Zdaję sobie sprawę, że pisanie o tym
na samym starcie może wyglądać nieco dziwnie, ale nie mam
wyjścia – mój stary blog nie istnieje. Trzy lata temu
wysadziłam go znienacka, nie tłumacząc nikomu niczego, nie usprawiedliwiając się,
nie żegnając się z czytelnikami, nie zostawiając go
zawieszonego w internetowej próżni. Część spośród Was pozostała
zdezorientowana, część oburzona tym postępkiem, jeszcze inna część czyniła mi
wymówki, że w ogóle to zrobiłam.
Chciałabym, zanim pójdę dalej, coś wyjaśnić,
przeprosić rozczarowanych, udobruchać urażonych moim zniknięciem
bez pożegnania. Jego powodem była choroba, która potrafi udręczyć
człowieka do spodu, odebrać mu wszystko i bywa bardziej śmiertelna
od raka.
Jesteście ludźmi inteligentnymi, dlatego
mogę – zamiast stosować łopatologię – posłużyć się własnym wierszem z tomiku
36 wariatek.
Wariatka nie widzi sensu
nagle znika
znów nie odbiera telefonów
nie odpowiada na esemesy
nie ma jej w pracy
ani na Facebooku
ciało
nie poddaje się jej woli
zespół katastrofy porannej
zwiastuje nowy problem
wstaje przekonana
że dziś znowu
stanie się zło
porażający smutek paraliżuje
wprowadza w marazm
samotna
skazana na porażkę
i przytłaczające statystyki
nie widzi sensu
jeszcze zmusza się do oddychania
ale na koniec
nie chce już żyć
P. S. A przy okazji nieco prywaty –
gdyby ktoś był zainteresowany kupnem któregoś z moich tomików wierszy,
to zapraszam.
Jednak łopatologię musisz zastosować, Frau Be! Wytłumacz mi, dlaczego szerokość Twojego blogu nie mieści się na ekranie mojego laptopa?
OdpowiedzUsuńJa bardzo chętnie kupię tomik numer 3!
Trzeci się jeszcze nie urodził, natomiast odpowiedź na Twoje pytanie jest bardzo prosta: Twój laptop jest za wąski!
UsuńO nie! Szerszy laptop na biurku mi się nie zmieści, to Ty musisz bloga zawęzić!
UsuńJeszcze się nie urodził, ale już w którymś miesiącu chyba jest?
Powiedziałabym - zapłodnienie nastąpiło.
UsuńA jeśli chodzi o zwężanie, to ja nie mogę, bo duże (i szerokie) jest piękne. Natomiast Ty masz zdecydowanie za wąskie biurko. Jakieś takie... niedorobione.
Ja do dzisiaj nie przestalam plakac za tamtym i zalowac, ze go nie ma, choc oczywiscie rozumiem powody jego znikniecia jak malo kto. Taki kawal zycia i tworczosci wyrzucic w kosmos... Nie do odtworzenia.
OdpowiedzUsuńDo odtworzenia, bo zachowałam wszystkie teksty i w kolejościtakiej, jak były publikowane. Tylko po co?
UsuńBo warte zachowania dla potomnosci. Tylko koemtarzy nikt juz nie odtworzy.
UsuńCóż, nie mozna mieć wszystkiego...
UsuńByłam trochę zaskoczona, ale dzięki rozmowom na gmailu zorientowana w czym rzecz, tym bardziej cieszę się z Twojego powrotu!
OdpowiedzUsuńTeraz próbuję pchać życie dalej.
UsuńZniknięcie Frau Be po prostu zaakceptowałam. Z ciężkim westchnięciem co prawda... Czytając zacytowane dodałam w myślach:wariatka wyrzuciła kwiatka...Można by dalej coś dopisać, ale brak mi weny. Echhh.....pchajmy...."czy po kole, czy po elipsie, czy po śrubowej spirali, ale na przód"
OdpowiedzUsuńDopisz, to będzie wariatka trzydziesta siódma :-) ♥ ♥ ♥
UsuńNieraz trzeba zniknąć, żeby się potem znowu pojawić.
OdpowiedzUsuńI to co było niech pozostanie w przegródce-było i nie wróci.
Nie wiem, czy nie wróci. Jednak wykorzystuję sytuację i próbuję wracać do świata żywych.
UsuńPowrót do świata żywych jest absolutnie wskazany😉
UsuńTylko czy jest potrzeba tłumaczenia się.Co było to było.
Delikatnie parafrazując Scarlet "najważniejszy dzień co przed nami"
Ja tę potrzebę odczuwałam, napisałam więc krótko, zwięźle i na temat.
UsuńOczywiście.
UsuńKażdy z nas musi postępować według własnych potrzeb,odczuć.
No i teraz mogę pchać ten wózek dalej i rozpędzać się do woli :-)
UsuńMasz bogatą wyobraźnię, talent, więc pisć powinnaś. Przerwy także są potrzebne, by zaczerpnąć świeżego powietrza.
OdpowiedzUsuńSerdeczności zasyłam
Pisałam w tej przerwie także inne rzeczy, bo bez pisania żyć nie umiem. Powietrza prawie nie było, więc o mało się nie udusiłam, żyję jednak, więc zakasuję rękawy i do dzieła!
UsuńNigdy tak nie miałam, z drugiej strony, widziałam nadciągającą falę, i choć jak to ja sierota, zauważyłam Twoje zniknięcie po dłuższej chwili, to się nie dziwiłam. Trochę było mi smutno, trochę byłam zła. Smutkozło. Teraz jesteś, więc jest dobrze.
OdpowiedzUsuńPowiedzmy, prawie dobrze. Bo "prawie" to wiesz...
UsuńI kocham tę wariatkę z głębokim smutkiem w duszy i myślę, że rozumiem.
OdpowiedzUsuńAle niech już będzie i nie ucieka w siebie aż tak daleko...
Może będzie i może nie ucieknie, choć kocha uciekać. Kilka razy chciała uciec tam, skąd nie ma już powrotu. Nie uciekła i na tym poprzestańmy :-)
UsuńNie znałam tamtego bloga, ale zawsze mi przykro, gdy się dowiaduję, że ktoś skasował kawał swego życia, tak nieodwołalnie. Jednak rozumiem motywy, znam to, niestety...
OdpowiedzUsuńW zasadzie wszystkie treści zachowałam u siebie w plikach Word. Ale przeszłość nie istnieje, liczy się "tu" i "teraz".
UsuńPomarańczowy blog też się nie mieścił w komputerze.
OdpowiedzUsuńTo dlaczego niebieski miałby być węższy?
Kiedy znikłaś, było mi smutno. Ale pamięć kiepska i zapomniałam o Frau Be.
Co nie zmienia faktu, że się cieszę, że zmartwychwstałaś.
To ja nie wiem, jak to możliwe. U mnie, na starym monitorze o "kwadratowych" proporcjach wszystko się mieści i jeszcze miejsca zbywa. A może to kwestia Windowsa? Może Wy macie 10? Ja jadę wciąż na 7.
UsuńMac.
UsuńNo i widzisz? Po cos sobie takie beznadziejne coś kupiła? :))))
UsuńA ja myślałam, że to ja Ciebie zgubiłam gdzieś w tej przestrzeni. W takim razie - dobrze, że już jesteś, bo trzeba tu było Ciebie !
OdpowiedzUsuńSama się zgubiłam. I jeszcze zamiotłam sie pod dywan. Dopiero musiałam sie odnaleźc, żeby tu wrócić :-)
UsuńŻyczę powodzenia w Nowym Życiu :-))
OdpowiedzUsuńŁadnie powiedziane: "Nowe Życie" :-) Dziękuję, mam nadzieję, że... będę żyła.
UsuńPoczątki są dobre. Czasami trzeba coś skasować, tak dla orzeźwienia i ja to rozumiem.
OdpowiedzUsuńTak, chociaż wtedy, te trzy lata temu, nie o orzeźwienie szło. Ale początki tak, zawsze są dobre.
UsuńCóż mogę napisać... Każdy potrzebuje własnej dbałości o siebie samego, ani ja, ani Ty nie jesteśmy wyjątkami. Nie dbając o siebie, nie mamy nie tylko możliwości dbania o innych, ale sami wymagamy pomocy. Zatem życzę Tobie i sobie, byśmy umieli dbać o siebie samych. A tamto zniknięcie..., najbardziej wkurzało mnie to, że nie znaleźliśmy czasu w naszej podróży na wschód na Rzeszów. Na swoje usprawiedliwienie mamy, że napięliśmy sobie kalendarz naszego "honey moona" do granic możliwości, do miejsc noclegu docieraliśmy na ogół po zmroku.
OdpowiedzUsuńRzeszów, jak widać, stoi w miejscu i nie ucieka. Zatem na podróż zawsze mozna się zdobyć. Piękny jest, zapewniam.
UsuńA co z wiejską chatką, wypożyczoną od brata i warzywami z własnego ogródka? Ja niestety nie mam postow z pierwszego bloga, zresztą z drugiego też nie zapisuję na płytach tak jak robią to inni. Gdy mi się popsuje ten laptop, to karuzela się zatrzyma. Kulturalna osoba, tłumaczy się z postepowania nie zawsze zrozumiałego dla otoczenia. Odważna przyznaje się do choroby. Silna powstaje i buduje wszystko od nowa. Cieszę się kulturalna, odważna i silna kobieto, że razem pójdziemy w przyszłość. Uściski.
OdpowiedzUsuńPo wieskiej chatce nawet wspomnienie nie zostało... Ale to opowieśc nie na komentarz, raczej na maila :-)
UsuńNajważniejsze że wróciłaś i oby tym razem na dłużej :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Stanley Maruda :-)
Oby, bo sama jeszcze nie wiem, jak będzie.
UsuńPo Twoim zniknieciu mialam nadzieje, ze jednak wyjdziesz z niebytu. Troszke zeszlo na czekaniu ale nic to. 😘
OdpowiedzUsuńCo tam... Głupie trzy lata! :-)
UsuńWitaj niby zimą
OdpowiedzUsuńChyba nigdy nie zlikwidowałabym swoich stronek. Ewentualnie zablokowałabym do nich dostęp. Pamiętam jak cztery lata temu WP zlikwidowała wszystkie strony. 12 lat pisania. Serce bardzo bolało.
Dobrze, że jesteś
Niech los wyczaruje Ci same kolorowe dni
To samo było z Onetem. Ale ja każdy wpis archiwizuję w dokumencie Word i w ten sposób nic mi nie przepadło.
UsuńDziękuję Ci, to życzenie jest bardzo przydatne. Oby się spełniło.
Ostatni kontakt miałyśmy w 2020 roku na priv. Potem u mnie wszystko leciało "na pysk".
OdpowiedzUsuńCzęsto, bardzo często o Tobie myślałam. Sama zaplątana w sieci, rzeczywistość odcinała mnie powoli od wszystkiego.
Wreszcie byłam gdzieś, po drugiej stronie a potem cudem wróciłam po śpiączce do życia. Mój powrót nadal trwa.
ale walczę. Kochana Ty też bądź i przeganiaj "to" paskudztwo jak najdalej.
Jak znajdę siły, napiszę na priv.
Nie wiem, czy czytałaś mój post: Kalendarium część 1. On wiele wyjaśnia.
Serdeczności moc posyłam.
Tak, kochana. Czytałam. Strasznie smutny ten świat, do niczego urządzony.
Usuń