13 stycznia 2025

161. Plugawe narzędzie tortur w Twoim domu

Epoką, która wybitnie zasłynęła torturowaniem ludzi, było średniowiecze. Zwiedzając dawne katownie, na widok makabrycznych instrumentów czujemy dreszcz grozy. Tymczasem wszyscy mamy w domach, w zasięgu ręki, najstraszliwsze, najbardziej wyrafinowane narzędzie udręki. Jego istnienie jest o wiele starsze niż średniowieczne tortury.

Wymyślny ten przyrząd wynaleziono wiele setek lat przed naszą erą, w Chinach. Urządzenie składało się z żywiczno-trocinowej pałeczki, nici wyposażonej w ciężarki i metalowej tacy. Ogień z podpalonej pałeczki w określonym czasie zaczął trawić także nić. Czujecie bluesa? Ciężarki spadały z głośnym łupnięciem na tacę. Dźwięk ten brzmiał pewnie jak wystrzał armatni.

Tymczasem w Europie urządzenie to wynaleziono 400 lat przed naszą erą. Jego konstruktorem był prawdopodobnie Platon, a w każdym razie tak głosi podanie. Był to rodzaj podgrzewanego naczynia wypełnionego wodą i wyposażonego w gwizdek. Uchodząca przezeń para wodna wydawała przeciągły gwizd, który i umarłego postawiłby na nogi.

Tak. Mowa tu o czymś tak plugawym jak… budzik.

Dziś mamy do dyspozycji zegarki elektroniczne z budzikiem, telefony komórkowe, a nawet strony internetowe i programy komputerowe zastępujące budzik. Ale co było pomiędzy starożytnością a XXI wiekiem?

Zanim wynaleziono ustrojstwo, jakie kojarzymy lub mamy w domach, człowieka stawiała na nogi natura. Pracując od świtu do zachodu słońca, chłopi kładli się spać wraz z zapadnięciem zmroku, a budziło ich słońce. Na wsiach działały ponadto budziki naturalne – koguty. Istniał także zwyczaj wypijania przed snem dużej ilości wody, aby obudzić się, gdy organizm zechce do toalety. Ilość wody była prawdopodobnie indywidualna dla różnych osób.

W miastach budziły ludzi gwizdki fabryk, a na obu terenach – wiejskim i miejskim – o stałej porze hałasowały dzwony kościelne.

Pierwszy, nieporadny jeszcze czasomierz mechaniczny z budzikiem skonstruował Levi Hutchins (USA) dopiero w 1787 roku. Szkopuł w tym, że dało się go nastawić wyłącznie na jedną porę – godzinę 4.00. gdyby ów Hutchins żył dzisiaj, musiałabym go zamordować.

Kolejnym kandydatem do odstrzału byłby Antoine Redier, żabojad jeden! To jemu zawdzięczamy wynalezienie budzika wyrywającego człowieka ze snu o dowolnej, zaplanowanej porze. Stało się to w 1847 roku.

Zanim jednak doszło do upowszechnienia budzików, rozwinął się wesoły zawód o kilku nazwach: pukacz, kołatacz, szturchacz. Zadaniem człowieka-budzika było odpłatne budzenie. Posługiwał się on długim kijem, którym stukał w okna sypialni albo tutką, z której strzelał w okna grochem.

Nie wiadomo dokładnie, kiedy powstała ta profesja, wiadomo natomiast, że istniała jeszcze na początku XX wieku. Pukacze walili również w drzwi śpiochów, nawołując do wstawania. Odchodzili dopiero wtedy, gdy ujrzeli zleceniodawcę w oknie. Klienci byli różni, także tacy jak ja – „nieobudzalni”. Dawali wówczas szturchaczom klucze do domów. Szturchacz wchodził i najzwyczajniej w świecie, brutalnie wydzierał delikwenta z łóżka.


Z nieznanych mi przyczyn zawód cieszył się uznaniem, a pukacze byli szanowani. Ja bym takiego zabiła!!!
Najbardziej znaną i jednocześnie jedną z ostatnich przedstawicielek tego rzemiosła była Mary Smith mieszkająca w Londynie. Pracowała ona jeszcze na początku XX wieku, pobierając za usługę 6 pensów. Swoje zadanie wykonywała, strzelając z procy suszonym grochem w okna. W jej ślady poszła również córka, Molly Moore.

Industrializacja miast w połowie XIX wieku wywołała popyt na budziki mechaniczne. XX wiek przyniósł radiobudziki, a dalej to już wiemy.

/Wszystkie zdjęcia z Internetu/

35 komentarzy:

  1. Mnie tam budziki nie potrzebne, sama sie budze, kiedy trzeba. Nigdy nie bylam specjalnie spiochem, mnie szkoda czasu na spanie. Ale kiedy mam jakies wazne terminy, nastawiam budzik na wszelki wypadek, po czym w 99% przypadkach budze sie sama przed budzikiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też budzę się wtedy, kiedy się budzę. Ale mój organizm potrzebuje spać przeważnie do 11.00. I wtedy sam się budzi. Też mi szkoda czasu na spanie, ale co ja poradzę, że tak mam? Zazdroszczę tym, którzy sami zrywają się o poranku. U mnie to są rozdzierające sceny towarzyszące codziennemu wstawaniu do pracy.

      Usuń
  2. Jestem ciekawa jak pukacz poradziłby sobie z obudzeniem mnie, kiedy mieszkałam na 9 piętrze. Kluczy na pewno bym mu nie dała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie poradziłby sobie, ale to nie byłby jego problem.

      Usuń
  3. jeszcze coś dodam, że w pewnym momencie fach pukacza znacjonalizowano i jakby unowocześniono pod nazwą "biuro zleceń", głównym, najczęstszym zleceniem było właśnie budzenie klienta dzwoniąc do niego przez telefon z informacją, że właśnie jest ta godzina... nie mylić z zegarynką, która informowała o aktualnej godzinie po zadzwonieniu do niej...
    osobiście mój stosunek do budzików jest dość obojętny, bo raczej nie używam, sam się budzę o potrzebnej mi porze, zwykle nawet wcześniej, stosuję to ustrojstwo tylko w wyjątkowych przypadkach, na wsjakij pożarnyj, gdy jest bardziej ważne, żebym nie zaspał, na przykład przed jakimś wyjazdem...
    a z ciekawostek to może pewien mój dawny kolega, który używał telefonu jako budzika i miał dość ciekawy dzwonek, to był nagrany jego własny krzyk o treści: "do roboty KURWA, do roboty!!!"...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, mój organizm budzi się samodzielnie dopiero około 11.00. Tak ma i już, ja na to nie jestem w stanie nic poradzić. Wcześniejsze kładzenie się spać nic nie daje, budzik musi być. Wstawanie do pracy, odgłos budzika w ogóle, to trauma mojego życia.
      Super, że przypomniałeś mi o pobudkach telefonicznych! Ja sama często z nich korzystałam, będąc na studiach. Nastawiałam trzy budziki, zamawiałam budzenie przez telefon i wtedy mogłam być pewna, że nie zaśpię na zajęcia.

      Usuń
    2. ja jeszcze czasem używam budzika kuchennego, np. do niektórych ćwiczeń, ale nazwa jest mylna, bo on z nikogo niczego nie budzi...
      za to na studiach to faktycznie nie lubiłem budzika i zwykle było tak, że ktoś wychodzący wcześniej odpalał mi radio, które mnie budziło powoli, stopniowo, subtelnie... ale z samym wstawaniem to już bywało różnie, bo ja niekoniecznie zawsze te studia traktowałem zbyt poważnie, LOL...

      Usuń
    3. Budzik kuchenny? Chodzi o minutnik, tak?

      Usuń
  4. Ale zbiór ciekawych informacji!!!
    Jak dobrze, że ja już żadnego budzika nie potrzebuję i budzę się sama kagda chaczu :)
    Przywilej stypendysty ZUS-u :)

    OdpowiedzUsuń
  5. może trzeba zatrudnić pukacza, którego chciałabyś oglądać nawet rankiem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zawsze uważałem, że pukanie jest lepsze rano, niż wieczorem, jak to się najczęściej praktykuje, tylko takie "rano" bez psychopatii rzecz jasna, nie o czwartej...

      Usuń
    2. @Oko - bardzo dobry pomysł. Z tym, że rankiem mogłabym oglądać tylko blondyna z burzą loków i niebieskimi oczami. Nieczęsto się tacy zdarzają.

      Usuń
    3. @PKanalia - a ja odwrotnie. Wtedy jestem zaspana i pukanie mnie tylko denerwuje.

      Usuń
    4. tak nawiasem mówiąc, to miałem znajomą, która na swoje łóżko mówiła "pukadło" i gdyby tak to skojarzyć z kwestią budzenia, to można by pomyśleć, że budzą ją pluskwy, LOL...

      Usuń
    5. Chyba raczej korniki, konkretnie kołatki domowe. Raz słyszałam, jakie one głośne.

      Usuń
  6. Budzika w zasadzie nie potrzebuję, ale ta profesja pukacza, szturchacza, to ciekawe, nie słyszałam!
    Ja nie przepadam za kogutami, a budzą nas niezmiennie dzwony kościelne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę wszystkim, którzy budzą się wcześnie sami, bez budzika.
      Dzwony kościelne to współcześnie jakiś problem ogólnospołeczny 😀

      Usuń
    2. Ale one, te dzwony, już milkną. Tutaj gdzie jestem tak dzwonią jakby chciały a nie mogą.
      Z reguły budzę się sama. Rzadko budzik mnie wyprzedza.

      Usuń
  7. Rzeczywiście budzik posiada wszystkie cechy wredności :-))
    Ale koguty lubię. I przede wszystkim lubię jak mnie /na działce/ ptaszeczki rano budzą :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, gdybym to ja miała działkę i mogła sobie pozwolić na budzenie przez ptaszki! Marzenie. Tymczasem do kołchozu mi trzeba zapierniczać...

      Usuń
    2. Budzący na wsi kogut. Super sprawa!

      Usuń
  8. Twój opis tego chińskiego narzędzia tortur przypomniał mi opowiadanie E.A. Poe - Studnia i wahadło - tam jest inkwizycja, tortury, wahadło --- polecam.
    Jeśli chodzi o żywe - ludzkie budziki, to różnorodność ogromna - wartownicy ogłaszający pobudkę w wojsku, osoba ogłaszająca zmianę wachty na statku, pobudki w klasztorach na roraty , dzwonnicy w kościołach... dzwon na Anioł Pański.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Dzwon na Anioł Pański mógłby być. Dzwoni, o ile się nie mylę, tuż przed dwunastą.

      Usuń
    2. Nie tylko - dzwoni o 6:00, 12:00 i 18:00 .
      Z innej beczki - zajrzałem do Wikipedii - https://en.wikipedia.org/wiki/Alarm_clock#History - i tam wyczytałem, że w 1942 przemysł USA był tak skoncentrowany na produkcji militarnej, że brak było materiałów i mocy przerobowej na produkcję budzików - rezultat - pracownicy spóźniali się do pracy, linie produkcyjne stawały, trzeba było specustawy żeby obudzić produkcję budzików.
      Moim zdaniem to któryś z autorów Wikipedii sobie zażartował - a może to SI?
      Wyobraźmy sobie co będzie gdy SI przejmie kontrolę nad naszymi budzikami????

      Usuń
    3. Na 6.00 to dla mnie ten dzwon jest za słaby. Przed 12.00 byłabym już lekko rozbudzona, to dzwon by dokończył.
      Jak dla mnie, SI może sobie zabrać wszystkie budziki w cholerę 😂

      Usuń
  9. W czasach szkolnych, ale tych z drugiej strony katedry, moja mama była kołataczem. Tez nie cierpię dźwięku budzika, choć wstaję od razu, żadnego tam przesuwania na jeszcze trochę. Praktyka tai chi i nauka mistrza Minga mnie do tego przyzwyczaiły :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja, niestety, nie jestem w stanie wstać na równe nogi. Przesuwam budzik przez pół godziny.

      Usuń
  10. Pukacze to fajna instytucja, ale jeszcze fajniejsze są koguty. Co one potrafią wyśpiewywać, wypiać, wykrzyczeć, wychrypieć i zaciągnąć- istny koncert. A każdy inaczej. U nas teraz funkcję pukacza przejęła Beza, a że ma zegarek w zadeczku, to budzi mnie o stałej godzinie. Nie miałam i nie mam problemu ze wstawaniem o każdej godzinie ( o 4 rano też).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matkoboska.
      No i właśnie dlatego nie mam psa.

      Usuń
    2. :):):):):) Ależ to jest najmileniejszy budzik na świecie. Kochana mordka pcha się do "całowania' już od rana:):)

      Usuń
    3. Mnie się do całowania pchają równie kochane mordki, tyle że jeżeli nie daję oznak życia, to całują mnie same, bez odwzajemniania 😄

      Usuń
  11. No nie, bycie budzikiem jest stresujące.. Zupełnie nie nadaję sie do tego , ale trzeba było zmierzyć się z tym zadaniem, kiedyś. Wiadomo- rodzina ma swoje potrzeby...,,..Kto rano wstaje- temu .Pan Bóg daje,, . -....dodatkowy krzyż. .
    Popukać w czoło- patrząc w lustro - czasem mi się zdarza, ale nie wiem czy to dofinitywne budzenie czy wyrwanie ze stanu chwilowego (za/od)wieszenia umysłu ..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ciągu tygodnia często się zawieszam, to już zauważyłam. Właśnie z powodu niewyspania. Ale popukanie w czoło na to nie pomaga... Taki organizm.

      Usuń
  12. To mi chyba halabardnicy z tego wszystkiego przypadli by do gustu. Chociaż z drugiej strony mieli prawo wbić na chatę i przeprowadzić kontrolkę np.: stanu systemu oświetlenia. Czy wygaszone, czy ktoś przy świeczce nie chrapnął.
    W sumie... fajnie było nie żyć pod dyktando zegarka... ale z drugiej strony wszyscy o tej samej godzinie lulu spać... też jakoś tak niezwyczajnie. Pod sznurek.

    OdpowiedzUsuń