Występują:
1.
Kościotrup – żona bogatego męża, posiadaczka garderoby pękającej w szwach,
miliona szmat z bezcennymi metkami, markowej biżuterii, dziesiątek
torebek, niezliczonych par obuwia, sztucznych rzęs i paznokci
2.
Ja – Frau Be, do niedawna matka samotnie wychowująca dziecko, wciąż ledwo
wiążąca koniec z końcem
AKT I
SCENA I
Kościotrup (ze zgrozą): No i wyobraź sobie, znowu zrobił mi
awanturę, że wydaję pieniądze, skąpiec cholerny! Że niby ZA DUŻO
wydaję, ciekawe na co!
Ja (ze współczuciem): Oj, biednaś ty, biedna…
Kościotrup: Mówię ci, co ja z nim mam!
Ja (mając na myśli bycie rozwiedzioną): Całe szczęście,
ja nie mam takiego problemu.
Kościotrup: No tak, bo ty się NIE UBIERASZ.
KURTYNA
* * *
W
rzeczy samej, ja się nie ubieram. Goła latam do pracy
i po mieście, naturyści mogą mi buty czyścić.
A
tak naprawę…
Nie
ukrywam, zrobiło mi się przykro. Zwłaszcza, że w pracy to jest
jedna z nielicznych moich dobrych (?) koleżanek.