Epoką, która wybitnie zasłynęła torturowaniem ludzi, było
średniowiecze. Zwiedzając dawne katownie, na widok makabrycznych instrumentów
czujemy dreszcz grozy. Tymczasem wszyscy mamy w domach, w zasięgu
ręki, najstraszliwsze, najbardziej wyrafinowane narzędzie udręki. Jego
istnienie jest o wiele starsze niż średniowieczne tortury.
Wymyślny ten przyrząd wynaleziono wiele setek lat przed naszą erą,
w Chinach. Urządzenie składało się z żywiczno-trocinowej
pałeczki, nici wyposażonej w ciężarki i metalowej tacy. Ogień z podpalonej
pałeczki w określonym czasie zaczął trawić także nić. Czujecie bluesa?
Ciężarki spadały z głośnym łupnięciem na tacę. Dźwięk ten brzmiał pewnie
jak wystrzał armatni.
Tymczasem w Europie urządzenie to wynaleziono 400 lat
przed naszą erą. Jego konstruktorem był prawdopodobnie Platon, a w każdym
razie tak głosi podanie. Był to rodzaj podgrzewanego naczynia wypełnionego wodą
i wyposażonego w gwizdek. Uchodząca przezeń para wodna wydawała
przeciągły gwizd, który i umarłego postawiłby na nogi.
Tak. Mowa tu o czymś tak plugawym jak… budzik.
Dziś mamy do dyspozycji zegarki elektroniczne z budzikiem, telefony komórkowe, a nawet strony internetowe i programy komputerowe zastępujące budzik. Ale co było pomiędzy starożytnością a XXI wiekiem?
Zanim wynaleziono ustrojstwo, jakie kojarzymy lub mamy w domach,
człowieka stawiała na nogi natura. Pracując od świtu do zachodu słońca, chłopi
kładli się spać wraz z zapadnięciem zmroku, a budziło ich
słońce. Na wsiach działały ponadto budziki naturalne – koguty. Istniał także zwyczaj
wypijania przed snem dużej ilości wody, aby obudzić się, gdy organizm zechce
do toalety. Ilość wody była prawdopodobnie indywidualna dla różnych osób.
Pierwszy, nieporadny jeszcze czasomierz mechaniczny z budzikiem
skonstruował Levi Hutchins (USA) dopiero w 1787 roku. Szkopuł w tym,
że dało się go nastawić wyłącznie na jedną porę – godzinę 4.00. gdyby
ów Hutchins żył dzisiaj, musiałabym go zamordować.
Kolejnym kandydatem do odstrzału byłby Antoine Redier, żabojad jeden! To jemu zawdzięczamy wynalezienie budzika wyrywającego człowieka ze snu o dowolnej, zaplanowanej porze. Stało się to w 1847 roku.
Zanim jednak doszło do upowszechnienia budzików, rozwinął się wesoły zawód o kilku nazwach: pukacz, kołatacz, szturchacz. Zadaniem człowieka-budzika było odpłatne budzenie. Posługiwał się on długim kijem, którym stukał w okna sypialni albo tutką, z której strzelał w okna grochem.Nie wiadomo dokładnie, kiedy powstała ta profesja, wiadomo natomiast, że istniała jeszcze na początku XX wieku. Pukacze walili również w drzwi śpiochów, nawołując do wstawania. Odchodzili dopiero wtedy, gdy ujrzeli zleceniodawcę w oknie. Klienci byli różni, także tacy jak ja – „nieobudzalni”. Dawali wówczas szturchaczom klucze do domów. Szturchacz wchodził i najzwyczajniej w świecie, brutalnie wydzierał delikwenta z łóżka.Industrializacja miast w połowie XIX wieku
wywołała popyt na budziki mechaniczne. XX wiek przyniósł radiobudziki, a dalej
to już wiemy.
/Wszystkie zdjęcia z Internetu/
Mnie tam budziki nie potrzebne, sama sie budze, kiedy trzeba. Nigdy nie bylam specjalnie spiochem, mnie szkoda czasu na spanie. Ale kiedy mam jakies wazne terminy, nastawiam budzik na wszelki wypadek, po czym w 99% przypadkach budze sie sama przed budzikiem.
OdpowiedzUsuńJa też budzę się wtedy, kiedy się budzę. Ale mój organizm potrzebuje spać przeważnie do 11.00. I wtedy sam się budzi. Też mi szkoda czasu na spanie, ale co ja poradzę, że tak mam? Zazdroszczę tym, którzy sami zrywają się o poranku. U mnie to są rozdzierające sceny towarzyszące codziennemu wstawaniu do pracy.
UsuńJestem ciekawa jak pukacz poradziłby sobie z obudzeniem mnie, kiedy mieszkałam na 9 piętrze. Kluczy na pewno bym mu nie dała.
OdpowiedzUsuńNie poradziłby sobie, ale to nie byłby jego problem.
Usuńjeszcze coś dodam, że w pewnym momencie fach pukacza znacjonalizowano i jakby unowocześniono pod nazwą "biuro zleceń", głównym, najczęstszym zleceniem było właśnie budzenie klienta dzwoniąc do niego przez telefon z informacją, że właśnie jest ta godzina... nie mylić z zegarynką, która informowała o aktualnej godzinie po zadzwonieniu do niej...
OdpowiedzUsuńosobiście mój stosunek do budzików jest dość obojętny, bo raczej nie używam, sam się budzę o potrzebnej mi porze, zwykle nawet wcześniej, stosuję to ustrojstwo tylko w wyjątkowych przypadkach, na wsjakij pożarnyj, gdy jest bardziej ważne, żebym nie zaspał, na przykład przed jakimś wyjazdem...
a z ciekawostek to może pewien mój dawny kolega, który używał telefonu jako budzika i miał dość ciekawy dzwonek, to był nagrany jego własny krzyk o treści: "do roboty KURWA, do roboty!!!"...
p.jzns :)
Niestety, mój organizm budzi się samodzielnie dopiero około 11.00. Tak ma i już, ja na to nie jestem w stanie nic poradzić. Wcześniejsze kładzenie się spać nic nie daje, budzik musi być. Wstawanie do pracy, odgłos budzika w ogóle, to trauma mojego życia.
UsuńSuper, że przypomniałeś mi o pobudkach telefonicznych! Ja sama często z nich korzystałam, będąc na studiach. Nastawiałam trzy budziki, zamawiałam budzenie przez telefon i wtedy mogłam być pewna, że nie zaśpię na zajęcia.
ja jeszcze czasem używam budzika kuchennego, np. do niektórych ćwiczeń, ale nazwa jest mylna, bo on z nikogo niczego nie budzi...
Usuńza to na studiach to faktycznie nie lubiłem budzika i zwykle było tak, że ktoś wychodzący wcześniej odpalał mi radio, które mnie budziło powoli, stopniowo, subtelnie... ale z samym wstawaniem to już bywało różnie, bo ja niekoniecznie zawsze te studia traktowałem zbyt poważnie, LOL...
Budzik kuchenny? Chodzi o minutnik, tak?
UsuńAle zbiór ciekawych informacji!!!
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że ja już żadnego budzika nie potrzebuję i budzę się sama kagda chaczu :)
Przywilej stypendysty ZUS-u :)
Nie masz pojęcia, jak Ci zazdroszczę!
Usuńmoże trzeba zatrudnić pukacza, którego chciałabyś oglądać nawet rankiem?
OdpowiedzUsuńzawsze uważałem, że pukanie jest lepsze rano, niż wieczorem, jak to się najczęściej praktykuje, tylko takie "rano" bez psychopatii rzecz jasna, nie o czwartej...
Usuń@Oko - bardzo dobry pomysł. Z tym, że rankiem mogłabym oglądać tylko blondyna z burzą loków i niebieskimi oczami. Nieczęsto się tacy zdarzają.
Usuń@PKanalia - a ja odwrotnie. Wtedy jestem zaspana i pukanie mnie tylko denerwuje.
Usuńtak nawiasem mówiąc, to miałem znajomą, która na swoje łóżko mówiła "pukadło" i gdyby tak to skojarzyć z kwestią budzenia, to można by pomyśleć, że budzą ją pluskwy, LOL...
UsuńChyba raczej korniki, konkretnie kołatki domowe. Raz słyszałam, jakie one głośne.
UsuńBudzika w zasadzie nie potrzebuję, ale ta profesja pukacza, szturchacza, to ciekawe, nie słyszałam!
OdpowiedzUsuńJa nie przepadam za kogutami, a budzą nas niezmiennie dzwony kościelne...
Zazdroszczę wszystkim, którzy budzą się wcześnie sami, bez budzika.
UsuńDzwony kościelne to współcześnie jakiś problem ogólnospołeczny 😀
Ale one, te dzwony, już milkną. Tutaj gdzie jestem tak dzwonią jakby chciały a nie mogą.
UsuńZ reguły budzę się sama. Rzadko budzik mnie wyprzedza.
Rzeczywiście budzik posiada wszystkie cechy wredności :-))
OdpowiedzUsuńAle koguty lubię. I przede wszystkim lubię jak mnie /na działce/ ptaszeczki rano budzą :-)
Och, gdybym to ja miała działkę i mogła sobie pozwolić na budzenie przez ptaszki! Marzenie. Tymczasem do kołchozu mi trzeba zapierniczać...
UsuńBudzący na wsi kogut. Super sprawa!
UsuńTwój opis tego chińskiego narzędzia tortur przypomniał mi opowiadanie E.A. Poe - Studnia i wahadło - tam jest inkwizycja, tortury, wahadło --- polecam.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o żywe - ludzkie budziki, to różnorodność ogromna - wartownicy ogłaszający pobudkę w wojsku, osoba ogłaszająca zmianę wachty na statku, pobudki w klasztorach na roraty , dzwonnicy w kościołach... dzwon na Anioł Pański.
O! Dzwon na Anioł Pański mógłby być. Dzwoni, o ile się nie mylę, tuż przed dwunastą.
UsuńNie tylko - dzwoni o 6:00, 12:00 i 18:00 .
UsuńZ innej beczki - zajrzałem do Wikipedii - https://en.wikipedia.org/wiki/Alarm_clock#History - i tam wyczytałem, że w 1942 przemysł USA był tak skoncentrowany na produkcji militarnej, że brak było materiałów i mocy przerobowej na produkcję budzików - rezultat - pracownicy spóźniali się do pracy, linie produkcyjne stawały, trzeba było specustawy żeby obudzić produkcję budzików.
Moim zdaniem to któryś z autorów Wikipedii sobie zażartował - a może to SI?
Wyobraźmy sobie co będzie gdy SI przejmie kontrolę nad naszymi budzikami????
Na 6.00 to dla mnie ten dzwon jest za słaby. Przed 12.00 byłabym już lekko rozbudzona, to dzwon by dokończył.
UsuńJak dla mnie, SI może sobie zabrać wszystkie budziki w cholerę 😂
W czasach szkolnych, ale tych z drugiej strony katedry, moja mama była kołataczem. Tez nie cierpię dźwięku budzika, choć wstaję od razu, żadnego tam przesuwania na jeszcze trochę. Praktyka tai chi i nauka mistrza Minga mnie do tego przyzwyczaiły :)
OdpowiedzUsuńJa, niestety, nie jestem w stanie wstać na równe nogi. Przesuwam budzik przez pół godziny.
UsuńPukacze to fajna instytucja, ale jeszcze fajniejsze są koguty. Co one potrafią wyśpiewywać, wypiać, wykrzyczeć, wychrypieć i zaciągnąć- istny koncert. A każdy inaczej. U nas teraz funkcję pukacza przejęła Beza, a że ma zegarek w zadeczku, to budzi mnie o stałej godzinie. Nie miałam i nie mam problemu ze wstawaniem o każdej godzinie ( o 4 rano też).
OdpowiedzUsuńMatkoboska.
UsuńNo i właśnie dlatego nie mam psa.
:):):):):) Ależ to jest najmileniejszy budzik na świecie. Kochana mordka pcha się do "całowania' już od rana:):)
UsuńMnie się do całowania pchają równie kochane mordki, tyle że jeżeli nie daję oznak życia, to całują mnie same, bez odwzajemniania 😄
UsuńNo nie, bycie budzikiem jest stresujące.. Zupełnie nie nadaję sie do tego , ale trzeba było zmierzyć się z tym zadaniem, kiedyś. Wiadomo- rodzina ma swoje potrzeby...,,..Kto rano wstaje- temu .Pan Bóg daje,, . -....dodatkowy krzyż. .
OdpowiedzUsuńPopukać w czoło- patrząc w lustro - czasem mi się zdarza, ale nie wiem czy to dofinitywne budzenie czy wyrwanie ze stanu chwilowego (za/od)wieszenia umysłu ..
W ciągu tygodnia często się zawieszam, to już zauważyłam. Właśnie z powodu niewyspania. Ale popukanie w czoło na to nie pomaga... Taki organizm.
UsuńTo mi chyba halabardnicy z tego wszystkiego przypadli by do gustu. Chociaż z drugiej strony mieli prawo wbić na chatę i przeprowadzić kontrolkę np.: stanu systemu oświetlenia. Czy wygaszone, czy ktoś przy świeczce nie chrapnął.
OdpowiedzUsuńW sumie... fajnie było nie żyć pod dyktando zegarka... ale z drugiej strony wszyscy o tej samej godzinie lulu spać... też jakoś tak niezwyczajnie. Pod sznurek.