19 maja 2023

62. Mój problem JEST najmojszy

Szczerze mówiąc, nie cierpię bezsensownych prób przekonywania mnie przez osoby trzecie, że problem, z którym akurat się borykam, nie jest problemem, bo co mają powiedzieć inni, którzy są obłożnie lub śmiertelnie chorzy, bliscy chorych w stanie wegetatywnym, ludzie bez rąk, nóg, oczu, uszu, na wózkach inwalidzkich, ofiary oszustów, złodziei, sadystów i gwłacicieli? Nie rozumiem, czego mają dowodzić takie porównania. „Nie narzekaj, inni mają gorzej”… I co z tego, że ktoś ma gorzej niż ja? Jesteśmy dwoma odrębnymi bytami. Ten drugi nie ma moich problemów, tylko swoje i odwrotnie. Każdy na swoim własnym poziomie adekwatnym do czasu i okoliczności.

Czy świadomość, że komuś urwało nogę albo zalało dom, w czymkolwiek ma mi pomóc? Pocieszyć? Rozwiązać mój problem?

Podobnie nie należy bagatelizować tego, z czym nie może sobie poradzić przedszkolak, choćby dla nas, dorosłych, była to kwestia dziecinna i śmieszna. Jednak i ten przedszkolak ma swoje zmartwienia, stosowne do jego wieku i sytuacji, które dla niego są ważne i trudne do udźwignięcia. Chyba tylko idiota powiedziałby dziecku, że jego problem to bzdura, bo dorośli to dopiero mają zmartwienia, że ho, ho… Widać analogię?

Zdumiewa również to, że owi mentorzy zakazujący martwienia się problemami, bo „inni mają gorzej” (czyli zwolennicy równania w dół) w drugą stronę jakoś chętni do porównań nie są. Nie daj Boże powiedzieć, że ktoś ma lepiej niż ja, natychmiast wyskakują z „nie porównuj się”. A niby dlaczego, zwłaszcza że sami chętnie siegają po porównania?

Argumenty tych, pożal się Boże, mędrców z Koziej Wólki działają na mnie jak płachta na byka i to rozjuszonego do granic możliwości. Nade wszystko nie lubię domorosłych filozofów, którzy na każdą okazję mają jakąś pseudomądrość.

109 komentarzy:

  1. Mnie bawią wszyscy ci trenerzy życia, pierdolący kompletne bzdety a wiedzący gówno o tym z czym ludzie muszą się zmagać. Każdy jest mądry, szczególnie gdy nie jest czymś dotknięty. Polacy to naród mędrców!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jest. Żeby zrozumieć człowieka, trzeba by najpierw wejść w jego buty, a dopiero potem się wymądrzać. Masz rację, przeciętny Polak to lekarz, psycholog, polityk i filozof w jednym. A im mniej wie, tym mądrzejszy.

      Usuń
    2. Kraj ekspertów, a wszyscy toniemy w PiSowskim syfie. Rozumu im braknie przy urnach.

      Usuń
    3. Ale będą uważali się za oświeconych. W końcu obierają jedyny słuszny kierunek.

      Usuń
    4. Kierunek na dno prawicowego szamba w którym potopimy się jak szczury.

      Usuń
    5. Mam dużą wyporność, może mnie to uratuje przed utonięciem :-)))

      Usuń
    6. Jeżeli prawica wygra trzecia kadencje to tylko ucieczka z tego kraju nas uratuje 😅

      Usuń
    7. Dla mnie juz za późno na ucieczkę. Mogłabym wyjechac do Norwegii, do brata, ale tu bym nie miała emerytury, a tam bym nie zdążyła na nią zapracować.

      Usuń
    8. A to nie jest tak że z różnych krajów można pobierać emeryturę?

      Usuń
    9. No ale jeżeli teraz bym wyjechała, to moja polska emerytura w Norwegii pozwoliłaby mi przezyć 4 godziny. A "zarobiona" norweska w Polsce tyle samo.

      Usuń
    10. Faktycznie, to nie miało by żadnego sensu... 😅

      Usuń
    11. No właśnie.
      Życie tutaj też zresztą nie ma.

      Usuń
    12. Życie ogólnie nie ma sensu... A przynajmniej ja go kuźwa nie widzę...

      Usuń
    13. Czyjeś być może ma. Ale ja swojego też nie widzę.

      Usuń
    14. Ma wtedy gdy człowiek jest szczęśliwy.

      Usuń
    15. Tak, to prawda. Pamiętam, jak bardzo miało, gdy byłam najszczęśliwszym człowiekiem świata. Bo byłam, zdarzyło mi się to jak piękny sen.

      Usuń
    16. Ja nigdy szczęśliwym nie byłem, Ty przynajmniej wiesz jak to jest.

      Usuń
    17. Tak, wiem i tego, co przeżyłam, nikt mi już nie odbierze. Dlatego życzę Ci z całego serca, żebyś choć raz w życiu tego zaznał. Takiego szczęścia, które nosi człowieka 30 centymetrów nad ziemią.

      Usuń
    18. Te 30 centymetrów w zupełności by wystarczyło, bo im wyżej człowiek wzlatuje tym boleśniejszy potem upadek.

      Usuń
    19. O, bolało jak wszyscy diabli, ale... i tak nie żałuję. Wszystko dobre, co życiu wyszarpiemy, jest bezcenne.

      Usuń
    20. Spodziewałem się raczej że napiszesz, że wszystko co dobre kiedyś musi się skończyć.

      Usuń
    21. TO akurat nie musiało, ale się skończyło.

      Usuń
    22. "Zabawne" że nikt tak nie potrafi zaszkodzić człowiekowi jak ktoś bliski... Może dlatego że przed bliskimi nie nosimy tarczy, odsłaniamy sie...

      Usuń
    23. I co zrobisz, jak nic nie zrobisz?

      Usuń
    24. Niestety, trzeba przecierpieć swoje.

      Usuń
    25. Zapłata za szczęście...?

      Usuń
    26. Czy ja wiem... Niektórzy szczęścia maja w nadmiarze a nie muszą za nie płacić...

      Usuń
    27. No właśnie. Zresztą, za co w takim razie Ty byś płacił? No, chyba że to przedpłata :-))

      Usuń
  2. nie wiem czy wiesz ale bez ciasteczek u ciebie nie ma logowania...
    I dla mnie to są argumenty zdupy. bo niby jak ma mi to pomóc w efekcie?? poza tym tak, moje problemy są dla mnie najmojsze. inaczej jestem hipokrytka. No ale to takie chrześcijańskie podejście przecież, że nie wypada, że skromność i że po co dobrym ludziom dupę sobą zawracać, cierpieć trzeba. i się pochylać nad maluczkimi bo inaczej się wystajesz i masz grzech śmiertelny. bęc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiedziałam, ale już wiem. Wbijaj z ciasteczkami :-)) Chociaż ja wolę chałwę i bitą śmietanę :-)
      Katolicka miłość bliźniego jest jadowita, najlepiej pouczać niekumatych niekatolików.

      Usuń
  3. "A co byś powiedziała, gdybyś, jak inni miała...." od razu wystawiam moje rogi, które podobnie jak Ty, dostałam w dniu moich urodzin
    Pozdrawiam szumem deszczu za oknem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam tak samo. I walę tymi rogami na prawo i na lewo.

      Usuń
  4. Mnie zawsze krzepilo opowiadanko o zolnierzu na wojnie: glowe mu urwalo a on nawet nie zaplakal! Zwykle zlepiam sie wtedy do kupy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta historia przypisywana jest Józefowi Piłsudskiemu, który wizytował rannych żołnierzy po którejś z bitew. Jeden z nich który stracił nogę i użalał się na cały głos - Moja noga, moja noga.
      Piłsudski podszedł do niego i rzekł - Noga, noga. Koledze obok głowę urwało, a leży cicho.

      Usuń
    2. @Antoni Relski Ooooo! Tego nie wiedzialam. Ciekawa anegdota. Tym bardziej sie zbieram do kupy!

      Usuń
    3. @Antoni, podoba mi sie ta historia :-)))

      Usuń
    4. Nasz rodzinny weteran wojenny pojechal na zjazd weteranow. Uroczystosc odbywala sie w pomieszczeniu jakiejs siedziby na piatym pietrze, bez windy. Weterani sznureczkien, przy poreczy wspinali sie po medale jak kto mogl a byli bez reki, ktorys bez nogi wlasnej czy o kulach. Nasz weteran pmagal jak mogl, podtrzymywal, popychal, podpieral, wspominal opresje z historycznego punktu widzenia... Kiedy byl juz u szczytu, stracil rownowage i runal pietro w dol po tych schodach. Opiekunowie innych rzucili sie do pomocy a nasz weteran stwierdzil, ze pomocy nie potrzebuje. Sam sopie spadl to i sam sie pozbiera. Pozbieral sie, medal odebral, kawe z ciasteczkiem nawet skonsumowal. Po powrocie do domu okazalo sie, ze ma trzy zebra zlamane. Czy to nie wspanialy przyklad tego, ze moj problem jest najmojejszy?

      Usuń
    5. Owszem, przykład jak się patrzy :-))))

      Usuń
  5. Reakcja na własne problemy, jest też indywidualna i nie sposób przyłożyć do tego jednej miary. Ty opisałaś swoje oczekiwania inni oczekują czasami czegoś innego. Sztuką jest określić takie oczekiwania i trafić w punkt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę można oczekiwać czegoś takiego, jak opisałam?

      Usuń
    2. Jedno z Praw Murphiego mówi - Jeżeli coś złego może się zdarzyć, zdarzy się na pewno.

      Usuń
    3. Ach, Murphy! Boski gość :-)

      Usuń
  6. To Ty masz jeszcze wsrod znajomych takich idiotow, ktorzy usiluja Ci udowodnic, ze Twoj problem to jakis pikus, bo masz obie rece i uszy? Ja juz dawno pozbylabym sie ich z grona znajomych, a dodatkowo zablokowala, zeby nie mieli szansy nawet zblizyc sie do Ciebie. Jestem empatyczna, przejmuje sie problemami innych, jesli moge, spiesze z pomoca. Ale nie toleruje bagatelizowania moich bolaczek i jesli ktos uwaza, ze nie sa warte uwagi, to niech spier***la na drzewo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie twierdzę, że mam - twierdzę li i jedynie, że zawsze taka menda się znajdzie. I to nie na Facebooku, gdzie można ją zablokowac, tylko w realnym życiu.

      Usuń
  7. Słusznie i ciekawie prawisz 😉 Jakie to ważne, aby się zatrzymać i przemyśleć pewne teksty, które wydają się być w niektórych sytuacjach, po prostu wytartymi sloganami. Na mnie źle działają tak zwane 'kołczingowe' frazesy, które urastają do świętych przykazań i krążą przed dłuższy czas w necie, a potem pojawia się ktoś, kto sprowadza na ziemię wszystkich logiką i zdrowym rozsądkiem 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że cisnęły mi się na klawiaturę słowa "kołcz" i "kołczing"? Odepchnęłam je z obrzydzeniem.

      Usuń
  8. są ptysie, które tworzą sobie problem z tego, że ktoś tworzy sobie jakiś problem...
    są też ptysie, które tworzą sobie problem z tego, że ktoś nie tworzy sobie problemów...
    ci drudzy chyba bywają bardziej upierdliwi...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Gaska Balbinka: cytaty
      "- Balbinka sama pilnuje mleka i jej wykipuje, przez co mama jest zła.
      - Balbinka jest odpowiedzialna za trzy gąsiątka i nie może dopuścić do przejechania ich przez Ancymonka motocyklem.
      - Balbinka płacze, bo jej mama wyjeżdża na wieś a ta zamiast gąskę pocieszyć ma to w kuprze i wsiada do autobusu.
      - Balbinka brudzi sobie sukienkę i aby nie robić mamie wstydu przed koleżanką, robi fartuszek z sałaty, a mama i tak jest zła."

      Usuń
    2. @PKanalio, tworzenie problemów z tego, że ktoś nie ma problemów to już chyba najwyższa szkoła jazdy :-)))

      Usuń
    3. @Echo, a ja płakałam, gdzy tato potrącił choinkę i stłukł mi przez to bombkę w kształcie Ptysia i Gąska Balbinka została bez pary.

      Usuń
    4. @Frau Be, ja pamietam ptysie z bita smietana! Pycha! Gąska Balbinka - tak nazywalismy pewna ciocie (z dobra rada) o imieniu Albina. To byla dobrana para, choc Ptyś seplenil.

      Usuń
    5. Ptysie to ja niekoniecznie, ale bitą śmietanę - pasjami! Mogę zjeść wagon (tejże) i rozglądać się za kolejnym.

      Usuń
    6. przestań sobie tworzyć problemy z niczego, a od razu szybko pojawią się zawistnicy, tak to jakoś jest...
      a tv-komiks o Gąsce Balbince był z dupy, czarnekowy, bo siał wrogą propagandę antykocią :P

      Usuń
    7. Nie pamietam go. Widac, za młoda jestem... :-)

      Usuń
    8. Emitopwany byl w latach 50 i 60. Byl planszowy. Ciekawostka: "Rekwizyty powiązane z serialem prezentowane są w Muzeum Dobranocek w Rzeszowie."(wg Wiki). Ja znam pare ze Swierszczykow :)))) (Swierszczyk to czasopismo dla dzieci aby nie bylo podtekstow). Nie ma tam nic o kocie ale pies Bobik owszem mial swoj udzial.

      Usuń
    9. tam były koty pokazane jako szwarc charaktery, które w końcu zawsze przegrywały, to mnie wkurzało, a ten cały Ptyś to jak z pis-u wycięty, jakby kościelny taki, spedalony, nie lubiłem tego serialu i tyle...

      Usuń
    10. nie w każdym odcinku były koty, to tak dla wyjaśnienia... a w Świerszczyku obok Bobika, był Gucio i Cezar... pytanie jeszcze, po kiego wała oglądałem tą całą czarnekową Balbinkę, skoro mnie wkurzało?... bo ja miałem wtedy komiksomanię i to wszystko wyjaśnia...

      Usuń
    11. @PKanalia, to tylko i wylacznie Twoj problem!

      Usuń
    12. a tak w ogóle wracając do sprawy, to ja się spotykałem z zawiścią o luz, o to że się czymś nie przejmuję, nie tworzę sobie problemów z niczego, tylko żeby się spotkać z taką zawiścią i ją rozpoznać trzeba umieć nie tworzyć sobie tych problemów...

      Usuń
    13. @Echo...
      wychodzi na to, że to raczej Twój problem, skoro tak się na tym koncentrujesz, bo mój to już przeszłość, ale w sumie to nie był żaden problem, bo zbieranie, zdobywanie komiksów sprawiało mi nawet frajdę, a czy hobby może być problemem?... nie była to jednak pasja, bo ona może czasem stać się problemem, choć też nie zawsze...

      Usuń
    14. Moim zdaniem lepiej starać się wyrobić w sobie ten luz, niż karić się zawiścią.

      Usuń
    15. @PKanalia - pytasz, po kiego wała to czytałeś? A pamiętasz, jaki miałeś wtedy wybór? Czytałeś, bo niczego innego podobnego nie było. No OK, bywało, ale rzadko.

      Usuń
    16. @Nitager...
      tego się nie czytało, to był komiks, ale mówiony, bezdymkowy...

      Usuń
    17. No to mów od razu, że chodzi o dobranockę! Której tez nie lubiłem, bo nic się w niej nie ruszało.

      Usuń
  9. No właśnie, dlaczego musimy zawsze równać w dół?
    To chyba skutek wychowania w duchu religijnym - nie masz prawa skarżyć się na cierpienie, skoro Jezus umarł za nas na krzyżu - taki argument tez słyszałam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spotkałem się kiedyś z opowieścią o tym, jak wierząca dziewczyna zwracała uwagę koleżance, by nie płakała na filmie po śmierci bohatera, bo śmierć jest tylko początkiem nowego życia (pisałem o tym nawet gdzieś na przełomie grudnia i stycznia na blogu). Pomijając już fakt jej bezczelnego wtrącania się w cudze uczucia i zabraniania ich okazywania, dodatkową ciekawostką było, że religijna dziewczyna cierpi na nerwicę lękową i często dostaje ataku paniki, bo zdaje jej się, że umiera. Jakoś wtedy nie uspokaja jej myśl o tym, że jej śmierć jest tylko początkiem nowego, zajefajnego życia.

      Usuń
    2. Jotko, diabła zjem, a nie zgadnę. Zawsze powtarzam, że uczono mnie, aby równać w górę, ale to jak grochem o ścianę.

      Usuń
    3. Wolandzie, to tak jak z tymi, którzy zamiast modlić się o zdrowie dla papy, pchaja go do kliniki Gemelli.

      Usuń
    4. "- Jezus też tak cierpiał.
      - I do domu nie wrócił", LOL...
      to z Grzesiuka, "Pięć lat kacetu", rozmowa na apelu...
      p.jzns :)

      Usuń
    5. Dawno nie czytałam Grzesiuka, a warto do niego wrócić.

      Usuń
    6. mnie się jakiś czas temu, jeszcze w Wawie, trafiła biografia Grzesiuka z biblioteki, to też jest niezła jazda...

      Usuń
    7. Mnie się nie trafiła, ale będę mieć na uwadze.

      Usuń
    8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    9. to ma tytuł "Grzesiuk król życia", ale to już chyba wiesz, sprawdziłaś w necie, a jeśli do tej pory tego nie zrobiłaś, to raczej zbytnio Ci na tej książce nie zależy, za wielkiej uwagi temu nie poświęcasz...

      Usuń
    10. Jeżeli chodzi o książki, wszystko sprawdzam i wciągam na listę albo odkładam na stos hańby :-) Natomiast sama książka weryfikuje się w praniu, czyli w czytaniu. Po Grzesiuka ustawiłam sie w kolejce, bo jest w mojej bibliotece.

      Usuń
    11. odrobinę zaspojleruję: jest opisane, jak Grzesiuk pisał te swoje książki, jakie anegdoty się z tym wiążą, bo wcześniej znałem tylko nieprawdziwe ploty na ten temat...

      Usuń
    12. Lubię takie smaczki i ciekawostki. dorosłam w końcu do czytania biografii, bo wcześniej niekoniecznie mnie interesowały.

      Usuń
  10. Zdarza się mi, że mówię sobie, że mogłabym mieć gorzej, więc nie mam co narzekać. Ale to sobie, inni, są inni, osobne byty, do końca nikogo nie zrozumiem. Myślę, że nie ma tu co więcej dodawać, bo każdy z nas ma swój własny rozmiar nieszczęścia, który go dotyka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ma, bez wątpienia. Dlatego te mądrości w stylu "szczęśliwego Nicka Vujicica" są tak denne.

      Usuń
    2. A niech Vujicicowi będzie na zdrowie. Tylko niech mi nikt nie wmawia na jego przykładzie, że można być tym, kim się chce. Bo jak widać ... nie można. Mówienie sobie samej, że inni mają gorzej może nam dać pewną perspektywę patrzenia (i czasami to pomaga), gdy mówi nam to ktoś inny, oznacza to po prostu, że umniejsza nasze cierpienie.

      Usuń
    3. A niech będzie, oczywiście. Nie mam nic przeciwko niemu samemu, tylko przeciwko uzywaniu go jako broni przeciwko innym problemom. On może być szczęśliwy taki, jaki jest, a ktoś inny nie.

      Usuń
  11. Jak zwykle nic nie rozumiem o co chodzi w Twoim wpisie, więc tak sobie tu przycupne i będę czytać wszystkie gorzkie żale, a nuż mi to w czymś pomoże? 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozgość się, nie krępuj się :-)

      Usuń
    2. Nie wszystko mnie śmieszy, ale umiem się śmiać i być sarkastyczna. Staram się nie obarczać innych swoimi problemami, no chyba, że wiem, że ta osoba mogłaby mi w czymś pomóc. Nie lubię narzekania i porównywania się. Narzekanie może tylko oczyścić głowę, ale nie rozwiązuje problemu. Porównywanie jest bez sensu, gdyż każdy z nas jest inny, ma inne predyspozycje, bagaż doświadczeń, warunki w jakich żyje, etc.

      Usuń
    3. Otóż to właśnie.

      Usuń
  12. Myślę, że taka reakcja na nasze narzekanie, nie zawsze musi być podyktowana lekceważeniem go. Pewnie w niektórych przypadkach, to chęć pomocy poprzez pokazania tej naszej sytuacji z innej perspektywy. Ja, na przykład, kiedy porównam życie swojej babki, ale też mamy, ze swoim, uczę się pokory i wdzięczności - miały znacznie trudniej, a były takimi samymi kobietami, jak ja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie uważam, żeby moje babcie miały trudniej niż ja. Obie mieszkały w domach, gdzie były nianie, kucharki i służące i tylko jedna z nich pracowała, a i to dopiero grubo po wojnie.

      Usuń
  13. Ja patrzę na to tak: Ból (także psychiczny) uważam za sygnał ostrzegawczy, że coś jest u mnie nie tak. I to ja, nie kto inny, muszę coś zmienić, by ból z sygnału ostrzegawczego rozwinął się w problem sam w sobie. Oglądanie innych z bólem, poszerzanie wiedzy o tym, że inni też cierpią, jest z punktu widzenia mojego zdrowia informacją bezsensowną w walce z moim bólem, chyba że daje mi jakąś konstruktywny sposób walki z bólem, np. "Iksiński miał podobny ból, zaczął regularnie pływać i ból mu przeszedł". Tym niemniej, by walczyć ze swoim bólem, zdaje mi się, że najlepiej konstruktywnie na niego zareagować i obserwować rezultaty, by modyfikować reakcję w zależności od potrzeb. Wiedza o cudzym bólu może mi za to pomóc w rozwoju mojej osobowości na poziomie empatii, ułatwiać kontakty międzyludzkie. To też jest pomocne w życiu, tyle że w kwestii mojego bólu, sprawą numer jeden jest zlikwidowanie jego źródła, a nie szukanie tematów zastępczych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ERRATA: Oczywiście w zdaniu zaczynającym się od "I to ja, nie kto inny muszę coś zmienić..." zamiast "rozwinął się w problem", powinno być "NIE rozwinął się w problem".

      Usuń
    2. To, to, to, moja Anielciu! Sama bym tego lepiej nie ujęła.

      Usuń
    3. P. s. Dzięki za erratę, ta mała usterka faktycznie zmienia sens.

      Usuń
  14. Hmmm...
    Moja mama, gdy jechała teraz na pogrzeb swojej mamy, została zatrzymana na chwile przez znajomą mającą chęć poopowiadać o chorobach, jakie ją aktualnie trapią. Pewnie pani jest wyznawczynią dewizy "Mój problem JEST najmojszy" :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Porównania nie mają sensu. Dany człowiek jest akurat w danym miejscu i boryka się z danym problemem, który akurat dla niego jest jak dla kogoś innego urwana noga. No po prostu, nie da się tego wytłumaczyć.
    To jak "pocieszanie", że tamta pani jest grubsza, czyli przekonywanie, że ja nie jestem gruba, bo tamta jest grubsza.

    Tak, widać analogię bardzo wyraźnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo to dla grubego nie ma wiekszej radości, niż gdy spotka grubszego od siebie :-)))))

      Usuń
    2. To nie wiem, kiedyś byłam gruba i nie czuła się wcale pocieszona.

      Usuń
    3. To takie powiedzenie jest.

      Usuń
  16. Bo to takie nasze chyba... im biedniej tym lepiej:) Tamci sa lepsi w swojej biedzie niz Ty w Twojej, wiec po co biadolisz skoro nie doscigniesz?:) Moja mama miala taka tendencje, ze u lekarzy w poczekalini licytowala sie z innymi chorymi, ze jej dolegliwosci sa dolegliwsze ( czytaj stawiaja ja w lepszym dolegliwosciowym swietle ). Po co oni maja jojczyc, skoro to jej powinno przyznac sie pierwszenstwo do jojczenia:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka jest moja dyrektorka. Na co by się nie poskarżyć, ona zawsze ma gorzej. Nawet na pogrzebie mojego taty miała.

      Usuń
  17. Mnie to jeszcze bardziej denerwuje gadanina pełnosprawnych typu "wiem co czujesz będąc niepełnosprawną". Serio wie? Ciekawe skąd. Nawet jeżeli ma w rodzinie kogoś z niepełnosprawnością, co często jest w argumentacji, to sorry Winnetou, to zawsze będzie jednak ktoś inny niż on sam. Więc niech mi nie gadają tego typu frazesów, bo naprawdę, jeżeli nie doświadczyło się niepełnosprawności na swojej skórze, to nie wie się, jak to jest. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak uważam, mimo że nie jestem niepełnosprawna. Nie wiem, dlaczego wielu ludzi uzurpuje sobie prawo do tego, żeby wiedzieć, a nawet wiedzieć lepiej.

      Usuń
  18. Kiedyś jak byłem dzieckiem mama mi powiedziała coś na ten temat i zapamiętałem to na całe życie. To było coś takiego: "W każdym wieku człowiek ma inne problemy, ale i dziecko i dorosłego bolą tak samo."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ to piękne! Mądra, bardzo mądra mama.

      Usuń
  19. Dlatego pocieszanie jest cholernie trudne a nieraz wręcz niemożliwe ... czy chodzi o to żeby ktoś poczuł się lepiej bo inny ma gorzej ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba właśnie o to chodzi tym mędrkom. Bez sensu...

      Usuń
  20. Moje problemy też są najmojsze, jednak i tak nie lubię ich. Za to lubię moje najmojsze piwo marki Łomża miodowa. Jest ono najmojsze, bo nie wywołuje u mnie zgagi (jak inne) i, dzięki niemu, nie mam kolejnego problemu. Mam nadzieję, że producent nie okaże się wredny i nie zmieni receptury.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zupełnym przypadkiem Łomża miodowa jest również najmojsza. Co prawda nic nie wywołuje u mnie zgagi i nie wiem, jakie to odczucie, ale honoruję Łomeżkę za walory smakowe. Ponadto Ciechana i Perłę, również wersje miodowe, mimo że nie lubię miodu.

      Usuń