Epoką, która wybitnie zasłynęła torturowaniem ludzi, było
średniowiecze. Zwiedzając dawne katownie, na widok makabrycznych instrumentów
czujemy dreszcz grozy. Tymczasem wszyscy mamy w domach, w zasięgu
ręki, najstraszliwsze, najbardziej wyrafinowane narzędzie udręki. Jego
istnienie jest o wiele starsze niż średniowieczne tortury.
Wymyślny ten przyrząd wynaleziono wiele setek lat przed naszą erą,
w Chinach. Urządzenie składało się z żywiczno-trocinowej
pałeczki, nici wyposażonej w ciężarki i metalowej tacy. Ogień z podpalonej
pałeczki w określonym czasie zaczął trawić także nić. Czujecie bluesa?
Ciężarki spadały z głośnym łupnięciem na tacę. Dźwięk ten brzmiał pewnie
jak wystrzał armatni.
Tymczasem w Europie urządzenie to wynaleziono 400 lat
przed naszą erą. Jego konstruktorem był prawdopodobnie Platon, a w każdym
razie tak głosi podanie. Był to rodzaj podgrzewanego naczynia wypełnionego wodą
i wyposażonego w gwizdek. Uchodząca przezeń para wodna wydawała
przeciągły gwizd, który i umarłego postawiłby na nogi.
Tak. Mowa tu o czymś tak plugawym jak… budzik.
Dziś mamy do dyspozycji zegarki elektroniczne z budzikiem, telefony komórkowe, a nawet strony internetowe i programy komputerowe zastępujące budzik. Ale co było pomiędzy starożytnością a XXI wiekiem?
Zanim wynaleziono ustrojstwo, jakie kojarzymy lub mamy w domach,
człowieka stawiała na nogi natura. Pracując od świtu do zachodu słońca, chłopi
kładli się spać wraz z zapadnięciem zmroku, a budziło ich
słońce. Na wsiach działały ponadto budziki naturalne – koguty. Istniał także zwyczaj
wypijania przed snem dużej ilości wody, aby obudzić się, gdy organizm zechce
do toalety. Ilość wody była prawdopodobnie indywidualna dla różnych osób.
Pierwszy, nieporadny jeszcze czasomierz mechaniczny z budzikiem
skonstruował Levi Hutchins (USA) dopiero w 1787 roku. Szkopuł w tym,
że dało się go nastawić wyłącznie na jedną porę – godzinę 4.00. gdyby
ów Hutchins żył dzisiaj, musiałabym go zamordować.
Kolejnym kandydatem do odstrzału byłby Antoine Redier, żabojad jeden! To jemu zawdzięczamy wynalezienie budzika wyrywającego człowieka ze snu o dowolnej, zaplanowanej porze. Stało się to w 1847 roku.
Zanim jednak doszło do upowszechnienia budzików, rozwinął się wesoły zawód o kilku nazwach: pukacz, kołatacz, szturchacz. Zadaniem człowieka-budzika było odpłatne budzenie. Posługiwał się on długim kijem, którym stukał w okna sypialni albo tutką, z której strzelał w okna grochem.Nie wiadomo dokładnie, kiedy powstała ta profesja, wiadomo natomiast, że istniała jeszcze na początku XX wieku. Pukacze walili również w drzwi śpiochów, nawołując do wstawania. Odchodzili dopiero wtedy, gdy ujrzeli zleceniodawcę w oknie. Klienci byli różni, także tacy jak ja – „nieobudzalni”. Dawali wówczas szturchaczom klucze do domów. Szturchacz wchodził i najzwyczajniej w świecie, brutalnie wydzierał delikwenta z łóżka.![]() |
Industrializacja miast w połowie XIX wieku
wywołała popyt na budziki mechaniczne. XX wiek przyniósł radiobudziki, a dalej
to już wiemy.
/Wszystkie zdjęcia z Internetu/
Mnie tam budziki nie potrzebne, sama sie budze, kiedy trzeba. Nigdy nie bylam specjalnie spiochem, mnie szkoda czasu na spanie. Ale kiedy mam jakies wazne terminy, nastawiam budzik na wszelki wypadek, po czym w 99% przypadkach budze sie sama przed budzikiem.
OdpowiedzUsuńJa też budzę się wtedy, kiedy się budzę. Ale mój organizm potrzebuje spać przeważnie do 11.00. I wtedy sam się budzi. Też mi szkoda czasu na spanie, ale co ja poradzę, że tak mam? Zazdroszczę tym, którzy sami zrywają się o poranku. U mnie to są rozdzierające sceny towarzyszące codziennemu wstawaniu do pracy.
UsuńJestem ciekawa jak pukacz poradziłby sobie z obudzeniem mnie, kiedy mieszkałam na 9 piętrze. Kluczy na pewno bym mu nie dała.
OdpowiedzUsuńNie poradziłby sobie, ale to nie byłby jego problem.
Usuńjeszcze coś dodam, że w pewnym momencie fach pukacza znacjonalizowano i jakby unowocześniono pod nazwą "biuro zleceń", głównym, najczęstszym zleceniem było właśnie budzenie klienta dzwoniąc do niego przez telefon z informacją, że właśnie jest ta godzina... nie mylić z zegarynką, która informowała o aktualnej godzinie po zadzwonieniu do niej...
OdpowiedzUsuńosobiście mój stosunek do budzików jest dość obojętny, bo raczej nie używam, sam się budzę o potrzebnej mi porze, zwykle nawet wcześniej, stosuję to ustrojstwo tylko w wyjątkowych przypadkach, na wsjakij pożarnyj, gdy jest bardziej ważne, żebym nie zaspał, na przykład przed jakimś wyjazdem...
a z ciekawostek to może pewien mój dawny kolega, który używał telefonu jako budzika i miał dość ciekawy dzwonek, to był nagrany jego własny krzyk o treści: "do roboty KURWA, do roboty!!!"...
p.jzns :)
Niestety, mój organizm budzi się samodzielnie dopiero około 11.00. Tak ma i już, ja na to nie jestem w stanie nic poradzić. Wcześniejsze kładzenie się spać nic nie daje, budzik musi być. Wstawanie do pracy, odgłos budzika w ogóle, to trauma mojego życia.
UsuńSuper, że przypomniałeś mi o pobudkach telefonicznych! Ja sama często z nich korzystałam, będąc na studiach. Nastawiałam trzy budziki, zamawiałam budzenie przez telefon i wtedy mogłam być pewna, że nie zaśpię na zajęcia.
ja jeszcze czasem używam budzika kuchennego, np. do niektórych ćwiczeń, ale nazwa jest mylna, bo on z nikogo niczego nie budzi...
Usuńza to na studiach to faktycznie nie lubiłem budzika i zwykle było tak, że ktoś wychodzący wcześniej odpalał mi radio, które mnie budziło powoli, stopniowo, subtelnie... ale z samym wstawaniem to już bywało różnie, bo ja niekoniecznie zawsze te studia traktowałem zbyt poważnie, LOL...
Budzik kuchenny? Chodzi o minutnik, tak?
Usuńtak, mówi się też minutnik... terkotek taki...
UsuńZgadza się, terkotek 🙃
UsuńAle zbiór ciekawych informacji!!!
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że ja już żadnego budzika nie potrzebuję i budzę się sama kagda chaczu :)
Przywilej stypendysty ZUS-u :)
Nie masz pojęcia, jak Ci zazdroszczę!
Usuńmoże trzeba zatrudnić pukacza, którego chciałabyś oglądać nawet rankiem?
OdpowiedzUsuńzawsze uważałem, że pukanie jest lepsze rano, niż wieczorem, jak to się najczęściej praktykuje, tylko takie "rano" bez psychopatii rzecz jasna, nie o czwartej...
Usuń@Oko - bardzo dobry pomysł. Z tym, że rankiem mogłabym oglądać tylko blondyna z burzą loków i niebieskimi oczami. Nieczęsto się tacy zdarzają.
Usuń@PKanalia - a ja odwrotnie. Wtedy jestem zaspana i pukanie mnie tylko denerwuje.
Usuńtak nawiasem mówiąc, to miałem znajomą, która na swoje łóżko mówiła "pukadło" i gdyby tak to skojarzyć z kwestią budzenia, to można by pomyśleć, że budzą ją pluskwy, LOL...
UsuńChyba raczej korniki, konkretnie kołatki domowe. Raz słyszałam, jakie one głośne.
Usuńkołatki domowe:
Usuń"Najbardziej lubią miejsca chłodne i wilgotne jak piwnice, nie tolerują natomiast takich suchych miejsc jak strychy i pomieszczenia z centralnym ogrzewaniem." (Wiki)
babskie wyrko chłodne i wilgotne?... bo ja wiem?... że wilgotne to jeszcze, ale chłodne?... ta znajoma wcale chłodna nie była...
za dalej fajnie piszą:
"Kołatek domowy to najczęściej spotykany szkodnik drewna w obiektach zabytkowych, w tym w zabytkowym drewnie w obiektach sakralnych, kościołach. Kołatek domowy upodobał sobie szczególnie żerowanie w ławkach, organach i ołtarzach." :)
No właśnie, kołatał mi pod tyłkiem, w ławie, w wynajętym domku wczasowym.
Usuńaha, czyli taki proreumatyczny domek :)
UsuńTrochę tak, bo tuż nad jeziorem 😁
UsuńBudzika w zasadzie nie potrzebuję, ale ta profesja pukacza, szturchacza, to ciekawe, nie słyszałam!
OdpowiedzUsuńJa nie przepadam za kogutami, a budzą nas niezmiennie dzwony kościelne...
Zazdroszczę wszystkim, którzy budzą się wcześnie sami, bez budzika.
UsuńDzwony kościelne to współcześnie jakiś problem ogólnospołeczny 😀
Ale one, te dzwony, już milkną. Tutaj gdzie jestem tak dzwonią jakby chciały a nie mogą.
UsuńZ reguły budzę się sama. Rzadko budzik mnie wyprzedza.
U nas obok kościoła jest żłobek, do którego chodziła moja córka. Pytałam pań, czy te dzwony w południe dzieciom nie przeszkadzają, bo tak huczą, tymczasem okazało się, że wręcz odwrotnie. U dzieci wyrobił się rodzaj odruchu Pawłowa i słysząc dzwony, kładą się i natychmiast zasypiają, bo to pora spania 😀
UsuńRzeczywiście budzik posiada wszystkie cechy wredności :-))
OdpowiedzUsuńAle koguty lubię. I przede wszystkim lubię jak mnie /na działce/ ptaszeczki rano budzą :-)
Och, gdybym to ja miała działkę i mogła sobie pozwolić na budzenie przez ptaszki! Marzenie. Tymczasem do kołchozu mi trzeba zapierniczać...
UsuńBudzący na wsi kogut. Super sprawa!
UsuńTeż tak uważam!
UsuńTwój opis tego chińskiego narzędzia tortur przypomniał mi opowiadanie E.A. Poe - Studnia i wahadło - tam jest inkwizycja, tortury, wahadło --- polecam.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o żywe - ludzkie budziki, to różnorodność ogromna - wartownicy ogłaszający pobudkę w wojsku, osoba ogłaszająca zmianę wachty na statku, pobudki w klasztorach na roraty , dzwonnicy w kościołach... dzwon na Anioł Pański.
O! Dzwon na Anioł Pański mógłby być. Dzwoni, o ile się nie mylę, tuż przed dwunastą.
UsuńNie tylko - dzwoni o 6:00, 12:00 i 18:00 .
UsuńZ innej beczki - zajrzałem do Wikipedii - https://en.wikipedia.org/wiki/Alarm_clock#History - i tam wyczytałem, że w 1942 przemysł USA był tak skoncentrowany na produkcji militarnej, że brak było materiałów i mocy przerobowej na produkcję budzików - rezultat - pracownicy spóźniali się do pracy, linie produkcyjne stawały, trzeba było specustawy żeby obudzić produkcję budzików.
Moim zdaniem to któryś z autorów Wikipedii sobie zażartował - a może to SI?
Wyobraźmy sobie co będzie gdy SI przejmie kontrolę nad naszymi budzikami????
Na 6.00 to dla mnie ten dzwon jest za słaby. Przed 12.00 byłabym już lekko rozbudzona, to dzwon by dokończył.
UsuńJak dla mnie, SI może sobie zabrać wszystkie budziki w cholerę 😂
W czasach szkolnych, ale tych z drugiej strony katedry, moja mama była kołataczem. Tez nie cierpię dźwięku budzika, choć wstaję od razu, żadnego tam przesuwania na jeszcze trochę. Praktyka tai chi i nauka mistrza Minga mnie do tego przyzwyczaiły :)
OdpowiedzUsuńJa, niestety, nie jestem w stanie wstać na równe nogi. Przesuwam budzik przez pół godziny.
UsuńPukacze to fajna instytucja, ale jeszcze fajniejsze są koguty. Co one potrafią wyśpiewywać, wypiać, wykrzyczeć, wychrypieć i zaciągnąć- istny koncert. A każdy inaczej. U nas teraz funkcję pukacza przejęła Beza, a że ma zegarek w zadeczku, to budzi mnie o stałej godzinie. Nie miałam i nie mam problemu ze wstawaniem o każdej godzinie ( o 4 rano też).
OdpowiedzUsuńMatkoboska.
UsuńNo i właśnie dlatego nie mam psa.
:):):):):) Ależ to jest najmileniejszy budzik na świecie. Kochana mordka pcha się do "całowania' już od rana:):)
UsuńMnie się do całowania pchają równie kochane mordki, tyle że jeżeli nie daję oznak życia, to całują mnie same, bez odwzajemniania 😄
Usuń:):):):)
Usuń😺 🐶🐾🩷💛💚
UsuńNo nie, bycie budzikiem jest stresujące.. Zupełnie nie nadaję sie do tego , ale trzeba było zmierzyć się z tym zadaniem, kiedyś. Wiadomo- rodzina ma swoje potrzeby...,,..Kto rano wstaje- temu .Pan Bóg daje,, . -....dodatkowy krzyż. .
OdpowiedzUsuńPopukać w czoło- patrząc w lustro - czasem mi się zdarza, ale nie wiem czy to dofinitywne budzenie czy wyrwanie ze stanu chwilowego (za/od)wieszenia umysłu ..
W ciągu tygodnia często się zawieszam, to już zauważyłam. Właśnie z powodu niewyspania. Ale popukanie w czoło na to nie pomaga... Taki organizm.
UsuńPotrzebne by było coś co wybija z automatyzmu...Przysłowiowe uszczypnięcie wymaga obecności drugiej osoby albo niesfornego zwierzaka nad którym trzeba by było sprawować pieczę non stop. Niewyspanie i do tego notoryczne-koszmar. Współczuję.Wywołuje często emocje nieadekwatne do sytuacji, nad którymi ciężko zapanować...coś o tym wiem. A przy depresji -to już w ogóle- utrudnia funkcjonowanie.
UsuńChwała Bogu, jeden normalny człowiek, który to rozumie...
UsuńTo mi chyba halabardnicy z tego wszystkiego przypadli by do gustu. Chociaż z drugiej strony mieli prawo wbić na chatę i przeprowadzić kontrolkę np.: stanu systemu oświetlenia. Czy wygaszone, czy ktoś przy świeczce nie chrapnął.
OdpowiedzUsuńW sumie... fajnie było nie żyć pod dyktando zegarka... ale z drugiej strony wszyscy o tej samej godzinie lulu spać... też jakoś tak niezwyczajnie. Pod sznurek.
bolszewicy jak mieli do kogoś sprawę i nie otwierał drzwi na pukanie, to wrzucali mu granat przez okno i było po zawodach...
Usuńp.s. to zresztą było inspiracją do pewnej scenki z "Czterech pancernych":
UsuńTomuś usmażył jajecznicę i oświadczył, że "śniadanie"...
reszta załogi śpi...
to krzyknął...
nic się nie dzieje, zero reakcji...
zagrał pobudkę na harmonii i zaśpiewał do kompletu...
to samo...
więc się wkurzył i ciepnął granatem... tyle, że za okno, na pole... ale zadziałało...
@Aniu - halabardnicy mi się podobali 🙃
Usuń@PKanalia - pamiętam, cudowna scena 😀
UsuńBardzo ciekawy post ! Ja coś już słyszałam o tych "pukaczach." Kiedyś miałam podręczny radiobudzik, który mi przywiózł tata z zagranicy. Nosiłam go wszędzie z dumą ze sobą, bo nikt takiego nie miał. A w dzieciństwie to pamiętam, że dzwoniłam z koleżanką na zegarynkę. To było takie budzenie przez telefon - na zamówienie.
OdpowiedzUsuńTak, ja też zamawiałam budzenie telefoniczne. Aparaty miały wtedy takie dzwonienie, że umarłego na nogi by postawiło 😊
UsuńBudzik nie jest mi potrzebny. Sama z siebie wstaję zwykle dużo, dużo przed czasem. I w ogóle, mało śpię, także ten.
OdpowiedzUsuńKoguty to wcielenie zła. Sąsiedzi mają takiego kutafona, który pieje (a właściwie, to drze się) nie tylko rano, ale i o każdej porze dnia. Pianie tego stworzenia doprowadza mnie do furii, to jest tak irytujący odgłos, że za każdym razem kiedy gnoja słyszę, mam ochotę odstrzelić mu łeb.
Pukacz-szturchacz, gdyby tylko w obecnych czasach istniał, to dla mnie byłby całkiem spoko. Za walenie kijem w okno, pewnie zrzucałabym takiej osobie jakieś cukieraski :D
Dzwony kościelne to też fajna opcja i czasami żałuję, że nie mieszkam nieopodal jakiejś świątyni.
Kurczę, a ja tak lubię koguty!
UsuńPewnie dlatego, że mieszkam z dala od nich 😁
Narzędziem moich tortur jest budzik w głowie, który budzi mnie o chorych porach, przez co po całych dniach jestem nieprzytomny. Niestety tego budzika nie da się wyeliminować np. za pomocą młotka... Chociaż nie, da się, ale musiałbym roztrzaskać sobie nim łeb 😅 To z pewnością zapewniło by mi sen... wieczny 😉
OdpowiedzUsuńJest opcja, ale z nią radzę poczekać. Zawsze może się coś w życiu odmienić. Niektórzy twierdzą, że cuda się zdarzają. Wiem - nie nam. Ale może coś... kiedyś...
UsuńWiesz...Ja kiedyś wierzyłem w cuda... Kiedyś... Dziś już nie wierzę... Albo raczej wierzę że zdarzają się nielicznym, ale nie wierzę że zdarzy się mnie... Nie po tym co każdego dnia mnie trawi.
UsuńDlatego napisałam, że wiem, bo ja też nie wierzę w cuda, a już na pewno, że mogłyby się przydarzyć mnie. Życie bez nadziei boli najbardziej.
UsuńJakieś resztki niej chyba w nas tkwią, bo inaczej dawno byśmy ze sobą skończyli... 🙄
UsuńNiezmiennie próbuję przywrócić do życia i nawet mi się to trochę udaje, a potem znowu dostaję w łeb od losu, leżę znokautowana, próbuję się podnieść... I tak w kółko.
UsuńOby do wiosny. Brak słońca robi swoje. Ciężko się wygrzebać gdy szarówka nie tylko w człowieku, ale i za oknem 😞
UsuńTak. Dzisiaj świeci słońce i od razu inaczej się myśli, jakoś jaśniej, troszkę bardziej optymistycznie, bo przypomina mi, że do wiosny już bliżej niż dalej.
UsuńNiestety pogoda jest jednym z tych czynników od których nasz nastrój jest uzależniony. Co prawda nie jedynym, ale ważnym.
UsuńNiektórzy ludzie nie są podatni na nastroje zależne od pogody, ale też są to ci, którzy nie chorują na to, co my.
UsuńDepresyjnych potrafi przygnieść coś, co dla zdrowych jest czymś błahym. Niestety promieni słońca jeszcze nikt w kapsułkach nie zamyka wiec trzeba zagryźć zęby i doczekać do wiosny. Choć ostatnie dni nie są najgorsze, bo słoneczko sie trochę do człowieka uśmiecha.
UsuńLiczę na tę wiosnę. Rzeczywiście, czwarty dzień z rzędu świeci słońce. Miała być odwilż, ale dziś u nas -3 stopnie. Na razie liczę dni do konferencji klasyfikacyjnej, potem do ferii. Muszę tak jakoś małymi etapami, żeby nie zwariować.
UsuńSpokojnie, czas pędzi jak szalony i nim się obejrzysz będą wakacje a wtedy odżyjesz 😉
UsuńTylko żeby te wakacje za szybko nie przeleciały 😅
UsuńObawiam się że akurat wtedy czas nie będzie się wlókł 😉 To co dobre zawsze szybko sie kończy 🙄
UsuńPostaram się wówczas, podobnie jak na feriach, rozciągnąć czas
UsuńKażdy sposób który działa jest dobry 😉
UsuńPo prostu trzeba będzie dobrze wykorzystać ten czas dla siebie.
UsuńNie podejrzewam byś przespała wakacje 😉 Chyba że gdzieś na plaży 🤗
UsuńNo, w tym roku będzie krucho z kasą przez tę chorobę Fanty i jednej z małych. Ale może nad polskie morze pojadę z przyjaciółką. Z tym, że na plaży bym nie spała. Raz, że nie lubię wystawiać się na słońce, a dwa, że szkoda leżeć na piachu, skoro obok szumi morze. Dwa lata temu spędziłam cały lipiec, nie wychodząc z łóżka, czytając po dwie książki dziennie. I potem stanęłam na nogi.
UsuńKsiążki są świetną ucieczką od codzienności. Sam lubię czytać w łóżku, ale ostatnio przez ta szarówkę tak mi siadła psycha że nawet i do tego nie mogę sie zmobilizować. 🙄
UsuńWierzę, bo i przez ten etap przeszłam. Wierzę, że można się z tego wylizać, tylko nie wiem, jak Ci pomóc.
UsuńNa razie sama z tego wyjdź i bądź przykładem nie tylko dla mnie, że to draństwo da się pokonać 😉
UsuńU mnie mogłoby być lepiej, ale nie jest źle. Dwa lata temu myślałam, że zimy nie przeżyję, miałam myśli samobójcze, chciałam zjechać na czołowe z jakąś ciężarówką czy innym grzmotem, pisałam straszne wiersze. Dwa lata później umiem się uśmiechnąć i pomalować kamyki.
UsuńU mnie myśli samobójcze są normą od wielu miesięcy, ale najwyraźniej mam w sobie jeszcze na tyle siły by się im nie poddać. A co do kamyków to kiedy pokażesz nam swoje dzieła?
UsuńJeżeli zdążę coś napisać, to dzisiaj.
Usuńlubię spać...nie lubię budzików. zastanawiam sie co gorsze, bezsenność czy senność.
OdpowiedzUsuńSenność gorsza, bo rano dobudzić się nie można i przez to człowiek przez cały tydzień taki niedobity chodzi.
UsuńNo ale w wyniku bezsenności mam.tak samo.
UsuńNo tak, wychodzi na jedno. Kurdesz nad kurdeszami!
UsuńSpójrz na to z innej strony ;) Przecież nikt nie pytał budzika czy chce być nastawiany. Sami go ustawiamy by nas obudził, więc jesteśmy masochistami :P :P Gorszym narzędziem tortur były koguty. Nawet jak nikt nie prosił to drą japę pod oknem :P Albo dajmy na to creepy rodzinka z mieszkania wyżej w bloku z kartonowych ścian. Też nikt nie zamawia budzenia, a budzą czy świątek czy piątek czy niedziela ;) Uniewinnić budziki!
OdpowiedzUsuńSama mieszkam w kartonowym mieszkaniu, wokół mam same creepy rodzinki, ale w niczym mi one nie przeszkadzają, w każdym razie nie w spaniu 😂
UsuńA, jeszcze jedno: nie nastawiam tego budzika bo chcę, tylko bo muszę 😫
UsuńAj tam, nie musisz ;) Możesz zawsze wypić dwa litry wody :D A tak już bardziej poważnie- no niestety człowiek rad nie rad musi to dziadostwo włączyć bo do pracy chodzić trzeba :( A co do creepy rodzinek to skoro nie przeszkadzają w spaniu to może wcale nie są creepy ;) Moja siostra ma nad głową jednych takich, którzy nie chodzą tylko skaczą i turlają od rana po ziemi kulę do kręgli xD No ale to już kwestia indywidualna czy kogoś łatwo obudzić czy nie koniecznie. Mi wystarczy skrzypnięcie niestety :(
UsuńPraca to straszne zło, głównie właśnie przez to zrywanie się o nieludzkich porach. No i jeszcze z powodu weekendów, które trwają dwa dni zamiast pięć.
UsuńTaki pukacz to dobrze funkcjonuje do dzisiaj. Odwróciły się jednak zasady, on teraz nie pozwala zasnąć.
OdpowiedzUsuńBywa i tak, niestety!
UsuńMnie od lat podoba się pewien dowcip. Dzwoni pani i pyta- zamawiał Pan budzenie na szóstą? -Tak.
OdpowiedzUsuń-to wstajemy, szybciutko, szybciutko, bo już dziesiąta.
Jest świetny, nigdy go nie słyszałam 😁
UsuńJako "ranny ptaszek" nigdy nie miałem problemów z budzeniem i wstawaniem. Do dziś.
OdpowiedzUsuńZe mnie jest CIĘŻKO RANNY ptaszek.
UsuńJa też należę do skowronków. Często budzę się jeszcze przed budzikiem
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo słońca i ciepła pomimo szarugi za oknem
Wszyscy się od siebie różnimy i to jest fajne 😀
Usuń