20 czerwca 2025

187. Ach, jak my pięknie pomagamy!

Na jednym z forów wypowiedziałam się na temat związany z udzielaniem pomocy, tak ludziom, jak i zwierzętom. Tekst budził wiele emocji, zarówno pozytywnych, jak i negatywnych. Zastanawiając się nad istotą dobroczynności, zauważyłam pewną żałosną prawidłowość. Zapisałam sobie kilka wypowiedzi, z których przytoczę trzy rozbrajające reprezentatywne.

1. „A jakże, pomagajcie zwierzakom do upadłego, a zaniedbujcie Boga i ludzi. Kot i pies pomogą wam w starości... podadzą łapę, szklankę herbaty, zaprowadzą do toalety i lekarza, zrobią zakupy... i nauczą rozumu nad grobem”.

2. „Jak ty kotu i pieskowi i tak on tobie na starość...” (składnia oryginalna).

3. „Obyś nigdy nie potrzebowała pomocy, bo wiesz, ludzie wówczas też mogą się odwrócić, a kotki czy pieski, no cóż, wszystkiego nie są w stanie zrobić” (składnia oryginalna).

Oto, jak pojmują altruizm zwolennicy pomagania ludziom, ale już zwierzętom nie. Co wynika z przywołanych powyżej zdań? Otóż ich autorzy najwyraźniej rozumują tak: „teraz pomogę temu i tamtemu człowiekowi, to na starość on pomoże mnie”. To jeszcze jest pomoc, czy już ubijanie interesu? W takim wypadku rzeczywiście, jeż i łabędź będą bezużyteczne. Osoba, której się pomogło, ma za to zapewnić im spokojną starość. Cóż za wzruszająca bezinteresowność! Co więcej – rzecz dotyczyła między innymi chorych i niepełnosprawnych dzieci. Zatem: dziś ja pomagam takiemu dziecku, a za kilkadziesiąt lat ono będzie mnie obsługiwać. Głęboko upośledzony, autystyk, sparaliżowany, inwalida na wózku będą chodzić wokół jednego czy drugiego babona. Logika powalająca na dechy.

Idea bezinteresownej pomocy najwyraźniej jest obca tym, którzy mają się za bezmiernie dobrych i których rozsierdziła moja wypowiedź. W tym miejscu rodzi się pytanie o to, czy aby na pewno dobre samopoczucie tych „altruistów” jest w pełni uprawnione? Ci ludzie powinni się wstydzić, a już na pewno unikać tak kompromitującego wypowiadania się. Jaka jest skuteczność ich szeroko odtrąbionego wspierania potrzebujących – nie wiem. Wiem natomiast, że znakomicie podnosi samopoczucie samych zainteresowanych. Prawie każda wypowiedź „jedynego sprawiedliwego” w tej Sodomie opatrzona jest tytułowaniem się nawzajem „najdroższymi”, „ukochanymi”, „ślicznymi”, „cudownymi”, „serduszkami”, „aniołkami” i innymi „kwiatuszkami”. Pomijając fakt, że zamiłowanie do ogrodniczo-angelologicznej terminologii nader mocno trąci infantylizmem, to najwyraźniej osoby te żywią przekonanie (i podtrzymują je u siebie nawzajem), że bez nich świat po prostu przestałby istnieć, a w każdym razie poważnie zachwiałby się w posadach.

Czy podwyższenie samooceny nie jest korzyścią? Jest. Czy liczenie „dobrych uczynków" tytułem zbawienia nie jest oczekiwaniem korzyści? Jest.

Zresztą, można się przyjrzeć kilku z pozoru niewinnym wypowiedziom:

Dobro powraca... tego jestem pewna na milion procent”, „Proszę bardzo o Wasze otwarcie serca. To wróci do Was.”, „Każda bezinteresowna pomoc rodzi za czas jakiś lawinę dobra, która płynie zwrotnie wobec tych, którzy pochylili się nad słabszym”. „Podziel się tym, co możesz (...), zadbaj o swoje zbawienie”.

Oto koronne argumenty, za pomocą których przekonują ludzi do otwierania portfeli. Dajcie kasę, a dostaniecie coś w zamian: bliżej nieokreślone dobro, które do was powróci „lawiną”, miejsce w niebie, opiekę na starość, wzniosłe tytułowanie, dobre samopoczucie... Na tym właśnie polega ta szeroko odtrąbiona bezinteresowność wynikająca z miłości bliźniego.

Mnie obce zwierzę nie da niczego – oprócz radości, że zostało uratowane, nakarmione, uwolnione od cierpienia. Radości ze względu na nie samo, a nie ze względu na mnie i na pochwały innych. I tego się trzymam. Gdy moja Fanta zachorowała na śmiertelną chorobę, wielu z Was mi pomogło udźwignąć mi to finansowo, na tyle, ile kto mógł. Mnie pośrednio, a Fancie bezpośrednio lub odwrotnie, to nieistotne. Kota (kocini?) wygrała tę walkę dzięki Wam. I nikt nie wyrażał dumy z tego, że pomógł, nie manifestował pomocy, wszyscy zrobili to po cichu, żeby pomóc, a nie żeby zabłysnąć i poprawić sobie samopoczucie. Nigdy Wam tego nie  zapomnę i macie zapewnioną moją dozgonną wdzięczność. Wdzięczności nie włożycie do garnka i to właśnie świadczy o bezinteresowności.

Na koniec coś, co znalazłam kiedyś gdzieś w Internecie i szalenie mi się spodobało:

„Wielki sztorm pozostawił na plaży tysiące rozgwiazd. Brzegiem oceanu powoli szedł starzec. Delikatnie brał każdą rozgwiazdę do ręki i odnosił ją do wody. Z naprzeciwka nadszedł młodzieniec i zdumiony rzekł: «Po co to robisz, starcze?! Twoje staranie zupełnie nie ma sensu!!». Starzec w milczeniu podniósł kolejną rozgwiazdę i wkładając ją do wody, rzekł: «Dla niej ma...»”

SERDUSZKO, ANIOŁEK I KWIATUSZEK

80 komentarzy:

  1. Jest tak, jak piszesz. Wiele osób podnosi sobie samopoczucie, bo pomaga, bo zbiera, bo karma wraca.
    Ile razy słyszałam - trzeba mieć dzieci, by miał kto szklankę wody podać na starość.
    To skąd tylu samotnych staruszków?
    Podobnie z fantami na orkiestrę Owsiaka. Każdy (najczęściej znani i sławni) chętnie daje fanty, ale to my mamy płacić.
    Wolę wrzucać do puszki czy wpłacać na konto, skoro nie potrzebuję owych fantów. Bo znowu cos za cos.
    Pomaganie za wdzięczność, obdarowywanie za przysługę, modlitwa za zbawienie, znajome!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że temat rodzice-dzieci-starość to osobna notka

      Usuń
    2. @Jotka - z wszystkimi przykładami trafiłaś w dziesiątkę. Ponadto, jak zauważyła Komentowiczka poniżej, opieka nad starszymi lub chorymi to osobny temat na kiedy indziej. A jak karma wraca, to ja wiem, bo moje koty czasami ją zwracają 😅 "Pomaganie za wdzięczność, obdarowywanie za przysługę, modlitwa za zbawienie" - to podsumowanie w punkt!

      Usuń
    3. @Komentowiczka - zajmę się tym, obiecuję.

      Usuń
    4. Jotka jak zawsze ma rację. Skąd tyle samotnych staruszków? Czasem mamy duże oczekiwania wobec tych, którym kiedyś pomogliśmy. Liczymy na.... Właśnie na co konkretnie? Czy dlatego pomagaliśmy?

      Usuń
    5. Właśnie o to chodzi. A samotni staruszkowie to bardzo smutny temat.

      Usuń
  2. a ja słyszałem, że nikt tak nie skrzywdzi, jak ten, któremu pomożesz. i przeżyłem coś takiego. ale wciąż potrafię się uśmiechać.
    było taka chińska opowiastka - każdego dnia facet kupował 5 bochenków chleba. Zapytany odpowiadał (o ile nie pokręciłem) jeden zjadam, drugim się dzielę, trzeci pożyczam, czwarty oddaję, a piaty wyrzucam. A poproszony o szczegóły wyjaśniał - pierwszy zjadam sam, drugim dzielę się z żoną, trzeci pożyczam swoim dzieciom, czwarty oddaję rodzicom, a piąty dostaje teściowa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najbardziej potrafią zranić nas ludzie nam bliscy. Takie zranienie boli najbardziej, bo przecież to ktoś bliski, jak więc mógł tak, albo siak nam uczynić. Mamy wobec nich oczekiwania. Wydaje się nam, że to oni w razie co... a tu może nastąpić ups!

      Usuń
    2. Oko, również przeżyłam coś takiego, kiedyś nawet o tym pisałam. Zrobiłam wszystko, co było możliwe dla - tak myślałam - wieloletniej przyjaźni. Upłynął rok, dwa... niedużo w kontekście 40 lat. I dostałam... odpowiedź. W życiu nikt mnie tak nie upokorzył. Wyszło w końcu szydło z worka.

      Usuń
    3. @Ania - Po wielu latach przyjaźni od podstawówki po dorosłe życie z wszystkimi jego przykrościami, pomogłam przyjaciółce jak tylko mogłam, dałam jej nawet moje talerze. Po jakichś dwóch latach okazało się, że porosło się w piórka i wzgardziło się mną w sposób upokarzający. Boli do dzisiaj, ale ruguję to z pamięci co sił w głowie.

      Usuń
    4. A ja nie ruguje...tego nie trzeba rugować. To cenne życiowe doświadczenie.
      Ja podobnie miałam z dwiema psiapsiami. Obie, w pewnym odstępie czasu, się rozwodziły.
      Byłam potrzebna do ocierania nosów w chusteczki, bo się rozsmarkały. Wycierałam nie ważne, o której porze dnia i nocy.
      Potem, kiedy mnie dopadło, obie były strasznie zajęte i czasu nie miały.
      I nagle pojawił się ktoś dawno zapomniany i zakurzony. W sumie to dwa kosie, od których pomocy nigdy nie oczekiwałam i nie spodziewałam się.

      Usuń
    5. Ja pierdzielę takie doświadczenie. Nie widzę w tym niczego cennego.

      Usuń
    6. Jest cenne. Uczy nie oczekiwania. Obdziera ze złudzeń. To jest prawda o nas, o ludziach.

      Usuń
    7. Za odarcie ze złudzeń dotyczących miłości i przyjaźni zapłaciłam chorobą, z którą się borykam. Nie cenię tego.

      Usuń
    8. To musiało bać, w takim razie, głębokie zaufanie i przekonanie , że ta miłość i przyjaźń wyższa istnieje tu na ziemii i powiozło Cię. Mnie po pierwszej burzliwej i namiętnej miłości- takiej co niby po grób, przekonania opuściły i zaczęłam człowieka traktować jak człowieka. No że ułomny jest. Spuściłam poprzeczkę, bo nic co ludzkie nie jest nam obce.

      Usuń
    9. Nie bać, tylko być *

      Usuń
    10. No właśnie, poprzeczkę. Mój brat twierdzi, że mam za wysoko ustawioną. Ale ja nie umiem obniżać.

      Usuń
    11. Ufffff... no to depresja, albo obniżanie poprzeczek.
      Wydaje mi się jednak, że już wybrałaś. 🫠

      Usuń
    12. Niestety, już taki jestem zimny drań...

      Usuń
    13. Zimny drań dla samej siebie.😉

      Usuń
    14. No bo nie lubię gorąca!

      Usuń
  3. Rozumiem, ze ten wymyslony bóg poda mi na starosc szklanke wody i zrobi zakupy, zmieni pampersa i zawiezie do lekarza? Jak juz mam na cokolwiek wydawac pieniadze, to wole na schonisko niz na klesze dziwki i wypasione auta. I zupelnie mnie nie interesuje swiatopoglad idiotow. Ament!!! Zwierzeta NIGDY mnie nie zawiodly, ludzie czesto.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W punkt. Ludzie są autorami mojej depresji, zwierzęta - nigdy nie zawodzą.

      Usuń
  4. Ach, jakże ja dobrze rozumiem ten temat i Twoje podejście. Dobro powraca? Serio? Raczej kopy w d... Chcesz być dobra dla ludzi, do przy dobrym sercu musisz mieć i twarde cztery litery . Wybaczasz sto razy, a jedna osoba dowala Ci i 101., bo przecież wybaczysz. OK, czasem to dobro jakoś powróci, ale nie ma reguły, że w tym samym wymiarze, co Ty dałaś innym. Myślę, że można by tu jeszcze podłączyć posiadanie dzieci, żeby "na starość miał mi kto szklankę wody podać"... Nic mnie tak nie wnerwia. Czy dziecko się na świat prosiło, żeby mi być za coś wdzięczne? Nie, sprowadziłam je na ten świat, bo albo chciałam mieć dzieci albo zdecydowałam raz i drugi, że pójdę z gościem do łóżka i bach, zdarzyło się. Czy dziecko miało na to wpływ? Jego duch stał nade mną i ciurczył: chcę się urodzić, idź z kimś do łóżka, żeby dać mi szansę? Nie! Moje dziecko ma mieć swoje życie. Ja pomogę komuś, ono też niech wybiera, komu pomaga bez jakichś chorych oczekiwań. Tylko wtedy ta pomoc jest szczera i z serca. A te wszystkie "mądrusie" od "bozi" to bym wysłała do pomagania rodzinom, które opiekują się członkiem rodziny z demencją - one naprawdę potrzebują pomocy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popieram, a do tego zapytałabym księży z parafii, iloma ciężko chorymi dziećmi się zaopiekują, bo jakoś interesuje ich tylko ochrona życia do dnia narodzin.

      Usuń
    2. @Komentowiczka - jakbyś mi z mózgu te myśli wyjęła. Zdarza się nawet, że dzieci rodzi się po to, żeby były dawcami szpiku dla rodzeństwa itp. Świat ludzi jest popieprzony, świat zwierząt - prosty.

      Usuń
    3. @Jotka - znowu strzał w dziesiątkę. Życie poczęte i napoczęte tak, urodzone już nie. A klechy sami wysyłają swoje kochanice na skrobankę.

      Usuń
  5. Nawet Ewangelia poświęciła tej kwestii zdanie - "Jeżeli czynisz dobro, niechaj twoja prawica nie wie, co czyni lewica" to cytat z Ewangelii Mateusza 6:3, który oznacza, że dobre uczynki powinny być czynione w ukryciu, bez chęci poklasku czy pochwały. Niestety u wiernych większa znajomość treści ulotek wyborczych

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bogiem wiernych nie jest Jahwe ani Jezus Chrystus. Ich bogami są księża, biskupi, przed którymi sikają po nogach, papieże (o ile są Polakami) i fałszywi politycy.

      Usuń
    2. I w tym komentarzu Frau Be masz rację. Teraz ty w punkt.

      Usuń
    3. Slava Frau Be. 🙃

      Usuń
    4. Cytat z Ewangelii - nie wie prawica co czyni lewica.
      Znamienne - najwyraźniej podczas ostatnich wyborów w Polsce było odwrotnie, Prawica znała Ewangelię a Lewica - nie - i to przełożyło się na wynik wyborów.

      Usuń
    5. Lechu, nie sądzę, żeby tak było. Wielu wiernych w życiu nie przeczytało Biblii.

      Usuń
  6. A gdzie ty rozpętałaś ten dym? :)))
    Czytałam i śmiech mnie ogarniał w związku z komciami.
    Ufff... temat niełatwy, bo istnieje pokolenie, u których pies i kot ma miejsce w gospodarstwie. Kot do łapania myszy, a pies na łańcuchu do ostrzegania, że zbliża się niebezpieczeństwo. Ot i cała filozofia.
    A tu jacyś nawiedzeni chadzają z pieskami do fryzjera, czyszczą im zęby. Kto to widział takie fanaberie?:)
    Oni się gdzieś tam... hen za lasami.... na edukacji zatrzymali i co zrobisz, jak nic nie zrobisz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech to pokolenie jak najszybciej wymrze. Wara wieśniakom mentalnym od moich zwierząt!

      Usuń
    2. E tam. Matka Ziemia ma miejsce dla wszystkich. Nie umiemy się tylko dogadać. Nie uśmiercajmy jedni drugich 😉

      Usuń
    3. No właśnie, nie uśmiercajmy innych, więc uśmiercający muszą wyginąć.

      Usuń
  7. Dobro nie zawsze powraca. Zło potrafi być nieukarane. Pomoc możemy otrzymać od ludzi, od których najmniej się jej spodziewamy. ... i takie tam inne życiowe mądrości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak było! Otrzymałam pomoc od ludzi, po których można było się tego spodziewać, ale i od tych, po których się tego nie spodziewałam. Te "życiowe mądrości" są... życiowe.

      Usuń
  8. Jeżeli zdarzyło mi się pomóc zwierzakowi, nie robiłam tego bynajmniej bezinteresownie, sprawiało mi to conajmniej frajdę, zresztą po to min. jestesmy, żeby opiekować się naszymi małymi braćmi. Ale ludziom też trza pomagać, i nie myślę tutaj o wymiarze finansowym. Należę do gatunku uczynnych, staruszce zatargam zakupy, zagubionemu pokażę drogę, pomogę ekspedientce pozbierać rozrzucony towar itd, ale i ja również doświadczam pomocy od zupełnie obcych mi osób. Myślę sobie, że trzeba być człowiekiem, tylko tyle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobre podsumowanie. Trzeba być człowiekiem, tylko tyle.

      Usuń
  9. Oczywiscie pomagac i jeszcze raz pomagac tym, ktorzy tego potrzebuja. Nie wazne czy to drugi czlowiek czy ten z braci mniejszych. Radosc z pomocy powinna byc wystarczajaca. Pomoc powinna byc bezinteresowna, cicha, normalna. Komu sie pomaga i dlaczego - to sprawa pomagajacego. Nie wymaga tez wdziecznosci do konca zycia, choc zwykle wywomuje chec rekompensaty u otrzymajacego pomoc czesto z nawiazka. Warto sie te, zastanowic czy swoja pomoca nie robimy komus przyslugi niedzwiedziej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, jeszcze jedno ciekawe podejście do tematu. Tak, masz rację, pomocą można niechcący człowieka skrzywdzić.

      Usuń
    2. Widziałam takie krzywdzące pomoce. W placówce, w której pracowałam często widziałyśmy żniwo takich pomocy.

      Usuń
    3. Bezdomni, bezrobotni też często otrzymują pomoc, która zamiast ich mobilizować do zmiany, to rozleniwia i rozpija. A jest stara prawda: jeżeli chcesz pomóc, nie dawaj ryby, daj wędkę.

      Usuń
  10. Koty i psy to takie "ludzie", tylko trochę mniej mądre

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mniej, czy więcej?... ja bym polemizował...

      Usuń
    2. @137 - Tak, "takie ludzie", ale wcale nie mniej mądre.

      Usuń
    3. @PKanalia - Ty wiesz. Zwierzęta mają głęboką mądrość.

      Usuń
  11. Ech nie teraz napiszę później. Bo.mnie zgotowało normalnie...noż kurwa mać.

    OdpowiedzUsuń
  12. A wiesz co jest najzabawniejsze? Że tego typu krytyczne komentarze zostawiają najczęściej ci, którzy nigdy nikomu nie pomogli. Ani zwierzęciu, ani człowiekowi. Zwierzę, gdy zachoruje, bez pomocy człowieka sobie nie poradzi, skoro je udomowiliśmy to naszym obowiązkiem jest brać za nie odpowiedzialność. Poza tym to komu pomagamy jest tylko i wyłącznie naszą sprawą i nikt nie ma prawa tego krytykować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, właśnie. Komu pomagam, to moja sprawa. A idiotom g*** do tego.

      Usuń
    2. Cokolwiek byśmy nie robili to i tak znajdzie się jakiś oszołom który opluje nas jadem. Czasem ciarki przechodzą, bo nawet pod najbardziej szczytną inicjatywą pojawia sie multum nienawistnych komentarzy. Ale problem jest w tych ludziach. Dowartościowują swoje parszywe żywoty zatruwając życie innym.

      Usuń
    3. Dobrym przykładem jest WOŚP. Jad wylewany hektolitrami na Owsiaka i gloryfikacja złodziei z Caritas.

      Usuń
  13. tak w ogóle, to co Ty tam napisałaś na tym forum?...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pamiętam, to było lata temu, ale robiłam porządki w papierach i znalazłam te notatki.

      Usuń
  14. Tak, bo pomagamy po to, żeby potem nam miał kto pomóc. Czysta miłość i dobroć, żadnego podtekstu, brawo.

    To po cholerę ja dziś pomagam rodzicom, skoro oni nie pomogą mi w mojej starości? Zrywam kontakt!

    Piękny cytat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miłość bliźniego, powiedziałabym, w wykonaniu nowego prezydenta.

      Usuń
  15. Ciężki temat jak na lato...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lato i tak jest ciężkie, więc nie ma różnicy 😅

      Usuń
  16. Pomoc to nie jest żaden obowiązek. Poza tym pomagać też trzeba umieć. Wolałabym myśleć raczej o miłości. Każdemu wolno kochać kogo/co chce, bo rzeczy też można kochać, takie szczególne. I dajmy sobie nawzajem swobodę wyboru, gdzie lokować uczucia i o kogo/co dbać, otaczać opieką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mądra Dziewczyna: pomagać trza umić...
      a z tą miłością to ja nie wiem... wczoraj miałem taką sytuację, że już wychodzę z obiektu za bramę i widzę, że nasza kocica goni myszkę badylarkę, znaczy już ją dwa razy złapała, tylko tak się bawiła nią... to ja się wtrąciłem do tej zabawy, tak, że badylarka uratowała dupę, ale nie było to z miłości do badylarki... więc dlaczego?... chwilowo nie mam pojęcia, może jeszcze do tego wrócę...

      Usuń
    2. Wydaje mi się, że pomogleś z empatii? Z rozmumu? Bo tak trzeba było?

      Usuń
    3. może Bastet mi kazała?... to wcale nie jest oxymoron, Ona chciała czegoś nauczyć kocicę... czemu Bastet?... bo akurat jestem wierzący w prawidłowym kierunku, LOL...

      Usuń
  17. Ja mam tak: pomagam głównie zwierzętom. I wychodzę z założenia, że to moja sprawa na co przeznaczam swoje pieniądze. Nie oczekuję, że dziecko będzie się mną opiekowało na starość, wręcz mu wbijam do głowy, że jakby co to ma mnie oddać do ośrodka. Nie wierzę, że dobro wraca. I że karma wraca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wierzę we wracającą karmę, bo już nieraz widziałam jak moje kotki oddają Animondę 🤣 I też pomagam tylko zwierzętom. Dzieciątku już zapowiedziałam, że w razie czego ma mnie oddać do domu starców.

      Usuń
    2. No, karma u mnie często jest zwaracana:). Racja.

      Usuń
  18. Wczoraj znalazłam na ulicy dowód osobisty. Co się nagimnastykowałam, żeby znaleźć właściciela. Był tam jakiś numer, zadzwoniłam, pan pod wpływem mnie zbył. I przez przypadek będąc na zakupach, patrzę; podobny gość ze zdjęcia w dowodzie.... Podchodzę i pytam czy zgubił? Przeszukuje kieszenie i nie ma ! Tak to on. Znalazł się, oddałam zgubę i kamień z serca mi spadł 😁

    OdpowiedzUsuń
  19. Właściwie to jest post o tym, że ludzie wpierdalają się w nie swoje sprawy i próbują wymusić na innych zaprzestanie robienia tego, co sprawia im satysfakcję. Próbując uzasadnić ten żenujący akt zawiści, sięgają po argumenty "zamiast tego, rób coś innego, bardziej potrzebnego", co jest jeszcze większą żenadą, zwłaszcza w temacie pomocy ludziom, a dzieciom w szczególności. Tak się bowiem składa, że do tego trzeba mieć predyspozycje i robić to z własnej potrzeby. Nikt nie będzie dobrym opiekunem, jeżeli nie ma minimum wiedzy na ten temat, a dodatkowo nie będzie mieć do tego serca. Przykładem są bestie z zakonów żeńskich, które znęcają się nad podopiecznymi lub wymyślają im antykonstruktywne zajęcia. Lepiej by dla ich podopiecznych było, gdyby zakonnice zaopiekowały się chomikiem, choć i tak zrobiłbym im superwizję, żeby się nie okazało, że wprowadzają im post, umartwianie ciała i duszy oraz godziny czuwania modlitewnego.

    OdpowiedzUsuń
  20. W społeczeństwach plemiennych (Polska nadal się chyba kwalifikuje, sądząc z wyników wyborów) istnieje przekonanie, że każdy ma określony cel istnienia: jak masz cipkę to rodzisz, jak urodzisz, dziecko ma być Ci wdzięczne, nawet gdy jesteś chujowym człowiekiem, rodzinę trzeba zakładać, bo ona ma Cię wspierać na starość, itd. Nie bierze się pod uwagę rozwoju społeczeństwa i jego mobilności, sensu istnienia emerytur, itd. Wolność jest tu tylko hasłem, a Ty masz czekać z tą szklanką jak pies przy budzie na grubym łańcuchu, gdyż nic nie łączy rodziny tak, jak ta "miłość". Stąd przekonanie, że pomaganie innym to inwestycja. Oczywiście, czasami warto też pomóc nawet, gdy ktoś tego nie chce (np. swatanie), albo nawet, gdy go ta pomoc zabija (nie ma to jak flaszka przyniesiona pijakowi do domu, żeby nie musiał iść sam, narażać się na potknięcie na schodach, biedaczek).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam jasno ustawiony własny priorytet i jego się trzymam. Ustaliłam to już dawno, a ludziom nic do tego, nie będą mnie straszyli niebem 🤣

      Usuń
  21. Parafrazując pewne powiedzenie: ,, każdy ,,pomaga,, według siebie,,. Jedni tak, a inni nie. I w tym drugim przypadku- to też może być pomoc, że ktoś się nie zaangażuje, bo mógłby coś spieprzyć jeszcze bardziej. Pojęcie bezinteresowności traci na wartości, proporcjonalnie do wzrostu konsumpcjonizmu w społeczeństwie. Ogólnemu trendowi moża przeciwstawić się tylko indywidualnie/osobniczo. To mi przyszło do głowy...

    OdpowiedzUsuń