Legenda głosi, że napój został odkryty w Abisynii przez mnichów koptyjskich. Modlili się ci pobożni bracia po wiele godzin, niejednokrotnie przy tym przysypiając. Pewnego razu jeden z nich zaobserwował, że kozy, które najadły się owoców z pewnego krzewu, stały się wesołe, energiczne i rozbrykane.
Mnich spróbował więc tych owoców i poczęstował nimi współbraci. Podobno zadziałały pobudzająco. Mnisi najpierw jedli je na surowo, później prażone, w końcu zaczęli przyrządzać z nich wywar. Tak narodził się napój, który doskonale znamy. To kawa.Kawowiec jest drzewem wiecznie zielonym.Rośnie tylko w pasie pomiędzy zwrotnikami Raka i Koziorożca, w krajach tropikalnych, takich jak Brazylia, Etiopia, Gwadelupa, Indie, Jamajka, Jawa, Kolumbia, Sri Lanka, Sumatra, Wenezuela. Nazwa „kawa” pochodzi od arabskiego słowa „kohwet” oznaczającego siłę. Do sporządzania napoju używa się nasion owocu kawowca.W XVI wieku istniały już pierwsze kawiarnie w Kairze. Do Europy kawa dotarła poprzez Turcję. Mówi się, że do Polski przywiózł w 1683 roku znaczny zapas kawy jako łup wojenny uczestnik odsieczy wiedeńskiej Jerzy Franciszek Kulczycki.
Otrzymał on w dodatku przywilej otwarcia w centrum Wiednia kawiarni publicznej. W teatrach wiedeńskich pojawił się nawet spektakl pod tytułem „Pierwsza kawa”, której bohaterem stał się Kulczycki.Mimo to w Polsce nie od razu udało się wprowadzić napój do menu. Poeta dworski Jan Andrzej Morsztyn tak o nim pisał:
„W Malcieśmy pomnę,
kosztowali kafy,
Trunku dla baszów,
Murata, Mustafy,
I co jest Turków… Ale
tak szkarady
Napój, tak brzydka
trucizna i jady,
Co żadnej śliny nie
puszcza za zęby,
Niech
chrześcijańskiej nie plugawi gęby.”
(Jan Andrzej
Morsztyn, Do Stanisława Morsztyna Rotmistrza JKMości)
Tak więc niechrześcijański napój zaczął plugawić
chrześcijańskie gęby nie od razu. Najwcześniej, w XVII wieku,
rozkochali się w nim Gdańszczanie. W Warszawie pierwsza
kawiarnia powstała w 1724 roku, ale chadzali tam tylko sascy
dworzanie. Kolejną otwarto w 1763 roku i zyskała ona ogromną
popularność, być może dlatego, że prowadziło ją siedem pięknych sióstr.
Osiemnastowieczny historyk i znawca polskich obyczajów Jędrzej Kitowicz
odnotował, że zwyczaj picia kawy przejęli stopniowo mieszczanie, a nawet
gospodarze wiejscy.
Na przełomie XVIII i XIX wieku majętni właściciele dworów i dworków
zatrudniali specjalne kucharki, których zadaniem było przyrządzanie kawy na
rozmaite sposoby:
„W Polszcze, w domu
porządnym, z dawnego zwyczaju
Jest do robienia kawy
osobna niewiasta,
Nazywa się kawiarka;
ta sprowadza z miasta,
Lub z wicin bierze
ziarna w najlepszym gatunku
I zna tajne sposoby
gotowania trunku,
Który ma czarność
węgla, przejrzystość bursztynu,
Zapach moki i gęstość
miodowego płynu.”
(Adam Mickiewicz, Pan
Tadeusz, Ks. druga Zamek)
Ubodzy, których nie było stać na prawdziwą kawę,
przyrządzali sobie mieszanki z palonych zbóż, cykorii, żołędzi, grochu,
czasem tylko dosmaczane dla zapachu szczyptą prawdziwej kawy.
W latach trzydziestych XIX wieku w Warszawie było już
90 kawiarni. W XX wieku kawa stała się „płynem do podlewania
mózgu” pitym przez wszystkich: starych i młodych, artystów i techników,
pracowników umysłowych i fizycznych.
Dziwnym zjawiskiem z zakresu spożywania tego napoju jestem ja. Zasadniczo nie lubię kawy, za to ubóstwiam jej zapach. Do 28 roku życia w ogóle jej nie piłam. Po urodzeniu dziecka zaczęłam ją pić na siłę, wierząc naiwnie, że postawi mnie na nogi po zarywanych nocach. Efekt był taki, że ani trochę nie podziałało, za to przyzwyczaiłam się do tej „przyjemności” w ciągu dnia. Zamieniłam mieloną na rozpuszczalną, udoskonaliłam mlekiem i cukrem i taki „napój mleczny o smaku kawowym” (nazwa nadana przez moją pasiapsi) piję 4-5 razy dziennie. Nic mi to nie robi (w sensie fizycznym), a jest przełykalne. Ostatni raz piję przed położeniem się spać i zasypiam jak niemowlę. Żadnych kawiarnianych ani z automatu kaw nie poważam, bo mają… za dużo kawy w kawie! Nawet latte, bo dodana niby duża ilość mleka to oszustwo w postaci piany.
Ja kawę ubóstwiam 😁 z moim niskim ciśnieniem nie jestem w stanie przetrwać bez kawy i ubolewam strasznie czas w przypadku chorowania gdy nie mogę wypić choćby pół kubka.. pozdrawiam cieplutko.. oczywiście z kubkiem pysznej kawy 😊
OdpowiedzUsuńPiję 4-8 kaw dziennie i śpię jak niemowlę 😀
Usuńmnie zabrakło w tej notce jak kawa dotarła do Ameryki, ale szybko sobie to uzupełniłem stąd:
OdpowiedzUsuńhttps://kawaiherbata.com/blog/historia-kawy
kiedyś pijałem kawę, ale przestałem, nie chce mi się jednak rozwijać, jak do tego doszło, bo to dość złożona i nie do końca logiczna historia, choć nadal lubię jej smak i zapach, obecnie tylko sporadycznie, bo moja Lady jest kawiara, więc czasem tak coś wciągnę dla towarzystwa albo w wyjątkowych sytuacjach, gdy potrzebuję szybkiej stymulacji...
p.jzns :)
Mnie Ameryka średnio interesuje, ale warto coś wiedzieć.
UsuńNa pewno istnieje coś, czego nie piję w ogóle: herbata, koniak, whisky, brandy...
to w kwestii centralnie whisky mamy dogadane, bo to faktycznie syf, którego nie pobiorę nawet na wielkim kacu, a że kaców nie miewam, bo się już dawno nauczyłem pić z pomyślunkiem, to problem whisky znika...
UsuńJa też nie miewam kaców, ale z innej, tajemniczej przyczyny. Taki organizm dziwny.
Usuńja swego czasu kace miewałem ciężkie i przewlekłe, ale znajomy lekarz psychiatra powiedział mi, że to dobrze, bo nie grozi mi alkoholizm i dobrze wywróżył...
UsuńJeżeli chodzi o mnie, w ogóle jestem dziwna. Nie uzależniam się. Był czas, kiedy paliłam dużo papierosów. Po czym powiedziałam: "od jutra nie palę" i po prostu od jutra nie paliłam. Był i taki czas, kiedy zalewałam robaka alkoholem, po czym uznałam, że dość i skończyło się od ręki. Taki sam był mój tato.
UsuńJa kiedyś piłam kawę. To znaczy jak piszesz napój o smaku kawy ;P), ale pewnego dnia, tak po prostu zaczęła mi szkodzić. Strasznie ciężko na żołądku mi się robiło, czasami bolało, czasami mdliło. Wykreśliłam mleko bo pomyślałam, że to jego sprawka, ale kawa bez mleka dla mnie nie jest przyjemnością... Więc przestałam pić :) Jakiś czas później mąż mój przyrządził sobie kawę zbożową bo żołądek go bolał. Posmakowałam..... Okazało się, że moje dolegliwości nie były związane z mlekiem bo wypiłam mu pół dużego kociołka i nic. Zaczęłam więc robić sobie inkę ;) I tak już od trzech lat zamiast zwykłej kawy piję zbożówkę z mlekiem :) Efekt taki sam jak po kawie (a raczej brak efektów) a smak o wiele przyjemniejszy no i zbożówka zdrowsza :) Polecam
OdpowiedzUsuńzbożówkę lubię i piję prawie od dziecka, ale mimo zbieżności nazw nie uważam jej za kawę, czy jej substytut, tylko za osobny rodzaj napoju, byle z kolei bez mleka, bo mleka nie lubię i nie piję też od dziecka :)
Usuń@Renfri - próbowałam kiedyś pić Inkę, chociaż nic mi na żołądek i inne flaki nie szkodzi. Nie smakuje mi jeszcze bardziej niż prawdziwa kawa. Przynosi skojarzenie z dzieciństwem i wczasami oraz koloniami, gdzie do śniadania podawano ten wstrętny napój 😁
Usuń@PKanalia - jak można nie lubić mleka?! Jesteś kosmitą! 😂
Usuń@PKalina no ja z braku laku wybrałam inkę ;)
Usuń@Frau Be no ja na szczęście nie zostałam w dzieciństwie skrzywdzona kawą zbożową ;) I dlatego teraz piję. Sama zbożówka bez mleka i cukru nie jest smaczna, a dzieciom się ją wpaja nie wiedzieć czemu (no tak, niby zdrowa, ale dla większości to koszmar dzieciństwa :D)
To mój jedyny koszmar z dzieciństwa, poza ziemniakami. Z tym, że w końcu je polubiłam, a Inki polubić nie jestem w stanie.
Usuńspoko... kiedyś był Turek i Dobrzynka, a jeszcze bardziej kiedyś Marago(taka proto Inka),obecnie jest Anatol w saszetkach, ale Inka jako najpraktyczniejsza przebija to wszystko, więc innych odmian nie chce mi się z lenistwa...
Usuńmnie akurat skrzywdzono mlekiem, bo chodziłem do przedszkola urszulanek i tam bazową torturą było katowanie dzieciaków tą wstrętną cieczą, więc do południa miałem zawsze dzień spieprzony, bo zamiast zaglądać koleżankom pod sukienki obmyślałem strategię, jak uniknąć obowiązkowego kubana tego paskudztwa...
Pamiętam te nazwy z dzieciństwa.
UsuńJeżeli picie mleka było dla Ciebie większą torturą niż modły, to ooo, zaprawdę go nie lubisz!
modły też były koszmarne, ale łatwiejsze do ogarnięcia, bo trik polegał na odpowiednim uplasowaniu się na sali, żeby pani siostra nie widziała, że siedzę zamiast klęczeć...
Usuńza to z mlekiem trzeba było być kreatywnym, nie można było jechać na jednym sposobie, na przykład symulacja bólu żołądka, czy brzucha, wtedy się dostawało herbatę... chyba najciekawsze i jednocześnie perfidne było podsunięcie kubana pod łokieć sąsiadowi, który potrącał ten kuban, wylewał i jeszcze musiał posprzątać... to bazowało na tym, że ilość mleka była ograniczona i nie było dolewek...
O, gdybym ja chodziła z Tobą do przedszkola! Wypijałabym swoje, Twoje i jeszcze rozglądałabym się za kimś, kto też nie lubi mleka 😅
Usuńtego za dobrze nie pamiętam, ale chyba nie było opcji odstąpienia komuś swojego mleka, gdyby taka była, to codziennie bym je oddawał takiemu amatorowi, a nie kombinował za każdym razem, jak się wymigać od wypicia...
UsuńMoże jakoś zaocznie, chowając się za czyimiś plecami, zdołalibyśmy szybko wymienić się kubkami?
Usuńsystem urszulanek był zbyt totalitarny na takie jazdy, koleżanki i koledzy byli zbyt udupieni, aby się ważyć na takie dile, poza tym nie pamiętam zbyt zaawansowanych dyskusji na temat mleka w tym gronie 4 - 6-latków, z których zgodnie z trendami w świecie dorosłych większość to były debile, LOL
UsuńDzieci mojej przyjaciółki chodziły do przedszkola jakichś pingwinów i mówiły na główną pingwinę "matka przedłużona" 😃
UsuńBardzo lubię kawę w różnych jej odmianach, ale ponieważ nie stosuję krowiego mleka (po co mi hormon wzrostu, skoro nie rosną mi kopyta?), eksperymentuję z różnymi słodszymi napojami roślinnymi. Najbardziej lubię ten z orzechów laskowych.
OdpowiedzUsuńZależnie od ochoty, dodaję kakao lub przyprawy korzenne.
W ciągu dnia pijam jedną lub dwie, jak jestem w pracy, kilka.
W domu pijam naturalną z makinetki, bardzo lubię kawy w kawiarniach, a w pracy stosuję rozpuszczalną.
Próbowałam tych roślinnych napojów. Są nie do picia. Taka smakowa woda. Fuj! Do kawy się nie nadają absolutnie.
UsuńChyba zależy które.
UsuńZ wszystkich dostępnych smakowała mi tylko ta ciecz owsiana, testowałyśmy z córką. Ale do kawy się nie nadaje żadna.
UsuńMnisi koptyjscy - to chyba chrześcijanie czystej krwi?
OdpowiedzUsuńJednak chyba więcej źródeł wspomina Islam i Arabów.
Ja od dziecka chowałem się na kawie mlecznej - zbożowej i nie narzekam.
Teraz piję regularnie kubek kawy z odrobiną mleka rano. Kawy w proszku oczywiście.
Ekstremalne doświadczenie kawowe opisałem tutaj ==> https://bloginglife2.blogspot.com/2018/08/kawa-etiopska.html
Tak, Koptowie to chrześcijanie, jednak bardzo dla Polaków w XVII wieku "egzotyczni", "nietutejsi".
UsuńJa też chowałam się na zbożówce, jednak nie cierpiałam jej i do pyska nie brałam, unikałam jak diabeł święconej wody.
Kawę lubię, od tej z mlekiem odrzuciło mnie z rok temu, choć piłam taką 30 lat . Teraz zwykła czarna z ekspresu , czasem z połową łyżeczki miodu, jak mam ochotę na rozpustę :-) Też lubię kawę słabą, czym wzbudzam zgorszenie wśród prawdziwych kawoszy. A kto uważa, że kawa nie ma działania pobudzającego, niech spróbuje zasnąć po wypiciu nalewki na prawdziwej kawie (zrobiłam kiedyś taki likier kawowo- czekoladowy, był przepyszny, ale kiedy z koleżanką uraczyłyśmy się paroma kieliszkami, do rana miałam palpitacje...)
OdpowiedzUsuńW moim organizmie nie istnieje pojęcie niemożności zaśnięcia. Nawet po 8 kawach.
UsuńTu nauczylam sie pic kawe filtrowana, teraz dodatkowo kupilismy automat, wiec kazda porcja jest swiezo mielona. Lubie kawe ze wzgledu na jej smak, bo na mnie jakos pobudzajaco nie dziala, tez moge wypic krotko przed snem i nie ma ona wplywu na przebieg snu. Pije tylko z prawdziwym mlekiem, czasem wpuszcze kilka kropli syropu karmelowego, nie slodze. Te wszystkie napoje udajace mleko sa obrzydliwe w smaku.
OdpowiedzUsuńKawy rozpuszczalnej uzywam, w polaczeniu z likierem Amaretto, jedynie do moczenia biszkoptow, kiedy robie tiramisu, tego nie da sie pic.
W kawę się nie wtrącam, ale prawdą jest, co napisałaś: te produkty mlekozastępcze to koszmar z ulicy Wiązów. Obrzydliwość z ohydą pod rękę.
UsuńPiję kawę sypaną, a ziarna mielę sama w młynku domowym- żadne gotowce mielone, do których dosypują różne wypełniacze. I tylko jedną rano. Wczoraj wypiłam z ekspresu i do 2 w nocy nie spałam. Historia kawy interesująca, trochę już wiedziałam. Jednak z tym chrześcijańskim, niechrześcijańskim do głowy by mi nie wpadło.
OdpowiedzUsuńTak to dworskie i sarmackie gusta ksenofobiczne wylazły do wierzchu 😋
UsuńI czytam sobie ten tekst popijając popołudniowe espresso. Ponieważ popołudniowe to bez mleka, aby nie irytować rodowitych Włochów.
OdpowiedzUsuńWłosi wpadają do Ciebie na kontrolę?! 😨
UsuńWidziałem taki filmik, chyba reklamę gdzie pokazywano reakcję Włochów na polewanie ketchupem pizzy, dolewanie mleka do espresso itp. Filmik mi się spodobał a ja skorygowałem nieco swoje zachowanie.
UsuńNie skorygowałabym za Chiny Ludowe! Chociaż przyznaję, filmik byłby dla mnie na pewno ciekawy.
UsuńKawę tez zaczęłam pic późno, w ciąży jej zapach był dla mnie nie do zniesienia!
OdpowiedzUsuńTak naprawdę polubiłam kawę, gdy zasmakowałam w tej z expresów ciśnieniowych i parzonej na różne sposoby.
Dziś nie wyobrażam sobie dnia bez kawy!
Ja sobie też nie wyobrażam. Ostatnio doszłam do 8 kaw dziennie - chyba trochę przesadziłam?
UsuńPodobno najlepiej 4 dziennie, ale jak Ci nie szkodzi, to spoko, najwyżej łykaj magnez.
UsuńTe moje 8 z płaskiej łyżeczki to coś jak 4 normalne, z dwóch łyżeczek. Poza tym już mi przeszło, aż tyle nie piję.
Usuńznałem człowieka, który kawy nie pił, choć ją kupował w restauracjach. prosił potem, żeby ktoś mu ją wypił, a sam zjadał fusy. słodkie - dodam. ja to mam szczęście do ekscentryków...
OdpowiedzUsuńFaktycznie cudna historia i cudny człowiek! Ja tylko ziarna kawy w całości zjadałam, to znaczy gryzłam je, nie przerabiałam na kopi luwak.
UsuńOko alez to mi przypomniało że robilam to samo w dzieciństwie...podjadałam fusy z cukrem.
UsuńNa to nie wpadłam, choć lubiłam jeść różne dziwne rzeczy.
Usuńto mi się przypomniało jak kolega z podwórka przynosił kiedyś żelazne racje wojskowe, tam była w komplecie puszka mielonki, paczka sucharów i kostka prasowanej zbożówki z cukrem... właśnie te kostki były atrakcją, taką pogryzałką i trochę przypominały takie słodzone fusy...
UsuńCo Ty mówisz? Nigdy nie słyszałam o takich kostkach!
UsuńRównież bardzo długo nie piłam kawy, w kawiarniach na pewno zaczęłam ją pić po trzydziestce. I na początku była to kawa z dużą ilością mleka (latte). Nigdy nie byłam fanką zastępników (rozpuszczalnej), choć zdarzyło mi się pić ją dla towarzystwa (moja babcia lubiła). Z biegiem czasu zrobiła się z tego przygoda raczej wyrafinowana (w końcu przecież byłam baristką), chociaż nadal piję mało (raz dziennie maksymalnie). Lubię też inkę, ale to nie jest dla mnie zastępnik kawy (ma zupełnie inny smak).
OdpowiedzUsuńNie znoszę Inki, alleluja i amen. Natomiast kawa niezrobiona przeze mnie dla siebie samej jest zawsze podejrzana.
UsuńMam wątpliwości czy nazywanie Inki kawą nie jest jakąś formą perwersji 😉 Podobnie jak nazywanie bezalkoholowych sików piwem... 🙄
UsuńJest! Zdecydowanie jest. Podobnie jak nazywanie roślinnej wody smakowej mlekiem.
UsuńA ponoć już i wódka bezalkoholowa powstała. Ludziom się całkiem we łbach powywracało 🙄
UsuńSłyszałam o winie bezalkoholowym, ale to wszystko jest popieprzone. Mleko bez laktozy, kawa bez kofeiny, wódka bez alkoholu... Niedługo zaczną się rodzić faceci bez jaj.
Usuń@FrauBe, nie mam aż tak silnych emocji w stosunku do jedzenia/picia, którego nie spożywam. Inkę lubię, natomiast nie uważam błotka (chemicznego proszku z równie chemicznym mlekiem, to wszystko zasypane cukrem), ale nie powiedziałabym, że nie znoszę, raczej po prostu nie pijam ;) Nie jestem też podejrzliwa, więc dobrze mi się żyje :D
UsuńChemia jest piękną dziedziną, toteż mnie chemiczny proszek z chemicznym mlekiem nie odstrasza. Będę po śmierci świecić pięknym, niebieskim albo zielonym światłem
Usuńa pasztet z selera? toż to obraza dla pasztetu.
Usuń@FrauBe, i bardzo dobrze. Każdemu o czym marzy :) A ponieważ gdzie indziej rozmawiałam o mleku w kawie, zastanawiam się teraz czy nie spróbować napojów mlekopodobnych (owsianych albo grochowych). Następnym razem przyjrzę się w sklepie :D
Usuń@Oko - robiłam pasztet z selera i nie obraził się, serio!
Usuń@Monika - Grochowych?! O takim wynalazku nie słyszałam.
UsuńTeż nie słyszałam, dopóki w jakiejś kawiarni akurat innego mleka nie mieli i spróbowałam. Kawa akurat była wyborna, więc zapamiętałam to jako bardzo miłe doświadczenie.
UsuńCzyli smaczne to jest? Te wymoczyny z grochu?
UsuńKawy nie piłam długo. Zaczęłam ją spożywać po trzydziestce , dla towarzystwa, w pracy z koleżankami. Te pierwsze kawy wykrzywiały mi wnętrzności, bo to widocznie tak działało w mej chrześcijańskiej gębie :)
OdpowiedzUsuńNie jest to mój ulubiony napój, choć teraz świetnie rozpoznaje smaki i rodzaje kaw i kiedy odstawiam kawę na jakiś czas, wtedy zaczyna mi jej brakować.
No właśnie, próbowałam odstawić kawę, przerzucić się na czarną, mieloną, bez cukru... Nie ma mowy, nie daję rady. Musi być słaba i z dużą ilością mleka.
UsuńNie ma sensu się katować i odstawiać wszystkie uzależnienia, czy też przyzwyczajenia. Trzeba sobie odpuszczać.
UsuńPełna zgoda. Nie mam tendencji do bycia męczennicą.
UsuńDzień bez kawy dniem straconym.
OdpowiedzUsuńI musi być taki murzyn, nie tknięty żadnym cukrem, ani mlekiem, bo to dla mnie profanacja :)
O masz, babo, placek. Co jedna osoba, to inny gust.
UsuńNo i dobrze. Dzięki temu nie jest nudno na świecie 🙂
Bez tego niechrześcijańskiego napoju to ja bym nieprzytomny chodził, biorąc pod uwagę moje problemy ze snem. Mocna kawa tuż po przebudzeniu, a potem jeszcze kilka by dozipać do wieczora, inaczej było by tragicznie 🙄
OdpowiedzUsuńJa pije ostatnio nawet po 8 dziennie i nadal chodzę nieprzytomna. Hipersomnia wygrywa!
UsuńOsiem to już jest masakra. Mnie po sześciu tak wywaliło ciśnienie że aż krew nosem poszła 😅 Nas to chyba tylko amfetamina była by w stanie pobudzić do życia... 🙄
UsuńNa mnie kawa w ogóle nie działa. A z tą amfetaminą masz rację, nawet już o tym kiedyś myślałam 😎
UsuńWitajcie w klubie ;) Mam to samo
UsuńNo to pewnie trzeba będzie założyć klub ćpunów 🤣
UsuńTeraz trzeba znaleźć jakiegoś dilera 😅
UsuńNie ma problemu, w końcu pracuję w szkole 😂
UsuńFaktycznie, tam bez problemu znajdziesz cały narkotykowy asortyment 😂
UsuńPlus dopalacze na deser 🤣
Usuńpierwsze dopalacze były nawet okay i jedne to faktycznie były narkotyki, a drugie takie semi-narkotyki... tylko reżim zakazując kolejnych substancji doprowadził do tego, że na rynku zaczął się pojawiać coraz gorszy syf, ludzie po prostu się tym truli i był to kolejny przykład dupnej polityki narkotykowo-marihuanowej, śmiało można za te wypadki, czasem nawet zgony obarczyć odpowiedzialnością rzadzących... ale ja za to, po wieloletnich, nieskutecznych namowach, wróciłem z powrotem do zawodu terapa, tak w niepełnym wymiarze godzin... pomyślałem wtedy, że skoro szybko nie zmieni się debilne prawo zakazujące Zioła, to chociaż spróbuję pomóc ofiarom tego prawa...
UsuńJa skosztowałam marychy tylko raz. O mało nie umarłam ze śmiechu 🤣
UsuńJa kiedyś trawkę często popalałem 😅 Powinna być legalna bo i w leczeniu depry mogła by pomóc.
UsuńW leczeniu depry na pewno. Tylko że rozwala mózg.
UsuńNiestety do czasu aż ktoś nie wynajdzie pigułki powodującej szczęście trzeba się leczyć nawet tym co w dłuższej perspektywie może przynieść zgubne skutki 😉 Leki niestety też zostawiają swój ślad w organizmie. 🙄
Usuńjak rozwala, jak nie rozwala!... co więcej, smaruje mózg, żeby nie sztywniał i nie zgrzytał...
Usuń@Maruda - Niechby już wynaleźli. Skoro nie mogę mieć tego, o czym marzę, to chociaż pigułkę bym miała.
Usuń@Kanalia - Do pewnego czasu. Potem zdolności percepcyjne i pamięć wysiadają w tempie odrzutowym. Nie piszę tego z powietrza, tylko z doświadczeń ludzi, którzy mi o tym powiedzieli.
Usuń@FrauBe... tak, to się niektórym zdarza, co więcej zdarza się częściej, niż uzależnienie, które wbrew oficjalnym statystykom jest czymś szalenie rzadkim... można by rzec, że MJ nie dla idiotów nie znających umiaru, ale być może to by było za duże uproszczenie?... tego akurat nie wiem... na pewno jednak jest skrajnym nadużyciem stwierdzenie, że te defekty percepcji, czy pamięci są nieuchronnym efektem u każdego usera /użytkownika/... co prawda marychofobi będą się spierać, ale marychofobi są ostatnimi ludźmi, z którymi się o tym gada, właściwie wcale nie powinno się z nimi gadać...
UsuńWiesz, mnie jest wszystko jedno, jak to działa, bo nie używam. Parcia na przekonywanie kogoś do mojego poglądu na tę czy inne sprawy, też nie mam. Jestem już dużą dziewczynką i wiele rzeczy odpuszczam. Nie kruszę kopii o coś, co mnie nie dotyczy, bo i po co? Dla samej racji? Też mi to niepotrzebne 😀
Usuńjestem fanką kawy. odróżniam, odmieniam, próbuję, nawet tej z gówna. mam swoje ulubione.
OdpowiedzUsuńi jestem fanką ekspresu. gdy wieczorem kładę się spać uśmiecham się do myśli, że rano zrobię sobie kawkę z ekspresu, mój ekspres mieli. z mlekiem owsianym. Żadnej rozpuszczalnej nie pijam, bo to nie kawa jest tylko jakieś coś. pijałam jednak z cykorią swego czasu. dawno temu.
kiedyś pijałam sporo, teraz ograniczam się do dwóch rano. dla czystej przyjemności.
Ale jak możesz nazywać tę wodę owsianą mlekiem? Teatru, nie profanuj! 😜
Usuń😝😝😝
Usuń😜😜😜
UsuńKawa i kawiarnie, czyli najwspanialszy wynalazek ludzkości od czasu wynalezienia druku, jak to trafnie ujął bodajże Krzysztof Pieczyński. Już pobieżna lektura komentarzy pod Twoim postem mówi, że co człowiek i kawa, to inna historia. U mnie ewolucja sposobów przygotowania i spożycia trwa. Zaczynałem od parzochy, by po krótkim epizodzie z rozpuszczalną pitą z cytryną wrócić do bazowej parzochy. A potem poznałem kawiarskiego eksperta, Wojtka Antonika z Jeleniej Góry i się zaczęło. Aeropress, dripp, syfon i testowanie różnych świeżo palonych ziaren, a latem nierzadko cold brew. To w kawiarniach 3 generacji. W pozostałych kawiarniach flat white lub cappucino, w trzeciej generacji wyłącznie kawa bez żadnych dodatków. Chyba..., chyba że jest upalny dzień na Grochowie i legendarny pan Tomek z Andronów robi w ramach eksperymentu nitro na flat white i mleku owsianym z kostką lodu - z tym napojem robionym przez pana Tomka mógłbym iść do piekła pilnować kotła z Wojtyłą.
OdpowiedzUsuńW domu nie mamy wiele miejsca, więc choć dobry ekspres kolbowy kusi, to stawiamy na prostotę: aeropress lub dripp, oczywiście ziarna mielone w młynku żarnowym, oczywiście ziarno świeżo palone, oczywiście ziarna z Etiopii, Kenii, Tanzanii, Brazylii mile widziane, oczywiście nuty czekoladowe lub przydymione lub z owoców leśnych, ale...
...chciwie czekamy na inne podpowiedzi, dlatego gdy spotkaliśmy @Panaodespresso w Warszawie, pod wieczór błogosławiliśmy ten dzień solennie się zapewniając, że jak tylko da się go ucapić, to niech nas znowu zabiera w świat kawy. Vivat @Panodespresso!
Kawy rozpuszczalnej nie pijam, bo przy dzisiejszym wyborze znajduje się daleko, daleko w tyle - praktycznie zawsze znajdę coś ciekawszego. W ogóle niezbyt widzę sens nazywania rozpuszczalnej kawą, to raczej roztwór kofeinowy. Prawdopodobnie, gdybym nie miał nic innego, to bym wolał tabletkę kofeinową, ale gwarantuję, że sięgnąłbym po rozpuszczalną, gdyby jako alternatywę proponowano mi kofeinę w czopkach.
Ach, ilu nieznanych mi tu słów użyłeś! Z jednego komentarza można by zrobić cały post. Połowy nie rozumiem 😂
UsuńJednak Podobnie jak Ty, wnoszę protest: nie nazywajmy roślinnej cieczy mlekiem! 😀
Obstawiam, że nazywanie białej wydzieliny roślinnej mlekiem (ewentualnie mleczkiem) jest dość stare, bo przecież właśnie stąd wzięła się nazwa "mleczaj rydz", jak również "mlecz", ale w wypadku mleka owsianego używam takiej nazwy, bo tłumaczenie o co mi chodzi bez tego słowa byłoby cokolwiek kłopotliwe zwłaszcza, że przecież z owsa jest i owsianka, i ciasteczka owsiane, i płatki owsiane, i pasza dla konia.
UsuńLubię płatki owsiane na mleku. Na słono oczywiście, bromboszsz na słodko.
UsuńLubię zapach kawy, ale nie lubię jej smaku, więc oprócz paru pomyłek w robocie, kiedy szybko siorbnęłam kawy koleżanki myśląc, że to moja herbata, kawy nie piję. Za to herbatę właśnie liczę dziennie w litrach.
OdpowiedzUsuńHerbaty w ogóle nie biorę do ust, to niepijalne. W zasadzie to najbardziej lubię wodę gazowaną, soki i mleko.
UsuńDobra herbata nie jest zła. Najbardziej lubiłam czarną- mocną na prawdziwych fusach... do której robiłam ze trzy dolewki. Na wodzie ze studni mojej babci.
UsuńO, nie, nie nie! Na to mnie nie namówisz i studnia też tu niczego nie poprawia 😅
UsuńKawy nie piję. Czy jej nie lubię? Ani lubię, ani nie lubię. Po prostu nie piję z zasady. Ale jej zapach czasem urzeka.
OdpowiedzUsuńAle herbata... To co innego
Życzę abyśmy postarały się odnaleźć radosne chwile każdego dnia
Oj, fuj, herbaty nie da się pić! 😀
UsuńJa też Ci życzę radości - życie mamy wszak tylko jedno.
O gustach ponoć się nie dyskutuje....
UsuńWiadomo. Za to każdy swoje zdanie może wypowiedzieć.
Usuń