Traf
chciał, że kilka lat temu znalazłam się na pewnej imprezie razem ze znajomym chłopcem w sutannie. Na rękach piastowałam malutką, dwumiesięczną wówczas
kotkę, którą właśnie dostałam w prezencie. Duchowny przysiadł się do mnie.
Uszczęśliwiona maleństwem, wyciągnęłam do niego ręce, pragnąc podzielić się
swoim zachwytem.
-
Popatrz, jaką piękność dostałam od naszych wspólnych znajomych...
-
A idź mi z tym kotem! – wrzasnął chłopiec w sutannie i spąsowiał
na twarzy.
-
Oszalałeś?
-
Kot powinien myszy łowić, a nie na kanapie siedzieć!
Zatrzęsło
mną w posadach.
-
A chłop powinien baby posuwać, a nie w kiecce latać jak ostatnia
ciota! – warknęłam.
-
Kurwa mać! – odezwał się elegancko, jak na duchownego przystało. – Nie odzywam
się do ciebie więcej.
-
Pozostaję nieutulona w żalu – odparłam i jad skapnął mi z kłów
na dywan.
Jakiś
czas później na blogu, którego reklamować nie zamierzam, inny chłopiec
w kiecce wysmażył post nafaszerowany mądrościami od siedmiu boleści, od
których nóż sam się otwiera w kieszeni. Z typowo katolicką miłością
stworzenia skrytykował ludzi, którzy trzymają psy w domach zamiast na
łańcuchach przy budzie. Uznał za gorszące traktowanie ich jak członków rodziny
i złożył to na karb ślepego posłuszeństwa i wierności, którymi
zwierzę obdarza nas – według wspomnianego mędrca – za kość i miskę strawy!
Jakże
prymitywny musi być człowiek, który gardzi zwierzęciem tylko dlatego, że go nie
rozumie i nie ma krzty wrażliwości! Jaki mały w swojej megalomanii
jest ktoś, kto głosi pogląd, że zwierzę nic nie czuje i który nigdy nie
słyszał o tym, że zwierzęta kochają bezwarunkowo – nawet jeśli człowiek
staje się ich dręczycielem i katem. Może należałoby uwiązać takiego na
łańcuchu przy budzie, żeby na metrze kwadratowym jadł, spał, wydalał
i myślał nad swoją wielkością?
Warto
zwrócić również uwagę na pewien komentarz, który pojawił się na jeszcze innym
blogu. Komentująca przywołała przykład zakonnika, który z upodobaniem
rozdeptuje małe stworzonka. Zapewne głosi z upodobaniem, że zwierzęta nie
mają duszy i jest jednocześnie zaciekłym „obrońcą życia”. Szczerze życzę
mu, aby doświadczył na własnej skórze takiej „obrony”, jaką sam reprezentuje!
Zwiedzając
Cmentarz Łyczakowski we Lwowie, zawędrowałam do niesamowitego grobu. Przewodnik
opowiedział nam jego historię. Lwowskiemu mieszczaninowi, Józefowi
Iwanowiczowi, towarzyszyły codziennie w spacerach dwa psy: Pluto
i Nero. Gdy mężczyzna zmarł, podążyły za jego trumną aż na cmentarz
i tam pozostały. Do tego stopnia tęskniły, że pomarły jeden po drugim,
warując przy jego grobie i odmawiając jedzenia. Żona mężczyzny kazała
pochować psy obok pana. Na pamiątkę tego wydarzenia na nagrobku dłuta Pawła
Eutele znajduje się popiersie Iwanowicza z leżącymi po bokach dwoma psami.
Z oka jednego z nich spływa łza symbolizująca tęsknotę za zmarłym
panem. Z oczu drugiego płyną dwie łzy – opłakuje pana i
swojego psiego towarzysza, który umarł pierwszy. Nie jest to legenda, ale
historia prawdziwego człowieka i prawdziwych zwierząt.
Druga
historia rozgrywała się niejako na moich oczach. Gdy zachorowała moja kotka
i codziennie chodziłam z nią na kroplówki, spotykałam w lecznicy
starszą kobiecinę, która dzień w dzień nosiła na mdlejących rękach sporej
wielkości psa, aby nie pozwolić mu umrzeć. Gdy siedziałyśmy ramię w ramię
w pomieszczeniu z kroplówkami, opowiedziała mi ich przeżycia. Kilka
miesięcy wcześniej zmarł mąż kobiety, ukochany pan psa. Biedne zwierzę tak za
nim tęskniło, że przestało jeść. Stało się chude, apatyczne, słabe, choć pani
dogadzała mu jak tylko mogła. Moja kotka wyzdrowiała, więc przestałam spotykać
się z dzielną panią i nie wiem, jak zakończyła się ich historia. Mam
jedynie nadzieję, że udało się uratować zwierzę.
Czy
z tych dwóch przykładów – jakich świat zna tysiące – rzeczywiście wynika,
że zwierzęca miłość to jedynie prosty układ: „ty mi kość, ja ci wierność”?!
Jeśli kto zaprzecza istnieniu duszy zwierzęcej, to jest ignorantem do entej potęgi, a katolowe chłopaki w sukienkach (w odróżnieniu od katolickich, co idą z duchem czasu zaczynają otwierać oczy na rzeczy oczywiste), to tylko umieją rugać za wszystko, straszyć ogniem piekielnym i brać kasę za każde pierdnięcie
OdpowiedzUsuńTo był mój kolega z pracy, duchowny beton.
Usuńnie mam słów, na tyle obelżywych, które by określiły poziom i stan umysłu takich ludzi. zwłaszcza w sukienkach. no ale to przecież znamy, to eksperci od wszystkiego czego nie robią i nie znają. to dla mnie upośledzone typy, skrzywione, i niestety hołubione przez podobnych im. buddyjscy mnisi bodajże mają miotełkę, którą zamiatają drogę przed sobą, żeby nie rozdeptać żadnego żyjątka...katolicyzm to jest zacofana, okrutna, okropna religia.
OdpowiedzUsuńRacja. Dobry katol to taki, który ślepo wierzy klechom, systematycznie ponosi ofiary finansowe na rzecz klechistanu, nienawidzący katolików niedewotów, ateistów, poszukujących, agnostyków i wszelkiej inności. Chodzą z ponurymi minami na pokaz, bo przecież trzeba cierpieć, a potem rozpuszczają języki na temat futra Kowalskiej i męża Nowakowej. Banda hipokrytów, zarówno w czarnych kieckach, jak i miernych, biernych, ale wiernych.
UsuńA to nie tak, ze tylko duchowny ma dusze? (Tu i ja musze bo sie udusze :)))
OdpowiedzUsuńNie, duchowny ma dusze dusić w strachu ;)
UsuńJakis klasyk pisal o martwych duszach ale to mialo jakies inne przeslanie.
UsuńGogol. To ma sens i pasuje, bo w ogólnym wydźwięku wybrzmiewa pogarda dla hipokryzji i obłudy.
UsuńMilosc Toyi do nas nie byla natychmiastowa i zrozumiala sama przez sie, musielismy na nia zapracowac i zasluzyc. Nie bede sie powtarzala, bo wszystko zostalo opisane na blogach, ale pies musial wczesniej zostac mocno skrzywdzony przez czlowieka, trzeba wiec bylo staran, zeby odzyskac jej zaufanie. Spi z nami w lozku, a nie kazdy ma tam dostep, np. klechy bym nie wpuscila ;)
OdpowiedzUsuń😂😂😂
UsuńDlaczego miałabyś wpuszczać klechę do łóżka???
UsuńNo wlasnie! W zyciu!
UsuńW zwierzętach jest więcej miłości niż w sporej części ludzi, a odmawiają im posiadania duszy jedynie ci, którzy sami owe dusze mają wyjątkowo wynędzniałe.
OdpowiedzUsuńAlbo są totalnie bezduszni. Są skurwysyny, które męczą i zabijają zwierzęta. A mnie najbardziej boli krzywda dziecka i zwierzęcia. A propos dzieci... Klechy się kłaniają.
UsuńCóż mam Ci napisać, obiecałam sobie, że w wakacje nie będę się denerwować.
OdpowiedzUsuńAle ripostę zasunęłaś mu mistrzowską!
Jest wiele przykładów na to, że nawet od okrutnych właścicieli zwierzęta nie uciekają, choć powinny.
Życzę temu sukienkowemu i wielu innym, by w ramach reinkarnacji wcielili się w ciało robaka, rybki lub kota...
Proponuję w karalucha albo pluskwę.
UsuńW ripostach jesteś nie do przebicia 😂🤣
OdpowiedzUsuńAaaa... to niby psy, koty i inna drobina i wielkizna dusz nie na i nic nie rozumie, co się do nich gada? Serio?? Bo inne wrażenia i doświadczenia mam. Oj nie popisał się księżulo.
...a nasz nie żyjący już, protestancki, w Eschershausen jeszcze, co roku odprawiał takie nabożeństwa na modlę Świętego z Asyżu. Jego żona siedziała z chartami, on sam miał żółwia na ołtarzu w wiadrze, reszta ptaszki, króliki, kotki, Mirka chętnie poszczekiwala w takt Ojcze Nasz, aż jej palcem groził: a weź zamknij w końcu tę mordę 😆
Protestanci mają więcej oleju w głowach i słusznie postąpił Luter, rozwalając kościół od środka.
Usuńna temat definicji tzw. "duszy" nie chcę gadać, bo to za obszerny temat...
OdpowiedzUsuńna temat tego, że zwierzaki inne niż człowiek też kochają też nie chcę gadać, bo to dla mnie oczywista oczywistość, aczkolwiek przy pewnych odmianach, takich z gorzej rozwiniętym układem nerwowym, np. owady, to ja nie wiem, więc też nie chcę gadać...
p.jzns :)