14 grudnia 2024

156. Wszyscy jesteśmy poganami

Kiedy we wczesnym średniowieczu słowiańskim plemionom zamieszkujących terytoria dzisiejszej Polski przemocą narzucano chrześcijaństwo, odbywało się to na zasadzie demolowania ich struktury kultowej. Towarzyszyła temu oczywiście wielka rzeź Słowian. Jak było, tak było, nie będę zanurzać się w historię, bo długa i zawiła. Interesujące są efekty, zwłaszcza te, o których przeciętny katolik myśli, że są czysto katolickimi praktykami. Tymczasem chrześcijaństwo zawłaszczyło zwyczaje i rytuały charakterystyczne dla Słowian, uznając je z biegiem czasu za swoje.

Najstarszym tego dowodem są pisanki. Wielkanocne malowanie jajek i dzielenie się jajkiem to obyczaje czysto pogańskie. Jajka były w wierzeniach Słowian symbolem płodności, szczęścia, nowego życia, słońca i księżyca, równowagi między pierwiastkiem żeńskim i męskim. Malowano je i obdarowywano się nimi nawzajem. Święto ku czci boga płodności i wiosny Jaryły (Jarych Godów) obchodzono 15 kwietnia. Żegnano stare (zimę) i witano nowe (wiosnę). Zbieżność między datami świąt pogańskich i katolickich raczej nieprzypadkowa.

W okresie wiosennym zbierano wiechcie bazi i smagano się nimi, aby wypędzić złe duchy. Pęki bazi stały się prototypem palm wielkanocnych.

Podobnie lany poniedziałek stał się elementem świąt wielkanocnych poprzez przejęcie słowiańskiego zwyczaju wzajemnego polewania się wodą. Był to symbol i wróżba płodności, dlatego ofiarami stawały się przeważnie dziewczęta. Sama nazwa śmigus-dyngus wzięła się ze słowiańszczyzny.

Na początku wiosny popularnym zwyczajem jest topienie Marzanny. Słowiańska Marzanna była boginią związaną ze śmiercią i zaświatami, dlatego utożsamiano ją z zimą. Marzannę (czasem nazywaną Śmiercichą), kukłę z siana ubraną w ludzką odzież, topiono lub palono. Topią ją po dzień dzisiejszy nie tylko niekatolicy. Poza dziećmi szkolnymi, dla których jest to atrakcja i rozrywka, w niektórych regionach Polski odbywa się palenie Judasza/Żyda. Kukły najpierw okłada się kijami, a potem pali.

Katolicka uroczystość Zesłania Ducha Świętego nie bez powodu nazywana jest Zielonymi Świątkami. Niegdyś w tym czasie obchodzono słowiańskie święto związane z płodnością natury i zaduszkami (Dziadami wiosennymi). Przystrajano wówczas domy zielonymi gałązkami, kwiatami i tatarakiem, co miało zapewnić urodzaj i chronić przed urokami. Proszono również demony wodne, żeby nikomu nie czyniły krzywdy. Dzisiaj nadal po powrocie z kościoła stroi się drzwi mieszkań gałęziami.

Dzisiejsza Noc Świętojańska to słowiańska Kupalnocka, czyli Noc Kupały związana z przesileniem letnim. Tej nocy zbierano kwiaty i zioła do ozdobienia domów, kąpano się w rzekach, wrzucano do wody wianki, skakano przez ogień. Słowo „Kupało” pochodzi z języka prasłowiańskiego i oznaczało miejsce do kąpieli. Chrześcijaństwo zawładnęło i tym świętem, przemianowując je na wigilię dnia świętego Jana.

15 sierpnia przypada kościelna uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Nie bez kozery nazywa się je świętem Matki Boskiej Zielnej. Katolicy czczą Maryję jako królową nieba i ziemi. W tym czasie Słowianie obchodzili święto Matki Ziemi (bogini Mokosz) mające zapewnić obfite plony. Stąd towarzyszyło mu strojenie domów roślinami w celu obrony przed urokami, stawiano w obejściach młode brzózki.

Końcem sierpnia lub około połowy września odbywają się współcześnie tradycyjnie dożynki. Do kościołów zjeżdżają się gospodynie i gospodarze w strojach ludowych, prezentują wykonane ze zboża i innych elementów natury wieńce. Słowianie obchodzili w tym czasie (23 września) święto plonów, zwane wyżynkami albo obrzynkami. Wówczas również sporządzano strojne wieńce – symbole obfitych plonów. Obrzęd ten wiązał się także z kultem roślin i drzew.

W dniach 31 października i 1 listopada przypadały Dziady jesienne. Wierzono, że dusze zmarłych mogą przebywać w świecie żywych w określonym czasie. Nazwa święta pochodziła od przodków, których nazywano dziadami. Na cmentarzach urządzano uczty na cześć zmarłych, rozrzucano dla duchów resztki jedzenia. Duchy przywoływał guślarz, który też rozmawiał z nimi. Katolicy czczą 1 listopada Wszystkich Świętych, a w Zaduszki modlą się za ich dusze. Słowianie palili ogniska, których blask miał wskazywać drogę, dziś natomiast pali się na grobach znicze.

Skoro już jesteśmy przy nieboszczykach, to mamy dziś pogrzebowy zwyczaj rzucania garści ziemi na trumnę, który praktykują i ksiądz, i bliscy zmarłego. Tymczasem wziął się on stąd, że Słowianie rzucali po trzy garście ziemi, aby nieboszczyk nie przychodził w snach ani nie wrócił jako demon.

Po pogrzebie następowała tryzna, czyli dzisiejsza stypa – uczta na cześć zmarłego.

Szczodre Gody to odpowiednik chrześcijańskiego Bożego Narodzenia. W tym czasie (22-24 grudnia) Słowianie obchodzili początek roku słonecznego i wegetacyjnego, uroczystość wiązała się również z kultem przodków. Był to słowiański odpowiednik Wigilii, święto dostatku obchodzonego w towarzystwie dusz zmarłych. Rozpoczynało się dzisiejszym wypatrywaniem pierwszej gwiazdy. U Słowian była to cała Droga Mleczna, która – dobrze widoczna – zwiastowała dostatek mleka w rozpoczynającym się roku. Pod obrusy wkładano siano, które szczodrze rozsypywano pod stołem i wokół niego, aby zdobyć przychylność bogów odpowiedzialnych za wegetację roślin (Welesa, Mokoszy, Świętowita). Wyciągano spod nakrycia pojedyncze źdźbła, z których wróżono urodzaj, rychły ślub, szczęście, staropanieństwo, starokawalerstwo – w zależności od długości i koloru źdźbła. Po dzień dzisiejszy praktykowane są tego typu wróżby, w jak najbardziej katolickich rodzinach także. Strojono ustawiane w izbach snopy zboża lub podwieszano pod powałą udekorowany wierzchołek drzewa iglastego zwany podłaźniczką. Dziś kto żyw, ubiera choinkę.

Istniał również zwyczaj zostawiania pustego miejsca przy stole. Katolicyzm przerobił je na nakrycie dla zbłąkanego wędrowca lub symbol tych, których z nami już nie ma, ale tak naprawdę w wersji słowiańskiej było inaczej. Zostawiano puste miejsca dla duchów przodków, zwłaszcza dla osób zmarłych w danym roku. Zanim usiadło się do stołu, dmuchano na ławy i stoły, mówiąc: „przesuń się, duszyczko”. Przygotowując dania na ucztę, dziękowano Dobroszemu (bogu od roślin leśnych) i Leszemu (bogu leśnej zwierzyny). Potraw było obowiązkowo dwanaście, czyli tyle, ile miesięcy w roku – życzono sobie szczęścia i urodzaju w każdym z nich. Dzisiaj dwanaście potraw symbolizuje oczywiście dwunastu apostołów. Słowiański rytuał przełamywania się chlebem także pozostał, tylko zastąpiono chleb opłatkiem. W Szczodre Gody obdarowywano się drobnymi upominkami i szczodrakami (placuszkami, pierożkami albo słodkimi bułeczkami). Był to gest hojności i wróżba zdrowia, szczęścia, dobrobytu. Dziś w Wigilię również obdarowujemy się prezentami, które przynosi – w zależności od regionu – Dzieciątko, Aniołek, Mikołaj albo Gwiazdor.

W Szczodre Gody Słowianie przebierali się za różne stwory i chodzili od domu do domu, aby płoszyć demony. Składali gospodarzom życzenia, otrzymywali drobne kwoty, alkohol albo coś do jedzenia. To oczywiście poprzednicy katolickich kolędników. Tym współczesnym towarzyszą nawet słowiańskie symbole, takie jak gwiazda (u Słowian symbol słońca) i turoń, ciekawy stwór, którego nazwa wzięła się od słowa „tur” oznaczającego byka. On również symbolizował słońce, na którego cześć obchodzono święta zwane Turzycami. Swoją drogą, datę Bożego Narodzenia (25 grudnia) chrześcijaństwo również zapożyczyło od pogan, chociaż nie Słowian. W tym dniu odbywały się: Dies Natalis Solis Invicti – perskie święto narodzin boga Mitry przejęte również przez Rzymian oraz nordyckie i germańskie święto Jul związane z przesileniem zimowym.

Do innych zwyczajów słowiańskich należała swaćba, czyli ślub. Obsypywano parę młodą zbożem, co miało przynieść im urodzaj i dostatek. Stąd wziął się obecny obyczaj sypania na parę młodą ryżem przy wyjściu z kościoła.

Witano ich chlebem i solą, jak to czyni się do dziś. Chleb i sól pełniły funkcje oczyszczające, ponadto chleb symbolizował bogactwo, a soli używano do konserwowania.

Po ślubie następowały oczepiny/rozpleciny, w czasie których rozplatano warkocz pani młodej bądź obcinano jej włosy i nakładano na głowę czepiec – symbol mężatki. Dziś również praktykuje się na weselach oczepiny, choć w nieco zmienionej formie.

Budowa domu zwieńczana jest wiechą, która w czasach słowiańskich pełniła funkcje ochronne.

Pozostałością po słowiańszczyźnie jest również zabobonne unikanie witania się przez próg ("oj, nie przez próg!") Próg oznaczał bowiem granicę między bezpiecznym sacrum domu a profanum niebezpiecznego i wrogiego świata zewnętrznego.

Podobnie okno było przestrzenią graniczną, światło w oknie odstraszało dzikie zwierzęta i demony. Współcześnie wiele osób stawia w oknie w czasie burzy gromnicę, która ma ochronić dom przed piorunami.


Tak więc wszyscy jesteśmy poganami, nawet przykładni katolicy.


34 komentarze:

  1. Moze poganami ale czy Slowianami? Czytam wlasnie cos o "Slowianach" i dziwnie sie czuje po tym czytaniu. Ladny przeglad swiat roznych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieważne, Słowianami, czy nie. Ważne, że poganami 🙃

      Usuń
    2. Ja tam jako poganka patrze na youtubowe filmiki, instagramy, iksy, pinteresy, blogi, o fujbuku nie wspominam i nawet Slowianie tego nie przewidzieli. Dobrze im tak. Poganie wierza w media.

      Usuń
    3. Czynię podobnie jak Ty 😅

      Usuń
  2. Najpierw czuję się Dolnoślązaczką, potem Słowianką, nic więc tu mnie nie dziwi 😀. Bardzo podobają mi się niektóre pojęcia, np. te o progu, czyli o domu jako świecie bezpiecznym. Stąd też w dzisiejszych amerykańskich filmach o wampirach (np. w Buffy) jest motyw, że wampira trzeba do domu zaprosić, inaczej nie ma do niego wstępu. To genialna metafora prawdy psychologicznej: demony w naszym życiu zapraszamy do niego sami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, podoba mi się.
      Wypożyczyłam sobie mitologię słowiańską, będę smakować, bo wąpierze, upiry i utopce to fajna sprawa.

      Usuń
    2. Frau, uważaj z doborem książek o Słowianach, bo nie wszystkie są "wiarygodne". Nie polecam Ci niejakiego Bieszka. No ale wybór należy do Ciebie.

      Usuń
    3. Jest tego dużo, ale przejrzę, żeby wyeliminować Bieszka.

      Usuń
  3. Kościół nigdy nie zaprzeczał że niektóre z tradycji są pogańskie, ale skoro się przyjęły i Polacy chcą je kultywować, to nie widzę problemów, szczególnie że część z nich jest z nami od wieków. Lepiej jakieś tradycje mieć niż być całkowicie wyjałowionym narodem... 🙄
    U mnie tylko ksiądz rzuca ziemie na trumnę. Nigdy nie byłem na pogrzebie gdzie żałobnicy to robią... Ale może w mojej okolicy po prostu inaczej sie to praktykuje....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie mam nic przeciwko temu, ale gros katolików myśli, że są w tych obrzędach bardzo chrześcijański.
      U nas ksiądz rzuca tę pierwszą grudę ziemi, a potem najbliżsi, przyjaciele i ci, którzy chcą.

      Usuń
  4. Świetny przegląd, zapomniałaś o wróżbach andrzejkowych, ale nie wiem czy podpadają pod pogańskie obrzędy.
    Gdy byłam na ślubie syna koleżanki, ksiądz rzucił na koniec ceremonii - tylko nie rzucajcie ryżem, bo dzieci skośne oczy dostaną! jakoś mnie to nie rozbawiło...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, Andrzejki to zwyczaj pogański, tylko nie ujęłam ich, bo kościół ich nie przyswoił.

      Usuń
  5. Czyli wszystko gra i buczy. Musi się zgadzać i przeplatać:) Napisałaś w jednym kawałku to, co ja mam rozbite na posty. To są interesujące rzeczy i jest tego wiele. Ja bym jednak rozgraniczyła to, co związane z wiarą chrześcijańską i to, co z pogańskimi wierzeniami. Oczepiny nie mają nic wspólnego z wiarą- po prostu jest to znak zmiany statusu kobiety.
    Większość tych zwyczajów jest jednoznaczna w wymowie, tylko forma się nieco zmieniła. I mam wrażenie, że upraszcza się w porównywaniu zwyczajów w pogaństwie z np. katolicyzmem i nie tu jest główna różnica. Różnica jest w wierze: pogaństwo - wiara w wielu bogów, chrześcijaństwo- wiara w jednego boga. Reszta jest tylko otoczką i nie ma się co bulwersować, że katolicy są tacy zatwardziali w swoim katolicyzmie, a kultywują zwyczaje pogańskie. Robią to, co im funkcjonariusze pana B. przez wieki podsuwali. A oni wiedzieli, jak przekonać ludzi do wiary w jednego boga. Jak nie mieczem, to "po dobroci" zostawiając to, co drogie było poganom i powolutku zmieniając formę tego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem ochrzczona, jestem niewierząca, wychowana w zwyczajach luterańskich, nie uznaję świąt chrześcijańskich i innych (pogańskich)- czy w związku z tym jestem poganką?

      Usuń
    2. Tylko jeszcze o tym nie wiesz 🙃

      Usuń
    3. Możemy się chichrać, ale założenie, że katolicy, którzy biorą udział w "pogańskich" obrzędach i stosując "pogańskie" zwyczaje, są poganami, jest mylne.

      Usuń
    4. :):):) Dobra, to pochichrajmy się dalej, ja nie muszę się upierać:):):) Ochrzczony już nie będzie poganinem, bo nawet apostazja tego nie zmieni. I tu naprawdę rodzi się chichot i to taki wiedźmowski:)

      Usuń
    5. Powtórzę raz jeszcze, że nie wiem... Jestem apostatką i czuję się poganką, mimo że byłam ochrzczona.

      Usuń
    6. Frau, ja nie neguję tego, co czujesz, w świetle prawa kanonicznego jesteś nadal chrześcijanką. Apostazja tego nie zmienia. ( co nie niezmiennie ogromnie dziwi). A jak Ty dalej będziesz żyła, postępowała, to jest tylko Twoja sprawa, wszak Ty ponosisz swoich czynów konsekwencje. Patrz, jak to zabrzmiało poważnie:):):):):)

      Usuń
    7. No nie, bo jeżeli ktoś, nawet ochrzczony, wierzy we wróżby, horoskopy, para się magią i innymi pogańskimi zwyczajami, to już staje się poganinem 😅

      Usuń
    8. Frau....... :):):):):)

      Usuń
  6. Witaj środkiem grudnia
    Dobrze, że już jesteś. Naprawdę
    Uwielbiam takie opowieści. Sama czasem piszę podobne.
    Pozdrawiam końcówką jesieni. Wiem, że jej nie lubisz, więc.... A w pierwszym dniu zimy świętujemy:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nienawidzę jesieni, a zimy też już nie lubię. Szkodzą mojemu zdrowiu.

      Usuń
  7. chrześcijaństwo nic nie wniosło do świata "od siebie" w temacie rytuałów, zwyczajów, czy jakichś tam obrzędów /bo o tym akurat jest mowa/, wszystkie, w każdej odmianie są wtórne, przejęte od jakichś wcześniej istniejących religii, wierzeń, wyznań, etc i jakoś tam zmodyfikowane... dyskusyjny jest jedynie zwyczaj dzielenia się chlebem i winem między wyznawcami /"to czyńcie na moją pamiątkę" - cytat ze znanego mitu/ jako nowy, choć też obecnie w różnych odłamach, czy denominacjach praktykowane jest to w sposób rozmaity... natomiast samej nazwie "poganie" przez wieki przypisywano rozmaite znaczenia... tu ciekawostka: w starożytnym Rzymie tu i tam funkcjonowała nazwa "ateiści" w stosunku do pierwszych chrześcijan i stoi za tym pewna logika... natomiast wracając do pogan, to mam centralnie wyrąbane na to, czy ktoś tak nazywa siebie lub kogoś... to tylko jakaś tam umowna etykietka... być może ktoś się nią czuć obrażony, ale czegóż to ludzie nie wymyślą jako pretekst do strzelenia focha...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo logiczne, gdy w starą, europejską religię wtargnęła obca, pochodząca z Bliskiego Wschodu. Dla Rzymian chrześcijanie musieli być ateistami 🙃
      Etykietki też mnie nie interesują, raczej to, jak katolicy wypierają się pogaństwa, będąc w istocie niedouczonymi.

      Usuń
  8. Kosciol moze i nie zaprzeczal, ze czerpal pelnymi garsciami ze zwyczajow i tradycji slowianskich, ale juz jego "wyznawcy" przywlaszczyli te tradycje jako koscielne. Sa nawet przekonani, ze Maria z Jezusem byli niebieskookimi blondynami, a ona z domu nazywala sie Czestochowska.
    Ale bardzo podoba mi sie co napisalas, nie o wszystkim wiedzialam.
    A pod wlasnym poganstwem jestem sklonna sie podpisac, kosciol nie dal rady przekabacic mnie na swoja strone, bo juz jako dziecko przedkladalam samodzielne i krytyczne myslenie nad bzdury, ktorymi karmil bezmyslnych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i gitara, ja do pogaństwa też się przyznaję.

      Usuń
  9. najłatwiej kraść przejmując gotowce i wykorzystując to, co już istnieje. ludzie wtedy mniej protestują, machają ręką. dlatego złodzieje usiłują podszyć się pod zwyczaje istniejące, lekko je zmieniając. nazwę, albo drobiazgi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. Wyżej PKanalia napisał, że chrześcijanie nie wnieśli nic swojego do zwyczajów i to jest prawda.

      Usuń
  10. Jako agnostyk kierujący się w stronę ateizmu raczej nie będę praktykował nic z w/w świąt czy też zestawów wierzeń. Nie mniej te prastare formy wierzeń wydają się mi najciekawsze, wszystko co potem jest wariacją na temat.

    Nic mi się ostatnio nie chce robić w kwestii blogowania. Poza tym jakieś tam zadania przed Świętami (ha,ha,ha, wcześniej zapisane wyznanie zaczyna być podejrzane w tym świetle) mam i skupiam się na nich. Ot co.

    Pozdrawiam!
    Mozaika Rzeczywistości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja większości rzeczy z tego zestawu nie praktykuję, ale na pogrzebie taty rzuciłam tę garść ziemi, nie wiedząc, skąd ten zwyczaj się wziął.

      Usuń
  11. "Gdzie turoń chodzi tam żytko urodzi, gdzie jego tropy, tam gęste snopy" - pamiętam taką piosenkę ludową.
    Lubię stroić drzwi mojego domu w ładne stroiki. A generalnie, to lubię sobie czasem poczarować. A świeżą, bialutką sól na progu sypię w każdym nowiu.

    OdpowiedzUsuń