Pora na kolejną porcję etymologii codziennych powiedzeń.
1. Miesiąc miodowy – To oczywiste, słodkie dni miłosne, sam miód!
A wcale nie. Miesiąc miodowy nie został wywiedziony od
słodyczy miłości i trwałości związku od miodu. Wyrażenie to pochodzi
z XVIII wieku i ma związek z alkoholem – miodem pitnym.
Podawano go parze nowożeńców przed nocą poślubną, aby wspomóc miłosne
uniesienia.
2. Smalić cholewki – broń Boże nie „smolić”! W dawnych czasach,
gdy nie znano jeszcze pasty do butów ani jej poprzednika – czernidła, noszono
wysokie, eleganckie buty używane tylko na wyjątkowe okazje. Żeby nabrały fasonu,
osmalano je ogniem. No i oczywistym jest, że gdy kawaler wybierał się do
panny, chcąc, aby zwróciła na niego uwagę, smalił cholewy swoich wyjściowych
butów i glansował je szmatką.
3. Uderzać (sadzić, iść, stroić) w koperczaki – nie, nie, to
nie ma nic wspólnego z koprem. W dawnej polszczyźnie czasownik „kopertać się”
znaczył „przewracać się” (dzisiaj mówimy, że ktoś się wykopyrtnął), a wyraz
„koperczaki” oznaczał koziołki, podskoki i inne akrobacje. W pewnym
okresie pojawiło się inne znaczenie: „komplementy”, „umizgi”, „zaloty”,
„konkury”.
4. Pleść duby smalone – duby to w dawnej polszczyźnie gałęzie
dębowe, które próbowano opalać (smalić) nad ogniem, aby stały się bardziej
giętkie i nadawały się do wyplatania sprzętów domowych. Praca ta jednak
nie miała większego sensu, bo była bezowocna – duby nie dawały się zmiękczyć.
5. Duperele – wiecie, co to takiego, prawda? Ale skąd się owe
duperele wzięły? Otóż ze Lwowa. Pracował onegdaj w Namiestnictwie
Austriackim urzędnik francuskiego pochodzenia, który lubował się w wypisywaniu długich,
zawiłych i szczegółowych
obwieszczeń dotyczących spraw błahych i nieważnych. Nazywał się… du
Pereille. I wszystko jasne.
6. Od deski do deski – znaczenie tego porzekadła chyba każdy zna. Najstarsze
księgi oprawiane były w drewniane „okładki” powlekane skórą i ozdabiane.
Przeczytanie czegoś od deski do deski to przeczytanie od pierwszej do ostatniej
strony.
7. Wylać dziecko z kąpielą – kolejny przejaw okrucieństwa rodziców?
Otóż nie. W czasach, gdy
kąpiel była luksusem, przeobrażała się w swoisty rytuał. Do balii z wodą
wchodzili kolejno: pan domu, inni mężczyźni, kobiety według starszeństwa, a na
końcu dzieci. Kąpały się już w zimnych pomyjach. Małe dziecko łatwo było
„zgubić” w dużej balii i brudnej cieczy, można było je zatem przez
pomyłkę „wylać z kąpielą”.
8. Szewska pasja – a dlaczego nie np. krawiecka albo piekarska?
Dlatego, że w Polsce utarło się
przekonanie o porywczości i niezrównoważeniu szewców. Skąd się
wzięło? Sądzono mianowicie, że szewcom miesza się w głowach od wdychania
kleju i innych substancji, używanych np. do konserwacji obuwia.
9. Ciemny jak tabaka w rogu – w rogu czego?
Otóż w rogu zwierzęcym, przeważnie
wołu. W czasach mody na zażywanie tabaki noszono przy sobie tabakiery, ale
w domu trzymano ją w ozdobnych rogach. Z natury ciemna tabaka
w rogu wydawała się jeszcze ciemniejsza.
10. Bez liku – czyli bez czego?
Ów „lik” to XVIII-wieczny archaizm
oznaczający liczbę. „Bez liku” mówimy więc wtedy, gdy czegoś jest tak dużo, że
nie potrafimy określić konkretnej liczby.
11. Czerwony jak upiór – bo opity krwią?
Nie. Powiedzenie to jest reliktem
po pradawnej wierze, że ludzie, którzy mają rumianą twarz, są kandydatami na
przyszłe upiory.
12. Baśka pracuje! – Gdzie? Ile zarabia?
Ano nigdzie. „Baśka” dotarła do nas z Turcji poprzez Rosję i Ukrainę. Głowa po turecku to basz, po rosyjsku (z kirgiskiego) башкá, po ukraińsku бáшкá. W Polsce skojarzyło się ze zdrobnieniem imienia Barbara.