Wielokrotnie
spotkałam się ze zdaniem, że nie istnieje coś takiego jak
przyjaźń damsko-męska. Zwolennicy tej tezy twierdzą, że to zawsze jest
śliska sprawa, że najczęściej kończy się obopólną miłością albo co najmniej
zadurzeniem jednej ze stron, że prędzej czy później tych dwoje wyląduje ze sobą
w łóżku. Pewnie, że w wielu wypadkach dłuższe relacje damsko-męskie
mogą zostać nacechowane podtekstem erotycznym lub przerodzić się
w związek partnerski, ale nie jest to obligatoryjne, jak chcieliby
niektórzy. To zbyt powierzchowne i płytkie pojmowanie więzi
międzyludzkich, które są daleko bardziej złożone. Stanowczo będę bronić tezy,
że można się przyjaźnić z mężczyzną, będąc kobietą i odwrotnie.
Za dowód niech posłużą dwa przykłady z mojego życia.
W czasach
licealnych przyjaźniłam się z Adamem. Przyjaźń ta nie była
podszyta żadną „ciągotą”. Oczywiście w klasie i pośród znajomych
spoza niej byliśmy postrzegani jako para, choć tak nie było. Znając siłę
oddziaływania stereotypu, nawet nie próbowaliśmy tego dementować. Adam zakochany był
po uszy w Aneczce, która nie dawała mu nadziei i ja na
pewno nie byłam mu niezbędna do żadnych amorów. Moją głowę zaprzątał także
ktoś zupełnie inny (ku zaspokojeniu ciekawości: Pawełek mu było). Aneczka miała zaś swojego chłopaka i Adam też nie był
jej do niczego potrzebny. Przyjaźniąc się również z Aneczką,
postanowiłam trochę szczęściu dopomóc i jam to, nie chwaląc się,
sprawiła, że po studniówce jednak zostali parą. Małżeństwo nie przetrwało, ale nasza przyjaźń pozostała taką, jaką była.
Dziś mam również innego przyjaciela. Tom jest o kilka lat ode mnie starszy i ma rodzinę: żonę, dwójkę mądrych, dorosłych już dzieci oraz dwóch wnuczków. Dobra, nie będę ściemniać – przez dwa lata mieliśmy romans. W końcu jego żona się połapała, a mnie zrobiło się jej żal Zakończyliśmy to, co nie oznacza, że skończyła się nasza znajomość. Od dziewiętnastu lat lat Tom – człowiek bardzo serdeczny, dobry i ciepły – wspiera mnie, podtrzymuje na duchu, pociesza, zagrzewa do walki i przybywa z odsieczą, gdy trzeba pomóc w rozwiązaniu problemów. W wielu wypadkach pomogłam i ja Tomowi, przy czym załatwienie jednej z ważnych spraw kosztowało mnie bardzo wiele czasu (około roku), zachodu i wysiłku. W ten sposób, bezinteresownie, postępują tylko przyjaciele. Ponieważ nie mieszkamy w tym samym mieście, a zdarzały się różne sytuacje życiowe, to bywało i tak, że lądowaliśmy na nocleg w jednym łóżku. Już widzę, jak w tym miejscu triumfalnie ślinią się obrońcy poglądu, że „to się musiało tak skończyć”. Zwłaszcza, gdy nikogo więcej w pobliżu nie było i do wszystkiego dojść mogło. Rozczaruję oślinionych: „mogło” nie równa się „musiało”. Utożsamianie spania w jednym łóżku (wynikłego na dodatek z konieczności) z uprawianiem seksu jest symptomem myślenia prostackiego. Tym, którzy mimo wszystko mi nie uwierzą, a’priori oznajmiam, że mi to lotto. Najważniejsze jest, że znam i napisałam prawdę. Od dawna twierdzę, że przyjaźń to piękniejsza siostra miłości.
Trudno mi cokolwiek na dany temat powiedzieć, bo nawet kiedy ja myślałam, że pomiędzy mną a kolegą to tylko przyjaźń, to ci koledzy dążyli jednak do bliskości cielesnej. Co nie oznacza, że im się udawało. Z reguły kończyła się ta " przyjaźń" ich oburzeniem. Strzelaniem focha...
OdpowiedzUsuńW końcu uwierzyłam Kobuszewskiemu, który wierzy w przyjaźń damsko- męską... w przypadku, kiedy ona ma 80 lat , on 30.
Kobuszewski wielkim autorytetem był!
UsuńNo widzisz, u mnie strzelanie focha nie wystąpiło.
W moim przypadku jedna taka przyjaźń skończyła się fochem nie tylko w stosunku do mnie ale i do moich bliskich. Nagle się okazało, że nie rozpoznaje moich sióstr i rodziców.
UsuńTo przejaw zwyczajnej, prymitywnej głupoty.
Usuńto jest nieco inna sytuacja... czasem jedna osoba od początku pragnie zbliżyć się do drugiej /zwykle facet do kobiety, ale bywa też odwrotnie/ i aby tak się stało zaczyna od nawiązania relacji kumplowskich, czy wręcz przyjacielskich... ale tą drugą osobę interesuje tylko to, nic poza tym... gdy dochodzi w pewnym momencie do konfrontacji, pokazania kart często kończy się to fochem na skutek urażonej ambicji...
UsuńZgoda, może i tak być.
UsuńKiedyś dawno, w moim poprzednim życiu, miałam takiego przyjaciela. Był dla mnie wielkim wsparciem i wiedziałam, że w każdej sytuacji mogę na niego liczyć. Zawsze mogłam zadzwonić, poradzić się, poopowiadać...
OdpowiedzUsuńNiestety, w którymś momencie przybrało to nieoczekiwany obrót i zaczęło rodzić się uczucie. Ta sytuacja popsuła wszystko, pojawiła się zazdrość, pretensje o brak uwagi i atencji i... odeszłam od tej znajomości :(
Właściwie to nie mam zdania na ten temat. Mój przykład nie może być wyznacznikiem...
Myślę, że wszystko jest subiektywne i zależy od osobistych doświadczeń.
Usuńja nie wierzę, bo ja po prostu wiem, że taka przyjaźń istnieje, bo sam tego doświadczałem i doświadczam... to bardzo proste: jest fajna relacja, są pozytywne wibracje wzajemne, ale przekazywanie ich sobie metodą bezpośrednią żadnej ze stron nie interesuje...
OdpowiedzUsuńoczywiście czasem się zdarza, że któreś nagle poczuje chuć, poniesie tą osobę, różnie potem może to dalej się rozwijać, ale tylko zdarza się, nie zawsze tak być musi i zwykle nie jest...
ale...
cały czas mówimy o przyjaźni w popularnym znaczeniu: bliskie, zażyłe kumplowanie się... niektórzy ludzie rezerwują słowo "przyjaźń" tylko na taką pisaną przez duże "P"... tą kwestię jednak pominę żeby nie komplikować, bo nie zawsze jest jasne czy dana przyjaźń jest przez duże "P", czy tylko przez trochę mniejsze...
...
natomiast rzecz jasna bzdurą jest twierdzenie jakoby spanie dwojga osób różnej płci w jednym łóżku miało automatycznie oznaczać mizianie, jak najbardziej się zgadzam, że to jest prostackie myślenie i tworzenie problemu tam, gdzie go nie ma...
p.jzns :)
p.s. jest jeszcze jeden aspekt sprawy... otóż zdarza się, że jakaś para się rozchodzi... stereotyp mówi, że od tej pory stają się wrogami, ale to jest fałszywy stereotyp... można się rozstać aksamitnie i tak zmodyfikować wzajemne relacje, że tacy ludzie się potem kumplują, a nawet przyjaźnią... oczywiście nie zawsze tak jest, ale też się zdarza...
Usuńp.s. 2. na deser taka wrzutka: zdarzają się ludzie aseksualni, tacy, których sprawy zasadnicze po prostu nie kręcą, nie interesują... nie jest to żadna patologia, czy choroba, po prostu taki mają gust... przypuśćmy, że spotyka się dwoje takich osób, płci przeciwnych, nawiązują bliższe relacje i co teraz?...
Usuńoddajmy głos poecie:
"...zadaję pytanie: Czy to jest przyjaźń? Czy to jest kochanie?"...
Gdy się rozwodziłam, byłam wściekła i zdeterminowana, ale gdy przyszło co do czego, rozstaliśmy się spokojnie i nawet z tego żartując. Eks mieszkał u mnie jeszcze po rozwodzie przez dwa miesiące. Zaprzyjaźniliśmy się i przez kilka lat było git. Potem coś mu sieknęło do łba i obraził się... na własną córkę jak gówniarz. Od tej pory nie utrzymuje z nami żadnego kontaktu.
UsuńJeżeli chodzi o aseksualnych, mam taką koleżankę. Mąż BARDZO ją kocha i mimo wszystko nie chodzi na dziwki. Maja dwie zdolne córki.
nie do końca rozumiem... to skąd się wzięły te dwie córki?... ale okay... co prawda przypadków partenogenezy u ludzi nigdy nie stwierdzono, ale są jeszcze inne realne sposoby wyprodukowania sobie przez kobietę dzieci, niż metoda bezpośrednia...
Usuńtak więc już rozumiem... mamy do czynienia z wtórną aseksualnością... wiele kobiet tak miewa, że gdy się spełnią macierzyńsko to libido spada im do zera... byku zrobił swoje, więc ciućkać już nie musi, ma tylko pensję do domu przynosić... facet ma wtedy przesrane... ten akurat się pogodził z sytuacją i w efekcie coś mu tam w środku uschło, czyli również wtórna aseksualność...
tylko, że ja mówiłem o ludziach aseksualnych od samego początku, którzy jak na randce słuchają płyt i oglądają kolekcję motyli, to oni NAPRAWDĘ to robią i nic poza tym...
Ależ bycie aseksualnym od samego początku nie wyklucza zachodzenia w ciążę! Ze względu na tę drugą osobę można przecież godzić się na seks, tyle że nie ma się z tego frajdy.
Usuńokay, już to wszystko sobie uporządkowałem, są na przykład ludzie, dla których istotne jest tylko rozmnażanie, albo tacy, którzy to robią tylko dlatego "bo tak się robi"...
Usuńtak w ogóle, to w niektórych dawnych kulturach ludzie nie widzieli związku między seksem i rozmnażaniem, że w ciążę się zachodzi od wiatru lub wody morskiej...
A dzieci znajduje się w polu w kapuście albo przynosi je bocian i perfidnie podkłada.
Usuńale oni, dorośli ludzie naprawdę w to wierzyli... kobitki wypinały się na wiatr lub fale morskie i czekały...
UsuńJa tego nie rozumiem. Jeszcze pod koniec XX wieku spotkałam dziewczynę, która do siódmego miesiąca nie wiedziała, że jest w ciąży. Myślała, że przytyła. To było takie wsiowe buraczysko.
Usuńteż znalem podobny przypadek, tylko dziewczyna była akurat specyficznej sytuacji, bo w pudle, w AŚ... też myślała, że tyje, bo wiele z nich tyło: mało ruchu, zajadanie stresu, poza tym była ćpunką opiatową, więc miała popieprzone babskie sprawy: długo nie miała okresu, etc... do tego opieka lekarska marna, do ginekologa nie można się było dostać z dnia na dzień, więc gdy się w końcu dostała, okazało się, że jest w piątym, czy szóstym miesiącu, a siedziała niewiele krócej...
UsuńNo, to trochę usprawiedliwień jednak ma. A tamta buraczyca nic na swoje usprawiedliwienie, chyba tylko wrodzoną tępotę.
UsuńJest, istnieje i wcale nie musi konczyc sie w lozku (nie mam na mysli lezenia obok siebie), choc oczywiscie moze.
OdpowiedzUsuńPotwierdzam zdecydowanie.
UsuńOczywiście że przyjaźń męsko-damska istnieje i to bynajmniej nie jest nadzwyczajne zjawisko. Szczególnie gdy facet jest gejem i ostatnie o czym myśli to bzyknięcie kobiety 😉 A tak już bardziej poważnie, to wszystko zależy od podejścia i tego gdzie człowiek postawi sobie granice.
OdpowiedzUsuńjeśli facet jest gejem, albo kobieta leską, to całe zagadnienie traci sens, trzeba je zmodyfikować do pytania, czy istnieje przyjaźń męsko - męska lub damsko - damska... ale prawdziwe schody zaczynają się, gdy zaczynamy rozważać osoby mające gust bi i to takie schody bez poręczy...
Usuń@Maruda - nie komplikuj spraw 😃, ja tu o tradycyjnych parach mówię.
Usuń@PKanalia - zawikłałeś sprawy jeszcze bardziej niż Stasiek. A pora nie sprzyja myśleniu, poddaję się 😂
UsuńOk, to popierdzielmy sprawy jeszcze bardziej i wspomnijmy o osobach Biseksualnych 😂 Jak już komplikować to na całego 😉
UsuńOMG! Padłam 🤣
Usuńo osobach bi to ja wspomniałem jako pierwszy, ale cóż, obowiązku czytania wszystkich komentarzy w wątku nie ma :P :)
UsuńMiałam to w pamięci. W każdym razie komplikujecie obydwaj.
Usuńchodzi tylko o to, aby nie marginalizować takich osób, bo to ludzie, a nie ideologia...
UsuńJednak to wciąż mniejszość odstająca od większości.
Usuńnie byłby tego taki do końca pewien... otóż przy pomocy różnych badań, bynajmniej nie tylko ankietowych, lecz bardziej naukowych, bardziej ścisłych, wyszły pewne dość ciekawe fakty:
Usuńotóż wśród mężczyzn sytuacja jest prawie zero jedynkowa: otóż panów mających gust "hetero", zdecydowanie, stuprocentowo jest zdecydowana większość, potem są panowie stuprocentowo "homo", zdecydowana mniejszość, za to panów "bi", takich pomiędzy, jest bardzo niewielu, nikły odsetek, margines...
wśród kobiet sprawa jest bardziej zawikłana: pań "hetero", stuprocentowo, jest sporo, o wiele więcej, niż pań stuprocentowo "homo", których jest dość niewiele, za to szalenie bogaty jest obszar odcieni szarości pomiędzy jednym i drugim gustem, niektóre badania pokazują, że większość pań jest "bi" z rozmaitymi odchyłami w jedną lub drugą stronę...
to ma jakieś tam swoje wytłumaczenie biologiczne /kwestie kulturowe są tu tylko wtórne, pochodne/ różnicami specyfik seksualności obu płci i to intuicyjnie jest nawet do przyjęcia...
Mniejszość też swoje prawa powinna mieć i nawet w komentarzach na blogu nie wolno ich dyskryminować. Warto też zadać pytanie czy istnieje przyjaźń księdza z ministrantem, bo ten wątek niesprawiedliwie również został pominięty 😂
Usuń@PKanalia, skąd Ty czerpiesz takie informacje? Chyba dużo ciekawych rzeczy czytasz.
Usuń@Maruda - trafiłeś idealnie! To niesprawiedliwe z mojej strony, że pominęłam ten wątek. Mniejszość duchowo-ministrancka mogłaby poczuć się urażona, a nawet oskarżyć mnie o obrazę uczuć religijnych! 😂
Usuńczytam same ciekawe rzeczy, na przykład teksty na blogu niejakiej Frau Be, ROTFL...
Usuń🤣
UsuńSama nie doświadczyłam, choć męża uważam też za przyjaciela, ale widywałam takie przyjaźnie i nie jest to dla mnie jakaś nierealna sytuacja.
OdpowiedzUsuńTak, bo jednak zdarzają się takie relacje w rzeczywistości. A w miłości, w związku tym bardziej przyjaźń musi być. Ludzie niezaprzyjaźnieni nie znieśliby długotrwałego związku bez tego.
UsuńIstnieje? Tezę o sliskosci raczej popieram. Mój ostatni przyjaciel, a raczej dobry kumpel z którym na wyprawy rowerowe jeździłam, kiedyś podczas przebierania właśnie na jakimś wypadzie, żadnej z dziewczyn nie było w zasięgu wzroku, poprosiłam o pomoc przy zapięciu stanika, przebierałam się na imprezę, zamiast zrobić to o co prosiłam, złapał mnie za cycki i nie był to zartobliwy dotyk. Rzecz się działa przy otwartych drzwiach pokoju i ktoś przyuwazyl sytuację i zinterpretował po swojemu. Ostateczny efekt był taki ze wymiksowalam się z tej grupy. Jedną parę przyjaciół jednak znam, on ma żonę, ona męża i sami się śmieją, że są dla siebie jak drugie małżeństwo.
OdpowiedzUsuńTeza o śliskości nie wzięła się znikąd. Natomiast ja miałam na myśli raczej taką prawdziwą, nieśliską (szorstką???) przyjaźń.
UsuńAby pogodzić te różnice zdań wymyślono pojęcie "Friends with benefits" i po problemie. Nie interesuje mnie zaś czy ktoś z kimś, czy raczej nie.
OdpowiedzUsuńOjojojoj. FWP nie wchodzi tutaj w grę.
UsuńMyślę, że jest możliwa, ale to bardzo wątły głosik.
OdpowiedzUsuńŻaden wątły. Masz taki a nie inny pogląd na tę sprawę i wolno Ci go mieć. Pozdrawiam!
Usuńno więc moje bogate doświadczenie damsko męskie, nie potwierdza i nie zaprzecza. miałam kumpli, że ani gugu i miałam, że owszem gugu. i sprawy się czasem komplikowały. bo albo ja chciałam więcej albo on. także ten. Temperament. ale jakoś żonaci mi nie leżeli, czy dzieciaci, znaczy nie byłam powodem rozpadania się związków....chyba.
OdpowiedzUsuńTwoje doświadczenie jasno wykazuje, że w życiu jest różnie. Że jest i nie ma, że można i że nie można.
Usuńa to oznacza, że takie zdecydowane deklaracje można se w buty wsadzić...
Usuńa to oznacza, że takie zdecydowane jednostronne deklaracje można se w buty wsadzić...
UsuńJednostronne jak najbardziej w buty. Tak sobie myślę, że jeśli relacja jest prawdziwa, to żadnych deklaracji nie potrzeba.
UsuńCzym w sumie różni się miłość od przyjaźni? Jeśli kocham kogoś, to to jest miłość, tak? Kocham wnuczkę, syna, przyjaciółki i na swój sposób przyjaźnię się z nimi. Miłość romantyczna to tylko jedna z odmian miłości, a i ona nie wyklucza przecież przyjaźni.
OdpowiedzUsuńAbsolutnie nie wyklucza. Przyjaźń jest, moim zdaniem, doskonalszą formą miłości.
Usuńto ma ręce i nogi: miłość jest jedna, czasem słabsza, czasem silniejsza, za to różne mogą by sposoby jej realizacji, okazywania jej...
UsuńNo bo jedno nie wyklucza drugiego.
UsuńIstnieje i nie istnieje :)))). Kazdy ma inne spojrzenie na sprawe. Ja nie doswiadczylam wsrod rowiesnikow ale z innymi pokoleniami tak, szczegolnie starszym ale i calkiem mlodszym. :))) Moze dlatego, ze nie jestem stanu wolnego?
OdpowiedzUsuńNie sądzę, żeby stan cywilny miał z tym coś wspólnego.
UsuńJak to nie ma jak wlasnie ma.
UsuńMoje doświadczenie pokazuje, że nie ma.
Usuństan cywilny ma pewne wtórne znaczenie: osobie stanu wolnego łatwiej jest się zakumplować, zaprzyjaźnić /bez miziania/ z osobą przeciwnej płci, niż osobie w związku /szczególnie rejestrowanym/, bo tą drugą blokuje obawa, że może być posądzona o to mizianie...
UsuńE tam.
UsuńOczywiscie, nie wszystkim pasuje taki trojkat. Zreszta przyjaznienie sie kobieta z kobieta lub mezczyzna z mezczyzna tez jest poddawania weryfikacji gdy sie jest w zwiazku. Inne sa priorytety i juz. Dla swietego spokoju :)))
Usuń*poddawane weryfikacji
UsuńO, nie! Nie ma poświęcania przyjaźni dla chłopa!
UsuńJuż był taki jeden, któremu się wydawało. Szybciutko go naprostowałam.
UsuńNie ma poswiecenia jednej przyjazni dla drugiej. :))))
UsuńNie ma, bo jeśli ktoś stawia takie żądania lub okazuje zazdrość, to znaczy, że nie jest to prawdziwa przyjaźń i nie ma o czym mówić.
UsuńJest tez cos takiego jak lojalnosc. Trudno byc lojalnym wobec obydwu jednakowo.
UsuńDa się.
UsuńPodziwiam wiec taka umiejetnosc!
UsuńE tam, co tu podziwiać...
UsuńCałe życie wierzyłam w to, że przyjaźń męsko-damska jest możliwa. Ja co prawda jej nie doświadczyłam, ale miłości też nie. Czy to oznacza, że mam negować ich istnienie? Uściski.
OdpowiedzUsuńJasne, że nie. Ale wielu ludzi neguje.
Usuńzarówno miłość, jak i przyjaźń wymaga zaufania. gdy trafi na osoby różnopłciowe, to bliskość często przerodzi się w miłość, bo przecież intymność jest formą zaufania. można stawiać granice, wiedząc, że nie zostaną przekroczone. czyli od nas zależy, jak daleko przesuniemy je dla siebie. czasami człowiek zwyczajnie potrzebuje się przytulić, a mając przyjaciela, łatwo zapomnieć o świecie i pozwolić sobie na bezgraniczną chwilę.
OdpowiedzUsuńmoże i istnieje taka przyjaźń, jako nieskonsumowana (jeszcze?) wzajemność, a może nie. każdy sam musi sobie odpowiedzieć.
Tak. Trzeba wiedzieć, czego się chce i starannie badać swoje alter ego.
UsuńOstatnią przyjaźń "damsko-męską" miałam w przedszkolu z pewnym Krzyśkiem. Budowaliśmy różne rzeczy z klocków i kopaliśmy doły w piaskownicy. Potem byli już tylko "zwykli' kumple, ale wierzę w znajomość damsko-męską bez podtekstów
OdpowiedzUsuńTo chwalebna wiara 😉
UsuńNie wiem, nie mogę ani potwierdzić, ani zaprzeczyć , bo nie przyjaźniłam się heteroseksualnie, jedynie homo, i to jest naprawdę przyjaciel 🤷🏻♀️
OdpowiedzUsuńJa też mam dwie takie przyjaźnie jednopłciowe, ale i męskiego przyjaciela także.
UsuńTo co robi się ze znajomością zależy od ludzi. Przyjaźń damsko-męska jest możliwa i powinna być podstawą związku. Tak myślę z perspektywy . Jest wg.mnie w dużym stopniu gwarantem trwałości relacji i udanego związku. Jest czymś ponad ,, chemią,, . Ale jak wiadomo, nie każdy się nadaje do takiej relacji, chociaż wszyscy chcieliby mieć udane związki ( poza samotnikami).
OdpowiedzUsuńO! I tuś mi mądrze zagadała, dać Ci wódki!
UsuńZnam jeden związek, który się rozleciał. Ona, analizując przyczyny, doszła do doskonałego wniosku: "Bo myśmy nie zdążyli się zaprzyjaźnić".
I jeszcze - właśnie, to od ludzi zależy, co zrobią z relacją. Mądra z Ciebie dziewczyna.
UsuńSą pewne symptomy, które mogą wskazywać na charakter jakiejś relacji i wtedy potrzebna jest komunikacja między ludźmi. A jak wiadomo, tylko z przyjacielem -ta komunikacja jest możliwa na każdym poziomie i o wszystkich sprawach, a nie z kimś kto udaje. Wtedy podskórnie człowieka coś powstrzymuje . I raczej nie o zaufanie tu chodzi...
UsuńStąd tak ważna jest przyjaźń w relacji dwojga bliskich sobie ludzi. Nie każdy chce się zaprzyjaźnić/ być partnerem , bo to wymaga odejścia od tradycyjnego schematu związku. Nic nowego, ale warto wiedzieć czego się chce od życia.Sie babcia nawymądrzała....:-)
Ale bardzo mądrze się nawymądrzała. Tylko dlaczego zaraz "babcia"? My młodziutkie jesteśmy! W każdym razie ja na pewno, ale podejrzewam, że Ty też 😎
UsuńHmmm (głęboki namysł)... Skoro można natknąć się salon fryzjerski damsko - męski to zapewne i przyjaźń damsko - męska może się przytrafić.
OdpowiedzUsuńNo i się przytrafiła.
UsuńTeż mam przyjaciela. Takiego prawdziwego, do tańca i do różańca, na dobre i na złe... Tyle, że homo ;)
OdpowiedzUsuńPrzyjaciela homo też mam, ale homo się nie liczy 😉
UsuńA widzisz - mieliście romans.
OdpowiedzUsuńTeż mam przyjaciela i nie sypiam z nim. :) Ale to różnie bywa. Miałam wieloletniego przyjaciela od liceum i parę lat po szkole, postanowiliśmy zostać parą. Związek nie przetrwał, powód był krzywdzący dla mnie, straciłam i faceta i przyjaciela. Ale może i dobrze, bo wyszło szydło z worka.
Potem długo nie umiałam zaufać mężczyźnie.
Teraz mój obecny przyjaciel jest zaufaną osobą, w porządku facet. Ma kobietę, na której mu zależy, sytuacja między nami jest bardzo klarowna.
Można jeszcze przyjaźnić się gejem, też bezpieczna relacja.
Tak, mieliśmy romans, ale NAJPIERW. Od tzw. pierwszego wejrzenia się zaczął. Przyjaźń przyszła PO. A z gejem, owszem, też się przyjaźnię, ale nie o to chodziło w tekście 😎
UsuńKorciło mnie, by odpowiedzieć, a jednocześnie się powstrzymywałem, bo podchodzę do sprawy emocjonalnie. Ale w końcu niech będzie, są emocje - jest zabawa! Otóż nie tylko wiem, że istnieje przyjaźń damsko - męska, ale również ogarnia mnie gniew, gdy ktoś twierdzi, że nie istnieje, a to z tego powodu, że tym samym inputuje mi, że chcę przelecieć te kobiety, z którymi się przyjaźnię. Najbardziej zaś irytuje mnie, gdy coś takiego słyszę od kobiety, z którą myślałem, że się tylko przyjaźnię. Tekst "gdybym tylko chciała, to dawno by coś między nami było" jeszcze jakoś znosiłem, bo po prostu padł on kiedyś z ust urodziwej dziewczynki, która uważała, że każdy facet chce być jej facetem, zupełnie nie biorąc pod uwagę tego, że fama o gościnności w kroku połączonej z comiesięczną zmianą partnera nie każdego faceta kręci - i to nie ze względu na jakąś nadzwyczajną "cnotliwość" mężczyzny, czyli mnie, tylko na fakt, że taki temperament kobiety oznacza nawet nie kłopoty, a KŁOPOTY, które dawno temu mi się przejadły do porzygania. Gorzej znosiłem, gdy jakaś kobieta uważała, iż jest moją partnerką, choć mnie o tym nic nie było wiadomo, a zdarzyło się to razy kilka. Bo litości..., jak dorosła osoba może uważać się za partnerkę kogokolwiek, jeśli nie tylko razem nie spali, ale nie całowali się, ani nawet nie chodzili za rękę. Oczywiście w pewnym momencie dochodziło do wyjaśnienia nieporozumienia i... była histeria.
OdpowiedzUsuńWracając do wątku głównego, bardzo bym się rozczarował i zirytował, gdyby te kobiety, z którymi łączy mnie przyjaźń, były przekonane, że tak naprawdę jesteśmy partnerami, ale wierzę, że gatunek ludzki nie zdefraudował rozumu do tego stopnia.
Ja też chcę w to wierzyć, choć co do rozumu to... Wiesz, różnie bywa, zwłaszcza ostatnimi czasy.
UsuńEch, mam kilku przyjaciół, którzy są mężczyznami, ale jest to relacja czysto znajomoścowa. Nawet kiedyś zastanawiałam się, czy czuję do nich coś więcej. Ale poza tym, że cieszę się na ich widok bardziej niż na widok innych ludzi to chyba nie. A to jest według mnie za mało, by mówić o miłości.
OdpowiedzUsuńOdnośnie Twojego ostatniego komentarza u mnie to dziękuję za wstawienie się za mną, ale musiałam go usunąć. Przepraszam, ale podejrzewam kim jest ta osoba i myślę, że po przeczytaniu go jeszcze bardziej by się nakręciła, zaczęłaby Ciebie obrażać, byłoby mi jeszcze bardziej przykro, niż kiedy teraz tylko po mnie jeździ. Niech się kisi w swoim jadzie. Jednak jeszcze raz dziękuję za wzięcie mnie w obronę. Pozdrawiam, mam nadzieję, że się o to nie gniewasz i mnie rozumiesz
Oczywiście, że się nie gniewam, lepiej usunąć niż walczyć z gadem. Ale że mnie cholera wzięła na miejscu, gdy ten komentarz przeczytałam, to fakt. Zagotowałam się i mi się ulało.
Usuń