Więzienie
źle mi tu
zaglądam często
przez kraty ogrodzenia
na zewnątrz
patrzę na tych
którzy stąd wyszli
mają już spokój
zazdroszczę im
źle mi tu
torturują nas
brakiem pracy
bólem zębów
śmiercią bliskich
pieniędzmi kończącymi się za wcześnie
rakiem zjadającym po kawałku
innymi ludźmi
zgubioną książką z biblioteki
utratą przyjaciół
którzy nigdy nimi nie byli
lękiem przed operacją
komornikiem
i pijanym mężem
zbliżam twarz do krat
spoglądam długo
oni
którzy się stąd wydostali
odbyli już karę
niektórym udało się uciec
nie wyjdę stąd
za dobre sprawowanie
nie obejmie mnie amnestia
nikt mnie nie uratuje
skazana na dożywocie
tkwię za kratami
życia
Ja jestem skazana na dozywocie, bez mozliwosci zwolnienia warunkowego. Wolalabym chyba kare smierci.
OdpowiedzUsuńObawiam się, że tylko taki wyrok jest nam pisany.
UsuńZdjęcie super, bardzo Cię lubię w tych a la dredach. A wiersz pamiętam i jest super.
OdpowiedzUsuńI to nie Jurek pisze komentarz, tylko Twoja koleżanka JoAnka z jego laptopa, bo za grzyba nie mogę się u siebie zalogować, nawet anonimowo, na Twoim blogu. Serdeczności z Gdyni!
Wiem, wiem, JurkoAnko :-)))
UsuńNo i jestem. Przeżyłam dziś trudny powrót do rzeczywistości. Najchętniej spałabym do południa, a tu budzik o 5:30 brzęczy jak nawiedzony. Dobrych ferii, Sis. :)
UsuńDiękuję :-) Oby Twoje naładowane akumulatr wystarczyły na długo!
UsuńŚciskam!
Wszyscy podobno idziemy/suniemy/płyniemy/przemieszczamy się w inny sposób w jedną stronę. Aby na końcu zobaczyć światełko. Pytanie tylko jakiego ono będzie koloru.
OdpowiedzUsuńUoooo. Ale masz klawe oczy i fryzurę. :) (od jakiegoś czasu podoba mi się to dość staromodne słowo).
Co do Lao Che to kiedyś słuchałem sporo ich kawałków. Ich wokalista o ksywce Spięty pisze dobre, wielowarstwowe teksty. Skojarzenie z tytułem w poprzedniej notce miałem od początku ale zapomniałem napisać od razu. :D
Pozdrawiam!
https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/
Uwielbiam, kiedy Bóg mówi "Ale, na Boga, nie spałem całą noc" :-)))) I jeszcze "ptysiu miętowy" do Noego. W ogóle wszystko w tej piosence jest boskie :-)
UsuńFakt, fragmenty zacne. :) Jeszcze dodałbym piosenkę o tramwaju co urywa głowę, nawiązanie wiadome. Ciekawa jest też piosenka solowa wokalisty pt. ,,Okudżaba".
UsuńOgólnie mam jakoś tak, że mam fazy na jakiegoś wykonawcę. Kiedyś zakręciło mnie na Pablopavo, nawet widziałem go na żywo, duże wrażenie robił z zespołem. Fazę miałem na Strachy Na Lachy/Pidżamę Porno kiedyś. A największa i nie przemijająca faza moja to Kult/Kazik Na Żywo/Kazik/Kazik i Kwartet Proforma itp. itd.
:)
Kiedyś też miałem zakręcenie na punkcie piosenek grupy Armia. Muszę powiedzieć, że chyba jeszcze nie dorosłem do przekazu tego typu. Chociaż muzycznie połączenie waltorni Banana (z Kultu co ciekawe) i reszty raczej gitarowej robi wrażenie.
Strachy Na Lachy też dobre :-) Ale ja jestem ze starszego pokolenia, to np. pozostaję nieustająco wierna Michaelowi Jacksonowi czy Kombi (teraz już Kombii.)
UsuńPfff... Brzmisz w tym momencie jakbyś miała ze sto lat. ;) Też słucham różnych rzeczy z ostatnich 50 lat co najmniej, bez wskazania na daną dekadę. Teraz podoba mi się radio Złote Przeboje, dają w miarę dobry przekrój muzyczny, nie ma wiele reklam, trochę gadania też jest. I na razie to mi wystarcza. :)
UsuńZ tymi zespołami to czasem trudno się połapać. Jedna literka mniej czy więcej i lipa. W ostrzejszym graniu masa jest przykładów na rozłamy z zachowaniem nawet takiej samej nazwy. Chociażby taki dość kontrowersyjny (dla niektórych) zespół Batushka, który po rozłamie ma dwie takie same nazwy. I jak słuchać tej ,,właściwej" dla kogoś wersji? Albo zespół KAT, który po rozłamie był albo zapisywany jako KAT&Roman Kostrzewski (zawsze byłem za nimi) albo KAT. Zupełnie inne zespoły się zrobiły z tego co czytałem po tym wszystkim. Może dla niektórych to ciekawsze jest, więcej muzyki. Sam nie wiem.
Na mnie to raczej nie ma wpływu, bo jak już kiedyś pisałam, piosenki podobają mi się albo nie i z rzadka interesuje mnie wykonawca. Tyle, że nie jestem ostatnim ciemniakiem, tylko takim przedostatnim :-)
UsuńNo fakt. Można powiedzieć, że trochę inaczej szukamy i słuchamy muzyki. Nie mniej raczej nie należysz do bandy ciemniaków, bo znasz Lao Che, Strachy Na Lachy i pewnie parę innych zespołów, które też mi się podobają i je cenię. :)
UsuńA i tak teraz często wracam do Shakina Stevensa i Modern Talking :-)))
UsuńModern Talking zdecydowanie na tak. :)
UsuńA może Formacja Niezywych Schabuf i "Kibel"? :-)
UsuńW sumie to nie wiem. Ostatnio posłuchałem kawałka ,,Czarne Słońce Narodu" grupy Big Cyc. Piosenka czasem może być bez sensu, zwłaszcza w przypadku takich zespołów.
UsuńBardzo podoba mi się piosenka Elektrycznych Gitar pt. ,,Przewróciło się". Jakby o mnie. :)
I o mnie :-) Elektryczne Gitary w ogóle są ekstra.
Usuń:)
UsuńNiczego sobie są. Takie teksty groteskowo-absurdalne w dużej części.
I dlatego je lubię :-)
UsuńNp. "Rapapara" Łydki Grubasa :-)
Dobre są też kawałki Nocnego Kochanka o wampirze wege czy o koniu na białym rycerzu. :D
UsuńNie wierzę, że to napisałeś! Właśnie miałam zamiar wkleić Ci link do Konia na Białym Rycerzu! :-))))
Usuń^_^ Podoba mi się Nocny Kochanek jako suma elementów. Do tego zbliżają się nieco do Iron Maiden, od których wszystko związane z rockiem/metalem zaczęło się u mnie. Ciekawe jest to jak czasem myśli ludzkie chodzą tymi samymi ścieżkami.
UsuńZ piosenek głupich/absurdalnych/bez sensu można dodać zespół Kabanos i solowe działania ich lidera Zenka Kupatasy (żeby nie mylić z innym Zenkiem). Oczywiście o ile lubisz pewną dozę wulgaryzmów w tekstach.
Lubię - nie lubię, w każdym razie w niektórych piosenkach mi nie przeszkadzają.
UsuńW sumie to racja. Zależy od ogólnego wydźwięku, stylu muzycznego itd.
UsuńI aktualnego nastroju odbiorcy :-)
UsuńNo fakt. Wiele elementów się na to składa zapewne.
UsuńJeszcze stopień nadęcia słuchacza - kij w dupie albo jego brak :-)
Usuń:0 (dziób akceptacji czy jakiś taki podobny mi się zrobił). Zwłaszcza do takich kawałków groteskowych czy absurdalnych.
UsuńGroteska i absurd to moja specjalność :-)) Bardzo doceniam ludzi, którzy potrafią coś takiego wymyślić.
UsuńTeż to lubię. Aczkolwiek nie zawsze udaje mi się wymyślić coś w tym nurcie. :) Chociaż staram się.
UsuńNa to trzeba mieć pomysł i trochę właściwej żyłki.
UsuńMoja żyłka się wyczerpała już. :D
UsuńA ja chyba w ogóle jej nie miałam.
UsuńNie mam jak ocenić. Wprawdzie widziałem, że przewijają się Twoje komentarze na znanych mi blogach, jednak wcześniej nie zaglądałem. Może gdzieś w głębi siebie masz jedna chociażby żyłeczkę czy nawet żylulunię :D (co za słowo) tego typu.
UsuńMuszę powiedzieć, że kiedyś nie kumałem za bardzo Latającego Cyrku Monthy Pythona. A z wiekiem coraz bardziej doceniam scenę chociażby z ,,Żywotu Brajana", gdzie trzech (chyba) budrysów wisi na krzyżach i śpiewa piosenkę o szukaniu i patrzeniu na jasną stronę życia. Podobno w czasie premiery tego filmu Szwedzi i Norwegowie (nie pamiętam dokładnie) mieli pewnego rodzaju ,,wojenkę" o niego. W jednym z państw właściwie nie pokazywano go w kinach, jakby w ramach swoistego zakazu moralnego czy coś. W drugim kraju reklamowano go w taki sposób, że w tym drugim państwie nie zobaczysz tego dzieła, co wpłynęło na wzrost zainteresowania. :D
Mnie Monthy Python w ogóle nie rusza.
UsuńNo OK. Mnie ruszają ich pojedyncze rzeczy tak jak ta co wyżej napisałem.
UsuńZ tzw, angielskiego humoru toleruję (i uwielbiam) "Allo, allo!".
UsuńNo tu się zgodzę. Chociaż i tak zawsze w tłumaczeniu gubią się pewne ,,smaczki". Nie mniej pewne rzeczy zostały oddane w sposób niezły np. sposób mówienia policjanta pod przykrywką (moje ulubione to chyba tryp w trymnie czy jakoś podobnie).
Usuń"Trymna? Będziemy grzybać trypy?" :-)
Usuń:D Niczego sobie. I Rene wyjaśniający co i rusz żonie w dość głupkowaty sposób dlaczego po raz kolejny obłapia kelnerki. I to słynne: ,,Ty głupia kobieto" (czy jakoś tam, dawno nie oglądałem).
UsuńJa się posługuję często powiedzeniem Michelle "Słuchaj uważnie, bo nie będę powtarzać!"
UsuńCudowne jest "Helgo, teraz możesz mnie pocałować!" Herr Flicka .
No i kocham na zabój porucznika Grubera z jego małym czołgiem :D
Usuń:D Coś mi się zaczyna układać jeśli o fabułę chodzi. Nie mniej obejrzałem tylko dwa czy trzy sezony. Potem jakoś mi minął szał na ten serial.
UsuńA ja go obracałam w kółko kilka razy.
UsuńKiedyś, dawno, dawno temu, w kółko oglądałam "Krzyżaków" :-)
Nieźle. Mnie chyba najbardziej podobają się rzeczy w stylu ,,Wojny domowej", ,,Daleko od szosy", ,,Alternatywy 4" i tego typu seriale czy filmy.
Usuń"Alternatywy 4" i "Zmiennicy" to mój numer jeden na świecie :-) Powstały później niż "Krzyżacy" :-) "Wojna domowa" jest cudna, podobnie "Podróż za jeden uśmiech", "Wakacje z duchami", "Podróż za jeden uśmiech", "Stawiam na Tolka Banana". Stare, poczciwe seriale dla dzieci i młodzieży.
UsuńJeszcze wszystkich nie widziałem z tych co wymieniasz. Nie mniej jeszcze mam czas na nadrabianie. :)
UsuńMyslę, że masz go całkiem dużo :-)
UsuńMam jeszcze znany wszystkim, obracany pierdyliard razy serial "Czterej pancerni i pies", a ponad wszystko cenię rosyjską produkcję "Mistrz i Małgorzata".
No w sumie czasu mam. Tylko nie zawsze można łatwo znaleźć taki serial czy film do nadrabiania.
UsuńJa bym dodał pierwszą, czarno-białą wersję ,,Szatana z siódmej klasy". Widziałem już całość z dziesięc razy i się nie nudzi. :)
Tak! Popieram. Bo to zawsze jest ciekawe. I ten system pytania... :-)))
UsuńDla mnie dobre też jest jak główny bohater dochodzi do tego, gdzie Francuz schował swój tobołek. I te scenki w bibliotece, skąd spotkany wcześniej chłopak od pół-kolonii miał przynieść dzieło Dantego. :)
UsuńTak, doskonałe :-)
UsuńCzasem się dziwię ile różnych takich rzeczy mieści mi się w głowie. Pamiętam różne scenki z ,,Misia", ,,Seksmisji" i masy podobnych filmów czy seriali. Czasem nawet mówię, że mam łeb jak sklep wielki i pojemny. :D
UsuńNo bo to tak jest z filmami. Obrazy, dialogi, gagi pchają się do pamięci.
UsuńW sumie jeśli są dobre, to dlaczego nie. Pytanie tylko czy wystarczy miejsca na ważniejsze treści. :)
UsuńJeżeli chodzi o mnie, to filtruję. Spokojnie mieści się to, co powinno, a resztę odcedzam :-)
Usuń:D To ja muszę dołożyć sobie kości pamięci, porównując do komputera mą dynię.
UsuńNa pewno ją gdzieś masz, pogrzeb najpierw w głowie i jej poszukaj :-))
UsuńCzasem zapominam jakichś faktów. Może da się usunąć jakoś niepotrzebne już dane. Hmmm...
UsuńNo co Ty? Przecież wszyscy zapominają różne rzeczy. To normalne.
UsuńAle czasem te fakty są mi w jakieś chwili potrzebne. Widocznie moja pamięć operacyjna się starzeje powoli.
UsuńWszystko się starzeje, taki los i nie ma co się przejmować.
UsuńNo w sumie. Kiedyś nie wyobrażałem sobie, że można mieć 30 lat. A dziś myślę tak samo jak można mieć np. 60-70. Widocznie taka perspektywa odległa w czasie tak działa na człowieka dziwacznie.
UsuńPamiętam lata, w których myślałam, że osiemnastka jest jeszcze w tak dalekiej przyszłości, że aż wydawała się totalnie abstrakcyjna i nieosiagalna.
UsuńJa w pewnym momencie podstawówki to uważałem gimnazjalistów (gimnazjum było w tym samym budynku co moja podstawówka) za niemal dorosłych. A ludzie po 20-tce byli dla mnie starzy. A potem wszystko się przesuwało, do momentu jak wyżej opisałem.
UsuńGdy chodziłam do liceum, myślałam, że moja polonistka jest potwornie stara i prawie stoi nad grobem. Tymczasem okazało się, że miała wtedy 10 lat mniej niż ja teraz :-)))))
UsuńA ja się za starą nie uważam :-)
UsuńWłaśnie tak to jest, wszystko zależy od naszej sytuacji, to wpływa na ogląd całości.
UsuńW sumie też się nie uważam za starego. :D 32 lata, to jeszcze wiek niczego sobie. Zresztą w dzisiejszym świecie wiek aktywności największej dla ludzi przesuwa się i przesuwa.
...i przesuwa, i przesuwa, i przesuwa...
UsuńWysłałam Ci zaproszenie na Facebooku :-)
:) Dzięki. Zaraz zobaczę i odpowiem.
UsuńW końcu dla każdego to przesuwanie się kończy na dobre. Oby jak najpóźniej i jednocześnie w dobrym zdrowiu na przykład.
Na przykład. Pochodzę z długowiecznej rodziny, więc może mi się uda...
UsuńMoja Babcia zmarła w wieku 93 lat. Niestety ostatnie dwa lata nie wyglądały najlepiej, bo już leżała po złamaniu nogi. Druga Babcia żyła 89 lat. Więc jest dla mnie też jakaś nadzieja na długowieczność (chociaż statystycznie mężczyźni żyją krócej).
UsuńNadzieja jednak jest!
UsuńTak jest, chociaż czasem masz chwilową amnestię w postaci jakiejś radości, chwili szczęścia, czy zachwytu.
OdpowiedzUsuńTo nie amnestia - co najwyżej przepustka na kilka godzin.
UsuńStarszy całe życie walczył, często boleśnie, o to "więzienie" i był prawdziwym "mistrzem świata w radości". Żył tak, jakby jutra miało nie być, jednocześnie planując je z wielkim rozmachem. I bądź tu Panem Bogiem ;) :( i "daj każdemu to, czego mu w życiu brak".
OdpowiedzUsuńPrzytulam mocno. Nie chcę żebyś cierpiała.
Dziekuję za przytulenie. Gniję sobie w tym więzieniu i tłukę głową o cztery ściany celi.
UsuńWiersz przejmujący niezwykle i oczywiście wierzę Ci, że tak czujesz. Sam osobiście odbieram życie inaczej: Jako wolność, którą mogę się cieszyć i z czego skwapliwie korzystam. To po śmierci nie będę miał wpływu na nic, nawet na to, co się stanie z moim truchłem. A teraz...? Ograniczają mnie jedynie prawa przyrody zostawiając więcej swobody, niż jestem w stanie wykorzystać. Przynajmniej na tę chwilę.
OdpowiedzUsuńFajnie masz :-) Serio. Zazdroszczę, że tak potrafisz.
UsuńJa przynajmniej nie narzekam... i nie traktuję śmierci, jak uwolnienia, raczej jak niechcianą przeszkodę ostateczną, tzn. jak już nieodwołalnie odwalę kitę, to nie zrobię więcej rzeczy, na które mam ochotę. Nie czuję lęku przed śmiercią, lecz złość, że przerwie mi coś fajnego, a ja nie będę mógł nic z tym zrobić. Potrafię jednak sobie wyobrazić taką sytuację, gdybym traktował śmierć jak uwolnienie, bo gdy miałem raka i guz rozwalał mi kręgosłup uciskając w nim wszystkie nerwy naraz, to ból był taki, że gdyby mi go lekarze w końcu nie zlikwidowali (bólu, znaczy się), nie chciałbym z nim żyć. Najpierw jednak bym z nim walczył, bo już zdarzało mi się go kilka razy pokonać i znów było dobrze.
UsuńRozumiem, o czym piszesz. To jest podejście bardzo racjonalne.
UsuńZawsze, gdy o tym myślę, imponujesz mi swoją waleczną postawą wobec choroby. Ja bym pewnie poddała się i umarła zaraz po diagnozie.
Wiesz, to lekarze za mnie walczyli, a także pielęgniarki, pomocnicy medyczni, dietetycy, pracownicy socjalni, nawet sprzątaczki i kucharki, czy kurierzy. Ja starałem się tylko przypilnować swojego interesu ze szczególnym uwzględnieniem diety i ćwiczeń, bo bez nich bym nie miał szans przeżyć. Jeśli więc jakaś jest moja zasługa, to przypilnowania wykonania zaleceń medycznych - dużo to i mało, zależy jak na to spojrzeć.
UsuńTo bardzo dużo. W czasie choroby nie jest się w szczególnie świetnej kondycji psychicznej, niektórzy tracą wolę walki i poddają się. Ty ani nie straciłeś hartu ducha, ani nie przestałeś walczyć - bo takie pilnowanie przestrzegania zaleceń to też jest walka, wymaga wysiłku.
UsuńSami siebie karzemy najbardziej, ze strachu, z braku wyboru, z poczucia obowiązku, z przyczyn obiektywnych.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie ma światów alternatywnych...
Pan prezydent niestety Cię nie ułaskawi :-(
Ani nie ułaskawi, ani nie "uniewinni" :-)
UsuńTo jest pytanie: czy można rzeczywiście odbierać życie jako wolność. Wolność wyboru? No bo wybór zawsze jest. Tylko najczęściej między mniejszym a większym złem...
OdpowiedzUsuńŻycie to możliwość przeżycia tych dobrych i tych złych chwil.
UsuńMamy wolność wyboru tylko często bywa ona uwarunkowana przez osoby, które stają na naszej drodze oraz różnego rodzaju wydarzenia.
Wybór jest. Miedzy stolcem a gównem.
UsuńAsenato, co możemy wybierać? O czym decydować? O kolorze majtek, jakie rano włożymy na siebie? O tym, jaką zupę ugotować? W najważniejszych sprawach nie mamy wyboru, mamy tylko iluzję wolności.
UsuńNasze ,życie to ciągłe stawanie na roztaju dróg.
UsuńMusimy dokonać wyboru
Czy dobrego przekonamy się za jakiś czas
Najczęściej nie ma dobrego wyboru i trzeba wybierać to, co jest. Czyli całe g...
UsuńWszystko zależy o jakie wybory chodzi.
UsuńO ważne, życiowe, a nie o pierdoły w stylu zupy i majtek.
UsuńSą wybory dnia codziennego i wybory poważne.
UsuńBez znaczenia na przykład dla mnie jaki majtki kolor mają.
Jeżeli chodzi o wybory życiowe, sami z reguły o nich decydujemy .
Ale powtórzę
"Mamy wolność wyboru tylko często bywa ona uwarunkowana przez osoby, które stają na naszej drodze oraz różnego rodzaju wydarzenia."
W momencie podjęcia decyzji mamy nadzieję, że jest ona dobra.
Dopiero po czasie przekonujemy się jak to tam jest naprawdę.
Nieprawda. W wielu wypadkach po prostu nie dostałam wyboru, niezależnie od tego, co chciałabym wybrać.
UsuńBiorąc za przykład nielubianą pracę. Masz wybór: odejść albo zostać. Jeśli odejdziesz, masz wybór: szukać innej lepszej albo zdać się na opiekę społeczną 😉 Jeśli będziesz szukać innej, masz wybór: do skutku albo brać pierwszą lepszą. I tak dalej i tak dalej...
UsuńNie mam wyboru, bo opieka społeczna mi nie pomoże. Innej szukam od kilku lat. Ale tu jest Podkarpacie...
UsuńNawet patrząc nas świat przez kraty, dostrzegamy skrawki nieba.
OdpowiedzUsuńChyba że niebo zasłania brudny mur z naprzeciwka.
UsuńWtedy trzeba mieć nadzieję, że mur się sam rozsypie
UsuńLub go rozwalą
Taaa... Takie rzeczy to tylko w baśniach.
UsuńCóż nam pozostało ,tylko wierzyć w baśnie.
UsuńPozostało nam? Nie uważam, żebym musiała wierzyć w baśnie.
UsuńNie musisz.
UsuńJeżeli nie jest Ci potrzebna okruszyna nadziei.
Jest mi potrzebny cały wagon nadziei, co nie oznacza, że nie jestem realistką.
Usuńktóre kraty są realne, a które urojone, iluzoryczne, tworzone przez nasz umysł jedynie?... nie zawsze i niekonieczne jasna bywa odpowiedź na to pytanie...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Nie zawsze i niekoniecznie, zgadza się.
Usuńpodobno siedzącemu wystarczy dać dobre zajęcie i jak go porządnie wciungnie, to zapomina, że siedzi...
Usuńmam znakiem tego plisa: zamawiam "duby smalone", etymologię frazy i co to są te całe "duby", w ramach cyklu "Językowe to i owo" i w ogóle łaknę nowego odcinka :)
Zdaje się, że "duby smalone" już były. Zaczekaj, zaraz sprawdzę.
Usuń* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Jest. O, tutaj było:
https://szprotki-we-wlosach.blogspot.com/2023/11/85-duperele-i-inne-duby.html
okay, to sorry... bo jakoś tak mi takoś się zestakosiowało, że nie było, a było, bo to prostu tak czasem jest, LUZ :) :*
UsuńLuz, mnie samej się pierdaczy, co było, a co nie.
UsuńToc to lepsze niz zaklecie: Sezamie otworz sie! Chce wyjsc!
OdpowiedzUsuńJa pierdysiam taki sezam :-)
UsuńZawsze uwazalam przesyt za cos ... nudnego a niedosyt za motorek napedzajacy zycie. Kraty. Zalezy jak na nie spojrzec: zamykaja lub sprawiaja poczucie bezpieczenstwa. Wazne aby samemu wybrac strone kraty!
UsuńA jeżeli nie ma możliwości wyboru?
UsuńTo sie nie wybiera ale to pozostawienie bez wyboru tez okazuje sie wybiorem. Wiem takie maslo maslane ale zycie ani nasza glowa to nie próżnia doskonala. Jest tez cos takiego jak pogodzenie (sie)???? A tam wiele wyborow :)))).
UsuńPogodzenie się to nie wybór, to konieczność wymuszona.
UsuńAle, ale, ale daje mozliwosc do nastepnych wyborow, rowniez tych niemozliwych. W innym przypadku to walenie glowa w mur, glowa boli i zostajemy jeszcze z wiekszym problemem, mozliwosc wyboru rowna sie zeru bo nie chcemy znalezc drogi , ktora ominie lub przeskoczy przeszkode. Stoimi w miejscu z bolem i poczuciem niemocy.
UsuńPoczucie niemocy i niemożności nie bierze się z nieszukania drogi omijającej przeszkodę, tylko z twardych faktów i realnych niemożliwości.
UsuńMur murem stoi. I basta! Realne fakty.
UsuńMur można by rozebrać albo zburzyć - to jest teoria. W praktyce najpewniej załapałoby się wyrok za wandalizm :-)))
UsuńMozna. Nie wiem czy to wandalizm jak mur jest wlasny?
UsuńMożliwe, że nie, ale za to samowolka budowlana :-)
Usuń/szeptem teatralnym/ ... i gdy taki mur jest tylko symbolem :/. Samobiczowanie?
UsuńNie. Okrucieństwo faktów.
Usuń/krzyk/... i duza wyobraznia!
UsuńTylko realia. Czyste kryształowo.
Usuń/bardzo delikatnie pytam nie tylko do Ciebie Frau/ Czy wspolczesny czlowiek jest przygotowany na porazki zyciowe, ktore wystepuja tak samo czesto jak poczucie sukcesu?
UsuńWspółczesny młody zupełnie nie jest. Byle co go przewróci.
UsuńMlody to 14-80 lat? Mam na mysli czlowieka zyjacego po II ws. Po osimdziesiatce to mozna juz miec problemy z pamiecia. Do 14 sa same porazki.
UsuńJa akurat miałam na myśli współczesne młode pokolenie nastolatków i dwudziestoparolatków. Mających same prawa i przywileje (a także roszczenia), wychuchanych w pluszowych warunkach
Usuńnie porozmawiamy,
OdpowiedzUsuńja jestem głodna życia,
lubię swoje życie i lubię żyć...mnie śmierć przeraża. i to w jaki idiotyczny sposób jest to wszystko poustawiane...
Kluczem do "nie porozmawiamy" jest "ja lubię swoje życie". Nawet Ci się nie dziwię, masz wszystko, czego nie mam ja.
UsuńZapomniałam napisać że tekst bardzo dobry i zdjęcie.
UsuńTo zależy czego chcemy od życia. Mnie wystarcza to co mam. Ale gdy zacznę się porównywać z ....to mnie może przerosnąć. Grunt to sobie poukładać w głowie. Nie wiem czego ci brakuje tak na prawdę. Masz dzieci, masz pracę masz dach nad głową masz przyjaciół zdrowie zdrowy rozsądek poczucie humoru😀😀 masz talent pisarski, masz wolność, masz bardzo dużo Frau.
Jesteś fajną kobietą
UsuńNie porównuję się, po prostu wszystko, na czym mi w życiu zależało, leży i kwiczy.
UsuńP. S. Ale fajna to jestem, nie ma co :-)))
UsuńOdbywamy karę która jest dla nas piekłem, ale ci którym udało sie stąd uciec są jakąś niewielką nadzieją że kiedyś i my czmychniemy.
OdpowiedzUsuńAlbo odsiedzimy swoje do końca.
UsuńProblem w tym że ów koniec to zazwyczaj nie koniec wyroku, ale koniec wszystkiego. To jak dożywocie w szarej celi swojej psychiki.
UsuńNo właśnie. Ucieczka z więzienia to z kolei przedwczesny koniec. I tak źle, i tak niedobrze.
UsuńNajgorsze jest to, że siedzimy w tym więzieniu kompletnie za nic i nawet nie mieliśmy szans na obronę przed tym wyrokiem, tylko zarobiliśmy nim w głowę.
UsuńWiesz, trafiłeś w samo sedno. Ja sobie od lat zadaję pytanie "za co to?" i "dlaczego właśnie ja?". Nie ma nikogo, kto by udzielił miarodajnej odpowiedzi.
UsuńMam wrażenie że depresja jest sumą nieodpowiednich ludzi na drodze naszego życia.
UsuńSpotkałam wielu takich. Męża, partnera, paru innych chłopaków, dyrekcję, sąsiadów, przyjaciół, którzy nigdy nimi nie byli...
UsuńJa niestety też i gdyby nie ci "ludzie" to dziś bym o depresji jedynie czytał nie mając świadomości czym naprawdę jest. A tak budzę sie o trzeciej rano i witają mnie podszepty mojego demona. Niestety nie mamy wpływu, albo raczej niewielki, na to kogo w życiu spotykamy.
UsuńNie mamy również wpływu na to, co zrobią ci ludzie.
UsuńSzkoda że nikt nie ma wypisane na łbie jakim jest człowiekiem. Było by łatwiej omijać szerokim łukiem tych złych...
UsuńNajwięcej pluję sobie w brodę, że wyszłam za mąż za to kuriozum. Związku z R. nie żałuję, ani chwili, mimo że zawdzięczam mu spory kawał choroby. Gdyby można było cofnąć czas, znowu weszłabym w to bez wahania.
UsuńPrzynajmniej po R. zostały fajne wspomnienia... Żeby tak kuźwa można było powymazywać z głowy to co złe, a zostawić tylko to co dobre... Ale takiej usługi jeszcze rodzima medycyna nie oferuje.
UsuńMam więcej fajnych wspomnień, tylko że... to są wspomnienia, przeszłość. Tego już nie ma. A w zamian jest syf.
UsuńA co gorsza na horyzoncie przyszłości zbyt wielu barw nie widać. Może gdyby w człowieku było więcej nadziei...
UsuńNie wiem, co zrobić. Na mnie jakaś kropelka nadziei wstąpiła jakoś tak od czasu sanatorium. Prześladuje mnie myśl, że ten rok będzie dla mnie łaskawy.
UsuńTrzymam kciuki żeby faktycznie tak było. Patrzę na poprzedni rok który naprawdę przemłucił moją psychę i myślę sobie że gorzej to już kuźwa być nie może... I obym się nie mylił... Tyle tych parszywych lat było, że choć jeden dobry nam sie należy!
UsuńWiesz, coś było niedobrego w 2023. Moja wiecznie optymistyczna mama ledwo przetrwała jesień i zimę, ja miałam największy i długotrwały zjazd stulecia. Tylko sanatorium mi się udało.
UsuńNie umiem tego wytłumaczyć, ale mnie sie ten rok wydawał...duszny... Dobrze że już sie skończył i mam nadzieję że ten, choć z kiepskim początkiem, coś dobrego jednak przyniesie. Nie mówię o całkowitej zmianie, nie mówię o jakimś mega szczęściu, ale żeby było choć trochę lepiej...
UsuńTo "trochę lepiej" to bardzo dużo. Czuję to po sobie. I tego Ci nieustająco życzę.
UsuńDzięki. W tej szarości każdy promyk słońca przynosi ulgę.
UsuńWłaśnie mamy drugi dzień wiosennej pogody. Wróciłam od lekarza podniesiona na duchu.
UsuńNo i super. U nas też iście wiosennie, choć rankiem na trawie był szron. Kto wie, może z wiosną i mnie się choć trochę polepszy...
UsuńNa pewno. Światło słoneczne sprzyja wytwarzaniu serotoniny.
UsuńNo nie wiem. Jestem bezradna wobec Takich słów. Pisane pewnie w strasznie podłym nastroju. W największym dole przychodziły mi do głowy różne myśli, te o śmierci też. Ale jak już parę razy pisałam, mam pozytywne nastawienie do świata ( do świata, do ludzi coraz mniej), jestem optymistką. W każdej strasznej sytuacji życiowej, a miałam ich sporo, racjonalizowałam, wartościowałam i szukałam, czasem rozpaczliwie, tych dobrych stron sytuacji. Człowiek nie raz sobie poryczy, zadaje sobie to samo pytanie, który Ty sobie zadajesz- dlaczego mnie to akurat spotyka?, a potem jakoś otrząsa się i do przodu...
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, ze ten wiersz to chwilowe wyrzucenie z siebie nastroju bardzo podłego.
Nie znam, Twoich wierszy, ale zapytam- czy masz jakieś świetliste, promieniste i uśmiechnięte?
A to ciekawe pytanie! Chyba usiądę i zacznę czytać. Jak znajdę, to obiecuję - napiszę :-)
UsuńO, znalazłam!
UsuńSzczęście
Słońce
świeci jednakowo dla wszystkich
Świeża zieleń
śpiew ptaków
błysk rybiej łuski
pachnące powietrze
wciąż jeszcze są za darmo
Nikt mi ciebie nie odbierze
mewo
z widokiem na ocean
I jeszcze jeden.
UsuńKolor nieba
październikowe słońce świeci oślepiająco
niebo uśmiecha się do ciebie czystym błękitem
maszerujesz przez most
strząsając z siebie resztki snu
idziesz do pracy niepewna
czy chce ci się płakać
czy też ten jasny, ciepły, pogodny dzień
zwiastuje ci radość
- o, jak pięknie! – słyszysz nagle
i odwracasz głowę w lewo
to mijająca cię kobieta w nieokreślonym wieku
uśmiecha się do ciebie i prawie krzyczy
- jak pięknie pani w tym niebieskim!
zaczyna do ciebie docierać
to nie komentarz do pięknej pogody
to rzucona w twoim kierunku szczera
bo bezinteresowna
uwaga
odwracasz się szybko
z uśmiechem odkrzykujesz
- dziękuję!
już wiesz,
kolor nieba przesądził o wszystkim
postanawiasz
dziś będziesz szczęśliwa.
I jeszcze jeden.
UsuńJesień
Karotenoidy, ksantofile,
fotosynteza chlorofilowa…
Skąd się ich wzięło tutaj tyle?
Kto wszystkie te liście pokolorował?
Jesienne słońce, jesienne liście,
jesienne niebo, jesienny deszcz,
jesiennych winogron fioletowe kiście,
jesienny nastrój – bo jesień już jest!
I jeszcze raz.
UsuńWszyscy Święci
długie szeregi świętych
to nie postacie w białych szatach
i z lilią w ręku
nie stroją się w złote aureole
nie niosą światła
z anielskim chorałem w tle
nie mieszkają na cukierkowych obrazkach
ani w opasłych tomach
średniowiecznych hagiografii
nie ma ich w pysznych kościołach
ani na skromnych cmentarzach
święci
mają ciepłe uśmiechy cierpliwych babć
lepiących pierogi przy drewnianych stolnicach
wypuszczają zamyślone kółka dymu
z ust dziadków
smarują kremem Nivea
ręce spracowanych ciotek
smażących konfitury
piorących w zimnej wodzie
na klęczkach
podnoszących paprochy z dywanu
palcami oplecionymi różańcem
święci
czuwają cicho
nad chorymi dziećmi
głaszczą psy
karmią ptaki
okruchami chleba
i ludzi
okruchami miłości
I wiem, że jest ich jeszcze parę sztuk (na paręset) :-)
UsuńFrau, jesteś wielka. Przecież to piękne rozświetlone wiersze. Poezję tworzy się pod wpływem chwili, nastroju- czytam i widzę, że masz tych jasnych chwil sporo i trafnie potrafisz je opisać.
UsuńJa na Twoim miejscu, w chwilach smuty, czytałabym sobie te zwrotkę:
- o, jak pięknie! – słyszysz nagle
i odwracasz głowę w lewo
to mijająca cię kobieta w nieokreślonym wieku
uśmiecha się do ciebie i prawie krzyczy
- jak pięknie pani w tym niebieskim!
I dopisywałbym: Jakie piękne ma pani dziś oczy, czyste, świetliste,
Jaką piękną ma pani twarz,
W komentarzach powtarza się fraza- sami sobie tworzymy nastrój ( a jednak, bo otoczenie próbuje nam go narzucić, ale to my decydujemy o tym czy damy sobie to zrobić) i jest to prawda- damy się ponieść, czy nie damy.
Jak sobie szybciutko coś fajnego pomyślimy, coś dobrego, to już ten nastrój nie ma takiego działania.
No wiem... deprecha jest wszechmocna, smutne wiersze są też potrzebne, ale ... proporcja powinna być zmieniona na +:):)
Dzięki Frau za te wiersze, które sprawiły, że jestem pogodniejsza dzisiaj.
No masz Ci los. Serio spodobały Ci się te gnioty? To jedne z pierwszych, nie byłam wtedy jeszcze "wyrobiona" :-) A wielka to owszem, jestem. Ma się te gabaryty!
UsuńNo jasne, to wieczne niedocenianie siebie. Kurde.....Frau......podobają mi się i to bardzo. Nie mam pojęcia, co znaczy "jeszcze niewyrobiona", ale domyślam się, że chodzi Ci o warsztat. A czy koniecznie musi on przy pisaniu na spontanie wiersza być? To jak ze sztuką, malarstwem, haftem, rzeźbą, każdy ma swój indywidualny styl i niech w nim trwa.
UsuńNo i sobie trwam. Od czasu do czasu wpada nagroda w ogólnopolskim albo międzynarodowym konkursie i bardzo mnie to podnosi na duchu.
UsuńGratulacje:):) Teatru napisała Ci, co jeszcze powinno Cie podnosić na duchu:):) I czy na pewno wszystko to, na czym Ci zależało, a się zawaliło, było tak bardzo ważne, że świat bez tego poszarzał? Nie wiem, ale z wiekiem coś, co było ważne, nagle okazuje się, że było funta kłaków warte, a człowiek niepotrzebnie to rozgryzał i dołował się. Ale... pewnie też już nad tym myślałaś.
UsuńDosyć często, kiedy mi źle, właśnie podsumowuję życie i jednak wychodzi mi więcej plusów, chociaż one są takie banalne, przyziemne np. nie było wielkiej miłości, choć żal po człowieku przyćmił mi sporo lat, nie było udanego małżeństwa, choć wydawało się wszystkim dookoła, że jest wspaniale... nic tylko siła sugestii, pewne zagrywki, wmawianie i stwarzanie pozorów. Piszę o tym, bo uświadomienie sobie takich rzeczy bardzo pomaga- czy aby to było tak, jak ja sobie ciągle wyobrażałam i wmawiałam (wmawiano mi).
Te mury? Trzeba cegiełka, po cegiełce rozbierać, powoli, ale systematycznie a z nich budować ławeczkę, bo trzeba na niej siąść i wystawić twarz do ciepłego słońca- cieszyć się wolnością osobistą i tym, co dobre w życiu, osobistym życiu.
Czy już pierniczę trzy po trzy?????:):):):):)
W żadnym razie nie pierniczysz :-))
UsuńTeatru ani nikt inny nie zna mojego życia ani moich prawdziwych bolączek. Z grubsza rzecz biorąc, ludzie dzielą się na zadowolonych z życia i niezadowolonych. Ja należę do tych drugich. Moim jasnym promyczkiem był mój szeroko pojęty dom rodzinny. Ten wiersz "Wszyscy święci" to o tych, którzy tworzyli mój szczęśliwy dom, szczęśliwe dzieciństwo i pierwszą młodość. Ale to już nie wróci...
U mnie nie tylko "zawaliło się", ale codziennie się wali. Depresja nie popuści, dopóki nie ustaną przyczyny.
Hmmmmm.... masz diagnozę, znasz przyczyny i tylko pomóc nijak.
UsuńBardzo chciałabym i wiesz.... a ponieważ napisałaś, że lubisz przytulanie, to przytulam i myśle ciepło o damie z niebieskimi dredami:)
Mam diagnozę, mam leki, mam psychoterapię. I o kant dupy to wszystko potłuc, dopóki jest jak jest. A na zmianę nie ma szans.
UsuńNie chce drążyć, bo to bardzo osobiste i bolesne sprawy. Myślę, że trzeba czasu, a jak uważasz, że już dosyć go było i nic, to.... no nie wiem. Ja też długo wyłaziłam z tego i tak do końca z tego się nie wychodzi. Tylko takie wahania pozostają- raz dobrze, raz gorzej, a raz kompletne dno. Nauczyłam się odczytywać kiedy nadchodzi paskuda. Wtedy walczę. Niestety, nie potrafię pisać wierszy i przelać w słowach to, co wtedy czuję.
UsuńW każdym razie , mam nadzieję, że ... eh... znów jakieś banały się cisną... no przytulam i tyle:)
Srał pies bolesne sprawy. Mam ich po dziurki w nosie! Dziś mam jakby lepszy dzień, a w ogóle to zaraz na początku roku ogarnęło mnie dziwne przekonanie, że ten rok będzie dla mnie dobry. Nigdy dotąd takiego przekonania nie miałam. Chcę w nie wierzyć.
UsuńOpisujesz dobrze mi znane stany, niech je szlag.
Niech je szlag i oby ten rok był zgodny z Twoim przekonaniem... że tak powiem: Jesteś tego warta:):):):):):):)
UsuńZawsze się waham, bo tak mi sie wydaje, że skoro mam, co mam, to znaczy, że nie zasługuję na nic lepszego, jestem odpadem i zerem.
UsuńNigdy nie szłam w tym kierunku- mam to, co mam, bo sobie wypracowałam, obojętnie psychicznie, czy fizycznie. I chodzi o te paskudne chwile w przeszłości, w końcu to ja podejmowałam decyzje nie mając pojęcia czy będą dla mnie szkodliwe, co się okazywało dopiero po jakim czasie, kiedy spustoszenie już się dokonywało..
UsuńI żeby nie było, mam garb w postaci toksycznej rodziny. Nie myślałam i nie myslę, że zasługuję na coś lepszego, ale też nie myślałam, że nie zasługują. Jak mam super doła, gigant doła, to mówię sobie do czego dobrego w życiu doszłam własnymi rencyma i rozumem, bo mając 36 lat zostałam wdową z dójką dzieciaków. A potem było tylko albo niezbyt dobrze, albo źle, albo bardzo źle. Dźwigałam się i szłam dalej, bo musiałam ten cały cyrk unieść sama.
Ale dopadła mnie ta cholera tak czy siak. I tylko Jaskół, który się pojawił w moim życiu, mnie uratował, bo mnie już naprawdę zabrakło sił. Ale nadal nie mówię, że na niego zasłużyłam, czy nie zasłużyłam. Chyba nie należy tak stawiać sprawy, bo to właśnie jest negatyw.
Co to w ogóle znaczy"zasłużyć sobie" i kto ma prawo oceniać to? Wkurzyłam się teraz na takie stawianie sprawy, bo to następne wmawianie osobie takiego zasłużyłeś, nie zasłużyłeś. A zaczyna się już we wczesnym dzieciństwie.
Tak sobie myślę, że może i Ty spotkasz taką osobę, która powolutku, cierpliwie pomoże Ci wyjść z tego cienia.
Mnie to spotkało po 16 latach "samotności".
Ja wiem, że to niekoniecznie tak, jak o sobie myślę. Nawet często się dziwię temu, że osoby brzydsze ode mnie, głupsze ode mnie itd. mają to, czego mnie brakuje, ale tłumaczę to sobie wtedy tak, że widocznie mam przerost mniemania o sobie i te osoby nie są wcale ani brzydsze, ani głupsze, ani bardziej wredne :-). Ale to, że wiem (z psychoterapii), nie oznacza, że czuję.
UsuńMoże cokolwiek wyjaśni Ci fakt, że jestem ofiarą przemocy psychicznej.
Oczywiście, że mi wyjaśnił. To jest chyba najpaskudniejszy rodzaj przemocy. I faktycznie wychodzi się z tego strasznie długo, o ile w ogóle. A jak się wychodzi to etapami, niektóre sprawy jednak ciągle w podświadomości ćmią, jak ząb obolały. Już zapominasz, a tu bach... eh....I jeszcze, porównywanie do innych, tego też nie zawsze można uniknąć, dlatego to też jest trudne- wyjście z tego. Zwłaszcza, i znów to powtórzę, żę i szkoła, i rodzice, i inni ciągle stosują porównywania do innych. Takie ciągłe wbijanie człowieka w poczucie winy, bo rzadko mówi się odwrotnie- Ty jesteś fajny, nie tak, jak np. Jasio. Mówi się- Popatrz, jaki jest Jasio fajny, a ty jak się zachowujesz ? A potem człowiek sam stosuje to wobec siebie mechanicznie.
UsuńWywaliłabym to porównywanie negatywne tak samo, jak to "zasługujesz".
Mają to, czego Ci brakuje? A może one Tobie zazdroszczą, bo masz to, czego im brakuje? To takie już akademickie dyskutowanie:) Ale czuję Twoje rozterki, są takie bardzo mi bliskie...
Mam nadzieję, że Cię nie zanudziłam moimi wpisami.
Nie nudzisz, skądże znowu.
UsuńNie zazdroszczą, bo nie mają czego. Ja nie mam niczego, czego można by mi zazdrościć.
Rodzinę mam cudowną, która zawsze była ze mnie dumna. Do 25 roku życia wszystko było ok. A potem mój (eks)mąż przeprowadził na moim organiźmie wiele umiejętnych operacji, które skutecznie ten stan wyrugowały.
No i klops, bo jak mogę Cię zrozumieć, na ile to jest możliwe, i czuć stan Twojej duszy, to dalej jestem bezradna. Wiem jak działa przemoc psychiczna, ale w psychikę osoby prześladowanej wchodzi się na tyle, na ile ona pozwoli. I pomaga się na tle, na ile ona pozwoli.
UsuńDalej nie potrafię, bo zdaję sobie sprawę, że moje próby nastawienia Ciebie na pozytywy, mogą być nachalne i upierdliwe, a przecież nie o to nam w tej dyskusji chodzi. To może w pewnym stopniu działać, ale łatwo jest przekroczyć granicę i zniechęcić do przyjmowania takich słów.
Wiedz, że myślę o Tobie, o Twoim stanie duszy tyle, na ile pozwala mi wiedza o Tobie:) I ciągle przytulam, :):):):) Dziwne są te słowa o przytulaniu, ale w realu tak zrobiłabym.
Na siłę nie da się na nic nastawić. Jestem odporna na samooszukiwanie się. Natomiast za przytulanie nieustająco dziękuję i w ogóle - przytulania nigdy dość! :-))
UsuńNaprawdę, Frau Be, nie wiem, co tu napisać. Mnie się wydaje, że część z tych murów i krat budujemy sobie sami, i nawet je konserwujemy i pielęgnujemy, nie zawsze będąc takiej sytuacji świadomymi.
OdpowiedzUsuńChciałabym, byś mogła cieszyć się życiem. Należy Ci się.
Te mury wybudowały przede mną realia życia, a ja nie jestem w stanie ich zwalczyć, bo nie ma na to sposobu.
UsuńRzeszowianko znad Wisłoka - przytulam Cię serdecznie... bo nie wiem co mam napisać...
OdpowiedzUsuńJa zawsze jestem chętna do przytulania, więc to jest najlepsze :-)
UsuńNie wiem co napisać... Po przeczytaniu wiersza ogarnęło mnie przygnębienie, smutek...
OdpowiedzUsuńZawsze zza krat można zobaczyć w końcu promyk słońca, nawet jeżeli blisko jest brudny mur. Kiedyś w końcu ktoś go zburzy...
Pozdrawiam nadzieją na pogodny luty
Możliwe też, że nie zburzy go nikt.
UsuńCiekawa próba wiersza. Bo ogólnie sam przekaz i wiezienie życia musi być prawdą, natomiast myślę, że ludzie będący faktycznie w więzieniu, inaczej by opisywali stan tego miejsca...
OdpowiedzUsuńFakt. Z tym, że nie jest to "próba wiersza", tylko wiersz nagrodzony w konkursie ogólnopolskim.
UsuńA ja z innej beczki: dorwałam bezę z kremem kawowym. I nie w Ciechocinku:))). Była obłędna. Niestety.
OdpowiedzUsuńDzisiaj wciągnęłam bezę z kwaśnym kremem owocowym - arcypycha!
UsuńMroczne to klimaty a świat taki "wesoły" przecież!
OdpowiedzUsuń"Wesoły" jak sto choler :))
UsuńCzy Twoja córka też pisze wiersze? Jeśli tak, jaka jest ich tematyka?
OdpowiedzUsuń