09 stycznia 2025

160. Niechrześcijański napój w chrześcijańskiej gębie

Legenda głosi, że napój został odkryty w Abisynii przez mnichów koptyjskich. Modlili się ci pobożni bracia po wiele godzin, niejednokrotnie przy tym przysypiając. Pewnego razu jeden z nich zaobserwował, że kozy, które najadły się owoców z pewnego krzewu, stały się wesołe, energiczne i rozbrykane.

Mnich spróbował więc tych owoców i poczęstował nimi współbraci. Podobno zadziałały pobudzająco. Mnisi najpierw jedli je na surowo, później prażone, w końcu zaczęli przyrządzać z nich wywar. Tak narodził się napój, który doskonale znamy. To kawa.

Kawowiec jest drzewem wiecznie zielonym.

Rośnie tylko w pasie pomiędzy zwrotnikami Raka i Koziorożca, w krajach tropikalnych, takich jak Brazylia, Etiopia, Gwadelupa, Indie, Jamajka, Jawa, Kolumbia, Sri Lanka, Sumatra, Wenezuela. Nazwa „kawa” pochodzi od arabskiego słowa „kohwet” oznaczającego siłę. Do sporządzania napoju używa się nasion owocu kawowca.

W XVI wieku istniały już pierwsze kawiarnie w Kairze. Do Europy kawa dotarła poprzez Turcję. Mówi się, że do Polski przywiózł w 1683 roku znaczny zapas kawy jako łup wojenny uczestnik odsieczy wiedeńskiej Jerzy Franciszek Kulczycki.

Otrzymał on w dodatku przywilej otwarcia w centrum Wiednia kawiarni publicznej. W teatrach wiedeńskich pojawił się nawet spektakl pod tytułem „Pierwsza kawa”, której bohaterem stał się Kulczycki.

Mimo to w Polsce nie od razu udało się wprowadzić napój do menu. Poeta dworski Jan Andrzej Morsztyn tak o nim pisał:

„W Malcieśmy pomnę, kosztowali kafy,

Trunku dla baszów, Murata, Mustafy,

I co jest Turków… Ale tak szkarady

Napój, tak brzydka trucizna i jady,

Co żadnej śliny nie puszcza za zęby,

Niech chrześcijańskiej nie plugawi gęby.”

(Jan Andrzej Morsztyn, Do Stanisława Morsztyna Rotmistrza JKMości)

Tak więc niechrześcijański napój zaczął plugawić chrześcijańskie gęby nie od razu. Najwcześniej, w XVII wieku, rozkochali się w nim Gdańszczanie. W Warszawie pierwsza kawiarnia powstała w 1724 roku, ale chadzali tam tylko sascy dworzanie. Kolejną otwarto w 1763 roku i zyskała ona ogromną popularność, być może dlatego, że prowadziło ją siedem pięknych sióstr. Osiemnastowieczny historyk i znawca polskich obyczajów Jędrzej Kitowicz odnotował, że zwyczaj picia kawy przejęli stopniowo mieszczanie, a nawet gospodarze wiejscy.

Na przełomie XVIII i XIX wieku majętni właściciele dworów i dworków zatrudniali specjalne kucharki, których zadaniem było przyrządzanie kawy na rozmaite sposoby:

„W Polszcze, w domu porządnym, z dawnego zwyczaju

Jest do robienia kawy osobna niewiasta,

Nazywa się kawiarka; ta sprowadza z miasta,

Lub z wicin bierze ziarna w najlepszym gatunku

I zna tajne sposoby gotowania trunku,

Który ma czarność węgla, przejrzystość bursztynu,

Zapach moki i gęstość miodowego płynu.”

(Adam Mickiewicz, Pan Tadeusz, Ks. druga Zamek)

Ubodzy, których nie było stać na prawdziwą kawę, przyrządzali sobie mieszanki z palonych zbóż, cykorii, żołędzi, grochu, czasem tylko dosmaczane dla zapachu szczyptą prawdziwej kawy.

W latach trzydziestych XIX wieku w Warszawie było już 90 kawiarni. W XX wieku kawa stała się „płynem do podlewania mózgu” pitym przez wszystkich: starych i młodych, artystów i techników, pracowników umysłowych i fizycznych.

Dziwnym zjawiskiem z zakresu spożywania tego napoju jestem ja. Zasadniczo nie lubię kawy, za to ubóstwiam jej zapach. Do 28 roku życia w ogóle jej nie piłam. Po urodzeniu dziecka zaczęłam ją pić na siłę, wierząc naiwnie, że postawi mnie na nogi po zarywanych nocach. Efekt był taki, że ani trochę nie podziałało, za to przyzwyczaiłam się do tej „przyjemności” w ciągu dnia. Zamieniłam mieloną na rozpuszczalną, udoskonaliłam mlekiem i cukrem i taki „napój mleczny o smaku kawowym” (nazwa nadana przez moją pasiapsi) piję 4-5 razy dziennie. Nic mi to nie robi (w sensie fizycznym), a jest przełykalne. Ostatni raz piję przed położeniem się spać i zasypiam jak niemowlę. Żadnych kawiarnianych ani z automatu kaw nie poważam, bo mają… za dużo kawy w kawie! Nawet latte, bo dodana niby duża ilość mleka to oszustwo w postaci piany.

104 komentarze:

  1. Ja kawę ubóstwiam 😁 z moim niskim ciśnieniem nie jestem w stanie przetrwać bez kawy i ubolewam strasznie czas w przypadku chorowania gdy nie mogę wypić choćby pół kubka.. pozdrawiam cieplutko.. oczywiście z kubkiem pysznej kawy 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piję 4-8 kaw dziennie i śpię jak niemowlę 😀

      Usuń
  2. mnie zabrakło w tej notce jak kawa dotarła do Ameryki, ale szybko sobie to uzupełniłem stąd:
    https://kawaiherbata.com/blog/historia-kawy
    kiedyś pijałem kawę, ale przestałem, nie chce mi się jednak rozwijać, jak do tego doszło, bo to dość złożona i nie do końca logiczna historia, choć nadal lubię jej smak i zapach, obecnie tylko sporadycznie, bo moja Lady jest kawiara, więc czasem tak coś wciągnę dla towarzystwa albo w wyjątkowych sytuacjach, gdy potrzebuję szybkiej stymulacji...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie Ameryka średnio interesuje, ale warto coś wiedzieć.
      Na pewno istnieje coś, czego nie piję w ogóle: herbata, koniak, whisky, brandy...

      Usuń
    2. to w kwestii centralnie whisky mamy dogadane, bo to faktycznie syf, którego nie pobiorę nawet na wielkim kacu, a że kaców nie miewam, bo się już dawno nauczyłem pić z pomyślunkiem, to problem whisky znika...

      Usuń
    3. Ja też nie miewam kaców, ale z innej, tajemniczej przyczyny. Taki organizm dziwny.

      Usuń
    4. ja swego czasu kace miewałem ciężkie i przewlekłe, ale znajomy lekarz psychiatra powiedział mi, że to dobrze, bo nie grozi mi alkoholizm i dobrze wywróżył...

      Usuń
    5. Jeżeli chodzi o mnie, w ogóle jestem dziwna. Nie uzależniam się. Był czas, kiedy paliłam dużo papierosów. Po czym powiedziałam: "od jutra nie palę" i po prostu od jutra nie paliłam. Był i taki czas, kiedy zalewałam robaka alkoholem, po czym uznałam, że dość i skończyło się od ręki. Taki sam był mój tato.

      Usuń
  3. Ja kiedyś piłam kawę. To znaczy jak piszesz napój o smaku kawy ;P), ale pewnego dnia, tak po prostu zaczęła mi szkodzić. Strasznie ciężko na żołądku mi się robiło, czasami bolało, czasami mdliło. Wykreśliłam mleko bo pomyślałam, że to jego sprawka, ale kawa bez mleka dla mnie nie jest przyjemnością... Więc przestałam pić :) Jakiś czas później mąż mój przyrządził sobie kawę zbożową bo żołądek go bolał. Posmakowałam..... Okazało się, że moje dolegliwości nie były związane z mlekiem bo wypiłam mu pół dużego kociołka i nic. Zaczęłam więc robić sobie inkę ;) I tak już od trzech lat zamiast zwykłej kawy piję zbożówkę z mlekiem :) Efekt taki sam jak po kawie (a raczej brak efektów) a smak o wiele przyjemniejszy no i zbożówka zdrowsza :) Polecam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zbożówkę lubię i piję prawie od dziecka, ale mimo zbieżności nazw nie uważam jej za kawę, czy jej substytut, tylko za osobny rodzaj napoju, byle z kolei bez mleka, bo mleka nie lubię i nie piję też od dziecka :)

      Usuń
    2. @Renfri - próbowałam kiedyś pić Inkę, chociaż nic mi na żołądek i inne flaki nie szkodzi. Nie smakuje mi jeszcze bardziej niż prawdziwa kawa. Przynosi skojarzenie z dzieciństwem i wczasami oraz koloniami, gdzie do śniadania podawano ten wstrętny napój 😁

      Usuń
    3. @PKanalia - jak można nie lubić mleka?! Jesteś kosmitą! 😂

      Usuń
    4. @PKalina no ja z braku laku wybrałam inkę ;)
      @Frau Be no ja na szczęście nie zostałam w dzieciństwie skrzywdzona kawą zbożową ;) I dlatego teraz piję. Sama zbożówka bez mleka i cukru nie jest smaczna, a dzieciom się ją wpaja nie wiedzieć czemu (no tak, niby zdrowa, ale dla większości to koszmar dzieciństwa :D)

      Usuń
    5. To mój jedyny koszmar z dzieciństwa, poza ziemniakami. Z tym, że w końcu je polubiłam, a Inki polubić nie jestem w stanie.

      Usuń
    6. spoko... kiedyś był Turek i Dobrzynka, a jeszcze bardziej kiedyś Marago(taka proto Inka),obecnie jest Anatol w saszetkach, ale Inka jako najpraktyczniejsza przebija to wszystko, więc innych odmian nie chce mi się z lenistwa...
      mnie akurat skrzywdzono mlekiem, bo chodziłem do przedszkola urszulanek i tam bazową torturą było katowanie dzieciaków tą wstrętną cieczą, więc do południa miałem zawsze dzień spieprzony, bo zamiast zaglądać koleżankom pod sukienki obmyślałem strategię, jak uniknąć obowiązkowego kubana tego paskudztwa...

      Usuń
    7. Pamiętam te nazwy z dzieciństwa.
      Jeżeli picie mleka było dla Ciebie większą torturą niż modły, to ooo, zaprawdę go nie lubisz!

      Usuń
    8. modły też były koszmarne, ale łatwiejsze do ogarnięcia, bo trik polegał na odpowiednim uplasowaniu się na sali, żeby pani siostra nie widziała, że siedzę zamiast klęczeć...
      za to z mlekiem trzeba było być kreatywnym, nie można było jechać na jednym sposobie, na przykład symulacja bólu żołądka, czy brzucha, wtedy się dostawało herbatę... chyba najciekawsze i jednocześnie perfidne było podsunięcie kubana pod łokieć sąsiadowi, który potrącał ten kuban, wylewał i jeszcze musiał posprzątać... to bazowało na tym, że ilość mleka była ograniczona i nie było dolewek...

      Usuń
    9. O, gdybym ja chodziła z Tobą do przedszkola! Wypijałabym swoje, Twoje i jeszcze rozglądałabym się za kimś, kto też nie lubi mleka 😅

      Usuń
    10. tego za dobrze nie pamiętam, ale chyba nie było opcji odstąpienia komuś swojego mleka, gdyby taka była, to codziennie bym je oddawał takiemu amatorowi, a nie kombinował za każdym razem, jak się wymigać od wypicia...

      Usuń
    11. Może jakoś zaocznie, chowając się za czyimiś plecami, zdołalibyśmy szybko wymienić się kubkami?

      Usuń
    12. system urszulanek był zbyt totalitarny na takie jazdy, koleżanki i koledzy byli zbyt udupieni, aby się ważyć na takie dile, poza tym nie pamiętam zbyt zaawansowanych dyskusji na temat mleka w tym gronie 4 - 6-latków, z których zgodnie z trendami w świecie dorosłych większość to były debile, LOL

      Usuń
    13. Dzieci mojej przyjaciółki chodziły do przedszkola jakichś pingwinów i mówiły na główną pingwinę "matka przedłużona" 😃

      Usuń
  4. Bardzo lubię kawę w różnych jej odmianach, ale ponieważ nie stosuję krowiego mleka (po co mi hormon wzrostu, skoro nie rosną mi kopyta?), eksperymentuję z różnymi słodszymi napojami roślinnymi. Najbardziej lubię ten z orzechów laskowych.
    Zależnie od ochoty, dodaję kakao lub przyprawy korzenne.
    W ciągu dnia pijam jedną lub dwie, jak jestem w pracy, kilka.
    W domu pijam naturalną z makinetki, bardzo lubię kawy w kawiarniach, a w pracy stosuję rozpuszczalną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Próbowałam tych roślinnych napojów. Są nie do picia. Taka smakowa woda. Fuj! Do kawy się nie nadają absolutnie.

      Usuń
    2. Z wszystkich dostępnych smakowała mi tylko ta ciecz owsiana, testowałyśmy z córką. Ale do kawy się nie nadaje żadna.

      Usuń
  5. Mnisi koptyjscy - to chyba chrześcijanie czystej krwi?
    Jednak chyba więcej źródeł wspomina Islam i Arabów.
    Ja od dziecka chowałem się na kawie mlecznej - zbożowej i nie narzekam.
    Teraz piję regularnie kubek kawy z odrobiną mleka rano. Kawy w proszku oczywiście.
    Ekstremalne doświadczenie kawowe opisałem tutaj ==> https://bloginglife2.blogspot.com/2018/08/kawa-etiopska.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Koptowie to chrześcijanie, jednak bardzo dla Polaków w XVII wieku "egzotyczni", "nietutejsi".
      Ja też chowałam się na zbożówce, jednak nie cierpiałam jej i do pyska nie brałam, unikałam jak diabeł święconej wody.

      Usuń
  6. Kawę lubię, od tej z mlekiem odrzuciło mnie z rok temu, choć piłam taką 30 lat . Teraz zwykła czarna z ekspresu , czasem z połową łyżeczki miodu, jak mam ochotę na rozpustę :-) Też lubię kawę słabą, czym wzbudzam zgorszenie wśród prawdziwych kawoszy. A kto uważa, że kawa nie ma działania pobudzającego, niech spróbuje zasnąć po wypiciu nalewki na prawdziwej kawie (zrobiłam kiedyś taki likier kawowo- czekoladowy, był przepyszny, ale kiedy z koleżanką uraczyłyśmy się paroma kieliszkami, do rana miałam palpitacje...)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W moim organizmie nie istnieje pojęcie niemożności zaśnięcia. Nawet po 8 kawach.

      Usuń
  7. Tu nauczylam sie pic kawe filtrowana, teraz dodatkowo kupilismy automat, wiec kazda porcja jest swiezo mielona. Lubie kawe ze wzgledu na jej smak, bo na mnie jakos pobudzajaco nie dziala, tez moge wypic krotko przed snem i nie ma ona wplywu na przebieg snu. Pije tylko z prawdziwym mlekiem, czasem wpuszcze kilka kropli syropu karmelowego, nie slodze. Te wszystkie napoje udajace mleko sa obrzydliwe w smaku.
    Kawy rozpuszczalnej uzywam, w polaczeniu z likierem Amaretto, jedynie do moczenia biszkoptow, kiedy robie tiramisu, tego nie da sie pic.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W kawę się nie wtrącam, ale prawdą jest, co napisałaś: te produkty mlekozastępcze to koszmar z ulicy Wiązów. Obrzydliwość z ohydą pod rękę.

      Usuń
  8. Piję kawę sypaną, a ziarna mielę sama w młynku domowym- żadne gotowce mielone, do których dosypują różne wypełniacze. I tylko jedną rano. Wczoraj wypiłam z ekspresu i do 2 w nocy nie spałam. Historia kawy interesująca, trochę już wiedziałam. Jednak z tym chrześcijańskim, niechrześcijańskim do głowy by mi nie wpadło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to dworskie i sarmackie gusta ksenofobiczne wylazły do wierzchu 😋

      Usuń
  9. I czytam sobie ten tekst popijając popołudniowe espresso. Ponieważ popołudniowe to bez mleka, aby nie irytować rodowitych Włochów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Włosi wpadają do Ciebie na kontrolę?! 😨

      Usuń
    2. Widziałem taki filmik, chyba reklamę gdzie pokazywano reakcję Włochów na polewanie ketchupem pizzy, dolewanie mleka do espresso itp. Filmik mi się spodobał a ja skorygowałem nieco swoje zachowanie.

      Usuń
    3. Nie skorygowałabym za Chiny Ludowe! Chociaż przyznaję, filmik byłby dla mnie na pewno ciekawy.

      Usuń
  10. Kawę tez zaczęłam pic późno, w ciąży jej zapach był dla mnie nie do zniesienia!
    Tak naprawdę polubiłam kawę, gdy zasmakowałam w tej z expresów ciśnieniowych i parzonej na różne sposoby.
    Dziś nie wyobrażam sobie dnia bez kawy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sobie też nie wyobrażam. Ostatnio doszłam do 8 kaw dziennie - chyba trochę przesadziłam?

      Usuń
    2. Podobno najlepiej 4 dziennie, ale jak Ci nie szkodzi, to spoko, najwyżej łykaj magnez.

      Usuń
    3. Te moje 8 z płaskiej łyżeczki to coś jak 4 normalne, z dwóch łyżeczek. Poza tym już mi przeszło, aż tyle nie piję.

      Usuń
  11. znałem człowieka, który kawy nie pił, choć ją kupował w restauracjach. prosił potem, żeby ktoś mu ją wypił, a sam zjadał fusy. słodkie - dodam. ja to mam szczęście do ekscentryków...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie cudna historia i cudny człowiek! Ja tylko ziarna kawy w całości zjadałam, to znaczy gryzłam je, nie przerabiałam na kopi luwak.

      Usuń
    2. Oko alez to mi przypomniało że robilam to samo w dzieciństwie...podjadałam fusy z cukrem.

      Usuń
    3. Na to nie wpadłam, choć lubiłam jeść różne dziwne rzeczy.

      Usuń
    4. to mi się przypomniało jak kolega z podwórka przynosił kiedyś żelazne racje wojskowe, tam była w komplecie puszka mielonki, paczka sucharów i kostka prasowanej zbożówki z cukrem... właśnie te kostki były atrakcją, taką pogryzałką i trochę przypominały takie słodzone fusy...

      Usuń
    5. Co Ty mówisz? Nigdy nie słyszałam o takich kostkach!

      Usuń
  12. Również bardzo długo nie piłam kawy, w kawiarniach na pewno zaczęłam ją pić po trzydziestce. I na początku była to kawa z dużą ilością mleka (latte). Nigdy nie byłam fanką zastępników (rozpuszczalnej), choć zdarzyło mi się pić ją dla towarzystwa (moja babcia lubiła). Z biegiem czasu zrobiła się z tego przygoda raczej wyrafinowana (w końcu przecież byłam baristką), chociaż nadal piję mało (raz dziennie maksymalnie). Lubię też inkę, ale to nie jest dla mnie zastępnik kawy (ma zupełnie inny smak).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znoszę Inki, alleluja i amen. Natomiast kawa niezrobiona przeze mnie dla siebie samej jest zawsze podejrzana.

      Usuń
    2. Mam wątpliwości czy nazywanie Inki kawą nie jest jakąś formą perwersji 😉 Podobnie jak nazywanie bezalkoholowych sików piwem... 🙄

      Usuń
    3. Jest! Zdecydowanie jest. Podobnie jak nazywanie roślinnej wody smakowej mlekiem.

      Usuń
    4. A ponoć już i wódka bezalkoholowa powstała. Ludziom się całkiem we łbach powywracało 🙄

      Usuń
    5. Słyszałam o winie bezalkoholowym, ale to wszystko jest popieprzone. Mleko bez laktozy, kawa bez kofeiny, wódka bez alkoholu... Niedługo zaczną się rodzić faceci bez jaj.

      Usuń
    6. @FrauBe, nie mam aż tak silnych emocji w stosunku do jedzenia/picia, którego nie spożywam. Inkę lubię, natomiast nie uważam błotka (chemicznego proszku z równie chemicznym mlekiem, to wszystko zasypane cukrem), ale nie powiedziałabym, że nie znoszę, raczej po prostu nie pijam ;) Nie jestem też podejrzliwa, więc dobrze mi się żyje :D

      Usuń
    7. Chemia jest piękną dziedziną, toteż mnie chemiczny proszek z chemicznym mlekiem nie odstrasza. Będę po śmierci świecić pięknym, niebieskim albo zielonym światłem

      Usuń
    8. a pasztet z selera? toż to obraza dla pasztetu.

      Usuń
    9. @FrauBe, i bardzo dobrze. Każdemu o czym marzy :) A ponieważ gdzie indziej rozmawiałam o mleku w kawie, zastanawiam się teraz czy nie spróbować napojów mlekopodobnych (owsianych albo grochowych). Następnym razem przyjrzę się w sklepie :D

      Usuń
    10. @Oko - robiłam pasztet z selera i nie obraził się, serio!

      Usuń
    11. @Monika - Grochowych?! O takim wynalazku nie słyszałam.

      Usuń
    12. Też nie słyszałam, dopóki w jakiejś kawiarni akurat innego mleka nie mieli i spróbowałam. Kawa akurat była wyborna, więc zapamiętałam to jako bardzo miłe doświadczenie.

      Usuń
    13. Czyli smaczne to jest? Te wymoczyny z grochu?

      Usuń
  13. Kawy nie piłam długo. Zaczęłam ją spożywać po trzydziestce , dla towarzystwa, w pracy z koleżankami. Te pierwsze kawy wykrzywiały mi wnętrzności, bo to widocznie tak działało w mej chrześcijańskiej gębie :)
    Nie jest to mój ulubiony napój, choć teraz świetnie rozpoznaje smaki i rodzaje kaw i kiedy odstawiam kawę na jakiś czas, wtedy zaczyna mi jej brakować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, próbowałam odstawić kawę, przerzucić się na czarną, mieloną, bez cukru... Nie ma mowy, nie daję rady. Musi być słaba i z dużą ilością mleka.

      Usuń
    2. Nie ma sensu się katować i odstawiać wszystkie uzależnienia, czy też przyzwyczajenia. Trzeba sobie odpuszczać.

      Usuń
    3. Pełna zgoda. Nie mam tendencji do bycia męczennicą.

      Usuń
  14. Dzień bez kawy dniem straconym.
    I musi być taki murzyn, nie tknięty żadnym cukrem, ani mlekiem, bo to dla mnie profanacja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O masz, babo, placek. Co jedna osoba, to inny gust.
      No i dobrze. Dzięki temu nie jest nudno na świecie 🙂

      Usuń
  15. Bez tego niechrześcijańskiego napoju to ja bym nieprzytomny chodził, biorąc pod uwagę moje problemy ze snem. Mocna kawa tuż po przebudzeniu, a potem jeszcze kilka by dozipać do wieczora, inaczej było by tragicznie 🙄

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pije ostatnio nawet po 8 dziennie i nadal chodzę nieprzytomna. Hipersomnia wygrywa!

      Usuń
    2. Osiem to już jest masakra. Mnie po sześciu tak wywaliło ciśnienie że aż krew nosem poszła 😅 Nas to chyba tylko amfetamina była by w stanie pobudzić do życia... 🙄

      Usuń
    3. Na mnie kawa w ogóle nie działa. A z tą amfetaminą masz rację, nawet już o tym kiedyś myślałam 😎

      Usuń
    4. Witajcie w klubie ;) Mam to samo

      Usuń
    5. No to pewnie trzeba będzie założyć klub ćpunów 🤣

      Usuń
    6. Teraz trzeba znaleźć jakiegoś dilera 😅

      Usuń
    7. Nie ma problemu, w końcu pracuję w szkole 😂

      Usuń
    8. Faktycznie, tam bez problemu znajdziesz cały narkotykowy asortyment 😂

      Usuń
    9. Plus dopalacze na deser 🤣

      Usuń
    10. pierwsze dopalacze były nawet okay i jedne to faktycznie były narkotyki, a drugie takie semi-narkotyki... tylko reżim zakazując kolejnych substancji doprowadził do tego, że na rynku zaczął się pojawiać coraz gorszy syf, ludzie po prostu się tym truli i był to kolejny przykład dupnej polityki narkotykowo-marihuanowej, śmiało można za te wypadki, czasem nawet zgony obarczyć odpowiedzialnością rzadzących... ale ja za to, po wieloletnich, nieskutecznych namowach, wróciłem z powrotem do zawodu terapa, tak w niepełnym wymiarze godzin... pomyślałem wtedy, że skoro szybko nie zmieni się debilne prawo zakazujące Zioła, to chociaż spróbuję pomóc ofiarom tego prawa...

      Usuń
    11. Ja skosztowałam marychy tylko raz. O mało nie umarłam ze śmiechu 🤣

      Usuń
    12. Ja kiedyś trawkę często popalałem 😅 Powinna być legalna bo i w leczeniu depry mogła by pomóc.

      Usuń
    13. W leczeniu depry na pewno. Tylko że rozwala mózg.

      Usuń
    14. Niestety do czasu aż ktoś nie wynajdzie pigułki powodującej szczęście trzeba się leczyć nawet tym co w dłuższej perspektywie może przynieść zgubne skutki 😉 Leki niestety też zostawiają swój ślad w organizmie. 🙄

      Usuń
    15. jak rozwala, jak nie rozwala!... co więcej, smaruje mózg, żeby nie sztywniał i nie zgrzytał...

      Usuń
    16. @Maruda - Niechby już wynaleźli. Skoro nie mogę mieć tego, o czym marzę, to chociaż pigułkę bym miała.

      Usuń
    17. @Kanalia - Do pewnego czasu. Potem zdolności percepcyjne i pamięć wysiadają w tempie odrzutowym. Nie piszę tego z powietrza, tylko z doświadczeń ludzi, którzy mi o tym powiedzieli.

      Usuń
    18. @FrauBe... tak, to się niektórym zdarza, co więcej zdarza się częściej, niż uzależnienie, które wbrew oficjalnym statystykom jest czymś szalenie rzadkim... można by rzec, że MJ nie dla idiotów nie znających umiaru, ale być może to by było za duże uproszczenie?... tego akurat nie wiem... na pewno jednak jest skrajnym nadużyciem stwierdzenie, że te defekty percepcji, czy pamięci są nieuchronnym efektem u każdego usera /użytkownika/... co prawda marychofobi będą się spierać, ale marychofobi są ostatnimi ludźmi, z którymi się o tym gada, właściwie wcale nie powinno się z nimi gadać...

      Usuń
    19. Wiesz, mnie jest wszystko jedno, jak to działa, bo nie używam. Parcia na przekonywanie kogoś do mojego poglądu na tę czy inne sprawy, też nie mam. Jestem już dużą dziewczynką i wiele rzeczy odpuszczam. Nie kruszę kopii o coś, co mnie nie dotyczy, bo i po co? Dla samej racji? Też mi to niepotrzebne 😀

      Usuń
  16. jestem fanką kawy. odróżniam, odmieniam, próbuję, nawet tej z gówna. mam swoje ulubione.
    i jestem fanką ekspresu. gdy wieczorem kładę się spać uśmiecham się do myśli, że rano zrobię sobie kawkę z ekspresu, mój ekspres mieli. z mlekiem owsianym. Żadnej rozpuszczalnej nie pijam, bo to nie kawa jest tylko jakieś coś. pijałam jednak z cykorią swego czasu. dawno temu.
    kiedyś pijałam sporo, teraz ograniczam się do dwóch rano. dla czystej przyjemności.

    OdpowiedzUsuń
  17. Kawa i kawiarnie, czyli najwspanialszy wynalazek ludzkości od czasu wynalezienia druku, jak to trafnie ujął bodajże Krzysztof Pieczyński. Już pobieżna lektura komentarzy pod Twoim postem mówi, że co człowiek i kawa, to inna historia. U mnie ewolucja sposobów przygotowania i spożycia trwa. Zaczynałem od parzochy, by po krótkim epizodzie z rozpuszczalną pitą z cytryną wrócić do bazowej parzochy. A potem poznałem kawiarskiego eksperta, Wojtka Antonika z Jeleniej Góry i się zaczęło. Aeropress, dripp, syfon i testowanie różnych świeżo palonych ziaren, a latem nierzadko cold brew. To w kawiarniach 3 generacji. W pozostałych kawiarniach flat white lub cappucino, w trzeciej generacji wyłącznie kawa bez żadnych dodatków. Chyba..., chyba że jest upalny dzień na Grochowie i legendarny pan Tomek z Andronów robi w ramach eksperymentu nitro na flat white i mleku owsianym z kostką lodu - z tym napojem robionym przez pana Tomka mógłbym iść do piekła pilnować kotła z Wojtyłą.
    W domu nie mamy wiele miejsca, więc choć dobry ekspres kolbowy kusi, to stawiamy na prostotę: aeropress lub dripp, oczywiście ziarna mielone w młynku żarnowym, oczywiście ziarno świeżo palone, oczywiście ziarna z Etiopii, Kenii, Tanzanii, Brazylii mile widziane, oczywiście nuty czekoladowe lub przydymione lub z owoców leśnych, ale...
    ...chciwie czekamy na inne podpowiedzi, dlatego gdy spotkaliśmy @Panaodespresso w Warszawie, pod wieczór błogosławiliśmy ten dzień solennie się zapewniając, że jak tylko da się go ucapić, to niech nas znowu zabiera w świat kawy. Vivat @Panodespresso!
    Kawy rozpuszczalnej nie pijam, bo przy dzisiejszym wyborze znajduje się daleko, daleko w tyle - praktycznie zawsze znajdę coś ciekawszego. W ogóle niezbyt widzę sens nazywania rozpuszczalnej kawą, to raczej roztwór kofeinowy. Prawdopodobnie, gdybym nie miał nic innego, to bym wolał tabletkę kofeinową, ale gwarantuję, że sięgnąłbym po rozpuszczalną, gdyby jako alternatywę proponowano mi kofeinę w czopkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, ilu nieznanych mi tu słów użyłeś! Z jednego komentarza można by zrobić cały post. Połowy nie rozumiem 😂
      Jednak Podobnie jak Ty, wnoszę protest: nie nazywajmy roślinnej cieczy mlekiem! 😀

      Usuń
    2. Obstawiam, że nazywanie białej wydzieliny roślinnej mlekiem (ewentualnie mleczkiem) jest dość stare, bo przecież właśnie stąd wzięła się nazwa "mleczaj rydz", jak również "mlecz", ale w wypadku mleka owsianego używam takiej nazwy, bo tłumaczenie o co mi chodzi bez tego słowa byłoby cokolwiek kłopotliwe zwłaszcza, że przecież z owsa jest i owsianka, i ciasteczka owsiane, i płatki owsiane, i pasza dla konia.

      Usuń
    3. Lubię płatki owsiane na mleku. Na słono oczywiście, bromboszsz na słodko.

      Usuń
  18. Lubię zapach kawy, ale nie lubię jej smaku, więc oprócz paru pomyłek w robocie, kiedy szybko siorbnęłam kawy koleżanki myśląc, że to moja herbata, kawy nie piję. Za to herbatę właśnie liczę dziennie w litrach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Herbaty w ogóle nie biorę do ust, to niepijalne. W zasadzie to najbardziej lubię wodę gazowaną, soki i mleko.

      Usuń
    2. Dobra herbata nie jest zła. Najbardziej lubiłam czarną- mocną na prawdziwych fusach... do której robiłam ze trzy dolewki. Na wodzie ze studni mojej babci.

      Usuń
    3. O, nie, nie nie! Na to mnie nie namówisz i studnia też tu niczego nie poprawia 😅

      Usuń
  19. Kawy nie piję. Czy jej nie lubię? Ani lubię, ani nie lubię. Po prostu nie piję z zasady. Ale jej zapach czasem urzeka.
    Ale herbata... To co innego
    Życzę abyśmy postarały się odnaleźć radosne chwile każdego dnia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, fuj, herbaty nie da się pić! 😀
      Ja też Ci życzę radości - życie mamy wszak tylko jedno.

      Usuń
    2. O gustach ponoć się nie dyskutuje....

      Usuń
    3. Wiadomo. Za to każdy swoje zdanie może wypowiedzieć.

      Usuń