27 lutego 2023

52. Nienawidzisz?

Czy zdarzyło Wam się kogoś nienawidzić?

Czy jest ktoś, kogo nienawidzicie?

Nienawiść jest emocją, a może lepiej – kombinacją emocji, które pojawiają się w związku z osobą albo grupą osób. Jako ludzie cywilizowani (może czasem aż za bardzo) niekoniecznie chcemy się do niej przyznawać, a przecież jest stanem naturalnym.

Nienawidzimy człowieka, którego zachowanie wywołało w nas silne poczucie krzywdy, zranienia, bólu. Pragniemy wówczas zemsty, odwetu albo żeby tę osobę spotkało coś złego. Można nienawidzić również jakiejś grupy ludzi.

Wbrew pozorom nienawidzić nie jest łatwo. Nie udało mi się znienawidzić, męża, który stosował wobec mnie przemoc psychiczną. Nie udało mi się znienawidzić człowieka, którego kochałam w życiu najbardziej, ale odszedł bez uprzedzenia (choć podobno od miłości do nienawiści jest tylko jeden krok). Nie udało mi się znienawidzić szwagierki i jej męża, którzy nieźle nas wyrolowali. Mogę powiedzieć, że kogoś nie znoszę, nie cierpię, nie lubię, ale to wszystko nie jest jeszcze nienawiścią.

Czy jest więc ktoś, kogo udało mi się znienawidzić?

Tak. Jest taka osoba. Zupełnie otwarcie życzę jej jak najgorzej i pewnie bym ją zamordowała z zimną krwią w dowolny sposób, gdyby nie konsekwencje prawne. Jest to osoba z mojego realnego życia, więc pozwolicie, że nie napiszę, kto to jest.

Odkrycie, że jednak potrafię kogoś nienawidzić, było zdumiewające.

Jest jeszcze grupa ludzi, której nienawidzę z siłą tajfunu. Są to wszyscy ci, którzy w jakikolwiek sposób krzywdzą zwierzęta. Z takich darłabym skórę pasami i posypywała solą.

Czy jesteście gotowi równie szczerze odpowiedzieć na pytania, które postawiłam na początku?

161 komentarzy:

  1. O tak! Nienawidze klechow za wszystkie ich bezkarne zbrodnie, wyprawy krzyzowe, ludobojstwa, inkwizycje, pedofilie i traktowanie ludzi jak polglowkow. Nienawidze, podobnie jak Ty oprawcow zwierzat. I wystarczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wystarczy :-) Dzięki za szczerą odpowiedź.

      Usuń
    2. W każdym środowisku mamy osoby dobre jak i złe.

      I chyba raczej nie można winić księży współczesnych za wyprawy krzyżowe i inkwizycje.

      Absolutnie trzeba rozliczać i karać pedofilię.

      Usuń
    3. Ale za oszustwo, przywłaszczanie majątków i pasożytnictwo, że o pedofilii nie wspomnę, już można.

      Usuń
    4. Jeżeli ktoś zawinił, zostało mu to udowodnione powinien za to zostać ukarany.

      Usuń
    5. No właśnie
      Więc nie można "nienawidzić wszystkich" jak to napisała Anna Maria P. "klechów"
      Tylko oczekiwać ukarania tych, którzy zawinili

      Usuń
    6. Nieprawda. Można. w rozumieniu Pantery, a także i moim, wszyscy, którzy tkwią w tym bagnie, są współwinni, bo je wspierają.

      Usuń
    7. Jedno jest do zrobienia
      Ludzie wierzący powinni bardziej monitorować poczynania księży i nie dawać przyzwolenia na wszelki złe rzecy, które się dzieją.
      W KK mamy system feudalny i pokutuje jeszcze taki strach przed osobą duchowną.
      to wypadałoby zmienić. To są jednak trudne sprawy.

      "Tkwienie w bagnie"
      uważasz, że wierzący powinni odchodzić od Kościoła.

      Usuń
    8. A dlaczego nie? Skoro wierzą w Boga... Niech sobie wierzą, w kościół nie muszą.

      Usuń
    9. Kościół to ludzie.
      Ludzie potrzebują wspólnotowości, jakiegoś dogmatycznego fundamentu.
      Jeżeli człowiek jest wierzący, autentycznie to nie może sobie ot tak odejść z Kościoła.
      Może to zrobić jak traci wiarę lub zmienia.

      ale tak jak napisałam wcześniej, wierni powinni bardziej starać się wpływać na postępowanie duchownych.Jeżeli jest ono nieprawidłowe.

      Usuń
    10. "Kościół to ludzie" tylko w teorii. W praktyce jest to instytucja o systemie feudalnym, a przeciętny wierny nie ma nic do powiedzenia ani do zrobienia. Natomiast ci autentyczni wierni, jeśli nie mogą obejść się bez kościoła, niech założą sobie nowy, lepszy. No ale jak ktoś bezkrytycznie przyjmuje wszystko, co mu się wciśnie, to trudno wymagać myślenia.

      Usuń
    11. Wierni powinni właśnie zmienić to, żeby mieć cos do powiedzenia.
      Powinni reagować ma zło.

      To to znaczy założyć nowy kościół? I to na dodatek lepszy.
      Muszą być udzie o tym samym poglądzie, trzeba ustalić jakieś podstawy dogmatyczne, zasady, nakazy.
      Trzeba się spotykać czyli musi być ktoś kto poprowadzi spotkanie. To tak bardziej w stylu protestanckim.
      W stylu katolickim jeszcze jest inaczej,

      Skąd pewność, że nowy oznacza lepszy?

      Usuń
    12. Asenato, otóż mylisz się, schizmy są dowodem na to, że można odchodzić i zakładać nowe odłamy, bo krk to fatalna organizacja.

      Usuń
    13. O Wielką Schizmę Wschodnią chodzi?

      Schizma wschodnia - przyczyny

      Najistotniejszą przyczyną rozłamu była walka o dominację, ale pomiędzy Kościołami istniały także poważne różnice ideologiczne, np. różnice religijne polegające na różnej liczbie sakramentów, podejściu do używania chleba podczas liturgii, kwestii czyśćca, celibatu księży, postu, organizacyjne (Zachód głosił prymat papieża, a Wschód - współpracę biskupstw). Patriarchowie konstantynopolitańscy nie chcieli podporządkować się papiestwu, zarzucali Zachodowi odejście od czystości kultu.

      Usuń
    14. i czas na kolejny rozłam albo co innego

      Usuń
  2. Nie przychodzi mi do głowy nikt, o kim mógłbym powiedzieć, że go nienawidzę. Nienawiść jest niezdrowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedzenie jest niezdrowe, picie jest niezdrowe, używki są niezdrowe, powietrze też jest niezdrowe.
      Z rzeczy zdrowych przychodzi mi do głowy jedynie seks.

      Usuń
    2. Jeść, pić, oddychać trzeba. Co do seksu - zdrowsza jest szklanka wody zamiast :D
      Z nienawiści nic dobrego nie przyjdzie, więc jeśli już się pojawia trzeba próbować zwalczyć to uczucie, a nie być z niego dumnym.

      Usuń
    3. Co Ty, woda teraz trująca jak wszystko inne :-)
      Czy sugerujesz, że jestem dumna z tego, że nienawidzę oprawcy niszczącego mi życie dzień po dniu?

      Usuń
    4. Nie. Wolałabym nie znać tej osoby i mieć ją z głowy.

      Usuń
  3. nienawiść (taka przez duże "N") to dla mnie "duże" słowo/pojęcie, które (podobnie jak miłość przez duże "M" lub przyjaźń przez duże "P") traktuję dość poważnie i staram się go nie nadużywać, chyba że w żartach, kiedy jest to jasne, że to żarty... jednocześnie podzielam Twoje zdanie, że jest to całkiem naturalna emocja, aczkolwiek uważam, że dobrze jest umieć ją kontrolować, trzymać na tytanowej smyczy (a centralniej hybrydzie łańcucha i sztywnego holu), niczym proximańskiego pitbulteriera, której to rasy osobniki są zbliżone pod wieloma względami do dawnych ziemskich tyranosaurusów... i dlatego uważam za gruby błąd planowe nakręcanie w sobie takiejże nienawiści, gdyż można sobie nią zrobić kuku i to dość poważne... tytanowa smycz zawsze może się jakoś spindolić, a bestia na jej końcu może zaatakować człowieka trzymającego jej drugi koniec...
    natomiast w temacie konkretów, to przybijam z Tobą fląderkę, żólwika i co tam jeszcze jest do dyspozycji w temacie znęcaczy nad zwierzakami (innymi niż człowiek), ale to jeszcze nie jest u mnie "ta" nienawiść, tylko coś na pograniczu... tą "prawdziwą" nienawiść odczuwałem w życiu tylko do jednej osoby... co do ewentualnej realizacji, to nie jestem legalistą - androidem, więc ewentualne konsekwencje prawne stoją u mnie na jakichś dalszych pozycjach w rankingu priorytetów... ale ta realizacja oznaczałaby skrzywdzenie dwóch osób, dwóch mi bliskich, więc nauczyłem się po prostu nie skupiać na tej kwestii uwagi... obecnie temat jest historyczny, nieaktualny od iluś tam lat, gdyż ta osoba po prostu już nie żyje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby moja znienawidzona osoba zniknęła z mojego pola widzenia, nie czułabym wobec niej już nic. Tylko że na razie nie znika...

      Usuń
  4. Zastanawiałam się, ale swoje niechęci do pewnych osób chyba nie mogę jednak nazwać nienawiścią i wole nie poznawać tego uczucia, mimo wszystko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja, ku własnemu zdumieniu, poznałam. I to dość późno.

      Usuń
  5. Przeszukałem zasoby pamięci. Mam raczej osoby, których nie lubię. Czasem nawet bardzo. Ale nienawiść jest na tyle mocnym.uczuciem, że nikt chyba na nie nie zasłużył.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uważam, że są tacy ludzie. Niszczyciele.

      Usuń
    2. Widać nie spotkałem takich wokół siebie.

      Usuń
    3. To masz wiele szczęścia w życiu.

      Usuń
    4. Spotkałem osoby pidłe, typowych skurwieli, szmaty. Ale nienawiść do nich nie pasuje. Raczej pogarda, albo zwykła złość. Na nienawiść, taką prawdziwą, nie jest łatwo zapracować.

      Usuń
    5. To też prawda i to najprawdziwsza.

      Usuń
  6. Bardzo trudne pytanie zadałaś, ponieważ należę do osób, które może ogarnąć wściekłość na kogoś (i pewnie jest to bliskie nienawiści), ale od emocji do trwałego uczucia jednak daleka droga. Ogarnia mnie wściekłośc na dręczycieli zwierząt, ale ja takich ludzi usuwam z pola percepcji, nie pielęgnuję ich wizerunków, podobnie postępuję z innymi miernotami, które w jakiś sposób zalazły mi za skórę. Potrafię być mściwa i małostkowa, odczuwam też satysfakcję, gdy miernota wpada w dołek, który sama wykopała, ale z drugiej strony jak skanuję pamięć, nie ma osoby, której bym nienawidziła. Ani w realu, ani w wirtualu nikogo nie uczyniłam aż tak ważnym dla siebie. Jeśli mam do kogoś bardzo negatywne nastawienie, blaknie ono z upływem czasu, bo mój umysł zaczyna się zajmować innymi sprawami. Nie oznacza to, że zawsze przebaczam (choć przebaczanie jest fajne, warto je praktykować, i to także się mi zdarzało), po prostu z czasem wizja dokopania komuś traci na atrakcyjności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy osoba znika z pola widzenia, łatwiej jest zobojętnieć. Ale gdy uczestniczy w Twoim życiu i niszczy je w jakiś sposób (np. niszczy Ci zdrowie) dzień po dniu, jest dużo trudniej zachować wobec niej obojętność.

      Usuń
    2. Podczepię się pod odpowiedź Moniki, bo moja byłaby podobna.
      W temacie różnicy pomiędzy wściekłością a nienawiścią - trudno mi znaleźć tę różnicę, choć wiem , że jest. Nienawiść jest chyba bardziej wytrwała i zimna. I bardzo chętna do zemsty. Takie mam przemyślenia na podstawie przeżyć ostatnich paru miesięcy, gdy przeżywałam takie jakieś uczucie - wściekłość na kogoś, być może nienawiść w porywach. Tym bardziej było to niefajne, że dotyczyło osoby bliskiej.
      Ale jakoś mi przeszło, również dzięki uzewnętrznieniu swych emocji, co prawda w formie pisemnej, na bezpośrednią rozmowę nie było mnie stać emocjonalnie.
      Moje wnioski - nienawiść i wściekłość niszczą nosiciela tych uczuć bardziej niż odbiorcę. Trzeba się z tym szybko uporać i pójść dalej, bo inaczej będzie źle.
      Frau Be - szukaj nowej pracy.

      Usuń
    3. To nie nienawiść człowieka niszczy tylko obiekt nienawiści - przynajmniej w moim wypadku.
      P. S. Myślisz, że nie szukam? Ale tu jest Podkarpacie...

      Usuń
    4. @FrauBe, jeśli Ty czujesz nienawiść, to jednak ta nienawiść Ciebie niszczy (motywuje też, ale to nie musi przeważyć).

      W temacie znikania obiektu, oczywiście racja. Uważam, że mam słabą odporność psychiczną, dlatego aktywnie szukam miejsca, gdzie nie muszę się stykać z osobą, która mnie atakuje, czy w jakiś inny sposób wyniszcza psychicznie. Z drugiej strony mam w sobie duże pokłady empatii i zazwyczaj rozumiem, co motywuje daną osobę do działania. To mnie powstrzymuje przed wikładniem się w odwety, nawet, gdy bywają łatwe (w gruncie rzeczy agresorzy to małe ujki, którym w życiu nie wychodzi, dlatego skupiaja się na Tobie/mnie/kimś, ta satysfakcja całkiem często mi wystarcza).

      Usuń
    5. to nie nienawiść niszczy nienawidzącego, lecz nadmiar myślenia nad tym, jakby tu się odegrać i idąca za tym strata energii... gdy się odetnie to myślenie, to okazuje się nieraz, że bardzo niewiele trzeba, aby się samo odegrało... spójrzmy na pająka: on nie gania w neurotycznym amoku po sieci, tylko czeka spokojnie w jej kąciku, aż stanie się to, co ma się stać... a jeśli się nie stanie, to znaczy, że nie miało się stać, więc taka strata tym bardziej jest stratą...
      p.jzns :)

      Usuń
    6. Nie zgadzam się z Wami obydwojgiem. Ów obiekt nienawiści niszczy mnie, codziennie. Gdy tylko znika mi z zasięgu wzroku, przestaję o nim myśleć. W jaki sposób nienawiść miałaby mnie niszczyć?

      Usuń
    7. @F.B...
      jeśli w końcu zniszczysz ten obiekt albo tkasz w taką dziurę, z której już nie wylezie, to wtedy możemy pogadać o twórczej roli tej nienawiści...

      Usuń
    8. */errata... "utkasz" ma być...

      Usuń
    9. OK, ale mówimy o niszczeniu i ja bym chciała wiedzieć, dlaczego to nie obiekt mnie niszczy, tylko ona.

      Usuń
    10. */spoko, domyśliłam się w mig.

      Usuń
    11. @F.B...
      nie znam realiów Twoich relacji z tym obiektem, więc nie mogę stwierdzić, czy faktycznie ma on jakiś destrukcyjny wpływ na Twoje życie: być może sika Ci do kawy, stawia kloce na wycieraczce, rozpowiada wiewiórkom na Twój temat jakieś bzdury, rysuje auto gwoździami, czy też wykonuje jakieś inne rzeczywiste działania, być może nawet bardzo groźne i szkodliwe, żeby Ci to życie upieprzyć... a może od jakiegoś czasu nic już nie robi, tylko po prostu sobie jest i tylko czasem przypadkiem przejdzie przez to samo podwórko, po którym Ty chodzisz?... po prostu nic nie wiem na ten temat...
      nie ma to jednak żadnego znaczenia, nie ma żadnego wpływu na istnienie takiej prawidłowości, że pielęgnowanie w sobie chronicznego napięcia myśląc na jego temat z pewnością zdrowiu nie służy... przychodzi taki moment, gdy trzeba coś zdecydować: albo faktycznie go jakoś realnie zniszczyć raz, z dobrze, albo /jeśli faktycznie nic nie robi/ po prostu go olać, ćwiczyć w sobie obojętność w reakcji na jego widok... niespełniona nienawiść, której faktycznie zrealizować nie możemy jest jak dziurawy ząb ze zgorzelą miazgi, niewyrwany zatruwa nam cały organizm...

      Usuń
    12. Fakt, nic nie wiesz, więc może powstrzymaj się z diagnozami... Ewentualnie zacznij leczyć ludziom zęby :-)

      Usuń
    13. przecież nie diagnozuję, więc co się czepiasz?... ludzie to dziwni są... przykładowo: nie jeżdżę autem po pijanemu, a tu mi ktoś wmawia, że jeżdżę i zaczyna dyrygować, żebym nie jeździł... ale nieee... nie słucha takie, nie widzi, że nie jeżdżę, zaprze się tylko, że jednak jeżdżę... no, żesz do czarneka nędzy, chyba ja lepiej wiem, czy jeżdżę,czy nie, tak?...
      okay, ale po co teoretyczne przykłady, jak mamy teraz żywy, naoczny, nauszny realny... diagnozy mi tu jakieś wykombajniła... czekaj no, jak to szło?... aha, już mam: Kobieto, czy Ty siebie czytasz?!...
      LOL...

      Usuń
    14. @FrauBe, no wiadomo, że nie musimy się zgadzać w jakimś temacie. Sama aktualnie nie nienawidzę, bywa, że się wściekam, ale jest to krótkotrwałe. Negatywne emocje zamieniają się u mnie w pogardę, czasami w zaciekawienie. Ale to po tym, jak usunę obiekt z mojej przestrzeni i obserwuję go z boku.

      Usuń
    15. Pogubiłam się w tych wszystkich komentarzach. Nie nadążam z życiem!

      Usuń
  7. Jest człowiek który zrobił mi wiele podłości i który z pewnością chorobliwie wręcz mnie nienawidzi, ale ja staram się nie hodować w sobie nienawiści, bo wiem że ona zatruwa. Są ludzie do których mam obrzydzenie, lecz daleko mi by kogokolwiek nienawidzić. Zresztą co mi z tego przyjdzie? Źli ludzie wcześniej czy później i tak dostają rachunek za swoje skurwysyństwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślisz, że dostają? Ja w to nie bardzo wierzę, tak samo jak w to, że dobro powraca. Za wyświadczenie dobra tylko w pysk dostaję.

      Usuń
    2. Też czasem tak mam. Z tym pyskiem. Ale z dobrem to czasem tak jest, że nie zawsze człowiek jest w stanie je dostrzec, dopóki nie pojawi się jego przeciwieństwo.
      Ale żeby kogoś nienawidzić? Bardziej skupiam się na doświadczanym bólu w związku z jakąś sytuacją i staram się go przetransformować ( tą energię). To działa też na przyszłe sytuacje ( te przykre), do których wtedy nie dochodzi...Ale to moje doświadczenie i tych , którzy w ten sposób radzą sobie z negatywnymi emocjami...

      Usuń
    3. Każdy ma jakiś swój sposób...

      Usuń
    4. Wierzę bo ten który mnie chorobliwie nienawidzi zbiera tego plony. Tak się skupił na nienawiści do mojej osoby że rozpieprzył rodzinę którą założył, a w tym roku czeka go jeszcze sprawa o alimenty na dwa bąbelki 😂

      Usuń
    5. Szkoda, że tylko w tę stronę to działa. Z dobrem już niekoniecznie.

      Usuń
    6. Wszystko w swoim czasie, w życiu niestety trzeba cierpliwości a z tego niestety ani ja, ani najwyraźniej Ty, nie słyniemy.

      Usuń
    7. Ty też nie? Myślałam, że tylko ja.

      Usuń
    8. Niestety cierpliwość nigdy nie była moja mocną stroną...

      Usuń
    9. Ale nie musimy być przecież idealni 😉

      Usuń
    10. Nie musimy, ale jesteśmy :-))))

      Usuń
    11. Dwójka wspaniałych :-)))

      Usuń
    12. A co do Ciebie, to jesteś zbyt dobrym człowiekiem by potrafić nienawidzić.

      Usuń
  8. owszem, niektóre idiotki twierdzą, że ja generalnie nienawidzę ludzi :-P
    tak mało o mnie wiedzą. Otóż nienawiść, to bardzo silne uczucie, z nienawiści można kogoś regularnie zatłuc. Tak, mówię czy piszę ostro o różnych wyznawcach zidiociałych, tak sporo we mnie POGARDY. ale nienawiść mam zarezerwowaną dla prawdziwych potworów..., każdego, kto krzywdzi zwierzęta, też bym krzywdziła z zimna krwią ale czy to jest nienawiść??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, ale myślę, że tak. Co do pogardy, nie martw się, Siostro, we mnie też jest :-)

      Usuń
    2. nie mam dla Was Siostry (chyba) dobrej wiadomości: pogarda to (co najmniej) niechęć plus poczucie lepszości w stosunku do obiektu tej niechęci i odczuwają ją ludzie słabi, mający kłopot z poczuciem własnej wartości i próbujący je sobie załatać tą właśnie pogardą... człowiekowi silnemu (mentalnie) wystarczy sama (co najmniej) niechęć...
      p.jzns :)

      Usuń
    3. Teatralna
      Czy wszystkie osoby wierzące wchodzą w zakres "wyznawców zidiociałych" 🤨

      Tych co krzywdzą zwierzęta to ja potępiam.
      Raczej się nie da nienawidzić kogoś kogo nie zna się osobiście.
      Nienawiść może wynikać raczej tylko z osobistych przeżyć.

      Usuń
    4. są zwierzęta, które warto, należy wręcz krzywdzić /np.kleszcze/, gdyż krzywdzą inne, cenniejsze zwierzęta /np. koty i psy/, ale wtedy też nie ma sensu jakoś się specjalnie pastwić nad nimi... natomiast nagie małpy stanowią pewien wyjątek, nad nimi warto się pastwić, jeśli one krzywdzą zwierzęta lepsze od siebie: koty, psy, konie, etc, a szczególnie słonie, prześladowcom słoni należy się stanowcze "NIE"...
      p.jzns :)

      Usuń
    5. @PKanalia - nie wierzę :-)

      Usuń
    6. Nie wierzę w to przedostatnie, w krzywdzenie kleszczy jestem w stanie uwierzyć, bo ślicznie uargumentowane :-)

      Usuń
    7. Asenata - nie napisałam o wierzących tylko o wyznawcach. jedno nie ma z drugim nic wspólnego.

      Usuń
    8. PKanalia - otóż nie wiem skąd wziąłeś info w definicji pogardy, że odczuwają je tylko ludzie słabi. Ja się za słabą nie uważam. Słabi ludzie atakują z ukrycia. nie mają odwagi z otwartą przyłbicą, nie mylić z głupcami, z którymi nie dyskutuję, bo nie mam takiej potrzeby i szkoda i czasu. Margrabia Wielopolski otwarcie pogardzał Polakami (cyt. Dla Polaków można zrobić wszystko, z Polakami nic."; "Och, musiałem jakieś głupstwo zrobić, kiedy mnie tak ogół chwali.") i J. Piłsudski (słynne już "• Naród wspaniały, tylko ludzie kurwy."; "Religia jest dla ludzi bez rozumu". i na koniec"Tylko dzięki zaiste niepojętej, a tak wielkiej i niezbadanej litości boskiej, ludzie w tym kraju nie na czworakach chodzą, a na dwóch nogach, udając człowieka. ") za słabeuszy owych panów nie uważam. a to tylko kropelka w morzu ))

      Usuń
    9. i tak, ja nie nienawidzę, ja pogardzam. każdym głupcem, oszustem, psychopatą, manipulatorem i złodziejem, którego spotkałam w moim życiu w moim małych kółku różańcowym(nie spotkałam na wiele). W szerszym kontekście putina mogę nienawidzić...

      Usuń
    10. Teatralna

      Jak rozumiesz słowo wyznawca?
      https://pl.wikipedia.org/wiki/Wyznawca

      Usuń
    11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    12. jeszcze raz bez byków zniekształcających sens:
      @Teatralna...
      człowiek silny nie musi budować poczucia własnej wartości na niechęci do kogoś, kogo darzy tą że (co najmniej) niechęcią, a na tym właśnie polega istota pogardy...
      natomiast faktem jest, że ludziom zdarza się mylić pojęcie "pogardy" z pojęciem "niechęci", a czasem też "obrzydzenia"... tak więc chyba pospieszyłaś się z braniem osobiście mojej poprzedniej wypowiedzi, bo być może zaszło nieporozumienie w kwestii prawidłowego rozumienia tegoż słowa...

      Usuń
    13. @Asenata...
      dziwna ta wikipedyczna definicja "wyznawcy", mocno nie pokrywa się z popularnym rozumieniem common tego słowa... no, ale w różnych żargonach środowiskowych istnieje całe mnóstwo słów mających inne znaczenie, niż funkcjonujące "na ulicy" w mowie potocznej...

      Usuń
    14. Tak tylko podałam dla informacji.

      Dla mnie wyznawca to ktoś kto wyznaje daną religie.
      Czyli wyznawca to inaczej wierny.
      Ciekawa jestem definicji Teatralnej

      Usuń
    15. Asenato- otóż mam własną definicję, nieco uwspółcześnioną i absolutnie niekoniecznie związaną z chrześcijaństwem, też cywilną, używaną w kontekście, jakiejś idei np wyznawcy religii smoleńskiej...Otóż Wyznawca, dla mnie, to jest oszołom, zaczadzony, ideą. terrorysta, zdolny do wszystkiego w imię chorej ideologii, karzący, dla przykładu i zmuszający innych do wyznawania swojej religii czy to smoleńskiej, czy to katolickiej. Prześladowca. To fanatyczny wyznawca zarówno religii, jak i komunizmu. U siebie często o tym wspominam. Nie znajdziesz tej definicji w wiki. Bo też świat i język i pojęcia płyną...kochanka dziś, to nie to samo co w pierwotnym znaczeniu.pozdrawiam.

      Usuń
    16. Chyba trochę mieszasz religię z polityką.
      Co absolutnie jest teraz zasadne po części.
      Bo mamy aktualnie takie zbratanie Kościoła z polityką.

      Tylko nie wiem czy odróżniasz tych "wyznawców"
      Od zwykłych wierzących,którzy nie są oszołomami i terrorystami.
      Nie można wszystkich brać jedną miarą.

      Czyli inaczej
      Czy oprócz wyznawców dostrzegasz wierzących
      Czy o wszystkich masz takie samo negatywne zdanie?

      Usuń
    17. PKanalia - Pogarda – uczucie bardzo silnej niechęci wobec czegoś lub kogoś, zwykle połączona z poczuciem wyższości. koniec cytatu. NO PANIE a jak Ty odróżniasz pogardę w pełnym pakiecie od niechęci bez poczucia wyższości ??? moje poczucie wartości jest budowane na wiedzy, relacjach, oczytaniu, wykształceniu...nie na niechęci do innych. Poza tym co to znaczy człowiek silny??

      Usuń
    18. Asenato - wiesz trochę mi przykro, wypytujesz mnie jakbyśmy się kompletnie nie znały. Tym czasem ja czytam ciebie i komentuję od dłuższego czasu...
      Jesteś ciekawa co myślę to poczytaj sobie mojego bloga :-) nie mam czasu znów o tym pisać i się tłumaczyć. Zapraszam adres znasz.

      Usuń
    19. Nie masz czasu
      Szkoda ☹️

      Usuń
    20. szkoda, że i Ty nie masz czasu :-(

      Usuń
    21. Ja mam czas
      Zapodaj temat 😉

      Usuń
    22. @T...
      przecież nie chodzi o siłę fizyczną, tylko mentalną, ale to drugie rozumiane jest bardziej na czucie, intuicyjnie, a nie na myślenie, więc każdy może tą silność rozumieć nieco inaczej, choć core w gruncie rzeczy jest podobny...
      no właśnie: "zwykle"... ciotka Wiki się asekuruje nie wiedzieć czemu, bo de facto powinno być "zawsze"... bo niechęć /czy nawet nienawiść/ bez pogardy to prostu niechęć, więc po co dodatkowe słowa?... to w sumie jest proste: można nie lubić, nie znosić, czy wręcz nienawidzić, ale to nie oznacza automatycznie pogardy... ba, bywa czasem nawet tak, że ktoś kogoś darzy niechęcią (etc), ale uznaje jego wyższość, ogólnie lub w jakichś detalach... przecież to w sumie proste: skoro mam poczucie, że jestem "dobry" /w takim lub innym sensie/, to po co mi jeszcze dodatkowo kimś gardzić?... skoro mimo to gardzę, pogardzam, to znaczy, że z tym moim poczuciem wartości jest coś nie tak i potrzebuję jakiejś dodatkowej podpórki, aby wzmocnić iluzję tej mojej "dobrości"..
      oczywiście może być tak, że pod słowem "pogarda" ("pogardzać") rozumiesz coś zupełnie innego, masz jakąś swoją prywatną definicję, ale wtedy ta rozmowa nie ma sensu, bo się nie dogadamy....
      a mam pewne subtelne przesłanki tak przypuszczać czytając Twoją prywatną definicję "wyznawcy" w innej dyskusji...

      Usuń
    23. PKanalia - podejrzewasz mnie o siłę fizyczną ?
      Nie rozmawiamy o definicji, tylko Twoim diagnozowaniu mnie jako osoby słabej. bo pogardzam.
      z definicją nie dyskutuje.
      Dla mnie pogarda, to coś więcej niż nielubienie a coś mniej niż nienawiść. wynika ona często z rozczarowania, nie z mojego poczucia wyższości a już z pewnością, nie z powodu podbudowania mojego ego.

      Usuń
    24. @T...
      czyli jednak uparcie bierzesz moją wypowiedź osobiście, ale to już Twój wybór, mnie nic do tego, z takim uporem faktycznie nie ma sensu dyskutować, a co mogłem, to zrobiłem... doświadczenie uczy, że jeśli ktoś uważa, iż zdanie "deszcz pada" jest o nim (a nie o deszczu), to szanse wyprowadzenia go z błędu są bardzo mizerne :)
      rozumiem, że dla Ciebie pogarda to jakiś stopień niechęci na jej liniowej skali... przy takiej definicji też można mówić o pewnej sile/słabości (w kwestii poddawania się emocjom) i nie zawsze na tą siłę/słabość mamy całkowity wpływ... ale masz rację, że z błędną definicją się nie dyskutuje, tylko od razu się ją skreśla...
      /na rozczarowanie jednak mamy (nawiasem mówiąc) wpływ całkowity, bo jest wynikiem naszych oczekiwań wobec danej osoby, a nie tworzy ich ona, tylko my sami - jeśli nie oczekujemy, to nie grozi nam rozczarowanie/...
      natomiast pogarda de facto nie leży wcale na tej liniowej skali, tylko jest czymś towarzyszącym tej niechęci i nie zależy wcale od jej stopnia, tylko od naszych ewentualnych deficytów, a skoro ktoś czuje się ze sobą wystarczająco dobrze, to na czarneka mu pogarda, aby to dobre samopoczucie jeszcze bardziej wzmacniać?... jeśli ktoś ma zdrowe nogi i sprawny chód, to laski, kija, czy innego szczudła nie potrzebuje, co najwyżej dla czystego szpanu, aczkolwiek potrzeba szpanu też objawem zdrowia nie jest...

      Usuń
    25. @T...
      c.d...
      dopóki wmawiasz tylko sobie, że Cię diagnozuję, to nie ma co się na tym skupiać, ale gorzej będzie, gdy zaczniesz wmawiać mi, że Cię diagnozuję, bo to może oznaczać, że chcesz mi zepsuć humor, zupełnie bez powodu zresztą :)

      Usuń
    26. eee nie chcę ci psuć humoru, never ever. różne rzeczy sobie wmawiam...ale przyznaj że wolni mi, pogardzać.

      Usuń
    27. se pogardzaj po swojemu, według swojego słownika... bo co mi zależy?... jak myślisz, kiedy znowu na ten konkretny temat znowu będziemy gadać?... nieprędko, czyli takie rozminięcie komunikacyjne to żadne rozminięcie :)

      Usuń
    28. bo widzisz ja jestę zwolleniczka rozmów tak fejs tu fejs na tematy zasadnicze...a poza tym no nie wszystko biorę na serio, na poważnie...życia nie biorę na serio przede wszystkim, i mam do siebie pretensje, że ostatnio, dzięki pisdzielcom i putinom za bardzo się wkurzam, siłuję,spinam... a czas spierdalala.

      Usuń
    29. a Ty nie filtrujesz przez siebie??

      Usuń
    30. nie traktowanie niczego /nawet tematów zasadniczych: miziania i michy/ na serio to podstawa... no, może poza higieną osobistą, bo jakby nie było myć się trzeba, LOL...

      Usuń
    31. p.s. tak odrobinę poważniej: od ludzi wymagam gadania po ludzku, czyli m.in. używania słów w ich prawidłowych znaczeniach... zmusić ich do tego przeważnie nie ma jak, więc po wstępnym, bezskutecznym zwróceniu uwagi odmawiam wtedy kontynuacji rozmowy, dalszego toku komunikacji... to jej/jemu w końcu bardziej zależy na tej rozmowie, więc niech się nauczy do czarneka nędzy...
      ale (takie duże ALE)...
      nieraz bywam niekonsekwentny w tej strategii, z pełnym wglądem w ten fakt i premedytacją... wyjątków jest sporo, wszystkich odmian nie sposób wymienić... ale jeden na przykład jest taki, że mam po prostu wyjebane na to, w końcu to tylko słowa, umowny kod porozumiewania się... poza tym sam lubię czasem kaleczyć i deformować ten kod dla czystego sportu, więc byłbym hipokrytą, gdybym tej wspomnianej strategii trzymał się na sztywno...
      są jednak sytuacje i tematy, kiedy nie odpuszczę, ni czarneka... ale ta nasza omawiana "pogarda" do nich za bardzo raczej nie należy...

      Usuń
    32. albo omlet? ale raczej ament

      Usuń
    33. bez siura trochę, a raczej mnóstwo więcej niż trochę, trudno zostać amantem, a spełnionym już na pewno...

      Usuń
  9. Oj, chyba wcięło mój komentarz...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcięło, niestety, bo w spamie go nie ma.

      Usuń
    2. Tym razem krótko. Czasem, w słusznym gniewie, mogłabym zrobić coś gwałtownego i niefajnego, ale długo nie chowam złych uczuć.
      A nienawidzę się bać. Lęk, strach to takie upokarzające uczucia.

      Usuń
    3. Ale najbardziej pierwotne i najbardziej naturalne. Nie powinny być powodem do wstydu, bo tak jesteśmy skonstruowani.

      Usuń
    4. strach jest uczuciem pojawiającym się w obliczu zagrożenia, natomiast lęk jest wtedy, gdy zagrożenie jest urojone... za to wstyd jest wtedy, gdy ktoś się boi negatywnej oceny... tak więc lęk wydaje się być pewną patologią, choć w niewielkiej ilości może być przydatny... dzięki takiemu lęku naga małpa nie pcha spontanicznie łap do każdej dziury, w której czasem faktycznie może siedzieć jakiś stworek, który może tą łapę ugryźć z realnym przykrym skutkiem... ale powyżej pewnej granicy lęk jest zły i zwykle jest powodem większości błędów, które się popełnia... za to wstyd to mechanizm samobójczy, gdyż pozwala na kontrolowanie nas przez innych, czyli nawet jego odrobina jest zbędna...bardzo często ludzie próbują manipulować innymi prowokując w nich ten wstyd, albo coś jeszcze gorszego: poczucie winy, które jest już kompletną autodestrukcją, gdy się ktoś w takowe wpuści...
      czyli prawidłowa praca nad sobą to minimalizacja lęku /ta odrobina lęku nazywa się wtedy "ostrożność"/ oraz redukcja do zera odczuwania wstydu i poczucia winy... i nie bójmy się tego, że ktoś nas wtedy nazwie "psychopatą" lub "socjopatą", bo właśnie w ten sposób próbuje on nas kontrolować...
      p.jzns :)

      Usuń
    5. Wstyd to chyba już wymysł kultury?

      Usuń
    6. dokładnie, coś w tym guście, a kultura często działa przeciw ludziom... na przykład wstydzenie się własnych bąków niszczy (w dalszej konsekwencji) przewód pokarmowy... felerny przewód pokarmowy nie radzi sobie z treścią i generuje kolejny, nadmiarowe bąki, a w dalszej kolejności, puentująco zaburza to homeostazę świata...

      Usuń
    7. Nie znam piękniejszych przykładów :-))

      Usuń
    8. Wstyd w tej części Europy jest wymysłem kk.

      Usuń
    9. No, co by nie rzec, kościół ma udział w kulturze (co nie znaczy, że w rozwoju cywilizacji).

      Usuń
    10. nie można zaprzeczyć, że kościół rzymskokatolicki /bo są też inne/ miał jakiś wpływ na tworzenie się kultury, jednak bardziej destrukcyjny, niż twórczy... w swym pragnieniu kontroli nad ludźmi grał (i gra do tej pory) wstydem i poczuciem winy, wkręcając ich w nie, a są to jakby nie było bezdyskusyjnie mechanizmy niszczące ludzki umysł...

      Usuń
    11. Kulturotwórcza rola kościoła - ta bardziej konstruktywna - polega li i jedynie na tym, że wyzwolił bodziec do powstania wybitnych dzieł sztuki (wiele z nich przechowuje legalnie, a wiele pochodzi z rabunku). Oczywiście nie mam na myśli galerii potworków w stylu pomników JPII lub SW.

      Usuń
    12. no tak, jeszcze architekturę można dorzucić do kompletu, bo te niektóre katolskie chramy czasem bywają naprawdę ładne, poza tym funkcjonalne (na koncerty) ze względu na dobrą akustykę... ale to się mocno zmieniło przez ostatnie dekady, postęp elektroniki zlikwidował potrzebę akustyki, a same budynki (te nowsze) nadają się tylko do wyburzenia i odzysku materiałów, bo kompletnie nie wiadomo, co z nimi robić...

      Usuń
    13. Owszem, najwspanialszy gotyk w architekturze powstał własnie dzięki budowniczym katedr.

      Usuń
    14. kiedyś wymyśliłem alternatywne zastosowania do tego ohydnego bunkra na warszawskim Wilanowie zwanego "wyciskarką do cytryn":
      https://twojememy.pl/wp-content/uploads/2020/10/9B60A721-9B68-4A60-B4EF-5AD97E1E27F3.jpeg
      pomysły miałem cztery:
      1. centrum sportów umysłowych /brydż, szachy, go, etc/, miejscówka na turnieje, warsztaty, kursy takich gier i w ogóle...
      2.centrum fitness: aerobic, callanetics, pole dancing i wszelkie inne takie, do tego jeszcze spa, czy coś w tym stylu...
      3. centrum rozwoju duchowego, czyli jakieś tam medytacje, joga, taichi, quigong, psychodelia itp, do tego różne aktywności pro-eko...
      4. centrum konopne: palarnie Świętego Zioła, coffe shopy, to wszystko w połączeniu z działalnością kulturalną taką z wyższej półki /czyli bez dyskopolo/ oraz zakaz narkotyków, bo jak ludzie zaczną tam chlać, to tylko gnoju narobią...
      zamieściłem to na blogu /na którymś z poprzednich sezonów/ i się zrobił taki wrzask w części neta zaśmiecanej przez konserwatystów, że słychać było aż w Watykanie, czy jakiejś innej pipidówie, LOL...

      Usuń
    15. Powiedziałabym, że wielkie LOL :-))))

      Usuń
  10. Myślę, że do tej pory nikogo tak naprawdę nie obdarzyłem nienawiścią.
    Stosunek do zwierząt jest miarą człowieczeństwa i nie potrafię zrozumieć jak niektórzy potrafią z niego tak łatwo rezygnować.

    OdpowiedzUsuń
  11. Mogę kogoś nie lubić ,nie tolerować, nie podzielać jego poglądów.
    Ale ,żeby kogoś nienawidzić to raczej nie.
    Żeby wejść w stopień nienawiści musiałoby mnie od konkretnej osoby spotkać coś naprawdę złego.

    Uznaje wiccańskie Prawo Trójpowrotu
    „Cokolwiek uczynisz, dobrego czy złego, powróci do ciebie po trzykroć”

    Staram się nawet nikomu źle nie życzyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To masz wiele szczęścia, że nie spotkałaś na swojej drodze kogoś takiego.

      Usuń
    2. Spotkałam na swojej drodze różnych ludzi.
      Ale w żadnym przypadku ich postępowanie nie wyzwoliło we mnie nienawiści.
      Ewentualnie złość.

      Usuń
    3. Pozostaje mi tylko powtórzyć - masz szczęście.

      Usuń
    4. A co by mi ta nienawiść dała?

      Każdy spotka w swoim życiu ludzi od których doznaje jakiegoś zła.
      Tylko czy nienawiść jest lekarstwem, który zabliźni rany?

      Usuń
    5. A czy masz wpływ na to, co czujesz?

      Usuń
    6. Mam wpływ na to co robię.
      Jeżeli chodzi o wszelkie emocje trudno jest nam nimi nieraz zapanować.
      Chodzi to o miłość jak i złość.
      Nieraz jak dopada nas powiew jakiś złych emocji-trzeba dać m ujście.
      Niedobrze jak ciągną się one za nami za długo.

      Usuń
    7. Nie rozmawiamy wszak o wpływie na to, co robimy, tylko na emocje.

      Usuń
    8. W danym momencie życia jak cos nam się wydarzy złego.
      Raczej emocje nie dają się kontrolować.
      W danym momencie powtarzam.
      Ale potem możemy je przerobić i wyjść z nich.

      Ja na ten przykład staram się panować nad sobą i nie pozwalam dać ujścia mojemu wrednemu charakterowi.
      Nawet bluzgami nie rzucam 😂

      Usuń
    9. Masz rację - wszystko zależy od momentu życia. Czasem jednak ten moment trwa całe lata, bo obiekt uczuć całymi latami wyrządza zło. Dzień po dniu..

      Usuń
    10. Jeżeli coś trwa latami to trudno wyjść ze złych emocji.
      I tu nikt dobrych rad nie da, bo ich nie ma.

      Tylko czy w takim razie ta wieloletnia nienawiść nie przysłania emocji pozytywnych.

      Usuń
    11. Przysłania. I to też jest wina "obiektu".

      Usuń
    12. A zostawić obiekt, opuścić się nie da ?

      Usuń
    13. Cały problem tkwi w tym, że się nie da. Gdyby nie to, nie byłoby sprawy.

      Usuń
  12. Słowo "nienawiść" ma dla każdego inny wymiar emocjonalny. Ja w swoim życiu nienawidziłam dwóch facetów, którzy bez uprzedzenia pozbawili mnie pracy, choć wiedzieli ile ona dla mnie znaczy. Życzyłam im wszystkiego najgorszego ze śmiercią włącznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ta nienawiść do tych facetów była czasowa
      Czy trwa do dzisiaj?

      Usuń
  13. Dziękuję Ci za tę odpowiedź - szczerą, prostą, bez mędrkowania i rozmazywania tematu.

    OdpowiedzUsuń
  14. Mam takiego kolege którego znam 20 lat. I wtedy jak go poznałem zaczęły sie moje problemy ze zdrowiem psychicznym. Trochę obwiniam go o to i chciałbym go nienawidzieć ale nie potrafię... Bo on mnie lubi i szanuję.

    OdpowiedzUsuń
  15. Znam to uczucie. Potrafie to odczuwac, Osobie, ktorej nienawidzilam nie zrobilam nigdy nic zlego- nie oddalam pieknym za nadobne. Tylko zle o niej myslalam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, bardzo Ci dziękuję za szczerą odpowiedź bez prób moralizowania :-)

      Usuń
  16. U mnie z czasem niektóre nienawiści przemijają...

    OdpowiedzUsuń
  17. no, dobra mam czołówkę z list przebojów. - kilka sztuk .. Ale z prywatnymi wrogami już dawno sobie poradziłam. Mam ich w tak głębokim poważaniu że nie potrafię wykrzesać, aż takich emocji. Ale wiesz dlaczego - bo mogłam rzucić wszystko i w Bieszczady wyjechać. ACHA !!! I wierzę w karmę. Wcześniej czy później ta suka wraca... Ale te wszystkie inne mendy kurwiszcza szmaciory pierdolce innego pochodzenia typy
    DEBILE PRZYWIĄZUJĄCE PSY DO DRZEWA ,
    CZUBKI TWIERDZĄCE ŻE TO TYLKO KOCICA SIĘ OKOCIŁA I MOŻNA JEJ KOCIĘTA UTOPIĆ W GNOJÓWCE,
    BYDLAKI WYRZUCAJĄCE SWOJE ZWIERZYŃCE NA ŚMIETNIK
    OSZOŁOMY NAZYWAJĄCE SIĘ PRZYWÓDCAMI NARODU
    KATOLI..cośtam
    CZARNE SUTANNY, CZERWONE FIOLETOWE
    ITP ITD. nie są warci cmoknąć mnie w sznurówkę I TO DO NICH mogę skierować słowo NIENAWIDZĘ WAS

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lista, powiedziałabym, imponująca - przede wszystkim szczerością.
      Karma wraca... razem z kłaczkiem, widziałam niejeden raz :-)
      Ucałuj i wygłasiaj ode mnie Twoich szczęściarzy, czyli zwierzyniec (ewentualnie możesz nie całować rybek, bo to trochę trudne).

      Usuń
  18. Już nie. Kiedyś owszem, ale zrozumiałam, że to bardziej wypala mnie niż osobę znienawidzoną, która bardzo często nic sobie z tego nie robi, a mnie krew sama kiśnie. Nie warto i bez sensu.
    Pojawiają się natomiast takie nieprzyjemne emocje, które blisko są nienawiści. Wiesz, różni bywają ludzie, zwłaszcza w pracy. Najlepsza chyba jest obojętność okazywana prosto w twarz. Tzw. "mamtowdupizm".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamtowdupizm jest bardzo dobry, ale tylko wtedy, jeśli nie jesteś zależna od tego kogoś.

      Usuń
    2. Wszystko zależy: kto, jaka sytuacja, gdzie itd. Czasami się nie da, czasami muszę uciec, by zerwać zależność.

      Usuń
    3. Marzę o ucieczce, szukam dróg, ale póki co na próżno. Nie jest prosto, zwłaszcza w okolicznościach, na które składa się wiele różnorodnych czynników.

      Usuń
  19. Uciekam od takiego uczucia i nie chcę go w żaden sposób pielęgnować. Nie wiem czy kogoś nienawidzę. Nie lubię - to już bardziej, ale "nienawidzię" - to jest o wiele mocniejsze. Bywa, że czyjeś zachowanie mnie irytuje, denerwuje, wkurza. Są też osoby, za którymi nie przepadam, ale żeby od razu nienawidzieć ? - Chyba raczej nie. Nie cierpię jednej mojej szwagierki, bo mnie kiedyś bardzo obraziła i nigdy w życiu mnie nie przeprosiła. Nie rozmawiamy ze sobą przez lata. To może jest nienawiść ? Nie wiem. Wydaje mi się, że jest mi Ona obojętna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że nie ma co nienawiści pielęgnować w sobie. I masz rację, że bardzo trudno jest dojść aż do takiego stanu, żeby kogoś znienawidzić. Są jednak w życiu sytuacje, które tej nienawiści dają pełne prawo.

      Usuń
  20. Nie wiem, co napisać, naprawdę. Przychodzą takie momenty, że coś mi się przypomni, a potem osłabia. Więc staram się to jakoś rozproszyć, na szczęście rzadko się mi to trafia.
    Co nie znaczy, że kocham cały świat i wszystkich ludzi. Nie. Nie ma takiej opcji.

    OdpowiedzUsuń
  21. Może to co napiszę zabrzmi absurdalnie, ale ma być szczerze. No i w końcu... co mi zależy, by to wyznać...?
    Nienawidzę 3 konkretnych osób i konkretnej grupy. Grupa owa to manipulanci religijni i tu już nie chce mi się rozdrabniać.
    Konkretne osoby to:
    -moja matka,
    -ojczym,
    - moja dawna brygadzistka z mej pracy.
    Elabotaru nie napiszę, bo nie chce mi się, ale tak pokrótce ku wyjaśnieniu.
    Matka, do której kiedyś zwracałam się "mamusiu" miała mnie tylko w dowodzie i wszelkie niepowodzenia w życiu były z mej przyczyny. Wg niej byłam na świecie po to, "by żreć i s**ć" i być dziekiem na posyłki, do ciężkich prac na wsi i do bicia, gdy ojczym był pijany.
    Ojczym. Kiedyś nienawidziłam go najbardziej za to, że mnie bił, lał i znęcał się nade mną psychicznie. Po czasie zrozumiałam, że matce "powinna chociażby drgnąć powieka", gdy to robił...
    Brygadzistka. Manipulantka i intrygantka. Zrobiłaby wszystko, by piąć się po szczeblach kariery i przypodobać komu trzeba. Wszelkie przyjaźnie wśród pracowników niszczyła plotkami i intrygami. Stosowała po prostu mobbing. Gdy okazało się, że to już za dużo postanowiono coś z tym zrobić. Oczywiście grupa pracowników wydelegowała mnie.
    Po rozmowie z szefową intrygantce przytarto nosa. Temperament jej opadł, przeniesiono ją na inną zmianę, a obecnie jest na emeryturze.
    Przypomina mi się rozmowa z nią na temat "nienawidzenia" (nie pamiętam jak doszło do tej rozmowy). Powiedziałam wtedy, że są 3 osoby, które zabiłabym bez zmrużenia oka, gdyby nie kara. Zapytała czy ją też bym zabiła. Nie wim skąd to pytanie; może podpucha...? Odpowiedziałam jej coś w tym stylu, że trzeba się zastanowić nad sobą, by nie zadawać takich pytań.

    I nieraz zastanawiam się, czy to nienawiść... Bo nie życzę tym osobom źle, ale wiem, że od nich płynie samo zło...

    ...nienawidzę też chorych sytuacji np w pracy. Ale tego nie da się zabić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisałam zbyt emocjonalnie i wkradło się kilka błędów :(

      Usuń
    2. Jaśku, ja nienawidzę jeszcze mojego więzienia. Ty wiesz.

      Usuń