersz i czekam na kolejne na moich zielonych stronkach, Niech czasem zaszumią również Twoją poezją
    Życzę Ci przyczepności na Twoich wakacyjnych ścieżkach
    I proszę trzymaj za mnie kciuki. Przede mną "nowe, stare" ścieżki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli tylko którys z moich wierszy wpasuje się tematycznie w Twój post, to oczywiście znajdziesz go w komentarzach.
      Trzymam kciuki za enigmatycznie brzmiące Twoje "nowe stare ścieżki".

      Usuń
  8. Nawet bez nagród i konkursów "słychać", że jesteś nieprzeciętną kobietą i wspaniałą osobowością, a że nagrody motywują i utwierdzają, więc gratuluję z całego serca!
    Data szczególna, nie ma co!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Joteczko. Życie byłoby prawie piękne, gdyby nie ta zabijająca pogoda...

      Usuń
  9. Między pierwszym ważnym 25.06., a drugim minęło 14 lat. Między drugim, a trzecim - 16. Kolejny ważny 25,06. powinien więc przypaść za 18 lat ;) Sporo czasu. Zdążysz się przygotować :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Najszczersze gratulacje Kasiu!!!! :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. I wyszło szydło z wora. Jaki mistrz taki uczeń? Podobno uczniowie przerastają zawsze swych mistrzów. Gratulacje nagrody... tfu! NAGRÓD, bo skoro zbierasz... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaak, kolekcjonuję nagrody jak ładne kamyczki nad wodą :-)))) Dziekuję :-)

      Usuń
  12. nobilitacja dat nie ma sensu. dla mnie - obowiązkowa zabawa, bo rok się skończył właśnie - jest bez sensu. nie znoszę Sylwestrów i przymusowej radości. wolę bawić się wtedy, kiedy mam nastrój i ochotę. a uzasadnienie daty jest mocno naciągane - chyba, ze coś jeszcze ukrywasz w zanadrzu. dwa -trzy przypadki na całe życie - wybacz - nieprzekonujące.
    a Miodka nazywam PROFESOREM - zasługuje na każdą, nawet niewymyśloną dotąd Wielką Literę.
    (Miałem okazję powiedzieć MU "dzień dobry" - odkłonił się, choć znać mnie nie mógł absolutnie. cóż - wielka kultura). Twój profesor zapewne również zasługuje na wielkie litery.

    gratulacje! nawiedzasz konkursy częściej niż tysiącletnie powodzie miasta i czynisz to tak skutecznie, że nie sposób ignorować. następne są już rozpisane! do boju Dziewczyno! Zbieraj wielkie litery i dorastaj do wspomnianych w poście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, nie nobilituję w tym sensie, o którym piszesz. Co więcej, od stuleci blizniaczo do Ciebie nienawidzę sylwestrów, bo dla mnie to tylko kolejna data w kalendarzu i utyskuję, gdy chcę spać, a świat bez powodu hałasuje.
      Gdybym w tym zanadrzu pogrzebała, to owszem, znalazłoby się coś jeszcze (całkiem sporo), uznałam jednak te wydarzenia za mniej ważne. Dla mnie.
      Co do konkursów i skuteczności, to wciąż i zawsze pamietam, że to Twoja zasługa!

      Usuń
  13. Bardzo się cieszę, że robisz to co lubisz, że zostałaś zauważona, a nawet wyróżniona i nagrodzona (nie pierwszy to raz, więc tym bardziej się cieszę).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, mnie też to cieszy i sprawia przyjemnośc. Coś w końcu musi :-)

      Usuń
  14. Gratuluję Kasiu. Cieszę się razem z Tobą. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń