Zbieram
się do życia. Zakupiłam nowy, większy domek dla śledzi i jestem na etapie
zamawiania do niego różnych rzeczy: osprzętu, aktywnego podłoża, żwiru,
kamieni, korzeni itp. Mam w związku z tym dylemat: czy
zakupienie i posadzenie roślin z hodowli in vitro jest grzechem?
Czy posiadanie grzesznych roślin skazuje mnie na potępienie?
Grzech
grzechem, ale zrobiłam też cud. Mam tyle lat, ile mam, a mimo to nigdy w życiu
niczego nie wyhodowałam od ziarenka. Zresztą, ogrodniczka ze mnie jak z koziej
d… trąba. Aż tu nagle mnie natchnęło, kupiłam doniczkę i ziemię,
wsypałam tę drugą do tej pierwszej, zrobiłam rowki rękojeścią łyżki (nie ma
mowy, żebym ręcznie grzebała w ziemi!), wsypałam nasionka kwiatków,
przyklepałam łyżką i odstawiłam na parapet, bo balkonu nie mam. Sprawa
poszła w zapomnienie na kilka dni, a tu nagle patrzę – wyłazi z ziemi
zielone. Cud! Spuchłam z dumy i taka spuchnięta chodzę sobie po tym
średnio pięknym świecie.