25 maja 2025

182. Żenada polska

Jeżeli z tytułu ktoś wywnioskował, że będzie o polityce, to w życiu bardziej się nie pomylił. Będzie o żenujących sytuacjach, w których albo zgrzytam zębami, albo usilnie próbuję zachować powagę, podczas gdy w środku bulgocze we mnie gromki śmiech. Okoliczności te zachodzą, gdy rozmawiam z osobami głównie mi znajomymi, ale także gdy usłyszę jakiś kwiatek od osoby obcej. Nie od dziś wiadomo, że multum Polaków albo posługuje się niechlujnym językiem, albo jest głupich jak but. Nie chodzi tu o wyświechtane przykłady błędów językowych, bo temat został już rozwałkowany na placek. Fascynuje mnie radosna twórczość cymbałów, którzy nie wiedzą, co mówią.

Oto baba na rynku w ferworze dyskusji użyła sformułowania „ja to znam z obdukcji”. Padłam.

A co powiecie na „zespół tarota”? Nie wiem, co gorsze – sama jednostka chorobowa czy stan intelektu osoby mówiącej?

Koledze mojego brata gratuluję informacji: „cyklon mi się zaburzył”.

A wiecie, po czym poznać przynależność jednostki pływającej? Ano po tym, że pływa „pod polską banderolą”.

Moja ulubienica z pracy uporczywie i namiętnie stosuje wyrażenie „pięć złote”, „czterdzieści złote” itp. No i co tu komentować? Niewyuczalność jest trwała.

Inna koleżanka (o zgrozo, polonistka) używa dziwacznego „radziłyśmy z Anetą”, „idę stąd, bo za głośno radzą”. Kto radzi, komu radzi i co radzi? Może ktoś wie?

Kolejna polonistka zwykła mawiać, że „uczeń jest zaopiekowany”. Nic, tylko głową o ścianę tłuc, ale szkoda mi i głowy, i ściany.

Mnóstwo razy słyszałam, że ktoś idzie „uspać dziecko”. Poprawiony, uporczywie trwa przy swoim, twierdząc, że dziecko można uspać, a uśpić to co najwyżej psa”. Madonna Santa!

Osobie nieco niegramotnej komputerowo polecono: „naduś analuj”. Na Zeusa! Co ludzie mają w głowach?

Kolejna perła głosi, że „prezydent zawegetował ustawę”. Cóż, widocznie miał za dużo Vegety.

Usłyszałam też samochwałkę: „Patrzyli na mnie z wielkim autorytetem”. Zatkało mnie. Normalnie.

A jedna pani, przeczytawszy dwa moje tomiki wierszy, oznajmiła: „Jestem zaimponowana”.

Kurtyna.




91 komentarzy:

  1. W pewnym miasteczku na Kujawach mawiają, że coś ma być np. "na lipca, na sierpnia"... I nie na konkretny dzień danego miesiąca, ale po prostu na mają i już

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Autokorekta skorygowała mi maja na mają...

      Usuń
    2. Autokorekta jest do bani. Na tych Kujawach to może taki dialekt jest albo lokalna gwara?

      Usuń
    3. Jestem z Kujaw, ale nie słyszałam, z datą i owszem.

      Usuń
    4. Czyli coś lokalnego.

      Usuń
  2. Jestem opieprzana przez własne dziecko: matka nie mówi się :"pisze" tylko "jest napisane". Toteż gdy w innym gronie zdarzy mi się tak powiedzieć, bo niestety zdarza, słyszę gdzieś z tyłu głowy jej krzyk i odrazu włączam autokorektę :) Ale też kiedyś wmawiano mi, że jo jest niegramatyczne, niechlujne językowo, a w rzeczy samej w używaniu gwary niczego wstydliwego nie ma.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co to jest to "jo"? Dziecko ma rację, że Cię opieprza 😅
      Gwar nie lubię, zwłaszcza śląskiej. "Jo" to chyba na Kaszubach, o ile pamiętam z dialektologii.

      Usuń
    2. Jest język śląski, nie gwara. To mój język rodzinny, więc mocno mi się naraziłaś.

      Usuń
    3. Dialekt. więcej nie popuszczę. Na studiach miała dialektologię. No... na pierwszym roku 🤣

      Usuń
    4. No- w zeszłym roku został oficjalnie uznany za język regionalny. Do tej pory kaszubski był jedynym językiem regionalnym. Teraz mamy już dwa.

      Usuń
    5. No popatrz! Jest język, którego nie lubisz i jeszcze go uznali! Skandal ;)
      Wiesz, mnie tam nie stanowi, uznany, czy nie uznany. On zwyczajnie jest i to całkiem żywy.
      Kusiki ;)

      Usuń
    6. 😮 Co to są kusiki? 😮

      Usuń
    7. Całuski. Pewnie od słowa kusić ;)

      Usuń
    8. Kusiki? Od niemieckiego słowa Kuss- czyli całus. "Kusiki" mówiła teściowa mojego wuja pochodząca z rodziny z niemieckimi korzeniami.

      Usuń
    9. Coś podobnego! No to kusiki dla Was!

      Usuń
  3. Nagminnie wpadam w zlosc przy "tu pisze", "wlanczam", "ubieram sukienke" i "poltorej roku". Jest jeszcze kilka innych dziwactw jezykowych, ale nie pomne. I, ojesusmaria!, sama uzywam slowa "zaopiekowany".
    Ten Twoj post pokazal mi sie w czytelni dopiero dzisiaj, teraz wieczorem, choc widze date sprzed pieciu dni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to sprzed pięciu dni? Przecież opublikowałam go dzisiaj!

      Usuń
    2. O, kurde! Sprawdziłam i faktycznie jest 20 maja. Coś się temu kalendarzu popipcyło.

      Usuń
  4. Jestem nowym użytkownikiem FB, przeglądam posty w paru grupach i włos zjeżył mi się na głowie, kiedy zajrzałam do komentarzy- powszechne przyzwolenie na niechlujność językową, niechęć do uczenia się i poprawiania błędów wstrząsnęły mną- a cała dyskusja zaczęła się od tego, że w komentarzu pod postem ktoś zwrócił uwagę autorce, że błędnie użyła pewnych określeń. Moim zdaniem, w takiej sytuacji normalnym byłoby podziękowanie za poprawienie błędów i skorygowanie postu. A okazało się, że na komentującego rzucił się tłum wiernych wyznawców autorki posta i myśl przewodnia była następująca- a co to za różnica, jak jest napisane, kogo to obchodzi, że jest niepoprawnie i o co kaman, skoro wszyscy rozumieją wypowiedź... O matulu, witki mi opadły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, co dzieje się teraz z językiem jest STRASZNE i woła o pomstę do nieba. Mnie to już nawet nie tylko witki, ale i cycki opadają.

      Usuń
    2. Dbajmy, zeby nam majty nie opadly, bylby fstyt.

      Usuń
    3. Nie większy niż robienie z języka bagna.

      Usuń
    4. Oj tak, na FB wytykanie komuś błędów ortograficznych, interpunkcyjnych czy stylistycznych to przejaw tego, że nie masz nic dopowiedzenia w temacie (choć czasem przez ww., błędy nie wiadomo do końca, o co chodzi), a chcesz dodać swoje 3 grosze

      Usuń
    5. To jest zwyczajny brak kultury. Czasem podpowiadam coś ludziom, ale nigdy na blogu, tylko poza nim, bo nie chodzi o to, żeby kogoś skompromitować, ale żeby go uchronić od ośmieszenia i głupich plot za plecami.

      Usuń
  5. Czy to się polonistom podoba, czy nie, pojawiają się nowe słowa i już z nami zostają. Np. "zaopiekowany" jest od dawna używany w literaturze pedagogicznej i psychologicznej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się fachowo nazywa bełkot zawodowy 😂

      Usuń
    2. Każda profesja ma swój slang. Poloniści pewnie też.

      Usuń
    3. Mnie też " zaopiekowany" nie poruszyło. Język żyje, przeobraża się...

      Usuń
    4. Co do polonistów, to najbardziej mną szarpie, jeśli popełniają błędy językowe, piszą bez interpunkcji, a nawet z błędami ortograficznymi. Schodzimy na psy... Chociaż do psów nic nie mam 😉

      Usuń
    5. Aha, ten slang nazywa się gwarą zawodową.

      Usuń
  6. Moje “ulubione” to narcyze, firany (bo firanki chyba wg niektorych sa zdrobnieniem i brzmia niepowaznie 🤔), kamerowac i tarkowac (zawsze wtedy mysle co bede na obiad widelcowac i nozowac…), tato (uzywane jako mianownik, nie wolacz), jakis gdy nalezaloby uzyc jakichs, no i plaga jakas ostatnio - zaczynanie zdania od “jak” ( “jak chodzi o dokarmianie ptakow…”, “jak chodzi o kolory tapety…” itp.).
    To zaopiekowanie robi furore chyba na rowni z pochylaniem sie. Za chwile polowa spoleczenstwa bedzie garbata od tego pochylania sie nad problemami, sprawami itp. 🤦‍♀️
    Z regionalnych “jo” i “powiedz dla kogos”, z jednym i drugim spotkalam sie dopiero mieszkajac z dala od Polski, w kraju nigdy nie slyszalam.

    Z tych Twoich “nadus analuj” rozwalilo mnie totalnie 😂😂😂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Normalnie Cię kocham za te przykłady!

      Usuń
    2. " Jo" słyszałam często w Toruniu.

      Usuń
    3. Bo to chyba też Kujawy...

      Usuń
    4. A modne w ostatnim czasie nadużywanie "kiedy", kiedy to błąd i nie na miejscu?

      Usuń
    5. Ludzie są po prostu językowymi niechlujami.

      Usuń
    6. Przepraszam, chodziło o nadużywanie "gdzie". Jest ostatnio notorycznie używane tam, gdzie (nomen omen) nie powinno, np. "Musiałam szybko zrobić pranie w poniedziałek, gdzie zwykle robię pranie we środy"; mam wrażenie, że to wyszło od młodych, a starsi przejęli

      Usuń
    7. Zdecydowanie tak. Ale tumaństwa nie wyplewisz.

      Usuń
    8. Chwasty ponoć się wyrywa...My widzimy, co się dzieje, gdy się tego nie robi

      Usuń
    9. Zawsze tak twierdziłam (co do chwastów). Widzimy, ale nic nie poradzimy. To prawie donkiszoteria.

      Usuń
  7. Zbieraj i sprzedawaj kabareciarzom, zwłaszcza niektóre, moja fryzjerka też robi podobne błędy, bo pewnie coś tam dzwoniło, ale niekoniecznie w konkretnym kościele.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co to, to nie. Mogę zbierać kocie kupy, ale nie takie łajno językowe, do którego mam obrzydzenie.

      Usuń
  8. cyklon mi zaburzyłaś pod polską banderolą - nawet nie wiesz, jak mocno jestem zaimponowany! a może zaopiekowany? dobrze, że takie kwiatki zbierasz nim zwiędną niezauważone.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednak to Ty jesteś specem od zauważeń.

      Usuń
    2. ja podglądam - Ty podsłuchuj.

      Usuń
    3. Ojoj, to nieładnie tak, podsłuchiwać.

      Usuń
    4. równie nieładnie podglądać. w końcu to tylko wymiana zmysłu na inny. ciekawe, czy są chętni do podwąchiwania ofiar. bo do podmacywania, to już na pewno są.

      Usuń
    5. O, dzięki, przypomniało mi się - "zapiekowany" działa na mnie jak płachta na byka :/

      Usuń
  9. Mnie podobają się komunikaty typu - ofiara wypadku została zaopatrzona na Izbie Przyjęć i samodzielnie wróciła do domu.
    Ciekaw jestem czy musiała mieć własną siatkę na to zaopatrzenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodatkowo pewnie Policja podjęła czynności (to już jest chyba taka policyjna gwara)

      Usuń
    2. Najwyraźniej. Z tym, że w gwarze zawodowej występuje terminologia fachowa, a to jest raczej żargon.

      Usuń
  10. Cytując klasyka: "mowa jest źródłem nieporozumień" :)

    OdpowiedzUsuń
  11. W sumie jeśli komuś zaimponowałaś to można powiedzieć że jest zaimponowany... Dobra, nie robię sobie jaj 😂 Ile ludzi, tyle dziwactw, nawet jeśli chodzi o wymowę. Choć niektórzy wzbijają się w tym na wyżyny i nie dają się z nich strącić, żeby wyprowadzić z błędu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze trzeba brać poprawkę na niewyuczalność niektórych egzemplarzy.

      Usuń
    2. Szczególnie że tych jest od groma, w tym spora część jest niewyuczalna z własnej winy... Marzę by w Polsce wprowadzono nakaz czytania książek, bo nasi rodacy miewają wyjątkowo ubogie słownictwo, a już zbudowanie zdania bez słowa KURWA dla niektórych jest wręcz nie do pokonania... 🙄

      Usuń
    3. Podejmiemy wyzwanie? Żeby było bez "kurwa"? 🤣🤣🤣

      Usuń
    4. Wiesz, ja mam trudniej, bo piszę i polityce, a tego bez "ozdobników" nie da się komentować 😂

      Usuń
    5. Co prawda, to prawda 🤣

      Usuń
  12. Sporo czytałam, ale orłem z j.polskiego i z pisania wypracowań-nigdy nie byłam. Tym bardziej, że nikt mi nie wytłumaczył dokładnie, na czym polegają np. błędy stylistyczne. Nieraz napiszę coś specjalnie , a nieraz po prostu nie przykładam się.
    Osobiście czasem mnie denerwowało,, dzisiej i tutej,, ale pewnie ze względu na skojarzenie z osobą, która tak się wypowiadała. Też wlaczałam czasem światło...i , kurcze blade- zapaliło się, hi,hi ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, to skuteczna jesteś! U mnie po takim włanczaniu się nie zapala 😅

      Usuń
  13. Polska język- trudna język :D

    OdpowiedzUsuń
  14. A ten "zespół tarota" to co to jest?
    Najlepsze chęci nie pomagają, by zgadnąć co autor miał na myśli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zespół Tourette’a. Znasz?

      Usuń
    2. Osobiście nie mam. Ale coś mi świta... niekontrolowane ruchy, tiki, itp....

      Usuń
    3. Tak. Straszna choroba i współczuję wszystkim tourettowcom.

      Usuń
  15. Od lat mieszkam w Niemczech, po polsku rzadko mówię, jeszcze rzadziej czytam i zauważyłam, iż faktycznie moje słownictwo się pogorszyło😒... "zespół tarota" nie do przebicia🤭. P.S. jeśli ktoś znajdzie błędy ortograficzne, gramatyczne, interpunkcyjne, stylistyczne...to je (błędy) może sobie spokojnie zatrzymać 😏😏😏😜

    OdpowiedzUsuń
  16. jestem schizofrenikiem językowym: raz mam ataki puryzmu, a raz chętnie ten język wzbogacam /albo zaśmiecam, zależy, jak kto (się) na to patrzy/... natomiast z dużą dozą pewności nie lubię mylenia "oceniać" z "oszacować"... nie lubię też "alkohol i narkotyki", bo to brzmi tak samo debilnie jak "smalec i tłuszcze"... aha i jeszcze takie kwiatki, jak ludzka nieznajomość znaczenia słów "chwalić się"/"afiszować" i "pogardzać"/"gardzić"... to tak na cito na razie...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z kolei ja mam tendencje do tworzenia neologizmów. To chyba artystyczne dusze tak mają.

      Usuń
  17. Oj tam od razu. Ubierz cweter i będzie.
    😃

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat przyszło mi na myśl, co wedle mnie jest potężną językową żenadą.
      Jak ktoś w piśmie nie odróżnia, kiedy jest także, a kiedy tak, że. Mnie to bije po oczach.

      Usuń
    2. Cweter, a nawet cwetr! No i z tym "tak że" mam to samo.

      Usuń
  18. Sama popełniam wszelkiego rodzaju błędy i nie chcę nikomu wytykać. W domu rodzinnym zdarzało się, że mama mówiła z warszawską naleciałością, a ojciec z wileńską. Szczególnie w późniejstych latach swojego życia.
    Niemcy oduczyli mnie uważania gwar- dialektów za coś gorszego. Oni mają tego sporo i zdarza się, że profesor z Bawarii, bo i takich słyszałam w programach telewizyjnych, wypowiadał się w gwarze- dialekcie przynależnym Bawarii. Oni wręcz pielęgnują swoje regionalizmy. Chlubią się nimi.
    W Polsce komuniści rugowali gwary. Chcieli nas językowo zrównać. I pamiętam kiedy w szkole określało się kogoś pogardliwym mianem wieŝniaka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o to miano wieśniaka, to jednak coś w tym jest, bo to właśnie gwary wiejskie przechowują najwięcej naleciałości, błędów albo archaizmów.

      Usuń
    2. Zwykle gwara a błąd językowy to jednak coś trochę innego.

      Usuń
    3. Ale gwara je zawiera. Przykładowo: "chodźta", "patrzajta", "niesę", "mietła", "radzić" w niewłaściwym rozumieniu, "psowi", "kotowi", "mię" itd.

      Usuń
    4. Chodźta, patrzajta (i podobne) mogą być pozostałością po tzw. liczbie podwójnej (do dziś używanej np. w języku słoweńskim

      Usuń
    5. Ale chodzi o końcówki.

      Usuń
  19. A propos naszej szanownej waluty, "uwielbiam" - pięć ZŁOTY, 10 ZŁOTY. Albo: strzelać bramkę... GOLA k...a się strzela! (sorry, musiałam, zawsze tak reaguję) A bramka to to do czego się strzela gola!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko, bardzo dobrze Cię rozumiem, bo mam tak samo. Mój organizm protestuje wszystkimi tkankami.

      Usuń
  20. Ja uwielbiam idiolekty (od wsobnych, nie od idiotów), często przysłuchujący się z ubocza mógłby odnieść wrażenie, ze nie posługujemy się z bliskimi lub przyjaciółmi poprawną mową, ale my używamy po prostu swojego kodu, żartów, gierek, które znamy, a których słuchający nie zna. mało tego, bywa tak, ze wkrecamy gawiedź. Robimy też wszelkie słowotwórcze zabawy, jakie nam przyjdą do głowy. Kocham to! :D Co do radzenia, to sądzę, że koleżanka polonistka użyła raczej znaczenia od radzenia w sensie uradzania, obradowania. Jest to poprawne - naradzać się = radzić, tylko przestarzałe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale tak mówią tylko baby ze wsi.
      To samo mam z idiolektami. Często-gęsto postronny słuchacz ni cholery nie wie, o co nam chodzi. To jest cudowne.

      Usuń
    2. ja jestem babą ze wsi i uzywam tego staropolskiego radzić :D

      Usuń
    3. Czyli potwierdzasz regułę 🤣

      Usuń
  21. a, przyglądając się już od jakiegoś czasu słowu "zaopiekowany" i pewnej potrzebie istnienia takiego słowa, myślę, ze ono wejdzie do słownika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli wejdzie, rozstrzelam członków Rady Języka. Już i tak mocno mi się narazili.

      Usuń