Próbuję wracać do sił i normalności. Słynna
siła rażenia covida zwaliła w końcu z nóg i mnie. Oczywiście informacja
o tym na Facebooku została „odpowiednio” potraktowana. Może ze dwie-trzy
osoby tak po prostu i po ludzku okazały mi współczucie i życzyły
powrotu do zdrowia. Pozostali widzieli lepiej, czy i na co jestem
w ogóle chora, informowali o nieistnieniu koronawirusa,
nieskuteczności testów i szkodliwości szczepionek. Z całą pewnością znali
moje samopoczucie i objawy choroby lepiej niż ja, bo w końcu co ja mogłam
wiedzieć, biedna istotka ogłupiona nauką i wysoką gorączką? Nihil novi
sub sole.
Zastanawiam się teraz, jaki sens mają wstawiane
przeze mnie na Facebook informacje o laurach zdobywanych w konkursach
literackich. Nie ukrywam, że media społecznościowe to dobre miejsce na „gwiazdorzenie”,
bo żeby zaistnieć w literackim światku, trzeba się jakoś promować i poznawać
ludzi „z branży”. Facebook mi w tym do tej pory pomagał. Być może
jednak to już przeszłość, bo tylko patrzeć, jak wstawię kolejny dyplom, zdjęcie
antologii albo informację o znalezieniu się w gronie laureatów, a wtedy
dwie-trzy osoby tak zwyczajnie mi pogratulują, a pozostali będą wiedzieć
lepiej, że żadnego konkursu nie było, miejsca nie zdobyłam, nagroda nie
istnieje, a dyplom jest sfałszowany.
* * *
A tak w ogóle to mówcie mi tutaj szybko,
co się działo w blogosferze pod moją nieobecność. Pewnie umknęło mi sporo
ciekawych rzeczy. Powoli dochodzę do siebie, ale póki co, jestem jeszcze bardzo
słaba. Po tym fałszywym teście i nieistniejącym covidzie oczywiście.
A gdzie to recytujesz? albo odbierasz laury, Gratulacje.
OdpowiedzUsuńZdrowiej i dbaj o siebie z covidem nie ma zmiłuj, tak jak z wyznawcami. Trzeba się szczepić, uodpornić i cały czas podnosić odporność. Serio.
A w blogosferze patologiczne wyznawczynie kręcą gównoburze, na przykład :-))))
najczęściej są to wyznawczynie kk i antyszczepionkowce, takie dwa w jednym albo nawet Trzy. oboziu, boziu. co to się odpierdala. I wszystko w temacie i bańce raczej zamkniętej.
Zdrowia kochana i nie spiesz się do roboty.
Przemawiałamj do rozumów :-)
UsuńSzkoda, że nie istnieje szczepionka antyoszołomowa. Tutaj dopiero przydałoby się podnieść odporność! Człowiek jest w stanie wiele znieść, ale bez przesady - z płaskoziemcami i płaskomózgami nie chcę się bujać.
Gównoburze w blogosferze to rzecz normalna, bo jednak tutaj więcej oszołomów się ujawnia niż w realu. Najodpowiedniejsza wydaje mi się izolacja, bo po co sobie psuć zdrowie.
Nie wiem dlaczego, ale nie wiedzialam, ze dopadl Cie covid, jakos mi umknal Twoj komunikat, fejzbuk ma takie jazdy i odpaly, ze glowa mala, nie informuje o nowych wpisach/komentarzach albo informuje z takim opoznieniem, ze zdazysz zapomniec, co czytalas.
OdpowiedzUsuńMoze nie wylewnie, ale zawsze Ci gratuluje, ciesze sie z Twoich sukcesow i co wiecej, uwazam je za w pelni zasluzone, co zreszta juz kiedys Ci powiedzialam, a skoro mnie zachwycilo, to innych tez musi. Znaczy Twoja tworczosc, zeby nie bylo.
W sferze jedna gownoburza za druga, niekoniecznie dotyczace covida, bo ten temat troche juz sie opatrzyl i znudzil, a tyle dzieje sie w innych dziedzinach.
Słowo daję, wolę covida od polityki, LGBT i religii, już rzygam tymi tematami. Facebook może i ma odpały, ale chyba wolę takie od odpałów płaskoziemców i innego katotalibanu.
UsuńTy nie patrz na "pozostałych" tylko rób jak uważasz, bo ludziom i tak nie dogodzisz. Chwalenie się na Facebooku nie jest niczym złym! Ja bardzo się cieszę że jesteś doceniana i zdobywasz kolejne wyróżnienia i uwierz, ode mnie złego słowa nie przeczytasz. A że niektórych wkurwia to że ktoś został doceniony? Olej to i rób swoje! A zdrowia z serducha Ci zawsze życzę i naprawdę cieszę się że do nas wróciłaś 😊😎
OdpowiedzUsuńWiem, na Ciebie zawsze mogę liczyć i faktycznie jednego marnego złego słowa od Ciebie nigdy nie uświadczyłam. Wiem i doceniam!
UsuńOboje wiemy jacy potrafią być ludzie. Nie warto się nimi przejmować. Wracaj szybko do zdrowia.
UsuńZ przejmowania się ludźmi już dawno wyrosłam. Dlaczego miałabym przejmować się zwłaszcza kimś, kto nie przejmuje się mną?
UsuńZadaję się, z kim chcę i przejmuję sie, kim chcę. Już nic nie muszę, na całe szczęście do tego dorosłam.
Ja mam kompletnie wyjebane na to co ludzie mówi. Zawsze znajdzie sie ktoś kto zechce nam uprzykrzyć życie, a że prawo zabrania do takich strzelać... 😂😂😂 A szkoda...
UsuńMieć wywalone to wielkie błogosławieństwo. U mnie ta sztuka (czasem bardzo trudna) przyszła powoli z wiekiem.
UsuńI z doświadczeniami, bo im bardziej poznaje się ludzi tym bardziej do człowieka dociera że nie warto przez nich tracić zdrowia.
UsuńO, to, to, to! W końcu nie kto inni, ale ludzie sami uczą nas o swojej wartości.
UsuńI to ludzie sprawiają że tracimy złudzenia odnośnie własnego gatunku.
UsuńOczywiście. Patrząc wstecz, na lata życia, które mam za sobą, nie mogę sie nadziwić, jak bardzo się zmieniłam. A konkretniej - to ludzie mnie zmienili. I lista tych, którzy mogą mnie pocałować w dupę, z każdym dniem staje się coraz dłuższa.
UsuńDoskonale to rozumiem 😂 Ja już dla nikogo kto szarpie mi nerwy nie mam taryfy ulgowej. Ludzie dostają ode mnie to co sami dają.
UsuńTo w sumie bardzo dobre określenie.
UsuńPrzede wszystkim sprawiedliwe i dające jasny sygnał że nie jestem takim misiem pysiem któremu można bez końca po łbie skakać. Gdyby nie ludzie od lat nie męczył bym się z tym skurwysyństwem w głowie.
UsuńI znowu strzał w dziesiątkę. To skurwysyństwo mam dzięki ludziom.
UsuńPodejrzewam że wielu innych ludzi chorych na depresję również by nam przytaknęło. Nic tak nie podetnie skrzydeł jak drugi człowiek.
UsuńI już to raz pisałam, ale się powtórzę: autorami samobójstw też są często inni ludzie.
UsuńJednak nikt nie jest wart mojego zdrowia ani tym bardziej życia, dlatego walczę z tą francą i Ciebie wciąż zachęcam.
Dopóki starczy sił nie mam zamiaru się poddawać, choćby dlatego by nie dać satysfakcji przeróżnym kur**m.
UsuńAle nasze zamiary to za mało. Przyjdzie moment, gdy franca Cię pokona i wtedy już nie zapanujesz nad wolą.
UsuńUwierz, zdaję sobie sprawę czym to może sie skończyć, ale na razie nie mam siły by zrobić choć jeden krok.
UsuńWidzisz - już nie masz siły przeskoczyć sam siebie.
UsuńBo niestety najtrudniejsze walki toczy się z samym sobą, ze swoim umysłem, a wiadomo co depresja z owym potrafi zrobić.
UsuńWiadomo.
UsuńAle nie tracę wiary że jeszcze znajdę w sobie choć odrobinę siły :-(
UsuńTo zadbaj o to, póki możesz.
UsuńSpokojnie, jeszcze do sznurka mi daleko. Oboje nie możemy się poddawać.
UsuńJa mam na pocieszenie fakt, że mnie żaden sznurek nie utrzyma :-)
UsuńJak się człowiek uprze to mu diabeł podsunie odpowiednie rozwiązanie 😉
UsuńMógłby (ten diabeł) być bardziej uprzejmy i podsuwać odpowiednie rozwiązania życiowe, skoro już ma coś podsuwać.
UsuńWtedy nie był by sobą :-)
UsuńW takim razie niech mnie cmoknie w odwłok!
UsuńKochana Frau! Przede wszystkim serdecznie gratuluję Ci wszelkich laurów, jakie zdobywasz, bo talent literacki masz i nagrody Ci się należą :) A znamy się, jak wiesz, nie od dzisiaj - także wiem, co mówię :)
OdpowiedzUsuńTo o czym piszesz na mediach społecznościowych zawsze było jest i będzie. Nie rezygnuj z dzielenia się radością z tego, co dla Ciebie ważne. I postaraj się skupić przede wszystkim na tych pozytywnych ocenach...
Życzę Ci też dużo, dużo zdrówka - nie daj się tej covidowej francy!
Ściskam Cię mocno! Nie poddawaj się!
Celtuniu, odwzajemniam uściski. Próbuję się nie poddawać, tylko że ta franca tak osłabia... Nie ma na nią mocnych.
UsuńDlatego nie zakładam konta na FB, chociaż... mogłabym Ci gratulować, a tak co?
OdpowiedzUsuńOj, oby to paskudztwo nie zostawiło Co powikłań, bo nasłuchałam się różnych historii!
Witaminki, relaks i unikanie roboty to najlepsza recepta, trzymaj się, bo sił do pisania potrzebujesz:-)
Buziaki przytulaki!
Widzisz, okropnie jestem słaba. Niby nie mam żadnych powikłań, dolegliwości ustępują, a mimo to mam samopoczucie rozlazłej ścierki.
UsuńTa okropna słabość przewija się u różnych osób. Wujek mojej synowej nie miał siły obrócić głowy na poduszce, nie mówiąc o pójściu do łazienki...trochę to trwało.
UsuńPozostaje mi się w takim razie cieszyć, że jestem w stanie utrzymać kiążkę w rękach. Ale fakt, mam trudności z przewracaniem się z boku na bok.
UsuńDobrze, że się odezwałaś. Trochę się o Ciebie martwiłam, jak zbyt długo milczałaś.
OdpowiedzUsuńNa fb słabo funkcjonuję, głównie żeby lajkować wnuczkę, przejrzeć wieści z miasta i uciekam. Tutaj więc pogratuluję Ci wszystkiego, z czego jesteś dumna i się cieszysz.
Trzymaj się cieplutko.
Dziękuję, Szarabejeczko. Ciągle nie moge wrócić do jako takiej kondycji, jestem słaba, słaba, słaba...
Usuńświat się dzieli na symulantów lub hipochondryków - jedni i drudzy są zdrowi, ale upierają się, że są chorzy, oraz na dyssymulantów lub herosów - oni mają odwrotnie: są chorzy, ale upierają się, że są zdrowi...
OdpowiedzUsuńale to tylko jedna strona medalu...
bo świat się też dzieli na takich, którzy wmawiają zdrowym chorobę i takich, którzy chorym wmawiają bezwstydną zdrowość...
na deser krindżowa anegdota oparta na faktach podsłuchana w światku asystentów socjalnych:
pewna pani straciła obie nogi w wypadku i na komisji orzekania o niepełnosprawności przyznano jest stopień "umiarkowany", inaczej "dwójkę", na trzy lata, bo kto wie, czy jej przez ten czas te nogi nie odrosną...
niestety pani miała pecha i w kolejnym wypadku straciła obie ręce... na komisji przyznano jej stopień "lekki", inaczej "trójkę", czyli że jest zdrowsza, tym samym też straciła prawo do zasiłku, jedynego jej źródła utrzymania...
pani się odwołała... na komisji wyższej instancji odebrano jej i to, nie przyznano jej żadnego stopnia... szefowa komisji była wtedy wielce oburzona: "pani się po prostu robić nie chce!"... to były ostatnie słowa, które nasza bohaterka usłyszała w życiu, bo na skutek szoku ogłuchła...
"polityka socjalna PiS" się to nazywa...
p.jzns :)
Ej, ale ja nie jestem ani symulantką, ani hipochondryczką, ani heroiną-dyssymulantką, która upiera się, że jest zdrowa... Nie wmawiam też chorób zdrowym i zdrowia chorym. No to gdzie się w końcu zaliczam, jako chora czująca się źle i niekozacząca?
Usuńjeśli nie masz neurotycznej potrzeby przynależności, "zaliczania się gdzieś", to nigdzie się nie zaliczasz...
UsuńNie tylko nie mam potrzeby przynalezności, ale powiedziałabym, że wręcz odwrotnie. Mam szczery wstręt do zrzeszania się i wspólnot. Podejrzewam, że to już aspołeczność, choć może w (na razie) łagodnej formie. Tak mam od dziecka.
Usuńmnie się kiedyś /grube kiedyś/ zdarzało przynależeć gdzieś, ale nie z psychicznej potrzeby, tylko raczej z wyrachowania i zawsze było to samo: szczytna idea schodziła na plan dalszy i zaczynał się jakiś syf... obecnie przynależę jedynie do biblioteki publicznej w pobliskim miasteczku, ale to też raczej z konieczności, aby mieć dostęp do zasobów... na razie jest fajnie, ale z bibliotekami akurat mam same dobre doświadczenia...
UsuńZasadniczo to i ja należę do bibliotek, ale absolutnie nie ze względu na potrzebę przynależności.
UsuńSyf... jest wszędzie, gdzie są ludzie - może dlatego jestem aspołeczna.
Wysoka gorączka na pewno ogłupia. Laury też mogą :P
OdpowiedzUsuńWszystko sie zgadza, jestem ogłupiała doszczętnie. Może dlatego nie doceniam płaskomózgowia...
UsuńO, bądź pozdrowiona!
OdpowiedzUsuńO, czuję się pozdrowiona!
UsuńA w sumie to w związku z czym?
w związku ze znikomą ilością reakcji. Pomyślałam, ze pozdrowię, bez związku z laurami oraz antologiami :D
UsuńTo miłe.
UsuńA reakcjami na co?
Na przekaz we wpisie Twym :) "Oczywiście informacja o tym na Facebooku została „odpowiednio” potraktowana. Może ze dwie-trzy osoby tak po prostu i po ludzku okazały mi współczucie i życzyły powrotu do zdrowia. "
Usuńi dopięcie klamry: "Być może jednak to już przeszłość, bo tylko patrzeć, jak wstawię kolejny dyplom, zdjęcie antologii albo informację o znalezieniu się w gronie laureatów, a wtedy dwie-trzy osoby tak zwyczajnie mi pogratulują, a pozostali będą wiedzieć lepiej, że żadnego konkursu nie było, miejsca nie zdobyłam, nagroda nie istnieje, a dyplom jest sfałszowany." No to ja postarałam się być ludziem i po ludzku pozdrowić :D
UsuńMoże tak uporządkuję sobie, żeby już nie tłumaczyć się z tego drobiazgu - chciałam pozdrowić jako zwykły szary ludź i nie być ta grupą, która udaje, ze nie ma oraz zna się lepiej na rzeczach, której to grupy charakterystykę krótką wyczytałam we wpisie Twym. Pozdrawiam zetem raz jeszcze po uprzednim objaśnieniu :))
UsuńOj, oj, spokojnie... Wszystko rozumiem :-) Tak bardzo to ja nie cierpiałam, chodziło mi raczej o zasadę :-)
UsuńDobrze, że jesteś. Wracaj do zdrowia i pisz jak najwięcej. Wierszy, prozy, wszystkiego!
OdpowiedzUsuńA ludźmi z FB się nie przejmuj.
Ja nieustannie podziwiam Twoje nagrody i lekkie pióro.
Joanko, tęskniłam za Tobą, przenicowałam Twój blog na wszystkie strony, zanim wróciłaś. Chciałabym, żeby to już był powrót na stałe.
UsuńJa też bym chciała, ale ostatnio życie mnie przytłacza. Nowa dyrekcja i od zeszłego września zapierdziel taki, że nie wiem, jak się nazywam. Nic nie piszę, chociaż bardzo chcę i chcę wreszcie wydać, mało czytam tego, co bym naprawdę chciała. Plus tak bolesne menstruacje przed menopauzą, że nawet w młodości aż tak koszmarnych nie miałam. A jeszcze lekarz mnie pociesza, że się pomęczę czas jakiś... Wszystko jakby przeciwko mnie.
UsuńI jeszcze czasem żałuję, że tak mnie zafascynowała ta astrologia, bo prognozy też chusteczkowe na najbliższe lata. Dlatego nie piszę, a nawet nie zaglądam tam, gdzie powinnam czy raczej chcę...
Nie mam siły przebicia, żeby zrobić coś dobrego dla ludzi, a bardzo bym chciała.
Mam nadzieję, że nie popadnę w obłęd i nie zdziecinnieję na stare lata.
JoAnko, nikt z nas nie ma gwarancji na "dobrą' starość. Nie wiemy, co nas zaskoczy i z którego kąta wylezie. Ja sama zmagam się z depresją, która nie chce mnie opuścić. Wypalenie zawodowe targa mną z każdym rokiem coraz bardziej, ostatnio z siłą cyklonu. I nie mogę pisac, toczka w toczkę jak Ty.
UsuńNo właśnie: wypalenie.
UsuńOstatnio mi się po prostu ulewa.
I to chyba właśnie jest to wypalenie.
Aż się zdziwiłam. Zawsze byłaś taka pełna zapału i zafascynowana swoją pracą... Ja już osiągnęłam taki poziom, że swojej nienawidzę, a poza tym podchodze do niej bezgranicznie cynicznie. Ów cynizm jest chyba rodzajem mechanizmu obronnego, żeby nie zwariować.
UsuńMało jestem wrażliwa na facebookowy feedback, a z mężem to się na fejsbuku wręcz przechwalamy, że nam dobrze (Celt wie :D). I technicznie wygląda to tak, że oczywiście najpierw dostajesz komentarzy mnóstwo, jak to ślicznie wyglądasz, potem, że ślicznie wyglądasz, ale jest kryzys, fałszywa pandemia, ziemia płaska itp itd. To bardzo ważny etap, bo (uwaga) należy tych negatywnych komentującego olać ciepłym moczem. Jeśli dalej ich ignorujesz, dostajesz od takich osób mniej lajków i komentów, a następnie, jeśli jesteś konsekwentna, cudaki chowają się do nor i od czasu do czasu zapodaja z nich u siebie jakieś historie o tym, że wszyscy jesteśmy sterowani i coś o wojnie polsko-polskiej. W efekcie na końcu dostajesz głównie komentarze od osób takich jak Celt, życzliwych i cieszących się Twoim szczęściem.
OdpowiedzUsuńMoniko, właśnie taką mniej więcej strategię stosuję. A dla wybitnych mam przycisk "blokuj" i wszyscy są zadowoleni. To znaczy ja :-)
Usuńa cóż ma się dziać. świat wymyślony to i życiorysy takie. ktoś znika na miesiąc kto inny odgrzebuje się z chwilowego niebytu. pisze się jak się ma ochotę i o czym pisać. nie ma co toczyć piany bo hejt jest i trudno to zmienić. myślę że obecność w mediach (choćby tak skromnych jak blog) to okazja do poznania kilku osób mało komu uda się coś więcej chyba że prowadzi "otwarty dom" i to z serduchem na dłoni.
OdpowiedzUsuńwróciłaś i miło że jesteś. tak zwyczajnie i po prostu. a w historię możesz każdemu zajrzeć jak nie przymierzając w ... do ciemni powiedzmy.
Mogę, jako żywo. Póki co, próbuję przemóc słabość. Hejt mnie raczej mało obchodzi, bo nie bardzo się z nim spotykam bezpośrednio. To głupota jest tym, co mnie mierzi.
UsuńIdę zaglądać. W... historię.
Masz zdrowieć i wyzdrowieć, cały czas tu być, a głupków olać z góry cienkim moczem. Stara laborantka (z naciskiem na laborantka!) Ci to mówi :D
OdpowiedzUsuńPewnie, że na "stara" nie naciskamy :-) Zdrowieję jak wściekła, ale nie mogę pozbyć się słabości. Może to nie covid, a ludzie tak osłabiają?
UsuńLudzie najpierw, covid potem, tylko z covidowej słabości szybciej wyjdziesz niż z ludzkiego osłabiania.
UsuńI to mnie martwi. Z tej drugiej słabości można nie wyjść do końca życia.
UsuńPrzykro mi, że miałaś takie marne doświadczenie, zarówno chorobowe jak i w mediach społecznościowych. Ja złapałem covid 3 tygodnie temu, ale prawie go nie poczułem. A na Facebooku mnie nie ma.
OdpowiedzUsuńPatrząc na Twoje zdjęcie zauważyłem podobieństwo do pani premier stanu Queensland, może powinnaś pomyśleć o karierze w polityce. Pozdrawiam.
O, nie!!! Tylko nie polityka!
UsuńWitaj, czytałam tylko, znalazłam Cię przypadkiem idąc od linka do linka pośród blogów. Ale to mnie trochę zdziwiło z tą polityką. Wszak każdy człowiek może być dobrym politykiem, choć nie każdy polityk bywa dobrym człowiekiem
UsuńI co z tego? Nie znoszę polityki, nudzi mnie i nuży.
UsuńWydawało mi się ,że ja tu komentarz zostawiłam
OdpowiedzUsuńNie ma!
Teraz są trzy wyjścia.
-napisałam i nie zapisałam
-napisałam, ale poszedł w spam
-albo zaczynam błądzić i czas poszukać dobrego lekarza specjalisty 😁
Asenato, nie ma w spamie, ale wstrzymaj się jeszcze z szukaniem specjalisty. Blogspot okulał technicznie i wiele komentarzy odlatuje w niebyt.
UsuńTrochę mi ulżyło,że jednak specjalisty szukać nie muszę
UsuńPewnie, na to zawsze będzie czas. I oby nie.
UsuńWitaj wyjątkowo ciepłym październikiem
OdpowiedzUsuńDlatego i ja nie mam i mieć nie będę FB,
To dobrze, że wracasz do zdrowia. Czekam na kolejne przesyłki zatem. Ta ostatnia piękna.
Mogę Cię pocieszyć, że tylko co drugi Twój komentarz ląduje w spamie:))) Moje komentarze na pewnych stronach cały czas tam lądują. Dlaczego???
Pozdrawiam niteczkami nostalgii
Nie wiem, co sie dzieje z Blogspotem - wariuje technicznie.
UsuńWitam w klubie covidowych symulantów - zdychałam 3 tygodnie. A wszystko przez to że na PIS nie głosuję do kościoła nie chodzę i na każdy temat mam swoje zdanie
OdpowiedzUsuńNareszcie jakaś mądra diagnoza!!! Że też ja na to nie wpadłam...
UsuńJaga ty żyjesz?
UsuńNo patrz, wygląda jakby żyła.
UsuńŻyję . Rzuciłam wszystko i w prawie Bieszczady wyjechałam:) I jest mi z tym dobrze, cholernie dobrze
UsuńPrzy łysym o włosach?!
UsuńWczoraj czytałam o Twojej chorobie, ale gdy chciałam wpisać komentarz, to traktowano mnie jako anonima i tekstu nie publikowano. Dzisiaj po 4 miesięcznej przerwie napisałam kilka słów na swoim blogu i tam występuję już jako Iwona Z..., więc próbuję wpisywać komentarze u tych, których odwiedzałam wczoraj. Zdrowiej i twórz. Uściski.
OdpowiedzUsuńIwono, blogspot zwariował technicznie. Mnóstwo osób ma problemy z logowaniem albo komentarzami.
UsuńTak czy owak, cieszę się z Twojego powrotu.
I tu przypomniał mi się dr Grunstein z "Przygód dobrego wojaka Szwejka", który po śmierci będącego pod jego opieką gruźlika (leczonego lewatywą i płukaniem żołądka) stwierdził, że był on tak paskudnym i upartym symulantem, że wolał umrzeć symulując suchoty, niż zginąć za najjaśniejszego cesarza na froncie. Dlatego przypominam: covida nie leczymy ani lewatywą, ani płukaniem żołądka, metoda Trumpa (wstrzyknięcie dożylnie domestosa) również raczej odpada. I bardzo pomocna rada: Gdy zaczynamy się orientować, że stoi przed nami antyszczepionkowiec dowodzący, iż nie ma czegoś takiego, jak wirus covid-19, wyłączamy odbiór. Wystarczy, że Edzia Górniak odkryła, iż żyje od 4 tysięcy lat, po co nam podobne niespodzianki?
OdpowiedzUsuńBiedny świat... Dźwigać na sobie takie brzemię jak Edzia...
UsuńNa szczęście dla Świata, Edzia nie jest taka ciężka. To znaczy, jest ciężka..., ...ciężka do zniesienia, ale to dotyczy jedynie jej najbliższego otoczenia.
UsuńJednak epatuje swoją... yyy... osobowością w mediach. Należę do ludzi niemających TV i nieczytających "Pudelków" czy innych portali dla umysłowo sprawnych inaczej, a jednak nawet do mnie docierają skutki istnienia Edzi, choćby na Facebooku. Nie tak łatwo pozbyć się czterotysiącletniej hybrydy...
UsuńAno... parę konkursów doczekało się wyników, niestety bez mego udziału. O Edzi mój komentarz na https://zlepekklepek.wordpress.com/
OdpowiedzUsuńŚwietne spostrzeżenie :-)
UsuńMyśmy już przeszli covida i to w czasach kiedy jeszcze szczepionka nie była dostępna. Też zdychaliśmy przez dwa tygodnie na nie istniejącą chorobę a żona ma zmiany w płucach. Nikomu nie życzymy aby się przekonał jak jest, bo jest okropnie mimo iż inni wiedzą lepiej. Wracaj do zdrowia i sił. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńW tym czasie, kiedy nie było szczepionek, zmarł na nieistniejący covid mój wujek. Potem szczepienia były, ale koleżanka nie mogła się zaszczepić, bo leczyła się onkologicznie. Zabił ją również nieistniejący.
UsuńFb jest taki, że nie wszystkie posty wszystkim ludziom wyświetla i ja o niczym nie wiedziałam. Zresztą i ludzie są różni. Np. ja należę do tych otwartych i aktywnych, ale nie przeglądam ścianki, względem tego faktu – nie piszę "u kogoś". Sądząc po aktywności u mnie, domniemam, że są setki takich osób jak ja. Ale ja mówię za siebie.
OdpowiedzUsuńGrunt, że już zdrowie Ci powraca.
Spoko - mówimy o reakcjach tych, którzy przeczytali.
UsuńNiby wracam do zdrowia, ale męczą mnie jeszcze kaszel i słabość.