Słowa
i wyrażenia, których nie lubimy. Denerwują, wkurzają, złoszczą. Wywołują
reakcje alergiczne, budzą agresję. Odpychają, odstręczają, drażnią. Chyba każdy
ma takie na swojej czarnej liście. Moja córka na przykład reaguje
żywiołowym wstrętem na określenie „celem” używane zamiast „w celu”, choć
obie konstrukcje są stylistycznie poprawne. Na mojej czarnej liście
figurują słowa-śmiecie, które znalazły się w języku w sposób
nieuprawniony, ale nie tylko takie, bo także utworzone zgodnie z zasadami
polskiego słowotwórstwa. Największą odrazę budzą we mnie:
-
barber,
-
barista,
-
brafitterka,
-
dedykowany (w nowomodnym znaczeniu),
-
destynacja,
- dizajn,
-
fidbek (ki diabeł?)
-
floł (co to w ogóle jest?),
-
galeria handlowa,
-
iwent,
-
krindż,
-
projekt (we współczesnym, nieznośnym znaczeniu),
-
ubogacać,
-
uprać,
-
uprasować,
- rodzic.
Jestem
ciekawa, jakie słowa bądź wyrażenia doprowadzają Was do szału. Zaznaczam,
że nie chodzi mi o kwestie poprawnościowe – tym poświęcimy ewentualnie
odrębny rozdział.
Cala korpo-mowa, jakies BRIFINGI i temu podobne. Poza tym EPICKI. GENERALNIE. No i w ogole naduzywanie angielszczyzny i snobowanie sie na intelektualiste.
OdpowiedzUsuńZapomnialam jeszcze o UBIERANIU plaszcza czy butow.
UsuńW całości popieram.
UsuńZ tym, że to ostatnie ('ubieranie") to temat na inny rozdział.
UsuńPower...-mam power- doprowadza mnie do szału
OdpowiedzUsuń-wow ..efekt wow- też jak wyżej...
Wszystkie te anglośmiecie są do bani.
UsuńBroniłabym słowa projekt (choć nie już samego zjawiska). W tej chwili wiele firm pracuje na ograniczonym w czasie projekcie, a nie na procesie.
OdpowiedzUsuńTakże barber u nas ma swoiste znaczenie i też jestem mu przychylna. Wolę go od golibrody :)
Drażni mnie natomiast barista (gdzie się podział poczciwy (?) barman? ), dizajn (wolę jednak własny styl :) ) oraz research.
Ale barista to nie to samo co barman, nie mozna tych okreslen uzywac zamiennie.
UsuńKiedyś nie było baristów, a mogłam wypić kawę przy barze, parzoną przez barmankę. Ale może mylę pojęcia, więc proszę oświeć mnie :)
UsuńBarista to jest barman i tyle, podobnie jak brafitterka to sprzedawczyni.
UsuńA bo nie wszystko da się przetłumaczyć dokładnie. Dla mnie barman to gość, co pracuje w barze, sprzedając głównie alkohole itp., a kawę i herbatkę też ale to nie funkcja główna.
UsuńA w kawiarni się je ciastka, czyż nie? Popijając kawką i herbatką. I wodą i lemoniadką i czym tam jeszcze ale bez procentów.
A w barze kawowym (?) kawę serwuje barista. Dziwne słowo, ale lepszego nie widzę.
No to juz nie musze oswiecac, zrobila to za mnie Agniecha.
UsuńAle słowo jest okrutne.
Usuń@Agniecha, niech sobie będzie, co chce, nawet bar kawowy (choć wątpię w istnienie takich), ale słowo mnie odrzuca i już.
UsuńLubię używać dziwacznych słów, przekręcać, używać w innych znaczeniach. Pewnie są jakieś słowa, które mnie drażnią, ale bez przesady, aż takich negatywnych emocji we mnie nie budzą. Większość z nich i tak pojawia się i znika. A co masz do baristy? :D
OdpowiedzUsuńTo, że jest jakimś dziwolągiem, zamiast barmanem.
UsuńNo ale ... barman to osoba pracująca przy barze, która głównie nalewa alkohole i może być wyspecjalizowany w ich mieszaniu (może zrobić też kawę, ale nie musi umieć robić jej dobrze i najczęściej tak właśnie jest ;)). Barista w obecnych czasach najczęściej pracuje w lokalu, który nie posiada licencji na sprzedaż alkoholu, i jego specjalnością jest przygotowywanie kawy (czyli umiejętność odpowiedniego spieniania mleka oraz obsługiwania młynka do kawy). Tak się składa, że jedną z najlepszych kaw piłam ostatnio w Polsce, gdzie barista był też barmanem, ale GENERALNIE :D są to rozłączne zajęcia i (z tego, co wiem) bazują na innych kursach zawodowych.
UsuńE tam, takie pieprzenie. Nie było "baristów" i jakoś kawę podawali.
UsuńPracowałam jako baristka (nadal nie umiem mieszać alkoholi i nie będę umiała), dlatego mnie to rozbawiło. Rzeczywiście podawano kawę, z powodu doświadczenia zawodowego TAKĄ kawę piję już rzadko, przestała mi smakować. Męża też rozpuściłam, umie rozpoznać kawę przeparzoną :D.
UsuńA ja kawy nie lubię wcale :-)
UsuńSłowo "przeparzona" jest dla mnie nowe. Ale fajne.
Usuń@Agniecha, to kawa spalona, przede wszystkim w ekspresie ciśnieniowym. Każda kawa ma swój poziom goryczy (gorycz nie koresponduje z mocą kawy, czyli z tym jak może nam podnieść ciśnienie), ale jest taka gorycz, która nie wynika z gatunku kawy. Po prostu albo ktoś zagadał się i zostawił na chwilę kolbę z kawą już zamontowaną w ekspresie, ale nie nacisnął przelewu wody, albo nikt w kawiarni przez dłuższy czas nie kalibruje młynka. Młynki do kawy pod wpływem drgań zmieniają ustawienie, a wystarczy milimetr różnicy i zmielona kawa jest drobniej lub grubiej zmielona. W efekcie woda przepływa przez nią szybciej lub wolniej. Różne kawiarnie mają różne standardy, w Costach np. młynek kalibruje się rano, i potem obserwuje się przepływ wody. Dobry barista (czyli taki, który faktycznie jest baristą, a nie tylko barmanem), nie musi smakować kawy, wystarczy, że widzi jak kawa wycieka do filiżanki. Gdy barista zdecyduje się na kalibrację młynka w ciągu dnia pracy, całą uprzednio zmieloną kawę trzeba wyrzucić do śmieci. I słusznie. Ponieważ kawa spalona nie nadaje się do picia i klienci, którzy choć raz w życiu pili dobra kawę, od razu to zauważą. Nom :D Koniec wykładu, przepraszam FrauBe.
Usuń@Agniecha - przeparzyć to tak jak przesolić albo przepieprzyć.
Usuń@Monika - dzięki, uśmiałam się :-)
Usuńzgadzam się z Moniką, parzenie kawy ro sztuka, ceremoniał i trzeba umieć to robić, tak jak Japończycy celebrują herbatę...ja już w smakowaniu kawy nabrałam prawy ale robić jeszcze jak brista jej nie umiem
UsuńTo bardzo możliwe, ale nic nie poradzę, że słowo budzi we mnie odrazę.
UsuńMyślę, że sednem sprawy nie jest to, CO sprzedaje barman/barista/, ale GDZIE. Na sali np. kawę poda mi kelner, za barem barman. Czy nawet, gdy są gdzieś bary kawowe, to nie może ich podawać barman lub barmanka? Monika pisze, że parzenie kawy to sztuka. Tak samo zrobienie każdego innego dobrego napoju, czy potrawy.. Dla tych mistrzów też będziemy tworzyli osobne, nobilitujące nazwy? Może jakieś propozycje? ;)
UsuńKiblofitter, szamborista, sprzątober...
Usuńw "Zaklętych rewirach" w knajpie hotelu Pacyfik była kawiarka Hela, ale ona tylko parzyła kawę do filiżanek, którą roznosili już kelnerzy...
Usuńza to zmieloną i zaparzoną kawę, czyli fusy jakiś czas temu recyklingowały w ramach no waste niektóre krakowski knajpy posypując nimi śliskie chodniki w czasie zimy... koncept ponoć działał, a zajmował tym się cieć, ku swojej uciesze, bo jakby nie było wiadro fusów było lżejsze od wiadra piachu, czy popiołu zmieszanego z solą...
Tak, słyszałam o tych fusach. Kawiarka zaś została opisana już w "Panu Tadeuszu".
UsuńA może barman to, po prostu, osoba pracująca za barem. Gdziekolwiek go postawimy. Czy w barze, czy kawiarni czy licho wie gdzie.
UsuńAle nie czepiałbym się dwóch ostatnich - uprać i uprasowac. Co z nimi jest nie tak?
Nic z nimi nie jest nie tak, są poprawne i stoją w zgodzie z polską normą językową. Po prostu ich nie znoszę i już.
Usuńo gustach się nie dyskutuje, co najwyżej wymienia informacje zawierające wartościowanie odosobnicze...
OdpowiedzUsuńakurat "krindż" to moje ulubione ostatnio, tak jakoś się porobiło, fajnie brzmi, a "iwent" to już od dawna, tylko że ja piszę i wymawiam "ewent", taki mam styl...
"brafitterkę" musiałem sobie wyguglać, bo nigdy nie słyszałem, ale już łapię, o co chodzi, tylko że z kolei nie używam słowa "bra", bo moja kobitka sama zdejmuje, bez formułki "ściągaj to fuckin' bra, nie denerwuj mnie"...
za to od zawsze, chyba od małolata mnie wzdryga "czystość", bo sugeruje, a nawet wręcz wciska, że normalni ludzie, z prawidłowym libido nie dbają o higienę, a przecież wcale tak nie jest, ja się na przykład myję, bo higiena to podstawa i biorę tą jebaną "czystość" osobiście, bu!...
a tak w ogóle mimo mojej marnej wkurwialności to zaiste wkurwia mnie "alkohol i narkotyki", bo to brzmi jak "smalec i tłuszcz" albo "jabłka i owoce", a nie można kurna tak po ludzku: "narkotyki"?...
aha, i jeszcze "konkubinat", to jakaś porażka, wręcz krindż, LOL...
może tyle na razie, potem sobie przypomnę, bo raczej nie używam kurwa brzydkich slów...
p.jzns :)
Z czystością mam tak samo. Jak sądzę, to efekt kościelnej histerii na temat seksu, który kościółkowi uważają za brudny i szatański (oprócz seksu duchownych oczywiście).
Usuńa w kwestii czystości języka, to jestem cyklofreniczny: czasem dbam o purystyczność, a czasem świadomie go zaśmiecam...
UsuńTo tak jak ja, z tym, że nie anglicyzmami, tylko mam tendencje do tworzenia neologizmów.
UsuńCzarna lista słów - czytając napływające z wielu źródeł informację zdaję sobie sprawę, że ja żyłem swoje bardzo długie lata w jakimś nierealnym świecie. Było mi z tym bardzo dobrze, dopiero teraz, gdy nie mam czym wypełnić czasu, te realia docierają do mnie.
OdpowiedzUsuńFakt, wiele słów i zwrotów mnie razi, ale miałem tylko jeden przypadek w życiu gdy czułem wielką złość do osoby, która je wypowiadała. Było to jeszcze w latach przedszkolnych, moja matka znalazła panią, która się mną opiekowała kilka godzin dziennie. Swoją wizytę zaczynała od pytania: "Czy już piłeś śniadanie?"
A co mnie razi na codzień - generalnie wulgaryzmy i słowa wzięte bez powodu z angielskiego. Nie podoba mi się również polska gwara młodzieżowa, której przykłady znajduję to u tam, ale to bardzo odległy i abstrakcyjny dla mnie temat.
Matuchno, jak można PIĆ śniadanie?!
UsuńSpytaj pewnych panów stojących w okolicach pewnych sklepów, to oni ci wyjaśnią jak można, i zbledniesz, bo oni śniadanie pijają z małpki ewentualnie szczeniaczka. Wampiry i dręczyciele zwierząt. :-D
UsuńO, cholerka!
UsuńUżyłam niedawno słowa ubogacać, i sama się z tego śmiałam:-)
OdpowiedzUsuńDodałabym jeszcze serwować, zamiast podawać(restauracja).
Pojawiły się tez studia fryzur, cokolwiek to znaczy.
Nagminnie tez używa się nazw lunch i obiado-kolacja...
Ba! Widziałam nawet STUDIO WŁOSA, nie tylko fryzur.
UsuńTak, lunch to śmieć ciężkiego kalibru w naszym języku.
No ale lunch ciężko jest zamienić, gdy faktycznie pracuje się za granicą. W Polsce w zasadzie lunchów nie ma (?, no może w Warszawce, gdy pracuje się w korpo), prawdziwy Polak nie będzie tracił godziny na przerwę w pracy, do domu trzeba szybciej iść, dziecka oprać, pocerować, panie, każde 5 minut robi różnicę ;DDD
UsuńNawet nie wiem, co to jest, ten lunch.
UsuńLekki posiłek pomiędzy 12-15, zazwyczaj związany z dłuższą przerwą w pracy (może być godzinny, ja mam 40 minut). Lunch break (przerwa na lunch) powoduje, że po 12 wypełnia się sporym tłumem lokalna gastronomia. Lunch ani nie jest drugim śniadaniem (to jem ok 10:30, gdy mamy króciutką przerwę między zajęciami), ani dużym obiadem (ten Irlandczycy jedzą po powrocie z pracy). Obiad to "dinner" często tłumaczony jako kolacja, ale jest także "supper", czyli faktycznie późna kolacja. Jest jeszcze "tea time", co można przetłumaczyć jako podwieczorek. W Polsce większość obywateli pracujących nie je lunchu, bo po prostu nie ma kiedy tego zrobić.
UsuńO, narodzie wybrany! Całe życie w niewiedzy...
Usuńba, wymyślono jeszcze "brancz" (breakfast/lunch), ale w wielu polskich firmach funkcjonuje po prostu "śniadanie", święta rzecz do tego, zwlaszcza na budowie... kiedyś zajrzałem na taką budowę, bo byłem umówiony z jej kierownikiem coś tam obgadać i widzę panów, którzy siedzą i coś konsumują... moje pytanie o tego kierownika jeden z nich zbył krótko: "teraz to jest śniadanie", dając mi wyraźnie do zrozumienia, że chwili obecnej nie będzie sobie zawracał tyłka takimi bzdetami, jak pomaganie mi w znalezieniu kierownika budowy...
Usuńp.jzns :)
@PKanalia, w wielu firmach w Irlandii (akurat w mojej jest inaczej, ale pracuję w dziwnej instytucji, w której można się obijać), za przerwy się nie płaci. Jest to czas święty, gdy ludzie nie zajmują się pracą :) Jeśli ktoś je lunch, a jest przez kogoś pilnie poszukiwany, zawsze można liczyć na kolegów, którzy oznajmią "on je lunch" i sprawa zamknięta.
Usuń@Monika...
Usuńw Polsce jest Kodeks Pracy, a w nim jak wół stoi prawo do płatnej przerwy... za to kiedyś pracowałem w takiej firmie, gdzie gdy padało hasło "przerwa!" to wszyscy rzucali to, co robili, tam gdzie stali i walili do pokoiku socjalnego... koledzy patrzyli na mnie jak na trochę walniętego, bo mam taki dziwny zwyczaj, że nie umiem nagle przerwać danej czynności, zawsze dokańczam jakiś tam fragment... no, chyba że wyskoczy coś ekstra nagłego, ale to już sytuacja skrajna, inne prawa taką rządzą...
U mnie nie ma takich dylematów. W przerwach 5-minutowych nie wiadomo, czy sikać, czy jeść, czy się rozerwać, czy się zastrzelić.
UsuńWiększości z tych słów na szczęście na co dzień nie używam a uprasować sobie gaci nie umiem 😂 Uprać na szczęście już tak 😉
OdpowiedzUsuńA usrać...? 😂
UsuńCo do usrania to na szczęście w pełni to kontroluję i nie trzeba mnie podcierać jak Kaczyńskiego 😂😂
UsuńNo to jesteś, trzeba przyznać, bardzo samoobsługowy :-)
UsuńStaram się jak mogę 😂😂😂😂😂
UsuńCiekawa jestem, w czym jeszcze się tak samodzielnie realizujesz :-)
UsuńNiestety lista nie była by zbyt długa 😉
UsuńNo, no, ciekawe...
UsuńRaczej tragiczne 😅
UsuńZależy, w jakim kontekście :-)))
UsuńCałe moje życie to tragedia 😅
UsuńJednak są dziedziny bardziej i mniej interesujące.
UsuńZapewne, ale nie w moim nędznym żywocie.
UsuńSerio?!
UsuńNiestety tak. Ja sam w swoim życiu nie dostrzegam niczego interesującego.
UsuńA seks?!
UsuńNajpierw musiałbym mieć ochotę poszukać partnerki, a ten temat w ostatnim czasie jest dla mnie totalnie na nie.
UsuńA pornole Ci nie wystarczają? :-)))
UsuńPkanalia, ja też lubię słowo "krindż". Opisuje ten właśnie stan idealnie, nie oddaje go ani "żenada", ani nic innego.
OdpowiedzUsuńA poza tym, irytuje mnie skłonność do zdrabniania. Będąc u ginekolożki, usłyszałam:" ...pani jajniczek...." Doprawdy, czasem trudno zachować powagę. Słowa typu "masakra", "rewelacja", kiedy coś jest be, albo cacy. To tak jakby śpiewać zawsze na najwyższą nutę.
"Konkubent" gorzej mi brzmi niż "konkubinat".
"Dedykowany odkurzacz" wkurza mnie przeokrutnie i zawsze.
"Pochylać się" nad problemem sprawia, że mam ogromną ochotę pochylającego się kopnąć w dupę.
Pewnie jest tego więcej, ale akurat mam pustkę w umyśle.
To przez menopauzę. Stan ów ma nawet swoją nazwę: " mgła menopauzalna". Dobrze wiedzieć, od czego się głupieje.
Kopnięcie w dupę pochylającego się uważam za nader stosowne w tych okolicznościach 😂
Usuńczęsto mylę menopauzę z menstruacją, ale to w sumie dlatego, że właściwie wcale nie używam tych słów...
Usuńza to sam nie lubię mylenia: kraju z państwem, oceniania i oszacowania, a także kompetencji z uprawnieniami...
p.jzns :)
A andropauzę odróżniasz?
Usuńod czego?... od adriana nie, bo to właściwie to samo... w obu przypadkach cojones kaput...
UsuńOd czegokolwiek :-)))
Usuńubrać spodnie , mega, OK (okay) mówione ,,ok,,szkoła imieniem, i więcej teraz nie pamiętam , a także niektóre w/w
OdpowiedzUsuń"szkoła imieniem" to konkretny nowotwór - i temat na oddzielny post :-)
UsuńCholera mnie bierze gdy kolejny bohater artykułu " przerwał milczenie" i wypowiada się w danej kwestii. Przerwać milczenie można po pół roku, roku, ba po dziesięciu latach, ale nie po 6 godzinach od zdarzenia.
OdpowiedzUsuńDobre! :-)
UsuńJakie wyrażenie doprowadza mnie do szału? 🤨
OdpowiedzUsuńWYKON
Jak słyszę opinie- To był świetny wykon
To ciśnienie wchodzi mi w trzeci stopień nadciśnienia tętniczego
Oj, wcale Ci się nie dziwię :-)
UsuńNiektóre z tych słów po polsku nie istnieją, albo nie zabrzmiałyby dobrze. ;)
OdpowiedzUsuńBardzo możliwe, ale te też mi nie brzmią :-)
UsuńJęzyk się rozwija i nic na to nie poradzisz, po co się wkurzać na coś, na co nie masz wpływu? Są fajniejsze rzeczy do zrobienia. 😀
UsuńTo nie jest tak, że postanawiam się wkurzyć i się wkurzam, tylko samo się robi.
UsuńNie kontrolujesz swojego zachowania? 😀
UsuńZachowanie tak, ale na emocje, które napływają samoistnie, nie mam wpływu.
UsuńMnie drazni "łikend" choc lubie ten czas. No jak zyczyc "po polskiemu": Milej koncowki tygodnia! Niedzieli? Soboty i niedzieli? Piatku, soboty i niedzieli?
OdpowiedzUsuńNie lepiej powiedzieć miłego tygodnia? Albo miłego każdego dnia? Na co dzień przydałyby się takie życzenia, a nie tylko od święta! Weekend, poza niewieloma wyjątkami, zazwyczaj jest miły i przyjemny dla większości. :D
UsuńAle co powiedziec we czwartek aby zaznaczyc, ze zyczenia dotycza tylko wolnego od pracy dnia? Czy poniedzialek moze byc mily i przyjemny? Mowi sie, nie lubie poniedzialkow :))))
UsuńJaki znowu poniedziałek, jak wtorek? Mówi się też, że szczęliwi czasu nie liczą. 😜 Ja tam pamiętam jeszcze jaki dzień!
UsuńPrzy założeniu, ze wszyscy sa szczesliwi. Wtedy - tak.
UsuńNo ja bym chciała, żeby wszyscy byli.🤷♀️
UsuńJa też chciałabym być szczęśliwa.
UsuńŁatwe to to nie będzie.
UsuńRaczej jest niemożliwe.
UsuńDlaczego?
UsuńDlatego, że wszystko, na czym zależy mi w życiu, jest nieosiągalne.
UsuńDedykowany i destynacja rządzą. I o ile z destynacji jeszcze się śmieję, to przy dedykowanym mózg mi się wyłącza i przestaję rozumieć, o czym się mówi.
OdpowiedzUsuńJak się mózg wyłącza to tylko kaplica! 😀
Usuń@Mnie się synapsy zderzają z taką siłą, że czacha dymi.
UsuńZauważyłam. Dużo w Tobie złości.
UsuńOwszem, gdy słyszę o destynacjach i nieprawidłowo używanym dedykowaniu.
UsuńUfff to ulżyło mi. Myślałam, że na mnie zła jesteś.
UsuńNo co Ty? Przecież nie mam powodów.
UsuńAle ja używam wyrazów, które uważasz za brzydkie... Żadna tam ze mnie purystka!
UsuńTo chyba zbyt marny powód do złoszczenia się na kogoś. Wkurza mnie słowo, nie człowiek.
UsuńZłość piękności szkodzi. Wyluzuj i olej. ;)
UsuńMojej piękności już nic nie zaszkodzi :-)))
UsuńMasz dostęp do źródła młodości?
UsuńWręcz odwrotnie. Do źródła brzydoty.
UsuńKokietujesz teraz. I masz skłonności do przesady. Poza tym na pewno istnieje coś, dzięki czemu poczułabyś się jeszcze bardziej atrakcyjna. Umiesz pisać, opowiadać, prowadzić dyskusje, masz szeroką wiedzę i zainteresowania.
UsuńZresztą, jak widać na blogu na brak zainteresowania panów nie narzekasz. 😀
Guzik z pętelką. Raczej słynę z walenia prawdy bez obciachu. Nie mam przesadnego wyobrażenia o mojej wstrząsającej urodzie, natomiast panowie przychodzą na blog nie ze względu na mój wygląd przecież.
UsuńCzymże jest prawda w internecie? Wal mi tu zaraz nie krępuj się!
UsuńPrawda, gdziekolwiek jest, jest zawsze prawdą.
UsuńA jak ktoś pisze opowiadania i poezję? To jaka to prawda?
UsuńNawet byle dziennikarz ma swoją wizję zdarzenia.
Nalezy oddzielić fikcję literacką od rzeczywistości. Rozmawiamy o prawdzie, a nie o literaturze. Nie ma oczywiście przymusu wiary w to, co piszę ja czy ktokolwiek inny. Jednak rozmowa, według mnie - a taką prowadzimy, choć na piśmie - powinna opierać się na jakiejś wierze, przynajmniej minimalnej, bo inaczej jaki sens miałaby cała komunikacja międzyludzka?
Usuń"Unikatowy" (wyjątkowy, rzadki okaz) mylony z "unikalny" (znikający). Ostatnio ktoś napisał, że ma unikalny zegarek. Po co komu taki zegarek, żeby zniknął?
OdpowiedzUsuńZasyłam serdeczności
Nie, "unikalny" jest słowem niepoprawnym według niektórych językoznawców, ale oznaczającym to samo, co "unikatowy".
UsuńNie wiem czy mam takie słowa. Może niektóre nowe słowa z żeńskimi końcówkami, zwłaszcza w kontekście zawodów wykonywanych przez kobiety.
OdpowiedzUsuńDziękuję za życzenia urodzinowe. :)
Ten śnieg z wiersza mojego jest wymyślonym śniegiem tylko. :) Poza tym jak są coraz większe upały to właśnie do śniegu by się chciało.
Pozdrawiam!
https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/
O, tak! Jak słyszę "gościni" albo "psycholożka", to też mnie słabi :-)
UsuńAlbo chirurżka, naukowczyni i pewnie wiele więcej. Zaraz dojdziemy do kierowniczki jako pani siedzącej za kierownicą autobusu na przykład. Jak się da warto zaznaczać płeć już w słowie, jednak nie za wszelką cenę.
UsuńO, to, to, to!
UsuńPrzoduje w tym TVN. Ich paski z nazwiskiem i funkcją jakiejś pani, w tym właśnie stylu powodują u mnie gęsią skórkę. Po co to komu? Nie wiem.
UsuńNa szczęście nie mam telewizora od lat i jestem cudownie wolna od tych "nowalijek".
UsuńJa mam ale coraz mniej oglądam. Bo albo polityka jest, albo filmy czy seriale, ostatnio nie mam ochoty na oglądanie czegoś dłuższego niż 20-30 minut.
UsuńTo się powoli robi powszechne.
UsuńAle językowe nowalijki czy niechęć do TV? W sumie jak patrzę na to co jest w programie (cały czas to samo właściwie) to wolę poczytać książkę, posłuchać muzyki czy wyjść na dwór.
UsuńNiechęc do tv, nieposiadanie telewizora.
UsuńW sumie to nic dziwnego. Kiedyś trochę się dziwiłem, że ktoś w ogóle nie ogląda nic w tv. Tylko jeszcze wtedy można było znaleźć coś w miarę sensownego. Obecnie zdarza mi się obejrzeć coś o lotniskach (praca różnych działów), pracy celników oraz wszelkie aukcje magazynów jakie w USA są popularne.
UsuńTo masz takie, powiedziałabym, logistyczne zainteresowania.
UsuńJakby dołożyć do tego ,,Ciężarówką przez..." (USA, Indonezję, Wietnam, RPA i Afrykę) to logistycznie rzecz ujmując tak. :)
UsuńEwidentnie ;-))
UsuńGościni, psycholożka.... Tak to mnie denerwuje. Ale także wplatanie słów angielskich w relacjach sportowych. Przecież mamy takie piękne polskie słowa jak piłka, bramkarz... Po co ta spolszczona futbolówka czy golkiper. I jak to właściwie powinno się pisać?
OdpowiedzUsuńŻyczę odnalezienia kwiatu paproci
Nawet nie wiedziałam o tych strasznych słowach. Na szczęście przynajmniej to zostało mi zaoszczędzone dzięki brakowi zainteresowania sportem.
UsuńA mnie wkurza słowo "sukcesywnie". Nawet, gdy użyte poprawnie i oddaje sens wypowiedzi. No wkurza mnie i już.
OdpowiedzUsuńI nie mogę słuchać, gdy ktoś mówi "daj to dla Grażyny" zamiast "daj Grażynie". I kilka innych, ale to chyba będzie się klasyfikować do Twojego następnego wpisu o błędach.
A, jeszcze przypomniało "Mi" się albo "Moja" w środku zdania. Rozumiem "Tobie, Wam, Ciebie" jako zwrot grzecznościowy w korespondencji, ale tego "Ja" nigdy nie zrozumiem. Szczególne poszanowanie własnej osoby.
Pozdrawiam i czekam na następny wpis.
Doskonale rozumiem, poprawne słowa też wkurzają. a to samouwielbienie to bufonada największej wody.
Usuńna mnie działa tak pytanie "w sensie?" w tym sensie, który sensu nie ma żadnego, bo pytaniem jest byle jakim, na odczepnego, prymitywną czkawką mającą za zadanie zirytować mnie mimochodem, udając, że nic takiego się nie stało.
OdpowiedzUsuńw jakim znowuż sensie?
Najlepsza jest wersja młodzieżowa: "W sensie że co?".
Usuńno dobra miała się nie odzywać ale się odezwę: mnie wkurza gdy ludzie odmieniają daty Dwutysięcznyjedenasty na przykład, ciekawe dlaczego nie mówią tysięcznyjedenasty ...no i jeszcze korpo nowomowa mnie zniesmacza.
OdpowiedzUsuńwiększość słów które budzą w Tobie odrazę i podanych w komentarzach jeszcze owszem Używam. i lubię. mało tego tworzę własne wersje ...
UsuńDlaczego, na litość boską, miałaś się nie odzywać?!
UsuńP. S. Twory własne, celowe, są inspirujące. Z datami masz rację, będzie o tym jeszcze kiedyś.
Usuńja najbardziej zwracam uwagę na trzy:
OdpowiedzUsuńwziaść - wziąć
lubiała - lubiła
tą książkę - tę książke
To są kwestie poprawnościowe, którymi zajmę się kiedy indziej. dobrze, że dorzuciłeś, będe miała materiał.
Usuń