01 lipca 2024

124. Jajcuś i Agatka, czyli stulecia zagadka

Co do Jajcusia, od dawna mam sprecyzowane zdanie. Gówniarz i lekkoduch, Piotruś Pan.

Zagadkę stanowi dla mnie od paru lat Agatka.

Jajcusia znam jeszcze z osiedla, na którym się wychowywaliśmy. Chodził z młodszą ode mnie o rok sąsiadką z mojej klatki. Później nasze drogi się rozeszły, oboje pozakładaliśmy rodziny i wyprowadziliśmy się z osiedla.

Spotkałam go po latach, gdy oboje byliśmy już po rozwodach. Ucieszył się i poszliśmy na piwo. Okazało się, że znowu mieszka rzut beretem ode mnie. Zaczęliśmy się odwiedzać, oglądać moje i jego fotografie. Co istotne, Jajcuś mieszkał z ciocią, która żywiła go i opierała. Nie muszę chyba dodawać, że było to jej mieszkanie. Zaczął mi się ochoczo zwierzać z wszystkiego, co go aktualnie zaprzątało. W tamtym czasie pracował w sklepie z elektroniką, ale gdy komornik zajął mu konto za niepłacenie alimentów na niepełnosprawną córkę, co zrobił nasz geniusz? Otóż zwolnił się z pracy, żeby nikt mu niczego nie zabierał. Pomysł iście godzien Eisteina. Będąc bezrobotnym (utrzymywanym przez rodziców i ciotkę emerytkę), nudził się, więc zakładał konta na wszystkich portalach randkowych po kolei. Tak poznał między innymi Helenkę, miłą, dobrą dziewczynę, bezgranicznie mu oddaną. To ona uruchomiła mu pracę – wziął w ajencję bardzo dobrze usytuowany kiosk Ruchu: z jednej strony Politechnika, z drugiej gimnazjum. Ruch jak w ulu. Przez kilka miesięcy prosperował jako tako, Helenka przywoziła mu towar (bowiem prawa jazdy ani tym bardziej samochodu Jajcuś nie posiadł), myślała nad zaopatrzeniem i niemal odwalała za niego całą robotę, sama mając po uszy swojej. W końcu Jajcuś, który zawsze podkreśla, że jest „zdrowym mężczyzną” i „ma swoje potrzeby”, powierzył mi mrożącą krew w żyłach tajemnicę: Helenka nie chciała iść z nim do łóżka, bo była gorliwą katoliczką i na dodatek dziewicą, więc bez ślubu nie było szans. Z jej strony było jeszcze gorzej. Chodziłyśmy razem na siłownię i zrozpaczona Helenka wyjawiła mi, że taaak go kooocha, myślała, że jest inny, tymczasem (zbrodniarz jeden) chciał zaciągnąć ją do łóżka (zgroza!). Ponadto, gdy pewnego dnia poszli razem do filharmonii (ona fundowała bilety oczywiście), w damskiej toalecie podeszła do niej obca kobieta i zapytała obcesowo: „Ty też jesteś w ciąży z Jajcusiem?” Helenka o mało nie zeszła na zawał i natychmiast zerwała z czyhającym na jej cnotę niewieścią brutalem.

Po tym, jak Helenka odstawiła Jajcusia, delikwent natychmiast zamordował kurę znoszącą złote jajka i kompletnie położył biznes, bo już nie było frajera, który by za niego wszystko robił. Resztki zjadł komornik, a Jajcuś wyszedł z tego z długiem o niebagatelnej sumie 8000 zł i ponownie został bezrobotnym. Dług spłacili rodzice.

Tymczasem na horyzoncie pojawiła się Marzenka. Z zapałem opowiadał o niej to, co wcześniej o Helence: że samodzielna, z własnym mieszkaniem, samochodem, robiąca pyszne kolacyjki… Jak się okazało, Marzenka była moją koleżanką po fachu i pracowała w LO Dzieciątka. Miłość trwała czas jakiś, dzielna nauczycielka załatwiła Jajcusiowi jakąś pracę, z której po dwóch miesiącach wyleciał. Będąc z Marzenką, nasz playboy opowiadał mi równocześnie, jaka fajna jest Anka procująca na lotnisku, która (oczywiście) ma dom, samochód, robi pyszne kolacyjki i jest dobra w łóżku. Z tych powodów Jajcuś, niepomny na Marzenkę, od czasu do czasu zostawał u niej na noc. Marzenka zaś nie kretynka, połapała się w sytuacji i z przytupem odeszła z nowym gachem. Na krótką chwilę Anka z lotniska wysunęła się na czoło peletonu, ale szybko okazało się, że na tapecie jest jakaś anglistka o imieniu Ewelina, a równocześnie z nią urzędniczka sądowa o tym samym imieniu. Obie miały mieszkania, samochody, robiły pyszne kolacyjki… Nie mogłam już tego słuchać, więc opieprzyłam Jajcusia jak święty Michał diabła za jego sposób patrzenia na kobiety i zaczęłam robić uniki. Pracę zmieniał nasz bohater w tym czasie kilkakrotnie, z każdej wylatywał po 2-3 miesiącach.

Pewnego dnia dostałam SMS o treści: „Zapraszam do kiosku przy alei Szlacheckiej ileś tam”. Poszłam obejrzeć to nowe cudo i zdębiałam. Jajcuś wziął w ajencję kolejny kiosk, w jeszcze lepszej lokalizacji, pomiędzy galerią handlową a uniwersytetem, w dodatku przy przystanku autobusowym, przez który przewijały się tłumy. Nic, tylko garściami czerpać korzyści. Pewnego razu uzyskałam wstrząsające nowiny. Jajcuś poznał nową laskę. Opisał ją jako nauczycielkę w szkole muzycznej, niebieskooką blondynkę o imieniu Agatka. W głowie błysnęła mi żaróweczka. Jakiś czas temu śpiewałam z taką w dużym chórze i w chórze kameralnym. Ile ich w końcu mogło być? Rzuciłam nazwiskiem i Jajcuś zrobił oczy jak ping-pongi. Zapytał tylko, skąd wiedziałam. Za jakiś czas oświadczył z dumą, że wynajęli wspólnie mieszkanie naprzeciw jego miejsca pracy i mam zaproszenie na parapetówkę.

I SIĘ ZACZĘŁO!

W ciągu 10 (!) lat:

1. Jajcuś zdradzał Agatkę na prawo i na lewo, kłamał, wykręcał się i kombinował jak koń pod górkę.

2. Nasz Piotruś Pan, siedząc w kiosku, bawił się smartfonem, flirtując z panienkami, w efekcie wyszedł z mankiem i zakończył działalność z długami większymi niż poprzednio.

3. Bohater niezłomny chyba ze 30 razy zmieniał w ciągu tych 10 lat pracę.

4. Wykryłyśmy z Agatką, że Jajcuś ma też nieślubne dziecko, chłopczyka, co do którego dwoje skurwysynów zrzekło się praw rodzicielskich (chce mi się wyć, gdy o tym myślę, jak można tak zrobić z własnym dzieckiem!). Dotarłyśmy zarówno do zdjęć, jak i do dokumentów.

5. Jajcuś wpadł na pomysł przemycania samochodów.

6. Jajcusiowi trafiło się kilka spraw w sądzie, bo nie płacił rat.

7. Pracuś znalazł robotę marzeń, w której nie musiał nic robić. Oficjalnie pełnił rolę ochroniarza w jaskini gry (potem okazało się, że nielegalnej), co polegało na tym, że całymi dniami siedział ze smartfonem i flirtował z panienkami.

8. Playboy od siedmiu boleści zdążył poinformować rozmaitych znajomych, że Agatka jest do niczego w łóżku, a w ogóle to jak ją poznał, była dziewicą.

9. Agatka zaczęła dostawać do skrzynki na listy anonimy od nieznanych (niepodpisanych) nadawczyń. Jedne informowały, inne ostrzegały, do tego doszły SMS-y. Totalne combo.

Ukoronowaniem działalności naszego herosa była scena jak z „Killera”. Jajcusia i Agatkę obudzili pewnego dnia uzbrojeni po zęby panowie, zrobili kipisz w całym mieszkaniu, pozabierali wszelkie urządzenia elektroniczne i – pozostawiając osłupiałą Agatkę między sponiewieranymi częściami bielizny wywalonej z szuflady – wyprowadzili Jajcusia w kajdankach. Było to zwieńczenie długoletniego dochodzenia służb rozpracowujących mafię, w której posiadaniu były sieci jaskiń hazardu. Mafiosi się wybronią albo uciekną na koniec świata, a takie głupiutkie Jajcusie zostaną wystawione i rzucone prokuratorom na pożarcie. Cymbał nie siedzi w areszcie, bo brat wpłacił za niego kaucję. W oczekiwaniu na rozprawę Jajcuś melduje się 4 razy w tygodniu na komendzie, beztrosko oglądając meczyki, chrupiąc chipsiki i od czasu do czasu, za plecami Agatki, przelatując jakąś panienkę. Ma chyba system nerwowy z tworzyw sztucznych, bo każdy normalny człowiek na jego miejscu porobiłby się w gacie przed czekającym go procesem.

W TYM MOMENCIE DOCHODZIMY DO SEDNA ZAGADKI: dlaczego Agatka już 10 lat tkwi w tym związku?! Miłość? Naiwność? Przyzwyczajenie? Strach przed byciem samą?

Od niej się tego nie dowiem, bo wielokrotnie odgrażała się, że wystawi mu walizki i usadzi kopa na pożegnanie, ale na pogróżkach się kończy. Agatka jest dla mnie wielką zagadką.

„Albo go kocha, albo się uparła.

Na dobre, na niedobre i na litość boską.”?