13 stycznia 2025

161. Plugawe narzędzie tortur w Twoim domu

Epoką, która wybitnie zasłynęła torturowaniem ludzi, było średniowiecze. Zwiedzając dawne katownie, na widok makabrycznych instrumentów czujemy dreszcz grozy. Tymczasem wszyscy mamy w domach, w zasięgu ręki, najstraszliwsze, najbardziej wyrafinowane narzędzie udręki. Jego istnienie jest o wiele starsze niż średniowieczne tortury.

Wymyślny ten przyrząd wynaleziono wiele setek lat przed naszą erą, w Chinach. Urządzenie składało się z żywiczno-trocinowej pałeczki, nici wyposażonej w ciężarki i metalowej tacy. Ogień z podpalonej pałeczki w określonym czasie zaczął trawić także nić. Czujecie bluesa? Ciężarki spadały z głośnym łupnięciem na tacę. Dźwięk ten brzmiał pewnie jak wystrzał armatni.

Tymczasem w Europie urządzenie to wynaleziono 400 lat przed naszą erą. Jego konstruktorem był prawdopodobnie Platon, a w każdym razie tak głosi podanie. Był to rodzaj podgrzewanego naczynia wypełnionego wodą i wyposażonego w gwizdek. Uchodząca przezeń para wodna wydawała przeciągły gwizd, który i umarłego postawiłby na nogi.

Tak. Mowa tu o czymś tak plugawym jak… budzik.

Dziś mamy do dyspozycji zegarki elektroniczne z budzikiem, telefony komórkowe, a nawet strony internetowe i programy komputerowe zastępujące budzik. Ale co było pomiędzy starożytnością a XXI wiekiem?

Zanim wynaleziono ustrojstwo, jakie kojarzymy lub mamy w domach, człowieka stawiała na nogi natura. Pracując od świtu do zachodu słońca, chłopi kładli się spać wraz z zapadnięciem zmroku, a budziło ich słońce. Na wsiach działały ponadto budziki naturalne – koguty. Istniał także zwyczaj wypijania przed snem dużej ilości wody, aby obudzić się, gdy organizm zechce do toalety. Ilość wody była prawdopodobnie indywidualna dla różnych osób.

W miastach budziły ludzi gwizdki fabryk, a na obu terenach – wiejskim i miejskim – o stałej porze hałasowały dzwony kościelne.

Pierwszy, nieporadny jeszcze czasomierz mechaniczny z budzikiem skonstruował Levi Hutchins (USA) dopiero w 1787 roku. Szkopuł w tym, że dało się go nastawić wyłącznie na jedną porę – godzinę 4.00. gdyby ów Hutchins żył dzisiaj, musiałabym go zamordować.

Kolejnym kandydatem do odstrzału byłby Antoine Redier, żabojad jeden! To jemu zawdzięczamy wynalezienie budzika wyrywającego człowieka ze snu o dowolnej, zaplanowanej porze. Stało się to w 1847 roku.

Zanim jednak doszło do upowszechnienia budzików, rozwinął się wesoły zawód o kilku nazwach: pukacz, kołatacz, szturchacz. Zadaniem człowieka-budzika było odpłatne budzenie. Posługiwał się on długim kijem, którym stukał w okna sypialni albo tutką, z której strzelał w okna grochem.

Nie wiadomo dokładnie, kiedy powstała ta profesja, wiadomo natomiast, że istniała jeszcze na początku XX wieku. Pukacze walili również w drzwi śpiochów, nawołując do wstawania. Odchodzili dopiero wtedy, gdy ujrzeli zleceniodawcę w oknie. Klienci byli różni, także tacy jak ja – „nieobudzalni”. Dawali wówczas szturchaczom klucze do domów. Szturchacz wchodził i najzwyczajniej w świecie, brutalnie wydzierał delikwenta z łóżka.


Z nieznanych mi przyczyn zawód cieszył się uznaniem, a pukacze byli szanowani. Ja bym takiego zabiła!!!
Najbardziej znaną i jednocześnie jedną z ostatnich przedstawicielek tego rzemiosła była Mary Smith mieszkająca w Londynie. Pracowała ona jeszcze na początku XX wieku, pobierając za usługę 6 pensów. Swoje zadanie wykonywała, strzelając z procy suszonym grochem w okna. W jej ślady poszła również córka, Molly Moore.

Industrializacja miast w połowie XIX wieku wywołała popyt na budziki mechaniczne. XX wiek przyniósł radiobudziki, a dalej to już wiemy.

/Wszystkie zdjęcia z Internetu/

98 komentarzy:

  1. Mnie tam budziki nie potrzebne, sama sie budze, kiedy trzeba. Nigdy nie bylam specjalnie spiochem, mnie szkoda czasu na spanie. Ale kiedy mam jakies wazne terminy, nastawiam budzik na wszelki wypadek, po czym w 99% przypadkach budze sie sama przed budzikiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też budzę się wtedy, kiedy się budzę. Ale mój organizm potrzebuje spać przeważnie do 11.00. I wtedy sam się budzi. Też mi szkoda czasu na spanie, ale co ja poradzę, że tak mam? Zazdroszczę tym, którzy sami zrywają się o poranku. U mnie to są rozdzierające sceny towarzyszące codziennemu wstawaniu do pracy.

      Usuń
  2. Jestem ciekawa jak pukacz poradziłby sobie z obudzeniem mnie, kiedy mieszkałam na 9 piętrze. Kluczy na pewno bym mu nie dała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie poradziłby sobie, ale to nie byłby jego problem.

      Usuń
  3. jeszcze coś dodam, że w pewnym momencie fach pukacza znacjonalizowano i jakby unowocześniono pod nazwą "biuro zleceń", głównym, najczęstszym zleceniem było właśnie budzenie klienta dzwoniąc do niego przez telefon z informacją, że właśnie jest ta godzina... nie mylić z zegarynką, która informowała o aktualnej godzinie po zadzwonieniu do niej...
    osobiście mój stosunek do budzików jest dość obojętny, bo raczej nie używam, sam się budzę o potrzebnej mi porze, zwykle nawet wcześniej, stosuję to ustrojstwo tylko w wyjątkowych przypadkach, na wsjakij pożarnyj, gdy jest bardziej ważne, żebym nie zaspał, na przykład przed jakimś wyjazdem...
    a z ciekawostek to może pewien mój dawny kolega, który używał telefonu jako budzika i miał dość ciekawy dzwonek, to był nagrany jego własny krzyk o treści: "do roboty KURWA, do roboty!!!"...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, mój organizm budzi się samodzielnie dopiero około 11.00. Tak ma i już, ja na to nie jestem w stanie nic poradzić. Wcześniejsze kładzenie się spać nic nie daje, budzik musi być. Wstawanie do pracy, odgłos budzika w ogóle, to trauma mojego życia.
      Super, że przypomniałeś mi o pobudkach telefonicznych! Ja sama często z nich korzystałam, będąc na studiach. Nastawiałam trzy budziki, zamawiałam budzenie przez telefon i wtedy mogłam być pewna, że nie zaśpię na zajęcia.

      Usuń
    2. ja jeszcze czasem używam budzika kuchennego, np. do niektórych ćwiczeń, ale nazwa jest mylna, bo on z nikogo niczego nie budzi...
      za to na studiach to faktycznie nie lubiłem budzika i zwykle było tak, że ktoś wychodzący wcześniej odpalał mi radio, które mnie budziło powoli, stopniowo, subtelnie... ale z samym wstawaniem to już bywało różnie, bo ja niekoniecznie zawsze te studia traktowałem zbyt poważnie, LOL...

      Usuń
    3. Budzik kuchenny? Chodzi o minutnik, tak?

      Usuń
    4. tak, mówi się też minutnik... terkotek taki...

      Usuń
    5. Zgadza się, terkotek 🙃

      Usuń
  4. Ale zbiór ciekawych informacji!!!
    Jak dobrze, że ja już żadnego budzika nie potrzebuję i budzę się sama kagda chaczu :)
    Przywilej stypendysty ZUS-u :)

    OdpowiedzUsuń
  5. może trzeba zatrudnić pukacza, którego chciałabyś oglądać nawet rankiem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zawsze uważałem, że pukanie jest lepsze rano, niż wieczorem, jak to się najczęściej praktykuje, tylko takie "rano" bez psychopatii rzecz jasna, nie o czwartej...

      Usuń
    2. @Oko - bardzo dobry pomysł. Z tym, że rankiem mogłabym oglądać tylko blondyna z burzą loków i niebieskimi oczami. Nieczęsto się tacy zdarzają.

      Usuń
    3. @PKanalia - a ja odwrotnie. Wtedy jestem zaspana i pukanie mnie tylko denerwuje.

      Usuń
    4. tak nawiasem mówiąc, to miałem znajomą, która na swoje łóżko mówiła "pukadło" i gdyby tak to skojarzyć z kwestią budzenia, to można by pomyśleć, że budzą ją pluskwy, LOL...

      Usuń
    5. Chyba raczej korniki, konkretnie kołatki domowe. Raz słyszałam, jakie one głośne.

      Usuń
    6. kołatki domowe:
      "Najbardziej lubią miejsca chłodne i wilgotne jak piwnice, nie tolerują natomiast takich suchych miejsc jak strychy i pomieszczenia z centralnym ogrzewaniem." (Wiki)
      babskie wyrko chłodne i wilgotne?... bo ja wiem?... że wilgotne to jeszcze, ale chłodne?... ta znajoma wcale chłodna nie była...
      za dalej fajnie piszą:
      "Kołatek domowy to najczęściej spotykany szkodnik drewna w obiektach zabytkowych, w tym w zabytkowym drewnie w obiektach sakralnych, kościołach. Kołatek domowy upodobał sobie szczególnie żerowanie w ławkach, organach i ołtarzach." :)

      Usuń
    7. No właśnie, kołatał mi pod tyłkiem, w ławie, w wynajętym domku wczasowym.

      Usuń
    8. aha, czyli taki proreumatyczny domek :)

      Usuń
    9. Trochę tak, bo tuż nad jeziorem 😁

      Usuń
  6. Budzika w zasadzie nie potrzebuję, ale ta profesja pukacza, szturchacza, to ciekawe, nie słyszałam!
    Ja nie przepadam za kogutami, a budzą nas niezmiennie dzwony kościelne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę wszystkim, którzy budzą się wcześnie sami, bez budzika.
      Dzwony kościelne to współcześnie jakiś problem ogólnospołeczny 😀

      Usuń
    2. Ale one, te dzwony, już milkną. Tutaj gdzie jestem tak dzwonią jakby chciały a nie mogą.
      Z reguły budzę się sama. Rzadko budzik mnie wyprzedza.

      Usuń
    3. U nas obok kościoła jest żłobek, do którego chodziła moja córka. Pytałam pań, czy te dzwony w południe dzieciom nie przeszkadzają, bo tak huczą, tymczasem okazało się, że wręcz odwrotnie. U dzieci wyrobił się rodzaj odruchu Pawłowa i słysząc dzwony, kładą się i natychmiast zasypiają, bo to pora spania 😀

      Usuń
  7. Rzeczywiście budzik posiada wszystkie cechy wredności :-))
    Ale koguty lubię. I przede wszystkim lubię jak mnie /na działce/ ptaszeczki rano budzą :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, gdybym to ja miała działkę i mogła sobie pozwolić na budzenie przez ptaszki! Marzenie. Tymczasem do kołchozu mi trzeba zapierniczać...

      Usuń
    2. Budzący na wsi kogut. Super sprawa!

      Usuń
  8. Twój opis tego chińskiego narzędzia tortur przypomniał mi opowiadanie E.A. Poe - Studnia i wahadło - tam jest inkwizycja, tortury, wahadło --- polecam.
    Jeśli chodzi o żywe - ludzkie budziki, to różnorodność ogromna - wartownicy ogłaszający pobudkę w wojsku, osoba ogłaszająca zmianę wachty na statku, pobudki w klasztorach na roraty , dzwonnicy w kościołach... dzwon na Anioł Pański.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Dzwon na Anioł Pański mógłby być. Dzwoni, o ile się nie mylę, tuż przed dwunastą.

      Usuń
    2. Nie tylko - dzwoni o 6:00, 12:00 i 18:00 .
      Z innej beczki - zajrzałem do Wikipedii - https://en.wikipedia.org/wiki/Alarm_clock#History - i tam wyczytałem, że w 1942 przemysł USA był tak skoncentrowany na produkcji militarnej, że brak było materiałów i mocy przerobowej na produkcję budzików - rezultat - pracownicy spóźniali się do pracy, linie produkcyjne stawały, trzeba było specustawy żeby obudzić produkcję budzików.
      Moim zdaniem to któryś z autorów Wikipedii sobie zażartował - a może to SI?
      Wyobraźmy sobie co będzie gdy SI przejmie kontrolę nad naszymi budzikami????

      Usuń
    3. Na 6.00 to dla mnie ten dzwon jest za słaby. Przed 12.00 byłabym już lekko rozbudzona, to dzwon by dokończył.
      Jak dla mnie, SI może sobie zabrać wszystkie budziki w cholerę 😂

      Usuń
  9. W czasach szkolnych, ale tych z drugiej strony katedry, moja mama była kołataczem. Tez nie cierpię dźwięku budzika, choć wstaję od razu, żadnego tam przesuwania na jeszcze trochę. Praktyka tai chi i nauka mistrza Minga mnie do tego przyzwyczaiły :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja, niestety, nie jestem w stanie wstać na równe nogi. Przesuwam budzik przez pół godziny.

      Usuń
  10. Pukacze to fajna instytucja, ale jeszcze fajniejsze są koguty. Co one potrafią wyśpiewywać, wypiać, wykrzyczeć, wychrypieć i zaciągnąć- istny koncert. A każdy inaczej. U nas teraz funkcję pukacza przejęła Beza, a że ma zegarek w zadeczku, to budzi mnie o stałej godzinie. Nie miałam i nie mam problemu ze wstawaniem o każdej godzinie ( o 4 rano też).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matkoboska.
      No i właśnie dlatego nie mam psa.

      Usuń
    2. :):):):):) Ależ to jest najmileniejszy budzik na świecie. Kochana mordka pcha się do "całowania' już od rana:):)

      Usuń
    3. Mnie się do całowania pchają równie kochane mordki, tyle że jeżeli nie daję oznak życia, to całują mnie same, bez odwzajemniania 😄

      Usuń
    4. 😺 🐶🐾🩷💛💚

      Usuń
  11. No nie, bycie budzikiem jest stresujące.. Zupełnie nie nadaję sie do tego , ale trzeba było zmierzyć się z tym zadaniem, kiedyś. Wiadomo- rodzina ma swoje potrzeby...,,..Kto rano wstaje- temu .Pan Bóg daje,, . -....dodatkowy krzyż. .
    Popukać w czoło- patrząc w lustro - czasem mi się zdarza, ale nie wiem czy to dofinitywne budzenie czy wyrwanie ze stanu chwilowego (za/od)wieszenia umysłu ..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ciągu tygodnia często się zawieszam, to już zauważyłam. Właśnie z powodu niewyspania. Ale popukanie w czoło na to nie pomaga... Taki organizm.

      Usuń
    2. Potrzebne by było coś co wybija z automatyzmu...Przysłowiowe uszczypnięcie wymaga obecności drugiej osoby albo niesfornego zwierzaka nad którym trzeba by było sprawować pieczę non stop. Niewyspanie i do tego notoryczne-koszmar. Współczuję.Wywołuje często emocje nieadekwatne do sytuacji, nad którymi ciężko zapanować...coś o tym wiem. A przy depresji -to już w ogóle- utrudnia funkcjonowanie.

      Usuń
    3. Chwała Bogu, jeden normalny człowiek, który to rozumie...

      Usuń
  12. To mi chyba halabardnicy z tego wszystkiego przypadli by do gustu. Chociaż z drugiej strony mieli prawo wbić na chatę i przeprowadzić kontrolkę np.: stanu systemu oświetlenia. Czy wygaszone, czy ktoś przy świeczce nie chrapnął.
    W sumie... fajnie było nie żyć pod dyktando zegarka... ale z drugiej strony wszyscy o tej samej godzinie lulu spać... też jakoś tak niezwyczajnie. Pod sznurek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bolszewicy jak mieli do kogoś sprawę i nie otwierał drzwi na pukanie, to wrzucali mu granat przez okno i było po zawodach...

      Usuń
    2. p.s. to zresztą było inspiracją do pewnej scenki z "Czterech pancernych":
      Tomuś usmażył jajecznicę i oświadczył, że "śniadanie"...
      reszta załogi śpi...
      to krzyknął...
      nic się nie dzieje, zero reakcji...
      zagrał pobudkę na harmonii i zaśpiewał do kompletu...
      to samo...
      więc się wkurzył i ciepnął granatem... tyle, że za okno, na pole... ale zadziałało...

      Usuń
    3. @Aniu - halabardnicy mi się podobali 🙃

      Usuń
    4. @PKanalia - pamiętam, cudowna scena 😀

      Usuń
  13. Bardzo ciekawy post ! Ja coś już słyszałam o tych "pukaczach." Kiedyś miałam podręczny radiobudzik, który mi przywiózł tata z zagranicy. Nosiłam go wszędzie z dumą ze sobą, bo nikt takiego nie miał. A w dzieciństwie to pamiętam, że dzwoniłam z koleżanką na zegarynkę. To było takie budzenie przez telefon - na zamówienie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ja też zamawiałam budzenie telefoniczne. Aparaty miały wtedy takie dzwonienie, że umarłego na nogi by postawiło 😊

      Usuń
  14. Budzik nie jest mi potrzebny. Sama z siebie wstaję zwykle dużo, dużo przed czasem. I w ogóle, mało śpię, także ten.
    Koguty to wcielenie zła. Sąsiedzi mają takiego kutafona, który pieje (a właściwie, to drze się) nie tylko rano, ale i o każdej porze dnia. Pianie tego stworzenia doprowadza mnie do furii, to jest tak irytujący odgłos, że za każdym razem kiedy gnoja słyszę, mam ochotę odstrzelić mu łeb.
    Pukacz-szturchacz, gdyby tylko w obecnych czasach istniał, to dla mnie byłby całkiem spoko. Za walenie kijem w okno, pewnie zrzucałabym takiej osobie jakieś cukieraski :D
    Dzwony kościelne to też fajna opcja i czasami żałuję, że nie mieszkam nieopodal jakiejś świątyni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę, a ja tak lubię koguty!
      Pewnie dlatego, że mieszkam z dala od nich 😁

      Usuń
  15. Narzędziem moich tortur jest budzik w głowie, który budzi mnie o chorych porach, przez co po całych dniach jestem nieprzytomny. Niestety tego budzika nie da się wyeliminować np. za pomocą młotka... Chociaż nie, da się, ale musiałbym roztrzaskać sobie nim łeb 😅 To z pewnością zapewniło by mi sen... wieczny 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest opcja, ale z nią radzę poczekać. Zawsze może się coś w życiu odmienić. Niektórzy twierdzą, że cuda się zdarzają. Wiem - nie nam. Ale może coś... kiedyś...

      Usuń
    2. Wiesz...Ja kiedyś wierzyłem w cuda... Kiedyś... Dziś już nie wierzę... Albo raczej wierzę że zdarzają się nielicznym, ale nie wierzę że zdarzy się mnie... Nie po tym co każdego dnia mnie trawi.

      Usuń
    3. Dlatego napisałam, że wiem, bo ja też nie wierzę w cuda, a już na pewno, że mogłyby się przydarzyć mnie. Życie bez nadziei boli najbardziej.

      Usuń
    4. Jakieś resztki niej chyba w nas tkwią, bo inaczej dawno byśmy ze sobą skończyli... 🙄

      Usuń
    5. Niezmiennie próbuję przywrócić do życia i nawet mi się to trochę udaje, a potem znowu dostaję w łeb od losu, leżę znokautowana, próbuję się podnieść... I tak w kółko.

      Usuń
    6. Oby do wiosny. Brak słońca robi swoje. Ciężko się wygrzebać gdy szarówka nie tylko w człowieku, ale i za oknem 😞

      Usuń
    7. Tak. Dzisiaj świeci słońce i od razu inaczej się myśli, jakoś jaśniej, troszkę bardziej optymistycznie, bo przypomina mi, że do wiosny już bliżej niż dalej.

      Usuń
    8. Niestety pogoda jest jednym z tych czynników od których nasz nastrój jest uzależniony. Co prawda nie jedynym, ale ważnym.

      Usuń
    9. Niektórzy ludzie nie są podatni na nastroje zależne od pogody, ale też są to ci, którzy nie chorują na to, co my.

      Usuń
    10. Depresyjnych potrafi przygnieść coś, co dla zdrowych jest czymś błahym. Niestety promieni słońca jeszcze nikt w kapsułkach nie zamyka wiec trzeba zagryźć zęby i doczekać do wiosny. Choć ostatnie dni nie są najgorsze, bo słoneczko sie trochę do człowieka uśmiecha.

      Usuń
    11. Liczę na tę wiosnę. Rzeczywiście, czwarty dzień z rzędu świeci słońce. Miała być odwilż, ale dziś u nas -3 stopnie. Na razie liczę dni do konferencji klasyfikacyjnej, potem do ferii. Muszę tak jakoś małymi etapami, żeby nie zwariować.

      Usuń
    12. Spokojnie, czas pędzi jak szalony i nim się obejrzysz będą wakacje a wtedy odżyjesz 😉

      Usuń
    13. Tylko żeby te wakacje za szybko nie przeleciały 😅

      Usuń
    14. Obawiam się że akurat wtedy czas nie będzie się wlókł 😉 To co dobre zawsze szybko sie kończy 🙄

      Usuń
    15. Postaram się wówczas, podobnie jak na feriach, rozciągnąć czas

      Usuń
    16. Każdy sposób który działa jest dobry 😉

      Usuń
    17. Po prostu trzeba będzie dobrze wykorzystać ten czas dla siebie.

      Usuń
    18. Nie podejrzewam byś przespała wakacje 😉 Chyba że gdzieś na plaży 🤗

      Usuń
    19. No, w tym roku będzie krucho z kasą przez tę chorobę Fanty i jednej z małych. Ale może nad polskie morze pojadę z przyjaciółką. Z tym, że na plaży bym nie spała. Raz, że nie lubię wystawiać się na słońce, a dwa, że szkoda leżeć na piachu, skoro obok szumi morze. Dwa lata temu spędziłam cały lipiec, nie wychodząc z łóżka, czytając po dwie książki dziennie. I potem stanęłam na nogi.

      Usuń
    20. Książki są świetną ucieczką od codzienności. Sam lubię czytać w łóżku, ale ostatnio przez ta szarówkę tak mi siadła psycha że nawet i do tego nie mogę sie zmobilizować. 🙄

      Usuń
    21. Wierzę, bo i przez ten etap przeszłam. Wierzę, że można się z tego wylizać, tylko nie wiem, jak Ci pomóc.

      Usuń
    22. Na razie sama z tego wyjdź i bądź przykładem nie tylko dla mnie, że to draństwo da się pokonać 😉

      Usuń
    23. U mnie mogłoby być lepiej, ale nie jest źle. Dwa lata temu myślałam, że zimy nie przeżyję, miałam myśli samobójcze, chciałam zjechać na czołowe z jakąś ciężarówką czy innym grzmotem, pisałam straszne wiersze. Dwa lata później umiem się uśmiechnąć i pomalować kamyki.

      Usuń
    24. U mnie myśli samobójcze są normą od wielu miesięcy, ale najwyraźniej mam w sobie jeszcze na tyle siły by się im nie poddać. A co do kamyków to kiedy pokażesz nam swoje dzieła?

      Usuń
    25. Jeżeli zdążę coś napisać, to dzisiaj.

      Usuń
  16. lubię spać...nie lubię budzików. zastanawiam sie co gorsze, bezsenność czy senność.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Senność gorsza, bo rano dobudzić się nie można i przez to człowiek przez cały tydzień taki niedobity chodzi.

      Usuń
    2. No ale w wyniku bezsenności mam.tak samo.

      Usuń
    3. No tak, wychodzi na jedno. Kurdesz nad kurdeszami!

      Usuń
  17. Spójrz na to z innej strony ;) Przecież nikt nie pytał budzika czy chce być nastawiany. Sami go ustawiamy by nas obudził, więc jesteśmy masochistami :P :P Gorszym narzędziem tortur były koguty. Nawet jak nikt nie prosił to drą japę pod oknem :P Albo dajmy na to creepy rodzinka z mieszkania wyżej w bloku z kartonowych ścian. Też nikt nie zamawia budzenia, a budzą czy świątek czy piątek czy niedziela ;) Uniewinnić budziki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama mieszkam w kartonowym mieszkaniu, wokół mam same creepy rodzinki, ale w niczym mi one nie przeszkadzają, w każdym razie nie w spaniu 😂

      Usuń
    2. A, jeszcze jedno: nie nastawiam tego budzika bo chcę, tylko bo muszę 😫

      Usuń
    3. Aj tam, nie musisz ;) Możesz zawsze wypić dwa litry wody :D A tak już bardziej poważnie- no niestety człowiek rad nie rad musi to dziadostwo włączyć bo do pracy chodzić trzeba :( A co do creepy rodzinek to skoro nie przeszkadzają w spaniu to może wcale nie są creepy ;) Moja siostra ma nad głową jednych takich, którzy nie chodzą tylko skaczą i turlają od rana po ziemi kulę do kręgli xD No ale to już kwestia indywidualna czy kogoś łatwo obudzić czy nie koniecznie. Mi wystarczy skrzypnięcie niestety :(

      Usuń
    4. Praca to straszne zło, głównie właśnie przez to zrywanie się o nieludzkich porach. No i jeszcze z powodu weekendów, które trwają dwa dni zamiast pięć.

      Usuń
  18. Taki pukacz to dobrze funkcjonuje do dzisiaj. Odwróciły się jednak zasady, on teraz nie pozwala zasnąć.

    OdpowiedzUsuń
  19. Mnie od lat podoba się pewien dowcip. Dzwoni pani i pyta- zamawiał Pan budzenie na szóstą? -Tak.
    -to wstajemy, szybciutko, szybciutko, bo już dziesiąta.

    OdpowiedzUsuń
  20. Jako "ranny ptaszek" nigdy nie miałem problemów z budzeniem i wstawaniem. Do dziś.

    OdpowiedzUsuń
  21. Ja też należę do skowronków. Często budzę się jeszcze przed budzikiem
    Życzę dużo słońca i ciepła pomimo szarugi za oknem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszyscy się od siebie różnimy i to jest fajne 😀

      Usuń