Przyleciałam,
kończąc tym samym II etap chytrego planu. Część zdjęć w aparacie,
pozostałe części rozwalone po trzech telefonach. Na razie nie chce mi się z tym
pitolić i przerzucać do laptopa. Wciąż nie mam kiedy pójść do pierwszego
lepszego sklepu i kupić jakiś kabelek, który stosownymi wtyczkami
połączyłby stary monitor z nowym komputerem. Toteż komputer stoi w pudełku,
a ja nadal jestem zdana na to gówno. Toteż nic mi się nie chce.
Nie
chce mi się także dlatego, że muszę wypocząć po wczasach. Dziś odespałam
troszeczkę, zaledwie do 11.30. No, niezbyt imponująco. Zrobiłam dwa prania i poleguję,
czytając książki. Jedną skończyłam, drugą zaczęłam. Aktualnie siedzę z nogami
w miednicy, żeby poprawić ten nieco już nadwerężony maniakalnym rozmakaniem
w wodzie pedicure. Na jutro przewidziałam kolejne pakowanie się i robienie
miliona pierogów dla Dzieciątka i jej przyjaciółki. W poniedziałek
rano odpalam pociąg i mknę w opolskie, realizować III – i ostatni
już, niestety – etap chytrego planu wakacyjnego. Ludzie, kiedy ja w końcu
odpocznę?! Bo przecież nie w pracy. Ale cieszę się z tego trzeciego wyjazdu,
to wyjątkowa przyjaźń. Wrócę, kiedy wrócę, to znaczy nie wiem, kiedy. W każdym
razie 20 sierpnia o 7.30 muszę już być w placówce oświatowej,
niech ją szlag.