Ktoś kiedyś powiedział, że wolność
jednego człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego. Może to
i banał, ale dość celny. Gdyby nie zasady normalizujące życie społeczne,
już dawno jako gatunek nie chodzilibyśmy po ziemi (a i tak jest
ciężko). A wystarczyłoby stosować się do zasady „żyj i daj żyć innym”.
Dlaczego to piszę? Ano, dlatego.
Jestem tolerancyjna, ale nie bezgranicznie,
bo przeginanie w żadną stronę nie jest dobre. Na przykład guzik mnie
obchodzi, w co kto wierzy, bo to WYŁĄCZNIE jego PRYWATNA sprawa. Mogą to być
dowolne brednie: dobre bozie, zawsze dziewice, makaronowe potwory, płaskie
ziemie, chińskie horoskopy i straszne voodoo. Jak najbardziej uznaję prawo
do wolności wyznania i dowolnych poglądów, żądam wszakże uszanowania tego
samego prawa w stosunku do mnie. Czyjeś wierzenia to czyjeś – nie moje –
i epatowanie nimi, przekonywanie mnie do nich albo czynienie z nich
prawa jest co najmniej nie na miejscu (to gruby eufemizm). I, co istotne:
jeśli ktoś mówi o ateiście z pogardą lub jako o człowieku z definicji złym, to tym samym zwalnia go z szacunku
wobec swoich „uczuć religijnych”.
Tak samo wisi mi i powiewa, co kto świętuje.
Sama nie lubię tych na siłę przeszczepianych na nasz grunt, obcych mi
Halloweenów i walentynek, ale to moja sprawa i nic mi do tego, że
ktoś je świętuje. Nie mam nic przeciwko temu, żeby każdy bawił się, w co chce,
dopóki na siłę mnie w to nie wciąga. Na przykład nie widzę najmniejszego
powodu, dla którego banda niewychowanych gówniarzy (dowolnie poprzebieranych)
miałaby walić mi w drzwi i wymuszać na mnie rozdawnictwo słodyczy
(Halloween) lub pieniędzy („kolędnicy”). Świętujesz Boże Ciało? Świetnie, tylko
dlaczego z tego powodu ja mam mieć pozamykane ulice i nieprzejezdne
drogi? Chodź sobie z chorągiewkami wokół kościoła.
Analogicznie nic mi do tego, kto
z kim śpi, ale ta zasada powinna obowiązywać wszystkich. Nie widzę powodu
do przerostu machania mi przed nosem tęczami ani do nazywania mnie nietolerancyjnym
homofobem tylko dlatego, że mojemu heteroseksualnemu organizmowi robi się
niedobrze na widok migdalących się facetów albo babeczek. Tak jak oni natury
nie oszukają, tak ja nie oszukam swojej.
I tak dalej.
Oooo prptfpttf. Nie powinnam się odzywać nie jestem obiektywna .Nie wiem kto zaczął? Ale wiem kto bez przerwy naparza. Prowokuje. I nie pozostaje dłużna...bo mnie to wkurwia. Nie przeszkadzało mi, do tej pory zamykanie ulic z różnych powodów: katolickich guseł, sportowych guseł...ale przeszkadza mi napierdalanka katoli na marsze równości. Parady LgBT. I popieranie marszu narodowców 11 listopada demolujacego stolicę. Hipokryzja nie mająca precedensu.
OdpowiedzUsuńDlaczego nie powinnaś? Nikt nie jest obiektywny, nawet nie wiem, czy obiektywizm jako taki w ogóle istnieje. No ale tu już wchodzimy w filozofię, której nie lubię, więc możemy to spokojnie zostawić.
UsuńUważam również, że każdy ma prawo zachować się wobec prowokacji tak jak chce, tj. w zgodzie ze sobą. Ponieważ ja lubię święty spokój i w mojej naturze leży obrzydzenie do wojen i wojenek, to ich nie toczę, a prowokacje olewam środkowym strumieniem ciepłego moczu. Widziałaś sama. Natomiast jeżeli ktoś uważa, że powinien się bronić przed prowokacjami i dać do wiwatu prowokatorowi, to też nie mam nic przeciwko temu.
Co do hipokryzji - jesteśmy w pełni zgodne i o tym jeszcze będzie, tylko w innym odcinku :-)
Kwadrans temu na blogu Karoliny zamieściłam komentarz opisujący sytuację z dnia poprzedniego: ciche pukanie do drzwi, za którymi stała 4 dzieciaków poprzebieranych halloweenowo. Nie świętuję 31 października, ale nie mam nic przeciwko temu, by dzieci miały radochę ze zbierania słodyczy. W moim przypadku z taką wizytą spotkałam się pierwszy raz, a ponieważ jest to tylko raz do roku, to nie jest to aż taka wielka uciążliwość. Mój syn przypadkiem był świadkiem radości i komentarzy tych dzieciaków, gdy wyszły z naszej klatki. Świąt mamy dużo, ale tak niewiele takich wywołujących uśmiech. Uściski.
OdpowiedzUsuńU mnie uśmiechu to nie wywołuje, bo po klatce schodowej włóczą się watahy hałaśliwej dzieciarni i w przeciwieństwie do cichego pukania, o którym piszesz, łomoczą do drzwi pięściami, jakby się blok walił. W żaden sposób nie nastraja mnie to do uśmiechu.
UsuńJa takze nie jestem obiektywna, podobnie jak Teatralna, ale wojen unikam, nie pakuje sie w pyskowki, nie znosze kiedy ktos mnie poucza, co nie znaczy wcale, ze nie toleruje odmiennosci pogladow. Natomiast nie toleruje chamstwa, o czym bedzie w moim nastepnym poscie i probuje gburow pokonywac nadmierna grzecznoscia, z ktora oni sobie jakos nie radza. Wiem bowiem, ze cham najpierw sciagnie mnie do swojego poziomu, a potem pokona doswiadczeniem, wiec staram sie nie wdawac w pyskowki.
OdpowiedzUsuńOraz nie tylko polski kosciol katolicki wqurwia mnie do bialosci narzucaniem swoich norm, podobnie mam z niemieckimi zielonymi, ktorzy sa niedouczonymi idiotami, a swoj fanatyzm probuja narzucac calemu narodowi. Jeszcze bardziej nienawidze poprawnosci politycznej, na rowni z obrazaniem uczuc.
Panterko, nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek był obiektywny. Obiektywne są tylko fakty. Jakoś nie widze powodu, żeby sie tym przejmować.
UsuńPoprawnści politycznej też nie znoszę, bo jest formą wywierania nacisku i narzędziem niepisanego przymusu prowadzącycm do wynaturzeń w stylu nagłej zmiany nazewnictwa, bo neutralne słownictwo (np. Murzyn, Cygan, niepełnosprawny) nagle magicznie staje się strasznie złe.
No i do spamu...szukajcie, a znajdziecie...
UsuńSpoko - znajduję natychmiast :-)
UsuńPantero czekam na wpis o chamstwie. Jestem wlasnie po przeczytaniu dosc ciekawej ksiazki: Kacper Pobłocki, Chamstwo. Ciekawe ujecie tematu. Cham to imie wykletego przez ojca Noego syna czyli Biblia dala poczatek chamowi ale nie chamstwu, ktore to slowo powstalo pozniej. Polecam ksiazke do czytania.
UsuńStrasznie chamski był Cham biblijny - napierdzielał się z pijanego tatusia ;-)))
UsuńBracia byli mniej chamscy :)))), nie patrzyli ty okryli plaszczem tatusia. Smutna historia.
UsuńAle dla kogo smutna? Dla gołego pijaka czy dla chama?
UsuńCham nie był chamski,tylko może za bardzo gadatliwy.
UsuńA poza tym Noe mógł się nie upijać.
Nie musiałby przeklinać Kanaan.
A dlaczego akurat jego to już zupełnie inna sprawa 😉
Każdy może się nie upijać, każdy może być małomówny lub milkliwy. "Chamskość" Chama to wyjasnienie etymologii rzeczownika "cham" i tyle. Nad tym, kto, co i dlaczego przeklinał zuełnie nie mam potrzeby się zastanawiać, jest całe mnóstwo książek o wiele ciekawszych niż Biblia.
UsuńBiblia jednak nie jest zwykłą książką.
UsuńJa Święte Księgi traktuje trochę inaczej.
No tak, jest niezwykła pod tym względem, że niezwykle nudna :-) Ale takich jest całe mnóstwo.
UsuńBiblia nudna?
UsuńAbsolutnie!!
A konkretnie Stary Testament.
Tam to dopiero się dzieje.
"Ale dla kogo smutna?" Dla potomkow Kanaana, pokolen niewolnikow, panszczyznianego chlopa i powstania pojecia "chamstwo".
Usuń@Asenato, Stary Testament to jest nudziarstwo zwielokrotnione. Może jeszcze gdyby był napisany jakimś ludzkim językiem, ciekawie, to może dałoby się czytać.
Usuń@Echo, smutny to jest fakt, że na takim nudnym badziewiu jak Biblia zbudowano całe religie.
UsuńEcho
UsuńPotomkowie Kanaan?
Nie chce mi się już do Mitów Hebrajskich zaglądać.
Frau Be
Zaczynam sobie przypominać lektury szkolne.
Bywały tam nudziarstwa.
Bo Biblii nie powinno się czytać ot tak sobie.
Potrzebne są komentarze i inne książki.
Inaczej może to i dla kogoś będzie nudziarstwa.
A na pewno mało co zrozumie.
Frau Be
UsuńBiblia ma jakąś historię,wydarzenia.
To daje jednak pewną łatwość w czytaniu.
A taki Koran na przykład czyta się trudniej przez to ,że nawet sury nie są w kolejności.
Asenato, wcale nie twierdzę, że wśród lektur szkolnych nie ma nudziarstw - to po pierwsze.
UsuńNatomiast nie widzę powodów, dla których trzeba by czytać jakąś książkę, posiłkując się innymi. W takiej sytuacji bowiem jest to książka do niczego, jakaś upośledzona.
Tak, wiem, że ma. Przeczytałam Biblię całą, od deski do deski. Nie zmienia to faktu, że te biblijne historie są nudne jak flaki z olejem. Koranu nie czytałam, to nie wiem, ale też czytać nie zamierzam. Mam mnóstwo ciekawych książek na półkach czekających na swoją kolej :-)
UsuńPrzy Biblii akurat jest inaczej.
UsuńBo jak napisał wcześniej to nie jest zwykła książka.
A niby dlaczego nie?
UsuńJa najpisałam wcześniej, że niezwykła, bo niezwykle nudna.
Bo wchodzi w skład tak zwanych Świętych Ksiąg.
UsuńCałą Biblię przeczytałaś?
Katolicką?
Całą. Katolicką, bo taka była w domu.
Usuń"Świętość" nie jest ani pojęciem teoretycznoliterackim, ani nie należy do poetyki, ani nie jest żadnym wyróżnikie literatury. "Święty" to wyłącznie czyjaś opinia.
Więc jeżeli przeczytałaś całą Biblię jak zwykłą książkę.
UsuńBez przygotowania,bez komentarzy,bez pomocy innych książek.
Bez wprowadzenia w każdą poszczególną księgę.
To ja już się nie dziwię,że ona jest dla Ciebie nudna 😉
No widzisz. Istnieją na świecie miliony książek, do których czytania nie potrzeba wprowadzeń, komentarzy, opracowań i innych pomocy, a jednak są o wiele ciekawsze. Same sobie radzą i same się bronią.
UsuńWszystko się zgadza.
UsuńBędę się jednak powtarzać.
Biblia to nie jest zwykła książka.
O jej niezwykłości na przykład świadczy to,że nie napisała jej jedna osoba.
To zbiór tekstów wielu ludzi.
Zbiór różnych gatunków literackich.
Jeżeli Biblia Cię nie zaciekawiła nie ma powodu,żebyś do niej wracała.
Kochana, pierwszy lepszy zbiór opowiadań lub pierwsza lepsza antologia mają wielu autorów. Żadne mecyje.
UsuńIstnieją rówież gatunki literackie, które same w sobie stanowią mieszankę różnych gatunków, np. powieść poetycka. Też nic niezwykłego.
Oczywiście nie zamierzam wracać do Biblii, istnieje jeszcze wiele innych mitologii, z których niejedna spisana jest lepiej i bardziej ciekawie.
Ale czy opowiadania tworzą
Usuńcałość?
Nie.
To oddzielne utwory.
Mitologie też inne lubię czytywać.
Mezopotamskie chyba najbardziej
A Ty jakąś konkretną masz na myśli?
Biblia też nie tworzy spójnej całości, poszczególne księgi są jedna do Sasa, druga do lasa. A o utworach, które mają kilku autorów, serio nie słyszałaś?
UsuńNie, nie miałam na myśli konkretnej mitologii. Przeczytałam kilka, np. japońską, norweską, słowiańską (szczególnie interesujaca), germańską, oczywiście klasykę (grecką, rzymską, "Epos o Gilgaeszu", "Bhagawadgitę" - poza Grecją też się wynudziłam jak mops).
Bhagvad-Gita zalicza się do Świętych Ksiąg
UsuńMam ją.
Epos o Gilgameszu jak inne mity sumeryjskie i akadyjskie też mam
Mam wszystkie mitologie z Wydawnictwa Artystycznego i Filmowego.
Kubiaka ma - mitologia grecka.
I jeszcze tam różne rzeczy mam.
Edda Starsza -tylko niestety wybrakowany egzemplarz.
Mitologia norweska ?
Przepraszam, napisałam "norweska" zamiast skandynawska z przyzwyczajenia do "norweskości".
UsuńDziś już kładę się spać, bo muszę wstać o 5.00 - mam do pracy na 7.00.
Dziękuję za dzisiaj i dobranoc.
Jak trzeba rano wstać to teraz trzeba iść spać.
UsuńJa ostatnio jakoś spać nie mogę.
Dobranoc
Pierwsze księgi Biblii bardzo mi się podobają, tutaj wspomnę jednak jak zrobiłem krok w bok - zastanowiłem się nad faktem, że Noe zabrał do Arki nie wszystkich synów. Mianowicie nie wziął Bitha bo podejrzewał go o kradzież. Córka Bitha - Corsaire - nie pogodziła się z tym faktem, zwołała żeńską drużynę i wybudowały nie jedną a trzy arki.
UsuńWięcej tutaj - https://ewamaria.blog/2018/07/23/barataria-75/ . Ostrzegam, że relacja zaczyna się od licznych cytatów z Biblii.
@Asenato, ja mogę spać, tylko przez to życiowe przekleństwo (pracę) nie mam kiedy.
Usuń@Lechu, ja nie mam w sobie potrzeby rozmazywania każdego zdania z Biblii. Przeczytałam, wiem, czym pachnie - i finito. Zajrzałam pod podany przez Ciebie link - może Asenata z niego skorzysta?
UsuńFrau Be
UsuńSpojrzałam do Antygony z Biblioteki Narodowej.
I cóż mamy.
Większa część książki to opracowania i komentarze.
Biorę z tej samej Biblioteki
Wichrowe Wzgórza .I cóż widzimy
Wstęp i komentarz.
Komentarze ,wprowadzenia i tak dalej nie dotyczą tylko Biblii.
Boska Komedia
https://books.google.pl/books/about/Boska_Komedia.html?id=ZLsRBQAAQBAJ&printsec=frontcover&source=kp_read_button&hl=pl&redir_esc=y#v=onepage&q&f=false
Przypisów od groma.
Po prostu przy niektórych dziełach wskazana a nawet potrzebna jest pomoc.
bo inaczej możesz nawet i przeczytać, ale nie do końca zrozumieć.
Zobaczę potem ten link
Ale Asenato, nie pogniewaj się, bo w żaden sposób nie chcę Cię spostponować, jednak to jest niedorzeczne i chyba sama nie wierzysz w to, co napisałaś. Przecież wszystko zależy od wydania! Naprawdę uważasz, że wymienionych przez Ciebie książek (i tysięcy innych) nie da się przeczytać bez wstępu, posłowia czy innego opracowania naukowego? I czy wydaje Ci się, że wszystkie wydania (choćby wymienionych przez Ciebie tytułów) je zawierają? Naiwniutkie to... Można czytac Biblię, "Antygonę" i "Boską komedię" bez nich, Asenato. Naprawdę można.
UsuńMożna czytać oczywiście.Dlaczego nie.
UsuńTylko to jest czytanie bez pełnego zrozumienia niestety.
I jak zwykle konkretnie chodzi mi o Biblię.
I może to według Ciebie być naiwniutkie,ale jest niestety prawdziwe.
Chcesz mi powiedzieć ,że bez żadnych dodatkowych pomocy rozumiesz na przykład Księgę Daniela i Apokalipsę Jana.
Oczywiście wszystkie wymienione przeze mnie książki są się przeczytać bez komentarzy i wstępów.
Przeczytać można.
No właśnie. i tutaj wracamy do początku: książek są miliony. Jedne bronią się same, inne nie. Biblia zwyczajnie się nie broni. Jako książka zwyczajnie zamula, a jako "świętość' jest kompletnie nieprzekonująca, pełna sprzeczności i przede wszystkim niewiarygodna. I tylko tyle chciałam powiedzieć, a wyszła nam bardzo długa dyskusja :-)
UsuńNapisałaś ,że czytałaś
UsuńBhagavad-Gitę
Jakie wydanie
A gdzież ja pamiętam, skoro było to ponad 30 lat temu? Za to pamiętam, że szału nie było.
UsuńNie ma nadziei na nić porozumienia 😁
UsuńBo ja Biblię postrzegam jednak inaczej.
I masz do tego pełne prawo :-)
UsuńPadam na twarz, jestem wykończona dniem (i tym zdzieraniem się o nieludzkiej porze). Idę spać!
Ba! kobieto, gdybyż to było takie proste!
OdpowiedzUsuńTeoretycznie jest, jak w tym dowcipie: dlaczego namawiasz Marka na małżeństwo? A co ma mieć lepiej, niż my!
Przed chwila mąż mi czytał fragment felietonu z sieci: na grobie tej lub tego, tylko jedna chryzantema, wstyd!
My chyba lubimy wieczne piekiełko, nie sądzisz?
Nie wiem, bo ja nie lubię. Dla mnie życie samo w sobie jest wystarczająco ciężkie, żeby sobie jeszcze dokładać. Ale być może jest to nasza cecha narodowa, sądząc po dramatycznym podzieleniu społeczeństwa lub chociażby po totalnym skłóceniu w moim środowisku pracy.
UsuńA robi ci się niedobrze na widok faceta migdalącego się z babeczką?
OdpowiedzUsuńI co rozumiesz pod terminem migdalenia się? Pocałunki głębokie aż po migdałki, czy jakieś delikatne czułostki i zwyczajne trzymanie się za rączki?
Nie robi mi sie niedobrze, za to niesmacznie. I raczej mam na myśli akcje bardziej "winne" od niewinnego trzymania się za rączki.
UsuńA gdzie ty miewasz takie okazje do oglądania migdalących się facetów lub babeczek? Bo ja u siebie to nawet jakoś tak bardzo zaangażowanych par męsko-damskich nie widuję.
UsuńI jednak napisałaś tam na górze "mojemu heteroseksualnemu organizmowi robi się niedobrze".
UsuńDla mnie mega dziwne i godne zastanowienia, może nawet przepracowania z terapeuta.
Seks męsko-damski - gdy jesteś świadkinią (nie wiem jak sfeminatyzować widza - widzynią?) - też budzi twoje obrzydzenie?
Na przykład za granicą i na przykład... prawie w domu, bo mam przyjaciela geja.
UsuńJasne, jasne. Terapeuta i te klimaty, bo jestem w zgodzie z sobą. Uwielbiam fachowe diagnozy i słówko "przepracować". W zasadzie jestem przepracowana, w związku z tym zmęczona i marzę o odpoczynku :-)
UsuńNie, nie bywam świadkiem (nie ma potrzeby feminizować, jest tradycja językowa i ona mi wystarcza) cudzego seksu. Obracam się w kręgach ludzi, którzy jeszcze coś dla siebie zachowują, jakąś prywatność, intymność itp. Nie wszystko jest na sprzedaż i nie każde zachowanie musi być z nich odarte. I nie, nie obrzydza mnie uprawianie seksu.
To trzeba przyjacielowi powiedzieć żeby zasłony zaciągał, skoro nie możesz się powstrzymać od zaglądania w okna, a ten jego seks cię obrzydza :D
UsuńNiestety pomysłu na okiełznanie gejów zagranicznych nie mam żadnego.
Po pierwsze, nikomu nie zagladam w okna.
UsuńPo drugie, nie wymagam od nikogo - także od samych gejów - ich okiełznania. Niech sobie żyją, jak chcą... i tyle.
Mnie ciekawi kto kogo lub co wierzy.
OdpowiedzUsuńZawsze to okazja to zwiększenia wiadomości.
Ateista nieraz bywa lepszym człowiekiem niż wierzący.Może wykazywać większe zrozumienie dla inności.
Niektóre wydarzenia wchodzą w przestrzeń publiczną.
Dlatego nie przeszkadza mi procesja Bożego Ciała jak i Marsz Równości.
Okazją do nabycia wiedzy jest jej zgłębianie. Natomiast w co kto wierzy, to jest - moim zdaniem - jego sprawa i mnie to nie powinno obchodzić.
UsuńJeżeli kogoś tak jak mnie interesują wszystkie religie
UsuńTo mnie jednak trochę ciekawi.
Nie da się tak do końca utajnić swojej wiary.
Oczywiście nie mam na myśli polityków,którzy wiarę wykorzystują do celów własnych.
Absolutnie nie neguję Twojej ciekawości i prawa do niej. Tylko że dla mnie źródłem wiedzy o danej religii nie jest folklorystyczna dewotka albo nawiedzony oszołom, lecz porządne opracowanie naukowe czy popularnonaukowe.
UsuńZ opracowaniem naukowym nie pogadasz 😉
UsuńZa to jest wiarygodne :-)
UsuńKochana, ulice w boże ciało to pikuś. Ja mam w pobliżu domu tzw. krzyż milenijny - wielką, żelazną konstrukcję z żelaznym dżizusem, straszącą maluczkich. I to boże ciało lezie pod ten krzyż i wyje jakieś pieśni. Fałsz drażniący mózg. I jeszcze wycina cudne brzózki i zdobi nimi pół miasta. Padaka.
OdpowiedzUsuńUczucia religijne też ujmuję w cudzysłów zwłaszcza, że moje - pogańsko - ateistyczne, nikogo nie obchodzą.
Pogańsko- ateistyczne?
UsuńAż mnie zaciekawiło.
U mnie zawsze w Boże Ciało ołtarz prawie pod oknem stawiano.
Dopiero chyba od trzech lat na inną ulicę przenieśli.
Na końcu mojej ulicy, niedaleko Zamku też mamy jakiś krzyż, ale nawet nie wiem, ku jakiej czci.
Usuń"Uczucia religijne" to bełkot w stylu "cywilizacja śmierci". Nie ma czegoś takiego jak uczucia religijne i nawet nigdy ich nie zdefiniowano (bo jak zdefiniować coś, czego nie ma?).
OdpowiedzUsuńKtoś fajnie powiedział
OdpowiedzUsuńRELIGIA JEST JAK PENIS...
JEST CAŁKIEM W PORZĄDKU GDY KTOŚ GO MA I JEST Z NIEGO DUMNY
ALE JAK KTOŚ WYCIĄGA GO NA ZEWNĄTRZ
I MACHA MI NIM PRZED NOSEM
TO MAMY TU PEWIEN PROBLEM .
Nic dodać nic ująć
BARDZO trafne!!!
UsuńDobre!
UsuńCieszę się.
UsuńA ja naprawdę, NAPRAWDĘ nie rozumiem tego Twojego emocjonalnego wzmożenia na tle przekonań. Apelujesz: ludzie, dajcie żyć. I mnie się ono nie raz ciśnie na usta, ale w zupełnie innych okolicznościach. Np. kiedy oglądam doniesienia z wojny w Ukrainie. Albo kiedy czytam, że na cmentarzu nie wolno palić. Papierosów, znaczy :) Wiem, to nie ten sam kaliber, ale jak dla mnie tak samo bezsensowny. Staram się widzieć człowieka, a nie jego przekonania. Jeśli zarzucasz, katolikom nachalność, jako coś niestosownego, to nie rób tego samego w odwrotną stronę. Jestem katoliczką, Ty nie, czy to znaczy, że musimy się znienawidzić?
OdpowiedzUsuńNo właśnie nie. Tylko że co ja robię? Zakazuję Ci praktykować? Narzucam Ci swoje poglądy? Biorę udział w ulicznych zadymach? Wyartykułowałam wyraźnie, niech każdy robi, co chce - na zdrowie. Dopóki mi się nie wpycha nachalnie ze swoimi poglądami. Nigdy nie usiłowałaś mnie nawracać, a ja bym Cię nawet o to nie podejrzewała. Nie toczysz wojen krzyżowych, nie epatujesz wokoło ortodoksyjnym katolicyzmem. Dlaczego miałabym Cię znienawidzić?
UsuńNie należy mylić krzykliwych dewotek z katoliczkami. To nie jest to samo. Jak mawiają na Śląsku "jakby było wszystko jedno, to by było gówno miód".
UsuńMoja matka wychowała się w domu parafialnym, a ojciec był ateistą. Byli małżeństwem, wcale nie z musu, 59 lat. A ja...No, lekko nie miałam, ale nauczyło mnie to wiele. Odmienność i tolerancja były dla mnie chlebem powszednim. Nietolerancja przychodziła z zewnątrz, ale babcia i z nią sobie poradziła: wystarczy, żebyś raz dziennie się przeżegnała i pamiętała, żeby być dobrym człowiekiem. Bardzo skuteczny katechizm :)
Widzisz, krzykliwe dewotki czy fanatyczni ekstremiści (dowolnego wyznania) to jest to, co zohydza wszelkie religie, a nawet czyni je niebezpiecznymi. Często zniewala. Recepta Twojej babci to przepis na normalność, która szanuje zarówno prawa własne, jak i cudze.
UsuńPrawdę powiedziawszy mam kompletnie wyjebane kto w co wierzy, z kim sypia i jak żyje. Każdy ma prawo żyć jak mu pasuje, pod warunkiem że nie krzywdzi innych.
OdpowiedzUsuńI to jest bardzo piękna dewiza!
UsuńGdybyśmy wszyscy się jej trzymali to Polska była by przyjemnym miejscem do życia.
UsuńNie tylko Polska. Cały ten cholerny świat.
UsuńNiestety ludzie robią się coraz gorsi i naprawdę strach pomyśleć jak ów świat będzie wyglądał za 50-100 lat. Gdyby mi ktoś 20 lat temu powiedział że czekają nas tak podłe czasy to bym się w czoło popukał...
UsuńNie bój żaby, za 100 lat nas już nie będzie.
UsuńMam tak samo jak wyżej napisał Stasiek Górny - dopóki drugiemu nie dzieje się krzywda niech w makaronowego potwora wierzą i siejącą postrach mumie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńA pewnie, że tak. Tylko niech mi sie nie każą bać ;-)
UsuńPodpisuję się pod tym. ;]
OdpowiedzUsuńO - to miło :-)
Usuń