Cholernie
lubię nasz osiedlowy sklep. Zawsze coś ciekawego w jego okolicy usłyszę.
Ostatnio podszedł do mnie facet woniejący jak cała gorzelnia i wyciągnął
rękę. O dziwo, nie z zamiarem wyżebrania kilkudziesięciu groszy, ale
z pieniędzmi.
-
Pani – powiedział grzecznie (bo kultura musi być!) – weź, kup mi pani piwo.
-
A nie ma pan już przypadkiem dość? – zapytałam oględnie.
-
A nie mam! – odrzekł triumfalnie i czknął. – Ja tylko pijany jestem
i wisz pani, nie sprzedadzą mi.
-
No i słusznie – odpowiedziałam. – Na dziś panu w zupełności
wystarczy, jutro też jest dzień.
Facet
spojrzał na mnie spode łba.
-
No kup pani!
-
Jutro.
-
A do dupy z taką babą!!! – wrzasnął znienacka co sił w płucach.
Ujrzałam się nagle w centrum zainteresowania przechodniów. Jakaś tam
część osiedla będzie wiedziała, co o mnie myśleć. Pocieszam się
myślą, że i tak nie jest ze mną aż tak źle, jak z żoną
pewnego lekko trunkowego inteligenta.
-
Kultura musi być – ryczał, waląc pięścią w stół – więc milcz, kurwo, bo ci ubliżę!
Innym
razem, wychodząc z tego samego sklepu, zobaczyłam grzecznie czekającego
na swojego właściciela psa. Podeszłam, przykucnęłam, pozwoliłam psu
się obwąchać i zaczęłam go głaskać. Piesek był duży, sympatyczny, miał
mądre oczy. Poprzymilaliśmy się do siebie, aż w końcu
ze sklepu wyszedł pan, wysoki, postawny, elegancki. Podchodząc, obrzucił
uważnym wzrokiem mnie, psa, a potem jeszcze raz mnie i wreszcie całą
grupę, którą tworzyłam wespół ze zwierzęciem.
-
A nie boi się pani, że panią upierdoli?! – ryknął mi nad głową tubalnym głosem
bez zbędnych wstępów. Zaskoczona i oszołomiona, klapnęłam na chodnik
tuż obok psa. Musiałam wyglądać dość głupio.
-
Nie – powiedziałam słabo i zaczęłam gramolić się do pionu.
W duchu pomyślałam, że należałoby się raczej obawiać pana.
-
A – skłonił się grzecznie. – To w takim razie dziękuje uprzejmie za opiekę
– dodał z atencją.
Odszedł
z pieskiem, pozostawiając mnie w kompletnym osłupieniu.
Jutro
też będę tam robić zakupy.
no imasz Pragie warszawską w osiedlowym sklepiku )))))))))))))))))))))))
OdpowiedzUsuńWszystko tu mam :-)
UsuńTakie fajne towarzycho masz na osiedlu i Ty narzekasz, ze zyjesz w zaglebiu rozpasanego katotalibanizmu? U mnie nuuudy, brak tu tego specyficznego folkloru, ktory w Polsce spotyka sie na kazdym kroku.
OdpowiedzUsuńNa całe szczęście jest to folklor miejski. Ludowizny nie znoszę :-)
UsuńA sklep znajduje się tuż obok kościoła i czynny jest również w każdą niedzielę :-))
Ja tez, dlatego nie lubilam Siemiona.
UsuńA ja najbardziej nie cierpię górali.
Usuńskąd tam się wziął stół pod sklepem?... to meblowy sklep był?... albo może warzywniak z wystawką?... oba z koncesją plus, bo niby skąd tam też piwo?... ale kto mądry robi wystawki przed swoim sklepem, w którym sprzedaje piwo?... toć wiadomo, że zawsze się trafi jakiś pijak, który coś z niego buchnie, a może nawet i sam stół...
OdpowiedzUsuńdrugiego przypadku nie skomentuję, bo ja "mam zasady" /jakieś czasem trzeba chyba mieć?/ i cudzych psiaków bez zgody opiekuna nie głaskam... jak by Cię ten brysiek faktycznie upierdolił, to bym Cię wcale nie żałował, a w razie draki trzymałbym stronę tego pana Tubalnego...
p.jzns :)
Napisałam: "Pocieszam się myślą, że i tak nie jest ze mną aż tak źle, jak z żoną pewnego lekko trunkowego inteligenta. - Kultura musi być – ryczał, waląc pięścią w stół – więc milcz, kurwo, bo ci ubliżę!". To wcale nie sugeruje obecności stołu w pobliżu sklepu.
UsuńW życiu nie upierdzielił mnie żaden pies ani szerszeń. Kwestia dogadania się z bydlątkiem :-)
to jeszcze żonę przyprowadził?... sam sobie nie mógł z babą poradzić, to drugą na nią napuścił?... teraz już wszystko rozumiem, LOL...
UsuńOmatkoboskazktóregobądźkościoła!
UsuńKtos tu slyszy, ze dzwony dzwonia, nie wie tylko z ktorego kosciola. Dwa dzwonia ze i spod sklepu a trzeci, srodkowy, to uzupelniajacy, chyba z wlasnego domu pary z trunkowym w tle.
UsuńTak, dzwon środkowy wpadł jako porównanie :-)
UsuńTu tez sie uczy , szczegolnie dzieci, do niepodchodzenia do psow bez zgody wlasciciela. Kolezanka w Polsce ma sprawe sadowa za swojego psa, bo ugryzl sasiadke , ktora niepewnie wychodzila zza autobusu. Pies nigdy takich zachowan nie wykazywal a tu ups!
UsuńJakby jednak nie bylo, scenki opisala Frau Be swietnie... szkoda, ze pan , wlasciciel psa, nie powiedzial jej czegos w stylu: " Nie boi sie pani, ze ja ugryzie?", a wyjechal z tym ujebie.
Polska kultura podworkowa.
errata "upierdoli"- pomylilam podworkowe wyrazenia zwiazane z zachowaniem psa w momencie jego strachu i zwiazane z tym jego dzialania zebami :)
UsuńMnie ciągnie jak magnes do każdego zwierzęcia, raz nawet gadałam z szerszeniem - i dogadałam się!
UsuńP. S. Nikt nie twierdzi, że jestem normalna :-)))
Usuńmnie też ciągnie do zwierzaków, a co więcej, to często one same lgną do mnie, ale w tym konkretnej sprawie ta moja wyjątkowo sztywna zasada nie wynika z obawy, że psiak może mi zrobić kuku, tylko opiekun może zrobić aferę, bo akurat jest wyznawcą tej samej zasady...
Usuńpoza tym nie mylmy sytuacji, gdy zwierzak jest samodzielnie, bez żadnego opiekuna, tak przeważnie (choć też nie zawsze) jest na przykład ze spotykanymi kotami, z sytuacją, gdy zwierzak jest wyraźnie z opiekunem, a tak zwykle jest właśnie z psiakami, które w obecnych czasach raczej rzadko szwendają się same po (europejskim) mieście...
Niechby tylko spróbował (opiekun). Moją aferę o pozostawienie psa samego, przywiązanego do drzewa czy czegoś innego byłoby słychać w Toruniu!
Usuńto jest jeszcze osobniejszy problem, jak pogodzić konieczność(?) wykonania jakichś zakupów z koniecznością odcedzenia i przewietrzenia psiaka...
Usuńi dlatego (między innymi) wolę zajmować się kotami, spacer z takim sierściuchem jest naprawdę wolnościowym spacerem dla obu stron, komu się znudzi spacerowanie razem, ten spaceruje solo, tak, jak chce...
Trudno, jak się człowiek decyduje na psa, to z wszystkimi tego konsekwencjami. Dlatego ja myslę o tym już od kilku miesięcy i jeszcze nie podjęłam decyzji.
UsuńTaki slep to niekończące się źródło inspiracji. 😀
OdpowiedzUsuńMyślisz? Możliwe! Jedna nastolatka powiedziała mi: "Proszę pani, z wszystkiego da się zrobić wiersz" :-)
UsuńMyślę, że to może być prawda. A wszystko zależy od tego, co Cię poruszy.
UsuńTak, dokładnie tak.
UsuńA dziś były jakieś przygody w sklepie? 😀
UsuńNiestety, nie, oprócz obładowania siatkami.
UsuńZatem co na obiad? 😄
UsuńDla córki kotlet drobiowy, ziemniaczki z koperkiem i mizeria. Dla mnie sałatka i kanapki.
UsuńNie jesz mięsa?
UsuńNie jem mięsa, a poza tym nie lubię obiadów, zwłaszcza w upały. Nie mam potrzeby zjedzenia czegoś ciepłego.
UsuńWspominałaś, że kochasz zwierzęta. Czy akwarium jest już gotowe?
UsuńGotowe do startu. Tylko że nie wystartuję teraz, bo niebawem nie będzie mnie w domu przez ponad tydzień, a później jeszcze raz. Wystartuję po 20 sierpnia.
UsuńTrzeba było kupić chłopu to piwo. Szlag by go nie trafił a Ty zaoszczędziłabyś niepotrzebnych dyskusji jegomościem 😉
OdpowiedzUsuńAle przynajmniej się dowiedziałam, co jestem warta :-)))))
UsuńGdybyś kupiła to zostałabyś obsypana prawdziwymi komplementami 😉
UsuńJednak będę broniła tego, który otrzymałam - przynajmniej był oryginalny! :-))
UsuńPowinnaś mu za to po głowie nakłaść 😂😂
UsuńAle mnie to rozśmieszyło!
UsuńMa szczęście że trafił na "babę" z poczuciem humoru 😂
UsuńDużo szczęścia :-)
UsuńZnam takie które na słowo baba były by oburzone 😅
UsuńBez dystansu do siebie.
UsuńZapewne tak, bo słowo baba nie jest jakoś szczególnie obraźliwe. Nawet w piosenkach potrafi padać.
Usuń"My, baby..." to takie rubaszne określenie dla osób mających do siebie zdrowy dystans i bez kija w odwłoku.
UsuńMy baby - to po angielsku
Usuńbardzo pieszczotliwe określenie. 😉
A ten zdrowy dystans zawsze warto mieć.
Usuń@MaB, nie znam angielskiego :-) "My" to my, a "baby" to baby i już :-))
Usuń@Maruda, oczywiście, że tak. To dość wyraziście świadczy o człowieku.
UsuńGdyby nie ten dystans to pewnie od dawna strzelalibyśmy do ludzi 😂
UsuńWszyscy teraz znają angielski. 😀 I nawet jak nie znają, to znają - my baby. 😘
Usuń@Maruda, ja bym strzelała i bez tego, tylko nie mam ochoty za to garować.
UsuńNie wszyscy, bo ja nie. "My baby" jest bez przecinka, a polskie "My, baby" z przecinkiem :-))
UsuńTo chyba jakaś wyższa filozofia, hehe. ;) 😉 Powinnaś mi to wytłumaczyć na przykładach najlepiej. Stasiu pisał o piosenkach. "My, baby" - nie spotkałam, prędzej znajdziesz "my baby". 😀
UsuńŻadna filozofia, tylko różnice w językach.
UsuńPrzecinek występuje w wielu językach. Żadna to różnica. Czy w polskim zapisie: "my, baby" ten przecinek jest konieczny?
UsuńTak.
UsuńZ zasad interpunkcji nie wynika, żeby koniecznie trzeba było te wyrazy wydzielać, można to zrobić, jedynie ze względu na czytelność. :)
UsuńTutaj językoznawcy nie są ze sobą zgodni, a gdzie są dwie opcje, trzeba wybrać jedną. Opowiadam się za starą, dobrą nauką.
UsuńSłusznie. Nigdy nie jest za późno na naukę, zwłaszcza j. angielskiego. 😀
UsuńSzczególnie że w więzieniach także trzeba obcować z ludźmi 😅
Usuń@MaB, ani myślę :-)
Usuń@Maruda, tego bym nie zniosła!
UsuńJa też, ale gdyby mi ktoś zaproponował jednoosobową celę to mogę iść choćby i zaraz 😂
UsuńDo jednoosobowej to i ja bym poszła. Tylko żeby mi dużo książek dali i komputer :-))
UsuńObawiam się że w pierdlu dostęp do internetu jest raczej utrudniony 😅
UsuńTo trzeba być Trynkiewiczem albo Breivikiem, żeby mieć luksusy.
UsuńKurcze, jak do niedobor czy nadmiar napoju w ciele wplywa na jezyk! Drugi czy trzeci przypadek: co on mowi do tego psa?????
OdpowiedzUsuńNie wiem, co mówi do psa - przy mnie z nim nie rozmawiał :-)
Usuń:)))))
UsuńMyślę, że odnosi się do niego równie elegancko :-)))
UsuńMyslisz, ze rowno szczekaja na siebie?
UsuńRaczej są wykwintni w mowie :-)
UsuńOboje po takiej rozmowie maja spuszczone nosy na kwinte.
UsuńNie wiadomo. Pan wydawał mi się wesoły, a pies jeszcze weselszy.
UsuńTo chyba dobrze?
UsuńBardzo dobrze!
UsuńBesztaja sie na wesolo!
UsuńMoże się nie besztają?
UsuńPan do psa: Ty to masz dar podrywania super babek! Pies do pana: To tak jak ty. Wrocimy znow pod ten sklep, chyba brakuje nam soli... choc pieprz juz mamy.
UsuńWłaśnie wróciłam z zakupów objuczona jak wół. Psa nie było, pana też.
UsuńMoze dzisiaj jedli na slodko lub to co w lodowce. Daj im szanse na to slone.
UsuńNiech robią, co chcą, w końcu demokracja jest :-)
UsuńNiby tak!
Usuń"Niby" - to dobrze powiedziane :-))
UsuńMnie w sklepie interesują głownie ceny i asortyment, dlatego takim małym średnio ufam.
OdpowiedzUsuńTen nie jest mały, choć sklep osiedlowy kojarzy się ludziom ze sklepikami. Nie cierpię małych sklepów, bo zazwyczaj jest w nich niewielki wybór, a ceny wywindowane. Nie mówiąc już o "Żabce", która jest w mojej opinii totalnym gównem.
UsuńI rydzykowi kabze nabija ta zabka. Tfu.
UsuńGłównie alkoholem, bo to jest jedyny towar, który zalega obficie na półkach i który sprzedaje się o każdej porze doby, roku i kalendarza świąt.
UsuńTeż bym nie kupiła mu piwa. ;]
OdpowiedzUsuńWłaściciele psów bywają nieufni, węsząc (bardziej niż ich podopieczni) złodziejstwo. Psy (zwłaszcza duże i ładne) często giną spod sklepów, ale skoro tak, to po co je tam zostawiają?
Gdybym miała psa, w życiu nie zostawiłabym go pod sklepem. To zawsze jest stres dla zwierzęcia.
UsuńPoza tym albo pies albo zakupy. Chyba że w zoologicznym, to wtedy można wejść z psem.
UsuńMożna wchodzić z psami do zoologicznych?
Usuń@F.B...
Usuńno pewnie, że można... już od samej strony marketingowej zakaz wchodzenia z psami jest strzelaniem sobie w plecy...
Zastanawiam się, jak to rozwiązać, jeżeli sklep zoologiczny znajduje się w galerii handlowej - tak jest z wszystkimi sklepami zoologicznymi, w których bywam, bo są w miarę blisko albo po drodze.
UsuńDo wolnostojących zoologicznych na pewno można wejść z psem. Pracuję w takim, miewam różnych gości i z kotami też przychodzą. Kiedyś ktoś podobno przybył z sową na ramieniu, ale niestety to mnie akurat ominęło.
UsuńDo galerii coraz częściej można również wchodzić z czworonogami, do naszej łódzkiej "manufaktury" śmiało można z psem się ładować, tylko do butików nie wolno.
Boszsz! jaki fajny tekst, ubawiłam się bo świetnie to opisałaś i już się cieszę, że jutro też tam będziesz robić zakupy, może jakaś fajna historyjka Ci się przydarzy,.
OdpowiedzUsuńMoże się przydarzyć, na miejski folklor zawsze można liczyć :-)
Usuń:D
OdpowiedzUsuńNo tak :-)
UsuńOpisalas scenki jak z "Dnia Swira":))
OdpowiedzUsuńŻycie samo pisze scenariusze :-)
UsuńLubię swoje osiedlowe sklepiki, za to marketów nie znoszę - nikt mi tam towaru nie poda, nie zamówi towaru, nie odłoży. Czy jest drożej, niż w sieciówkach? Może trochę, ale za luksus się płaci :)
OdpowiedzUsuńNie ma u nas na osiedlu sklepików, jest mnóstwo sklepów, ale takich noralnych, nazwijmy to "dużych". No chyba że wszędobylskie Żabki, ale tego nie uważam za sklep ani nawet sklepik, tylko wyjątkowy szajs.
UsuńU mnie ostały się nieliczne, "prywatne". To zupełnie inny klimat zakupów. Kiedy ostatnio robiłam zakupy w drogerii, szefowa przyuczała jakąś młodą do obsługi kasy i słyszałam jak mówi:nie, nie wbijaj jeszcze podsumowania, bo ta pani zaraz jeszcze coś kupi :))))) I miała rację. Ja tak kupuję tam: połowa towaru "z kartki", a połowa wypatrzona :) bo zawsze jest coś, co mi się spodoba.
UsuńJa kupuje podobnie jak Ty - z kartki i jeszcze coś wypatrzonego, ale preferuję super- i hipermakety.
UsuńOsiedlowe sklepiki nie są dla zabieganych. To kultywowanie towarzyskich relacji w trakcie zakupów wydłuża czas stania w kolejce dla innych. Od paru lat mam w okolicy wiejski sklep, gdzie byłem świadkiem wielu takich ciekawych akcji. Nie stać mnie na obowiązujące tam ceny, nie mam czasu na towarzyskie pogaduszki. Może zmienię swój stosunek do nich po przejściu na totalna emeryturę. Póki co kupuję w większych samoobsługowych placówkach, gdzie tygodniowe zakupy szybko załatwiam według listy i nikt nie komentuje moich wyborów.
OdpowiedzUsuńTo nie jest sklepik. Nie ma u nas na osiedlu sklepików, jest mnóstwo sklepów, ale takich noralnych, nazwijmy to "dużych". Ten wspomniany jest jednym z nich.
UsuńJa po prostu padłam.
OdpowiedzUsuńByłam tu już wczoraj, jednak za grzyba nie mogłam się zalogować.
Dzisiaj raz jeszcze ubawił mnie ten post, ale wierz mi, niektórzy "mundrzy" boją się bardzo, że mój malutki piesek shih tzu tak ich upierdoli, że stracą co najmniej rękę. :D
Własnie przed chwilą myślałam o Tobie, robiąc sobie kawę w "Twoim" kubku :-)
UsuńNiektórzy ludzie boją sie zwierząt, np. moja sąsiadka panikuje na widok kota. Ale w mojej opinii są to dziwni ludzie...
Kocham zwierzaki wszelkie. Mąż mojej ciotecznej siostry robił program "Z kamerą wśród zwierząt" we wrocławskim zoo za dyrekcji Państwa Gucwińskich. Parę razy miałam okazję być przy realizacji, głaskać cudne węże, małpki i inne zwierzaki. Zresztą - m.in. dlatego od wielu, wielu lat jestem wege - bo chcę być dziwna, ale inaczej. :D Mam nadzieję, że kubeczek jest OK. :)
UsuńWszystkie trzy kubeczki są OK :-) Używam ich na okrągło. Trzy kawy dziennie - trzy kubeczki :-)
UsuńAle panu piwa nie kupić. A on tak grzecznie zaczął.
OdpowiedzUsuńNie powinno się podchodzić do obcego psa. Nawet jak przyjaźnie wygląda.
Ja podchodzę nawet do obcych szerszeni :-)
UsuńZa szerszenie człowiek nie bierze odpowiedzialności.
UsuńA co to ma do rzeczy?
UsuńSklepy i przychodnie, to nieustające źródło inspiracji:-)
OdpowiedzUsuńJa kupiłam kiedyś jednemu takiemu bułki, a potem sprzedawczyni mnie uwiadomiła, że nie chciało mu się przed sklepem odśnieżać, więc szukał pierwszej naiwnej...
Przychodnie jawią mi się raczej jako miejsca, gdzie gromadzą się różne osoby szurnięte i świry. Chyba nie było takiej mojej wizyty w przychodni, żebym nie nadziała się na jakiegoś czuba.
UsuńO, to u mnie bardziej prozaicznie, lawina chorób i wspomnień poszpitalnych...
UsuńMoże dlatego tak jest, że moja przychodnia jest duża i przyjmują w niej różni specjaliści.
Usuń