Jeżeli z tytułu ktoś
wywnioskował, że będzie o polityce, to w życiu bardziej się nie
pomylił. Będzie o żenujących sytuacjach, w których albo zgrzytam
zębami, albo usilnie próbuję zachować powagę, podczas gdy w środku
bulgocze we mnie gromki śmiech. Okoliczności te zachodzą, gdy rozmawiam z osobami
głównie mi znajomymi, ale także gdy usłyszę jakiś kwiatek od osoby obcej. Nie
od dziś wiadomo, że multum Polaków albo posługuje się niechlujnym
językiem, albo jest głupich jak but. Nie chodzi tu o wyświechtane
przykłady błędów językowych, bo temat został już rozwałkowany na placek.
Fascynuje mnie radosna twórczość cymbałów, którzy nie wiedzą, co mówią.
Oto baba na rynku w ferworze
dyskusji użyła sformułowania „ja to znam z obdukcji”. Padłam.
A co powiecie na
„zespół tarota”? Nie wiem, co gorsze – sama jednostka chorobowa czy stan intelektu osoby mówiącej?
Koledze mojego brata
gratuluję informacji: „cyklon mi się zaburzył”.
A wiecie, po czym
poznać przynależność jednostki pływającej? Ano po tym, że pływa „pod
polską banderolą”.
Moja ulubienica z pracy
uporczywie i namiętnie stosuje wyrażenie „pięć złote”, „czterdzieści
złote” itp. No i co tu komentować? Niewyuczalność jest trwała.
Inna koleżanka (o zgrozo,
polonistka) używa dziwacznego „radziłyśmy z Anetą”, „idę stąd, bo za głośno
radzą”. Kto radzi, komu radzi i co radzi? Może ktoś wie?
Kolejna polonistka
zwykła mawiać, że „uczeń jest zaopiekowany”. Nic, tylko głową o ścianę
tłuc, ale szkoda mi i głowy, i ściany.
Mnóstwo razy
słyszałam, że ktoś idzie „uspać dziecko”. Poprawiony, uporczywie trwa przy swoim,
twierdząc, że dziecko można uspać, a uśpić to co najwyżej psa”.
Madonna Santa!
Osobie nieco
niegramotnej komputerowo polecono: „naduś analuj”. Na Zeusa! Co ludzie
mają w głowach?
Kolejna perła głosi,
że „prezydent zawegetował ustawę”. Cóż, widocznie miał za dużo
Vegety.
Usłyszałam też
samochwałkę: „Patrzyli na mnie z wielkim autorytetem”. Zatkało mnie.
Normalnie.
A jedna pani,
przeczytawszy dwa moje tomiki wierszy, oznajmiła: „Jestem zaimponowana”.
Kurtyna.