03 marca 2023

53. Zbrodnia doskonała

Robi wszystko, by w twojej głowie dokonać rewolucji. Przekonać Cię, że ma rację. Manipuluje. Ulegasz manipulacji, więc nie zauważasz nadużycia. W różnych sytuacjach dowodzi, że nic takiego się nie stało i rzeczywistość jest inna, niż ci się wydaje. Nie okazuje uczuć. Szantażuje, straszy. Przenosi swoje winy na ciebie, odwołuje się do twoich wad, bez względu na to, czy są rzeczywiste, czy wymyślone. Wywołuje lęki, żeby wykorzystywać je przeciwko tobie. Irytuje się, gdy nie spełniasz jego oczekiwań lub żądań. Wpada w złość, gdy nie podzielasz jego opinii i przekonań. Zupełnie lekceważy twoje uczucia, obawy, lęki. Unieważnia je jednym słowem. Namiętnie wzbudza w tobie poczucie winy. Umniejsza twoją wartość zawstydzającymi stwierdzeniami. Nie cofa się przed pogardliwymi żartami. Przypisuje ci wszelkie winy, nie szczędzi wyzwisk, obraźliwych i ubliżających odzywek. Sugeruje, że jesteś nikim, a twoja praca nie ma żadnej wartości. Drwi z twoich zainteresowań, talentów, umiejętności. Zarzuca ci, że ugotowany przez ciebie obiad jest niejadalny, wyprane ubrania zniszczone, a wyprasowane – wymięte. Publicznie prawi ci uszczypliwości, upokarza przy ludziach. Nigdy nie ma ci nic miłego do powiedzenia. Usilnie stara się, byś czuła się beznadziejna, bezwartościowa, nieudolna, nieważna. Zawstydza przy innych. Kontroluje. Nagrywa twoje rozmowy, przeczesuje komputer, czyta twoje prywatne rozmowy na GG. Wmawia ci chorobę psychiczną.

Uczysz się żyć pod jego dyktando. Powoli wyzbywasz się siebie, swoich opinii, poglądów. Pogrążana w ciągłym poczuciu winy, zaczynasz się go bać. Wstyd odsuwa cię od rodziny i znajomych. W domu towarzyszą ci poczucie odrętwienia, przewlekłe zmęczenie, brak energii, nadmierna senność. Stajesz się bierna. Mięśnie wciąż napinają się ze stresu. Sfrustrowana, permanentnie smutna, zniechęcona i w poczuciu, że teraz już zawsze tak będzie, zmieniasz się w ubezwłasnowolniony automat. Pojawiają się niedające się opanować bóle głowy, kołatania serca, uczucie zaciskania się krtani. Dochodzi do tego, że łapiesz się na rosnącej na jego widok agresji.

Jesteś ofiarą przemocy psychicznej, ale nie zdajesz sobie z tego sprawy.

Potem chorujesz na oporną w leczeniu depresję.

* * *

Przemoc psychiczna to zbrodnia doskonała. Jedna z najokrutniejszych.

Ofiara żyje. Nie ma ran, sińców, zadrapań, złamań. Codziennie ubiera się, czesze, robi makijaż i z przyklejonym do warg uśmiechem rusza do pracy.

Taka byłam ja.

Przemocy psychicznej nie widać. W domu nie ma alkoholu, awantur, nawet kłótni. Sprawca jest sprytny, wkłada białe rękawiczki. Często zdarza się, że jest to osoba zakompleksiona, czasem narcystyczna lub socjopatyczna.

Taki jest mój były mąż.

Na depresję choruję od 2003 roku.


104 komentarze:

  1. W tym wszystkim złym widzę, mimo wszystko, jeden pozytyw. Mąż jest były..
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Taki byl moj ojciec, z tym, ze on posuwal sie dodatkowo do rekoczynow. Wyksztalcony, ceniony, szarmancki wobec innych i tylko wobec corki jedynaczki surowy i bezwzgledny. Mysle, ze na depresje choruje od zawsze, ale zdiagnozowana zostalam duzo pozniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, tym mnie zaskoczyłaś. Tj. ojcem.

      Usuń
    2. Mialam/mam dosc toksycznych rodzicow.

      Usuń
    3. Kurde. Ja przynajmniej dzieciństwo i rodzinę wygrałam.

      Usuń
    4. no mam podobnie, ale nie bił nigdy never za to matkę a i owszem...i do tego rodzina od matki katolicka w chuj, przesrane dzieciństwo. otrzepuję się do dziś.

      Usuń
    5. Podobnie do Pantery czy podobnie do mnie?

      Usuń
  3. Chyba Ci kiedyś pisałam skąd to tak dobrze znam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj... Chyba nie wiem. Peseloza...?

      Usuń
    2. To się z pracą wiązało. Od 8 lat pomału odżywam...

      Usuń
    3. Tak. To pamiętam. I... buuu, chcę na emeryturę! Buuu...!

      Usuń
  4. Opisałaś połowę związków małżeńskich. Znam z autopsji, choć do etapu depresji szczęśliwie nie dotarłam. Rozwód to najlepsza decyzja w życiu jaką podjęłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałas zdanie, które powtarzam od 2005 roku! Moje własne słowa. Te ostatnie w w komentarzu.

      Usuń
  5. Na szczęście coraz mniej Polaków wchodzi w związki małżeńskie. I rozmnażamy się coraz rzadziej. Czyli w przyszłości będzie coraz mniej takich zbrodni i ofiar.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bez znaczenia, czy jest papier, czy nie. Bez znaczenia jest płeć, wiek i relacja czy stopień pokrewieństwa. Będzie tych ofiar dokładnie tyle samo, ile ma być. Może więcej niż teraz, bo ludzie robią się coraz gorsi.

      Usuń
    2. Mniej związków, mniej ludzi - już choćby z tej prostej przyczyny ofiar powinno być mniej.

      Usuń
    3. Odsetek pewnie ten sam. Poza tym kwestia nie dotyczy tylko małżeństw czy związków partnerskich, lecz dowolnych relacji.

      Usuń
  6. Tak, przemoc psychiczna to zbrodnia doskonała, bo zabija człowieka od wewnątrz... A takie zabijanie jest stokroć bardziej okrutniejsze niż użycie noża.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie? Lista tych którzy przyczynili się do tego, że jestem dziś w piekiełku jest spora. Nie miałem tak jak Ty jednego oprawcy, ale wielu ludzi zostawiło we mnie rany które mnie wykrwawiły.

      Usuń
    2. Nie, marudo, nie wykończyła mnie jedna osoba. Mąż dopiero zaczął ten proces, potem wpadało i wpada jeszcze wiele kamyczków do tego ogródka.

      Usuń
    3. Niestety przed tym nie idzie się obronić bo żyjemy wśród ludzi, a ci nie zawsze są dobrzy.

      Usuń
    4. O ile świat byłby piękniejszy, a życie prostsze, gdyby ludzie byli tylko dobrzy...

      Usuń
    5. Oj tak. Niestety, równowaga musi być i skoro jest dobro, to musi być i zło... Tyle że my kurwa jakieś wyjątkowe "szczęście" do złych ludzi mamy...

      Usuń
    6. Mamy szczęście do tych gorszych, ale też jeszcze coś, co nam uprzykrza zycie: wrażliwość. Ludzie niewrażliwi, także bezmyślni, nie miewają depresji.

      Usuń
    7. Fakt, wrażliwość oznacza brak zbroi która ochrania przed wszelkimi skurwysyństwami.

      Usuń
    8. Bingo! Nawet kiedyś napisałam wiersz o zbroi.

      Usuń
    9. Niestety mu jesteśmy ludźmi bezbronnymi, albo raczej jedyna naszą bronią jest nasz zadziorny charakter 😅

      Usuń
    10. Pieknie to napisałeś. Chyba właśnie tak - mamy te charakterki :-)

      Usuń
    11. Ale to i dobrze, bo zamiast kulić ogonki potrafimy się odpłacić 😅 Jak się ma miękkie serce to trzeba mieć twardą dupę i ostry jęzor.

      Usuń
    12. Dupę mam miękką, ale jęzor ostrze codziennie ostrzałką do kosy :P

      Usuń
    13. I bardzo dobrze, nie ma co się z ludźmi pierdzielić. Z nami też się nie pieszczą.

      Usuń
    14. Z wyjątkiem rodziny i przyjaciół, przynajmniej w moim wypadku. Rodzinę mam super, a przyjaciół niewielu, ale za to prawdziwych. Ci nieprawdziwi odpadli po drodze.

      Usuń
    15. Ja rodzinę mam do dupy więc nie muszę się hamować. Na dodatek strasznie wścibską.

      Usuń
    16. Ojjj... To chyba czas założyć własną.

      Usuń
    17. W moim przypadku to nie był by dobry pomysł. Poza tym w tym wieku już chyba trochę za późno... Choć mówią że akurat na to nigdy nie jest za późno.

      Usuń
    18. Jak nie jak tak? Bardzo dobry pomysł! W ogóle nie rozumiem, dlaczego nie. A wiek... Znam dwie pary, które poznały się i pobrały na emeryturze. Teraz są zadowoleni i szczęśliwi.

      Usuń
    19. Na razie to ja muszę szantrapę przegonić, a potem pomyślimy co dalej 😉

      Usuń
    20. Goń, ile wlezie! Niech spitala, gdzie pieprz rośnie i Czarnek urzęduje!

      Usuń
    21. Leki na razie całkiem nieźle działają więc jest nadzieja.

      Usuń
    22. A moje działają i... i tak nie mam nadziei.

      Usuń
    23. Skoro działają to i nadzieja na zmiany w końcu przyjdzie. Ja też jeszcze nie pieję z zachwytu bo może być różnie.

      Usuń
    24. Jak widzisz na moim przykładzie, nie ma co piać.

      Usuń
    25. Na depresyjnych grupach jest wielu którym leki nie pomagają, albo robią różnicę na krótko. W to piekło łatwo wdepnąć, trudno znaleźć z niego wyjście.

      Usuń
    26. To takie błędne koło. Jak jazda na sankach. Zjazd, potem gramolenie się do góry. Znowu zjazd i znowu gramolenie się do góry.

      Usuń
    27. I chyba to powoduje największe zmęczenie i brak chęci do walki.

      Usuń
    28. Ale mozna też uwierzyć, że pewnego dnia zjazd będzie ostatnim i więcej się nie powtórzy.

      Usuń
    29. To trzeba brać pod uwagę, bo niestety się zdarza... Nie bylibyśmy ani pierwsi, ani ostatni.

      Usuń
    30. Miałam na myśli raczej wersję optymistyczną :-))))

      Usuń
    31. Ja z natury jestem pesymista i tego żadne leki nie zmienią 😉

      Usuń
    32. Też tak mam. Wiesz, optymiści twierdzą, że świat stoi przed nami otworem, ale to my, pesymiści, wiemy, co to za otwór!

      Usuń
    33. Oj tak, nasze spojrzenie może nie nastraja radośnie ale przynajmniej chroni przed ewentualnym rozczarowaniem😅

      Usuń
    34. A, to na pewno. Ja już za dużo tych otworów widziałam, żeby się nastawiać na złote góry :-)

      Usuń
    35. Mam tak samo. Przestałem sie łudzić i zrozumiałem jak ważny w życiu jest spokój.

      Usuń
    36. O, w punkt! Właśnie o ten spokój chodzi. Już dawno zrozumiałam, że wewnętrzny pokój - to jest właśnie to osławione szczęście.

      Usuń
    37. Tylko osiągnąć go trudno, bo niestety nie żyjemy na bezludnej wyspie.

      Usuń
    38. O, to, to, to. Podejrzewam, że właśnie dlatego tak trudno jest o szczęście i tak wielu ludzi nie może tego szczęścia osiągnąć.

      Usuń
  7. Problem tkwi jeszcze w tym, że przeważnie taka osoba ( stosująca przemoc psychiczną) nie uwierzy że ma problem, więc nic z tym nie można zrobić. Często bywa też tak, że pewne zachowania przenoszone są na pracowników. Wystarczy znaleźć "ofiarę" i już można się zrealizować. Na szczęście mam dobrą wiadomość ( nie potwierdzoną niestety badaniami naukowymi i statystycznymi) , ale z pojedynczych źródeł...W tzw.jesieni życia zwykle doświadczają tego samego...od innych lub są całkiem bezwolni...Po udarach, niesprawni itp. przyjemności przy zachowaniu częściowej świadomości.
    Rozwód lub zmiana miejsca pracy to dobre rozwiązanie.Byle na czas. Gorzej gdy nie ma się siły na dokonanie zmian.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdobyłam się na rozwód ostatkiem sił i odzyskałam swoje życie. Natomiast mój oprawca jest dziś totalnie samotny, nie ma przyjaciół, kolegów, nikogusieńko. Nawet z rodziną nie ma kontaktów.

      Usuń
    2. Ważne żeby potem nie władować się w coś podobnego. Lepsza samotność z wyboru niż "powtórka z rozrywki". Ale okoliczności życiowe też muszą być sprzyjające, żeby było dokąd "uciec".

      Usuń
    3. Miałam to szczęście, że mieszkanie było moje, nie wspólne i to on musiał się wyprowadzić. Było więc dokąd uciec, że tak powiem. W sensie materialnym. I już mogłam spokojnie rozejrzeć się po życiu.

      Usuń
  8. Najgorsze jest to, że nie tylko nie widać tego z zewnątrz, ale także samemu nie bardzo się wie, co się dzieje i dlaczego. Do spokojnego, rozważnego oglądu, potrzebne jest bezpieczne miejsce, a tego najczęściej ofiary przemocy nie mają. I tak często, skarżąc się, słyszą: och, ty przesadzasz. Bo problem tkwi w tym, że to nie jedna gruba lina zaciska się im na szyi, ale sto cieniutkich niteczek, z których żadna nie jest na tyle mocna, żeby udusić, ale ich splot, już tak. Tylko jak o nich wszystkich opowiedzieć i kto cię wysłucha?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poza tym skutecznie blokuje człowieka wstyd.

      Usuń
  9. w skali makro, na poziomie dużych zbiorowości, tak działają na ludzi sekty, szczególnie najbardziej ta jedna, która już dawno opanowała ten kraj... przy okazji obserwujemy też liczne przykłady syndromu sztokholmskiego, gdy wiele ofiar przedkłada interes oprawcy ponad własny...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może na szczęście było we mnie jeszcze na tyle mysli o dziecku, że powiedziałam sobie: mam dziecko, a ono musi mieć zdrową matkę, bo na ojca nie może liczyć. I dlatego znalazłam siły na napisanie pozwu i rozwód. Syndrom sztokholmski chyba nie zadziałał.

      Usuń
  10. Byłam w związku z człowiekiem, który miał tzw. zadatki. Raz mi mętnie tłumaczył, że rodzice byli tacy sami, poza tym siostra jest jeszcze gorsza i od ludzi woli psy. Miałam dużo szczęścia - po spędzonych razem wakacjach rzucił mnie przez smsa (uznał, że nie nadaję się do obróbki). Co ciekawe, oświadczył, że nigdy więcej się nie odezwie, a potem kilka razy zagadywał, i to zawsze gdy mu się zdawało, że jest u mnie źle. Potrzebował ofiary, srodze się zawiódł, natomiast lekcją życiową był wielką: nauczył mnie, że trzeba uważać na pocieszycieli, którzy ciągną do nieszczęścia, jak do miodu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cholera. Z tym rzucaniem przez SMSa... Mam niemiłe wspomnienia.

      Usuń
    2. Miłe to oczywiście nie było. On lubił w domu kwas, ja jestem z tych nie dających ludziom satysfakcji, mało się focham, nie lubię się kłócić. Czyli zmęczył mnie, ale ja jego też. Trwałym i dobrym spadkiem po tym związku jest moja podejrzliwość w stosunku do osób (także na blogowisku), które są zbyt przymilne, na początku zawsze się ze mną zgadzają i twierdzą, że mają takie same zainteresowania. Gość był socjopatą, nie miał empatii, natomiast zbliżał się do ludzi udając wspólne hobby i doświadczenia, ciągnęło go w kierunku kobiet po nieudanych związkach, lubił pocieszać, potakiwał i chętnie robił triangulacje (wynajdywał jakąś osobę, która rzekomo mnie nie lubi i nastawiał mnie przeciwko niej). Dopiero mieszkanie z nim pokazało mi jego prawdziwą twarz. Z perspektywy czasu: zyskałam.

      Usuń
    3. A ja straciłam, niestety. Tylko i aż.

      Usuń
    4. a to ciekawe co napisałaś Moniko, bardzo: podejrzliwość w stosunku do osób (także na blogowisku), które są zbyt przymilne, na początku zawsze się ze mną zgadzają i twierdzą, że mają takie same zainteresowania.
      Bo mnie się oczywiście przytrafiło i w realu i tututu. Ale zawsze tymi socjopatycznymi/zaburzonymi silnie osobowościami były i jakby są KOBIETY. W realu trochę lepiej sobie radzę, bo zwyczajnie odcięłam i odcinam znajomość i trochę mnie to męczy...różnie to jest. Ale finał taki sam. Zapominam i w razie spotkania już mnie nie trzepie. Ale tu w blogosferze ta osoba kobieta według mnie, jest silnie zaburzona, i ciągle robi to samo: nastawia przeciwko i robi nagonki.
      A o facecie, który był następnym razem.

      Usuń
    5. Teatru, ja tez natknęłam sie na dziwną babę (trudno to nazwać kobietą), rozmawiałam o tym z Panterą. I powiem tyle: pijaka się nie boję, narkomana się nie boję, ale wariatów już tak!

      Usuń
    6. Dobrze, że się wyrwałaś, znam kobiety, które kontynuują tego rodzaju relacje do końca, przekonane, że tak właśnie wyglądają normalne związki. Ciągle natykam się na wykłady, że nie zawsze jest dobrze i że nad związkiem trzeba pracować oraz jak ludzie są zadowoleni, szczęśliwi, tzn. że nie są autentyczni (często słyszę to od ludzi, którzy byli dziećmi przemocowych rodziców). Tylko, że te pierdy są powtarzane kobietom i przez kobiety. Która matka daje radę: jak poczujesz choć cień wątpliwości, spierniczaj i to szybko? Zbyt wielu ich chyba nie ma.

      Usuń
    7. Moja. Moja mama. Niegdyś moja przyjaciółka zapytała ją o wątpliwości - mama kazała wiać zanim weźmie ślub. Przyjaciółka nie posłuchała, za typa wyszła, a potem miała ilustracje do przysłowia: "jak chłop baby nie bije, to jej wątroba gnije".

      Usuń
    8. @Teatralna, to taka obserwacja na własnej skórze, którą potem poparłam wiedzą. Osoby z zaburzoną empatią mają silniejszą skłonność do manipulacji, poza tym nie znając pozytywnych emocji do innych ludzi, imitują to, co widzą, ale w tym przesadzają, są po prostu za dobrzy. Jak już się ten ex poczuł ze mną komfortowo, to mi pokazał jak to robi: gdy jechaliśmy taksówką i kierowca słuchał muzyki meksykańskiego bandu, ex nawiązał z nim przemiłą rozmowę zaczynając właśnie od muzyki, twierdząc, że też lubi ten kawałek. Oczywiście nie miał bladego pojęcia co to za wykonawca (potem mi powiedział, że kątem oka zobaczył nazwę zespołu na okładce cd). A finalnie chodziło mu o przysługę, i niższy rachunek za trasę. Na blogowisku stykam się z manipulacją i piciem sobie z dzióbków cały czas, osobiście najlepiej zapamiętałam akurat faceta, który jeszcze na starym moim blogu (jakieś 10 lat temu, gdy istniał onet) słodził mi niemożebnie. Co napisałam, to sentencja, geniuszem jestem. Potem się okazało, że całkiem spora grupa blogerów go zasponsorowała w ten sposób. Bo to wiadomo, takiemu miłemu człowiekowi, który zawsze się ze mną zgadza, trzeba pomóc, skoro mu tak źle w życiu.

      Usuń
    9. no więc, nie daje sobą manipulować choć daje się nabierać, bo generalnie jestem nastawiona pozytywnie do ludzi, do dyskusji wszelakich, Tu w blogowni szczególnie. W realu już nie. Było minęło...straciłam ciekawość i już mi się nie chce ani zabiegać o nich, ani ich obsługiwać)) Osób, które wykorzystują, manipulują nie znoszę. ale jak już pisałam dotyczy to głównie kobiet. Bardzo mnie wkurwiają babska, narzucające swoją narrację innym, wszechwiedzące dziunie. babska robiące zamieszanie i harmider. kręcące nagonki. tak cichcem, od tyłu.
      Pierwsza ogromna miłość, też była manipulantem i cwaniakiem. malutkim psychopatkiem ))) ale dziś patrzę na człowieka i jedyne co czuję, to śmiech na sali ))))

      Usuń
    10. Frau, słonko pełno tu dziwnych bab wariatek. Natknęłaś sie zapewne na niejedną ))) ale domyślam się nieco o której rozmwiałaś z Panterą.

      Usuń
    11. Natknęłam się na dwie stuknięte i trochę kretynek :-)

      Usuń
    12. :)) tylko dwie? uu to ja na znacznie więcej. ale jak w życiu odcinam, ignoruje. i tylko czasami dokuczam. mam beke.

      Usuń
    13. Jak się ktoś mnie czepia, atakuje albo wymyśla na mój temat niestworzone rzeczy, to też ignoruję. Jak dla mnie, dwie psycholki to aż nadto. Natomiast debilek (i debili) w Internecie są liczby nieskończone i staram się pływać między nimi bezkolizyjnie, bo po co mi się kopać z koniem?

      Usuń
  11. Temat zbyt poważny by zamknąć go jednym krótkim stwierdzeniem, szczególnie gdy na depresją zmarła żona mojego kolegi. Oczywiście było to bez udziału przemocy psychicznej, ale nie dopuszczałem do siebie myśli, że na to można w ogóle umrzeć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Antoni, depresja jest bardziej śmiertelna od raka.

      Usuń
  12. Jak czytałam tekst, to wypisz , wymaluj mój domowy manipulator.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak rozumiem, ten aktualny? To jest osobowość silnie toksyczna! Uważaj...

      Usuń
  13. Jak trafiłaś na takiego potwora? Piramidalny pech!
    Kolejne zdania powodowały, że miałam ochotę sięgnąć po nóź!
    Po przeczytaniu takiego tekstu każdy sąd uniewinniłby morderczynię męża, ja na pewno...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potwory nigdy nie mają napisane na czole, że nimi są. Ten akurat miał gębę pełną frazesów... i tyle.

      Usuń
  14. Byłam w takim związku. Z miłości byłam przez 3 lata, czując, że jestem z nim szczęśliwa. W oczach były łzy ze szczęścia – nigdy więcej się nie pojawiły przy nikim innym. Moja jedyna miłość, tak mi się wydaje, tak prawdziwa i szczera. Ale on był dla mnie niedobry, wypisz wymaluj Twój mąż.
    Historia na dobrą książkę. Kiedy zdecydowałam się uciec, prawie mnie zabił w wypadku drogowym.
    Żyję i choć mogę o nim powiedzieć dużo złego, moje myśli czasami go ciepło wspominają, nazywając pieszczotliwie moim pierwszym mężem. Wyczerpał cały mój zasób miłości do mężczyzny. Tej prawdziwej z serca, nie tej namiętnej i ognistej, która rozpalała każdy następny związek, nie byłam nigdy bez emocji w tym świecie, ale tak mocno sercem nie kochałam już nigdy więcej.
    Jednakże cieszę się, że za niego nie wyszłam, bo wiodę teraz zdrowe emocjonalnie życie z kimś kto mnie szanuje i pozwala mi mieć własne zdanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oddałam serce komuś innemu. W małżeństwie od początku nie byłam szczęśliwa, choć momentami mi się WYDAWAŁO, że jestem. Ale to były krótkie chwile. Tak jak piszesz o tej swojej miłości - moja trwa już18 lat i chyba nigdy się nie skończy. Oczywiście nie jest to uczucie do eksmęża.

      Usuń
  15. poczytałem komentarze i napadła mnie myśl, że albo statystyka skazuje faceta na bycie psychopatą, albo blogi piszą kobiety szukające wentyla bezpieczeństwa po/w trakcie toksycznego związku.
    spotkałem (tu w blogach) kobiety, które pisały wyłącznie wtedy, kiedy było źle. albo samotnie. i znikające, kiedy nad ich horyzontem zaczynało świecić słońce. teraz niemal podświadomie zakładam, że każdy piszący (bez względu na wirtualną płeć) nosi w sobie kamienie tak wielkie, że strach zapytać o szczegóły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To całkiem niegłupie spostrzeżenie. Wydaje mi się, że blogowanie jest formą terapii, niekiedy nawet zaleca je psycholog. Może po prostu więcej jest istot poranionych, piszących blogi niż szczęśliwych.

      Usuń
    2. święta racja - jak czuję się uskrzydlona nie piszę :)

      Usuń
    3. Co tylko jest dowodem na to, że jesteś szczęśliwa :-)

      Usuń
  16. Jak zawsze każdy najmądrzejszy jak nie chodzi o niego. To nie jest proste wyrwać się z takiego zaklętego kręgu. Wiem bo miałam kuzynkę. Miałam. Zostawiła 6 letniego wtedy syna....

    OdpowiedzUsuń
  17. Dobrze, ze mialas sile aby to przerwac. Gratuluje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musiałam wykrzesać z siebie siłę - miałam małe dziecko i musiało mieć przynajmniej normalną matkę.

      Usuń
  18. Niestety, masz rację, że to jest zbrodnia doskonała. Na szczęście uciekłaś, zdecydowałaś się na odważny krok. Nie wszyscy mają taką siłę i cierpią w milczeniu.
    Gratuluję

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie umiałam cierpieć w milczeniu, więc to mnie uratowało.

      Usuń
  19. A jednak jesteś silna, wiele kobiet jest rozmaicie psychicznie gnębionych, a często i fizycznie, a jednak nie potrafią przeciąć tego węzła. Z czasem jest coraz gorzej, wolą cierpieć, wstydzić się sińców, ale bez wsparcia nie dadzą rady, a wsparcia nie ma, także w rodzinie, bo co ludzie powiedzą?
    Zasyłam serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jako ofiara się wstydziłam, dlatego bliscy nie mieli pojęcia, jak sytuacja naprawdę wygląda. Nawet przyjaciele uważali nas za małżeństwo idealne. Rozwód - i to z mojej inicjatywy - był dla wszystkich zaskoczeniem.

      Usuń
  20. To przerażający wpis, jak horror. Jeszcze gorsze są komentarze, a raczej świadomość jak to jest ogromny problem. By człowiek tworzył dla drugiego, "bliskiego" piekło na ziemi.
    Potem szok i. niedowierzanie, toż para idealna, nic się nie działo, a tu np.taka tragedia... oby tylko do tragedii nie dochodziło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My uchodziliśmy za idealne małżeństwo i wszyscy to podkreślali. Ale niestety, to były tylko pozory.

      Usuń
  21. A ja początkowo myślałam, że opisujesz moją matkę. Aż mnie zatkało z wrażenia... I tu najgorsze jest, że matki się nie wybiera i trudno z nią skończyć. Na szczęście moja 10 lat temu umarła i już mogę spokojnie leczyć tę depresję.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smutne to jak licho. Po co ludzie ludziom robią z życia piekło?

      Usuń