04 listopada 2025

199. Niecodziennik – cz. 6 pt. „Wesoły weekendzik”

1. Jak zwykle przed grobingiem, zaopatrzyłam się w znicze. Chcąc uchronić je przed kotami, musiałam znaleźć na nie miejsce. W moim ciasnym mieszkaniu to jest wielkie przedsięwzięcie logistyczne, ponieważ nie mam już ani centymetra wolnej kubatury i nic nigdzie się nie mieści. Wszystkie szafy i szafki wypchane są do granic możliwości. Długo zaglądałam wszędzie po kolei – bez rezultatu. Bliska płaczu usiadłam i wyobraziłam sobie, że jestem Pomysłowym Dobromirem.

Długo myślałam bezskutecznie, w końcu synapsy mi się zderzyły i zaiskrzyło, piłeczka podskoczyła na głowie. Bingo! Pusto było… w piekarniku. No więc z radością wtryniłam tam znicze. Kilka dni później z kuchni dobiegł mnie straszliwy ryk:

- Jezus, Maria!!!

Poderwało mnie z krzesła i pobiegłam za głosem. Na środku kuchni stało Dzieciątko.

- Co to jest?! Dlaczego to tu jest?! Dlaczego mi nic nie powiedziałaś?! Chciałam odgrzać pizzę!

- Nooo… chyba ci mówiłam… Chyba.

Dziecię wymownie popukało się w czoło, a ja przystąpiłam do akcji ratowniczej pod kryptonimem „Dymiący piekarnik”. I wiecie co? Znicze są jednak bardzo odporne na wysoką temperaturę. Nawet plastikowi nic się nie stało.

2. Weekend pod patronatem Wszystkich Świętych i Dnia Zadusznego sprawił, że do dzisiaj mam oczy na szypułkach.
Mianowicie 1 listopada zmarła ciotka, na raka trzustki, a jakże. Jednocześnie na Facebooku pojawiła się klepsydra – zmarła mama mojej byłej „przyjaciółki” (kiedyś o niej - tej „przyjaciółce” - pisałam TUTAJ). Szkoda. To całe lata znajomości i wspomnień, od podstawówki. Bardzo mnie lubiła i z wzajemnością. Jeszcze dobrze nie ochłonęłam po tej rewelacji, jak na Facebooku wyskoczyła mi przed oczy kolejna klepsydra. Wcześniej zmarł mąż tej samej „przyjaciółki”. W pierwszej chwili myślałam, że to jakiś niesmaczny żart halloweenowy. Ale nie był. Prawie się popłakałam, bo to druga osoba z jej otoczenia, którą lubiłam. Był dobrym człowiekiem i miał fajne poczucie humoru. Jednak… W obliczu śmierci współczuję nieboszczykom, natomiast w tym wypadku nie jestem w stanie wykrzesać nawet odrobiny współczucia dla tej, która została. Na pewno cierpi, to oczywiste, ale to, co kiedyś we mnie pękło, pękło nieodwracalnie.

64 komentarze:

  1. W calym tym arcy smutnym czasie jedno jest pocieszajace, mianowicie, ze znicze przetrwaly.
    Oraz pochwalam rodzine zmarlego, ze zamiast kwiatow zyczy sobie datki na rzecz hospicjum, w ktorym zmarly spedzil swoje ostatnie dni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, mojej mamie, bratu i mnie też się to spodobało. Do tej pory słyszałam tylko o takich rzeczach przy okazji ślubów. Zbiórka zabawek dla domu dziecka, karmy dla zwierząt do schroniska, datki na hospicja, ale na pogrzeb to również dobry pomysł.

      Usuń
    2. Tutaj jest to dosc powszechne, szczegolnie od rodzin tych zmarlach, ktorzy przeszli przez hospicjum.

      Usuń
    3. No popatrz, mój tato zmarł w hospicjum, szkoda, że nie wpadłam na taki pomysł. Było bardzo dużo ludzi, to i datków byłoby - jak przypuszczam - sporo.

      Usuń
    4. Tu w Krakowie często widzę na nekrologach wzmiankę o datku na hospicjum zamiast kwiatów.

      Usuń
    5. Do tej pory nigdy się z tym nie spotkałam.

      Usuń
  2. No ten piekarnik jako schowek - oryginalne, dobrze że kasy tam nie schowałaś:-)
    Mnie ciągle jakieś klepsydry zaskakują, zwłaszcza te z mojego przedziału wiekowego.
    A wpłaty na hospicjum, świetny pomysł!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie i gdybym na to wpadła 4 lata temu, to poprosiłabym o datki na hospicjum, w którym zmarł mój tato.

      Usuń
  3. Trzeba Ci oddać że masz fantazję by upychać znicze w piekarniku. Już lepszym pomysłem była by lodówka 😅

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale w lodówce nie było miejsca! 😂

      Usuń
    2. Pewnie w niej też upychasz jakieś dziwne rzeczy, skoro znicze potrafisz wkładać do piekarnika 😂

      Usuń
    3. Zgadłeś! Czasem pakuję do lodówki takie rzeczy, o jakich się filozofom, fizjologom i filatelistom nie śniło!

      Usuń
    4. W sumie ja kiedyś buty w zamrażarce trzymałem, więc nie wypada mi oceniać 😅 Ludzka kreatywność nie zna granic. A już na pewno granic zdrowego rozsądku 😂

      Usuń
    5. Buty?! Na litość boską, dlaczego?!

      Usuń
    6. Pluszaki aby zabić roztocza, znam ten sposób, alergicy stosują. Może i butach zimno coś zabiją?

      Usuń
    7. Jedyne, co przychodzi mi do głowy do zabicia, to dodatnia temperatura 😅.

      Usuń
    8. To sposób na pozbycie się brzydkiego zapachu z obuwia 😂

      Usuń
    9. Jest brzydki zapach? A ładny smród?

      Usuń
  4. Wybaczanie, to wspaniałe uczucie. Wybaczyłem człowiekowi który skomplikował mi piętnaście lat zawodowego życia.
    Staram się by lista ludzi znajomych do którym żywię niskie uczucia była pusta. Jest szansa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy mi się uda, po prostu siedzi we mnie żal.

      Usuń
    2. Tak jakby przy okazji. Ostatni tydzień poświęciłem wnuczce która spędziła u nas siedem dni. Dzieląc zainteresowania słuchaliśmy piosenek, oczywiście tych dla wnuczki. Znalazła się tam taka pioseneczka zespołu TGD, pod tytułem "Uraza" Może znajdziesz chwilę by posłuchać tych prostych słów : https://www.youtube.com/watch?v=gOskrhIS5Og

      Usuń
    3. Lubię TGD, moja córka swojego czasu bardzo dużo słuchała. Piosenkę odsłuchałam, to jest Małe TGD, ja gustuję raczej w dorosłym, ale to nic.
      No cóż mogę powiedzieć... Dopóki nie złamie się we mnie jakaś bariera, to nie przejdę nad tym do porządku dziennego. Zastanawiające jest, że osobie, która najbardziej w życiu mnie zraniła, wybaczyłam szybko. A innym nie mogę, zadra wciąż tkwi w sercu.

      Usuń
  5. Znicze w piekarniku - świetny pomysł - trzeba było je zapalić i zaśpiewać jakąś harcerską piosenkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znam harcerskich piosenek, nigdy nie byłam w harcerstwie. Jestem element aspołeczny 🤣

      Usuń
  6. Nie wpadłabym chyba na to by umieścić znicze w piekarniku :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy mały metraż przyciśnie człowieka do ściany, to można wpaść na dużo dziwnych pomysłów 😅

      Usuń
  7. Pomysl z wyobraznia powinny chodzic parami. Moze nastepnym razem. Dobrze, ze w sumie nic sie nie stalo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co się mogło stać? Najwyżej miałabym piekarnik do czyszczenia.

      Usuń
  8. Trudny temat... śmierć...przebaczenie i w związku z tym powrót do kogoś komu przebaczamy, czy jednak trzymać bezpowrotny dystans?
    Znicze w piekarniku... ciekawe... 🤣jeszcze takiego levelu nie osiągnęłam, ale kto wie... kto wie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widocznie nie masz ciasnego mieszkania 😅
      Wiesz, w tym wypadku dystans trzyma się sam, bo ona mieszka w Niemczech, a ja tu. Ale coś się złamało bezpowrotnie, nawet gdyby była na miejscu... Nie wiem, czy chciałabym odnawiać kontakty. Na tę chwilę nie. Jeszcze boli.

      Usuń
  9. Przeczytałam historię Twojej „przyjaźni”. Przygnębiająca. Nie dziwię się, że boli. I chyba to nawet nie jest kwestia oczekiwania na rewanż, bardziej boli totalny brak szczerości ze strony „ przyjaciółki”. To tym bardziej okrutne, że trwało latami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponad 40 lat. Przez ten czas sądziłam, że jesteśmy dla siebie prawdziwymi przyjaciółkami. Myliłam się, ja, naiwniara pierwszej wody. Tak naprawdę to ja byłam jej przyjaciółką, ale ona moją nie.

      Usuń
  10. I wszystko jasne. Z tymi zniczami. Przyjaźni takich miałam trochę. Niestety naiwność, łatwowierność i nieżyciowość to mam wpisane w geny chyba. A potem się dziwię, że znów mnie dopada. I tylko skomentuję odnawianie kontaktów z powyższego komentarza: to się nie udaje najczęściej. Dostałam tak po łapkach za tę nostalgiczną miłość. Nigdy więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, absolutnie nie wchodzi się dwa razy do tej samej wody. To się nie może udać i się nie udaje.

      Usuń
    2. Moja znajoma zawsze mawiała, że odgrzewany obiad nie smakuje tak samo 😄

      Usuń
    3. W odniesieniu do powrotów, nie do pizzy z piekarnika 😂😂

      Usuń
    4. Aaa...! To znacząco zmienia optykę 💥

      Usuń
  11. Znicze w piekarniku… gdyby temperatura była wysoka, mogłaby się zacząć palić stearyna—i pewnie większość ludzi zaczęłaby ją gasić wodą… to by dopiero była tragedia! Raz zrobiłem taki eksperyment (nie w piekarniku, ale na dworze) i było niesamowite widowisko—słup ognia wzbił się w górę na kilka metrów!

    Nie tak dawno mój kolega opowiadał, jak to w czasie kilkuosobowego spotkania u niego w mieszkaniu „jeden z mniej inteligentnych gości” (jak to sam określił) wpadł na genialny pomysł, że odgrzeje sobie kawałek pizzy w piekarniku (zamiast w pół minuty w kuchence mikrofalowej) i bez pytania go włączył. Dopiero gdy było czuć zapach topiącego się plastiku (bo trzymał w piekarniku m.in. plastikowe naczynia), zorientowano się w sytuacji. Na szczęście do pożaru nie doszło, ale naczynia do wyrzucenia.

    Kliknąłem na „TUTAJ” i szybko przeczytałem o Twojej „przyjaciółce” w jednym z poprzednich wpisów. Wiesz, ludzie często nagle przestają się odzywać z niewiadomych powodów. Z niektórymi nawiązałem ponownie stosunki i powiedzieli, że przyczyną była depresja, natłok zajęć, stres, a często po prostu lenistwo—sami nie potrafili zdefiniować przyczyn i przyznali, że było im z tego powodu przykro—a czym dłużej się nie odzywali, tym bardziej głupio było im uczynić ten krok.

    „Markus pewnie też został wykorzystany („sponsor”) jako odskocznia do lepszego życia.”

    Muszę z przykrością stwierdzić, że takich przypadków znam bardzo dużo. Niektóre kobiety wprost mi mówiły, że szukają „jelenia” lub „naiwniaka”, który im zapewni przyszłość—a jeszcze lepiej, szybko się z nim rozwiodą i będzie musiał płacić na nie (i może na dzieci) alimenty. Sam tego też trochę doświadczyłem, ale na początku wyczułem i na tym się skończyło. Być może jest to jeden z powodów, że jestem ‘single’—i czasami twierdzę, że to też ma dobre strony, biorąc pod uwagę potencjalne alternatywy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Plastikowych naczyń nie żal - plastik to zło! 😅
      Jeżeli chodzi o moją byłą "przyjaciółkę", to było co innego. Porosła w piórka i zaczęła szukać równych sobie. Tak było.

      Usuń
  12. To chyba jakaś epidemia. Tuż przed Świętem Zmarłych odszedł nasz sąsiad. Młodszy ode mnie :-/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Straszna epidemia! Kostucha wywija kosą jakiegoś diabelskiego młyńca. śmiertelność jak przy średniowiecznych zarazach...

      Usuń
  13. ponieważ nie lubię tematów wiadomych...skupie sie na przyjaźni. a raczej fakcie, że mi przeszła...raz na zawsze. to znaczy w takiej formie, jakiej oczekujemy. DOROSŁAM :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jeszcze mam. Dwie kobiece i jedną męską.

      Usuń
  14. Opiekane znicze - czemu nie😉
    Kiedyś podgrzałam piekarnik z patelnią w środku. Uchwyt się wytopił i niestety nie pachniało wanilią:) już nie wstawiam:)
    A przyjaźnie? Kiedyś wierzyłam, że są. Zostałam wyleczona, zabolało i to solidnie i już nie wierzę:)


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie tylko raz zabolało, ale wciąż wierzę w przyjaźń, w coś trzeba wierzyć. Póki co, nie zawiodłam się na tych pozostałych.

      Usuń
  15. Przeczytałam to o przyjaciółce, masakra. Są tacy ludzie, też byłam tą naiwną. Mam nadzieję, że nigdy więcej.
    A teraz, cóż... śmierć nie przebiera...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem już po pogrzebie, był zadziwiająco ładny i optymistyczny, jakkolwiek by to nie zabrzmiało.

      Usuń
  16. Ja schowałam worki próżniowe tak dobrze, że nie mogę ich znaleźć. Zaraz sprawdzę czy nie ma ich przypadkiem w piekarniku;-)

    "Dzięki" chorobie mam teraz w życiu taki czas, że przyjaźnie, znajomości ulegają weryfikacji. Ale jakoś mnie to nie boli, skupiam się na zdrowiu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdrowie jest najważniejsze. Niby to wyświechtany banał, ale tak naprawdę jest.

      Usuń
  17. W piecyku, kobieto... z Tobim mogłabyś w tany iść.
    biórki pieniędzy na hospicja są dosyć popularne, bo nie wiem dlaczego, hospicja są finansowane z kas chorych jakoś w 95%, a resztę muszą zdać się na datki. Fakt ten jednak nie obciąża gości, czyli pacjentów. Próbuję ogarnąć to rozumem, ale najpierw przeczytam o tej twojej "przyjaciółce", bo mnie zaciekawiło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogarnianie rozumem to ciężka praca. I boli! 😅

      Usuń
    2. Przeczytałam. Obawiam się, że takie przyjaciółki wielu się trafiają.

      Usuń
    3. I to jest bardzo smutne.

      Usuń
  18. Ja też jestem z pokolenia, któremu w domu wszystko się przyda, więc nowych rzeczy raczej mi nie przybywa.

    OdpowiedzUsuń
  19. No przykre, taki koniec wieloletniej przyjaźni. Jak się porośnie w piórka, to niestety czasem tak bywa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widać nie była to wieloletnia przyjaźń, tylko wieloletnie złudzenia z mojej strony.

      Usuń
  20. Ja mam dużo miejsca, czemu nic nie mówiłaś? 😁 Ale jeszcze nie słyszałem o tym żeby w piekarniku przechowywać znicze... 👍😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A daleko mam do Ciebie? Bo wiesz, ze zniczami ciężko iść 😅

      Usuń
  21. od lat nie używam zniczy na tą okazję, tylko kadzidełek, a gdybym używał, to na pewno nie tachałbym ich z domu... ale całe mnóstwo ludzi tacha, byłem przy tym jadąc autobusem z Wrocka do Wawy, mimo, że jest ich od czarneka pod każdym cmentarzem, w przeciwieństwie do kadzidełek zresztą... to były jakieś szczególne znicze, ręczne ciosane na przykład?... i z jakimś dodatkiem, po którym wiemy, kto stąpał... to jeszcze byłbym w stanie pojąć...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda przyroda ma swoje, jak mawia nasz przyjaciel rodziny. Jedni palą znicze, inni kadzidełka, jeszcze inni maryśkę. Jedni taszczą, drudzy nie... Ot, jak się komu wymyśli.

      Usuń
  22. Rzeczywiście pomysłowy Dobromir z ciebie - znicze w piekarniku! 😄

    OdpowiedzUsuń