16 marca 2024

106. Wesołego rendez-vous!

Czytałam niedawno o internetowych portalach randkowych. Przypomniała mi się w związku z tym historia z czasów, gdy o Internecie w Polsce jeszcze wróble nie ćwierkały – z okresu mojej pracy w redakcji pewnego dziennika tuż po studiach. Przypisana do Działu Łączności z Czytelnikami, zajmowałam się zarówno interwencjami, jak i kącikiem matrymonialnym. Poszukujący swojej drugiej połowy zamieszczali w nim anonse, a redakcja przekazywała im listy, które nadeszły w odpowiedzi i na tym kończyła się moja ingerencja w nawiązane znajomości. Jednego dnia do pokoju, który zajmowałam do spółki ze Skoczną, dotarła podejrzana woń. Dodajmy, że nie pierwszej urody. Wyjrzawszy na zewnątrz, ujrzałam dziwną rzecz. Na zazwyczaj pełnym ludzi korytarzu nie było żywego ducha – nawet przy okupowanych zawsze popielniczkach. Po pustej przestrzeni snuł się jedynie dziki smród, a nieopodal porzuconej przez Boya centralki telefonicznej pełniącej jednocześnie funkcję recepcji, przy schodach, sterczał samotny osobnik płci męskiej odziany w drelichowy kombinezon. Pomyślałam, że chyba o czymś nie wiem. Może w budynku ulatnia się mieszanina trujących gazów i wszystkich ewakuowano, przegapiając Dział Łączności z Czytelnikami...?

Nie zdążyłam się zastanowić, gdy potrącając mnie w drzwiach, z impetem wybiegła z naszego pokoju Skoczna i przepadła gdzieś na horyzoncie. Jednocześnie fetor się nasilił, a samotna postać w drelichu ruszyła w moją stronę.

„Idzie poinformować mnie o zagrożeniu” – przemknęło mi przez głowę. Jegomość przybliżył się maksymalnie i nagle dokonałam wstrząsającego odkrycia: to on wydzielał z siebie ten potworny odór!

Mimo realnego zagrożenia zatruciem, zdołałam przyjrzeć się osobnikowi. Miał dwadzieścia parę lat i – przysięgam! – w środku lata włóczkową czapkę naciągniętą szczelnie na głowę. Pewnie przyrosła mu do niej wraz z brudem jeszcze w zimie i już nie dało się jej zdjąć.

- Bo ja tu dałem ogłoszenie – oświadczył, zionąc trucizną z paszczy. – I ta kobita mi się spodobała – machnął mi przed nosem kopertą ze śladami wszelkich możliwych zastosowań.

- To proszę jej odpisać – odpowiedziałam prędko w nikłej nadziei na ujście z życiem z czarownego spotkania.

- Ale ja właśnie... no bo jakby mi pani ten list napisała...

- Wykluczone – wycharczałam, resztką woli tłumiąc odruch wymiotny. – Ja nie mogę za pana pisać listów.

- No a jakby tak pani mi go napisała – ciągnął nieustępliwie trujący osobnik – to ja bym go przepisał.

- Co proszę?! – w tym momencie poczułam, że kończy mi się zapas tlenu.

- Bo ja tak trochę zapomniałem pisać – oznajmił toksycznie. Telefon na moim biurku zadzwonił w momencie, gdy zbliżyłam się niebezpiecznie do stanu agonalnego.

- Wyłaź stamtąd pod byle jakim pretekstem – powiedziała słuchawka. – Zebranie u naczelnego lub cokolwiek...

Nie pamiętam, jak spławiłam przyjemniaczka. Z obłędem w oczach wpadłam do zatłoczonego Działu Publicystyki.

- A...! To tu jesteście...! – ryknęłam rozpaczliwie. – Dlaczego nikt mnie nie uprzedził...?! Gdzie jest Boy?!

Boy trwożliwie wychylił się zza regału.

- Musiałem uciekać – zaskamlał cichutko. – Życie ratowałem....

- Ale dlaczego kosztem mojego?!

- Nie było kiedy – Dora podała mi kieliszek z przeźroczystym płynem. – Walnij pięćdziesiątkę, to ci się polepszy. Śmierdziel przylazł, gdy byłaś w WC, a potem wszyscy musieli się ratować...

Na wszelki wypadek zamiast pięćdziesiątki walnęłam setkę.



114 komentarzy:

  1. Druga pięćdziesiątka to na przyszlosc, prewencyjnie. Dziala do tej pory?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są takie życiowe smrody, których nie da się zapomnieć i flaszka smrodu nie odkazi:)

      Usuń
    2. Czasem fremony zamieniaja sie w fetory...

      Usuń
    3. No właśnie... to jest trudny zapachowy dylemat.
      Może on wydzielał tak silny zapachowy hormon płciowy, że Konkurentów zwalało z nóg.... chowali się po kątach przed władcą zapachu. Przed posiadaczem tej nebywałej bronio- przynęty na kobiety?

      Usuń
    4. O matko, tutaj i litr wódy na głowę by nie pomógł!

      Usuń
    5. E tam.... gdybyście się odpowiednio ululali to by pomogło.
      DUDI śpiewał, że nie ma brzykich kobiet , czasem tylko wina brak.
      Wystarczy odwrócić to na panów i.... pijcie dziewczyny bo nie znacie dnia, ani godziny.

      Usuń
    6. Dziewczyny piją, że tak powołam sie na klasyka.

      Usuń
    7. Przyszlo mi na mysl: Moze facet smierdzial groszem?

      Usuń
    8. Grosz moze bardziej woniec niz np taki dolar. Inaczej tez.

      Usuń
    9. Bardzo możliwe. A euro jeszcze inaczej.

      Usuń
  2. Miał poczucie własnej wartości. Tak chyba powinno być. Należy zamierzać się na więcej aby mieć napęd do trwórczego, motywującego nas działania.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... tyle tylko, że tworzyć miałaś Ty.... ewentualne listy miłosne do jego wybranki.
      Czyli jego poczucie wartości i twoja praca twórcza.
      Trochę dziwny układ, ale... dobry team to podstawa. Może zaprowadzić do sukcesu.

      Usuń
    2. Jakoś nie miałam w tamtej chwili - i nie mam do dzisiaj - poczucia sukcesu :-))))

      Usuń
    3. Jest pewiem program w TVP, dokładnie nie wiem na którym kanale, kilka razy poślizgałam się wzrokiem. Nazywa się " Chłopaki do wzięcia"... niektórzy powalający, szczególnie w momencie kiedy opowiadają o swoim ideale kobiety.
      Miałaś / mieliście okazję takiego chłopaka w realu spotkać i co? Nie zaiskrzyło u nikogo?
      Ręce opadają... co za życiowe ciapy! 😉

      Usuń
    4. Straszna ciapa ze mnie. Właśnie wtedy poznawałam mojego przyszłego - tfu! - męża.

      Usuń
  3. Podejrzewam że nawet gdybyś ryzykując utratę zdrowia ów list przepisała to "pachnący" jegomość nie zdobyłby serca wybranki, o ile ta posiadała by zmysł powonienia 😂 No i po raz kolejny sprawdza się ludowa mądrość że setka dobra na wszystko 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Setka to jednak było mało!

      Usuń
    2. Drugą setką trzeba go było natrzeć żeby przyjemniej pachniał 😂

      Usuń
    3. Raczej wykąpać w litrze spirytusu!

      Usuń
    4. Na pewno ów jegomość na tym by zyskał, tyle że jednak szkoda alkoholu na brudasa. W sumie trzeba przyznać że facet miał tupet...i katar, skoro nie czuł jak capi 😂

      Usuń
    5. Myślę, że nie mył się od dziecka, więc jego nos przywykł.

      Usuń
    6. Ciekawe co miał w głowie chcąc pisać do tej panny. Przecież nawet największa desperatka na takiego nie poleci.

      Usuń
    7. Pewnie nie wiedział, że śmierdzi.

      Usuń
    8. To można nie wiedzieć że się śmierdzi? 😂😂😂 Wystarczy się powąchać 😉

      Usuń
    9. Myślę, że można, bo nos się przyzwyczaja. Ja np. nie czuję na sobie perfum, a ktoś mówi mi, że ładnie pachnę.

      Usuń
    10. Pewnie masz rację... Choć jednak nasze powonienie wydaje sie być wrażliwsze na smród 🙄 Właściwie tylko bezdomność może usprawiedliwiać tego jegomościa, choć i oni jak zechcą to jakieś możliwości umycia sie mają...

      Usuń
    11. Bezdomni chyba częściej się myją niż to indywiduum.

      Usuń
    12. Najwyraźniej młodemu człowiekowi nie przeszkadzał zapach jaki roztacza. Tylko szkoda że musiał i Ciebie nim zaszczycić 😂

      Usuń
    13. Mnie i całą redakcję.

      Usuń
    14. Oni zdążyli uciec 😂 Swoją drogą wesołą miałaś kompaniję, skoro się wódka w redakcji znalazła 😅

      Usuń
    15. Mam zdjęcie zrobione przy porządkowaniu pokoju redakcyjnego. Na biurku rzędami dookoła stały puste butelki po wódce :-) Jak je kiedyś odkopię, to Ci pokażę. A pokój publicystów był duzo większy, to tam mieli całą wywrotkę szkła.

      Usuń
    16. No proszę, a mnie się wydawało że praca przy gazecie zionie nudą 😉 Po kieliszku teksty same się piszą 😉

      Usuń
    17. Nie zionie. Oj, nie zionie! :-))

      Usuń
    18. Zionie czymś zupełnie innym 😅

      Usuń
    19. Od czasu do czasu smrodem trucizny ;-))

      Usuń
    20. W tym kraju pije się wszędzie, i na komendzie i na plebanii, więc czemu w redakcji ludzie mieli by schnąć? 😉

      Usuń
    21. O, widzisz. To jest właściwe podejście do życia!

      Usuń
  4. Dobrze piszesz. Co do meritum nie wypowiadam Sie ale jestem bardzo Bardzo wyczulona na smród.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A obywatele i obywatelki kraju tutejszego nadal śmierdzą.

      Usuń
    2. Niestety, śmierdzą na potęgę. Nie wiem, co to za fenomen. Mydło w tym kraju jeszcze jest i wody na razie nie brakuje...

      Usuń
  5. Zaczelo sie jak dobry, a nawet wybitny kryminal, po czym skonczylo bez wyjasnienia, co to byl za odorek, choc jego intensywnosc nie wskazywala na nic znanego. Skoro caly korytarz opustoszal, wymiotlo nawet palaczy, ktorzy do smrodu sa w koncu przyzwyczajeni, to ten aromat musial pochodzic chyba z kosmosu. Wspolczuje jego przyszlej, choc obawiam sie, ze w tych okolicznosciach raczej zadnej nie zwiodl na pokuszenie, no chyba ze wech stracila na ament.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można być niewidomym, można byc głuchym, można i nie mieć węchu... Ciekawe, jak się taki bezwęchowy człowiek nazywa.

      Usuń
    2. Chory na anosmię.

      Usuń
    3. Anosmik??? Covidowiec? ???? ... nieczuly?

      Usuń
    4. Z całą pewnością nieczuły :-)))

      Usuń
  6. Joł!!! Ale wspomnienia! Hard Core Life! :D
    A tak serio, to na studiach, zwymiotowałam na gościa w tramwaju, co prawda kawą, ale jednak, tak mu waliło spod skrzydła, że nie dałam rady do pierwszego przystanku, więc wiem, o czym piszesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biedna... Współczuję i wcale nie gościowi.

      Usuń
    2. Ja obmacałam faceta w autobusie. Obcy. Tłok był spory. Na ( tzn. jeszcze się zmieściłam) mnie kierowca zamknął drzwi. Zakręt się zbliżał, chciałam się czegoś uchwycić, pan też chciał się czegoś stabilnego złapać. Rozpostarł ręce, szukając drążka. Koszula mu ze spodni wylazła , a ja .... z głową unieruchomioną na bok też wyciągnęłam rękę aby coś , ktoś, gdzieś, jakoś.... no i spoczeła ma dłoń na nagich męskich plecach.... trochę mu pojeździłam.
      On zamarł, bo w takim tłoku to nie wiadomo kto się do kogo dobiera, mógł go przecież jskiś inny chłop głaskać. Próbował się dyskretnie rozejrzeć. Ja oczywiście rączkę zabrałam i... próbowałam się skurczyć coby mnie nie odkrył. Czyli wydawało mi się, że kolana uginam i mnie nie widać. Na pierwszym przystanku dosłownie wypadłam z autobusu i wmieszałam się w tłum.
      Kiedyś to się autobusami podmiejskimi jeździło... to były czasy.

      Usuń
    3. Się jeździło i miejskimi. Ciotka mojej koleżanki przyjechała do pracy zimą w kożuchu z kapturem. W pracy zdjęła takie majtki z nogawkami, które wkładało się na rajstopy i wsadziła do kaptura dla pamięci. Pod koniec dnia zadzwonił mąż i ta, śpiesząc się, wdziała futro i fruuu do autobusu. A w autobusie jakiś pan puka ja w plecy. Ta się odwraca, a pan dynda jej majtkami przed nosem i pyta: "To pani? Bo z kaptura wisiało..." Odżegnała się kategorycznie i stratna na gaciach wysiadła na najbliższym przystanku.

      Usuń
    4. Koleżanka opowiadała o matce. Mieszkali w wieżowcu z windą. Ich mieszkanie znajdowało się na 8 piętrze.
      Matka zaspała raz do pracy. Zaczęła się w pośpiechu ubierać. Wskoczyła w garsonkę. Przeczesała się i... w drogę. W windzie sąsiad trochę się jej przyglądał, w sumie to ścinał wzrokiem.
      Na parterze przy stawianiu kroku aby wyjść z windy odkryła, że nie nałożyła dolnej części garsonki, bez spódnicy wybiegła
      Halka zakrywała jej cztery litery. Pokolenie halkowe...

      Mój wuj natomiast, blisko pięćdziesiątki wtenczas był. Zakupił nowe portki i razu któregoś , latem, odział je wychodząc na miasto. Były trochę dziwne w pasie ( męskie to chyba w biodrze mogą być niedopasowane) ale... nie potrafił ustalić źródła tej dziwności. Na ulicy mijały go młode laski, odwracając się do niego i coś tam hihocząc. Myślał w swej męskiej próżności, że to ze względu na czar, który rozsiewa wszem i wobec... ot, po prostu dobry dzień na rwanie... miał branie.
      Po czym niechcąco poklepał się tyłku i ... odkrył nieoderwaną, duzą tekturę z firmą, ceną, rozmiarem i te pe. Młode kozy się cieszyły.

      .

      Usuń
    5. Moja mama też należy do pokolenia halkowego. Kiedyś wybierała się jak co dzień do pracy. Patrzę: fryzura, perfekcyjny makijaż, kozaki... i halka, a ona już płaszcz zakłada. Dobrze, że zauważyłam!

      Usuń
    6. Teraz mam w klasie problem z uczniem i jego higieną, zawsze znajdzie się ktoś, kto słabo sobie radzi z czymś tak oczywistym. Jak pisał utopijnie Jeremi Przybora w kołysance: "I darzą uśmiechem się wzajem i wszyscy do czysta wymyci"...

      Usuń
    7. Wśród uczniów też się zdarza. Aktualnie przygotowywałam ucznia na OKR. Nie śmierdział, jest czysty i pachnący. Ale nie mogę patrzeć na jego twarz, usianą pryszczami i wągrami, odwracam oczy, gdy z nim rozmawiam.

      Usuń
    8. A ja mialam na studiach taka kolezanke z pryszczami i wagrami i do tego, tak!, niedomyta i niedoprana. Nikt nie chcial kolo niej usiasc, ja tez sie brzydzilam, chociaz tak naprawde bylo mi jej zal, bo wygladala biednie i pewnie miala nieciekawe warunki zyciowe. Sama tez sie izolowala od innych i nawet nie chciala

      Usuń
    9. Tacy ludzie istnieją i nic na to nie poradzimy.

      Usuń
  7. po setce jest lepiej, niż po pięćdziesiątce, ale nawet połówka, czy siódemka nie da odpowiedzi na pytanie, kiedy będzie dobrze?... mam taką hipotezę, że zawsze gdzieś coś lub ktoś będzie śmierdzieć... nawet gdy wszystkie smrody świata zalejemy gorzałą, to będzie śmierdzieć centralnie tą gorzałą...
    natomiast kompletnie nie pojmuję tego stereotypu, że poznawanie się par przez net koniecznie musi się odbywać przez portale randkowe... ale to już osobny temat... niemniej jednak przez net jak do tej pory nie da rady kogoś powąchać, tu nawet portal randkowy tego nie ogarnie...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To było jeszcze w czasach przedinternetowych, byłam świeżynką tuż po studiach. Wtedy działały kąciki matrymonialne w czasopismach i biura matrymonialne na żywca. Z właścicielem jednego z nich urżnęłam się w trzy zady. Poszłam na wywiad (również w czasach gazetowych), a skończyło się na powrocie do domu zygzakiem.

      Usuń
    2. pamiętam te rubryki w pisemkach, bo miałem kiedyś kumpla w robocie, który czytywał je masowo i to był jego patent na zaliczanie panienek...

      Usuń
    3. p.s. czasem czytał nam niektóre z tych ogłoszeń podczas przerw śniadaniowych i najwięcej śmiechu było przy takich frazach, jak "katoliczka" albo "poważne podejście do życia", więc on bardzo poważnie rżnął te dupeczki, jak najbardziej po katolicku, tak nam przynajmniej mówił w ogólności, LOL...

      Usuń
    4. Ciekawe, jak to jest "po katolicku". Na misjonarza?

      Usuń
    5. detali nie opowiadał, jakby nie było dżentelmen, trochę było właśnie i o to śmiechu, bo on to "po katolicku" wyjaśniał jako metaforę "jak należy", czy "jak trzeba", co generowało kolejne pytania, jak to "trzeba" robić, LOL...

      Usuń
    6. A no właśnie. Mnie przeszywa obawa, że po katolicku to li i jedynie po ślubie, kościelnym oczywiście i sowicie opłaconym.

      Usuń
    7. tu też było sporo śmiechu, bośmy mu tłumaczyli, że jak katoliczka, to szkoda czasu, ale on mówił, że na świecie są też porządne katoliczki, które nie chcą czekać do ślubu i w ogóle :)

      Usuń
    8. Porządna katoliczka, która nie chce czekać do ślubu. Pękłam! :-)))

      Usuń
  8. Toś
    mi przypomniała historię niezapomnianą mojej papierowej korespondencji.
    Uczyłam się wówczas esperanto i w jednym z czasopism były adresy dla chętnych do pisania w tymże języku. Pisałam więc z kilkoma osobami z całego swiata i w to towarzystwo zaplątał się jakiś polak. Któregoś dnia pisze,że będzie w moim mieście i czy możemy się spotkać. Jasne odpisuję, oczekując, że uprzedzi i tak dalej. Pewnego dnia dzwonek do drzwi, a tam koleś z moimi listami w ręku i z dużą walizą. Zgłupiałam,na szczęście w domu był ojciec,jeszcze w mundurze i pogonił delikwenta. Na tym historia powinna się skończyć,niestety był ciąg dalszy. dnia następnego stałam na przystanku, bodaj jadąc do pracy, ów człowiek zmaterializował się nieoczekiwanie, podszedł do mnie i opluł (!)
    Grażyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matko! Jak to opluł?!

      Usuń
    2. No po prostu plunął mi na twarz, włosy, pojawił się tak nagle,że nie zdążyłam w żaden sposób zareagować.
      Z pracy natomiast wracałam już w obstawie :)

      Usuń
    3. Nie no, ręce opadają. I to tylko potwierdza moją - nie najlepszą - opinię o Polakach.

      Usuń
    4. ciekawe, w jakim mundurze, bo mógł być zbulwersowany, że córka policjanta, musiał mieć straszną złość na policję, co trochę może wyjaśniać sprawę, choć rzecz jasna wcale nie usprawiedliwia jego zachowania...

      Usuń
    5. przeważnie poważnie - rozczarowanie kobieta jest najgorsze ;-)

      Usuń
    6. i dlatego nigdy nie korzystałam z takich portali randkowych, ani żadnych innych. nie znam człowieka, a w internetach to wiesz oszukaństwo :-))) trafi sie taki śmierdziel i co zrobisz jak z walizką u wrót stanie ? klatkę zasmrodzi i opluje...

      Usuń
    7. Też nigdy nie korzystałam z portali randkowych - nie z powodu przewidywanego oplucia, ale jakoś tak... bałabym się. Niby nigdy nie ma pewności, że dobry znajomy nie ukręci mi łba, ale jednak...

      Usuń
  9. Haha haha haha ależ się uśmiałam 😅😅😅😅 przepraszam, bo wyobrażam sobie jakoe to musiało być traumatyczne przeżycie. Jeju przez tekst poczułam smród haha. To jest dopiero talent uwolnić tragizm sytuacji, by czytając poczuć tę woń🙈. Mój Boże! Mam nadzieje, że nikt mu tego listu nie napisał🤣
    A propo, dało się później wywietrzyć pozostałości po absztyfikancie? 😂

    OdpowiedzUsuń
  10. O, jaka fajna robota, oprócz tego ekstremalnego doświadczenia.
    Ja kiedyś spotkałam takiego osobnika w kolejce do kasy, niemal zemdlałam...a nie miałam pod ręką nawet małpki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba było wrócić na stoisko z alkoholem!

      Usuń
  11. I pomyśleć, że kiedyś chciałam otworzyć biuro matrymonialne. Miałam pomysł, nawet nazwę już miałam, ale nie znalazłam odpowiedniego lokalu. Anioł Stróż nade mną czuwał ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że czuwała nad Tobą cała armia aniołów!

      Usuń
  12. Uśmiałam się setnie, zarówno z tekstu wpisu (sorry), jak i z komentarzy :)
    Jakież to nasze życie barwne bywa czasem, nawet jeśli momentami tylko smrodliwym nazwać by je można :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co przepraszać, to JEST śmieszne :-)))

      Usuń
  13. A to przeżycia! A jak opisane! Władasz słowem bardzo sprawnie, ale co ja Ci tu słodzić będę, przecież samam to wiesz.

    Smród może być przerażający, mam pewne doświadczenia w temacie, związane z opieką nad osobami umysłowo niepełnosprawnymi. Odpukać, nie porzygałam się od tego, chociaż bywało blisko.
    Życząc wąchania woni fiołków , róż i wiciokrzewów, odchodzę w stronę zapachu końskiego obornika.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. lubię zapach końskiego obornika . serio. przy ludzkich smrodach, to jest miód cud orzeszki.

      Usuń
    2. Macie rację. Nie ma chyba gorszego smrodu niż ludzki.

      Usuń
  14. Cóż, śmierdzący człowiek... też człowiek i miłości potrzebuje... O___O Ale... powaliła mnie ta historia. ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powaliłaby Cię jeszcze bardziej, gdybyś znalazła się w jej realnym centrum :-))))

      Usuń
    2. Nie, dziękuję, postoję obok. XD

      Usuń
    3. Obok odradzam. Raczej z daleka :-)

      Usuń
  15. Najgorzej, jak od takiego smrodu nie da się uciec. Wychowałam się na wsi, opiekowałam się leżącą matką... co tam będę opisywać.
    Historyjki "uśmiały" mi dzień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śmiech to zdrowie, w odróżnieniu od smrodu :-)

      Usuń
    2. Ludzie potrafią tragicznie śmierdzieć, ale nie przestają być ludźmi. Często źródło zaniedbania nie jest taki oczywiste, jakby się na pierwszy rzut wydawało. Bieda, brak edukacji, brak wzorców, choroba, bezdomność. Często "wyjść" ze smrodu jest trudno.
      No to sobie pomędrkowałam niezbyt przystająco do innych komentarzy.

      Usuń
    3. Każdemu wolno kochać i mędrkować w dowolnym kierunku!

      Usuń
    4. Też tak twierdzę, ale łatwiej mędrkować w różnych kierunkach niż kochać w jednym:

      Usuń
    5. O matuchno, to już wyższa filozofia!

      Usuń
  16. Przypomniałaś mi sytuację sprzed wielu lat - Melbourne, podczas przerwy na lunch wyskoczyłem do sklepu z narzędziami i elementami wyposażenia domowego.
    W którymś momencie poczułem powalający smród, odskoczyłem kilka kroków i spojrzałem co też było tego źródłem.
    Ponury, nieogolony facet w obszernym płaszczu do kostek. Odsunąłem się jeszcze dalej i wtedy zauważyłem, że wziął z półki jakiś przedmiot, rozchylił płaszcz a tam, po wewnętrznej stronie, było sporo pętelek a nich przeróżne wyroby zgarnięte ze sklepowych półek.
    Wspomniałem o tym ekspedientowi i opuściłem sklep, zauważyłem że do akcji wkroczyli ochroniarze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że nie był to śmierdzący ekshibicjonista!

      Usuń
  17. Z drugiej strony.
    Mamy na osiedlu super elegancką kobitkę, zawsze w czerni, na szpilach, powiewając szalami, włosy wytapirowane, wiek 50+. Wystarczy, że wejdę do sklepu, a już wiem, że tam jest - zlewa się tak obficie perfumą, że ja jako migrenowiec (czyli wrażliwa na zapachy, wszelkie, nie tylko smrody) muszę natychmiast uciekać.
    Dziękuję niebiosom, że nie mieszka w mojej klatce, bom na parterze i gdyby czekała codziennie na windę, to chyba bym z łóżka nie wychodziła. Albo raczej z kibla (od razu robi mi się niedobrze)... Już mam jedną taką z piętra wyżej, która po wyjściu od siebie schodzi powolutku po schodach i zapala papierosa. Mogłabym ją zabić!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam taka perfumiarę w pracy... Oblewa się chyba wiadrami perfum, do tego ciężkich i okropnie śmierdzących (jak na mój gust). Mam spory problem, gdy zbliży się, żeby ze mną porozmawiać... A palaczy też bym zabijała.

      Usuń
  18. nie pamiętam, gdzie przeczytałem, ale zapamiętałem - gość wymyślił, jak sprawić, żeby otoczenie (każde) pachniało - wystarczyło śmierdzieć bardziej, wtedy każdy z docierających zapachów wyda się przyjemnym.

    OdpowiedzUsuń
  19. Miał tupet chłopina. Ciekawe, czy znalazł jakąś chętną na swoje wątpliwe wdzięki. Smrodu współczuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wątpię, czy znalazła się chętna - chyba żeby tak samo waniała. Ale nie potrafię wyobrazić połączonych sił...

      Usuń
  20. Znam parę żartów na ten temat ale jakoś nie nadają się do publikacji. Ostatnio jak jechałem metrem był w wagonie taki pan, miał ze sobą wózek inwalidzki (przesiadł się jednak z niego na siedzenie), popijał piwo i też wydzielał niemiłą woń. Co najciekawsze jak metro ruszało zapach znikał, a na przystankach się pojawiał. Ciekawe jest to o tyle, że nowsze wagony metra mają beznadziejną wentylację moim zdaniem, gdzie to się wszystko podziewało na czas jazdy.

    Bociany sztuczne jak nie wiem co. :) Ale robiły wrażenie pewne.

    To ja mam ulicę pod oknem z małym ruchem, nawet autobusy nie przeszkadzają, bo jeżdżą dwie linie, do tego większość pojazdów elektryczna jest.

    Ja wiem, Śmierć jest taką postacią, że właściwie każdy może mieć ,,swoją". W sensie wyobrażenie. Przypomniał mi się żart taki. Facet siedzi w domu, nagle słyszy pukanie, tak z 10 centymetrów nad ziemią w drzwi. Podchodzi, otwiera, a tam taka malutka Kostucha. On w szoku, na to ona, spokojnie, ja tylko po chomika. :D

    Długopisy w dużej mierze są jak materiał reklamowy, więc zabranie ich nie jest czymś mega złym.

    Te regiony świata też mi się podobają. Zwłaszcza Kuba mnie ciekawi.

    Czacha najlepsza jest w tzw. klasycznym wydaniu, w malarstwie na przykład. Reszta to dziwaczne odmiany w większości.

    :) Nawiązując do komisji ds. Pegasusa słowo członek użyte wobec kogoś w komisji nabiera różnorodnych cech (od kosmatych po jakieś nieokreślone).

    Pozdrawiam!
    https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że uaktywniłeś się hurtowo - zauważyłam, że Cię dłuższy czas nie było. Nareszcie wróciłeś.

      Usuń
    2. Szczerze mówiąc miałem inne zadania do odfajkowania. Poza tym nie bardzo chciało mi się pisać na blogu.

      Usuń
    3. Mam nadzieję, że już tę chęć poczułeś.

      Usuń
    4. Trochę tak. Napisałem nawet dwie notki na zapas, jeśli znów mi się odechce pisać.

      Usuń
    5. Bardzo dobrze, jesteś przewidujący :-) Ale lepiej, żebyś tę chęć miał.

      Usuń
    6. No ba, jak nie będę miał chęci to będę miał notkę przynajmniej. :) Na razie za wcześnie, aby mówić czy będę miał chęć.

      Usuń
    7. Wiadomo. Ale lepiej, żeby chęci Cię nie opuszczały :-)

      Usuń
  21. Chyba bardziej wolę opisany przez Ciebie sposób szukania drugiej połowy niż przez internet. Przynajmniej jest zabawniejszy. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, różnie bywa. Moja koleżanka nie szukała, a znalazła właśnie w Internecie i dziś są wieloletnim, dobrym małżeństwem.

      Usuń
  22. Najgorsze jest to, że okazy podobne do jegomościa z twojej historii, wcale nie są aż taką rzadkością.
    Ludzie ogólnie często mają problem z higieną - również tacy, których stać na wszelkie środki czystości.
    Strasznie brzydzi mnie, jak niektóre kobiety nie umyją włosów przez kilka dni. Kiedy włosy się już odpowiednio przetłuszczą, to rzeczone panie ciasno je wiążą w ulizany kucyk i uważają, że nic nie widać i nie ma problemu. Następnie zakładają złociutkie kolczyki, drogie, markowe ubranka i idą podbijać świat XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz mi - ten opisany to była osobowość WYBITNA w dziedzinie śmierdzenia.

      Usuń